Tak, tak mnie to też zawsze wkurzało.
Załóżmy taką sytuację: w pokoju są dwie osoby, jedna paląca, druga nie. Osoba paląca ma ochotę zapalić. I co robi?
Wychodzi. Dlaczego nie wyjdzie osoba, której to przeszkadza? Taka zagadka na temat równouprawnienia.
Nie da się ukryć że jest nagonka na palących, że jest "modnie" dbać o to, by inni nie palili.
Niejednokrotnie byli tacy, którzy nakłaniali mnie nakazami i groźbami do niepalenia (np szef w pracy) Ale miałem to głęboko gdzieś. Konia do wodopoju możesz zaprowadzić, ale żeby się napił, to już go nie zmusisz.
Rzucam palenie bo JA tak chce, [ciach!]o mnie obchodziło co inni myśleli o moim paleniu. Kiedy dojrzałem do tej decyzji to się na nią zdecydowałem, nikt nie miał na to wpływu. No może poza moimi dziećmi :)
I zmuszanie kogoś do niepalenia na siłę, w większości wypadków przyniesie efekt przeciwny do zamierzonego. Więc jeśli chcecie rzucać, to fajnie, jesteśmy razem, jeśli nie, to nie. Na zdrowie :) Wasza sprawa. I tak was lubię :)