Sytuacja jest taka: wczoraj braciszek wyjmuje od znajomego BIOS z plyty. No niestety zjechał mu śrubokręt i zarył trzy ścieżki odprowadzające (teraz wygląda na to, że te ścieżki są nie używane zupełnie, bo są nadrukowane, anie nie kończą się układami ani połączewniami... ale wtedy...). Próba włączenia - płyta kręci wiartaki, rusza dysk, ale bipek nie wrzeszczy i karta grafiki nie puszcza sygnału na monitor.
Ponieważ płytę trzeba zwrócić, dzisiaj kupiliśmy drugą taką samą. Wrzucamy procka, RAM, zasilanie, dysk. Włączamy - działa. Podłączamy resztę. Włączamy - płyta kręci wiatraki, rusza dysk, ale bipek nie wrzeszczy i karta grafiki nie puszcza sygnału (czyli dokładnie to samo, choć ta płyta jest całkiem sprawna - przynajmniej nie ma zarysowań na ścieżkach BIOSa :) Podociskanie wszystkiego, posprawdzanie, clear CMOS. Włączamy - działa! Wyłączamy. Włączamy - nie działa... Operacja zostaje powtórzona - dociskanie, clear CMOSa - i włączamy: odpalamy Windę, wyłączamy, właczamy (działa!!!), odpalamy Windę, wyłączamy, odpalamy... k.upa! Kręci, nie wyje, nie daje sygnału na monitor...
Potem było parę akcji dociskanie, clear CMOSa, działa, wyłączenie, włączenie, nie działa. Teraz płyta nie reaguje już nawet na dociskania i clear CMOSa.
I co Wy na to :?:
Aha!!! Po wyciągnięciu wszystkiego (sam proc zostaje, bez pamięci nawet) też BIOS (post) nie piszczy... :(