Skocz do zawartości
Trendzik

Studia, nauka - gdzie iść po maturze?

Rekomendowane odpowiedzi

studiuje ktos tutaj cos zwiazanego z geografia?(geodezja, gospodarka, przestrzenna, itp), miejsce gdziekowliwek :D

 

interesuja mnie jakies progi punktowe/wyniki z matur jakie mielscie dostajac sie na dany kierunek

planuje zdawac geografie i ang na rozszerzonym, no i matematyke w planach rozszerzona, ale to troche strach wiec podstawa tez brana pod uwage :D

 

ps. jak ktos zdawal podobne przedmioty, niech podaje nawet inne kierunki i swoje wyniki, moze znajde sobie cos ciekawego

Odnośnie geodezji, nie wiem jakie są warunki aby dostać się na studia teraz, za to już na studiach bardziej od geografii liczy się pojmowanie matematyki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie geodezji, nie wiem jakie są warunki aby dostać się na studia teraz, za to już na studiach bardziej od geografii liczy się pojmowanie matematyki.

 

Dokładnie... U nas na PŚ tylko i wyłącznie na matematykę patrzą.

Jeśli chodzi o zdawanie geografii hmm to z tego co pamiętam kumpel zdawał i na PŚ brali z tym tylko na ochronę środowiska.

 

Pewnie na innych uczelniach technicznych jest podobnie.

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wie ktoś jakie są czy w ogóle istnieją jakieś progi na budownictwo w trybie niestacjonarnym????

interesuję mnie politechnika lublin ale myślę z generalnie jest podobnie w całej Polsce.I czy sa jakieś różnice w porównaniu z trybem stacjonarnym poza $$$$ i rozkładem planu

pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HEj. Mam pytanie od was. Co prawda jestem w 1 LO na mat-fizie, ale juz zastanawiam się nad jakimiś kierunkami. Moje pytanie dotyczy polibud: Na jakich kierunkach wymagana jest znajomość języka programowania?? Bo zbytnio programowania nie lubię, ale jak będzie potrzebne na studiach to się mogę poduczyć... A na ekonomii też potrzeba programowania??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

up

 

na inżynierii oprogramowania głownie się tam tym zajmujesz

 

Ja mam inne pytanie, chce iść na budownictwo i specjalizacja drogi i autostrady, wiem że na PK biorą jedynie pod uwagę matmę, szukałem na polibudzie poznańskiej lecz nie znalazłem dokładnej rozpiski co i jak (albo źle szukałem), mam dylemat czy zdawać angielski rozszerzony czy lepiej przyłożyć się bardziej do matmy (zdaję ją rozszerzoną). Najbardziej jestem za PK tylko nie wiem czy się tam dostanę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

up

 

na inżynierii oprogramowania głownie się tam tym zajmujesz

 

Ja mam inne pytanie, chce iść na budownictwo i specjalizacja drogi i autostrady, wiem że na PK biorą jedynie pod uwagę matmę, szukałem na polibudzie poznańskiej lecz nie znalazłem dokładnej rozpiski co i jak (albo źle szukałem), mam dylemat czy zdawać angielski rozszerzony czy lepiej przyłożyć się bardziej do matmy (zdaję ją rozszerzoną). Najbardziej jestem za PK tylko nie wiem czy się tam dostanę...

z tych 2, przyloz sie do matmy. zreszta i tak to z fizy( i pochodnych np. wytrzymalosci konstrukcji czy betoniarstwa) beda starali sie cie skosic, nie z matmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja na chwile obecna [ale pewnie tak zostanie] bede skladac na polibude w poznaniu, na infe, automatyke i zarzadzanie, elektronike i telekomunikacje

 

jakies sugestie, opinie?:>

infa: srednio na 12 chlopakow przypada 1 dziewczyna, z tej gromady srednio na 12 dziewczyn tylko jedna sie nadaje na studiowanie informy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie (kiedyś napisałem) chodzę na uczelnie prywatną (WSHiFM http://www/wshifm.edu.pl) gdzie jestem na Informatyce gospodarczej. Takie złączenie Informatyki z ekonomią przyda się w przyszłości taka znajomość szczególnie jak się chce projektować systemy informatyczne lub wdrażać je w biznesie icon_smile3.gif

 

Właściwie na Wydziale Informatyki gospodarczej jest kierunek ekonomia i tu jest problem bo mam chęć po inżynierce (Jestem na trzecim roku) pójść na magisterskie studia na polibudę warszawską na informatykę wieczorowo tylko czy przyjmują ludzi po kierunku ekonomia (Gdzie 60 % przedmiotów to informatyka a 40% ekonomia?) w sumie mogę na podobny wydział i kierunek pójść na SGH gdzie jest Kolegium informatyki gospodarczej ale mam dość już ekonomi :P Wolę programowanie i sieci ;) Nie wiem może ktoś z Was był na studiach I stopnia na innym kierunku a poszedł na magisterskie które różniły sie od studiów I stopnia. W sumie już Nasza uczelnia ma czerwona kartkę od WAT bo Nas nie chcą przyjmować na informatykę tak się dowiedziałem

 

Edit: Bym zapomniał ja to jestem po starej maturze ;) Jak patrzę na PW to jak jest ludzi ponad limit (Zapewne chyba nie zdarza się, że by na PW nawet wieczorowo było mało chętnych?) to kwalifikacja jest taka, że wyliczają punkty z nowej matury a co ze starą? ;) Choc w prawdzie powiedziawszy nie mam co się chwalić ocenami z matury nawet z matmy bo szkoda gadać ;) Gdybym miał taki zapał do nauki jak teraz to na maturze były by piątki ale nie do góry nogami :D A teraz szkoda czasu aby poprawiać maturę

Edytowane przez Radzyn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moglbys rozwinąć, bo mnie to zaciekawiło?

No paru absolwentów od Nas chciało iść na WAT ale niestety WAT odmówił stwierdzając, że mieliśmy też ekonomiczne przedmioty. Ogólnie WAT ostatnio zamyka się na inne uczelnie nie wiedząc czemu. Władze WAT-u nie chcieli przyjmować cywilów tylko ludzi z wojska ale z tego co wiem pomysł upadł gdy studenci zbuntowali się słysząc ten pomysł

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś się orientuje, czy są jakieś większe różnice miedzy AiR (Automatyka i Robotyka) na wydziale elektrycznym a AiR na wydziale mechatroniki (oba na Polibudzie Warszawskiej) ?

Gdzie łatwiej? Gdzie bedzie mniej jakieś zaawansowanej fizy?

 

I btw, wie ktoś może jakie w poprzednich latach były progi na w/w kierunkach + na Elektrotechnice (wydział elektryczny, też na PW) ? Bo coś nie mogę nigdzie znaleźć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo Ciekawy tekst.

 

 

Czy nie sądzicie, że studia są beznadziejne?

 

 

» Naciśnij, żeby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler... «

W ostatnim czasie miałem wiele przemyśleń na temat studiów i studentów w

Polsce i zapragnąłem się z Wami nimi podzielić. Postaram się zrobić to w

sposób ciekawy, pisząc zwięźle i na temat.

 

Ogólnie rzecz biorąc uważam, że świat stanął na głowie. Na studia nie idą

już, jak niegdyś, ludzie którzy naprawdę chcą studiować (czyli zdobywać

wiedzę i poszerzać swoje horyzonty pod okiem doświadczonych profesorów),

lecz każdy "jak leci". Zarówno młodzi, ambitni, przebojowi ludzie, jak i

osoby, które jeszcze dziesięć lat temu nie miałyby żadnych szans, żeby się

na nie dostać, nie mówiąc już o ich skończeniu. Z jednej strony jest to wina

samych uczelni, które z roku na rok obniżają poziom, z drugiej wygórowanych

oczekiwań pracodawców, którzy już nawet do przysłowiowego "lizania znaczków"

chcieliby zatrudniać wyłącznie kandydatów po studiach. Nie zastanawiając się

zupełnie, czy wiedza wyniesiona ze studiów jest do tego w ogóle przydatna.

 

Niewielu młodych ludzi wie, co dokładnie chce w życiu robić. Dlatego często

decydują się pójść na uczelnię "bo wszyscy idą", "bo bez papierka ani rusz",

"bo rodzice karzą", "bo tak trzeba", "bo nie chcę iść do wojska", "bo można

tam znaleźć fajnego kandydata na męża (autentyk)", itd. Słowem śmiem

twierdzić, że na każdym kierunku studiów na danym roku można znaleźć góra

kilkanaście osób, które naprawdę interesują się daną dziedziną i chcą

rozwijać się w obranym przez siebie kierunku. Reszta skończy dostanie

papier, oprawi go w ramkę i będzie pławić się w samozachwycie. Do skończenia

studiów wystarcza tak naprawdę jedynie wytrwałość. Nikt nie wymaga od

kandydatów szczególnej bystrości umysłu. Problem i wielkie rozczarowanie

pojawi się w momencie pójścia do pracy. Nagle okaże się, że taki osobnik tak

naprawdę bardzo niewiele umie (niezależnie od tego, co mu się wydaje).

 

Niestety pracodawcy "z braku laku" zatrudniają i takich. I potem pojawiają

się takie sytuacje, z jakimi stykam się na co dzień, że lekarz nie potrafi

rozpoznać prostej alergii, pani w banku na prośbę o wyjaśnienie kilku

prostych terminów ekonomicznych zaczyna nerwowo rozglądać się za "ściągawką",

a świeżo upieczony inżynier nie potrafi rozwiązać prostego równania.

 

Nie są to opinie wyssane z palca, lecz spostrzeżenia z szarej

rzeczywistości. Śmiem twierdzić, że większość absolwentów, a więc jakby nie

było "kwiat młodzieży i przyszłość narodu" nie potrafi słuchać (słuchać, a

nie tylko słyszeć), czytać ze zrozumieniem, pisać bez błędów

ortograficznych, wysławiać się, a nawet wykonywać precyzyjnie wydanych im

poleceń.

 

Może za dużo wymagam, ale czy na pewno? Czy to dziwne, że oczekuję od

absolwenta, że będzie profesjonalistą w swojej dziedzinie? Że będzie choć

jedna rzecz, w której będzie naprawdę dobry? Że nie będzie odpowiadał na

pytania fachowe "yyyy, eeee, no, ten tego ...".

 

Bardzo szanuję młodych ludzi, którzy mają duże umiejętności praktyczne.

Najczęściej okazuje się, że zdobyli je sami, ciężką pracą. I zgodnie

przyznają, że studia nie dały im nic poza "papierem".

 

Czy to nie jest chore, że wiedzą o tym i pracodawcy i przyszli pracownicy,

ale obie te grupy wolą nadal udawać, że studia przygotowują do zawodu?

 

Pracodawca żąda magistra inżyniera tam, gdzie w zupełności wystarczyłby

technik, bądź dowolna osoba z ulicy, której wystarczyłoby udzielić

dwutygodniowego przeszkolenia (przykład: składanie komputerów). Z drugiej

strony narzeka, że ludzie po studiach nie mają przygotowania do zawodu. A

skąd mają mieć, kiedy na studiach wykładają głównie teoretycy? Ci sami

pracodawcy odrzucają ludzi bez studiów, ale za to z wieloletnim

doświadczeniem, którzy mają wszystkie wymagane przez nich umiejętności.

Którzy poświęcili wiele lat na praktykę, zamiast na wkuwanie sztywnych

regułek. Pytanie dlaczego?

 

Są pewne zawody, takie jak lekarz, czy prawnik, które wymagają uprawnień. I

tu studia są kwestią bezdyskusyjną. Ale są również takie zawody jak aktor,

wokalista, informatyk, czy grafik. W ich przypadku o sukcesie w głównej

mierze decyduje talent i wypracowany przez lata warsztat. Albo ktoś ładnie

śpiewa, albo nie. Albo rysuje ładne prace, albo brzydkie.

 

Ale presja społeczna na kończenie studiów jest tak silna, że gdy tylko

ludzie dowiadują się, że taki wychwalany artysta-plastyk nie ma studiów,

nagle jego prace przestają się podobać. Czy to nie absurd i obłuda?

 

Ludzie kończą studia o kierunku grafika komputera. Państwowo lub prywatnie,

nieważne. Chodzą tam przez wiele lat, marnują czas i pieniądze, oddają

jakieś prace pod ocenę "ekspertom", po czym dostają dyplom i rysują ...

przeciętnie. Z drugiej strony jest osoba, która studiów nie kończyła, ale ma

wielki talent. Bije naszego studenta na głowę. Ale odpada w przedbiegach, bo

w ogłoszeniu o pracy bezwzględnie wymagane są studia.

 

Nie wiem, może pracodawcy nie rozumieją, że:

1) Studia to poszerzanie horyzontów, a nie nauka jednego, konkretnego zawodu

2) Muszą się zdecydować, czy chcą praktyka, czy teoretyka, którego trzeba

dopiero przeszkolić

 

Młodzi ludzie też tego nie rozumieją, traktując studia jako przygotowanie do

zawodu. Tymczasem jakość tego przygotowania jest naprawdę mierna. Każdy

przygotowałby się znacznie lepiej, gdyby wydał kilka tysięcy złotych na

książki napisane przez ekspertów z danej dziedziny, obłożył się nimi przez

rok i przeczytał je ze zrozumieniem od deski do deski. Stałby się znacznie

lepszym fachowcem niż magister, który ukończył pięcioletnie studia.

 

Tak po prostu jest. Nie rozumiem więc, skąd takie ciśnienie na studia. Może

pracodawcy zakładają, że ludzie po studiach są "na poziomie". To też bajki,

ponieważ wystarczy posłuchać, jakim słownictwem posługują się studenci po

zajęciach. Jakie robią błędy ortograficzne. Jaką trudność sprawia im

myślenie. Zresztą trudno oczekiwać czego innego w sytuacji, gdy studiuje już

ponad 25% młodych ludzi. Czyżby w ostatnich latach tak bardzo przybyło nam

ludzi mądrych? Nie sądzę. Po prostu wykładowcy musieli obniżyć poprzeczkę i

już sami przyznają, że większość ich studentów to "głąby, które na studiach

nigdy nie powinny się znaleźć". Trudno nie przyznać im racji widząc, jak

wielu inżynierów nie potrafi napisać z pamięci choćby równania okręgu. Ale

co tam, mają papierek. Znamienne jest to, że osoby, które niczego innego

poza tym papierem nie mają (żadnych umiejętności, ani osiągnięć), bardzo się

nim chwalą, często umieszczając go w ramce na ścianie gabinetu. I oczywiście

stawiając wszędzie gdzie to możliwe mgr inż. przed nazwiskiem.

 

Z kolejnym ciekawym zjawiskiem mamy do czynienia przy wyborze kierunku

studiów. Po pierwsze, bardzo wiele osób idzie na kierunek, który jest w

danym roku "modny". A modny jest dlatego, że są po nim duże zarobki. Tyle,

że mało kto pomyśli, że za 5 lat sytuacja może się diametralnie zmienić.

Druga sprawa to niezrozumiałe dla mnie obleganie kierunków takich jak

pedagogika, po których z góry wiadomo, że o pracę ciężko, a i zarobki marne.

 

To wszystko jest bardzo przykre. Można być bardzo mądrym człowiekiem, bardzo

doświadczonym. Ba, ekspertem w skali całego świata. Ale nie mając studiów,

będzie się w Polsce traktowanym z przymrużeniem oka. Nie tylko przez

pracodawców. Również przez kolegów i znajomych, którzy pokończyli studia. I

choć wiedzą oni, ile egzaminów zaliczyli tylko dzięki ściąganiu, uczeniu się

w sesji na ostatnią chwilę, "fuksem", itd. Choć wiedzą, jak niewiele

umiejętności praktycznych wynieśli ze studiów, to czują się lepsi i udają

sami przed sobą, że stali się dzięki studiom bardzo mądrzy. I mniej cenią

osoby bez studiów, które wiedzą od nich 10 razy więcej.

 

Znając tę smutną prawdę, skończyłem studia. Jestem inżynierem po

Politechnice. Wielu ludziom to imponuje. Ja wiem, że to jeden pic.

 

Wszystkiego, co przydało mi się do zarabiania pieniędzy, nauczyłem się sam.

Temu, że od najmłodszych lat pasjonowałem się dziedziną, w której teraz

pracuję i śledziłem na bieżąco jej rozwój. Już idąc na studia wiedziałem

znacznie więcej niż cała kadra razem wzięta. To mocne słowa, ale wierzcie

mi, tak było. Zresztą, gdyby tak świetnie się znali, to byliby frajerami

siedząc na uczelni za kilka tysięcy miesięcznie. Niestety musiałem je

skończyć, bo inaczej uchodziłbym za człowieka znającego się na rzeczy gorzej

od najsłabszego, trójkowego studenta, który te studia skończył. Wydawało mi

się, że czegoś się tam nauczę. Teraz, z perspektywy lat, widzę jak bardzo

się myliłem.

 

Ludzie myślą, że gdy ktoś ma tytuł doktora czy profesora, to jest alfą i

omegą. A to wszystko jeden pic. Tak naprawdę żaden profesor informatyki nie

jest w stanie równać się z nastolatkiem, który całe swoje młode życie

poświęcił, dajmy na to, hakerstwu czy grafice 3D.

 

Podsumowując chcę powiedzieć, że studia są beznadziejne. Nie uczą prawie

niczego. No, chyba że ktoś w ogóle nie interesował się daną dziedziną zanim

poszedł na studia. Wtedy te banały, które tam prawią, mogą mu się wydać

"odkrywcze". I oczywiście będzie opowiadał wszystkim, na jak bardzo trudnym

jest kierunku. To ciekawe, że "trudne" są zarówno studia studentów medycyny,

informatyki, cybernetyki, czy prawa, jak i zaocznych studentów mniemanologii

stosowanej na prywatnej uczelni. Z reguły im prostszy kierunek, tym

"trudniejszy" jest w oczach swoich studentów.

 

Studia kończą już w tej chwili nawet takie "młoty", że naprawdę jest mi

wstyd przyznać się, że i ja je kończyłem. Na szczęście trafiłem na mądrego

pracodawcę, który w czasie gdy jeszcze nie studiowałem docenił mnie za

umiejętności. I od tamtej pory nikt już nie pytał mnie o studia. Wystarczy,

że świetnie znam się na tym co robię. Z czasem założyłem własną firmę.

Zatrudniam różnych ludzi. Część po studiach, część nie. I wierzcie mi,

ludzie z tytułami doktorów robią tak kardynalne pomyłki i błędy, że aż żal

na to patrzeć.

 

Człowiek zastanawia się wtedy czego oni w ogóle uczą na tych studiach?

Tym bardziej nie mogę zrozumieć pracodawców, którzy tak przy nich obstają.

Na Boga, już nawet do rozwożenia gazet do kiosków wołają magistrów. Słowem

studia się spauperyzowały. Tym, czym kiedyś był inżynier, teraz jak

doktorat. Ale nie można dać się zwariować i siedzieć na uczelni do 30-tki.

Kiedyś trzeba wejść w prawdziwe życie i zacząć zarabiać.

 

To smutne, że ludzi z dwoma fakultetami, trzema językami obcymi i samymi

piątkami jest na pęczki (naprawdę). Natomiast ludzi, którzy naprawdę coś

umieją, jak na lekarstwo.

 

Wszyscy pracodawcy, jakich znam, płaczą, że nie mogą znaleźć ekspertów (z

różnych dziedzin). A płacą naprawdę nieźle (powyżej 5000 na rękę). Więc ci

studenci nie są chyba jednak tak świetni, jak sądzą.

 

Chcę uświadomić ludziom moją wypowiedzią, że studia to nie jest niewiadomo

co i nie czynią one z nikogo znawcy tematu. To tylko taki począteczek, w

którym człowiek poznaje bardzo pobieżnie podstawy. Nauka odbywa się w bardzo

niewydajnym, bo aż 5-letnim systemie, zajęcia prowadzą ludzie, którzy często

mają jedynie mgliste pojęcie o temacie, a po ich skończeniu nie jest się

wcale dużo mądrzejszym niż przed. Może da to młodym ludziom do myślenia, co

naprawdę chcą w życiu robić i czy naprawdę chcą iść na studia. Bo bardzo

często różnią się one od wyobrażeń. Można, z całą pewnością można być mądrym

człowiekiem i świetnie zarabiać bez nich. Tylko trzeba się na czymś dobrze

znać. A z tym już w narodzie krucho.

 

Uważam, że jeżeli jest coś, w czym jesteś naprawdę świetny, dajmy na to

tworzenie efektów specjalnych do filmów, czy fotografia, to nie trać czasu

na studia, tylko rób to, co potrafisz. Zarabiaj, bierz udział w konkursach,

daj się poznać. Będziesz rozchwytywany. A koledzy po studiach będą Ci bardzo

zazdrościć, choć w życiu Ci się do tego nie przyznają i będą okazywali swą

wyższość ... tyrając za 1400 na rękę.

 

A pracodawcy może się opamiętają i zastanowią jaki sens ma dawanie

ogłoszenia "Firma zatrudni do kopania rowów. Wymagane wykształcenie wyższe.

Kierunek dowolny".

 

W życiu trzeba myśleć, a nie iść bezmyślnie tą samą drogą co wszyscy. Rób to

samo co wszyscy, a skończysz jak wszyscy - w M3 z nieśmiertelną ławą (na

której - a jakże - leży serwera) i dwoma fotelami.

 

Jeżeli idziesz na studia, musisz wiedzieć, po co Ci to. I czy naprawdę tego

chcesz. Czy nie idziesz tylko "dla papierka". A pracodawcy powinni się

zastanowić, czego naprawdę chcą. Młodego, ambitnego człowieka, który

uczciwie uczył się na studiach i ma solidne podstawy teoretyczne, czy równie

ambitnego, ale samouka, który ma duże umiejętności praktyczne. Bo niestety

jednego i drugiego w wieku "do 30 lat" raczej ciężko jest znaleźć.

 

Ciekaw jestem ile osób podziela moje spostrzeżenia? Tylko ... co to zmieni.

Każdy przeczyta i powróci grzecznie do studiowania "bo tak trzeba", "bo bez

papierka ani rusz", "bo wszyscy studiują", itd.

 

Zródło http://groups.google.com/group/pl.comp.pec...f867?hl=pl&

Edytowane przez Cmx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cała wypowiedź - święta racja.

 

A propos wykładowców: prawda taka, że ludzie wykładający na uczelniach wyższych zazwyczaj zamykają się w obrębie wykładanego od 20 lat przedmiotu (przedmiotów) i poza tym nie wiele umieją, są nawet tacy którzy się do tego otwarcie przyznają. W wielu przypadkach nie są ani trochę "na czasie" z nowinkami.

 

Odnosząc się do:

Każdy przeczyta i powróci grzecznie do studiowania "bo tak trzeba", "bo bez

papierka ani rusz", "bo wszyscy studiują", itd.

Niestety dzisiejsza rzeczywistość do tego zmusza, że bez papierka w zawodzie który jest w kręgu twoich zainteresowań w zasadzie ani rusz, choć nie wiadomo jak dobry w swojej dziedzinie byłby człowiek, choć na pewno są i odstępstwa od tej reguły.

 

Co do przygotowania do pracy w zawodzie także się 100% zgadzam - studia do tego nie przygotują. A sama wiedza teoretyczna? Hmmm... człowiek nocami siedzi i się uczy bzdur które mu się nigdy nie przydadzą.

Po otrzymaniu tytułu mgr inż. jestem pewien że nie będę profesjonalistą właśnie ze względu na brak praktycznego doświadczenia. Niby są przymusowe praktyki na studiach - ale ;] - studentowi robiącemu praktyki mało kto powierzy odpowiedzialne zadanie wymagające wiedzy i umiejętności, wszyscy się boją i w sumie nie ma się co dziwić. No i ile jest tych przymusowych praktyk? 2 miesiące :lol:

Edytowane przez hary

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ktoś z Was będzie się orientował w tym temacie:

Jest cos takiego jak Akademia Viessmann-a ( http://www.viessmann.edu.pl/ )

mimo że jest to tylko studium to sposób "nauczania" bardzo by mi odpowiadał - są wykładane tam tylko i wyłącznie przedmioty "branżowe" a nie przedmioty poboczne (typu matematyka i fizyka). Wiem że w ramach zajęci sa wplatane tam pewne elementy matematyki i fizyki (bo bez tego ani rusz) ale nie sa to suche obliczenia ale działania majace na celu pokazac sposoby doboru pewnych elementów instalacji itp. czyli sa wykładane w sposób praktyczny i ciekawy.

Czy ktos słyszał o jakiejs innej tego typu szkole (z innej branży), w której program nauczania pozbawiony byłby przedmiotów "ogólnych"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry teskt Cmx - samo sedno :)

Ja od siebie dodam ze wg mnie to sie tyczy nawet tych niby najtrudniejszych i najbardziej obleganych kierunkow. Mocno sie rozczarowalem jak to wyglada. Ludzi ktorzy naprawde cos potrafia jest zaskakujaco malo, nawet powiedzialbym ponizej 10%. Jakas srednia grupa tych co cos tam sie interesuja, ale rozleniwieni przez ten 5cioletni system i raczej jest srednio, a cala reszta bazuje tylko na przeslizgiwaniu sie przez studia. Tzn akurat nie uwazam ze sumienna nauka wszystkiego jest sensowna, wrecz przeciwnie, ale niech ta masa wolnego czasu przeklada sie na prawdziwe rozwijanie umiejetnosci. Bo tak wegetujemy 5 lat, czasem cos dorabiamy przez polowe tego czasu, ale same studia dzisiaj potwornie stracily na wartosci. Cos jak porownanie dzisiejszej matury z przedwojenną :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja studiuję w tej chwili na architekturze na PG, przez całe liceum słyszałem jak bardzo trudno się na ten kierunek dostac, ale widać ze jednak próg ostatnio się mocno obniżył. Z matur mozna było dostać bodajże 150 punktów po jakims tam ich przeliczeniu w zależności od przedmiotu, ja miałem coś koło 106(czyli niezbyt dużo), a osoba na samym dole listy... kilkanascie. Znaczy to że zdała mature tylko z jednego liczacego się kierunku, i to w dodatku bardzo słabo. Myślę że dobitnie swiadczy to o poziomie dzisiejszych studentów. (oczywiscie na architekturę były też egzaminy, ale ich zdanie to była raczej kwestia szcześcia niż umiejętności)

Idąc na te studia nie miałem zamiaru zostac w przyszłości architektem, raczej miałem nadzieję na podłapanie nieco umiejętności związanych z szeroko pojęta grafiką, która jest tym co bym chciał w życiu robić. Plany pójścia na ASP spotkały się z negatywnym przyjęciem rodziców, z których zdaniem niestety muszę się jeszcze liczyć. Okazało się jednak że na architekturze przedmioty które mnie interesują wyglądają mniej więcej tak: "naucz się sam, zrób projekt/rysunek, my ci powiemy czy jest dobrze czy nie, ale nie licz że powiemy co konkretnie jest źle" Nie nastawiło mnie to zbyt pozytywnie, no ale jakoś dotrwałem do końca semestru.

Jakoś tak się złożyło że dwa tygodnie przed sesją spędziłem na chorowaniu, i szybciutko uzbierały mi się spore zaległości w projektach/rysunkach/innych bzdetach które trzeba pod koniec semestru oddać. Gdybym się postarał pewnie mógłbym to nadrobić, po namyśle postanowiłem jednak tego nie robić. Uświadomiłem sobie, że zmarnowałem już pół roku, nie ucząc się prawie niczego, i że jeżeli zdam teraz, to pewnie siłą inercji zmarnuje jeszcze co najmniej kilka lat. Pewnie będę miał spore problemy gdy oznajmię rodzicom że nie zdałem, ale mówi się trudno, jakoś przeżyję. Postanowiłem że tym razem postawię na swoim i postaram się dostać na grafikę na ASP. Może nie jest to specjalnie praktyczny kierunek, ale przynajmniej jest to coś co ja bym chciał studiować, i coś czym się interesuję. Zobaczymy czy mi się uda. Z pewnością nie chce dołączyć do rzeszy ludzi dla których studia to tylko literki przed nazwiskiem.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[....] Może nie jest to specjalnie praktyczny kierunek, ale przynajmniej jest to coś co ja bym chciał studiować, i coś czym się interesuję. [.....]

Wlasnie takie podejscie do studiowania jest najlepsze :) Najgorsze to sugerowanie sie moda ( :huh: ).... oraz ewentualnymi zarobkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanko: po którym kierunku teoretycznie będzie większa szansa na znalezienie dobrej pracy: elektrotechnika czy informatyka? Oba kierunki w trybie zaocznym.

A my to wrozki i mamy wiedziec co bedzie za 4-5lat?;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym idź na to co cię bardziej interesuje, bo studia na byle odwal ucząc się cały czas czegoś co cię nie interesuje (czyli zazwyczaj oznacza to nauczenie się kiepsko co nie ułatwia znalezienia stałego zatrudnienia) i później nielubienie swojej pracy w zawodzie jest trochę bez sensu.

Edytowane przez hary

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno pytanko: lepiej studiować informatykę w trybie zaocznym na uczelni prywatnej czy publicznej?

 

Mówiąc o uczelni publicznej myślę o Politechnice Krakowskiej. Jeśli chodzi o uczelnie prywatną to zastanawiam się nad Wyższą Szkołą Ekonomii i Informatyki. Może jest ktoś z Krakowa kto tam studiuję lub ma tam znajomych i może coś powiedzieć więcej na temat tej uczelni niż to co mogę wyczytać na stronie?

Edytowane przez luqash

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Orientuje się ktoś, czy po kierunkach związanych z geografią (np. geodezja) jest możliwość zdawania egzaminu na uprawnienia budowlane ?

 

I ogólnie jaka jest najprostsza droga do uzyskania tych uprawnień ? :wink:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam leje na studia ide na ratownika medycznego o ile sie dostane i zmieniam branze z mechatroniki na ratownictowo :P

Siedzenie caly dzien przy maszynie jest nudne, a ratowanie zycia daje wielka satysfakcje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...