Ja tą metodę przetestowałem na własnej skórze na Statoil w Krakowie.
Ostanio zasłyszałem ciekawą historię. Ktoś podjechał, zatankował paliwo za 240 parę złotych, po czym odjechał. Nie dosłyszałem więc nie wiem, czy to 'pan tankujacy gaz' czy tenże jegomość sam uszkodził sobie drzwi podczas ucieczki jednak miał czelność przyjechać jakiś czas później żądając zwrotu kosztów naprawy. Z opowieści wynikało, że załapał się on na NISKĄ SZKODLIWOŚĆ CZYNU.. Możliwe to ?