Skocz do zawartości

europejka

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

europejka's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputacja

  1. Wybrałam juz swój typ: HP Compaq nx7400 Ram 1024MB dysk 120 GB WiFi To rzeczy na ktore zwróciłam szczegolna uwage. NIe jestem informatyczką ale na tyle co się znam i wiem do czego komputer ma mi słuzyć to dośc fajne parametry. Tamten komputer miał podobne i byłam z niego zadowolona....dopóki działał oczywiście:) HP daje chyba wiekszą gwarancje sukcesu... mam taka nadzieję:)
  2. :) Nie...nigdy w życiu Acer i Ar*st !! :D Za odzyskene pieniądze kupie coś naprawdę porzadnego. HP albo IBM. Wolę dopłacić parę groszy i mieć gwarancję, że nie będę musiała się więcej stresowac z powodu notebooka:) Pozdrawiam wszystkich jeszcze raz:) :-P
  3. No i jednak warto walczyć o swoje prawa:))!!!!!!!!!!!!!!!!! Dobra wiadomość!!:))) No i pan szef poddał się po kilku dniach. Pieniądze oddał. Przy wypłacaniu gotówki nie obyło się od nieprzyjemnych przepychanek ale ostatecznie sprawa została zamknięta. Rada na koniec...trzeba walczyć o swoje prawa! A tak na marginesie. gdy kupujecie notebooka z uporem maniaka nalegajcie na płyty cd ze sterownikami. Ja takich w momencie zakupu nie otrzymałam. Na wyraźną moja prośbę i nalegania powiedziano mi, ze producent nie dołączył do Acera sterowników na płycie ponieważ wszystko jest na ukrytej partycji w komputerze. Również cały system operacyjny Windows XP ( kod umieszczono na obudowie notebooka pod spodem) oraz wszystkie sterowniki do notebooka. Nie dostałam żadnej płyty. Sprzedawca jeszcze upewniał się u kolegów, czy z pewnością producent nie oferuje do swoich komputerów żadnych płyt i otrzymał potwierdzenie, że do tego modelu notebooka nie ma żadnych płyt. W zestawie umieszczonym w kartonie mieściły się: komputer z bateria, kabel zasilający, instrukcja obsługi, książeczka niby gwarancyjna(bez j.polskiego) i to wszystko. Dzisiaj przy wypłacaniu gotówki oczywiście brak płyt (których nie otrzymałam) był ogromnym problemem. No ale cóż... z pustego to i Salomon nie naleje:) Najważniejsze że sprawa została załatwiona. A tak na zakończenie, nie lepiej było tak załatwić sprawę na samym początku? Unikając niepotrzebnych stresów po obu stronach? Walczcie o swoje prawa, bo jak będziemy biernie czekać i dawać się wykorzystywać to nigdy w naszym kraju nic się nie zmieni na lepsze. Pozdrawiam wszystkie dopingujące osoby. Dzięki za trzymanie kciuków:)
  4. Chciałabym opisać swoje doświadczenia z pewna nieuczciwą firmą zajmującą się branża komputerową. Konkretnie mówiąc to Ar*st , sklep komputerowy z Wrocławia. W miesiącu październiku 2006 roku zakupiłam komputer w sklepie mieszczącym się na ul. Biskupiej. Wybrałam notebooka firmy Acer. Oferta wydawała mi się korzystna, ponieważ sprzęt wykazywał się imponującymi parametrami technicznymi a poza tym był to komputer niewielki i co najważniejsze jego cena było dla mnie idealna. Kosztował dokładnie 3 tyś.zł. bez 5 zł. Na moje pytanie w momencie kupna o serwis, zostałam zapewniona, że serwis znajduje się nieopodal Rynku na ul. Odrzańskiej i że z naprawami serwisowymi nie ma najmniejszego problemu. Była to dla mnie informacja bardzo istotna bo na w/w notebook producent przewidział jedynie 12 miesięcy gwarancji . Po usłyszeniu takiej odpowiedzi, bez lęku wyciągnęłam gotówkę z portfela i zapłaciłam bardzo sympatycznemu panu, który mnie obsługiwał. Naprawdę profesjonalnie zostałam obsłużona. Komputerek przy mnie został zademonstrowany, nawet pan był tak miły, że zainstalował mi system operacyjny i zademonstrował możliwości mojego nowego nabytku. Wraz z komputerem otrzymałam instrukcję obsługi w formie książki ( w kilku językach – w tym oczywiście w języku polskim) , kabel zasilający do notebooka oraz niewielka książeczkę wielkości nowego dowodu osobistego zapisaną w kilku językach dla mnie niezrozumiałych np. chińskim, japońskim, rosyjskim itd. z wyjątkiem języka polskiego. Na moje pytanie co stanowi gwarancję do mojego komputera otrzymałam jasna odpowiedź, że faktura jest gwarancją. Komputerek służył mi bez zastrzeżeń przez dokładnie 3 miesiące bo nie używałam go zbyt często. W styczniu zaczął szwankować. Pojawiały się jakieś błędy bez powodu. Zawieszał się bez przerwy. Potrafił się wyłączać w trakcie pracy. Ponieważ w chwili zakupu nie dostałam żadnych sterowników ani systemu na płycie zapytałam sprzedawcę co w chwili gdy z komputerem coś się zacznie dziać . Odpowiedział, ze w instrukcji obsługi jest jasno objaśniony sposób stawiania systemu operacyjnego na nowo krok po kroku z dysku. Przeczytałam uważnie instrukcję, wykonałam wszystkie polecenia zamieszczone w książce ale nic to niestety nie dało. Komputer nadal zachowywał się w nieprzewidywalny sposób. Postanowiłam odnieść go do serwisu. Dokładnie 31 stycznia 2007 roku. Pan, który mnie przyjął na ul. Odrzańskiej był wyraźnie obrażony, że w ogóle musi ze mną rozmawiać, i cały czas wtrącał się do naszej rozmowy pan naprawiający obok jakieś stare komputery (jak się okazało później –sam szef). Wyjaśniłam panom wszystko- dokładnie opisałam co się dzieje z komputerem. Poprosiłam aby włączyli go przy mnie i sami zobaczyli co się dzieje. Nie zrobili tego jednak. Za to usłyszałam, że nie będą sprawdzali bo to nie ich rzecz bo i tak komputer wysyłają UWAGA !!! do CZECH. Serwis co prawda na miejscu jest ale ogranicza się do pakowania sprzętu na gwarancji do kartonów i wysyłania go za granicę naszego kraju!!! Wszystko to nic….dostałam do podpisania kwit z oświadczeniem, że zgadzam się na dokonanie w ramach serwisu naprawy komputera w terminie nie przekraczającym 28 dni. Oczywiście nie miałam wyboru bo po co mi popsuty komputer, nawet jak jest zupełnie nowy – prawda? Pan zapisał sobie mój numer telefonu komórkowego i prosił abym na stronie Ar*sta śledziła losy swojego komputera, w stosownej chwili miałam odnaleźć pod symbolem mojego sprzętu informację, że komputerek jest gotów do odbioru. Sprawdzałam na stronie mojego ulubionego sklepu stan mojego komputera co kilka dni. Minął miesiąc bez odzewu, więc udałam się do serwisu w celu ustalenia co się dzieje. Usłyszałam, ze komputer co prawda z Czech wrócił ale producent stwierdził, ze nie jest uszkodzony i wszystko działa tak jak powinno. Na taka informację zareagowali wreszcie panowie w serwisie przy ul. Odrzańskiej i postanowili sprawdzić (pewnie raczej udowodnić, że klientka nie miała racji). Włączyli notebooka i niestety znowu zaczęły pojawiać się komunikaty o których słyszeli ponad miesiąc temu. Byli niepocieszeni… postanowili sprzęt spowrotem wysłać do producenta. Dodam tylko, że mimo iż panowie dysponowali moim numerem telefonu – nie zostałam powiadomiona o tym fakcie. Komputer pojechał na kolejną wycieczkę. Dwa tygodnie później wciąż nie były znane losy mojego komputera. Panowie nie potrafili powiedzieć kiedy do mnie wróci a mi zwyczajnie znudziło się czekanie, szczególnie, że zgodnie z warunkami umowy w momencie kupna i później w chwili oddawania notebooka do serwisu precyzyjnie określony był termin usunięcia usterki. Wykonałam kilka telefonów do federacji praw konsumenta i inspekcji handlowej. Według porad jakie otrzymałam, firma nie wywiązała się z umowy więc mogę domagać się do odstąpienia od niej i żądać zwrotu gotówki. Napisałam do firmy Ar*st emaila z dokładnym wyjaśnieniem całej sytuacji i z prośbą, aby nasze drogi rozeszły się polubownie. Poprosiłam o zwrot gotówki. Oczywiście nie dostałam odpowiedzi na emaila do dzisiaj. Udałam się do sklepu, w którym dokonywałam zakupu dokładnie dnia 19 lutego 2007 roku. Pracownicy na moją prośbę o zwrot gotówki nie mogli podjąć decyzji ( co jest dla mnie zrozumiałe). Z trudem udało mi się zdobyć nazwisko właściciela i numer telefonu do serwisu w którym właśnie pan się znajdował. Zadzwoniłam do niego siedząc naprzeciw jego pracownika ze swojego telefonu komórkowego. Pan był delikatnie mówiąc grubiański i bezczelny. Robił mi łaskę, że w ogóle ze mną rozmawia gdyż było już dziesięć minut po 18 i pan był po pracy. Na moje tłumaczenia, że w sklepie byłam po 17 i tyle czasu trwało moje tłumaczenie pracownikom i docieranie do szefa- pan się jedynie zaśmiał. Na żądanie zwrotu gotówki usłyszałam, że nie ma takiej możliwości bo to nie jego sprawa, ze serwis w Czechach nawalił, ze w sumie moim problemem jest ten komputer i że mogę się co najwyżej odwołać przez okno. W wielkim skrócie mówiąc pan właściciel świetnej firmy Ar*st powiedział mi, że on to co ode mnie chciał – czyli pieniądze w gotówce – już otrzymał i mogę teraz spadać ze swoimi prawami i żalami do Pana Boga. Pan był na tyle arogancji i bezczelny, że wyszłam ze sklepu i zadzwoniłam na policję. Ta oczywiście zgłosiła się na interwencję, spisała stosowna notatkę i wyraziła jedynie współczucie w stosunku do mnie. W sumie nic więcej nie mogłam zrobić tego dnia. Następnego zaś udałam się do Inspekcji handlowej. Tam wyjaśniono mi dokładnie jakie prawa i obowiązki mają obie strony sporu. Dowiedziałam się, ze na terenie Polskie prawo stanowi, że każdy przedmiot powinien posiadać gwarancję napisana w języku polskim. Ja otrzymałam książeczkę bez tłumaczenia a chińskiego nie musze znać. W świetle prawa niedopatrzenie ze strony właściciela firmy stanowi wykroczenie. Poza tym bezsprzecznie został naruszony termin wykonania usługi gwarancyjnej i zgodnie z przepisami obowiązującymi w naszym kraju mam prawo domagać się zwrotu pieniędzy w związku z niewywiązaniem się z umowy. Ja ze swojej strony zrobiłam to co trzeba czyli zapłaciłam za sprzęt w momencie kupna i dostarczyłam go do serwisu w okresie trwania gwarancji. Sklep jednak nie zachował się odpowiednio bo nie dość, że formalnie rzecz biorąc w świetle prawa nie dostarczył karty gwarancyjnej ( bo ta wydana w językach obcych może być traktowana jako nie wydana – w naszym kraju obowiązuje urzędowo język polski ) to nie dotrzymał warunków oświadczenia, które podpisałam świadomie w momencie oddawania komputera sprzętu do serwisu, według którego sprzęt miał być naprawiony i mi wydany do 28 dni od daty dostarczenia. Tym razem na piśmie zażądałam od właściciela zwrotu pieniędzy powołując się na kodeksy i paragrafy. Osobiście zaniosłam pismo do właściciela firmy. Ten nawet nie przeczytał go przy mnie. Przyjął je co prawda twierdząc, że nie będzie go czytał i pochopnie podejmował decyzji bo ma na to ustawowo przewidziany czas. Według mnie czasu już nie miał bo był dzień 22.03.2007, zatem minął dokładnie miesiąc i trzy tygodnie od dnia dostarczenia przeze mnie komputera do serwisu i już dawno powinnam była sprzęt otrzymać spowrotem. Podbił mi moja kopię pisma i wrzucił go w kąt. Dzień później otrzymałam telefon ( tym razem pan wykazał się bystrością i zauważył, że ma w swoich notatkach mój numer!!!) i usłyszałam takie słowa cyt.:” Zgodnie z informacjami jakie pani na bieżąco przekazywałem przez cały czas trwania naprawy gwarancyjnej informuje panią, że w dniu dzisiejszym komputer jest naprawiony i do odbioru „ Odpowiedziałam, że zgodnie z pismem jakie pan ode mnie otrzymał, komputer mnie nie interesuje, żądam zwrotu gotówki. W chwili obecnej zależy mi na uwolnieniu się od tej nierzetelnej firmy. Tak zastanawiam się nad strategia pana właściciela i już wiem. Gwarancja na sprzęt firmy Acer to 12 miesięcy. W moim przypadku odpadają już dwa miesiące bo tyle czasu komputer sobie podróżował po Europie. Może jakimś fartem niektóre komputery psuja się nieco później i wtedy nie podlegają naprawom serwisowym? A ja nie chcę już tego komputera bo na myśl, że znowu coś mu zacznie dolegać, skóra mi cierpnie. Znowu przechodzić i przeżywać spotkania z panem kapitalistą – cwaniaczkiem, który handluje bublami ale w momencie sprzedaży wciska ludziom kit i dobrze mu to wychodzi? Nie żądam jak mi się wydaję nic szczególnego. I teraz to już najbardziej chodzi o jakieś zasady. Klient nasz pan w chwili gdy stoi przed nami z niemałą gotówką w garści i życzą ją sobie wydać właśnie u nas? Wtedy pokłony i szacunek …. Wszyscy są mili i uśmiechnięci. Ale nie daj Boże, coś się popsuje…wtedy drżyj konsumencie bo stajesz się maluczki i nie do zniesienia!!! Wystarczyło drogi panie właścicielu wykonać jeden telefon do mnie – konsumenta, który zaufał pana firmie , dał się zbałamucić i niestety skorzystał z pana oferty. Wystarczyło zadzwonić i powiedzieć coś w rodzaju : „ Przepraszam panią, niestety z nie mojej winy pani notebook nie dotrze do pani w terminie dokonywania usługi. Jest mi przykro ale mam propozycję. Jeśli to dla pani jakiś problem, udostępnię pani na czas naprawy nasz sprzęt.” Taki ludzki odruch….taki zwyczajny wydawać by się mogło. Przecież kupiłam komputer bo był i jest mi potrzebny. To jest moje narzędzie pracy. O ile na okres miesiąca, z którym się liczyłam , mogłam notebooka od kogoś pożyczyć, tak po miesiącu zostałam bez sprzętu niezbędnego do pracy. A pan właściciel sklepu śmieje mi się w twarz bo twierdzi, że nie mogę mu nic zrobić!!!! W sumie to dość często żałuję, że jestem babą. Facet za tak aroganckie zachowanie pana właściciela- inaczej załatwiłby tą sprawę. Dzisiaj nie mam ani komputera ani pieniędzy…ale mam nadzieje, że moje kolejne kroki załatwia ta sprawę w szybkim tempie. I pan właściciel przekona się, że w Polsce obowiązuje prawo stworzone dla wszystkich obywateli, niezależnie od statusu społecznego czy majątkowego. Pewnie, że można było powiedzieć – kup drogi komputer a nie spotkają cię takie przykre niespodzianki. Ale jak ktoś nie ma takich pieniędzy a komputer jest mu niezbędny do pracy? Nie dawajcie się nabijać w butelkę. I najlepiej omijajcie te dwa sklepy szerokim łukiem bo polityka pana właściciela pozostawia dużo do życzenia. Unikajmy nierzetelnych przedsiębiorców którzy klientów mają za nic. Skoro nie jesteśmy im potrzebni to …. Po co się pchać?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...