Skocz do zawartości
kamilo23

Różne Wypadki Jakie Cie Spotkały

Rekomendowane odpowiedzi

a ja mam blizne po prawej strony brody, po tym jak wbil sie tam drut zardzewialy. troche skora wisiala, ale co tam maly bylem. blizna z tylu glowy po malym rozcieciu. najpowazniejszy zonk w zyciu- dzwon w aucie. stluklo mi sie szkielko w okularach :D

glupi to ma szczescie. tylko auto mi sie troche pokrzywilo (obydwie podluznice), ale juz jezdzi jak dawniej :wink: ogolnie unikam ryzyka i mam troche szczescia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dla odmiany w kwietniu zerwałem mięsień uda. (a dokłaniej oderwałem jego przyczep od miednicy) Najpierw na sks-ie stłuklem sobie kość miednicy - tą do której przymocowany jest tenże mięsień. (Niestety podczas tego wypadku naderwałem go sobie) Miednica bolała mnie tydzień ale oczywiście zlekceważyłem to :| Pewnego dnia graliśmy w szkole w nogę. Krótki biego sprintem i coś w miednicy zrobiło chrup. Efekt: 3 dni w szpitalu, 3 tygodnie w domu (kazali mi nie chodzić przez te 3 tygodnie, ale po 2-óch dniach miałem dość) + 3 tygodnie o kulach (stosowałem się do tego tak samo jak do leżenia w łóżku) + zakaz uprawiania sportu - do sierpnia. Dostałem 300zł odszkodowania (wydaje mi się, ze więcej, ale że rodzice mnie robią w bambuko...) I dramatycznie pogorszyła się moja kondycja :( Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawie wszystkie te wypadki zdarzyły sie w wakacje w odstępie ok 5 lat, no jedynie jeddna gdy byłem mały:

 

1. Ze trzy lata temu będąc u babci na dworzu usłyszeliśmy ( ja i moje kuzynostwo :) ) że dzwoni telefon. No to biegiem wszyscy do domu, niestety ja ruszyłem ostatni i zaraz przed samymi schodkami wyrżnołem się na błocie prosto w te schody. Efekt - rana długości od kolana prawie do stopy. Znaczy się naj gorzej było pod kolenem ponieważ tam zraniłem sie prawie do kości dalej to już były zadrapania i strupy. Naj gorzej było późmniej. Już po kilku dniach gdy musiałem zmieniać opatrunek. Także nie przyjemne było gdy lekarz po kilku tygodniach grzebał mi takim patyczkim w tej ranie. Do tej pory mam wielka bliznę i nie sądze żę mi kiedyś zniknie.

 

2. Z 1,5 roku temu jechałem sobie swoim rowerkim wiedząc że ma niedokręconoą kierownicę która się nieco ruszała. Gdy przejeżdżałem obok grupki moich kumpli nie wiedząc że mam niedokręconą kierownicę kopnól piłkę prosto w moje koło. Kóleczko się przekręciło a kierownica nie. Odrazu wylądowałem na gębie. Strupy wielkości ok 4cm nie schodziły mi przez ok 2 tyg. Na szczęście teraz nie ma po nich śladu. Az wstyd było wtedy chodzoć do szkoły.

 

3. Ze cztery lata temu również u mojej babci chodziłem sobie po takich rurkach. Nagle bęc przewróciłem sie na nie, wstaje - coś mnie łeb boli dotykam ręką twarzy a ona cała w krwi. Naszczęście obyło się bez szpitala. Jeszcze do tego blizę mam prawie w tym samym miejscu ( na czole) gdzie mam bliznę ze swojego pierwszego wypadku. Miałem wtedy ok4. lat (pamiętam to jak przez mgłę) chodziłem po fundamentach. Nagle trach- spadłem na chodznik prosto na czoło i szybciutko do szpitala. Pamiętam że strasznie wtedy ryczałem :)

 

Wszystkich moich blizn i blizenek nie będe wypisywał bo mi by miejsca nie starczyło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

omg, wczoraj wyszedłem popykać z chopokami w piłeczke... cyk cyk akcja z kumplem, strzal z woleja i ... Oo. Uczucie jakby mi noga wyleciała z pachwiny...straszny ból i wstać nie moglem przez 10 minut, dzisiaj jest nie wiele lepiej i zaczynam sie nie pokoić ;\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale LOLi zaliczyłem podczas czytania tego tematu :D :D :)

 

No ale jak tak czytam.. to moje wypadki to są błahostki... jednak mam zajeduże szczęście :)

 

Kiedyśtam: jadę sobie rowerem z kolegą... duuużaa i stroomaa górka... ale niestety na dole zakręt.. wyrobić się da, ale widoczność z przodu ograniczona. Tak więc jadę, oczywiście wakacje były, no to bez trzymanki na stojąco.. jadę, rozpędzony na full (rower ledwo trzyma) - patrzę - AUTOBUS Z PRZODU :| Sru w bok! I ze 20m toczenia się z rowerem dookoła, wśród krzaków... kilka otarć.. ale jakbym się 'spotkał' z tym pojazdem to bym dzisiaj tego nie opisywał :)

 

Albo też kiedyśtam prawie przebiła mi na wylot od tyłu kolano kierownica małego BMXa, którym próbowałem zeskoczyć z chyba 1m.. więzadło miałem naciągnięte czy cośtam, chodziłem z kolanem w lodzie (czy raczej: przemieszczałem się z ledwoscią :) ).

 

A w dzieciństwie w niedługim czasie 3 razy rozciąłem sobie głowę, za trzecim to już: "Nie idę do mamy bo będzie krzyczała!" :D Za każdym razem po ok. 5 szwów chyba...

 

Czy niedawno grając z kolegami w piłkę nożną 'sam się potkąłem' i nadziałem na uszkodzone ogrodzenie, gdzie wystający kawałek metalu pod kolanem naderwał mi kilka centymetrów skóry - OH MY GOD! Jak mi zaczęła gnić od dołu to sobie sam k***a odcinałem po kawałku.. a bolało!!

 

Czy wydmuchy krwi po uderzeniu piłką - regularne :)

 

A w te wakacje.. praktycznie najgorsze co mnie spotkało w życiu..

 

Jechałem sobie nad jezioro.. ekipa zebrana w ostatniej chwili, więc nie wyselekcjonowałem za bardzo składu :)

W drodze: "Będziemy wszyscy skakać! Do upadłego!!" Na miejscu: "Już skoczyłem 2 razy." Samemu mi się nie chciało iść do wody, niestety zapomniałem się posmarować, od 11 do 17 na Słońcu, może łącznie ze 30 min w wodzie z tymi zasrańcami - zjarałem się tak, że nie mogłem się ruszyć! Autenik! Na szczęście chwyciło dopiero w domu, gdzie trzęsłem się, nie wiedząc czy to z zimna, czy z czegokolwiek innego! A na plerach byłem tak czerowy, że po nocach mógłbym za Słóńce robić! Pozostały mi zmasowane piepszyki i pełno plam na plecach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hahahaa, niezły ubaw mam gdy to czytam :D

cos od siebie ; P

 

*byłem mały- to fajnie zardzewiały gwóźdź przebił mi od spodu tenisóffka ;] nawet zbytnio nie bylało ;] nie wiem- bo mały byłem :> (cos koło 6'ciu lat)

 

*raz nie mogłem znaleźć noża :D a kuzynce chlepa chciałem zrobić;] zanczy sie- wiecie- przygotować ;] to nożem do tapet zaczołem.. i skońćzyłem w szpitalu- przyszywali mi górna cześć małego palca ;] a kuzynka chleba nie ruszyła ;] (też coś koło 6'ciu)

 

*na wf- wiadomo- biegaja tacy co piłke byle żeby kopnąć.... raz gość nie trafił- kopnoł mnie prosto w palce od nogi- ide do szatni (palec mnie boli) zdejmuje skarpetke i kumpel dzownił po auto- do szpitala ;] złamał mi jełop palec obok tego największego ;] (koło 17 ;])

 

*kolejny wf- gramy w siatke... osek mastah rzucił sie- piłka.. leże na ziemi, piłka obok i jakiemuś osłowi zachciało sie z czuba kopnąć piłek.. tyle pamiętam ;] jak w nos dostałęm to cofnołemsie po ziemi kilka centymetrów ;]

 

*kumple się zeszli- bawiliśmy sie huśtawką (jedna lina i deska na końcu ;]) to ktos tam kogoś tam rozbujał.. i nie dostałem w zęby? upadłem aż miło ;] zęby na szczęśicie zostały ale niezbyt proste są... ;] korygować to musze do dziś :D ) (coś koło 8'mi chyba lat)

 

*eeheh- za to cos śmiesznego na koniec- była dość duża zgraja na sali (wyporzuczaliśmy sobie aby pograć) z kumplem napalamy sie na bramke (inni odpoczywali) i jeden siedział dość blisko bramki... jak piłke kopnołem- bezszelestnie poleciała, a zatrzymała sie w jego... kroczyu :D idealnie celnołem ;] ale nie specjalnie ;) mecz na tym się skończył po 40'stu minutach :D

 

hehe, troche tego nawet było jakby nie patrzał ;]

 

edit: jak czytam że ktoś się zjarał,wiem ż eto zalezy od skóry.. ale prawie nigdy się nie opalałem, blady jestem ;]

to w to lato jak było tak fajnie ciepło, od 10 wyjazd nad jeziorko, troche kanapków ;] byliśmy tam do 17... przy okazji- sklep i zimne piwo ;] nawet nei wiem kiedy, ale przez ten czas 9'więć zimnych piw na słońcu ;] troce sie spiekłem, płakałem dopiero następnego dnia ;] a i tzrecego znowu nad jeziorko i znowu... ;]

szkoda że tak mało dni takich było....

Edytowane przez osek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przypomnialo mi sie :>

bylem w wieku przedszkolnym(albo wczesna podstawowka trudno powiedziec) ustawilem sobie takie dwa kawalki od luzka(noramlnie byly oparciem jak sie rozklada luzko to sie wypelnia tym dziure) no i sobie na tym skakalem :P wkoncu sie zeslizgnelo a ja jebut tylem glowy w kaloryfer [; taki kanciasty jak w blokach z prl-u :> skonczylo sie na 2 szwach wiec mialem farta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To były wakacje. Miałem 3 lata. Rodzice pracowali a na wakacjach jak wiadomo nie mogli mnie do przedszkola wysłać. Zatrudnili opiekunke. Poszedłem pokopać piłke z kolegami i gdy zachciało mi się pić, biegiem do domu. Wbiegam do przedpokoju i pizd walnałem w futryne od drzwi. Okazało się, że podłoga była prosto po pastowaniu... Skończyło się na dużej bliźnie na czole i 12-stu szwach. Stało się to ponad 11 lat temu(dokłednie to ponad 11,5 roku temu) i do tej pory mam blizne na czole. Nie rzuca się specjalnie w oczy, ale jeszcze jest.

 

Później gdy miałem coś około 5-ciu lat, walnałem glebe skacząc z chodnika na asfalt(nie wiem jakim sposobem, ale pamietam, że było to w biegu). Obyło się bez szpitala, ale byłem dość poobijany i miałem lekko rozciątą skóre na głowie.

 

Przez okres szkoły podstawowej miałem tylko jeden wypadek w klasie szóstej. Wchodząc do szkoły po oblodzonych schodach walnałem glebe, bo nie uważałem. Ręką ruszać nie za bardzo mogłem, więc posłali mnie z chigienistką do lekarza. Gdy byłem u doktora, zadzwonili po matke i z nią pojechałem do szpitala. Miałem pękniętą kość prawej ręki(nad nadgarstkiem). Tego samego dnia na tych schodach jedna dziewczyna złamała sobie noge. Od tamtego dnia woźni codziennie w zimie czyszą schodz z lodu.

 

Ubiegły rok szkolny(1-sza gimnazjum) była najbardziej pechowa. 3 wypadki. Dwa razy wybiłem palec ręki prawej(ten zaraz obok najkrótszego). Do teraz czasem pobolewa. Trzeci wypadek to ostro stłuczony staw skokowy. Na szczęście po 3-4 dniach już mogłem zacząć normalnie chodzić, lecz bieganie nie wchodziło w rachube przez 2 tygodnie.

 

Dobrze, że jest ubezpieczenie Warty. Dostałem od nich za te wszystkie wypadki(z czasów podstawówki i gimnazjum) razem około 700zł :-).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że jest ubezpieczenie Warty. Dostałem od nich za te wszystkie wypadki(z czasów podstawówki i gimnazjum) razem około 700zł :-).

1618942[/snapback]

Nie wiedzialem ze niektórzy robią sobie blizny na czole tylko po to zeby dostać jakies 200 zl....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh to i ja sie pochwale chociaz nie mialem jakis super wypadkow (na szczescie)

 

Pamietam jak w podstwowce w klasie 1-3 byly wymieniane drzwi. Facet postawil je pod tablica cala klasa usiadla sobie przy tablicy i pani cos tam mowila [; oczywiscie mozna sie domyslec ze drzwi obsunely sie i trafily kogos w banie, naszczescie nie mnie ;d

---

Ktos wspominal o zabawach z dezodorantem :D Ktorejs zimy wracajac ze szkoly okreznymi drogami zobaczylismy ognisko, kolo niezbyt czystego terenu. Oczywiscie znalezlismy jakies dezodorant i wrzucilismy go do ogniska. My zaczelismy spieprzac jednak jacys robotnicy wyszli zza murka ;d i podeszli do ognisa, zadne krzyki i wrzaski nie pomogly ;d Naszczescie deo. nie wybuchl ! :/

---

W te wakacje cwiczylem bunnyhopa i stawanie na przednim kole [; skonczylo sie na wbitym pedale w piszczel.... (jak pozniej wracalem to nogi mialem jak z galarety nie moglem ustac na pedalach) natomiast jak robilem ta pierwsza czynnosc to mialem w pamieci rady jakiegos kolesia (pamietaj nie wolno sie bac ) no i nie balem sie :P za mocno podrzucilem tylne kolo i sskoczylo sie na bolacych nadgarstkach i rozwalonej przezudce tylnej

--

Jak bylem maly (1-3 moze przedszkole) to hustalem sie na hustawce na stojaco wkoncu rozbujalem sie tak ze stracilem rownowage i gleba na brzuch, oczywiscie chcialem szybko wstac i dostalem hustawka w tyl glowy.... nie pamietam ale zszywanej glowy chyba nie mialem...

jakis czas pozniej mialem taka sama akcje ale juz pamietalem ze nie wolno podnosic glowy tylko wyczolgalem sie do porzodu i dopiero wstalem ;] (madry Polak po szkodzie:P )

pamietam jak kumpel stracil cale spodenki ;d skarzac z hustawki ;p bo zaczepil o haczyk

---

teraz akcja z ktorej jeszcze sie smieje :P

W te wakacje jechalem na rowerku po takiej mini gorce dluuugiej sporo zakretow i nie wysokiej (ok1.5m) za szybko chcialem wejsc w zakret i wyrzucilo mnie (podjazd pod gorke to praktycznie 90st.) jak tak mialem przednie kolo skierowane w dol to wlaczyl sie bullettime;F i moja jedyna mysl :D "KU**A prosze tylko nie jajami w mostek" no i spelnilo sie ;d nic powaznego sie nie stalo

 

---

Ostatni wypadek 4tyg temu zwichniecie rzepki jak narazie najpowazniejsza kontuzja.

 

bylo wiecej tego typu urazow ale nic specjalego :P jakis wybity palec lokiec itp.naaaszczeeescie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedzialem ze niektórzy robią sobie blizny na czole tylko po to zeby dostać jakies 200 zl....

1619097[/snapback]

a blizna taka to ile może być procent uszczerbku za zdrowiu ?! hehe, chyba nic ;]

 

ja za palca złamanego miałem chyba 4, czy 5% ;] pis ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za malolata spadla mi rama od okna na glowe (przy wymianie). Rezultat: 6 szwow na glowie. Jak sie ogole na lyso to taka fajna kreska :-).

 

Kolejna przygoda na boisku szkolnym przewrocilem sie i nadzialem sie na spod od peknietej butelki. Rezultat: lewa czesc dloni w szpitalu na oczyszczaniu mialem polozona na prawej czesci dlowni. Ot tak sobie lezala i czekala na pszyszycie :-). Blizyny do teraz, o ile dobrze pamietam 7 szwow wewnatrz (szyta tkanka) i 8 na zewnatrz.

 

Nastepna przygoda rowniez na ulicy i na rowerze. Jade sobie spokojnie i zorientowalem sie ze cos nie tak jak lezalem juz na ziemi. Doszedlem do wniosku, ze podczas przyspieszania (jazdy na stojaco) przeskoczyla przerzutka. Wstalem, podnioslem rower i pojechalem dalej. Mialem przetarta tylko troche reke jak poszedlem do apteki po wode utleniona to klientka chciala wzywac pogotowie i moje zapewnienia ze wszystko gra na nic sie zdawaly wiec musialem z tamtad szybko uciekac.

 

Kolejny raz jechalem na rowerku z takiej konkretnej gorki zwirowej. Spadek pod bardzo duzym katek wiec sie rozpedzilem >40km/h (moze nawet ~50). Zjezdzam i obserwuje tor jazdy kolegi przedemna. Wiadomo, trzeba uwazac i patrzec pod kola wiec spojrzalem zeby ominac dziure podnosze wzrok i zonk. Tor jazdy kolegi nie pokrywa sie z moim a przedemna row na glebokosc ~1m i tylko z 0,5m desek ulozonych jako mostek. Od razu zejscie w locie z roweru i wjazd slizgiem. Umie sie spadac z roweru bo wyszedlem z tego bez szfanku :-).

 

Kolejny dowod na to, ze sztuke spadania z roweru mam opanowana: Jade rowerem, znow gorka i duza predkosc widze idzie 2 facetow (sciezka rowerowa wiec podzial pieszy/rower), no i wypatrzylem miejsce do ich swobodnego wyprzedzenia wiec nie zwalnialem. Przejezdzam obok a gosc zatoczyl sie prosto pod kola. Robnalem go bardzo konkretnie. Efekt pekniety caly uchwyt hamulca i troche wygieta kierownica wraz ze swiatlem. No poprostu kretyn jakich malo. Przelot przez kierownice, ale z bezpiecznym ladowaniem. Podczas lotu zachaczylem tylko kolanem o rame i mialem malego siniaka. Podnioslem sie i ... koles rzucil sie z piesciami :-) Wiec trzeba bylo jeszcze sie lac, chodz za bardzo nie wiedzialem co sie dzieje - wszystko dzialo sie tak szybko :-)

 

A jeszcze mi sie przypomnialo ...

 

Probowaliscie kiedys jadac na rowerze rece skrzyzowac na kierownicy? Nie? To polecam :-) Tym razem tez udalo mi sie upasc bez szfanku :-)

 

Kiedys szedlem z kolezanka (ona za mna, ja przodem) przechodzimy przez drzwi i jakis palant idacy przedemna chcial je zamknac po tym jak przez nie przeszedl. Ja zagadany, odwrocilem sie do tylu, odwrocilem sie z powrotem i ... juz zapozno :-) Jeb lukiem brwiowym o kant drzwi (a drzwi takie stalowe). No i mi w sumie nic sie nie stalo poszedlbym dalej, ale kolezanka patrzac na mnie zaczela bladnac :-). Limo wyskoczylo momentalnie takie jak pol jajka :-). Schodzilo z miesiac czasu i do tej pory mam jakis dziwny slad odbity.

Edytowane przez p.tpp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wiec tak;]

1.jako maly chlopczyk mialem problem z kotkiem... wzialem mojego kochanego kotka na rece i zaczalem glaskac...nagle ten palant do mnie z pazurami i przejechal mi nad okiem - rozcial powieke.... nieduzo brakowalo a wygladalbym teraz jak pirat :lol:

2. bawie sie z kolega jakims kijem....rzucamy z bliskiej odleglosci i lapiemy sobie...pozniej z daleka.... kij zaczal wirowac i przypie...mnie prosto w glowe...jakies 5cm nad czolem..... upadlem jak sie podnioslem zorientowalem sie ze podemna juz kaluza krwi.... zyje ale chyba mi sie to na psychice odbilo gupi jestem hahaha:D do dzisiaj mam wglebienie w czaszcze;] mialem fuksa bo kij mogl mi przebic skapl i wbic sie poprostu z mogl a to bylby zgon na miesjcu... hehehe:P

....inne to takie malo wazne lub glupie (odpalenie materialow bumbumowych po pijaku hehehe)

;]

to chyba tyle;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh przypomniala mi sie opowiesc kumpla ze jak byl maly to bawil sie w konika na takim piecyku olejowym ( czy jakos tak [; ) az piecyk sie przewrocil i obcial mu duzego palca u nogi... przyszyli teraz jest jak nowy ;d

--

Jade sobie z kumplem na rowerze ja bez trzymanki a on straszy ze mnie zlapie za kiere, ja przezorny zlapalem sie jedna reka.... nie pomoglo ;d szlif po asfalcie ~25km/h udo zdarte, spodenki tez, kostka w polowie :D i kawalek bucika zdartego

aaaa i taki krwiak na lokciu ze :D:D caly lokiec siny i tak ~2cm wokolo:D

 

 

dobra styka ;d

Edytowane przez ???????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe mega lol;] w sumie nie ma się z czego śmiać:D ale nieźle się ubawiłem czytając ten temat.

Zaznacze że także miałem wypadek na rowerze ( czyżby rowery były aż tak niebezpieczne:P)

bylo dosc dawno z 10 lat miałem wtedy, na wakacjach razem z kumplem wpadliśmy na pomysł aby sie pojechać nad rzeke kąpac na taka fajna plarze:)

No ale był jeden środek transportu tylko. Rower JUBILAT:] no a nas dwóch:D więc kumpel stał na pedałach cały czas i pedałował , a ja siedziałem na siadełku:) i tak se jechaliśmy z 20km\h. Tylko do kierownicy do prawej rączki był na smyczy przywiązany jeszcze pies:D (wilczur:D) od kumpla którego w ostatnim momencie wzieliśmy ze sobą:D Dzielna psina biegła obok nas po poboczu( pamiętam te smiechy ze mu fajnie wisi jęzor:P) nagle pies zwolnił stanowczo:D szarpneo kierownicą, która się przekręciła tak że przednie koło było prawie prostopadłe do kierunku jazdy....następne co pamiętam to LOOT:D nad kumplem i kierownicą:D i przykre spotkanie z asfaltem:D Podnosze się patrze dziura w kolanie rzepke widać:D noga we krwi:D ale nie mogłem wytrzymać ze smiechu jak widziałem poł zdartego łokcia i cała łydkę zdarta od kumpla:D staliśmy tak jak palanty i śmialiśmy sie jeden z drugiego:D hehe:D nagle on text OK JEDZIEMY DO DOMU:D . Pojechał sam:D ja się bałem:D kolejnej gleby, i tak 2km mosiałem się prawie czołgac...potem cholernie zaczeło boleć:>

aa i jeszcze z tym związana inna historia, tak na drugi dzień ( powaga sie goić nie chciało) kuśtykałem sobie nad rzeką z nogą zabandażowaną, i patrze a tam dzieci małe " uczą" pływać kotka;D

którego nagle porwał nurt;] uratowałem kocisko, czego potem żałowałem przez tydzień bo po kontakcie z wodą noga ropiała...a kotek z tej wdzięcznośći po 3 dniach spierd.olił

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe ja z braciakiem rownierz jezdzilem na jednym roverze przez pierwszy miesiac wakacji... on zawsze na kierownicy a ja pedalowalem... raz sie zmienilismy ja na kierownicy a on na siodelku i odrazu gleba do rowu :P

dodam ze rower to taki na podobe do jubilata... hamulce praktycznie zerowe... jeszcze felga z tylu nam pekla ale powietrze nie uciekalo wiec dalej jezdzilismy...

na tym samym rowerze 2 tygodnie temu wracalem z festynu :) narabany w 3pupy przed samym wjazdem na podworku jakos mnie majtnelo i gleba... lokiec i kolano ostro zdarte... ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedys, dawno temu na wsi. Byl lany poniedzialek i jechalismy z wiadrami i pompami w pieciu chyba (!!!) na WSK 125 ;] Kuzyn (kierowca) byl malo doswiadczony jeszcze (14 lat chyba w tedy mial), a drogi byly kamienne i wyboiste. Chyba sie domyslacie, co sie stalo? :) Na wiekszym dolku wszyscy lezelismy. Plastikowe wiadra przezyly bez uszczerbku na zdrowiu, ale my nie ;] Cali bylismy poobdzierani, ale dojechalismy na miejsce i dyngusa mozna uznac za udanego :D

 

--------------------------

 

Jakies 3-4 lata temu... wakacje na tej samej wsi. Glaskalem kocice, a ona nagle jeb mi z pazura. Na szczescie w reke. Pieklo niesamowicie. Mialem rozdupione od nadgarstka, az po opuszek kciuka + jeszcze kilka ran na rece ;] Obylo sie bez szycia, ale goilo sie dosyc dlugo. I jak tu mowic, ze koty to takie lagodne zwierzaki? :P

 

--------------------------

 

Klasa pierwsza gim. Wracalismy z kumplami na skroty, czyli przez zagrodzone plotem dzialki. Skakalismy po kolei przez ~2 metrowa brame. Nie balem sie, bo skakalem juz wczesniej kilka razy ;) No, ale ten byl jak widac pechowy. Gdy wszedlem na gore, chcialem sie odbic noga od pionowego preta w kracie. Byl to rutynowy skok, wiec, jak mi weszlo w nawyk nie popatrzylem, czy postawilem noge w dobrym miejscu. No wiec skok i noga laduje w ~20cm szczelinie miedzy pretami, ulamek sekundy i leze na pysku, a noga przejechalem po pretach poziomych. Morda obita, kolana potwornie potluczone i bol reki okropny. Wszyscy galy, bo wygladalo dosc powaznie. Po tym ledwie do domu doszedlem... znaczy koledzy pomogli :D

 

--------------------------

 

To chyba tyle, jak mi sie jeszcze cos przypomni, to dopisze. Ogolnie raczej nigdy nie odnioslem powazniejszych obrazen ...i chwala Bogu :wink:

Edytowane przez jvt

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Pioorek

Ja zlamalem kiedys prawa reke. Bawilem sie z kuynami w chowanego. Jakis tam ziomek krył, a inni sie chowali. no to sie schowalismy wszyscy razem do takiej szopy. siedzimy w szopie,i nagle drzwi sie zaczynaja otwierac. To wszyscy przez okienko zaczeli skskac (bylo nawet wysoko). Ja skoczylem ostatni, na plecy kuzyna, odbilem sie od nich, prawie salto zrobilem i walnelem reka w cegle. bolalo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4x gips [ 2 x lewa reka + 2x prawa noga ] + 1x zszywana noga

wszystko gralem w pilke :P

 

kiedys z kumplami [to bylo w gimnazujm ] uciekalismy z 2 ostatnich godzin, ciec nie chcial nas wypuscic, a akurat byla przerwa obiadowa to pomyslelilsmy ze przez okno od stolowki, no dobra wyskoczylem ja, potem kumpel, czekamy chyba 1min na ostatniego kompana, dygal sie troche skoczyc bo bylo z 2m wkoncu wlazl na stol i chcial wyskoczyc ale zamiast wyskoczyc to jebnal glowa w rame okna hahahahaha ale mielysmy polewy jak mial czerwona linia na czole ale wystraszyl sie tym chyba i wyskoczyl :D

Edytowane przez davster

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Komar89

Nom ja to mialem historie w wakacje 2004. Szczecin puszcza bukowa (i tak zapewne niewiecie gdzie :) ) 1 raz na tym zjezdzie z gorki. Kolega na poczatku powiedzial ze jak bedzie asfalt to zeby zwolnic bo przy dosc duzej predkosci sie niewyrobi. Pierwszy ruszylem a zamna 5 kolegow. Grzalem ostro na liczniku z 55 non stop z gorki na piasku, zuzlu. Jeden z kumpli zaczol mnie mijac powoli z prawej wiec zaczelem ostro pedalowac udalo sie minelem go i nagle zauwazylem schody akurat po lewej stronie... Bylo to 5-6 schodow i kazdy wysokosc z 15-20 cm a dlugosc 50-60cm. Tuz przed pierwszym sie wybilem w gore (umie sie wyskakiwac :)) i myslalem ze sie uda... niestety tylne kolo uderzylo o ostatni schodek i sie odbilo w gore. Stracilem kontrole i wyrucilem sie tak jakby przez kierownice. Dosc dlugo tarlem o ziemie. Koledzy sie spenkali nawet bardzo :). Niewiem jak to mozliwe ale mialem tylko lekkie rysy, natomiast moj ukochany Giant mial calkowice zcentrowane kolo i takze dosc wiele rys.

___________

_________ |

| |

| |

Tak wygladala droga krzyzowka :) Bawilismy sie z kolegami w podchody takie nietypowe na rowerach. trzeba bylo kogos dotnac aby go zlapac. druzyny. Uciekalem jednemu koledze i dosc mocno go zostawilem jadac z dolu w lewo (patrz krzyzowka). jechalem ta prosta droga do nastepnej kzyzowki gdy po drugiej stronie wlasnie wyjechal inny kolega takze mnie goniacy. Bez wachania zawrucilem i nabieralem predkosci... wiedzialem ze mu nieuciekne bo jest szybszy na rowerze odemnie ale chcialem prubowac :). Po kilkunastu sekundach z pelna predkoscia zaczelem znowu wchodzic w ten zakret lecz teraz z lewej w dol (patrz krzyzowka) w polowie skretu nagle ukazal mi sie wczesniejszy typ ktory jechal tez bardzo szybko :) (widzielismy sie przez mniej niz sekunda) i buch.... niemielismy szans niemoglismy juz skrecic. Rabnelismy kolo w kolo na czolowanie, glowami w siebie. Bolalo ale nic nam sie niestalo mocno sie smialismy niemoglismy wyrobic z tego ale tez wstac. Bolalo mnie i jego wszystko, koledzy nam pomogli po chwili. Rowery w goralu (nie giant wtedy byl jeszcze jakis stary :)) przednie kolo z centrowane dzwignia przezutek polamana. a w jego skladaku prawie nic tylko lekko kolo :). Do dzisiaj fajnie wspominam ten upadek jakos tak mi sie podoba :) ale juz niesmigam szybko na tym zakrecie, to moglbyc samochod a co wtedy by bylo...? :D

Edit

Niewiem dlaczego ale krzyzowka zle sie ulozyla w poscie :( Ale zapewne z czaicie jaka tobyla.

Edytowane przez Komar89

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy bylem mlodym bezmyslnym gowniarzem (okolo 10-11lat):

bylo pare dni po sylwestrze, zostala mi jedna rakietka, ktora stracila lont. Postanowilem ja odpalic wkladajac/wbijajac do konca rakietki zapalke i podpalic ja. rakietke postawilem na parapecie w kuchni i czekam........ mija sporo czasu, zapalka juz sie cala spalila, ogien dotarl do srodka i..nic. Odwracam rakietke w moja strone(!nie wiem po co to zrobilem w sumie:P) i patrze na nia(minelo juz sporo czasu weic mysle ze jest luz). Przykladam rakietke do twarzy a ona.. ..wystrzela!!polecialy iskry, polatala sobie po kuchni(dzieki Bogu firanki nie zapalily sie:D). Ide do lustra i widze na prawym okiem rzesy spalone! wygladalem zjeb**** . Jednak po kilku miesiacach odrosly mi sie i mam teraz znacznie dluzsze:D:D(wypalanie trawy rox:P)

 

Inna sytuacja:

cos okolo podstawowki/gimnazjum gramy na sali w siatkowke faceci vs dziewczyny(znowu Je rozjechalismy do zera:D). Jakis kolega-klasowy playboy wyskakuje z poswieceniem do pilki i wpada na "moj sektor". wali lokciem w szczene, a dokladnie w zeby. Jedynka mi sie cofnela zdeczka, uratowalem ja przed utrata bo mialem aparat na zeby staly(ktory sie zdeczka polamal). Oczywiscie zab Zombie do dzis(obumarly czesciowy i taki co raz bardziej szarawy/przezroczysty:P)

 

W sumie nic powaznego a sie rozpisalem jak szalony..

Edytowane przez Lizardus

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja jak byłem mały to miałem takiego 486. Na dyskietkach były gry. Miałem wtedy chyba 6 lat. Chciałem schować je przed siostrą. Wspiąłem się więc na wysoki regał (ok. 2 m) i położyłem tam pudełko z dyskietkami. Schodzę powoli z regału. Nawet nie poczułem, jak GIGANTYCZNY regał zaczął się przechylać. Regał ten składał się chyba z 3 szafek. Na jednej było szkło, na dwóch pozostałych książki, a na samym szczycie leżała szabla z kolekcji ojca.

No więc schodzę, regał się przechyla i KABOOM! Mama w szoku, przychodzi.

W sumie nic się nie stało: ogólne rany. Nagle mama wydaje z siebie krzyk rozpaczy. Patrzę do góry a tam z ostatniej półki zsuwa się szabla taty i wbija mi sę w głowę na ok.0,7 cm. Skończyło się na 7 szwach, ponieważ rozmiar rany był duży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Pioorek

lol hisotria jak z filmu ;;;;;s

 

Ja zlamalem reke raz sobie. Bylo to powazne zlamanie i pod narkoza mi reke skladano. Podobno przeklinalem ostro wtedy ;]

Tez mialem akcje z szafa. Niedawno siegalem po koperty bombelkowe (cala szafe ich mam ;)) i sie zaczela przechylac, ale ja zlapalem i spotawilem na szczescie nie mialem 6 lat;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sporo osób pisze o przygodach z rowerkiem - i ja się dołączę:

mieszkam w Katowicach, by najszybciej dojechać do pracy, zazwyczajj zasuwam ostro ulicą Mikołowską w dół do centrum - około 50~55 km/h tak też było w ubiegłe wakacje...

na przodzie sprawdzony slick kendy, na tyle nowiuteńki maxxis. nie wiem do dziś jak to sie stało ale na wysokości pałacu młodzierzy maxxis WYBUCHŁ ! szurowałem ładnych kila metrów po asfalcie wśród pędzących samochodów, miałem olbrzymie szczęście i nikt na mnie nie najechał. pozbierałem się z asfaltu i trzesąc sie, nie mogłem uwierzyć, że przeżyłem.

obrażenia: przedarty carbon na rekawiczkach, trzy rany po około 10cm po których blizny mam do dziś ;-)

teraz mam continental'a ;-)

 

ktoś pisał również o historiach z podstawówki - mnie równiez coś się przytrafiło:

była to bodajże 7 klasa, na WFie ćwiczyliśmy skok w zwyż. za bardzo się wybiłem i wylądowałem, dość niefortunnie, bo za materacem, na plecach na podporze trzymającej tyczkę.

efekt - bezdech (kiepska sprawa - czujesz, że umierasz), uratował mnie nasz trener (dzięki Leszek L.)

 

co do wakacji:

robiłem kiedyś patent żeglarski na Plusznym Wielkim, nasz ośrodek był przy Plusznym Małym. był tam wyznaczony obszar od pływania z małą skocznią. pewnego dnia graliśmy w gonianego, tak się zdarzyło, że nie wyciągnołem się podczas skoku do wody "na marynarza" i przywaliłem głową w dno.

podczas tych kilku sekund pod wodą widziałem siebie na wózku - na szczęście nic większego mi się nie stało.

 

inne "ślady z przeszłości": po nożu - lewe udo, lewa dłoń i okolice prawej nerki, po butelce - czoło, po postrzale (rykoszet) - lewe kolano, po psie marki boxer - prawa dłoń, po jakiś zębach nieznanego przeciwnika - prawa dłoń (kilkakrotnie), po opażeniu - lewe ramię, po operacji - lewe kolano, prawa stopa - przebita gwoździem na basenie

do tego kilka kontuzji: lewe kolano - wycięta łękotka (żle kopnołem), prawe kolano - pęknieta rzepka (źle kopnołem), dwie złamane kości śródręcza prawej dłoni (za mocno udwrzyłem), ułamana jedynka, pęknięte dwa żebra (ktoś dobrze trafił)...

 

o przypadkach z motoryzacją nie będę wspominał bo mi cofną zniżki ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No mnie się w sumie niewiele działo, ale też mogę coś skrobnąć ;]

 

1. Miałem z 8 lat, biegłem za kolegami chodnikiem aż >bach!< o krawężnik kolanem. Efekt - głęboka bruzda w kolanie (nie wiem jakim cudem nic poważnego mi się tam nie stało, choć ostatnio ortopeda mi mówił, że mam rzepkę bardzo ściśniętą do kości udowej) i 3 tygodnie przerwy. Ze strachu nie dałem sobie zszyć, przez co bliznę mam do dziś (jest w kształcie ust ;]).

 

2. Młodszy byłem, bawiłem się z mamusią i rzucając się co jakiś czas na fotelu do tyłu walnąłem głową w kaloryfer. Guz i chyba jednak jakieś uszkodzenie + blizna (teraz to wyczuwam na głowie ;]).

 

3. Rok temu. Wracałem ze spacerku po lesie, jakieś 12km, i 500m od domu zachciało mi się skoczyć ze schodów :lol: Stanąłem krzywo na ostatnim stopniu i gleba. Skręcona kostka (a byłem w wysokich butach, aż nie chcę myśleć co by było gdybym był w innych :|) i rok przeróżnych dolegliwości (trochę zlekceważyłem - najpierw po 3 tygodniach już wybiegłem na boisko mimo bólu, a potem u lekarza się pokazałem po 4 miechach kiedy ból nie ustępował :P). Jonizacje, lasery, powrót na boisko, znowu jonizacje i teraz tylko czasami odczuwam drobny ból w prawej kostce. Na szczęście tylko tyle.

 

A z rowerem wiadomo chyba każdy kto jeździł coś miał ;] Ja przeleciałem kiedyś przez kierownicę hamując przednim hamulcem. O dziwo kompletnie nic mi się nie stało, ale niestety rowerek miał złamaną wajchę od przerzutek :P [']

Chyba tyle, z takich "poważniejszych".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oprocz petard (czasem dosc duze korsarze) wybuchajacych w dloniach (mialem wtedy z 11 lat :D ) to jeszcze przydarzylo mi sie pare rowerowych wypadkow. Ale ogolnie nic nie zlamalem i byly to zwykle zadrapania mniejsze badz wieksze.

 

Najgorsze co mi sie chyba przydarzylo to bylo w podstawowce. Skonczyly sie tego lekcje i jak to dzieciak chcialem jak najszybciej opuscic budynek. Skonczlo sie tym ze zderzylem sie na schodach (glowa o glowe) z kumplem. On to jakas przezyl ale ja stracilem przytomnosc na jakies pol godziny. Obudzilem sie w gabinecie u pielegniarki (niebyla zbyt mloda i atrakcyjna :? :D ) I to chyba byl najgorszy wypadek jaki mialem ,bo mi leb wtedy bolal jak cho..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkopię :D prawie dwa miesiące nikt tutaj nie pisał!

 

Moje ciało jest ogólnie całe w bliznach :P

Mając coś koło8-9 lat jechałem rowerem po mojej kochanej ulicy, która niegdyś była wysypana szlaką(taki gruby ostry popiół), brałem ostry zakręt...i chciałem przyhamować przednim v-brakem :P Efekt 2 zdarte prawie do rzepki kolana, oraz łokcie. Pozostały brzydkie blizny ;p znaczy trzeba się przyjrzeć. W łokciu mam gdzieś 1cmx0,4cm zarośnietej szlaki.

Łeb miałem szyty 4 szwy, jadąc rowerkiem <lol>jeszcze 4 kołowym nie zauważyłem dużego fiata :), no i przywaliłem w tablicę rejestracyjną.

To że sobie oparzyłem łapy zapalniczką samochodową to nie wspomnę:P

 

No i chyba najgorszy wypadek to 2002 rok :P kupiłem sobie uzywanego skuterka :D. Rozpędziłem się do 60km/h...po czym stwierdziłem że mam niesprawne hamulce-tył. Jechałem na wprost takiej witryny z mega szybką :D (pewnie gdybym ją trafił centralnie poderżnął bym sobie gardło) na szczęście wcisnąłem cały przedni hamulec, połozyłem skuterek na prawym boku(dokładnie na prawej nodze). Nie odwiedziłem szpitala, zaopiekował się mną mój ojciec. Mialem dziurę w nodze, centralnie na piszczelu do kosci (rana o kształcie trójkąta o szerokości 3,5cm i wysokości 2cm ,głębokość ponad 0,6cm :) ) no i do tego 4 szramy o długości każda 7-8cm :). Goiło się ponad 2 miechy.

 

Ogólnie tych mniejszych obtarć nie liczę, kozłów przez kierownicę na rowerze także :D, no i zabaw z prądem :]

PS Pamiętajcie by nie kosić trawy jak pada deszcz ;) nawet jak tylko kawałeczek wam został :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie



×
×
  • Dodaj nową pozycję...