Skocz do zawartości

Cobra

Stały użytkownik
  • Postów

    128
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cobra

  1. Rozpoczecie sezonu MP na 1/4 mili nalezy uznac za wyjatkowo udane - na "dzien dobry" mamy rekord Polski plus kilka "zyciowek". Choc sam preferuje jazde po zakretach to bardzo mnie cieszy, ze impreza jak i sami jej uczestnicy caly czas sie rozwijaja. @berkut Przewrotnie odpowiem za kolege Greg_1 - ECU Stand Alone mozna zastosowac bez mala w kazdej jednostce spalinowej, ktora do prawidlowej pracy musi wspomagac sie elektronika - klopotem moze byc "jedynie" sens jego montazu (niektore seryjne ECU calkiem niezle sobie radza ) i wysterowanie ;). Gdyby nie napiety budzet, rowniez poszedl bym w kierunku SA, w postaci jakiegos Autronic'a lub innego AEM'a ,a tak caly pomysl stoi pod znakiem zapytania ... Jestem bardzo ciekaw Twojego projektu i jesli bylbys tak dobry i mi go przyblizyl, to nie wykluczam ,ze na nastepnych zawodach bede Ci kibicowac ;) .Gdybys z jakis powodow mial obiekcje przed upublicznieniem szczegolowej specyfikacji, poprosze o PM lub mail.
  2. Cobra

    2012

    Bardzo ciekawe ... biorac pod uwage, ze po raz pierwszy LSD zostało zsyntetyzowane w 1938 r. przez szwajcarskiego chemika Alberta Hofmanna. Nie cytuje tutaj kolegi ,dla samej zasady poprawiania, ale chcialbym uczulic innych, by wypowiadajac sie postarali sie poprzec swoja wiedze jakimis zrodlami. Choc sam temat z gatunku dywagacyjnych, to chcialbym miec pewnosc, czy zmieniac dotychczasowy tryb zycia ;) .
  3. Cobra

    Top Gear

    Podobnie jak wiekszosc sie tu wypowiadajacych, jestem zagorzalym fanem serii Top Gear. Jak ktos slusznie zauwazyl niektore testy traca stronniczoscia, sa jednak tworzone przez ludzi (jak ja ;) ),dla ktorych motoryzacja jest pasja, a to wszystko okraszone dawka "angielskiego" humoru . Odpowiedz brzmi: istnieje :D. Dysponuje linkami do wszystkich sezonow,a umieszczone sa one na torentach. Mam, wiec pewne watpliwosci, czy je podawac tu na forum ( o pomoc w podjeciu decyzji poprosze moderacje - podpowiem ze na forum SR linki sa normalnie podawane ;) ). Ewentualnie zainteresowanych poprosze o kontakt przez PM . Ostatni sezon jaki mielismy okazje ogladac na TVN Turbo to sezon 7 ,tak wiec jestesmy na biezaco. Poslizg jaki ma TVN Turbo wzgledem premier na BBC wynosi przewaznie ok. 4 miesiecy.
  4. Nie wyciagalbym tak daleko idacych wnioskow, bo zeby byc konsekwentnym trzeba by to rowniez zarzucic takim organizacjom jak: UNSCEAR, WHO, UNDP, UNICEF i UN-OCHA (ktorych raporty mowia m/w o tym samym, a najwieksza roznica jest liczba ofiar. UNICEF wymienia 41 - dane z 2002 roku ,czyli 2 lata po raporcie UNSCEAR)... Mialem okazje porozmawiac z rzeczonym profesorem i to co mowi wydaje sie miec sens. Zdaje sobie sprawe jak ciezko jest w to uwierzyc, w koncu do 2000 roku bylismy "karmieni" wiedza znacznie mniej optymistyczna (a same raporty w/w organizacji wydaja sie byc dla wiekszosci ciezkie do zaakceptowania) , ale nie mozna zapominac, ze "nowe" fakty poparte sa znacznie nowsza wiedza z dziedziny ogolnie pojetej promieniotworczosci (jak chocby obalona w miedzyczasie hipoteza LHT) i przeprowadzonymi badaniami. Polecam rowniez przeczytanie starszego artykulu Psychokatastrofa.
  5. Nie wiem w czym miala by Ci pomoc wielkosc czcionki (u mnie wyswietla sie ok.) ,ale posluze sie linkiem Zabójczy mit Czarnobyla. Tak jak napisalem, artykul niektorym moze wydac sie kontrowersyjny, ale osady w stylu, ze jest to komuch, nalezaloby by poperzec jakimis dowodami ... Polecam przeczytac go jeszcze raz ... Co sie tyczy tych 31 ofiar, to nalezy pamietac, ze liczba ta jest oparta o "oficjalne" dane i ze wzgledu na znikome badania medyczne ludnosci ,ciezko jednoznaznacznie stwierdzic ,ze w wyniku katastrofy nie bylo ich wiecej ( aby to bylo mozliwe profilaktyka badan musialaby rowniez obejmowac okres sprzed katastrofy).
  6. Ciekawa rozmowe z prof. Zbigniewem Jaworowskim (bezposrednio odpowiedzialnemu za mozliwosc poznania smaku stabilnego jodu zwanego plynem Lugola ;) ) mozna bylo przeczytac w jednym z ostatnich numerow Polityki (osoby chcace porozmawiac z samym profesorem na ten temat, mialy okazje uczynic to pare dni pozniej w siedzibie redakcji). Ze wzgledu na jej charakter - dla niektorych kontrowersyjny, pozwole sobie calosc umiescic na forum. "Zabójczy mit Czarnobyla 20 lat po awarii Rozmowa z prof. Zbigniewem Jaworowskim, wybitnym specjalistą w dziedzinie skażeń promieniotwórczych. Marcin Rotkiewicz – Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o awarii w Czarnobylu? Zbigniew Jaworowski: – 28 kwietnia 1986 r., późnym popołudniem. W moim gabinecie w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) w Warszawie słuchałem radia BBC. Właśnie wtedy Anglicy podali informację, że w Czarnobylu nastąpiła poważna awaria w elektrowni atomowej. Do tego momentu nic pan nie wiedział o katastrofie? Wiedziałem tylko, że coś bardzo niedobrego dzieje się za naszą wschodnią granicą. Kiedy rano tego dnia przyjechałem do CLOR, przed budynkiem czekała na mnie zdenerwowana asystentka. Do końca życia nie zapomnę jej słów: Słuchaj, przyszedł teleks ze stacji pomiarowej w Mikołajkach. Radioaktywność powietrza jest tam 550 tys. razy wyższa niż wczoraj. Nasz parking też jest silnie skażony! Pierwsza myśl? Wojna atomowa. Od razu najgorsze? Tak, natychmiast. Byłem na to nastawiony. Od ponad 20 lat intensywnie zajmowałem się przygotowywaniem systemu ochrony ludności Polski przed skutkami ataku jądrowego. Co pan zrobił? Poleciliśmy co dwie godziny przysyłać meldunki z naszej sieci Służby Pomiarów Skażeń Promieniotwórczych, do której należało 140 stacji w całym kraju. Szybko ustaliliśmy także, że fala radioaktywności przesuwa się ze wschodu na zachód. Coś niedobrego musiało się zatem wydarzyć w ZSRR. Odetchnął pan z ulgą? Tylko trochę. Nie wiedzieliśmy bowiem, czy to poważna awaria reaktora, atak terrorystyczny, a może jakaś demonstracja sowieckich wojskowych, którzy chcą dokonać przewrotu. Rosjanie o niczym was nie informowali? A skąd! Mimo podpisanych umów milczeli jak grób. A polskie władze? Nic nie wiedziały. Niemożliwe?! Opowiem panu, jak nasz rząd dowiedział się o Czarnobylu. Około dziesiątej rano złapałem za telefon i wykręciłem numer do gabinetu prezesa Państwowej Agencji Atomistyki. Odebrała jego sekretarka. Prezesa nie ma – usłyszałem w słuchawce. A gdzie jest? – Nie wiadomo. Udało mi się namierzyć go w ośrodku badań jądrowych w Świerku. Oderwałem go na chwilę do telefonu i mówię: Panie prezesie, mamy ogromny wzrost skażenia powietrza. Czegoś takiego w życiu nie widziałem. Może to być wojna jądrowa, atak terrorystyczny albo wybuch reaktora. Jakie jest źródło skażenia, będziemy wiedzieli w ciągu dwóch godzin po zbadaniu próbek powietrza. Sądzę, że w tej sytuacji powinien pan zawiadomić premiera. Przejął się? Zapytał: No dobrze, ale jeszcze nie wiecie, co to jest? To informujcie mnie – tak zakończył rozmowę. Mniej więcej po godzinie miałem w ręku wyniki analiz, z których jednoznacznie wynikało, że źródłem skażenia jest reaktor. Dzwonię znów do Świerku. Ale pana prezesa już tam nie ma. Nieobecny jest również w siedzibie PAA w Warszawie. Rzucam więc wszystko, wsiadam w samochód i jadę do jego domu. Zastaję drzwi zamknięte na cztery spusty. Niech pan pamięta, że były to czasy PRL i nie mogłem po prostu zwołać konferencji prasowej czy zadzwonić do gabinetu premiera. Z pomocą przyszła moja małżonka, która jest profesorem paleontologii i członkiem Polskiej Akademii Nauk. Znała dobrze ówczesnego sekretarza PAN prof. Zdzisława Kaczmarka. Wtedy było to stanowisko rządowe, więc mógł on kontaktować się bezpośrednio z premierem. Kaczmarek powiedział tylko: Tak, wszystko rozumiem, natychmiast zawiadomię premiera. I tak też zrobił. Jak rząd zareagował? Przekonałem się o tym, gdy po północy wróciłem do domu. O trzeciej nad ranem zbudził mnie telefon: Pod pana domem czeka samochód rządowy, który zawiezie pana na naradę do Komitetu Centralnego PZPR. Kiedy zjawiłem się w budynku KC (dziś mieści się w nim Centrum Bankowo-Finansowe – przyp. red.), kłębił się już tam tłum oficjeli i generałów. Ale główna narada odbyła się w gabinecie sekretarza KC Mariana Woźniaka. Kto w niej uczestniczył? Członkowie Biura Politycznego PZPR, rządu i Komitetu Obrony Kraju oraz prezes PAA. Ja i prof. płk Zenon Bałtrukiewicz z Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii byliśmy jedynymi ekspertami w tym gronie. O co pana poproszono? O ocenę sytuacji. Powiedziałem między innymi, że na razie nie musimy bać się promieniowania. Jak to? Przecież odnotowaliście w CLOR wzrost skażenia powietrza o setki tysięcy razy? To był jedynie wzrost tzw. całkowitej aktywności beta w powietrzu, która stanowi wyłącznie wskaźnik alarmowy, sygnalizujący, że dzieje się coś niedobrego z radioaktywnością. Tego nie da się prosto przeliczyć na dawkę promieniowania pochłanianą przez ludzi. Natomiast dla człowieka niebezpieczny jest radioaktywny cez i jod oraz promieniowanie gamma wielu innych radioizotopów. Jego dawki, jak się okazało, wzrosły wówczas tylko trzykrotnie i nie stanowiły żadnego zagrożenia dla zdrowia. To dosyć skomplikowane i dlatego doskonale rozumiem pana zdziwienie – mnie również przerażała informacja o wzroście promieniowania beta o 550 tys. razy, a przecież wiedziałem, że nie ma ono bezpośredniego związku z bezpieczeństwem ludzi. Co więc budziło pańskie największe obawy? Radioaktywny jod 131. Mógł on przedostać się przede wszystkim do mleka, a stamtąd do tarczyc dzieci. Mieliśmy wówczas pełnię wiosny, więc rolnicy już wypuszczali krowy na łąki skażone radioaktywnym jodem z Czarnobyla. Dlatego najważniejsza wiadomość, którą chciałem przekazać władzom, brzmiała: Trzeba jak najszybciej podać dzieciom stabilny jod, by uchronić je przed rakami tarczycy. Powiedziałem jeszcze coś: Do odpowiedniego postępowania potrzebne nam są informacje, których nie posiadamy. Jak zareagowano na pana postulat? Głos zabrał prowadzący naradę Marian Woźniak: To ja zadzwonię do mojego counterpart w Moskwie. Zapamiętałem dokładnie jego wypowiedź, bo użył angielskiego słówka counterpart, czyli odpowiednik. I grzecznie wyprosił wszystkich ze swojego gabinetu. Minęło jakieś 10 minut, gdy Woźniak, wyraźnie poruszony, wyszedł do zebranych. On mi powiedział, że nic nie wie – oznajmił grobowym głosem sekretarz KC. Rosjanin kłamał? Wtedy tak sądziłem. Dziś natomiast jestem niemal pewien, że tamten facet w Moskwie jednak nie kłamał. Oni nic nie wiedzieli, bo KGB bardzo szybko przerwała połączenia telefoniczne z Czarnobylem. Krąg osób we władzach KPZR (Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – przyp. red.), które zdawały sobie sprawę, co naprawdę się wydarzyło, był bardzo ograniczony. Ta ich paranoja sekretności przyniosła paraliżujące skutki. Czyli musieliście opierać się tylko na własnych informacjach i domysłach. Tak. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni przyjąć najbardziej pesymistyczny wariant – że dotrą do nas kolejne fale skażeń. Trzeba więc było jak najszybciej podać dzieciom jod w postaci płynu Lugola. Władze zaakceptowały ten postulat. Ponadto podjęto decyzję o zakazie wypasu bydła, a dzieciom zalecono picie mleka wyłącznie w proszku albo skondensowanego z puszek. Około szóstej rano w KC pojawił się gen. Wojciech Jaruzelski, ówczesny I sekretarz PZPR. Miałem wrażenie, że jest mocno przejęty całą sytuacją. Poinformował zebranych, że w związku z awarią w Czarnobylu została powołana Komisja Rządowa pod przewodnictwem wicepremiera Zbigniewa Szałajdy. Zaproszono pana do niej? Tak, zostałem jej członkiem jako ekspert od skażeń promieniotwórczych. Komisję Rządową wielokrotnie oskarżano o kłamstwa i ukrywanie informacji o prawdziwej skali skażeń w Polsce. W ciągu pierwszych dwóch dni polityka informacyjna rządu rzeczywiście była skandaliczna. Wraz z doc. Krzysztofem Żarnowieckim z CLOR, także ekspertem komisji, przygotowaliśmy rzeczową informację o poziomie skażeń w kraju. Została ona zaakceptowana jako pierwszy oficjalny komunikat Komisji. Jakież było moje zdumienie, gdy następnego dnia przeczytałem w gazetach całkowicie zmieniony tekst, na dodatek zawierający kompletne bzdury. Okazało się, że nasz komunikat poddano „twórczej obróbce”, prawdopodobnie w Wydziale Prasy KC PZPR. Byłem wściekły. Na posiedzeniu Komisji 1 maja urządziliśmy z doc. Żarnowieckim karczemną awanturę. Powiedziałem, że takie postępowanie to skandal. Zapowiedziałem, że ja i Żarnowiecki nie napiszemy już żadnego komunikatu. Dodałem: Jeżeli nie będziemy podawali prawdziwych i pełnych danych, to stracimy zaufanie Zachodu, a nasz eksport żywności jest od niego całkowicie zależny. Podziałało? I to jak! W Komisji zasiadał przecież minister handlu zagranicznego. Ostateczną decyzję podjął wicepremier Szałajda – od tej pory wszystkie komunikaty dla prasy mają brzmieć dokładnie tak, jak uzgodni to Komisja. Dzięki temu skończyły się kłamstwa na temat Czarnobyla. Niedawno znany działacz opozycji solidarnościowej Henryk Wujec zarzucił na łamach „Gazety Wyborczej”, że CLOR opracował tajny raport na temat Czarnobyla i ukrywał prawdziwą skalę skażeń. Przyjaciel Wujca i pracownik CLOR Zbigniew Wołoszyn chciał we wrześniu 1986 r. przekazać te dane opozycji, ale rzekomo został zamordowany przez SB. Nie było żadnego tajnego raportu, a śmierć Zbigniewa Wołoszyna nie miała związku z Czarnobylem. Dwukrotnie, przed i po 1989 r., badała ten przypadek prokuratura i nie potwierdziła podejrzeń Henryka Wujca. Warto w tym miejscu przypomnieć, że raporty CLOR i Komisji Rządowej amerykańska agencja rządowa Food and Drug Administration uznała za „najbardziej przejrzyste i pożyteczne”. Po 1989 r. prezes Państwowej Agencji Atomistyki powołał specjalny zespół mający ocenić działania władz PRL w czasie katastrofy w Czarnobylu. Efektem jego prac był 50-stronicowy raport, który kończy się konkluzją, że to, co zrobiła Komisja Rządowa, było rzetelne. Jednak prof. Andrzej Friszke, znany historyk, stwierdził w wywiadzie dla dziennika „Życie”, przeprowadzonym z okazji 15 rocznicy Czarnobyla, że władze PRL „całkowicie zlekceważyły zagrożenie, którego skutki odczuwa do tej pory wiele osób, a część spośród nich z powodu Czarnobyla zmarła. Nie podjęto żadnych specjalnych środków ostrożności”. Jest mi przykro... Nigdy nie byłem miłośnikiem PRL, nie należałem do PZPR i miałem krytyczny stosunek do tamtej rzeczywistości. Ale fakty są takie, że żaden inny rząd w Europie nie zachował się wówczas równie odpowiedzialnie i sprawnie jak polski. Błyskawicznie przeprowadzona akcja podawania jodu, która zaczęła się już 29 kwietnia po południu, jest stawiana za wzór działań w dziedzinie ochrony radiologicznej. Była to największa w historii medycyny akcja profilaktyczna dokonana w tak krótkim czasie. W ciągu zaledwie trzech dni 18,5 mln ludzi wypiło płyn Lugola, ponieważ akcją zostały objęte nie tylko dzieci. Wie pan, kiedy w ZSRR zaczęto podawać jod? Nie. Po miesiącu od wybuchu reaktora. Zresztą nawet w USA służby ratownicze nie były w stanie szybko przeprowadzać podobnych działań. Kiedy w 1979 r. doszło do poważnej awarii w elektrowni atomowej Three Mile Island, to Amerykanie dostarczyli jod okolicznej ludności dopiero po ośmiu dniach. Chciałbym również prof. Friszke uświadomić, że teraz tego typu akcja byłaby niemożliwa. Nie mamy przygotowanych zapasów jodu w aptekach, sieć monitoringu skażeń promieniotwórczych poszła w rozsypkę, a w CLOR, z powodu braku pieniędzy, część wykwalifikowanych pracowników została zatrudniona na etatach ochroniarzy! Wiele osób ma jednak do dziś pretensje do Komisji Rządowej, że nie odwołała pochodów pierwszomajowych. Zaledwie trzy dni po katastrofie w Czarnobylu... Podczas wspomnianej nocnej narady w KC PZPR sam rekomendowałem odwołanie pochodów oraz wysłanie na ulice polewaczek z wodą, żeby spłukiwały pył, jak również zabronienie dzieciom wychodzenia z domów. Nie zgodzono się na to, tłumacząc, że takie działania wywołają panikę. I to była jak najbardziej słuszna decyzja. Zresztą 1 maja nastąpił gwałtowny spadek skażenia powietrza w Polsce. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć: niczyje zdrowie w naszym kraju nie było zagrożone z powodu Czarnobyla. Co więcej, gdybym miał wówczas obecną wiedzę na temat skali skażeń i tego, co dokładnie wydarzyło się w czarnobylskiej elektrowni, nie rekomendowałbym nawet podawania ludności płynu Lugola. Naprawdę nic nam nie groziło? Zupełnie nic. Dawka promieniowania, którą otrzymaliśmy, była minimalna. Bez znaczenia dla zdrowia. Podawanie jodu było więc niepotrzebne? Teraz sądzę, że tak. Zakładaliśmy jednak najgorsze i stosowaliśmy się do, jak już teraz wiemy, przesadnie ostrożnych zaleceń międzynarodowych. Na pewno jednak uniknęliśmy koszmarnych błędów popełnionych w ZSRR, gdzie zupełnie bezsensownie przesiedlono 336 tys. ludzi z tzw. terenów skażonych. Gdyby władze sowieckie nie kiwnęły palcem w bucie, dosłownie nie zrobiły nic dla ochrony ludności przed skutkami Czarnobyla, byłoby to nieporównanie lepsze niż decyzje, które podjęto. Ale przecież cały świat jest przekonany, że od promieniowania zginęły tam tysiące ludzi, a ogromne tereny zostały skażone na całe tysiąclecia. Do dziś wokół Czarnobyla istnieje zamknięta 30-kilometrowa strefa. To są powtarzane od lat mity nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. 30-kilometrową zonę rzeczywiście utworzono, tylko nie wiadomo po co. Pan chyba żartuje... Mówię to z pełną odpowiedzialnością. To nie są moje wymysły. Proszę zajrzeć do raportu Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) z 2000 r. W dziedzinie skażeń promieniotwórczych i ich następstw dla zdrowia jest to najbardziej miarodajna instytucja na świecie, w której zasiada ponad setka najwybitniejszych specjalistów z 21 krajów. Co zatem mówi UNSCEAR? Że jedynie 134 pracowników elektrowni było narażonych na bardzo wysokie dawki promieniowania, po których rozwinęła się ostra choroba popromienna. W ciągu kilku miesięcy od katastrofy 31 osób zmarło i są to jedyne śmiertelne ofiary Czarnobyla. A nowotwory? Raport UNSCEAR jasno mówi, że nie ma żadnych naukowych dowodów, by wśród ludności Ukrainy, Rosji i Białorusi zwiększyła się liczba zachorowań na raka lub wystąpiły inne choroby mogące mieć związek z promieniowaniem. Stwierdzono natomiast ogromny wzrost chorób psychosomatycznych – zaburzeń układów oddechowego, trawiennego i nerwowego. Co to oznacza? Że ludzie panicznie bali się i nadal boją zagrożenia, które nie istniało. Jaka więc była prawdziwa skala skażeń? W pobliżu elektrowni jest niecały kilometr kwadratowy tak skażony, że tuż po wybuchu wyginęły tam drzewa. Reszta tzw. zamkniętej zony nadaje się do zamieszkania, włącznie z wysiedlonym i pustym do dziś miastem Prypeć, położonym 3 km od elektrowni czarnobylskiej. Poziom promieniowania jest tam taki jak w Warszawie. Na najsilniej skażonych terenach Białorusi, Rosji i Ukrainy roczne dawki promieniowania, spowodowane katastrofą czarnobylską, wynoszą ok. 1 mSv (milisiwerta). Dla porównania, są rejony na świecie (np. we Francji, Brazylii i Iranie), w których roczne naturalne dawki promieniowania z gleby i skał sięgają dziesiątków, a na nawet setek milisiwertów. Ludzie żyją tam od wieków i cieszą się dobrym zdrowiem. Nikomu nie przychodzi też do głowy, by ich wysiedlać. Dodam, że w Polsce w ciągu pierwszego roku po katastrofie dawka odczarnobylska wynosiła 0,3 mSv. A nowotwory tarczycy u dzieci? UNSCEAR stwierdził 6 lat temu, że na terenach Rosji, Ukrainy i Białorusi wykryto ok. 1800 raków tarczycy u dzieci. Na szczęście nowotwory te są w około 95 proc. całkowicie wyleczalne. Nawet jednak te dane budzą liczne wątpliwości uczonych. Wspomnę tylko o jednej: jest bardzo prawdopodobne, że wzrost liczby raków tarczycy na tzw. terenach skażonych to nie efekt promieniowania, ale skrupulatnych badań ludności, których przed 1986 r. w ogóle nie prowadzono. Wiele spośród raków tarczycy to tzw. nowotwory nieme, które do końca życia nie dają żadnych objawów. Ludzie najczęściej są więc zupełnie nieświadomi, że mają raka. Dowiadują się o tym dopiero wtedy, gdy wykonają specjalistyczne badania. Czy raport UNSCEAR to jedyny dokument demaskujący czarnobylskie mity? Nie, w 2002 r. cztery oenzetowskie organizacje – WHO, UNDP, UNICEF i UN-OCHA – sporządziły dokument, w którym piszą niemal to samo co UNSCEAR. Skąd w takim razie wziął się przerażający mit Czarnobyla? Ludzie nie tylko boją się Czarnobyla, ale w ogóle mają paniczny lęk przed promieniowaniem. To zjawisko ma nawet swoją nazwę – radiofobia. Przecież od ataków atomowych w Hiroszimie i Nagasaki straszono nas wojną atomową i jej przerażającymi skutkami związanymi z promieniowaniem. Ale ogromnie zawinili również uczeni, bo bezkrytycznie, jak stado baranów, przyjęli za podstawę działania w ochronie radiologicznej tzw. hipotezę LNT. Co to takiego? We wczesnych latach 50. amerykański uczony i noblista Hermann Muller przeprowadził eksperyment dotyczący wywoływania zmian genetycznych przez promieniowanie. Bardzo silnymi dawkami naświetlał muszki owocowe i sprawdzał poziom uszkodzeń ich DNA. W tych doświadczeniach wyszła mu prosta zależność liniowa – im silniejsza była dawka promieniowania, tym więcej powstawało mutacji w materiale genetycznym owadów. Stąd wyciągnięto wniosek, że również małe dawki promieniowania są szkodliwe – jednak w ogóle nie potwierdzono tego eksperymentalnie. Tak narodziła się tzw. hipoteza LNT (linear non-threshold, czyli liniowo bezprogowa), mówiąca, iż nawet bliska zeru dawka promieniowania może być groźna dla zdrowia. LNT została przyjęta jako podstawa bardzo restrykcyjnych przepisów w ochronie radiologicznej. LNT okazała się nieprawdziwa? Całkowicie. Jeszcze w latach 60. sam w nią wierzyłem, ale z czasem zaczęły pojawiać się wyniki badań dotyczące skutków zdrowotnych małych dawek promieniowania. Na początku lat 80. było już ponad 2 tys. prac naukowych na ten temat. Wskazywały, że małe dawki promieniowania są nie tylko niegroźne, ale mają wręcz pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Jak to możliwe? W toku ewolucji organizmy ssaków zostały wyposażone w bardzo sprawnie działające mechanizmy naprawy uszkodzeń w DNA spowodowanych przez różne czynniki, znacznie bardziej toksyczne niż promieniowanie jonizujące. Są nimi przede wszystkim agresywne rodniki powstające wskutek metabolizmu tlenu. W ciągu każdej sekundy naszej rozmowy powodują one ok. 2,2 uszkodzeń DNA w każdej z pańskich i moich komórek. Te uszkodzenia są jednak natychmiast naprawiane. Natomiast średnia roczna dawka promieniowania naturalnego (pochodzi ono z kosmosu, gleby i licznych radioizotopów naturalnych obecnych w ciele człowieka) powoduje w ciągu roku zaledwie 5 uszkodzeń DNA w każdej komórce. Ale pan mówi nawet o pozytywnym wpływie małych dawek promieniowania. Tak, bo pobudzają one mechanizmy obronne i naprawcze. Promieniowanie niejako zmusza organizm do bardziej skutecznej reakcji. To jest hipoteza tzw. hormezy radiacyjnej, która świetnie tłumaczy takie oto pozornie paradoksalne zjawisko – ratownicy z Czarnobyla, którzy otrzymali stosunkowo spore, ale niegroźne dla życia dawki promieniowania, są zdrowsi niż reszta populacji. To samo zaobserwowano m.in. wśród pracowników stoczni remontujących okręty podwodne z napędem jądrowym i wśród lekarzy-radiologów. Ale LNT nadal obowiązuje? Tak, choć jest już naukowym trupem. Zanim jednak zostaną zmienione absurdalne administracyjne przepisy ochrony radiologicznej, minie sporo czasu. Problemem są również interesy rozmaitych grup – na ochronę radiologiczną wydaje się dziś na świecie miliardy dolarów. Ktoś na tym zarabia i nie ma żadnego interesu, by utracić tak cenne źródło dochodów. Czy właśnie opierając się na LNT prognozowano tysiące zgonów spowodowanych katastrofą czarnobylską oraz podejmowano decyzje o wysiedlaniu ludzi? Tak. Np. w 1987 r. pojawił się amerykański raport, w którym przewidywało się 36 tys. zgonów na tzw. terenach skażonych byłego ZSRR. Dziś autorzy tego dokumentu bardzo się wstydzą tych prognoz. A kalekie dzieci, często pokazywane jako ofiary Czarnobyla? To czysta manipulacja. Na tzw. terenach skażonych nie odnotowano żadnego wzrostu liczby urodzin dzieci z ciężkimi wadami rozwojowymi. Natomiast w każdej populacji, od Warszawy po Hawaje, występuje ok. 3 proc. tego typu przypadków. Wystarczy więc pojechać z kamerą, sfilmować dziecko, które np. przyszło na świat bez rąk, i dodać komentarz, że jest to ofiara Czarnobyla. Dziennikarze wielokrotnie postępowali w ten sposób. Jaka była reakcja na raport UNSCEAR? Rosjanie podchodzą do sprawy racjonalnie, natomiast Ukraina i Białoruś się wściekły. I wcale im się nie dziwię. Do krajów tych płynie nieustannie strumień pieniędzy z pomocy międzynarodowej. Sama Ukraina do 2000 r. wydała na „usuwanie skutków katastrofy” prawie 148 mld dol. Sporą część tej sumy pochłonęły różne ulgi, dodatki i renty wypłacane tzw. ofiarom Czarnobyla. W Rosji, na Białorusi i Ukrainie naliczono bowiem aż 7 mln osób rzekomo poszkodowanych przez promieniowanie. Tymczasem cztery agendy ONZ określiły dotychczasowe postępowanie władz jako błędne, pomoc finansową za zmarnowaną oraz zaleciły całkowitą zmianę polityki społecznej i zdrowotnej. Zalecenia te zostaną zrealizowane? A kto będzie miał odwagę odebrać milionom ludzi dodatki pieniężne i przywileje? Czego więc nauczył nas Czarnobyl? Że energetyka jądrowa jest najbezpieczniejszym obecnie dostępnym źródłem energii. W Czarnobylu doszło do najgorszej katastrofy, jaką można sobie wyobrazić w elektrowni atomowej. Na dodatek siłownia Czarnobylska urągała wszelkim zasadom bezpieczeństwa. Ten obiekt był jednym wielkim skandalem. Ale to nie wszystko. W następstwie wybuchu reaktora zostały uwolnione do atmosfery ogromne ilości substancji promieniotwórczych, które dotarły nawet na Antarktydę. I co? I nic. Zginęło 31 osób – mniej niż w zawalonej w styczniu br. hali w Chorzowie. Niebezpiecznie skażony został niecały kilometr kwadratowy ziemi. To wszystko! rozmawiał Marcin Rotkiewicz Prof. dr hab. Zbigniew Jaworowski z wykształcenia jest lekarzem radioterapeutą. Od 1970 r. przez 17 lat kierował Zakładem Higieny Radiacyjnej w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Obecnie jest przewodniczącym rady naukowej CLOR. Od 1973 r. reprezentuje Polskę w Komitecie Naukowym ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR), któremu także przewodniczył w latach 1980–1981. Jest autorem kilkuset prac naukowych. Był również organizatorem 10 wypraw na lodowce prawie wszystkich kontynentów. Celem tych ekspedycji, finansowanych głównie przez amerykańską Agencję Ochrony Środowiska (EPA), było zbadanie poziomu zanieczyszczeń atmosfery globu w ciągu ostatnich kilkuset lat."
  7. Cobra

    Ati Radeon R580

    Dzieki za info. Jesli ta wiadomosc sie potwierdzi bylbym wielce rad ,poniewaz to chlodzenie Thermaltake wychodzi znacznie taniej z karta niz kupowane odzielnie. Ja bede bral u dystrybutora w Polsce czyli AB ,problem (jesli wyjdzie TOXIC to nie nie taki wielki ;) ) polega na tym ,ze Sapphire ma braki magazynowe jesli chodzi o wersje XTX ,a najblizsza wysylka do AB jest planowana w drugim tygodniu maja.
  8. Cobra

    Ati Radeon R580

    Mam pytanie : wiecie moze kiedy pojawi sie w sklepach karta Sapphire TOXIC X1900XTX ( wczesniej znana jako X1900XTX BLIZZARD)? Tutaj mala recenzja pozwole sobie przemilczec overclocking w CCC ;).
  9. Cobra

    ATI Radeon R520

    Jesli karta generuje artefakty ponizej wartosci nominalnych (u Ciebie teoretycznie powyzej 710 MHz na pamieciach, gdzie wartoscia nominalna dla trybu 3D jest 750 MHz) jest to wystarczajacy powod do reklamacji ,ale jak powiedzialem sprawdz jak sie kreci w na innej wersji ATITool'a lub bezposrednio w CCC ,by wykluczyc blednie dzialajace oprogramowanie.
  10. Cobra

    ATI Radeon R520

    Jak napisal quartzXXI: ATITool po wlaczeniu pokazuje ustawienia trybu 2D - 600 MHz GPU i 700 MHz pamieci ( wyjatek moze stanowic uruchomienie jednego z utworzonych przez Ciebie profilow ,jesli taka opcje zaznaczysz) .Sprobuj podkrecic karte inna wersja ATITool'a ,ja korzystalem z bety 12 ,lub w ATI Overdrive i wtedy sprawdz czy pojawiaja Ci sie artefakty. Jesli problem nadal wystepuje, warto rozwazyc wysylke do serwisu ;).
  11. Cobra

    2012

    Dokladnie tak jak napisales ;) , nalezy podchodzic to tego typu spraw z pewna rezerwa. Odnosnie samego Papieza i tego ,ze mial on byc czarnoskory to rozwiazaniem moze okazac sie Herb jakim sie posluguje (w nieco zmienionej formie od czasow biskupich).
  12. Cobra

    ATI Radeon R520

    @quartzXXI Dziwna sprawa z ta wydajnoscia u Ciebie. Ja przy ustawieniach 720 MHz GPU i 850 MHz pamieci i rozdzielczosci 1600x1200 ze wszystkimi opcjami na max (w tym wlaczony HDR i drobne usprawnienia w pliku konfiguracyjnym Obliviona - na plus jesli chodzi o wyglad ,a nie wydajnosc) dysponowalem srednim framerate'm na poziomie ok. 90 fps w pomieszczeniach i ok 35-40 fps w otwartym terenie (odwrotna tendencja niz u Ciebie). Podobnie jak wiele osob przedemna ,uwazam ,ze nie bagatelny wplyw na wydajnosc ma u Ciebie zastosowany procesor (u mnie A64 @ 2,8 GHz) ,ale nie powinien byc ,az tak dotkliwy. Jesli zas chodzi o mozliwosc ustawienia HDR + AA to ATI wypuscilo sluzacy temu PATCH , mozesz sie jednak spodziewac spadku wydajnosci w granicach 20% po wlaczeniu AAx4 i uruchomionym HDR.
  13. Cobra

    Crysis - Zamykamy :]

    "(...)Idąc z aktualnie panującą modą, autorzy postawili największy nacisk na opracowanie rozbudowanego trybu wieloosobowego, zaś dla pojedynczego gracza przygotowali dość krótką, bo około 10-godzinną, aczkolwiek wciągającą fabułę. Co prawda, mimo, iż nie mamy wpływu na przebieg zaplanowanych wydarzeń, to pewne cele może osiągać na różne sposoby. Ponadto, bohater może (ale nie musi) np. romansować z jedną z żołnierek występującą w grze... " Na podstawie informacji zamieszczonej w Serwisie Multimedialnym Neostrady ,odnoszacej sie do wywiadu udzielonego przez EA dnia 28.03.06.
  14. Ciekaw jestem w czym to subaru jest tak wyjatkowe ,ze ta prawidlowosc sie do niego nie odnosi (pomijajac pewnego rodzaju wyjatkowosc jaka jest silnik z cylindrami w ukladzie bokser - i piekny dzwiek jaki dzieki temu generuje ;) ). Poddajesz w watpliwosc moja wiedze w tym temacie w ogole mnie nie znajac - nic tylko pogratulowac jasnowidzenia :D. Otoz turbosprezarka jest urzadzeniem mechanicznym napedzanym przez spaliny ,wiec zaczyna dzialac w chwili uruchomienia silnika (inna kwestia jest to jakie cisnienie wytwarza na niskich obrotach silnika) ,a nie jak Ty piszesz ,ze wlacza sie i wylacza przy okreslonych obrotach co dopiero jest ,jak to pieknie ujales przejawem pisania glupot. Wspominasz ,ze za sterowanie turbina odpowiedzialny jest ECU i po czesci masz racje ,ale to sterowanie odnosi sie do calego silnika, ktorego dzialanie jak i sama konstrukcja i wielkosc turbosprezarki determinuja jej dzialanie. Jest taka Impreza w specyfikacji WRC ;). Nie ma w cywilnych bo i nie ma takiej potrzeby by bylo. Pomijajac fakt jak ten system dosc drastycznie wplywa na zywotnosc turbiny (bo polega na dostarczeniu paliwa do kolektora wydechowego i jego zaplon by moc podtrzymac optymalne obroty turbosprezarki - dzieki czemu mamy ladowanie zblizone do maksymalnego juz na niskich obrotach silnika) to stosowany jest w duzych turbinach, ktore sie wolniej wkrecaja i ktorym nieobce jest im zjawisko Laga ;) , jak i w sporcie gdzie licza sie ulamki sekund. W malych jak np K03, K03S czy tych nawet srednich jak np. GT28RS ,K04 itp ktore to czesto wyposarzone sa w BB, czyli lozyska kolkowe by ulatwic im rozpedzanie ,stosowanie takiego systemu byloby przerostem formy nad trescia. :D - taki powinien byc moj komentarz, jesli uwazasz ,ze miara znajomosci dzialania silnika z turbosprezarka jest dlugosc posiadania auta z takim silnikiem ( wyobraz sobie ,ze jestem madrzejszy od Ciebie w tym temacie szesciokrotnie ,bo jezdze autem z takim silnikiem juz ponad 6 lat ;) ). Jeszcze jedna kwestia - nie nakazuje ,a proponuje co chyba stanowi pewna roznice. Tak calkiem powaznie, jesli zamierzasz o tym podyskutowac, to by nie robic OT zapraszam na PM.
  15. Jak juz wczesniej wspomnialem nie ma czegos takiego jak wlaczanie i wylaczanie turbiny ,a jej dzialanie determinuje ilosc napedzajacych ja spalin. Proponuje poszerzyc wiedze ;).
  16. Cobra

    Gt Legends

    Ja niestety musze zaczekac na karte ,ale jak wroci zamierzam zagoscic chocby na treningach :D
  17. Cobra

    Gt Legends

    Rozwaz jeszcze Logitech DFP - ja posiadam i sobie chwale.
  18. Moze dlatego ,ze wiekszosc osob nie jest na tyle odwaznych by w autach z tymi silnikami zaryzykowac wyprzedzenie "TIRa" ;). Sa to wolnossace diesle ,ktorych cecha nie jest wysoka moc :).
  19. D = Diesel TD = Turbodiesel TDI = Turbodiesel Direct Injection SDI = Saugdiesel Direct Injection IC = Intercooler PD = Pumpe-Düse - czyli pompowtryskiwacz Tak sobie wymyslil koncern VAG zastrzegajac swoj skrot w kilku krajach. Niemniej wiele osob tlumaczy sobie literke "I" ze skrotu jako Intercooler - mi osobiscie to nie przeszkadza ;).
  20. Pompowtryski to nie tak stara konstrukcja jak wydawac by sie moglo - po raz pierwszy zastosowana w autach w 1998 roku (Common-Rail zostal zastosowany rok wczesniej w Alfie JTD) .Ciekawostka jest fakt ,ze mimo duzej efektywnosci pompowtryskow (po czesci wynikajacej z wysokiego cisnienia wtryskiwanego paliwa dochodzacego do 2000 barow - Common-Rail III generacji 1600 barow) koncern VAG powoli bedzie z nich rezygnowal przynajmniej z tych o wyzszych pojemnosciach i wiekszej liczbie cylindrow (z powodu wysokich kosztow produkcji) na rzecz konkurencyjnego rozwiazania Fiata. Pierwsze silniki juz powstaly np. 3.0 TDI i 4.2 TDI.
  21. Samych wtryskow do tego bym nie mieszal. Halas jaki do nas dociera uzalezniony jest od metody wtryskiwania. Ta realizowana za pomoca pompy wtryskowej czy tez nowszej opartej na pompowtryskiwaczach raczy nas charakterystycznym klekotem ,w chwili obecnej najwysza kultura ceciach!e sie silniki zbudowane w oparciu o technike wspolnej szyny wtryskowej Common-Rail.
  22. Cobra

    Gt Legends

    Glupio troche cytowac samego siebie ;) ...
  23. @lukecz Z aut jakie wymieniles wybralbym bez wachania E-36 i jesli jest taka mozliwosc to w wersji Coupe. Moja decyzja jest podyktowana zamilowaniem do aut tylnionapedowych ( choc sam poruszam sie przednionapedowa A3 :D ) w ktorych w/w BMW wiedzie prym. Auta tej marki slyna wlasnie z doskonalego klasycznego napedu ,idealnego rozlozenia masy przod-tyl (czesto 50%-50%) co pozwala zachowac neutralna charakterystyke jazdy i wspaniale brzmiacych 6 cylindrowych rzedowek. Nie wiem czy w kwocie o ktorej mowa uda Ci sie kupic 325 ,ale jest to auto ktore mozna polecic z czystym sumieniem -bardzo dobra dostepnosc czesci jak i calych silnikow (gdyby cos poszlo nie tak ;) ). Warto rozejrzec sie za egzemplarzem z M-Pakietem podnoszacym wlasciwosci jezdne (zmodyfikowane zawieszenie) i estetyke. Nie wiem jakie masz doswiadczenie za kolkiem, tym bardzej prowadzac auta tynionapedowe, dlatego uczulam, ze w starszych egzemplarzach moze nie byc kontroli trakcji (DSC) i w zimie czy na wilgotnej nawierzchni musisz uwazac . Orgiusz wspomnial o Audi 80 b-4 ,co tez wydaje sie byc ciekawym rozwiazaniem. Na uwage zasluguje fakt calkowicie ocynkowanego nadwozia jak i dobrej jakosci tworzywa zastosowane we wnetrzu. Jesli ten model przypadl by Ci do gustu, to nie zapominaj o wersji Quattro ;) . Wspominasz o tym ,ze wiele osob sceptycznie podchodzi do pomyslu zakupu BMW (co na dobra sprawe nie dziwi, spora czesc posiadajacych te auta zasugerowala sie pewnie sportowymi aspiracjami BMW i uwazaja ja za doskonale uzupelnienie ich sportowego stylu noszenia sie - dresy :lol: ), no coz musisz poprostu zdecydowac co TY chcesz i kierowac sie sercem (jak to kupuje sie Alfy ;) ) w wiekszym stopniu niz rozsadkiem :D @_Borys Tak jak powiedzialem wczesniej ,mozemy inaczej interpretowac "jazde miejska" i w tym przypadku mozesz miec duzo nizsze spalanie. Ja dla przykladu (ze wzgledu na panujacy ruch) mialbym problem uskutecznienia dziennego testu na spalanie w trasie przy stalej predkosci ;). Co do oleju nie najgorszy wybor ,choc do turbo benzyny polecalbym (jesli chcesz byc wierny marce Mobil) Mobil 1 Rally Formula 5W50 ten ktory zalales zalecany jest do turbo diesli. W Polsce dochodzi problem ,ze oleje tej marki sa u nas rozlewane i w bardzo latwy sposob mozesz kupic prawieMobil ,a jak wiemy prawie robi wielka roznice . Wracajac do turbotimer'a to jest to elekroniczne urzadzenie, ktore odpowiednio zainstalowane zwalnia Cie z obowiazku oczekiwania na ostygniecie turbosprezarki (potrafi ono oszacowac czas jaki na to potrzebuje). Wrzucasz na luz ,zaciagasz reczny, wyciagasz kluczyk ze stacyjki i zamykasz auto. Po wystudzeniu silnik sie wylacza. Godnym polecenia jest produkt firmy Greddy w cenie ok. 85 $ posiadajacy jeszcze kilka funkcji jak np mierzenie czasu okrazenia, badz jak wolisz czasu powrotu z pracy do domu ;). @Mutos Problem polega na tym ,ze bardzo ciezko byloby wykonac taki test w warunkach drogowych ,bowiem na spalanie ma wplyw zbyt wiele czynnikow np. temperatura, wilgotnosc, opory powietrza itp. Przy spalaniu jakie serwuje moje auto roznica 0,5-0,6 l jest w tolerancji bledu pomiarowego ;)
  24. Kompresor podobnie jak pompa wody ,wspomagania ,sprezarka klimatyzacji itp. itd. napedzana jest paskiem. Jest to o tyle ciekawe ,ze powoduje to spadek mocy przenoszonej na kola ;) co oczywiscie rekompensowane jest dostarczanym przez kompresor dodatkowym powietrzem do silnika. Kompresor tak jak i turbosprezarka korzysta jednak z podobnego ukladu dolotowego najczesciej wyposazonego w intercooler. Przyznam ,ze sama konstrukcja kompresora wydaje sie byc na pozycji przegranej gdyby miala byc porownana z podobnej wydajnosci turbosprezarka (dochodzi do tego jeszcze aspekt dzwiekowy w postaci charakterystycznego syku, sapniecia bov'a - za co tak wielka rzesza kocha turbiny :) ,kompresor wydaje dzwiek podobny do gwizdu ,tez calkie mily dla ucha) ma jednak tez swoje plusy ,poniewaz kompresor jest napedzany paskiem osiaga nizsze obroty, uzaleznione od wielkosci kol pasowych (wymieniajac je mozemy zyskac dodatkowa moc) i nie wystepuje efekt laga ,ktory czesto towarzyszy wiekszej turbinie. Ponadto jego montaz nie musi wiazac sie ze zmiana kolektora wydechowego, co ma czesto miejsce przy modyfikacjach silnikow wolnossacych na turbodoladowane (soft turbo), badz zmianie turbiny na wieksza. Sama instalacja wydaje sie byc czystsza i chlodniejsza (odpada problem schladzania kompresora ). Generalnie kompresor znajduje zastosowanie w duzych silnikach w ktorych z racji konstrukcji - uklad V, W nalezaloby zastosowac 2 i wiecej turbin ,stad tyle kompresorow wspolpracujacych z amerykanskimi small ,mid i big block'ami.
  25. Bez obrazy ,ale to co wyzej to wierutne bzdury. Jezeli spotkales sie z przykladem niepelnego spalania podawanego paliwa to poprostu miales przelewany silnik przez zastowone mapy ,tudziez zle ustawiony kat zaplonu i nie ma to nic wspolnego z jazda miejska lub na trasie. Paliwa wysoko oktanowe stosuje sie z reguly przy silnikach wysilonych ,w ktorych istnieje ryzyko spalania stukowego. Co do spalania mniejsze ilosci takiego paliwa w trasie, zwiazane moze byc to z tym ,ze Pb 98 jest zadzej podawane popularnemu u nas procesowi "chrzczenia" ;) ,przez co masz wieksza pewnosc co do jego wartosci energetycznej - jezeli Pb 95 i Pb 98 pochodza z tej samej rafinerii i masz pewnosc ,ze dystrybucja nie maczala palcow w ich "uszlachetnianiu" to powinienes (przy zachowaniu podobnych warunkow i stylu jazdy) pokonac podobny dystans. Ciekawostka jest fakt ,ze przez wieksza gwaltownosc spalania paliwa o nizszej oktanowosci ,uzyskamy na takim samym silniku kosmetycznie wyzsza moc niz na paliwie wysokooktanowym (zakladajac ,ze nie poplyna nam tloki ;) ). Nie gniewaj sie ,ale to spalanie jest za niskie jak na samochod z takim silnikiem. Nieporozumieniem moze byc fakt co Ty rozumiesz przez jazde miejska. Jazda w miescie to najczesciej poruszanie na krotkich dystansach (kiedy to silnik nie zawsze jest w stanie osiagnac optymalna temperature pracy przez co silnik dostaje dodatkowa porcje paliwa na automatycznym ssaniu) ,z czestym zatrzymywaniem sie i przyspieszaniem ( wlasnie podczas ktorego chwilowe zuzycie paliwa potrafi osiagnac gigantyczne wartosci rzedu 30-50 l/100km). Nie sa to przemyslenia wziete z kosmosu ,poniewaz mialem okazje jezdzic tym autkiem i srednie spalanie oscylowalo w okolicach 13 l przy dosc dynamicznym przyspieszaniu (z poszanowaniem przepisow ;) ), mozliwe jest uzyskanie sredniego spalania na poziomie ok. 10 l ciezko jednak czerpac rownoczesnie przyjemnosc z jazdy (no chyba ,ze jestesmy emertem :D ). Tak na marginesie najlepsza metoda okreslenia sredniego spalania jest zatankowanie auta "pod korek" (przydaje sie to rowniez do prawidlowego odpowietrzenia zbiornika paliwa) i przejechanie 200- 400 km (pamietajac jaki mielismy przebieg w chwili tankowania lub przy uzyciu licznika z dziennym przebiegiem) i ponowne zatankowanie na tej samej stacji "pod korek" i za pomoca prostego wzoru matematycznego: (ilosc potrzebnego paliwa do przebycia okreslonego dystansu) / [(ilosc przejechanych kilometrow) / ( 100 )] otrzymujemy srednie spalanie na 100 przejechanych kilometrow, eliminujac mozliwe bledne wskazania komputera pokladowego. Na koniec kilka rad eksplatacyjnych .Jesli to jeszcze nie nastapilo zacznij powoli rozwazac wymiane rozrzadu przy okazji zmien rowniez olej na MOTULA np 300V - zima mozesz zastosowac inny o nizszej klasie lepkosci (choc nie jest to konieczne).Mimo zalecen serwisu polecam jego zmiane co 10000 km. Warto rowniez udac sie na hamownie w celu okreslenia parametrow silnika - dowiesz sie dokladnie w jakim zakresie obrotow osiaga maksymalny moment obrotowy i maksymalna moc - te dwa parametry sa kluczowe by dowiedziec sie w jakim zakresie obrotowym przyspieszanie bedzie najefektywniejsze ,w silnikach Turbo nie ma sensu ciagnac auta do odciecia (np 7000 obr/min) jesli maksmalna moc jest osiagana przy nizszych obrotach (np 5800 obr/min). Male sprostowanie do Twojej wypowiedzi. Ze zjawiskiem smarowania (ale i takze chlodzenia) mamy doczynienia od chwili uruchomienia silnika ,a w rzeczonym oczekiwaniu po zakonczonej jezdzie chodzi o wychlodzenie turbosprezarki (istnieje bowiem ryzyko zapieczenia oleju przez rozgrzana turbosprezarke i jej uszkodzenia) i nie jest to uzaleznione od predkosci obrotowej sinika ,a jego wczesniejszego obciazenia. Jesli poruszales sie po miescie ,bez efektownych strzalow ze sprzegla i badania czy przy predkosci powyzej 200 lapie Cie jeszcze fotoradar ;) to 2 minuty spokojnie wystarcza , wiecej czasu trzeba poswiecic po dlugiej jezdzie w trasie lub po ostrym badaniu przyspieszenia na kazdych swiatlach ;). Bardzo przydatnym gadzetem jest turbotimer ,ktory sam zadba o jej wychlodzenie, a Ty w tym czasie mozesz udac sie do domu.Pytasz sie przy jakich obrotach zalacza sie turbo - jednak efektu takiego nie ma. Turbosrezarka napedzana jest spalinami (stad tez jej wysoka temperetatura - czesci goracej - dochodzaca nawet do 900 stopni C) i dziala od momentu uruchomienia silnika. Miales zapewne na mysli to przy jakich obrotach osiaga maksymalne doladowanie i z 2,5 tysiacem obrotow nie byles daleki od prawdy. Pelne obroty (czyli ok 120000 obr/min) turbosprezarka taka jaka ma _Borys osiaga w okolicach 2000 obr/min silnika (inaczej ma sie sprawa z tymi wielkosci wiadra ;) ) ,nieco pozniej nastepuje jej maksymalne doladowanie (uzaleznione w duzym stopniu od zastosowanych map) i przypada pewnie w okolicach 3000 obr/min silnika...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...