Właśnie wróciłem z wyprawy po Brazylii i to co dzieje się w północnych dzielnicach Rio, bądź w praktycznie całym Sao Paulo (naturalnie piszę nie tylko o favelach, których jedynie w Rio jest ponad tysiąc) jest nie do opisania- to pierwszy kraj, w którym się bałem chodzić po zmroku. Mojego przewodnika po Rio postrzelono dwa lata temu podczas próby kradzieży... fiata palio wartego tysiąc USD max., rzesze koczujących na Copacabanie bezdomnych są przytłaczające (mimo częstych patroli policji), a na miasto zdecydowanie najlepiej wychodzić jedynie z kartą debetową i kserem paszportu.
Generalnie, syf, brud i brak ukierunkowanych działań państwa, by rozwiązać problem ludzi mieszkających w favelach (w Rio to >2mln z 7 mln populacji całego miasta) to największa bolączka tego pięknego kraju.
Odnośnie redystrybucji bogactwa, ciągnąc dalej przykład Rio, to w tym mieście średnio zarabia się 3 tyś reali (5 tyś PLN netto, co zapewnia minimum przyzwoitej egzystencji), ale mieszkańcy favel otrzymują najczęściej pensję minimalną ok. 500 reali. To plus fakt, że przed czystkami były to główne schronienia dla gangów powoduje, że favele to tykające bomby, których nikt nie chce dotknąć w inny sposób, niż przy pomocy BOPE. Ale gwarantuję każdemu internetowemu specowi, że gdyby zbliżył się choćby na 500m do granicy favel to nóżki, by mu na tyle zmiękły, że w swej bezradności niczego konstruktywnego by nie wymyślił.