Otóż zacznę od początku. Miałem komputer w serwerowni pracował tam 24/7 przez ponad rok czasu. Ostatnimi dniami zrezygnowałem z serwera i komputer trafił spowrotem do mnie. Do chwili wysyłania serwera wszystko działało. Łączność z komputerem miałem dzięki zdalnemu pulpitowi VNC. Gdy chciałem w domu odpalić sprzęt komputer się uruchamiał, słychać było że dysk ładuje system lecz monitor był czarny. Wszystko przeczyściłem lecz nadal to samo. Pojechałem do "serwisu" i tam podmienili grafikę na inną lecz to nic nie dało. Nagle zaskoczył obraz i okazało się, że wina tkwi w odpowiednim włożeniu karty AGP w port (tzn. na śledziu jest minimalny zakres ruchu) Tak więc pojechałem do domu uruchomiłem komputer działało wszystko. Wchodzę w "mój komputer" i monitor zgasł. Wyjąłem grafikę i włożyłem jeszcze raz po czym padł zasilacz... sprzęt startuję na sekunde-dwie i wyłącza się. Po zmianie zasilacza komp odpala się ale monitor nadal nie - już nawet odpowiednie włożenie do portu agp nie pomoga. Aha, nowy zasilacz nie ma wtyczki ATX12V czy może to być przyczyna, że nie odpala nawet po odpowiednim włożeniu karty?
Czego to może być wina? Raz port działa, raz nie (co prawda już nie udaję mi się uruchomić monitora). Czy da się to naprawić? Czy może to być mechaniczna usterka portu (np. krzywe piny itp.)? Czy mogę wyczyścić port agp, np WD40?
Kondensatory wyglądają na zdrowe. Podmiana karty nic nie daję. Pamięć sprawna. Ogólnie stawiałbym na uszkodzony port agp.
Konfig:
A64 3800+
ASRock 939A8X-M
2x1gb GoodRam
GF2 MX400