Skocz do zawartości

Dijkstra

Stały użytkownik
  • Liczba zawartości

    8444
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Odpowiedzi dodane przez Dijkstra

  1. To wybacz, ale w kontekście podanych wymagań gry, to:

    - albo gra jest po prostu niedopracowana (to chyba dalej beta)

    - albo masz jakiś problem ze sterownikami, np. gra nie przełącza się na GPU Nvidii, tylko jedzie na intelu. Z tym, że ona nawet na intelu powinna chodzić płynnie.

  2. Bardzo dziękuje Ci za odpowiedź.

    W załączniku tabela:

    http://rash.home.pl/testowanowa.xls

    Chciałem dodać na forum ale pojawia się: Nie masz uprawnień do wysyłania tego typu plików Dlatego wrzuciłem na swój ftp.

    Jak widzisz jest tam podana liczba dni urlopu

    Chodzi o to by po wpisaniu U w tabeli gdzie jest Przedłużony czas pracy liczba ta była zmniejszana.

    Generalnie staram się zrobić tą tabelkę by była minimalnie wymagająca pod względem wpisywania.

    Idealnie by było jakby sama zliczała wszystko po wpisaniu tylko godzin pracy pracownika lub urlopu.

    Niestety nie mam możliwości zmiany jej na inną musi pozostać dotychczasowa forma (wygląd) bo kierownictwo firmy tak uważa a wszelkie próby przetłumaczenia że inna tabela zaoszczędziła by dużo czasu na pisaniu godzin każdemu pracownikowi osobno pozostają bez odpowiedzi.

     

    Dostajesz takie odpowiedzi, jakie zadajesz pytania. Nie wiem dlaczego ktoś ma się za Ciebie produkować, jak Tobie się nie chce nawet opisać porządnie problemu. A patrząc po Twoich ostrzeżeniach, to nie pierwsze zadanie domowe, którego Ci się samodzielnie nie chce odrabiać. Więc masz ode mnie kolejne. 

     

    =LICZ.JEŻELI(C13:AG15;"u")

    =COUNTIF(C13:AG15;"u") 

    zlicza wszystkie U w obszarze C13:AG15, czyli aktwynym obszarze Twojej tabeli. Odejmujesz tą liczbę od startowych dni urlopu

  3. Panowie, dziękuję za odpowiedź, macie racje, z Linuxa korzystam od niedawna i...czasami "drażni" mnie, że coś nie działa tak, jakbym chciał...czytam gdzieś poradnik, że żeby zainstalować "ten" soft, czy "ten" muszę dodać linie do sources.list przez terminal (mam całą komendę) i nie działa, więc czytam dlaczego...doczytuje że, można dodać tę/tą linie bezpośrednio edytując plik sources.list więc co robię ? a no biorę się za ten plik, dodaję linie i...zapisać nie mogę

    W Linux praktycznie wszystkie istotne konfiguracje wykonuje się na prawach root'a - w zasadzie w Windows od czasów UAC również, tylko UAC każdy wyłącza. Na Linux nie ma możliwości wyłączenia tego w prosty sposób, poza pracą na koncie root, ale tego się nie robi.

    Jeżeli tak przeszkadza Ci wprowadzanie hasła, to edytując plik /etc/sudoers poprzez dodanie linijki:

    NazwaUseraUNIX     ALL=(ALL) NOPASSWD:ALL
    
    powodujesz, że wszystkie polecenia/programy możesz wykonywać bez podania hasła - ale wciąż musisz poprzedzić je sudo (kdesudo, gksudo) - aby wskazać, że mają być wykonane jako root.

     

     

     

    A co do praw administratora to, pod windowsem można wszystko zepsuć, jak i naprawić bo, tam rzadko są jakieś ograniczenia ale...właśnie, jak coś zepsuje to, przynajmniej będę wiedział czego nie robić...a Linux, nawet nie daje na to szansy :)

    W zasadzie, to jest dokładnie odwrotnie - tylko jak pisałem, musisz zmienić sposób myślenia. Linux to nie Windows, po prostu.
    • Upvote 1
  4. Chodzi mi o nadanie praw administratora do całego systemu...

     

    Ostatnio musiałem dodać linie do sources.list i...miałem jakiś błąd to, mówię wyedytuje sobie plik w notatniku i będzie to samo a tu, niestety bryndza...

     

    Testowałem też narzędzie "sudo" ale nadawanie praw userowi itp. działa tylko w terminalu, nadal nie mogę edytować niektórych plików w trybie graficznym...

     

    W kilku słowach, chciałbym mieć dostęp do wszystkiego, wszędzie o każdej porze, dnia i nocy :)

     

    Jak tego dokonać ?

     

    Dziękuję za wskazówki i Pozdrawiam.

     

    Nie pracuje się w ten sposób na Linux, zmień podejście.

    1. Pliki takie, jak sources.list nie bez powodu mają takie prawa, jakie mają. Jeżeli zaczniesz grzebać w uprawnieniach plików konfiguracyjnych, daemony mogą odmówić współpracy, bo część z nich wymaga, żeby configi miały 644 albo 640, a niektórych nawet 600 - inaczej nie ruszą, dla bezpieczeństwa OS. 

    2. Jeżeli do edycji jakichś plików graficznych podtrzebujesz uprawnień root'a, to na 99% znajdują się one na źle zamontowanym urządzeniu (umask etc). 

    3. 99% narzędzi graficznych na Debianie/Ubuntu uruchomisz przez sudo, np:

    - sudo gimp - uruchamiasz gimp jako root i możesz edytować w nim wszystko

    - sudo gedit - uruchamiasz gedita (czy tam emacs, co sobie zażyczysz) jako root i edytujesz wszystko. 

    - sudo nautilus i uruchamiasz gnomowego eksploratora plików jako root, a wewnątrz niego ze skojarzenia każda aplikacja środowiska gnome powinna uruchomić się na prawach roota (jako fork nautilusa)

    Logowanie się do środowiska graficznego bezpośrednio jako root jest w większości przypadków niewskazane, albo i na części systemów domyślnie niemożliwe. Uruchamianie części środowiska graficznego jako root zazwyczaj robi to, co chcesz zrobić. 

    • Upvote 1
  5. GNU GPL v2, Canonical może by, gdzieś skręcił, może nie, nawet jeśli, Debian i tak by sobie poradził na swój (fork) sposób :). Osobiście uważam twórców Ubuntu  za najbardziej poszkodowanych decyzją developerów Debiana.

    No właśnie jak dobrze kojarzę, to oni strasznie nie chcieli robić swojego inita, w żaden sposób. Nie zdziwiłbym się, gdyby upstart odpadł dlatego, że tym samym musieliby przyznać, że Canonical zrobiło coś wystarczająco dobrze.

     

    Cele debiana może bliższe RedHatowi, ale podejście mieli jednak zawsze inne.

    No właśnie to miałem na myśli pisząc, że cele, nie motywy. RH do umiarkowanie konserwatywne, stabilne distro enterprise. Canonical celuje w end usera, z podejściem "zróbmy OS z interfcace spójnym na desktopy, komórki i tablety. Jak nie wyjdzie, to będziemy się zastanawiać".

     

    Obecnie systemd rokuje najbardziej, by stać się molochem na miarę Xorga. Mało kto połapie się w tym "modularnym" kodzie, a element systemu to dosyć istotny, jakiś audyt co jakiś czas by się przydał.

    IMHO to już przesądzone, dlatego pokornie czytam w wolnych chwilach dokumentacje i sprawdzam organoleptycznie czego na pewno nie wolno robić w unit files :]

    mając na uwadze bogactwo architektur Debiana, gdzie chyba do tej pory nie wszystkie współpracują z systemd.

    Nawet w RH nie wszystko współgra z systemd. Całe networking w 7 jest w init.d, a i tak skrypt napisany jakby na kolanie.
  6. Binarne logi chyba nikomu nie leżą poza twórcą tego pomysłu - przynajmniej nikogo takiego nie spotkałem. Jakkolwiek... ma to IMHO pewne zalety. Dużo włamań ma to do siebie, że ich ślady są zacierane poprzez usuwanie ich z logów systemu, bo umówmy się, że edycja logów tekstowych nie jest niczym trudnym. Logi pam, kerberosa, httpd, inita, ssh etc. powinny być IMHO podpisywane jakimś kluczem daemona, który je pisze, aby wykluczyć możliwość fałszowania ich. Może systemd ma właśnie takie zabezpieczenie - prawdę mówiąc nie wczytywałem się; jak na razie ciągle uczę się i przyzwyczajam do systemd, firewalld i kilku innych nowych pomysłów w nowych RH/CentOS i staram się nie utonąć w bałaganie, który w/g mnie panuje w 7.

     

    IMHO windows nie jest idiotoodporny - Microsoft właśnie od pewnego czasu stara się, aby taki był. Tylko że... tym samym staje się systemem dla idiotów, mówiąc kolokwialnie. MS ma od pewnego czasu olbrzymi kryzys tożsamości; nie wiedzą co chcą, nie wiedzą jak to osiągnąć, bez przerwy brną w jakieś ślepe uliczki i 3x za długo się z nich wycofują. Jak dla mnie, rozwiązanie jest proste - niech sobie robią równolegle jakiegoś Windowsa With Bing, zintegrowanego ze sklepem etc - niech będzie za darmo i idiotoodporny. Na pewno na nim zarobią. A równolegle niech robią Windowsa Pro bez tych wszystkich wodotrysków, z UI spójnym z Windows Server. Sprzedawanym tylko jako Box, ze zniżką przy zakupie ze sprzętem jako opcja. Na nim też zarobią. Wówczas mieliby spokój, bo 85% windowsów na świecie byłoby oemowymi, idiotoodpornymi bingami, łatwiejszymi do paczowania, A 15% użytkowników windows pro miałoby święty spokój, bo dla tak małej liczby nikomu nie chciałoby się pisać tylu malware, trojanów, cryptolockerów etc - patrz linux.


    Jak nie, Canonical od dawna pracował nad Upstartem, który pewnie z sukcesem zastąpiłby domyślny init, ale Debian swoją decyzją wymusił przejście na Systemd w Ubuntu.. 

     

    No tak - jak mogłem, jako wieloletni użytkownik wyrobu ubuntopodobnego - zapomnieć o Upstarcie.

    Tylko pytania:

    - na jakiej licencji jest Upstart, bo nawet nie wiem? Jeżeli licencja upstarta w najmniejszym stopniu odbiega od GNU, to na pewno nie mógł się znaleźć w Debianie. 

    - zważywszy na inne pomysły Ubuntu (Unity, zwłaszcza Mir) - jakie byłyby gwarancje, że roadmap upstarta w Canonicalu nie skręci w kierunku, z którym totalnie będzie nie po drodze Debianowi i będą musieli Upstarta forkować?

    IMHO Redhatowy rodowód systemd mimo wszystko lepiej rokował na przyszłość... z pulseaudio było wcześniej tak samo; tym czasem pulseaudio jest w stable, Poettering przeżył i świat się nie zawalił. Umówmy się, że cele (nie mylić z motywami) Debiana są jednak bardziej zbieżne z RedHatem, niż Canonicalem.

  7. Zdrowym podejściem była by pomoc np. przy tworzeniu distro żeby było bardziej przyjazne dla nowicjuszy, ale łatwiej jest zrobienie forka i upchanie ładnych grafik na wordpressa...

    No ale właśnie o to chodzi, że nie jeden próbował i się poddawał. Większość z tych ludzi jest mega konserwatywna i mega ściśle trzymająca się idei GNU. Po prostu nie da się uczynić debiana "lame user friendly", co było najlepiej widać jakiś czas temu, jak rozgorzała wojna o systemd:

    - prawie wszyscy się zgadzali, że sysvinit zaczyna być mocno przestarzały i niewystarczający, zwłaszcza przy nowoczesnych dekstopach i wielu usługach w tle.

    - wszyscy się zgadzali, że pisanie nowego init od zera i konwertowanie wszystkiego, co jest w repozytoriach a następnie zarządzanie tym do przedsięwzięcie ich przerażające

    - ale jak przyszło do systemd, to prawie się tam pomordowali i nieomal doszło do sforkowania debiana, bo co większa Debianowa konserwa nie mogła przełknąć niektórych założeń systemd, które godziły w niektóre założenia GNU.

    I teraz - wymiana sysvinit stawała się powoli palącą koniecznością. Poza systemd nie było sensownej inicjatywy. Init dla linuxa jest kluczowy. A jednak dogadać się przez 2 lata nie mogli. No więc jak się można z nimi dogadać w kwestiach drugorzędnych?

    Stąd Debian jest fajną, rozsądną podstawą wielu dystrybucji desktopowych, którymi wyznawcy Debiana chyba zawsze będą gardzić, ale nie widzę możliwości, aby sam Debian prędko taką został. I IMHO tak jest dobrze, pomijając bezbrzeżną pogardę deweloperów Debiana dla innych distro deb-based.

    To by wyjaśniało moją przygodę z Mintem na laptopie brata. W takim wypadku powinni usunąć to iso ze strony bo tylko niepotrzebnie zrażają do siebie.

    Generalnie z KDE z Mintem 13 ani 17 nie miałem kłopotów, a trochę ich popełniłem - tyle, że ono (KDE) nigdy nie jest w Mincie najnowsze. Na 13 podłączyłem się nawet do repozytoriów kubuntu i też nic dużego mi się nie stało.

    Ale z samego KDE nie zrezygnują, jest zbyt dużym i popularnym dekstopem, a oni nie chcą tracić użytkowników, bo po prostu starają się robić przyjazne, uniwersalne distro dla każdego, nikogo nie ograniczające i nic nie narzucające - czyli coś, czego Debian nigdy nie potrafił osiągnąć i chyba mu nie zależało, a Ubuntu skopało koncertowo uszczęśliwiając wszystkich Unity i dając do wyboru ewentualnie Gnome3 - oba dość radykalnie zrywały z ideą tradycyjnego desktopa.

    Jakkolwiek, KDE w Mincie wisi na włosku, zdaje się jeden człowiek się tym zajmuje... z doskoku.

  8. W takim razie wybacz, po prostu takie odniosłem wrażenie.

     

    Też przepraszam - był taki czas, że bardzo chciałem, żeby mi było po drodze z Debianem, ale z tymi ludźmi po prostu nie da się rozmawiać, większość z nich jest jak GNU mohery. Jak zobaczyłem tego posta, to mnie retrospektywny szlag trafił.

     

    To teraz ja nie rozumiem. Czy Mint bierze paczki z Debiana czy tylko z Ubuntu? Jeśli tylko z Ubuntu to przepraszam, myliłem się.

     

    Są dwa branche minta:

    - LDME(obecnie 2) - Linux Mint Debian Edition - którego prawie nikt nie używa.

    - Główny, obecnie Serena - którego domyślne repozytora bazują na ubuntu. W poprzednim Mincie (Rosa) wyglądają u mnie tak:

    deb http://ftp.icm.edu.pl/pub/Linux/dist/linuxmint/packages rosa main upstream import 
    
    deb http://extra.linuxmint.com rosa main
    
    deb http://ubuntu.task.gda.pl/ubuntu trusty main restricted universe multiverse
    deb http://ubuntu.task.gda.pl/ubuntu trusty-updates main restricted universe multiverse
    
    deb http://security.ubuntu.com/ubuntu/ trusty-security main restricted universe multiverse
    deb http://archive.canonical.com/ubuntu/ trusty partner
    
    To są trójmiejskie mirrory, ubuntu.task.gda.pl to mirror Ubuntu Trusty, a tp.icm.edu.pl to mirror linuxmint.com.

     

    Jest bardzo możliwe, że człowiek z linka referował do LMDE, ale ja o tym pojęcia nie mam, bo LMDE nie widziałem na oczy od lat, a LMDE2 chyba nigdy. Jeżeli tak, to w sumie cała nasza dyskusja jest jeszcze bardziej bez sensu, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka xD

  9. Kolejne przypuszczenia by zdyskredytować rozmówce :mellow:

    Nie czuj się dyskredytowany; cały czas po prostu próbuję dokładnie dowiedzieć się, do czego referujesz. Wrzuciłeś linka do tematu, w którym OP wysuwa zarzuty, z których 90% nie rozumiem, więc próbowałem się dowiedzieć, co miałeś na myśli - czego mi nie ułatwiłeś kolejnym postem.

     

    Nie chodzi o przepakowywanie tylko o ponowną kompilacje. W rezultacie może się trafić że wersja biblioteki/programu w systemie jest inna niż ta z którą była skompilowana na debianie. Przez to mogą być problemy przy aktualizacji. Pisze to wyraźnie w fragmencie który sam przytoczyłeś.

    Ale Mint nie korzysta z paczek Debiana, tylko Ubuntu... Sytuacja blokowania pakietów była nagminna kilka lat temu, kiedy Mint wystartował z projektem Cinnamon, a równolegle trwało forkowanie Gnome 2.32 jako Mate, czyniąc jednocześnie oba GTK3 w sytuacji, gdy Gnome 2.32 z którego startował Mate było GTK2, a Cinnamon powstawał od zera... Totalny brak mocy przerobowych spowodował, że tam, gdzie ówczesne Mate/Cinnamon było zależne od bibliotek z czasów GTK2, wstrzymywano je, do momentu, kiedy środowisko graficzne było zdolne do pracy z nowymi wersjami.

     

    Nie czasowe blokowanie paczek tylko o fakt, że jest lista programów która nie jest aktualizowana nawet w przypadku naruszeń bezpieczeństwa.

    Jest aktualizowana, tylko często z opóźnieniem. Jeszcze raz: 90% pakietów Minta pochodzi z Ubuntu, często backport. Jeżeli Ubuntu wypuszcza poprawki, w Mincie są za chwile. Niestety, jeżeli od danej biblioteki zależy działanie Mate lub Cinnamona, to aktualizacja jest opóźniona. W odróżnieniu od Debiana, grono ścisłych deweloperów Minta jest dość kameralne, a lista darowizn nie jest imponująca. W dodatku, Zważ, że Mint jest desktopową dystrybucją dla zaczynających z Linuxem - Lefevbre'owi zależy na stabilnym desktopie. 

     

    Ale tutaj chodzi bardziej o zasady i dobre praktyki, a nie o same paczki. A zapytam tak: nie mogli nazwać tych programów inaczej żeby nie kolidowały z resztą?

    Ale:

    1. to są "dobre praktyki" w/g twórców Debiana, którzy nie przyjmują do wiadomości faktu, że nie wszyscy uznają ze za najlepsze. Naprawdę, nie widzę powodu, żeby w desktopowej dystrybucji zważać na to, czy nie ma kolizji nazw z jakimiś antycznymi pakietami, których jeszcze raz podkreślam - nie ma w repozytoriach Minta, który jest osobnym distro.

    2. Mate i jego mdm i xedit nie jest częścią debiana; jest dostępny na wszystkie dystrybucje. Czy twórcy Minta - czy raczej tutaj mate - powinni zważać na nazwy pakietów w repozytoriach wszystkich dystrybucji, na których Mate może być uruchomiony? Przecież to nierealne, nieekonomiczne i nieuzasadnione.

    Jeżeli Mint nie ma w swoich repo pakietów mdm i xedit, to nie ma żadnej kolizji; jeżeli Debian chce mieć u siebie Mate (a ma) - to niestety ich problem; albo sobie nazwą mdm inaczej, albo ich leciwy pakiet przerzucą do jakiegoś meta-pakietu w rodzaju Heilroom i nazwą go np. heritage-mdm. Nie kumam, jak można wymagać od twórców Minta i MDM, aby nazwali swoje aplikacje w zgodzie z konwencją Debiana tylko dlatego, że Mint bazuje na Debianie. To jest narzucanie swojej ideologii, metodologii i konwencji. I o to mi chodziło, gdy pisałem "brodaci Deweloperzy debiana" - z tego i pozostałych postów tego człowieka wynika, że przez to, że Mint bazuje na Ubuntu, które bazuje na Debianie nie jest to niezależna dystrybucja i powinni podążać tą samą drogą, co Debian - co z resztą wytknęło mu kilku innych rozmówców.

    Przecież równie dobrze mogli zgłosić się ludzie z Freebsd, które ma swoje odjazdowe polecenia w odjazdowych ścieżkach i oświadczyć, że chcieliby mieć na FreeBSD Mate, ale im koliduje z nazwą programu do zarządzania modemem pppoe napisanym w cobolu...

     

    I odpowiedź Lefevbre'a: "Edit by Clem: Thanks for reporting this, this is a second attack so it means we’re still vulnerable. I’m shutting the server down right now."

     

    Czy te dwa zdania są dla Ciebie równoważne? Bo dla mnie pierwsze wskazuje na złe intencje, a drugie na lekkomyślność/nieudolność. Taki właśnie obraz wyjawił mi się na temat developerów Minta. Czy słusznie - nie wiem ale jak to mówią opinia jest jak [gluteus maximus]...

    Generalnie:

    Włamanie miało miejsce poprzez Wordpressa, którego upodobało sobie nie wiedzieć czemu pół świata, a jeżeli coś jest popularne, to opłaca się w tym szukać dziur - patrz windows. Przed 1am na chwilę położyli serwer, poprawili zhackowane linki, załatali wordpessa jak im się zdawało - po czym zhackowali ich jeszcze raz. Mogli położyć serwer od razu i dokładniej się sprawdzić? Pewnie tak. Jakkolwiek prawdopodobnie włamywacze zostawili jakiś fałszywy ślad na zasadzie honeypota, na który admini serwera się złapali i załatali coś, co nie było źródłem włamania po to, żeby za chwilę można było ich zhackować jeszcze raz. Deface dystrybucji. 

     

    W zeszłym miesiącu MS wstrzymało aktualizacje swoich produktów po to, żeby dwa dni temu wypuścić pacze na wszystko, bo Google projekt zero znalazło im ponad 40 różnych podatności RCE - każdemu się zdarza, choć MS jest jednym z większych korpo na świecie, zarabia pierdyliard pesos i zatrudnia pół pierdyliarda ludzi. Mint to małe distro skupione wokół własnego desktopa; siłą rzeczy muszą iść na pewne kompromisy w kwestii bezpieczeństwa, które ma nota bene nieco inny wymiar, niż np. bezpieczeństwo na Windows. Jest śladowa ilość zagrożeń dla Linux używanego jako klient dekstopowy - jest ich dużo dla  unixowych usług serwerowych. Czy postawiłbym serwer pocztowy lub www na Mincie? Nigdy w życiu, chociaż goły Mint po odisnstalowaniu zbędnych paczek związanych ze środowiskiem graficznym to praktycznie Ubuntu. Czy użył bym go jako klienta dla pań: Basi i Krysi w firmie przetwarzającej wrażliwe dane? Pewnie też nie. Ale ilość zagrożeń, która czyha w necie na użytkownika Linuxa, który czyta neta i wysyła/odbiera maile jest śladowa; nie jest to powód, żeby to ignorować permanentnie, ale nie jest to też powód, żeby demonizować mówiąc, że Mint jest śmiertelnie niebezpieczny, zwłaszcza z użyciem argumentów, które byłyby absolutnie prawdziwe tylko, gdyby Mint rościł sobie prawo do bycia binarnie kompatybilnym z repozytoriami Debiana, jak CentOS i RH - a nie rości sobie. 

     

    Bardziej mierzi mnie fakt, że sporej części devów Minta i Ubuntu solą w oku jest to, że Mint bazuje na nich, a ma większą popularność od kilku lat. Zdrowym podejściem byłaby np. pomoc przy tworzeniu distro i zarządzaniu repozytoriami, ale łatwiej po nim jeździć że niebezpieczny, że łatany z opóźnieniem etc...

    Debian nie jest środowiskiem ściśle desktopowym. Bezpieczeństwo - zwłaszcza w stable, który często jest używany jako system dla routerów, nasów etc - jest dla nich priorytetowe. Z powodów, które opisałem wcześniej, w testingu z bezpieczeństwem też nie zawsze jest różowo. Lefevbre częściowo to ignoruje i często wdraża poprawki do Minta po tym, jak już kłótnie wewnątrz Debiana i pomiędzy Debianem a Canonicalem się zakończą i na dużo rzeczy ma wylane - on rozwija głównie Cinnamona i Mate. Naturalne jest, że nie zaktualizuje od razu jakiejś biblioteki GTK, jeżeli rozwali to środowisko graficzne. Ubuntu jako podstawę ma Unity i Gnome 3 - oni pisząc nowe wersje bibliotek lub łatając jakieś dziury testują je z tymi środowiskami. Lefevbre musi zrobić najpierw poprawki w Cinnamon i Mate, a później może odblokować jakiś pakiet do aktualizacji. Smutne, ale prawdziwe i nieuniknione. Dla przeciętnego użytkownika ma to znaczenie zbliżone do zera. 

    PS. Z KDE w Mincie jest jeszcze gorzej; nie dość, że w całości to kubuntu backports, to jeszcze jeżeli jakaś biblioteka specyficzna dla kde wymaga załatania, a miałoby to rozwalić Cinnamona, to będzie czekać i czekać, bo KDE w Mincie jest trochę jak 5 koło u wozu. To jest dla mnie normalne i myślałem, że to jest oczywiste dla każdego. W ElementaryOS nie jest z tym lepiej, uwierz. Też bazuje na Debianie/Ubuntu, Pantheon też jest dość egzotycznym desktopem GTK3 i ma takie same problemy w przypadku, gdy Debian czy Ubuntu robi większe zmiany. Po prostu są mniejsi, więc nie skupiają na sobie tak mocno publicznej krytyki. 

     

    Linux desktopowy to zawsze kompromis: albo stabilność i bezpieczeństwo, ale zapomnij o powiewie świeżości, albo ładujesz się w coś w rodzaju OpenSUSE czy CentOS i z ideą całkowitej wolności, FOSS etc. musisz się częściowo pożegnać. 

     

    Najlepiej jest w sumie w Archu i Manjaro - tylko ja osobiście po prostu jakoś nie mogę się do nich przekonać... okresowo próbuję i nigdy mi się nie udaje.

  10. A czytałeś linka, którego wkleiłeś, czy po prostu zobaczyłeś Mint, security i compromised w pierwszym zdaniu i to wystarczyło? A może złego linka wkleiłeś?

     Bo poza tym, że dowiedziałem się, że Twojemu bratu padło mint z KDE na laptopie, to niewiele więcej dowiedziałem się z Twojego posta, ja natomiast napisałem, dlaczego uważam, że linkowany przez Ciebie post ma się nijak do Minta jako dystrybucji.

     

     


    Secondly, they are mixing their own binary packages with binary packages from Debian and Ubuntu without rebuilding the latter. This creates something that we in Debian call a "FrankenDebian" which results in system updates becoming unpredictable [2]. With the result, that the Mint developers simply decided to blacklist certain packages from upgrades by default thus putting their users at risk because important security updates may not be installed.

     

    Jasno i wyraźnie: Mint i Ubuntu nie są Debianami. Mają własne repozytoria, w których mogą zamieszczać paczki tak swoje, jak i prosto z Debiana, bez przepakowywania; wolno im, bo to GNU. Określanie takiej dystrybucji jako FrankenDebian jest prostą indykacją, że ten człowiek świata poza Debianem nie widzi i nie dopuszcza, że coś można robić inaczej. Czasowe blokowanie paczek przed aktualizacjami? Nie wiem, o co mu chodzi; to zdanie miało by sens, gdyby dystrybucja korzystała za repozytoriów Debiana - ani Mint, ani Ubuntu z nich nie korzystają i wyraźnie zaznaczają, żeby tego nie robić. Nie wiem, czy ten człowiek tego nie wie, czy co?

    Tak czy owak, w tym poście nie było żadnych konkretnych przykładów, poza 36 letnim xedit i niewiele młodszym mdm. Więc nie bardzo wiem, jak można w tej sytuacji potraktować ten post inaczej, niż bezsensowne biadolenie - ma zerową wartość merytoryczną dla użytkowników tak Minta, jak i Ubuntu, a wręcz może w nich wywołać fałszywe przekonanie, że użytkują Debiana, czy tam nawet FrankenDebiana.

     

    Aha - i na jakiej podstawie twierdzisz, że twórcy Minta wiedzieli o podmianie linku do ISO na ich stronie i nic nie zrobili?

  11. To wariant 1:

     

    regedit.exe

    ctrl+f i przeglądasz wszystkie klucze/wartości zawierające ciąg avg - może ich trochę być - ze szczególnym uwzględnieniem kluczy wymienionych tutaj:

    https://msdn.microsoft.com/en-us/library/windows/desktop/aa376977(v=vs.85).aspx

    oraz klucza HKLM\SYSTEM\CurrentControlSet\Control\Session Manager

     

    Wariant 2:

    ściągasz procmona:

    https://technet.microsoft.com/pl-pl/sysinternals/processmonitor

     

    Ustawiasz go na filtrowanie aktywności procesu instalatora C++ runtime oraz msiexec i patrz

    patrzysz, jakie klucze rejestru są przez nie otwierane, zwłaszcza chwilę przed wystąpieniem tego błędu. W którymś z nich jest odpowiedź.

     

    Lub prawdopodobnie najprostsze rozwiązanie - wpisujesz dokładny tekst komunikatu w google i czytasz. Jest mały cień szansy, że jesteś jedyną osobą, która miała taki problem.

  12. Generalnie, to cały post to w większości zawodzenie typowego, brodatego administratora debiana:

    - że Mint i każde distro bazujące na debianie, zwłaszcza ubuntu, to nie debian więc jest ujowe.

    - że takie distro ma swoją filozofię i nie jest ona zbieżna z filozofią debiana

     


    Secondly, they are mixing their own binary packages with binary packages from Debian and Ubuntu without rebuilding the latter. This creates something that we in Debian call a "FrankenDebian" which results in system updates becoming unpredictable [2].

    Przypis prowadzi do stwierdzenia, że:

     


    Repositories that can create a FrankenDebian if used with Debian Stable:
     
    Debian testing release (currently stretch)
    Debian unstable release (also known as sid)
    Ubuntu, Mint or other derivative repositories are not compatible with Debian!
     
    przecież Mint i Ubuntu to osobne distro, nie są kompatybilne binarnie z Debianem, ten człowiek żyje chyba w swojej alternatywnej rzeczywistości, w której istnieje tylko Debian, czego dowodzi fakt, że belką w oku jest kolizja nazw "mdm" i "xedit". Dżizas, przecież to są narzędzia z początków ery Linuxa bezmała; nazwa xedit nie może już nigdy być użyta bo w 1980r ktoś napisał edytor tekstowy, który się tak nazywał? I którego nawet nie ma w repozytoriach Minta/Ubuntu, więc żadnej kolizji nie ma?
    Jak kiedyś pong będzie dla mnie za mało oldschoolowy, to sobie skompiluje xedit odwinięte ze źródeł zapisanych na taśmach perforowanych i będę go uruchamiał z /usr/local/bin i nie będzie żadnej kolizji. 
     
    Co do problemów z aktualizacjami - to była zmora gdzieś przed Ubuntu Precise, Mint pod tym względem był o tyle lepszy, że nigdy nie spieszył się z aktualizacjami swoich repo, więc jeżeli nie korzystało się z backportów lub romeo, problemy nie były jakoś specjalnie uciążliwe. Od jakichś 4-5 lat nie przypominam sobie żadnych problemów z aktualizacjami - chyba, że środowiska graficzne ma się zainstalowane inaczej, niż z paczek mint-meta - wtedy czasem potrafi się sypnąć. 
     
    To są problemy z [gluteus maximus] typowego, brodatego fanatyka Debiana. Chciałbym zobaczyć, jak mu żyłka pęka jak Debian przechodził na systemd, pewnie później tydzień siedział i patrzył w przestrzeń pustym wzrokiem kiwając się monotonnie. 
     
    Zaś twierdzenie, że Mint nie odwołuje się do żadnych "Security Advisories" jest błędne, mintUpdate często zawiera informacje o tym, że dana aktualizacja jest spowodowana łatą bezpieczeństwa i niekiedy podaje też numer CVE... który myślę 75% użytkownikom nic nie mówi, a pozostali niekoniecznie tego potrzebują, ponieważ monitorują inne źródła informacji o podatnościach. 
     
    Co do samego świętego Debiana, którego lubie, to sprawa ma się tak:
    - stable jest fajny. Na serwer. Jak nie masz na nim dynamicznie rozwijającego się portalu, który nie musi mieć nowych wersji perl, php etc. żeby nadążyć za konkurencją. 
    - unstable jest fajny. Jak jesteś devem Debiana albo przynajmniej jesteś zasubskrybowany na ich listę mailingową i wiesz co masz sobie naprawić, jak po aktualizacji środowisko graficzne Ci nie wstanie
    - teoretycznie testing powinien być idealny. W praktyce, jak zostanie na nim wykryta jakaś dziura bezpieczeństwa albo nie działająca funcjonalność, to kilka tygodni czekasz, aż ją naprawią kłócący się ciągle na wspomnianej wyżej liście mailingowej brodaci devops Debiana, zastanawiający się która ostatecznie wersja pakietu powinna trafić do testinga. A Ty czekasz... i czekasz... i czekasz... i zastanawiasz się, czy się podpiać na chwilę pod unstable ryzykując lawinę regresji, czy walnąć to wszystko i zainstalować coś innego...
     
    PS: Odradzanie Minta z powodu bezpieczeństwa i polecanie ElementaryOS to eufemistycznie mówiąc niezamierzony joke w stylu Monty Pythona ;]
×
×
  • Dodaj nową pozycję...