Wiem że sie zaraz posypie, że wszystko już o tym Abicie bylo ale nie mam teraz kompa i nie mam jak przeczytać wątków o nim, korzystam z uprzejmości współlokatorki pozyczyla mi laptopa. Ale do rzeczy - wczoraj o godzinie 10 rano jak zaczynala sie transmisja pogrzebu papieża padł mi komp - chodzil na nim tylko DC++, nagle patrze, windoza sie wysypala niebieskim ekranem i prośba o reset, reset, komp nie wstaje, wiatraki sie kręcą dyski i napędy tez, dziwne... Dziś wizyta w sklepie, plyta jeszcze na gwarce, opinia - spalony mostek poludniowy, faktycznie po odpaleniu grzeje sie tak że można jajka smażyć... Ale ok, oddałem mobo do serwisu i jednoczesnie kupilem ABITA NF7-SL, bo na Epoxa bede ze dwa tyg czekal. Reszta podzespolow sprawna - procek (w chwili uszkodzenia chodził 8.5x200) pamięci, dysk, napędy, zasilacz - wszystko sprawdzane tego samego dnia co awaria u kumpla i działają. Wracając do ABITA - po powrocie do domu i zamontowaniu go nie wstaje! Wiatraki się kręcą czyli mobo daje napięcia, monitor miga tylko lampką, sprawdzane na 2 kartach grafiki - Radeonie z podpisu i GF 4 MX440 ale komp nie bootuje. Czyszczenie biosu przez zworkę, przez wyjęcie baterii - nic, dalej to samo. Nie mam pojęcia co może być nie halo.... Czekam na jakieś sugestie bądź podowiedzi, bo jestem bez kompa ;-/ A jak naprawde źle pójdzie to druga płyta pojdzie na gware... jakie jest prawdopodobieństwo kupna zwalonej płyty? pomozcie koledzy bo juz sam nie wiem :mur: :mur: :mur: :mur: :mur: :mur: :mur: :mur: :mur: