Skocz do zawartości

jonas

Stały użytkownik
  • Postów

    6562
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    447

Treść opublikowana przez jonas

  1. Co trzeba robić z nieśmiganą oponą, żeby tak wyglądała po dwóch sezonach? :> Jaszczombem przelatałem na letnich chyba Dębicach (chyba, bo nie pamiętam już co to było) pięć lat, nie wiem ile miały nakulane wcześniej, ale ponieważ stwardniały, sparciały i straciłem do nich zaufanie, kupiłem komplet nowych Dębic, niecałe 600 zł (R13 pałer!). Nie polecam wszelako, Frigo 2 na zimę były w pytę, Passio na lato do rzyci, piszczały czasami nawet na suchym i czystym asfalcie. O swołocze, a mi kubka nie dali. Foch.
  2. Ja też widywałem stare opony, które nadal miały zastosowanie. Nad czym dywagujesz królewno? Nie masz kasabubu na Nokiany, to kupujesz Dębicę, tak czy owak będzie to lepszy pomysł niż dziesięcioletnie wspomnienie po oponach. Czyżbyś zmienił auto na jakiegoś VW i teraz poszukujesz sparciałych opon, przepracowanego oleju i używanych klocków hamulcowych, jak to posiadacze VW zwykli robić?
  3. Nie jestem pewien czy wywaliłem na przemiał swoje posthelmutowe opony, więc zdjęcia raczej nie zrobię, ale jak je wymieniałem dwa lata temu (na komplet nowych Continentali) miały 8 lat, sporo bieżnika i widowiskowe pęknięcia po obu stronach na boku. Bałem się na tym jeździć, strzeli taka nie wiadomo kiedy, a nad czarnym workiem zawierającym to, co jeszcze niedawno było mną, pies napisze rzuciwszy okiem na znaczek wraku "niedostosowanie prędkości do warunków jazdy", bo wtedy jest najmniej papierkowej roboty i w sumie dobrze tak dresiarzowi, po co zapierdalał.
  4. Synu swojego ojca, to nie jest jakieś tam 200-konne turbo, tylko Lancia Delta, najlepsze auto świata. Camaro z analogicznej epoki, które nie skręca i słabo hamuje (o ile w ogóle było produkowane w latach 80.), będzie dobre do pierwszego łuku, z którego widowiskowo wyskoczy bo skończy się trakcja. Podobno te nowe Camaro już trochę skręcają i nawet hamują, a nowa Delta nie istnieje, więc kto wie co by było teraz. Przyjadę bumą, zredukuję do czwórki i poskładam was jak chłopców, mwhahaha. To ekodrajwerzy, dzięki temu im mało pali. A wiadomo, auto im mniej pali, tym lepsze.
  5. 5-10, zależnie od użytkowania. Jak zaczyna parcieć i pękać na bokach, ale bieżnik jeszcze ma minimalną allegrową, czyli 4 mm, to szukasz jakiegoś Kaeresa, który chętnie je kupi za dobrą (czytaj niską) cenę. Po jakimś czasie psiarnia wpisuje do protokołu "niedostosowanie prędkości do warunków jazdy", karawaniarze zdrapują co trzeba do czarnego worka i na tym się kończy cykl życiowy takiej opony.
  6. Ciekawe czy ci wszyscy faceci w koszulkach "Save Saab", namiętnie upalający jakieś pełnoletnie żelazo tej marki warte może jedną trzecią nowej Pandy, ruszą teraz tłumnie do salonów, ściskając w spoconych z przejęcia dłoniach uciułane grajcarki. W Saabie podobały mi się zawsze dwie rzeczy - stacyjka w bezsensownym miejscu i "ready to take off" wyświetlane na telewizorku w którejś tam mocnej wersji.
  7. "Aż odpadną koła".
  8. jonas

    kope lat ;)

    Z 2004 to mam samochód. Na zloty nie jeździłem i nadal bym nie jeździł, nie lubię tłumów (dwie osoby to kompania, a trzy to już tłum).
  9. To tyle teoria, a teraz praktyka, która wygląda tak, że koncerny motoryzacyjne to nie są instytucje charytatywne i celem ich istnienia jest zysk. Zysk, czyli zarabianie na sprzedaży samochodów, części oraz serwisie. W ten ostatni sposób sprytni Japończycy wykończyli amerykański przemysł motoryzacyjny - najpierw wszyscy się tam śmiali z małych ciach!ianych japońskich samochodzików, potem się okazało, że one są tańsze w zakupie i eksploatacji, a zanim dotarło, że serwis potrafi pociągnąć po kieszeni, miliony jankeskich śmieszków jeździło już Toyotami et consortes. I tak im zostało do dziś, lekkim sikiem połowa samochodów w US & A to japońskie modele (produkowane być może lokalnie, zgoda). i8, które wprawdzie nie jest czysto elektryczne, bo ma tą śmieszną półtoralitrową kosiareczkę. Dane techniczne i3: Jednostek już nie podali, tak to jest jak robotę zleca się "chumanistom".190 km zasięgu, prędkość maksymalna 150 km/h, ładowanie do pełna w 6 do 8 godzin. Nie widzę tu żadnej rewelacji, rewolucji ani reczegokolwiek. Zwykłe elektryczne miejskie wozidełko, tyle że ze znaczkiem BMW. Czym się różni poza tym od dowolnego nie-prototypu dostępnego w sprzedaży?
  10. Bo BMW wyprodukowało dwa modele.
  11. Na Elektrodzie kupują aczfrureczki w tedeiku za 10k, a ty o silnikach.
  12. Chyba że zrobi się jak zwykle, czyli odgórnie zarządzi obowiązek montażu niezbędnych duperszmitów od roku powiedzmy 2025, inaczej nie sprzedasz samochodu w Europie.A potem się dziwią, że rynek umiera :>
  13. Wymagałoby to skasowania wszystkich pojazdów, których konstrukcja uniemożliwia włączenie ich do roju. Technicznie wykonalne, ale przekonaj do tego społeczeństwo.
  14. > prywatny samochód osobowy> sieć trakcyjna jak w trolejbusie Wybierz jedno. Bo ja wiem z tym ON, często widzę że na litrze wychodzi drożej, niż normalne paliwo do osobówek. Oczywiście marża na stacji robi swoje, ale "tańszym paliwem" nijak ON nazwać nie można. Nie te czasy. To nie "możliwe" ani "czary", tylko fakty. Elektryczny napęd jest pod każdym względem lepszy niż spalinowy, a jego jedyną wadą (jak na razie) jest trudne do uzyskania przenośne źródło zasilania o możliwie wysokiej wydajności i niskiej masie. Jak ludzkość nauczy się opanowywać na przykład kontrolowaną reakcję termojądrową w słoiku albo coś równie wydajnego energetycznie, co da się zamienić na elektryczność i co da się przenieść w plecaku, to wygraliśmy, a napęd spalinowy stanie w muzeum obok parowozów. Sory ziąs, ale to bzdury. Elektryczny samochód jak miał 150-200 km zasięgu, tak nadal ma, czy to BMW i3, czy Seicento Elettra (było coś takiego jakieś 20 lat temu, włoska policja używała do patrolowania centrów miast, bo ciche i nie smrodziło), czy inne tam Nissany Leafy i Mitsubishi MieVy (czy jak się to cholerstwo pisze). Baterie jak ważyły setki kilogramów tak nadal ważą. Silniki i sterowanie mocą - no, tu rzeczywiście widać postęp, ale głównie za sprawą przemysłu i robotyki, gdzie zasilanie mobilne nie jest konieczne, a duża bezawaryjność, odzysk energii, hamowanie silnikiem, wysoki moment na wale od niskich obrotów i inne dobrodziejstwa napędu elektrycznego - owszem. BMW model i3 to taki miś. Tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to jest nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo. 7 sekund do setki to wynik imponujący i dobry argument przeciwko twardogłowym zwolennikom napędu spalinowego, dla których samochód elektryczny = Melex snujący się 30 km/h, ale zasięg nadal mocno miejski, a czas ładowania nadal liczony w godzinach. Zatrzymywać się co 100 km i szukać gniazdka, żeby kopnąć nieco bateryjkę szybkim ładowaniem i móc jechać dalej? Bez sensu, teraz zalejesz pod korek byle TDI i obrócisz 1000 km na jednym tankowaniu, z przerwami determinowanymi indywidualną wytrzymałością zamka w pęcherzu. Dlatego też poza miastami, gdzie o gniazdka nietrudno, dystanse krótkie, za to zerowa emisja gazów wielce pożądana, póki co szans na urwanie ryja tym i3 nie widzę. No i cena, nowości zawsze muszą kosztować sporo. Czasy, w których to komputer będzie mi prowadził samochód, będą czasami, gdy jazda tym samochodem przestanie sprawiać jakąkolwiek radość. Auto masowo poruszają się autonomicznie już teraz, może chodziło ci o "automatycznie"?
  15. Ty chyba nie sądzisz na serio, że elektryczne silniki trakcyjne to takie asynchroniczne klatkowe, do nabycia w każdej hurtowni elektrycznej w cenie 200~400 zł za kW? O "całej elektryce i elektronice" oraz jej cenie, która powyżej pewnych mocy zaczyna się robić niepokojąco duża, też wypowiadasz się w zastanawiająco beztroski sposób. Combo pt. falownik i silnik napędzający taśmociąg podający słoiki to cholernie daleko od układu trakcyjnego z odzyskiem energii przy hamowaniu i tak dalej. Łożyskami w silniku akurat martwiłbym się najmniej, ale jak ci od przegrzania albo naprężeń mechanicznych strzeli moduł mocy, to można popłynąć finansowo bardziej niż na okazji od dziadka-lekarza z Niemiec. Samochody elektryczne powstawały już na przełomie XIX i XX wieku, a świat jak trzyma się kurczowo ciężkich ogniw chemicznych tak ani myśli puścić. Paluszki i laptopy to zdecydowanie nie ta półka pojemnościowo-mocowa co pojazdy, wbrew pozorom to nie takie proste. Jakby było proste, już dawno byśmy śmigali na baterie autami, których zasięg zawstydziłby nawet superoszczędne klekoty. Sam bym takim chętnie brykał, charakterystyka silnika elektrycznego kładzie na cyce wszystkie spalinowce, a do innych odgłosów można się przyzwyczaić. Nie frasuj się, ja teraz wybrałbym 3.0 albo chociaż 2.5. Diesla nie brałem w ogóle pod uwagę, jego jedyna zaleta (niskie spalanie) na szczęście nie była i nie jest mi do niczego potrzebna.
  16. Jak kupisz używane, to będzie apokalipsa, chłop z chłopem, baba z babą spać będą! Wszystkie stare samochody to zajeżdżone trupy, nuże do zgniatarki je hurtem, bezpieczniej będzie. No, jakby tak rzeczywiście ustawowo skasować wszystko starsze niż 10 lat, to na ulicach zrobiłoby się pusto jak w latach 60., kiedy na całe osiedle było pięć samochodów, z czego trzy należały do towarzyszy, jeden do marynarza, a jeden do kogoś, kto miał rodzinę na Zachodzie i otrzymywał przekazy w twardej walucie. Dlaczego jednak miałbym złomować sprawne auto, z którym nie dzieje się nic złego poza tym, że nie robi się coraz młodsze (dziesięć lat pyknie bumie dokładnie w czerwcu tego roku, stary samochód jak nic) - bladego pojęcia nie mam. Jakiś dziwny jestem chyba, bo jednak bezpieczniej się czuję w starym, ale dobrze utrzymanym BMW, niż w nowej Pandzie albo Hyundaiu i10 czy co tam za 20~30k się teraz dostanie.
  17. Nie znam odpowiedzi, ale mam cichą nadzieję, że ludzie którzy przyspieszali jak tylko zauważyli, że wyprzedzam ich jaszczombem, przestali się tak niebezpiecznie wygłupiać.Po zmianie samochodu rzadko się zdarza nierozsądny wyprzedzany, może dlatego że z zewnątrz 318i i 330i wyglądają dla niewprawnego oka tak samo i w sumie żadna siara, że jakiś dresiarz świruje na lewym pasie, pacz stara co robi. W sumie dobrze, że rzadko, 318i to jednak nie jest 330i i miałbym problem :>
  18. Jak na razie to dorabianie filozofii widzę po stronie zwolennika nowych samochodów - a bo używane się zaraz popsują, a bo wszyscy jeżdżą trupami, a bo używane auto to zło i kaka demona, a bo statystyka. Statystyka mówi, że średni wiek pojazdu w Bolandzie to 14 lat. Trochę zaniżają wynik niewyrejestrowane zwłoki, które dawno się rozpadły na jakimś zapyziałym podwórku, no ale jednak bliżej tu do pełnoletniości, niż nówki salonowej.
  19. Jobane w rzyć tagi quote. Ale pierwsza wyjaśnia tę drugą, więc czytaj całość, a nie to, co akurat zrozumiałeś bo rzadko pisane i krótkimi słowami. Co kto woli jego sprawa, klient nasz pan więc jak są chętni na odpicowane trupy, to picuje się trupy i interes się kręci. Auto używane (kupiłem w sumie trzy, jedno z nich sprzedałem) to zawsze loteria i horror poszukiwań, ale generalnie nie upraszczałbym tego tak binarnie - nowy cacy 1, używany trup 0. Nie znam statystyk, ale jeśli wierzyć pismakom z Onetu i innych Interii, średnia cena auta używanego w Bolandzie to od 10 do 15 tysięcy złotych, przy czym pojawia się stopniowo więcej takich po 25-30. W cenie z pierwszego przedziału z nowych rzeczy to można kupić dobry rower, z drugiego Pandę, Picanto, i10 i tego typu maluchy. Owszem, spuchły w ostatnich latach, zazwyczaj mają pięcioro drzwi, do tego gwarancja. Są na to klienci, co widać na ulicach, ale jeśli z jakiegokolwiek powodu nie chcesz lub nie możesz jeździć Pandą, to w tej cenie zostaje Dacia Logan i Tata Indica, przy tym ta ostatnia w naszym klimacie biodegraduje szybciej niż Mercedes. Nieprawda, owczarka woziłem jaszczombem do weterynarza. Dystans na szczęście krótki, bo w sumie szkoda zwierzęcia. Miałem podobny dylemat jakiś czas temu, mając do wydania 30k - dresowóz E46, Corolla 1.8 192 KM czy nowa Dacia. Corolli nigdzie nie było, a do Dacii wsiadłem raz i wystarczyło. Małe tanie autko już wtedy miałem, po co mi kolejne za ciężko uzbierany grosz? 160 KM na przedniej osi to jest terror i panika, bałbym się że mi pojedzie prosto jak dodam gazu na łuku. Ale jakbym musiał jeździć 500, to też jedynie Abarthem. Wygląda nadal gejowsko, ale przynajmniej nieźle zasuwa. Konkretnie to barwa żółto-zielona, taka jak kamizelki odblaskowe i te inne. Oko zauważa tę barwę najlepiej i jako pierwszeą, dlatego oprócz kamizelek wiele tablic ostrzegawczych ma takie właśnie tło, ale jednak do czerwonego dopasowuje się najszybciej. Dlatego w nocy najmniej męczy czerwony kolor światła. Trust me, I'm an engineer :> Wnioskujesz tak na podstawie ... czego właściwie? Zaraz tam obrzydzać. Ja naprawdę bardzo bym chciał, żeby współobywateli było stać, jak sensownie zarabiającego Niemca czy Holendra, na to, żeby co parę lat kupić sobie nowy samochód przyzwoitej klasy za kilka miesięcznych wynagrodzeń. Kraj jest tak zamożny, jak zamożni są jego obywatele, a najlepiej to widać po klasie średniej, bo biedacy i tak nic nie mają, a bogaci i tak mają wszystkiego od cholery i ciut, więc to żadne grupy reprezentatywne. O tym zaś, że w Bolandzie pączkującą klasę średnią oblewa się bawolim moczem i nie daje zakwitnąć, możemy tutaj ciągnąć do Bożego Narodzenia. Aha, dorabianie filozofii - nie próbowałem, odór rozgrzanych plastików w Loganie mi nie pozwolił zebrać myśli.
  20. Nie wiem jak mogę ci pomóc. Abstrahując na chwilę od technikaliów i litrów na sto - na odsprzedaży używanego samochodu wychodziło się korzystnie gdzieś w latach 80., głównie na skutek debilnej z definicji gospodarki centralnie planowanej. Obecnie pomijając egzemplarze kolekcjonerskie nie da się już "zarobić" na sprzedaży swojego używanego przez kilka lat samochodu, więc nie ma co się martwić. To nie ziemia w dobrym punkcie, żeby wartość rosła z wiekiem.
  21. Trochę ma, bo długość fali światła czerwonego jest przez oko najlepiej odbierana w ciemności. Sprawdź czy obudzony w nocy sprawniej odczytasz godzinę na czerwono czy na niebiesko świecącym budziku. Niebieski ma najgorszą pod względem czytelności długość fali, podobno koty widzą dobrze od niskiej podczerwieni do wysokiego ultrafioletu, więc im to akurat zwisa. Wniosek - Passerati świecące w ryj na niebiesko powinien prowadzić kot. Logiczne. :> No, postęp przecie. Ludzie lubią guziczki, automatyczne to i owo, asystentów tego i owego. Zwłaszcza że producenta kosztuje to jakieś śmieszne grosze, tym mniej im więcej nowości pojawia się w S-klasie i pokrewnych (tego typu pojazdy miały jako pierwsze ABS, elektrykę, automatyczną klimę i tak dalej). Co to szkodzi dorzucić automatyczną klimę w standardzie, której komponenty kosztują w Chinach parę dolców jak bierzesz cały kontenerowiec naraz i podnieść cenę samochodu o kilka tysięcy w detalu, bo przecież jest automatyczna klima? Dobrze utrzymana seria 8 będzie z czasem drożała i stawała się coraz bardziej unikatowa, czego o 520d F10 nijak powiedzieć się nie da. Jakbym miał wybierać F10, to z 4.0 V8 i napędem na cztery koła. Tyle że 300k na autko do kocykowania nie mam póki co. Znane mi są powody powstania czegoś takiego, jak 114i z porażającą setką koni z 1.6 (Vitara ma mniej więcej tyle samo, ale silnik M16A ma jakieś kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt lat), ale jakoś nie mogę przestać się z tego śmiać.
  22. 170 za bieda wersję typu 520d, kolor czarny lub biały, bo najtańsze. Bez sensu.Cen serii 1 nie sprawdzałem, nie podoba mi się z żadnej strony. Jak ktoś jest obkuty z ekonomii, niech sprawdzi czy faktycznie porównując siłę nabywczą teraz i powiedzmy 15 lat temu Lanos wychodził podobnie do, dajmy na to, 118d czy 116i. Ja mam normalny pomarańczowy, niebieski+czerwony to kojarzę z VW raczej.
  23. Uwaga o częściowej klimie zdemolowała mi szyszynkę, ale ja ze wsi jestem to klimę mam włączoną cały czas.Ciekawe, muszę się kiedyś przejechać tą trasą i sprawdzić jak tam się bryka. Na przykład do Bydgoszczy choćby skały srały nie wyciągnę średniej więcej niż 60 km/h, jak nie fotoradar to wioska albo jakiś snuj w miejscu, gdzie nie można łotra wyprzedzić dysponując przeciętną mocą i/lub zdrowym rozsądkiem. Coś w tym jest, w Alfie Romeo 159 nawala niemal wszystko ometkowane jako "Bosch". Legendarna niemiecka jakość, z której została głównie legenda. I cena. Mowa o serii 1 chyba? Jak sobie skonfigurowałem F10 wedle uznania, wyszło mi około 300k złotówek. To dużo złotówek, nawet uwzględniając inflację za dużo na wypasionego Lanosa.
  24. Wtedy wszyscy umrzemy.Kiedyś śnieg spadł w maju, a na Morzu Północnym zima wedle oficjalnych kalendarzy trwa do czerwca (lato do sierpnia), może faktycznie lepiej cisnąć dalej na zimówkach mimo niemal 20 na plusie w dzień. Obstawiam Skodę A3/A4/A6, zgadłem? Ja takich apaczy doganiałem na światłach nawet jaszczombem, to dopiero było zabawne. Lepiej mu się śpi wtedy. Pokazał plebsowi gdzie jego miejsce i kto tu jest szlachta, c'nie?
  25. Ładny wynik, średnia dość wysoka jak na bolandyjskie warunki. Jechałeś w nocy? Co niby dla mnie? Mógł nie zaczynać jak nie chciał odpowiedzi. No, żona to zobaczyła na ulicy i że fajne kupmy se c'nie. Odmówiłem, nie mam czasu wiecznie jeździć z jakimś zardzewiałym padłem po serwisach. Jakbym miał czas, to kupiłbym starą Alfę Romeo z bezsensownie dużym silnikiem, rdzewieje i psuje się tak samo, a przynajmniej ma całe wiadra dobrej klasy i niczego nie udaje.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...