Przez ostatnie 2 tygodnie mój komputer pracował praktycznie bez przerwy, procesor jakoś bardzo się nie przegrzewał (osiągał maksymalnie z 60 stopni, a zwykle koło 55), obudowa jest całkiem nowa (kupiona na gwiazdkę), a dziś nad ranem komputer mi się wyłączył i nie chciał włączyć. Sprawdziłem właśnie u kumpla procek i okazało sie, że jest spalony. Chciałbym się dowiedzieć co się stało, czyżby spalił się zasilacz i przy okazji procek i może płyta (jeszcze jej nie sprawdziłem)? Sprawdzałem grafę i dysk, i nie uległy spaleniu.
Mój procek to Athlon 1700XP (kupiony gdzieś 1 rok 3 miesiące temu, nigdy nie podkręcany)