Witam i od razu na wstepoie blagam o pomoc...
Sprawa wyglada tak:
Mam sobie kompa w miare nowego.
Dane:
Celeron 2.4, 256 ramu, plyta Abit Be-7 raid, WinXP
Dwie grafiki: Leadtek WinfastA170DDR-T, GF4mx440z agp8x.
Problem jest taki:
Przy uzywaniu aplikacji potrzebujacych 3d (z leadtekiem), po chwili komp umieral, znaczy sie bylo takie pikniecie jak przy naciskaniu za duzej ilosci klawiszy i nic oprocz twardego resetu lub wylaczenia nie dalo sie zrobic, a przy wlaczaniu za chwile komp przewaznie nie odpalal monitora. W miare lepszego chlodzenia karty (domontowanie wiatraczka, lepsza pasta pod radiatorem) czas pracy wydluzal sie, ale w koncu komp i tak padal.
Wzialem od kumpla GF4mx440 jakis noname i po godzinie testow wygladalo na to, ze wszystko chodzi i sie nie wiesza i ogolnie jest luz.
No wiec przywiozlem sobie z chaty (~400km) jakiegos GF4 z agp8x
zamontowalem z radoscia, ze znowu bede mogl sobie normalnie pouzywac, a tu ten sam objaw:( Ja sie chyba zabije:(
W miedzyczasie przeinstalowalem z 5 roznych sterownikow, w tej chwili mam najnowsze nvidia (53.03).
Moje pytanie brzmi - co moze byc przyczyna?
Plyta raczej byla dobra, bo chodzila wczesniej dluzszy czas w innym kompie, pamiec w sumie tez.
Jedyne co mi przychodzi do glowy, to to, ze moglo cos pasc w transporcie (wiozlem kompa 400km pociagiem (sic!)).
Blagam, pomozcie mi, bo od dwoch tygodni mnie qrrrwica strzela...
Pozdrawiam i z gory dziekuje za pomoc
VooR
voor[at]wp.pl, gg# 825451
PS. Wczesniej system chodzil na PIII 700 i byl nadinstalowywany, czy to moze byc przyczyna?