Skocz do zawartości
lspider

Polityka i politycy

Rekomendowane odpowiedzi

No, to akademickie podejście do tematu już znamy, świetnie. Ale rodzimi przedsiębiorcy nie mają czasu na studiowanie podręczników i przerzucanie się mechanizmami, oni chcą wyprodukować/sprzedać jak najwięcej za jak najmniej, za miskę ryżu albo najlepiej za darmo. Dlatego jeśli mogą zapłacić mniej, to mniej zapłacą, w rzyci mając siły i koniunORT: ORT: ktury. Pojawi się więcej firm, powstanie konkurencja na rynku pracy? Ta, tylko jaki to problem spotkać się na dobrej kolacji i ustalić, że w naszym regionie nie dajemy czarnuchom więcej niż X, a wszyscy na tym zyskamy? Zwłaszcza kiedy nie będą obowiązywały żadne regulacje przeciw zmowom cenowym czy innym machlojom?

 

Bitwa o pracownika zaczyna się wtedy, kiedy tych pracowników nie ma lub potrzebni są specjaliści. Niewykwalifikowany fizyczny na taśmę znajdzie się zawsze, i zawsze znajdziesz takiego, który zrobi to taniej niż ten, którego aktualnie zatrudniasz - dlatego likwidację związków zawodowych ot tak uważam za kiepski pomysł, bo o ile specjaliści w dowolnej branży sobie poradzą, o tyle ów typowy fizyczny dostanie 500 brutto. Może.

 

Podobnie jak likwidacja rozdętego socjalu, trzeba najpierw wymyślić przejściówkę, coś pomiędzy, a nie na hura robić rewolucję.

 

Ależ nie muszą. Teorie te są prawdziwe właśnie dlatego, że starają się "wyprodukować/sprzedać jak najwięcej za jak najmniej". Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria. Zauważ, że to co powiedziałeś też jest teorią. Teorie są konstruowane w oparciu o jakąś metodologie. Może to być logika, może to być empiryzm.

 

Najprostszym sposobem na sfalsyfikowanie Twojej teorii jest prośba o wytłumaczenie dlaczego pracownicy fizyczni dostają bardzo często więcej niż minimalna krajowa. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że Ci których wydajność jest nie większa niż 1386zł brutto są bezrobotni bądź pracują za niższą kwotę na czarno bądź umowę zlecenie.

 

Twoje patrzenie na ustalanie zmowy cenowej na płacę pracowników ma charakter krótkowzroczny. Pracodawcy muszą liczyć się w takiej sytuacji z kilkoma innymi mechanizmami:

- w przypadku wysokich zysków na danym obszarze z uwagi na niskie koszty pracy napłynie kapitał i konkurencja a płace zaczną się zrównywać względem innych obszarów.

- ucieczka kapitału ludzkiego w inne obszary

- substytucja pomiędzy pracą najemną a samowystarczalnością. Gdyby pracodawcy płacili faktycznie tak mało, aby nie można było się utrzymać to część pracowników wolałaby powrócić do gospodarki pierwotnej i uprawiać ziemie oraz bydło. Zauważ, że jednak mamy do czynienia z procesami urbanizacyjnymi a nie odwrotnie.

 

Jak wytłumaczysz zwiększenie płac w szarej strefie na przestrzeni ostatnich 20 lat i w ogóle płace wyższe niż np. 200zł?

 

Zmowa wszystkich pracodawców na danym obszarze to jest idealny przykład teorii niezgodnej z rzeczywistością. Jak w ogóle wyobrażasz sobie komunikację pomiędzy nimi wszystkimi?

 

A choćby dzisiaj w Jastrzębskiej spółce węglowej związek zawodowy nielegalnie szantażuje inwestora, że zablokuje wysyłkę towarów powodując milionowe straty. Związek nie zamierza ponieść finansowej odpowiedzialności za swoje radosne poczynania. Chce aby poniósł je inwestor. Toż to czysty szantaż.

 

Nie uważam, żeby to było coś złego. Jeśli inwestorowi nie pasuje dana ekipa to może zrezygnować z współpracy z nimi. Konsekwencje powinny być wyciągane tylko w oparciu o ustalenia umowy. Jeśli inwestor się nie zabezpieczył to jego problem, że pracownicy mogą robić co chcą w jego zakładzie. Tak powinno być na wolnym rynku.

 

Inną kwestią jest, że związki są finansowane z budżetu i podejrzewam, że dostają specjalne przywileje na mocy prawa, których normalny obywatel nie posiada - to jest patologia.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam, żeby to było coś złego. Jeśli inwestorowi nie pasuje dana ekipa to może zrezygnować z współpracy z nimi. Konsekwencje powinny być wyciągane tylko w oparciu o ustalenia umowy. Jeśli inwestor się nie zabezpieczył to jego problem, że pracownicy mogą robić co chcą w jego zakładzie. Tak powinno być na wolnym rynku.

 

Inną kwestią jest, że związki są finansowane z budżetu i podejrzewam, że dostają specjalne przywileje na mocy prawa, których normalny obywatel nie posiada - to jest patologia.

Gdyby mógł. Niestety nie może. Związki zagwarantowały sobie niemożliwość zwolnień grupowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bitwa o pracownika zaczyna się wtedy, kiedy tych pracowników nie ma lub potrzebni są specjaliści. Niewykwalifikowany fizyczny na taśmę znajdzie się zawsze, i zawsze znajdziesz takiego, który zrobi to taniej niż ten, którego aktualnie zatrudniasz - dlatego likwidację związków zawodowych ot tak uważam za kiepski pomysł, bo o ile specjaliści w dowolnej branży sobie poradzą, o tyle ów typowy fizyczny dostanie 500 brutto. Może.

 

Nie wiem jonas skąd znasz płace jeśli chodzi o pracę czysto fizyczną. Z mojego doświadczenia wynika, że za minimum pracuje się jako telemarketer, dostawca pizzy, kelner, jakiś pomocnik biurowy itp. Na taśmie w sumie też - aczkolwiek "na produkcji" płace potrafią się różnić znacznie.

 

Dla porównania, pomocnik na budowie może dostać do ręki 10 zł/h od początku. Potem płaca tylko rośnie. Słyszałem od kumpli ile zarabiali np. kładąc kostke (bez doświadczenia w tej branży) - ok. 2500 zł na ręke. Odśnieżanie dachów - nawet 250 zł dziennie. Natomiast mój dobry kolega od roku pracuje przy dociepleniach budynków. Nie zszedł nigdy poniżej 3000, od samego początku. A za ostatni miesiąc wziął 5000 zł. Dodatkowo, jako że w zimie nie da się tego robić, będzie dostawał tzw. "postojowe", coś koło 1500 zł zdaje się. Za siedzenie w domu.

No i jak to się ma do określeń typu - "robol"? :D Owszem, człowiek się narobi, ale przynajmniej wie za co.

 

Ot, taka mała dygresja :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wytłumaczysz zwiększenie płac w szarej strefie na przestrzeni ostatnich 20 lat i w ogóle płace wyższe niż np. 200zł?

Nie płacisz za pracownika ZUSu -> więcej zostaje w kieszeni -> można szczodrzej sypnąć groszem temu pracownikowi.

Płace wyższe niż 200 zł to po części inflacja, po części ustalana odgórnie "płaca minimalna". W 2003 zaczynałem pracę z pensją około 950 zł brutto, co wtedy wydawało się całkiem rozsądną kwotą dla świeżaka po technikum. Nie jestem w stanie sobie oczywiście przypomnieć ówczesnej siły nabywczej tej pensji, nie zdziwiłbym się jednak gdyby była wyższa niż obecne 1386 brutto.

Zmowa wszystkich pracodawców na danym obszarze to jest idealny przykład teorii niezgodnej z rzeczywistością. Jak w ogóle wyobrażasz sobie komunikację pomiędzy nimi wszystkimi?

Kto mówi o wszystkich? Wystarczy dwóch-trzech największych w mieście, tych co zatrudniają po 500-1000 i więcej osób. I tego nie wyczytałem na Onecie czy nie usłyszałem na wódce u szwagra, tak było przez kilka ładnych lat w mojej wsi - dwa molochy, oferujące tak niskie płace, jak tylko mogły. Nie podoba się? Za bramę.

Trochę się zmieniło, jak jednego molocha przejęła firma amerykańska, oni płacili nad wyraz dobrze. Ale mogli to być Koreańczycy, którzy, jeśli wierzyć relacjom z montowni sprzętu LG czy innego Samsunga, preferują "miskę ryżu". A w zeszłym roku okazało się, że Jankesi przeinwestowali i biznes się zwinął, ja straciłem dobrą posadę, a ten drugi moloch konkurencję na rynku pracy. Jak sądzisz, ile teraz oferują tam na produkcji? Ba, żeby tylko na produkcji - ile zaoferowali mojemu koledze, mgr inż., biegły angielski, programowanie mikroprocesorów, kilka lat doświadczenia? 1700 brutto.

Nie wiem jonas skąd znasz płace jeśli chodzi o pracę czysto fizyczną. Z mojego doświadczenia wynika, że za minimum pracuje się jako telemarketer, dostawca pizzy, kelner, jakiś pomocnik biurowy itp. Na taśmie w sumie też - aczkolwiek "na produkcji" płace potrafią się różnić znacznie.

Z empirii. To ładne nowe słowo, poznałem je przed chwilą i teraz szpanuję :>

Do rzeczy - mija ósmy rok, jak pracuję w utrzymaniu ruchu, zmieniłem tylko firmę ze względów, o których wyżej. Siłą rzeczy dowiaduję się prędzej czy później, ile zarabia ten i ów na owej "taśmie". Fakt, największa znana mi różnica wynosiła kilka tysięcy - pierwszy operator dostawał dwu- lub trzykrotność średniej krajowej, pomocnik pomocnika pomocnika, jeżdżący na miotle i szmacie, 1200-1500 brutto. Robili na tej samej linii produkcyjnej, tylko odpowiedzialność zupełnie inna.

No i jak to się ma do określeń typu - "robol"? :D Owszem, człowiek się narobi, ale przynajmniej wie za co.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli - ja sam jestem robolem (umiem pisać i czytać, ale jednak) i do głowy by mi nie przyszło pogardzać ludźmi, którzy brudzą sobie ręce w pracy. Miałem w zimie trzymiesięczny epizod jako pracownik umysłowy, biurko, laptop, telefonik, te sprawy. Nie wspominam tego mile.

 

No i ile jest zdziwienia, jak taki "robol" w brudnych szmatach i z czarnym ryjem zarobi trzy czy cztery razy tyle, co magister socjologii, doktor filozofii albo innego lol-kierunku :>

Edytowane przez jonas
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie płacisz za pracownika ZUSu -> więcej zostaje w kieszeni -> można szczodrzej sypnąć groszem temu pracownikowi.

Płace wyższe niż 200 zł to po części inflacja, po części ustalana odgórnie "płaca minimalna". W 2003 zaczynałem pracę z pensją około 950 zł brutto, co wtedy wydawało się całkiem rozsądną kwotą dla świeżaka po technikum. Nie jestem w stanie sobie oczywiście przypomnieć ówczesnej siły nabywczej tej pensji, nie zdziwiłbym się jednak gdyby była wyższa niż obecne 1386 brutto.

 

Zawsze można, ale to Ty postawiłeś tezę, że tego nie będą robić bo nie odniosą z tego powodu żadnych korzyści. Dlaczego pracodawca ma przejmować się jakimś ZUSem czy inflacją? Do tego w szarej strefie nie ma czegoś takiego jak płaca minimalna.

 

Kto mówi o wszystkich? Wystarczy dwóch-trzech największych w mieście, tych co zatrudniają po 500-1000 i więcej osób. I tego nie wyczytałem na Onecie czy nie usłyszałem na wódce u szwagra, tak było przez kilka ładnych lat w mojej wsi - dwa molochy, oferujące tak niskie płace, jak tylko mogły. Nie podoba się? Za bramę.

Trochę się zmieniło, jak jednego molocha przejęła firma amerykańska, oni płacili nad wyraz dobrze. Ale mogli to być Koreańczycy, którzy, jeśli wierzyć relacjom z montowni sprzętu LG czy innego Samsunga, preferują "miskę ryżu". A w zeszłym roku okazało się, że Jankesi przeinwestowali i biznes się zwinął, ja straciłem dobrą posadę, a ten drugi moloch konkurencję na rynku pracy. Jak sądzisz, ile teraz oferują tam na produkcji? Ba, żeby tylko na produkcji - ile zaoferowali mojemu koledze, mgr inż., biegły angielski, programowanie mikroprocesorów, kilka lat doświadczenia? 1700 brutto.

 

W przeciwnym razie taki kartel będzie nieskuteczny. Czym większy udział kartelu w rynku tym większa możliwość wpływania na cenę rynkową. Oferowanie takich a nie innych płac wynikało z mechanizmów rynkowych. Preferować to sobie pracodawcy mogą nawet dopłacanie przez pracowników do ich pracy, ale nie preferencje decydują kto i ile będzie zarabiał. Skoro znaleźli się ludzie, którzy tam pracowali to oznacza to tyle, że się opłacało i wg wiedzy tych ludzi była to najlepsza alternatywna w danym czasie.

Z empirii. To ładne nowe słowo, poznałem je przed chwilą i teraz szpanuję :>

Do rzeczy - mija ósmy rok, jak pracuję w utrzymaniu ruchu, zmieniłem tylko firmę ze względów, o których wyżej. Siłą rzeczy dowiaduję się prędzej czy później, ile zarabia ten i ów na owej "taśmie". Fakt, największa znana mi różnica wynosiła kilka tysięcy - pierwszy operator dostawał dwu- lub trzykrotność średniej krajowej, pomocnik pomocnika pomocnika, jeżdżący na miotle i szmacie, 1200-1500 brutto. Robili na tej samej linii produkcyjnej, tylko odpowiedzialność zupełnie inna.

 

I tutaj duża uwaga w stosunku do takiego podejścia. Empiria i indukcja tego co się widziało na całość społeczeństwa może powodować błędne wnioski. Nawet przypomniał mi się dobry dowcip z tym związany:

 

Matematyk, Fizyk i Inzynier podróżowali przez Szkocje i pewnego razu

ujrzeli przez okno pociągu czarną owce.

"Oo!" rzecze Inżynier "widzę, ze szkockie owce są czarne."

"Hmm..." mówi Fizyk "masz na myśli, ze niektóre szkockie owce są

czarne."

"Nie!" odpowiada Matematyk "wszystko, co wiemy, to to, ze conajmniej

jedna szkocka owca jest czarna i to tylko z jednej strony!"

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto mówi o wszystkich? Wystarczy dwóch-trzech największych w mieście, tych co zatrudniają po 500-1000 i więcej osób. I tego nie wyczytałem na Onecie czy nie usłyszałem na wódce u szwagra, tak było przez kilka ładnych lat w mojej wsi - dwa molochy, oferujące tak niskie płace, jak tylko mogły. Nie podoba się? Za bramę.

To mi przypomina mantrę którą powtarzało kierownictwo u mnie w pracy - jak się panu nie podoba to niech się pan zwolni - stu innych za bramą czeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To narazie dysputa filozoficzna :)

A co powiecie o tym ?

Rząd uczynił pierwszy krok do stworzenia sieci płatnych dróg, która docelowo może objąć ponad 9 tys. km tras w całej Polsce – podaje "Rzeczpospolita".

 

Właśnie wydał rozporządzenie, na mocy którego już od lipca tego roku będzie można pobierać opłaty za przejazd ponad 1,5 tys. autostrad, dróg ekspresowych i dróg krajowych.

 

To dopiero początek – po sześciu miesiącach sieć płatnych dróg zostanie rozszerzona; na początku 2014 roku ma liczyć już 2,8 tys. km tras, za korzystanie z których będą płacić kierowcy aut osobowych.

 

Jak czytamy, w zależności od rodzaju drogi przejechanie kilometra trasy będzie kosztowało kierowcę samochodu ciężarowego od 3,5 do 12 ton od 16 do 40 groszy, a auta powyżej 12 ton – od 21 do 53 groszy.

 

Najmniej wydadzą kierujący pojazdami Euro5, wydzielającymi najmniej spalin – zapłacą za przejechane kilometry, zgodnie ze wskazaniami elektronicznego systemu poboru opłat.

Czyli przy cenie on 4,80 i spalaniu ropy przez ciezarowke to

40 litrow na 100 km to cena przejazdu wzrasta o :) ?

40 *4,80 = 192 zl + 37 zł = 229 zl

A jak EU wprowadzi podwyzszenie akcyzy na ON to juz wogole bedzie wesolo i znowu bedzie "zdziwienie gus" ze zarabiamy mniej niz rok temu przez inflacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylby ale nie znosza akcyzy w paliwie, jaki % ceny paliwa ona stanowi ? To juz paranoja. Nie mowiac o przewozie osob (busy i autobusy). Znowu chlebek w gore wszystko skoczy. Widze ze szybciej przejdziemy na kolej niz nam sie wydaje lub na trakcje owsiana. Jezdzil bym rowerem do pracy ale nie ma ^&&%^%!! sciezek rowerowych a nie bede ryzykowal zycia :// w DE chociaz sa i mozna w wiele miejsc spokojnie dojechac do pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz Korwin mógł by iść na emeryturę, ale zapewne chciał by jeszcze podatku pogłównego, i całkowitego zniesienia CIT PiT i VAT, wystąpienia z Unii, wprowadzenia monarchii i wywieszania socjalistów co w sumie sprawia, że jest postrzegany za niepoważnego.

Też tak uważam. Skoro żeby z UE wyjść trzeba wszystko co do grosika oddać, a sama UE żadnej składki nie odda, to za podpisanie takiej umowy w imieniu narodu najchętniej wbijał bym na pal. Wieszanie jest stanowczo zbyt humanitarne.

 

Inflacja to też nie jest jakiś byt inherentny.

Walka o Polskę - Będzie lepiej. Urbaś o nowoczesnej i silnej Polsce XXI w. - Onet.pl Blog

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze można, ale to Ty postawiłeś tezę, że tego nie będą robić bo nie odniosą z tego powodu żadnych korzyści. Dlaczego pracodawca ma przejmować się jakimś ZUSem czy inflacją? Do tego w szarej strefie nie ma czegoś takiego jak płaca minimalna.

Można, ale jeśli nie trzeba?

Nie istnieje "szara" płaca minimalna, to oczywiste, ale ta oficjalna jest jakimś punktem odniesienia. Kto pójdzie pracować za 500 zł brutto na czarno, skoro może za 1500 na legalu? Pomijam tu desperatów, ludzi z wyrokami czy niereformowalnych alkoholików, których nikt nie chce przyjąć na normalnych warunkach.

W przeciwnym razie taki kartel będzie nieskuteczny. Czym większy udział kartelu w rynku tym większa możliwość wpływania na cenę rynkową.

Pisałem o największych, oni wystarczą. Poza tym skoro gigant daje niewiele, czemu właściciel kilkuosobowej firemki ma dawać więcej, skoro nie musi? Jak już pisałem, specjalistom płacić trzeba odpowiednio do kwalifikacji i tego, co mogą wypracować, bo pieprzną wszystko i wyjadą tam, gdzie trawa zieleńsza, ale rozpatrujemy teraz tanią siłę roboczą: "dziadek pracował całe życie w jednym miejscu, ojciec też, nie mieści mi się w głowie że można wyjechać za pracą do innego miasta". Taki archetyp, może nieco uproszczony, ale sądzę że wiadomo o co chodzi.

Skoro znaleźli się ludzie, którzy tam pracowali to oznacza to tyle, że się opłacało i wg wiedzy tych ludzi była to najlepsza alternatywna w danym czasie.

Patrz wyżej. Duży pracodawca w małym lub średnim mieście, pozbawiony poważnej konkurencji w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, doskonale wie, że zawsze się ktoś znajdzie. Wie też, że pracownicy to wiedzą. I biznes się kręci.

I tutaj duża uwaga w stosunku do takiego podejścia. Empiria i indukcja tego co się widziało na całość społeczeństwa może powodować błędne wnioski.

Widzisz, filozoficzne dysputy na temat ogólne przysłoniły nam główny wątek. Zaczęło się wszak od tego, by zlikwidować związki zawodowe i ustawową płacę minimalną. Nie twierdzę, że każde jedno miasteczko z firmą zatrudniającą 100+ osób wygląda wedle jednego wzorca, który akurat miałem okazję obserwować. Nie twierdzę też, że rozbudowany interwencjonizm państwa jest zawsze smaczny i zdrowy, a socjalizm w dziurawym płaszczyku liberała to najlepszy ustrój gospodarczy. Niemniej może się zdarzyć, że po likwidacji wyżej wymienionych zamiast oczekiwanego mleka i miodu nastąpi radosny powrót żarłocznego kapitalizmu w stylu dalekowschodnim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niemniej może się zdarzyć, że po likwidacji wyżej wymienionych zamiast oczekiwanego mleka i miodu nastąpi radosny powrót żarłocznego kapitalizmu w stylu dalekowschodnim.

Powrót żarłocznego kapitalizmu? chyba coś przegapiłem. I tak to se leci, bo lubimy to co znamy a nie lubimy i boimy się nieznanego. I obawiamy się, że mantra o krwiożerczych kapitalistach i spekulantach może być prawdą. Część po prostu chce w to wierzyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To całkiem realne, jeśli sprawy pracownicze nie zostaną ujęte w jakieś prawa i zasady wówczas mamy realne zagrożenie kapitalizmem w XIX wiecznym stylu, jak potem sprawy pójdą za daleko to odbicie będzie skrajnie lewicowe - dlatego nie można puszczać takich spraw na żywioł.

Edytowane przez S_Works
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To odbicie w stronę socjalizmu następuje ponieważ ludzie się dają nabrać na hasełka. Sam obserwując swoje myśli stwierdzam, że na socjalistyczne hasła pierwszy poryw brzmi: popieram, jak najbardziej, to takie szlachetne pomagać bliźniemu, wszyscy pomagajmy każdemu, nierobom i pijakom też, bo to ludzie których doświadczył ciężki los! (w sumie to ostatnie to nie). Ludzie, którzy żyją w dobrobycie dzięki kapitalizmowi zaczynają uważać, że biednym trzeba pomagać i nie zauważają nawet kiedy ta pomoc staje się obowiązkowa i przeradza się w wielogłową hydrę pożerającą wszystko i wszystkich.

 

Casus Chile?

Chile poszło na całość, Polska zatrzymała się w połowie drogi - Wolność i Kapitalizm

9. Czy istnieje kraj, który żyje bez długu? - FOR

Edytowane przez q8ic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można, ale jeśli nie trzeba?

Nie istnieje "szara" płaca minimalna, to oczywiste, ale ta oficjalna jest jakimś punktem odniesienia. Kto pójdzie pracować za 500 zł brutto na czarno, skoro może za 1500 na legalu? Pomijam tu desperatów, ludzi z wyrokami czy niereformowalnych alkoholików, których nikt nie chce przyjąć na normalnych warunkach.

 

A jeśli nie może, bo jego produktywność jest niższa niż legalna płaca? A jeśli jest wyższa to kto pójdzie pracować za 1500 na legalu skoro może za 2500 na legalu?

 

Pisałem o największych, oni wystarczą. Poza tym skoro gigant daje niewiele, czemu właściciel kilkuosobowej firemki ma dawać więcej, skoro nie musi? Jak już pisałem, specjalistom płacić trzeba odpowiednio do kwalifikacji i tego, co mogą wypracować, bo pieprzną wszystko i wyjadą tam, gdzie trawa zieleńsza, ale rozpatrujemy teraz tanią siłę roboczą: "dziadek pracował całe życie w jednym miejscu, ojciec też, nie mieści mi się w głowie że można wyjechać za pracą do innego miasta". Taki archetyp, może nieco uproszczony, ale sądzę że wiadomo o co chodzi.

Patrz wyżej. Duży pracodawca w małym lub średnim mieście, pozbawiony poważnej konkurencji w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, doskonPale wie, że zawsze się ktoś znajdzie. Wie też, że pracownicy to wiedzą. I biznes się kręci.

 

To trzeba się tylko cieszyć, że taki pracodawca otworzył tam swoją firmę. Skoro nie ma żadnej poważnej konkurencji to gdyby nie on to zdaje się, że niektórzy przymieraliby głodem, prawda? Skoro ktoś się u niego zatrudnia, zamiast wyjeżdżać oznacza to, że dyskomfort zmiany miejsca zamieszkania nie jest mu w stanie zrekompensować większa pensja. Jego wybór świadczy o tym, że zatrudnienie u okolicznego kapitalisty jest dla niego obecnie najlepszym wariantem.

 

Jeśli wykluczymy, że podniesienie płacy minimalnej będzie powodować presję inflacyjną to pozostaje nam drugi efekt - bezrobocie osób, których produktywność jest niższa niż płaca minimalna. W przypadku gdyby płacy minimalnej nie było bezrobocie długotrwałe praktycznie by zniknęło. Osoby, które były wcześniej bezrobotne będą mogły być zatrudnione np. za kwotę siedmiuset złotych. Taki bodziec powoduje napływ kapitału (kapitał podąża za pracą) czyli wzrost popytu na pracę a w konsekwencji wzrost cen pracy. W momencie kiedy mamy ustaloną płacę minimalną nie istnieje taki bodziec dla kapitalisty aby zainwestować na słabiej rozwiniętym obszarze z uwagi na tańszą pracę. I na tych obszarach panuje wysokie, długotrwałe bezrobocie. Całe szczęście, że istnieje szara strefa, dzięki której ludzie potrafią przeżyć.

 

Wzrost płacy minimalnej - kto zyska, a kto straci? - Praca - WP.PL

 

Widzisz, filozoficzne dysputy na temat ogólne przysłoniły nam główny wątek. Zaczęło się wszak od tego, by zlikwidować związki zawodowe i ustawową płacę minimalną. Nie twierdzę, że każde jedno miasteczko z firmą zatrudniającą 100+ osób wygląda wedle jednego wzorca, który akurat miałem okazję obserwować. Nie twierdzę też, że rozbudowany interwencjonizm państwa jest zawsze smaczny i zdrowy, a socjalizm w dziurawym płaszczyku liberała to najlepszy ustrój gospodarczy. Niemniej może się zdarzyć, że po likwidacji wyżej wymienionych zamiast oczekiwanego mleka i miodu nastąpi radosny powrót żarłocznego kapitalizmu w stylu dalekowschodnim.

 

Ten kapitalizm uchronił wielu ludzi przed śmiercią głodową w przeciwieństwie do socjalizmu w stylu afrykańskim.

 

Hong Kong - przykład współczesnego (prawie) leseferyzmu

Edytowane przez swt
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

^Wywiad z 2008 roku...^

 

Pewien fragment z powyższego tekstu:

[...] J.P. (Jose Pinera): – To wielki sukces. Po pierwsze, system jest w pełni bezpieczny; nigdy nie zginęło w nim ani jedno peso. Po drugie, okazał się bardzo zyskowny. Kiedy przed laty chciałem przekonać Chilijczyków do reformy, pokazując, ile uzbierają po 40 – 45 latach oszczędzania, posługiwałem się wyliczeniami dla 4-procentowej stopy zwrotu rocznie od zakumulowanego kapitału. Tymczasem osiągnięto średnio 10 proc. rocznie powyżej inflacji, przez 27 lat! A to przecież procent składany. Większość beneficjentów otrzyma więc wysokie emerytury, większe niż się spodziewałem i ja, i oni sami.

[...]

Dość powiedzieć, że przez 27 lat kraj miał zaledwie pięć różnych rządów, lecz żaden nie poważył się na zmianę założeń reformy emerytalnej. Zresztą po co – mówiąc obrazowo – zastępować świetnie sprawującego się mercedesa trabantem, którym jeździło się wcześniej. Oczywiście zawsze, nawet mercedesa, można ulepszać. I my to robimy, ale są to detale.

[...]

Powiedzieliśmy: możesz zostać w starym systemie, który jest bankrutem, albo przechodzisz do nowego. I – trzymając się porównania z samochodami – zawsze mówiłem: „Oferuję wam mercedesa zamiast trabanta. Jeśli lubicie trabanta, możecie go sobie zatrzymać”. Wie pan, ilu ludzi poszło za mną?

 

Tak, wiem – było to 90 procent.

 

J.P. 95 procent!

 

 

-------------

 

Wywiad opublikowany w 2011:

Z Mario Marcelem, chilijskim ekonomistą Statystyczny emeryt nie istnieje

 

[...]

Nikt tego wcześniej nie liczył?

Liczono, ile będą kosztowały budżet emerytury poprzedniego systemu, w całości płacone z bieżących podatków. Ale nikt nie policzył, ile państwo będzie musiało w przyszłości dopłacać do emerytur płaconych w systemie kapitałowym. Nawet stawianie takiego pytania było właściwie nie do pomyślenia. O reformie mówiło się wyłącznie jako o naszym wielkim narodowym sukcesie i fundamencie chilijskiego modelu gospodarczego. Wszyscy wiedzieli, że nowy system emerytalny przyczynił się do stworzenia rynku kapitałowego. Wszyscy byli dumni, że każdy sam oszczędza na swoją emeryturę. Ale nie wypadało pytać o szczegóły. Bo obawiano się, że jeśli zaczniemy roztrząsać lub, co gorsza, kwestionować elementy systemu, pojawią się wątpliwości co do ekonomicznej stabilności i przyszłości kraju. Dużo się więc mówiło o płynących z reformy korzyściach. A koszty były tabu.

 

Jak to tabu pękło?

Moje biuro przeprowadziło narodowy Sondaż Zabezpieczenia Społecznego. Porównaliśmy wyniki sondażu z danymi dostarczanymi przez kapitałowe fundusze emerytalne i po raz pierwszy zobaczyliśmy, jakie emerytury ludzie w rzeczywistości z tego nowego systemu dostaną.

 

Jak to porównanie wypadło?

Okazało się, że pierwsze roczniki emerytów, którzy przez cały okres pracy płacili na nowy system, przechodząc na emeryturę dostaną mniej niż połowę swojej ostatniej płacy.

 

Da się z tego wyżyć w Chile?

Oczywiście nie! Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę, że te 50 proc. to średnia. Przecież wiele osób żyje bardzo skromnie z pensji, jaką dostają. Za jej połowę przeżyć by już nie mogły. A duża część tej grupy dostałaby znacznie mniej niż połowę.

 

Bo system był nieefektywny?

Bo duża część ludzi nie całe życie pracuje. Bo sporo osób pracuje na czarno. Bo samozatrudnieni płacą za niskie składki. Bo wielu ludzi pracuje sezonowo. Bardzo wielu nie miało nawet szansy odłożyć na minimalną emeryturę gwarantowaną przez państwo.

 

Jak wielu?

45 proc. Około 20 proc. mężczyzn i 60 proc. kobiet. Wszystkim im trzeba było dopłacić wyrównanie do poziomu minimalnej emerytury gwarantowanej przez państwo.

 

Czyli katastrofa.

Szczególnie dla kobiet. To nam uświadomiło, że system kapitałowy dużo mniej, niż sądziliśmy, różni się od starego, w którym emerytury płacono z budżetu. Bo dobrze działa tylko w przypadku osób mających stałe legalne, tradycyjne, dobrze płatne prace. Ciężar utrzymania reszty i tak pozostaje praktycznie nierozwiązany. Problem w tym, że tradycyjnie zatrudnianych osób systematycznie ubywa. Ludzie dłużej się uczą i studiują, pracują na własną rękę albo na kontraktach. Im takich osób jest więcej, tym mniej skuteczny jest system oparty na indywidualnych kontach.

[...]

 

Najzabawniejsze jest to, że prawie nikt u nas nie chce otwarcie mówić, że przyszłe emerytury netto odbierane z I i II filaru będą statystycznie wynosiły około 28-33% (w przypadku kobiet) i 35-40% (w przypadku mężczyzn) ostatniej płacy netto. Dobry przykład to debata - Balcerowicz - Rostowski - żaden z nich nie odpowiedział wtedy na pytanie dotyczące stopy zastąpienia. Hehehehe...

Osoba, która przez 40 - 45 lat pracy będzie realnie zarabiać około 2 tys. zł na rękę (załóżmy że jego płaca będzie się waloryzowana tylko o inflację) otrzyma w przyszłości mniej więcej tyle, ile obecnie jest warte 700 - 800 zł. Myślę że orientujecie się, ile mniej więcej miesięcznie setek złotych należy obecnie przeznaczyć na czynsz, rachunki za energię, ewentualnie gaz, ogrzewanie, telefon, internet, tv? No właśnie - w sumie niewiele mniej. A trzeba się jeszcze przecież wyżywić, ubrać, kupić środki czystości, zadbać o zdrowie, raz na jakiś czas zaplanować remont mieszkania, wymianę agd/rtv, etc. Samochód, rozrywka czy wyjazd na wakacje - przy odbieraniu emerytury w powyższej wysokości - nie będą realne.

 

Dodatkowo - czy tak łatwo jest dostać pracę za 2000 zł na rękę, czyli około 2800 zł brutto? A czy wiecie, że pod koniec 2008 roku wynagrodzenie w wysokości 2800 zł brutto było istotnie wyższe niż mediana płac? Mam nadzieję, iż "kochani" filozofowie wiedzą, co to w ogóle jest mediana?

 

A pamięta ktoś z was może propagandę z końca lat dziewięćdziesiątych - o tym jak to przyszli emeryci dzięki OFE będą spędzać wakacje po palmami oraz, że będą ogólnie żyć jak pączki w maśle, etc.? Co ciekawe - wiele osób w to uwierzyło i nawet wierzy dalej (widać to nawet w tym topiku).

Dopiero od niedawna mówi się o tym, że tak właściwie to samemu będzie trzeba zadbać o swoją emeryturę, lecz żeby o nią zadbać - należy mieć najpierw z czego odkładać... niektórzy chyba o tym zapominają.

Edytowane przez Kosiarz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero teraz powoli mówi się o tym, że tak właściwie to samemu będzie trzeba zadbać o swoją emeryturę, lecz żeby o nią zadbać - należy mieć najpierw z czego odkładać... niektórzy chyba o tym zapominają.

Dlatego przestałem się martwić, że na umowie o pracę jest minimalna krajowa, a drugie tyle mam z umowy zlecenia plus nadgodziny. Pieniędzy w OFE i tak już nie ma, to czym mam się martwić? Jak się uda zaoszczędzić nieco grosza to git, jakoś się przewegetuje stare lata. A jak nie, to dwa opakowania Relanium na raz i też niczym nie trzeba będzie się martwić. To naprawdę takie proste, wystarczy pojąć, że nie zawsze warto kurczowo trzymać się życia, kiedy staje się nędzne i upokarzające.

 

Szkoda tylko, że tyle tych różnych składek znika po czarnych dziurach, więcej bym skitrał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo - czy tak łatwo jest dostać pracę za 2000 zł na rękę, czyli około 2800 zł brutto? A czy wiecie, że pod koniec 2008 roku wynagrodzenie w wysokości 2800 zł brutto było istotnie wyższe niż mediana płac? Mam nadzieję, iż "kochani" filozofowie wiedzą, co to w ogóle jest mediana?

 

Istotnie czyli 160zł. "Kochani" matematycy lepiej niech powiedzą, jak będą czarować pieniążki aby było ich więcej (najlepiej kilka razy "istotniej") dla wszystkich.

 

Skoro system kapitałowy jest tak korzystny to po co stosować przymus przystępowania do niego?

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przewija się tu pytanie o kolejność reform. Trudno, może być dowolna. Nie ma w tym temacie deklaracji, zresztą nie jestem znawcą WiP na tyle by znać wszystkie deklaracje. Mogę jednak przedstawić plan możliwy do realizacji:

Na inaugurację zmiana nazwy na "Państwo Polskie". Następnie kilka drobnych reform. [...]

2/ zakaz działalności zorganizowanych grup przestępczych zwanych potocznie związkami zawodowymi

a/ delegalizacja związków zawodowych

[...]

Co do niezgodności z konstytucją delegalizacji związków zawodowych. To przecież organizacje zmuszające uczciwy biznes za pomocą szantażu do niekorzystnych dla właścicieli decyzji biznesowych. Nic innego niż mafia. Uznanie takiego działania za przestępstwo naturalnie skutkuje uznaniem związku zawodowego na równi z mafią za zorganizowaną przestępczość i pełna delegalizację.

Związki w Polsce walczą o prawa 17% pracowników kosztem 83% pracowników działają więc na niekorzyść pracowników i pracodawców a także całej gospodarki.

 

Niektórzy użytkownicy trafnie zauważyli, że zaszłaby sprzeczność z Konstytucją. Poza tym - nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, ale miałbyś na karku zarówno pracowników jak i pracodawców - w końcu to i pracodawcy mają swoje związki.

3/ zniesienie zbędnych nakazów

a/ zniesienie nakazu ubezpieczania się

- pełne uwolnienie rynku ubezpieczeń

itd

 

Tak np. likwidacja obowiązkowego OC jest b. dobra.

A wtedy np. w przypadku, gdy na przejściu dla pieszych osoba "x" zostanie potrącona przez samochód a kierowca tego samochodu będzie nieubezpieczony i dodatkowo np. bezrobotny, to wspominany "x" znajdzie się w zdecydowanie nieciekawej sytuacji. Myślę, że nie będę już musiał wyjaśniać dlaczego tak by było.

4/ prywatyzacja służby zdrowia, szkolnictwa...

Tak prywatyzacja służby zdrowia jest idealna. W małych miastach albo nie będzie wtedy szpitali w ogóle, albo będą tylko podstawowe oddziały jak np. oddział ratunkowy - czyli te, które będą się wyraźnie opłacać.

Jeżeli zapadniesz na statystycznie dość rzadką lub nieopłacalną do leczenia chorobę, to masz duży problem, bo nie wiadomo czy w ogóle zdążą cię przewieźć do szpitala oddalonego o xx lub nawet xxx km (przy założeniu, że cię jakiś szpital w ogóle zechce przyjąć).

 

A może prywatne ubezpieczenie zdrowotne? Również rewelacja: klik

Choruje pani za często, nie przedłużamy umowy – usłyszała pacjentka korzystająca z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. W Polsce pacjenta ubezpiecza się jak samochód – liczy się wiek i wypadkowość, twierdzi „Metro”.

60-latka z Warszawy od grudnia korzystała z prywatnego ubezpieczenia medycznego firmy Allianz. Ubezpieczył ją mąż, który dobrą ofertę dostał za pośrednictwem pracodawcy. Płacili 187 zł miesięcznie za pakiet rodzinny.

Od tego czasu kobieta pięciokrotnie była na konsultacji u ortopedy, raz u okulisty i raz na prześwietleniu kręgosłupa. Kilka dni temu dowiedziała się, że ubezpieczenie z końcem kwietnia wygasa, a nowego nie dostanie. – Kadry przekazały mężowi, że za często choruję. Natomiast mąż jest nadal klientem pożądanym przez ubezpieczyciela, bo przez rok ani razu nie był u lekarza – opowiada. [...]

 

Dopóki "x" jest zdrowy lub jest w miarę zdrowy (tj. jeżeli koszty jego leczenia nie są duże) - to jest dla ubezpieczyciela idealnym lub dobrym klientem, jak zaczyna często chorować (lub jeżeli zapadnie na ciężką chorobę) - cóż tacy klienci już im nie są potrzebni.

Prywatne ubezpieczenia, to imo żadne rozwiązanie. Wygląda na to, że lepiej już jest pieniądze odkładać samodzielnie.

 

Co do np. prywatnego szkolnictwa wyższego - nawet obecnie dobrze jest widać co wyprawiają niektóre uczelnie prywatne - a w szególności od czasu, kiedy zaczął wchodzić niż demograficzny. Liczy się ilość zarobionych dzięki studentom pieniędzy a nie jakość. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie uczelnie prywatne fatalnie kształcą, lecz nie można nie zauważyć, że dla części z nich liczy się tylko zysk.

7/ obniżenie stawki CIT do 8% -prawdopodobne protesty Unii Europejskiej będą wymagać szerszej kampanii politycznej w Unii, promocji takiego rozwiązania, ostatecznie propozycji kompromisu, że skoro Unia...

8/ Obniżenie PiT i Vat do liniowych 8% (czasowo, docelowo mają zostać zlikwidowane) ujednolicenie orzecznictwa w sprawach podatkowych, i mnóstwo małych zmian.

Dla przykładu - minimalna podstawowa stawka podatku VAT na terenie UE wynosi - z tego co wiem - 15%. Co pewien okres podlega ona negocjacjom, ale niedawno, to trwała walka nie o jej obniżenie tylko o to, aby nie wzrosła. Maksymalna wynosi 25%. Dla np. podatku akcyzowego na paliwa (strona 189) - UE tak samo ustala minimalne stawki, które podawane są w Euro (paliwa muszą być także opodatkowane podstawową stawką VAT). W pojedynkę PL nic nie zdziała, to co piszesz to czysty populizm (dopóki jesteśmy członkiem UE lub dopóki nie zawrzemy odpowiedniej koalicji z innymi członkami UE - takiej która by była wstanie przeforsować zmiany).

 

A co do tej płacy minimalnej - co jest takiego burżuazyjnego w płacy, która pozwala na wegetację? Ciekawe, który z pracodawców nie chciałaby maksymalnie ściąć kosztów swojej działalności. Jeżeli jakiś przedsiębiorca wiedziałby, iż musi zatrudnić "y" pracowników i zamierzałby im płacić możliwie najmniej, to wątpię, aby ów pracodawca po zniesieniu minimalnej płacy chciałby wspominanym pracownikom za pracę zapłacić tyle, ile wynosiła płaca minimalna.

Co najwyżej dłużej by kompletował "ekipę swoich niewolników". Niewątpliwie kłopoty mogłyby też spotkać osoby już pracujące za obecne minimum - propozycja albo pracujesz legalnie za np. 3/4 zniesionego minimum, albo wchodzisz w szarą strefę i na rękę dostaniesz tyle, ile odbierałeś do tej pory, albo dziękujemy panu.

Po zniesieniu płacy minimalnej - tak samo, wiele osób próbowałoby się zatrudnić na czarno (a z pewnością więcej niż teraz (imo wraz ze wzrostem płacy spada chęć do ryzykownych zachowań)), aby mieć miesięcznie te kilkaset złotych więcej.

Podejście zapewne nieakademickie.

Istotnie czyli 160zł. "Kochani" matematycy lepiej niech powiedzą, jak będą czarować pieniążki aby było ich więcej (najlepiej kilka razy "istotniej") dla wszystkich.

Skoro system kapitałowy jest tak korzystny to po co stosować przymus przystępowania do niego?

Nigdzie nie napisałem, że system kapitałowy jest korzystny dla przyszłych emerytów. Napisałem zresztą o prognozowanej kwocie zastąpienia oraz umieściłem kilka podstawowych obliczeń. Skupiłem się też na obłudzie z jaką był wprowadzany.

W każdym bądź razie - jeżeli OFE miałyby zostać, to:

- nie widzę powodów, aby krępować ich inwestycje zagraniczne w instrumenty rynku kapitałowego,

- w celu zabezpieczenia np. przed ryzykiem kursowym dopuściłbym granie na rynku terminowym,

- podział 60:40 (obligacje min. 60%, akcje max. 40%) jest niepotrzebny,

- opłaty od składki - do negocjacji - najlepiej likwidacji.

- opłata za zarządzanie uzależniona od osiąganych wyników

- przydałoby się zwiększenie swobody w migracjach pomiędzy OFE

- dobrze by było, gdyby każdy OFE dawał do dyspozycji przynajmniej dwa fundusze inwestycyjne, tak żeby była możliwość ograniczenia ryzyka inwestycyjnego na kilka lat przed przejściem na emeryturę,

- nie byłbym wtedy za zmniejszaniem składki do OFE; 7,3% to i tak niewiele, można by się było zastanowić nad jej zwiększeniem

- możliwość dziedziczenia środków z konta OFE bez zbędnych udziwnień.

 

Byłbym też za likwidacją wszystkich przywilejów emerytalnych (m.in. służb mundurowych, sędziów, górników) - jeżeli na danym stanowisku lub ogólnie w danym zawodzie nie jest możliwa efektywna i bezpieczna praca w wieku "x" lat, to po przekroczeniu x-1 lat np. policjant czy górnik musiałby podjąć pracę w innym zawodzie lub na innym stanowisku. Sędziowie, prokuratorzy, adwokaci zostaliby włączeni do powszechnego systemu emerytalnego (sędziowie są na pewno poza nim). Zmiany w KRUS? Tak - a z pewnością w przypadku najbogatszych rolników.

Nie mówię też "nie" systemowi kanadyjskiemu - wszystko w zależności od tego jak bardzo zmniejszyłby obciążenie podatkowe, biurokrację oraz od propozycji kwoty minimalnej emerytury indeksowanej co roku o roczną inflację cpi.

Edytowane przez Kosiarz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Polsce przybywa 75 urzędników dziennie. W Polsce coraz więcej urzędników. Przybywa nowych urzędników - Fakt.pl

 

Jak w tym kraju ma byc lepiej, skoro gigantyczne pieniadze ida na nic nie wytwarzajacych (ba, wrecz tylko przeszkadzajacych) urzedasow?

 

Edit:

A tu pierwszy z brzegu przyklad jak wspanialomyslni sa urzednicy - http://biznes.onet.pl/polsce-moze-grozic-zwrot-25-mld-unijnej-dotacji,18554,4251812,1,prasa-detal

Edytowane przez agr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy spot w którym Unia Polityki Realnej otwarcie nie tylko popiera, ale nawet zaprasza na marsz wolnych konopi w Krakowie 29 kwietnia.

http-~~-//www.youtube.com/watch?v=Olju2qTspig

 

Nie zaistniało zbyt głośno w różnych stacjach znaczące wydarzenie czyli połączenie UPR i WiP. W końcu te partie mają większe poparcie niż powszechne w mediach Ruch Poparcia Palikota i PJN.

Nowa Prawica

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak np. likwidacja obowiązkowego OC jest b. dobra.

A wtedy np. w przypadku, gdy na przejściu dla pieszych osoba "x" zostanie potrącona przez samochód a kierowca tego samochodu będzie nieubezpieczony i dodatkowo np. bezrobotny, to wspominany "x" znajdzie się w zdecydowanie nieciekawej sytuacji. Myślę, że nie będę już musiał wyjaśniać dlaczego tak by było.

 

Dodatkowo powinniśmy ubezpieczyć ludzi od ubocznych skutków picia alkoholu. Wiadomo przecież, że alkohol odbiera ludziom rozum i często jest powodem pobić, które na trzeźwo nie miało by miejsca. Najczęściej agresorami są ludzie młodzi, bez stałej pensji. A kto w takim przypadku będzie płacił za wstawianie zębów nie muszę wyjaśniać.

 

Tak prywatyzacja służby zdrowia jest idealna. W małych miastach albo nie będzie wtedy szpitali w ogóle, albo będą tylko podstawowe oddziały jak np. oddział ratunkowy - czyli te, które będą się wyraźnie opłacać.

Jeżeli zapadniesz na statystycznie dość rzadką lub nieopłacalną do leczenia chorobę, to masz duży problem, bo nie wiadomo czy w ogóle zdążą cię przewieźć do szpitala oddalonego o xx lub nawet xxx km (przy założeniu, że cię jakiś szpital w ogóle zechce przyjąć).

 

Bo jesteś zbyt pyszny, aby przyjąć do wiadomości, że miliony mądrych głów mogą wymyślić coś lepszego niż Ty sam Stowarzyszenia braterskie

A może prywatne ubezpieczenie zdrowotne? Również rewelacja: klik

 

Dopóki "x" jest zdrowy lub jest w miarę zdrowy (tj. jeżeli koszty jego leczenia nie są duże) - to jest dla ubezpieczyciela idealnym lub dobrym klientem, jak zaczyna często chorować (lub jeżeli zapadnie na ciężką chorobę) - cóż tacy klienci już im nie są potrzebni.

Prywatne ubezpieczenia, to imo żadne rozwiązanie. Wygląda na to, że lepiej już jest pieniądze odkładać samodzielnie.

 

To się ubezpiecz od ciężkich zachorowań np. raka.

Co do np. prywatnego szkolnictwa wyższego - nawet obecnie dobrze jest widać co wyprawiają niektóre uczelnie prywatne - a w szególności od czasu, kiedy zaczął wchodzić niż demograficzny. Liczy się ilość zarobionych dzięki studentom pieniędzy a nie jakość. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie uczelnie prywatne fatalnie kształcą, lecz nie można nie zauważyć, że dla części z nich liczy się tylko zysk.

 

Dla każdej z nich liczy się tylko zysk (całe szczęście).I każda znajdzie swoją niszę. Większość uczelni w światowym TOP10 jest prywatnych.

 

A co do tej płacy minimalnej - co jest takiego burżuazyjnego w płacy, która pozwala na wegetację? Ciekawe, który z pracodawców nie chciałaby maksymalnie ściąć kosztów swojej działalności. Jeżeli jakiś przedsiębiorca wiedziałby, iż musi zatrudnić "y" pracowników i zamierzałby im płacić możliwie najmniej, to wątpię, aby ów pracodawca po zniesieniu minimalnej płacy chciałby wspominanym pracownikom za pracę zapłacić tyle, ile wynosiła płaca minimalna.

Co najwyżej dłużej by kompletował "ekipę swoich niewolników". Niewątpliwie kłopoty mogłyby też spotkać osoby już pracujące za obecne minimum - propozycja albo pracujesz legalnie za np. 3/4 zniesionego minimum, albo wchodzisz w szarą strefę i na rękę dostaniesz tyle, ile odbierałeś do tej pory, albo dziękujemy panu.

Po zniesieniu płacy minimalnej - tak samo, wiele osób próbowałoby się zatrudnić na czarno (a z pewnością więcej niż teraz (imo wraz ze wzrostem płacy spada chęć do ryzykownych zachowań)), aby mieć miesięcznie te kilkaset złotych więcej.

Podejście zapewne nieakademickie.

 

Mamę oszukasz, tatę oszukasz, prawa popytu i podaży nie oszukasz. Oczywiście po zniesieniu pensji minimalnej pracodawcy zeszli by do pensji 50zł/rok. Najwyżej dłużej szukaliby swoich niewolników. Natomiast po podniesieniu pensji minimalnej do 5000zł kapitaliści zrezygnowaliby ze swoich zysków, po to aby opłacić ludziom godne życie. Tylko jak tu wytłumaczyć, że w Hong Kongu, gdzie nie istniała pensja minimalna w 2004 zwykły robotnik zarabiał więcej niż robotnik w Polsce, którego "chroni" pensja minimalna.

Kto wierzy w te bajki? Ten kto nie miał nigdy podręcznika do ekonomii w ręce.

 

Nigdzie nie napisałem, że system kapitałowy jest korzystny dla przyszłych emerytów. Napisałem zresztą o prognozowanej kwocie zastąpienia oraz umieściłem kilka podstawowych obliczeń. Skupiłem się też na obłudzie z jaką był wprowadzany.

W każdym bądź razie - jeżeli OFE miałyby zostać, to:

- nie widzę powodów, aby krępować ich inwestycje zagraniczne w instrumenty rynku kapitałowego,

- w celu zabezpieczenia np. przed ryzykiem kursowym dopuściłbym granie na rynku terminowym,

- podział 60:40 (obligacje min. 60%, akcje max. 40%) jest niepotrzebny,

- opłaty od składki - do negocjacji - najlepiej likwidacji.

- opłata za zarządzanie uzależniona od osiąganych wyników

- przydałoby się zwiększenie swobody w migracjach pomiędzy OFE

- dobrze by było, gdyby każdy OFE dawał do dyspozycji przynajmniej dwa fundusze inwestycyjne, tak żeby była możliwość ograniczenia ryzyka inwestycyjnego na kilka lat przed przejściem na emeryturę,

- nie byłbym wtedy za zmniejszaniem składki do OFE; 7,3% to i tak niewiele, można by się było zastanowić nad jej zwiększeniem

- możliwość dziedziczenia środków z konta OFE bez zbędnych udziwnień.

 

Byłbym też za likwidacją wszystkich przywilejów emerytalnych (m.in. służb mundurowych, sędziów, górników) - jeżeli na danym stanowisku lub ogólnie w danym zawodzie nie jest możliwa efektywna i bezpieczna praca w wieku "x" lat, to po przekroczeniu x-1 lat np. policjant czy górnik musiałby podjąć pracę w innym zawodzie lub na innym stanowisku. Sędziowie, prokuratorzy, adwokaci zostaliby włączeni do powszechnego systemu emerytalnego (sędziowie są na pewno poza nim). Zmiany w KRUS? Tak - a z pewnością w przypadku najbogatszych rolników.

Nie mówię też "nie" systemowi kanadyjskiemu - wszystko w zależności od tego jak bardzo zmniejszyłby obciążenie podatkowe, biurokrację oraz od propozycji kwoty minimalnej emerytury indeksowanej co roku o roczną inflację cpi.

 

Nigdzie nie napisałem, że napisałeś, że jest korzystny. To pytanie jest dobrym pytaniem do Jose Pinery.
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamę oszukasz, tatę oszukasz, prawa popytu i podaży nie oszukasz. Oczywiście po zniesieniu pensji minimalnej pracodawcy zeszli by do pensji 50zł/rok. Najwyżej dłużej szukaliby swoich niewolników. Natomiast po podniesieniu pensji minimalnej do 5000zł kapitaliści zrezygnowaliby ze swoich zysków, po to aby opłacić ludziom godne życie. Tylko jak tu wytłumaczyć, że w Hong Kongu, gdzie nie istniała pensja minimalna w 2004 zwykły robotnik zarabiał więcej niż robotnik w Polsce, którego "chroni" pensja minimalna.

Kto wierzy w te bajki? Ten kto nie miał nigdy podręcznika do ekonomii w ręce.

 

Nigdzie nie napisałem, że domagam się znaczącego zwiększenia płacy minimalnej. Zapytałem się jedynie was (przeciwników płacy minimalnej), co jest w tej płacy na obecnym poziomie takiego luksusowego.

Praca na pełny etat za mniej niż 1000-1100 zł na rękę, to jest nic innego tylko niewolnictwo. 1000-1100 zł na miesiąc to może według ciebie jest jakiś luksus? (siebie oszukasz, jeżeli mama i tata ciebie utrzymują)

Myślisz że pracodawcy przez płacę minimalną na obecnym poziomie od ust sobie wiele odejmują?

Rozwarstwienie społeczne w Polsce dochodzi do 14:1 (stosunek 10% najwięcej zarabiających do 10% najmniej zarabiających) i jest większe niż europejska średnia, i największe w UE. Gonimy takie "potęgi" jak Meksyk z rozwarstwieniem 25:1 i dzielnicami slumsów na obrzeżach dużych miast.

Skoro po zniesieniu płacy minimalnej, płace miałyby wystrzelić w górę, to dlaczego pracodawcy są tak negatywnie nastawieni nawet do corocznych podwyżek płacy minimalnej o mniej więcej inflację cpi? Druga sprawa - płaca minimalna nie przeszkadza im przecież w podwyższaniu płac.

Nie będę już odpowiadał na pozostałe fragmenty twojej wypowiedzi. I tak siebie nawzajem raczej nie przekonamy a innym za to będzie lepiej czytać.

 

----------

Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósł w 2010 r. 7,9 proc. PKB, a dług publiczny liczony według unijnej metodologii ESA'95 - 55 proc. PKB - podał we wtorek Główny Urząd Statystyczny.(klik)

Edytowane przez Kosiarz
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie napisałem, że domagam się znaczącego zwiększenia płacy minimalnej. Zapytałem się jedynie was (przeciwników płacy minimalnej), co jest w tej płacy na obecnym poziomie takiego luksusowego.

Praca na pełny etat za mniej niż 1000-1100 zł na rękę, to jest nic innego tylko niewolnictwo. 1000-1100 zł na miesiąc to może według ciebie jest jakiś luksus? (siebie oszukasz, jeżeli mama i tata ciebie utrzymują)

Myślisz że pracodawcy przez płacę minimalną na obecnym poziomie od ust sobie wiele odejmują?

Rozwarstwienie społeczne w Polsce dochodzi do 14:1 (stosunek 10% najwięcej zarabiających do 10% najmniej zarabiających) i jest większe niż europejska średnia, i największe w UE. Gonimy takie "potęgi" jak Meksyk z rozwarstwieniem 25:1 i dzielnicami slumsów na obrzeżach dużych miast.

Skoro po zniesieniu płacy minimalnej, płace miałyby wystrzelić w górę, to dlaczego pracodawcy są tak negatywnie nastawieni nawet do corocznych podwyżek płacy minimalnej o mniej więcej inflację cpi? Druga sprawa - płaca minimalna nie przeszkadza im przecież w podwyższaniu płac.

Nie będę już odpowiadał na pozostałe fragmenty twojej wypowiedzi. I tak siebie nawzajem raczej nie przekonamy a innym za to będzie lepiej czytać.

 

Skoro pytasz tylko o opinię to moim zdaniem nie ma w niej nic luksusowego. W pensji 2000 też niewiele.

Ja myślę, że oni wcale bądź prawie wcale sobie nie odejmują. Ich głównie będzie interesować produktywność pracownika. Jeśli produktywność jego jest mniejsza niż płaca, którą muszą mu dać to taka osoba zostanie zwolniona, bo żaden pracodawca nie będzie utrzymywał osób, które w długim okresie przynoszą straty.

Pracodawcy, którzy opierają się na taniej sile roboczej, a nie będą chcieli podejmować ryzyka związanego w zatrudnianiem pracowników na czarno, w efekcie będą musieli zamknąć działalność, gdyż ta stanie się nieopłacalna. Wtedy wszyscy stracą pracę.

Nie jest też tak, że wszyscy pracodawcy nie chcą podwyżek płac minimalnych. Np. Wallmart (siec hipermarketów w USA) lobbował za podwyższeniem płacy minimalnej, bynajmniej nie dlatego, że zależało mu na bycie pracowników, ale dlatego, że sam płacił więcej niż płaca minimalna, a dzięki temu firmy z nim konkurujące, które płacą mniej wpadną w tarapaty. A więc dodatkowo płaca minimalna sprzyja monopolizacji. Jak widać po przykładzie dwóch firm w miasteczku jonasa, czasem nawet nie jest potrzebna płaca minimalna, aby przedsiębiorstwo ze względu na zbyt wysokie płace (z pewnością jeden z powodów) utonęło. Wystarczy nierozsądny menadżer :D

 

Winiecki o płacy minimalnej

 

 

Co do rozwarstwienia - fajnie. Kobieta Ci wytłumaczy o co chodzi:

http-~~-//www.youtube.com/watch?v=gfSCS8ARydE

 

Polecam jeszcze słownik do przestudiowania aby wiedzieć czym jest niewolnictwo: Niewolnictwo

Edytowane przez swt
  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...