Skocz do zawartości
Hanu

Zarobki, praca

Rekomendowane odpowiedzi

przeciętny kowalski jest w stanie zarobić (pomijam nepotyzm i wygraną w multilotku) grubą kasę...?

Ależ moje usługi nie są skierowane tylko do ludzi z grubą kasą.

 

Wszyscy moi znajomi którzy się czegoś dorobili, i którzy mogliby korzystać z usług doradcy nie sa finansowymi analfabetami i uwarzam ich za ludzi inteligentnych (szczególnie ci z wlasnymi firmami)

...nie są też uwarunkowane analfabetyzmem finansowym Klienta, czasami wystarczy jego brak czasu/chęci ogarniania tematu.

 

Ps. Z ciekawości jesli moge spytać w umowie masz zaznaczone ze nie mozesz pracowac w konkurencji przez jakis czas jakbys sie z E rozstał?

Kiedyś umowy były tak konstruowane, jednak jakiś czas temu od tego odeszliśmy. Zresztą nawet jak podobny zapis obowiązywał, to i tak był praktycznie martwy, bo nie ścigaliśmy za to. Obecnie można zgodnie z umową zrobić u nas wszystkie szkolenia i przejść do konkurencji. I ludzie rzeczywiście z tego korzystają, bo wolą siedzieć w placówce (brak potrzeby pozyskiwania Klientów, sami z ulicy wchodzą) i zarabiać ciut więcej na jednej umowie (poza tym dochodzi brak konieczności zwracania prowizji w przypadku lapsa, brak rezerwy STORNO i takie tam), zamiast mieć nieograniczoną drogę awansu w przyszłości.

 

Reasumując więc - nowy pracownik nie jest wiązany umową anty-konkurencyjną. Są natomiast kary umowne za działania wbrew interesowi firmy, typu przechodzisz np. do innego doradztwa, ale operujesz na bazie Klientów pozyskanych w E. Albo podbierasz pracowników. Ja np. mam karę umowną do miliona złotych, jakbym np. uznał, że moje biuro od jutra robi dla Expandera ;)

Edytowane przez und3r

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, moje zdanie o osobach na wyższych stanowiskach, ba, nawet na dość mizernych pracowniczych stołkach jest jednoznaczne. Tu rządzi nepotyzm. Nie ma demokracji. Uczciwy człowiek bez kontaktów nigdy się niczego (wielkiego) nie dorobi :-)

 

Osobiście znam osobę która położyła wielkie zakłady w moim mieście i za to zrobiła sobie duże zakupy. Oczywiście osoba ta uzyskała stanowisko dzięki kontaktom, jednak był to krótki epizod.

 

 

Ja osobiście ukończyłem studia z czego bardzo się cieszę. Też w trakcie stwierdzałem, że to bez sensu i przyszłości, ale nawet na chwile nie myślałem o przerwie, tudzież rezygnacji. Przeciwnie - myślałem tylko jak dorobić, popracować, zarobić, coś rozkręcić. I tak też zrobiłem a to, że byłem studentem wcale w niczym nie przeszkadzało. Z drugiej strony zauważyłem też, ze dla studentów nie ma żadnych ułatwień, a powinny być.

Dla mnie po prostu wyższe to jest prestiż.

 

A co więcej w normalnym, cywilizowanym kraju ludzie po studiach uczciwie zarabiają (nie licząc tzw. patałachów oczywiście) Zatem u nas jest nienormalnie i już na pewno tak pozostanie. Wszędzie komuna, trzeba sie pogodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIe moge sie z Toba zgodzic. Do tego, co obenie wykonuje (i za ile) doszedlem tylko i wylacznie przez swoj upor i zaangazownie. 15 lat temu zaczynalem od pracy u koranczyka, wyzyskiwacza, za koszmarnie marne pieniadze. Przez te 15 lat drogi zawodowej przewinalem sie przez kilka firm. Za kazdym razem celowalem coraz wyzej, bo i wyzzsze byly moje wiedza i doswiadczenie. Obecnie pracuje w Pradze i mam poczciwa europejska pensje. Jestem specjalista SAN i NAS.

 

Obrazaja mnie teksty o tym, ze uczciwy czlowiek bez kontaktow nie ma szans na "dorobienie sie". Problem w takim mysleniu polega na tym, ze kazdy by chcial miec "TO" tak od razu, bez walki, bez trudu... Ja na swoja pozycje, wiedze i szacunek pracowalam lata. Poczatki nie byly latwe, ale oplacalo sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, moje zdanie o osobach na wyższych stanowiskach, ba, nawet na dość mizernych pracowniczych stołkach jest jednoznaczne. Tu rządzi nepotyzm. Nie ma demokracji. Uczciwy człowiek bez kontaktów nigdy się niczego (wielkiego) nie dorobi :-)

 

Osobiście znam osobę która położyła wielkie zakłady w moim mieście i za to zrobiła sobie duże zakupy. Oczywiście osoba ta uzyskała stanowisko dzięki kontaktom, jednak był to krótki epizod.

 

 

Ja osobiście ukończyłem studia z czego bardzo się cieszę. Też w trakcie stwierdzałem, że to bez sensu i przyszłości, ale nawet na chwile nie myślałem o przerwie, tudzież rezygnacji. Przeciwnie - myślałem tylko jak dorobić, popracować, zarobić, coś rozkręcić. I tak też zrobiłem a to, że byłem studentem wcale w niczym nie przeszkadzało. Z drugiej strony zauważyłem też, ze dla studentów nie ma żadnych ułatwień, a powinny być.

Dla mnie po prostu wyższe to jest prestiż.

 

A co więcej w normalnym, cywilizowanym kraju ludzie po studiach uczciwie zarabiają (nie licząc tzw. patałachów oczywiście) Zatem u nas jest nienormalnie i już na pewno tak pozostanie. Wszędzie komuna, trzeba sie pogodzić.

A co studiowałeś i na czym? Bo jak patrzę po znajomych z uczelni nietechnicznych, to oczywiście, studia w niczym nie przeszkadzają, można robić wszystko a i tak bez problemów przedzierać się na kolejny rok. Na studiach technicznych jest to praktycznie niewykonalne.

 

A co do ostatniego zdania Twojej wypowiedzi, to nie wydaje mi się, aby w prywatnej firmie rządził "komunizm" przy rozdawaniu wyższych stołków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, moje zdanie o osobach na wyższych stanowiskach, ba, nawet na dość mizernych pracowniczych stołkach jest jednoznaczne. Tu rządzi nepotyzm. Nie ma demokracji. Uczciwy człowiek bez kontaktów nigdy się niczego (wielkiego) nie dorobi :-)

Nie umiem czytać takich bzdur. Napisał bym co myślę o ludziach takich jak Ty (którzy szerzą teorie podobne do Twoich), ale skończyło by się banem. Zresztą mam na tyle kultury żeby się powstrzymać.

 

Czyli jednoznacznie stwierdzasz, że jak ktoś nie miał kontaktów i dużo osiągnął to jest złodziejem, krętaczem i oszustem (jasno to napisałeś "Uczciwy człowiek bez kontaktów nigdy się niczego (wielkiego) nie dorobi"). Osoby, które prowadzą firmy i zatrudniają pracowników to też sami złodzieje nie? W końcu mają wyższe stanowisko niż pracownik.

Edytowane przez skinny500

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehehe

Zaraz sie pozabijacie ;]

 

W sumie wiadomo skad pochodzi taki stereotyp. Za komuny nic sie nie zalatwilo jak sie nie mialo znajomych czy plecow. W duzej ilosci przedsiebiorstw panstwowych dalej na stanowiskach siedza przy[gluteus maximus]sy z dawnych lat.

Lecz jezeli chodzi o firmy prywatne, ktore istnieja kilka lat sytuacja wyglada calkiem inaczej. Oczywiscie trafia sie firmy ktorych wlascicielami sa "bananowe dzieci" ale co kogo to obchodzi ;] Jezeli rodzice byli w stanie im zapewnic wlasna dzialalnosc to co w tym ma byc zlego. Niech bedzie to nawet debil ktory nie wie czym sie zajmuje jego wlasna firma. Dopuki placi podatki, wyplaca pensje i nie robi walow to nic nikomu do tego skad ma ta firme i ile na niej zarabia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie powierz mi ze szary przeciętny kowalski jest w stanie zarobić (pomijam nepotyzm i wygraną w multilotku) grubą kasę...?

Każdy jest w stanie zarobić grubą kasę. Tutaj problemem jest jakże kulejąca w polskim społeczeństwie umiejętność oszczędzania i mądrego inwestowania pieniedzy. Znacie to uczucie, jak macie na koncie kilka wolnych stówek ;) ?

 

No cóż, moje zdanie o osobach na wyższych stanowiskach, ba, nawet na dość mizernych pracowniczych stołkach jest jednoznaczne. Tu rządzi nepotyzm. Nie ma demokracji. Uczciwy człowiek bez kontaktów nigdy się niczego (wielkiego) nie dorobi :-)

Z takim podejsciem daleko poza średnią krajową nie wyjdziesz. A jak jednak Ci się uda, to na pewno przez jakiś przekręt czy znajomości! :lol2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MaSell mial chyba na mysli to, ze nie moga sobie tak lezec i trzeba cos kupic, bo sie okazuje, ze jest to nagle potrzebne :D

 

przynajmniej ja tak mialem, bo juz teraz to zwalczylem ;]

Edytowane przez jc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, moje zdanie o osobach na wyższych stanowiskach, ba, nawet na dość mizernych pracowniczych stołkach jest jednoznaczne. Tu rządzi nepotyzm. Nie ma demokracji. Uczciwy człowiek bez kontaktów nigdy się niczego (wielkiego) nie dorobi :-)

 

Osobiście znam osobę która położyła wielkie zakłady w moim mieście i za to zrobiła sobie duże zakupy. Oczywiście osoba ta uzyskała stanowisko dzięki kontaktom, jednak był to krótki epizod.

 

 

Ja osobiście ukończyłem studia z czego bardzo się cieszę. Też w trakcie stwierdzałem, że to bez sensu i przyszłości, ale nawet na chwile nie myślałem o przerwie, tudzież rezygnacji. Przeciwnie - myślałem tylko jak dorobić, popracować, zarobić, coś rozkręcić. I tak też zrobiłem a to, że byłem studentem wcale w niczym nie przeszkadzało. Z drugiej strony zauważyłem też, ze dla studentów nie ma żadnych ułatwień, a powinny być.

Dla mnie po prostu wyższe to jest prestiż.

 

A co więcej w normalnym, cywilizowanym kraju ludzie po studiach uczciwie zarabiają (nie licząc tzw. patałachów oczywiście) Zatem u nas jest nienormalnie i już na pewno tak pozostanie. Wszędzie komuna, trzeba sie pogodzić.

Skąd się tu wziąłeś, przyjacielu? Z Onetu? Zdumiewające.

O jakich ułatwieniach dla studentów mówisz? Są stypendia, dodatki socjalne, co jeszcze? Zwolnienie z podatków?

Znacie to uczucie, jak macie na koncie kilka wolnych stówek ;) ?

Znamy, mam tak niemal zawsze przed dziesiątym. Na koncie oszczędnościowym jest dużo więcej niż kilka stówek, ale jedno i drugie to zasługa mojej mądrej żony - ja po mamusi odziedziczyłem gen niepohamowanej chęci wydawania pieniędzy :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie studiowałem na technicznych studiach. Zdaję sobie sprawę, jak tam jest ciężko, bo braciak to skończył. Miałem tez kilku kolegów na moim kierunku którzy ciągnęli naraz dwa kierunki, w tym jeden techniczny na Pollub. Zapewne zaraz pojawią się głosy, że u nas to od razu wszędzie jest plebs i napewno warszawka ma dużo trudniej na kierunkach technicznych, ale nic bardziej mylnego. W Lublinie jest poziom.

 

Sam nie cierpię na niedostatek. Zapewne dlatego, że nie siedziałem na tyłku i nie marudziłem tak jak wielu. Z drugiej strony nie zarabiam jeszcze tyle ile bym chciał, zatem jak samo sedno tego wątku niesie nie wiem czy bym chciał tyle zarabiać bo jeszcze tyle nie zarabiałem :-)

Poza tym rozumiem Wasze oburzenie. Być może moje poglądy wynikają z tego w jakiej rzeczywistości żyję. Tak na prawdę na moim podwórku jest Polska B. Tak jakby wszystkie większe firmy są państwowe albo popaństwowe, a coś takiego jak własność prywatna jest rzadziej spotykane. Firmy nazywane potocznie prywatnymi są w moich rejonach omijane z daleka przez potencjalnych pracowników. Na ten przykład w takich firmach zawsze szef spóźnia się z wypłatą (ale nie jest źle, bo ledwie o pół roku), nakazuje pracę ponad etat (np. 10 godzin) bez żadnych rekompensat, nie daje urlopów, karze za L4 lub w najlepszym wypadku każdy pracownik dostaje najniższą krajową za uczciwą pracę. Wszystko to przykłady z życia wzięte, które mnie otaczają. Znam osobiście większość z osób tak traktowanych i na pewno nie są oni leniwcami czy też osobami nieuzdolnionymi. Jedyne pewne zatrudnienie to "państwowe" przedsiębiorstwa, gdzie za uczciwą pracę dostaje się uczciwą pensję ( jak na tut. warunki) oraz nikłe, lecz jednak szanse awansu, robienia kariery. Ale oczywiscie zdarzają się też kwiatki typu NFZ gdzie "miłe" panie dobrze zarabiają i spędzają czas na malowaniu paznokci. A jak przyjdzie coś załatwić zwykłemu człowiekowi to zaraz wyrzuty, pretensje, krzyki. To jest właśnie obraz postkomunistyczny. To trzeba wyplenić!

 

Co do rejonu to nawet takie byle podkarpackie wydaje mi sie dużo bardziej aktywne gospodarczoniż ściana wschodnia. Tu się po prostu nic nie dzieje. Nie wspominając już o stolicy, gdzie nawet nierób znajdzie dobrą pracę. Wiem bo to przerabiałem niejednokrotnie.

 

Na przykład były prezydent miasta obecnie grzeje stołek w lokalnym TBSie. Rzeczywiście ma pod sobą wielką odpowiedzialność. Dziejową wręcz powiedziałbym. Żeruje na biedocie i bierze za to naście tysięcy.

 

@ jonas - akurat wiem jak to jest na studiach. Życie towarzyskie wymaga sporo wkładu finansowego, szczególnie jak nie jesteś miejscowy, tj. wynajem lokum, catering :-) Ale tak czy siak popieram wszelkie formy pomocy studentom. Wyobraź sobie, że choćby aktywizacja zawodowa jest dla studentów dziennych całkowicie nieosiągalna. Ta grupa społeczna, która w roku akademickim stanowi 25% populacji mojego miasta nie ma żadnych praw jeżeli chodzi na przykład o wspieranie przedsiębiorczości. A niby z jakiej racji ? No i nie ośmieszaj się mówiąc o dodatkach socjalnych. Mówisz o stypendium naukowym w wysokości 200zł przy średniej 5,0 czy o socjalnym 250zł przy dochodzie na jednego członka rodziny do 300zł?

 

@Burdoror - zastanówmy się nad twoją sytuacją. Czy ty pracujesz w Polsce? NIE! Zatem w jaki sposób cie obrażam? To normalne przecież, że żeby przejść ścieżkę kariery zawodowej i piąć się po szczebelkach musisz ostatecznie wylądować gdzieś poza granicami naszego pięknego kraju, gdzie "wszyscy kradną, a Polska to jedno wielkie bagno."

Edytowane przez majk3l

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość <account_deleted>

W sumie wiadomo skad pochodzi taki stereotyp. Za komuny nic sie nie zalatwilo jak sie nie mialo znajomych czy plecow. W duzej ilosci przedsiebiorstw panstwowych dalej na stanowiskach siedza przy[gluteus maximus]sy z dawnych lat.

To nie tylko jest stereotyp - takie rzeczy dzieją się nadal i to wcale nie w budżetówce. Pracowałem kiedyś w pewnej korporacji hamerykańskiej (tfu, nigdy więcej hammerykańskich korporacji), gdzie recepcjonistka awansuje na "asystenkę" dyrektora, a głupia pipa, która składała pół-ręcznie plastkowe pierdólki na kierownika zmiany. Outsourcing - no bajera - ponad 20k miesięcznie dla 3-osobowej firmy zewnętrznej która 4x w miesiącu robiła to, co mógłby zrobić operator maszyny w <5min. Prywatny kapitał? bzdura - to się niczym nie różni od komuny - łapówy, znajomości, rodzina i dupodajstwo. Oczywiście nie wszędzie tak jest - ale im większa firma tym gorzej a jak spólka akcyjna to już poprostu b.del. Poza tym jest jeszcze takie zjawisko: kto siedzi w polskich filiach zagranicznych koncernów? - ano polacy - jak sobie i rodzinie polepszać mamy przetrenowane - całą epokę trenowaliśmy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ jonas - akurat wiem jak to jest na studiach. Życie towarzyskie wymaga sporo wkładu finansowego, szczególnie jak nie jesteś miejscowy, tj. wynajem lokum, catering :-) Ale tak czy siak popieram wszelkie formy pomocy studentom. Wyobraź sobie, że choćby aktywizacja zawodowa jest dla studentów dziennych całkowicie nieosiągalna. Ta grupa społeczna, która w roku akademickim stanowi 25% populacji mojego miasta nie ma żadnych praw jeżeli chodzi na przykład o wspieranie przedsiębiorczości. A niby z jakiej racji ? No i nie ośmieszaj się mówiąc o dodatkach socjalnych. Mówisz o stypendium naukowym w wysokości 200zł przy średniej 5,0 czy o socjalnym 250zł przy dochodzie na jednego członka rodziny do 300zł?

Przez dwa lata magisterki w Poznaniu byłem zamiejscowy, ale zaoczny. Życie towarzyskie na zjazdach mi szczerze powiewało, jeździłem tam po dyplom, a nie chlać. Na same dojazdy poszło nieco grosza, fakt. No i przebiegu też się nakulało wiernym fiacikiem.

Pierwszy level, czyli inżynierskie, też robiłem zaocznie, ale na miejscu we wsi - na dzienne nie było mnie ani moich starych stać. Kilku kolegów ze średniej szkoły poszło na to samo, ale dziennie właśnie. Różnica jest teraz taka, że to ja rządzę nimi, a nie odwrotnie, bo zacząłem pracę zaraz po skończeniu technikum. Nikogo nie interesuje, co i gdzie studiowałeś i jakie miałeś stopnie, tylko co umiesz na konkretny temat w firmie. I od tego w dużej mierze zależy stawka za godzinę, więc głąbów i fuksiarzy tak czy inaczej się w pewien sposób odsiewa.

Aktywizacja zawodowa studentów dziennych? Nie mam bladego pojęcia, jak miałoby to wyglądać, jeśli ów student miałby normalnie chodzić na zajęcia w dni powszednie i jednocześnie ciągnąć jakiś etat. Jest tu sporo ludzi na/po dziennych, może oni coś podrzucą. Prowadzenie własnej działalności oznacza tak czy inaczej nieustanne doglądanie interesu, więc w czym miałyby przeszkadzać studia dzienne? A prawa dla studentów - jakieś obniżenie podatków? Niższe haracze za założenie własnej firmy? Bezzwrotne pożyczki? Dopłaty? Fajnie, ale z czego?

 

Na temat dodatków socjalnych moja wiedza jest (na szczęście) niemal zerowa, słyszałem tylko, że coś takiego istnieje. Stypendia były nieosiągalne dla takiego lenia jak ja :>

 

Lublin, no tak. Uciekaj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu życia za 2k to owszem można. Nigdzie nie powiedziałem, że to nie możliwe. Tylko, że w tym wypadku to mowa już o survivalu, a przy dzieciach to ja już kompletnie sobie tego nie wyobrażam. Uprzedzając ataki - nie piszę tego myśląc o takich ludziach pogardliwie - mnie jest zwyczajnie przykro, że obecna sytuacja polityczno-finansowa powoduje upodlenie narodu poprzez proponowanie tak obelżywych zarobków.

 

A jak ktoś mi zaraz powie, że 2k na rękę to nie jest tak tragicznie to dla mnie jest to książkowy przykład minimalizmu i przejawu typowego marazmu/stagnacji. Wystarczy spojrzeć na ceny, prognozy i poobracać chwilę kalkulatorem, żeby zrozumieć kiedy przy takiej wypłacie można się czegoś spodziewać. Jeśli kiedykolwiek.

o.k na szczęście wiesz , że piszesz o większości nauczycieli, pielęgniarek, sprzedawców, magazynierów, pracowników biurowych itd, itd, itd, itd, itd... przynajmniej w początkowej fazie pracy w zależności od regionu itd.

 

Bzdury typu pieniądze szczęscia nie dają też można sobie darować. Wolałbym być nieszczęśliwym milionerem niż utrzymującym rodzinę gościem zarabiającym 1500 i patrzeć na co moje dzieci nie moga sobie pozwolic - jak tu kochać życie i czerpać z niego garściami - podróże, przygody, zakupy czy co tam kto lubi ?

 

w tej chwili mam już 30 lat, tylko 2500-3000 na rękę ( na stanowisku powiedzmy kierowniczym-tak jak ktos pisał wczesniej, blisko, 8h, komórka, LEŃ :lol: ) i nieodparte uczucie, że powiniennem mieć więcej ale pamietam też, że zaraz po studiach kiedy myślałem, że każdy tylko czeka żeby mnie zatrudnić z każdym miesiącem szukania pracy topniały moje oczekiwania finansowe więc punkt widzenia zależy....ale na pewno trzeba wymagac od siebie więcej i więcej szczególnie jeżeli są możliwości. Nikt nie każe nam pracowac za 1k, 2k czy 7k -jak się nie podoba droga wolna a Europa otwarta - trzeba mieć tylko odwagę.

 

Na koniec

Moja żona zarabia 1300 jako początkujący nauczyciel (i uczy "wasze dzieci" często ludzi którzy zarabiają spore pieniądze więc odrobinę zrozumienia dla zarabiających mniej proszę) - na szczęście spełnia sie w tym zawodzie i jest szczęśliwa a do tego ma zajebistego męża :oops:

Edytowane przez Yearman

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość <account_deleted>

... na szczęście spełnia sie w tym zawodzie i jest szczęśliwa a do tego ma zajebistego męża :oops:

:)

taa... tak wogóle to dlaczego zarobki tak kosmicznie różnią się między państwami? Od czego to zależy? Nikt mi nie powie że od kwalifikacji, pracowitości czy wydajności - to na 100% fałsz. Np. Niemcy to lenie i wcale nie są wydajniejsi ani zdolniejsi od nas (sprawdziłem osobiście) - a jednak zarabiają conajmniej 4-6x tyle co my. Do tej pory pamiętam sytuację, jak mieli przyjść w sobotę do roboty: najpierw chcieli zabić śmiechem szefa, a później stwierdzili że ostatecznie to mogą - po 800EUR na łeb i nie ma sprawy... ( ~50 osób ) - szef się zgodził bo miał nóż na jajach :rolleyes:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie tylko jest stereotyp - takie rzeczy dzieją się nadal i to wcale nie w budżetówce. Pracowałem kiedyś w pewnej korporacji hamerykańskiej (tfu, nigdy więcej hammerykańskich korporacji), gdzie recepcjonistka awansuje na "asystenkę" dyrektora, a głupia pipa, która składała pół-ręcznie plastkowe pierdólki na kierownika zmiany. Outsourcing - no bajera - ponad 20k miesięcznie dla 3-osobowej firmy zewnętrznej która 4x w miesiącu robiła to, co mógłby zrobić operator maszyny w <5min. Prywatny kapitał? bzdura - to się niczym nie różni od komuny - łapówy, znajomości, rodzina i dupodajstwo. Oczywiście nie wszędzie tak jest - ale im większa firma tym gorzej a jak spólka akcyjna to już poprostu b.del. Poza tym jest jeszcze takie zjawisko: kto siedzi w polskich filiach zagranicznych koncernów? - ano polacy - jak sobie i rodzinie polepszać mamy przetrenowane - całą epokę trenowaliśmy ;)

Dokładnie to samo zauważam. Wszystkie giełdowe spółki z mojego regionu mają prezesów i zarządy z konotacjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale o co wam chodzi? Jak przykładowo ja jestem prezesem/właścicielem "hamerykańskiej koropracji" to mogę w niej robić co chcę. Jak chcę, to mogę na prezesa mianować przypadkowego żula z ulicy, a wam nic do tego! Dlaczego wam to przeszkadza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@tomazzi

Często w nas Polakach zakorzenione jest ze jak już widzimy łał firma z Usa to od razu musi być wszystko super, często gęsto to właśnie jest tak jak opisałeś: nepotyzm krętactwo wchodzenie do dupki szefom. Tak wyglądają firemki typu kogucik bez względu na ich pochodzenie czy to Pl,Rus,Usa. Ja pracuje dla Blackrock Polska jednym z największych koncernów giełdowych na Nasdq/Nyse i mogę Cie szczerze zapewnić ze nie da rady tutaj się pokusić o jakiś nepotyzm np. sekretarka jeśli jest "ulubienicą" szefa to i tak nie awansuje ze względu na jej umiejętności bo co ona potrafi zrobi loda wszystkim akcjonariuszom:) swojej rodzinki tez nie mogą zatrudnić bo zdobycie koncesji to bardzo trudna i żmudna droga a egzaminy są państwowe, kolesiostwo z szefem tez nie wchodzi w rachubę licząc na jakiś awans ponieważ tylko super wyniki dają taką możliwość, wszystko w firmie w której pracuje opiera się na wynikach które są uzależnione od danej osoby, metoda jest brutalna ale jak się teraz na to patrzę z pryzmatu poprzednich prac ta właśnie metoda jest bardzo sprawiedliwa i motywująca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@tomazzi

Często w nas Polakach zakorzenione jest ze jak już widzimy łał firma z Usa to od razu musi być wszystko super, często gęsto to właśnie jest tak jak opisałeś: nepotyzm krętactwo wchodzenie do dupki szefom. Tak wyglądają firemki typu kogucik bez względu na ich pochodzenie czy to Pl,Rus,Usa. Ja pracuje dla Blackrock Polska jednym z największych koncernów giełdowych na Nasdq/Nyse i mogę Cie szczerze zapewnić ze nie da rady tutaj się pokusić o jakiś nepotyzm np. sekretarka jeśli jest "ulubienicą" szefa to i tak nie awansuje ze względu na jej umiejętności bo co ona potrafi zrobi loda wszystkim akcjonariuszom:) swojej rodzinki tez nie mogą zatrudnić bo zdobycie koncesji to bardzo trudna i żmudna droga a egzaminy są państwowe, kolesiostwo z szefem tez nie wchodzi w rachubę licząc na jakiś awans ponieważ tylko super wyniki dają taką możliwość, wszystko w firmie w której pracuje opiera się na wynikach które są uzależnione od danej osoby, metoda jest brutalna ale jak się teraz na to patrzę z pryzmatu poprzednich prac ta właśnie metoda jest bardzo sprawiedliwa i motywująca.

Ale szef majac do wyboru dwoch pracownikow z takimi samymi wynikami wybierze tego z ktorym moze wypic browara/ta z ktora spal :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:)

taa... tak wogóle to dlaczego zarobki tak kosmicznie różnią się między państwami? Od czego to zależy? Nikt mi nie powie że od kwalifikacji, pracowitości czy wydajności - to na 100% fałsz. Np. Niemcy to lenie i wcale nie są wydajniejsi ani zdolniejsi od nas (sprawdziłem osobiście) - a jednak zarabiają conajmniej 4-6x tyle co my. Do tej pory pamiętam sytuację, jak mieli przyjść w sobotę do roboty: najpierw chcieli zabić śmiechem szefa, a później stwierdzili że ostatecznie to mogą - po 800EUR na łeb i nie ma sprawy... ( ~50 osób ) - szef się zgodził bo miał nóż na jajach :rolleyes:

A czy to czasem nie chodzi mentalnosc polakow, a dokladniej ludzi z najwyzszych szebli ktorym czesto brakuje najzwyklejszej przyzwoitosci w ustalaniu plac (niektorzy nazywaja to zlodziejstwem albo wyzyskiwaniem pracownika). Skoro jestem szefem firmy to mi sie nalezy najwiecej (w czym oczywiscie nie ma nic zlego), a "zwykly pracownik" dostanie popluczyny dochodu firmy. Jak widac za granica da sie zarabiac przyzwoicie na normalnych stanowiskach, u nas niestety nie i nic w tej kwestii sie nie zmieni. Jestem pewny ze za pare lat sytuacja z rozwastwieniem plac w Polsce bedzie wygladala co najwyzej tak samo jak na dzien dzisiejszy. Edytowane przez Carson

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jak już o dużych firmach - moja jest duża i ma sa za nazwą. Potwierdzam - burdel nie do opanowania, administracja sprawna jak w bangladeszu, rozmiar jak w polsce. Racjonale traktowanie pieniądza - nie nie tutaj.. Generalnie widziałem meila z planem oszczędnościowym etc.. a w praktyce kilka projektów ciągnie w dół a ich uwalić nikt nie uwala :P

 

burdel! o.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako były pracownik jednej z największych firm w mojej okolicy mogę potwierdzić powyższe.

Wyższe stołki to zazwyczaj znajomi, rodzina, kumple od flaszki itd. Ludzie bez pojęcia o tym, co i jak działa w firmie. Niżej też nie jest wcale lepiej - byle tylko odwalić 8 godzin i do domu.

Kontrola jakości, która nic nie robi poza piciem, mnóstwo pustych, zbędnych stanowisk. Mnóstwo kasy wywalonej w błoto. Drogi i średnio niezawodny sprzęt, łamanie przepisów BHP i prawa pracy, a na koniec brak nawet informatyka, który by system sensownie skonfigurował.

Sprzedaż rośnie, zamówienia rosną, idą liczne promocje na duże firmy, kierownictwo rozdaje sobie premie za sprzedaż, a szaremu Kowalskiemu się mówi, że wypłaty takie, bo kryzys jest. A gdy chce urlop, to "nie, bo roboty w cholerę". Przynajmniej już za nadgodziny płacą, bo jeszcze miesiąc temu nie płacili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to czasem nie chodzi mentalnosc polakow, a dokladniej ludzi z najwyzszych szebli ktorym czesto brakuje najzwyklejszej przyzwoitosci w ustalaniu plac (niektorzy nazywaja to zlodziejstwem albo wyzyskiwaniem pracownika). Skoro jestem szefem firmy to mi sie nalezy najwiecej (w czym oczywiscie nie ma nic zlego), a "zwykly pracownik" dostanie popluczyny dochodu firmy.

Znam sytuację powiedzmy w oddziale dużej rodzimej firmy giełdowej, gdzie GM danej placówki miał ustalaną pensję przez centralę. Ale swoim podwładnym oraz zastępcom sam ustalał stawkę (oczywiście w odgórnych widełkach). I tu jest wyjątek od podanej przez Ciebie sytuacji (który pewnie potwierdza regułę), ponieważ jego zastępcy dostawali więcej od niego. Tłumaczył to tym, że oni są dla niego tyle warci, jak on nie jest wart więcej dla centrali to ich problem. Różnica była ~15%. Uważam że bardzo zdrowe podejście. Aktualnie zarobki są wyrównane, czyli różnica na poziomie 5%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kierunek Finanse i Rachunkowość > Rynki Finansowe i Bankowość, WSB we Wrocławiu

 

Pytanie, jakie perspektywy pracy oraz zarobki po takim kierunku ? Szukałem sporo, ale opinie są różne, podzielone, a zarobki skrajne, chciałbym opinii kogoś kto pracuje/pracował lub wie jak jest naprawdę.

Edytowane przez FoX 13

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Kaaban

kiedy wreszcie zrozumiecie, że nie ma czegoś takiego jak "Zarobki po określonym kierunku" "perspektywy pracy" ? jak sam się nie zakręcisz, to ciach!o będziesz miał, nawet po najbardziej "Elitarnym" kierunku, a jak masz głowę na karku to i po podstawówce możesz grubo zarabiać.

 

jak masz wybierać kierunek studiów pod kątem "zarobki po" to lepiej w ogóle nie idź na studia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To lepiej wybrać pod kątem "interesuje się i uwielbiam" i klepać bide ? ;) interesować mogę się w czasie wolnym, czytać, tworzyć, spełniać. Wolę sobie kupić wymarzoną gitarę i plumkać w domu, niż grać np. w kapeli weselnej na tej samej, średniej gitarze od 5 lat :) (ot przykład z głowy) Praca zgodna z zainteresowaniami ? Jak najbardziej, nawet bardzo niż bardziej, ale to jednak nie to.

 

Są ludzie wszechstronni, nie monotematyczni, którzy odnajdują się w wielu dziedzinach, także w odniesieniu do pracy, poza tym nie uściśliłem, że to moje jedyne kryterium wyboru (zarobki) - to jeden z nielicznych kierunków, jakie mnie interesują, a może inaczej - wizja przyszłej pracy, bo co z tego, że walne sobie biotechnologie (przedmioty takie jak chemia, biologia są mi mniej niż bardziej obce), skoro nienawidzę laboratoriów, a wolę instytucje finansowe i kontakt z ludźmi ? Pod tym kątem pytam ;) Znam mnóstwo osób, które idą na różne kierunki np. pod profil w LO (teoretycznie bardzo dobrze), z tym że nie dostają się na lepszy kierunek, wybierają mniej obleganą np. biologie, potem się meczą z zarobkami. Po prostu nie idę tą drogą. Także po pierwsze bez nerwów, po drugie zgadzam się, że trzeba samemu się i zakręcić i postarać, jednak interesuje mnie konkretny zawód tudzież płaca, bo z tego co czytałem w topicu dużo mowy było o doradztwie i szeroka dyskusja na ten temat. Już nie mówię o samym doradztwie, są jeszcze analizy rynku tudzież inne, gdzie wynagrodzenie uzależnione jest od efektywności pracy (czyli nie dla leniwych), prowizje etc.

 

Znam opinie na temat zakładania własnych przedsięwzięć, jaka z tego kasa i wolność, zdaje sobie sprawę, że to od konkretnej jednostki zależy jak sobie zorganizuje karierę, czy samodzielnie w firmie, czy w firmie u kogoś, ale jednak pytam o tą 2 opcję i mam nadzieję, że ktoś może podzieli się doświadczeniem.

 

edit.

Demota widziałem, można by skonstruować tysiące innych, nie wiem czy dobrze zrozumiałeś przesłanie, czy akurat zasugerowałeś się kierunkiem, bo w tym przypadku gra słów wypada w sam raz "na główną". Rzecz polega na tym, że mnóstwo osób po studiach na RÓŻNYCH kierunkach, wykonuje całkiem inną pracę, lub też właśnie taką jak na obrazku. Jeżeli to tłumacznie było zbędne, to przepraszam za nadgorliwość :)

Edytowane przez FoX 13

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzecz polega na tym, że mnóstwo osób po studiach na RÓŻNYCH kierunkach, wykonuje całkiem inną pracę,

Właściwie to sam sobie odpowiedziałeś na wyżej postawione pytanie.

Jeżeli pytasz o zarobki to przedział od 1000 zł do plus nieskończoności. Łatwość ze znalezieniem pracy - zależy od miejsca zamieszkania, które zawsze można zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

jak sam się nie zakręcisz, to [ciach!]o będziesz miał, nawet po najbardziej "Elitarnym" kierunku.

 

jak masz wybierać kierunek studiów pod kątem "zarobki po" to lepiej w ogóle nie idź na studia...

Myślę, że medycyna czy farmacja mogą być tu wyjątkami. Moja siostra tuż po skończeniu farmacji dostała kilka telefonów z niezłymi ofertami, oczywiście się zdecydowała, potem coraz to nowsze i lepsze. Za niczym nie musiała "latać". ;) Są wyjątki, i oczywiście, to, że ona tak miała, nie znaczy, że wszyscy tak będą mieć, ale... ziarnko prawdy w tym jest, że po takich studiach wystarczy wyczaić aptekę/firmę farmaceutyczną, która potrzebuje (a aktualnie bardzo potrzebują) i praca od ręki na 100%. 

 

A Medycyna ? Skończcie ją i wio z kraju, wszędzie na Świecie przyjmą Was z otwartymi ramionami za grube pieniądze (np. 10tys E/msc). Polacy mają duży plus jeśli chodzi o medycynę.

Edytowane przez MaciekCi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to sam sobie odpowiedziałeś na wyżej postawione pytanie.

Zgadzam się, ale gdyby było tak w rzeczywistości, to po jakich studiach są ludzie w banku ? ;) Już nie przesadzajmy, owszem, jest tak, że jak nie ma pracy po danym kierunku trzeba się ratować innymi, ale jednak po coś te studia są i firma rekrutująca bierze pod uwagę kierunkowość wykształcenia, na pewno do pracy w banku przyjmuje się po finansach nie po filologii ;) nagle modne stało się mówienie, że po studiach i tak będziesz robić coś innego - to jest tylko jakiś tam procent z całości, nie można aż tak generalizować :)

 

Jeżeli pytasz o zarobki to przedział od 1000 zł do plus nieskończoności. Łatwość ze znalezieniem pracy - zależy od miejsca zamieszkania, które zawsze można zmienić.

Takiej odpowiedzi oczekiwałem ;) No cóż plus nieskończoność z jednej strony brzmi obiecująco, z drugiej jednak gdzieś musi mieć swoje granice. Ciekaw jestem jak wygląda sytuacja przeciętnego doradcy lub innego tego typu.

 

A Medycyna ? Skończcie ją i wio z kraju, wszędzie na Świecie przyjmą Was z otwartymi ramionami za grube pieniądze (np. 10tys E/msc). Polacy mają duży plus jeśli chodzi o medycynę.

No, skończyć jest dość trudno, a dostać się jest tragicznie trudno - wiem, bo sam startuję, ale wiem też, że geniuszem nie jestem, i może zabraknąć nawet te kilka pkt, szukam alternatywy ;) (niekoniecznie pod bio/chem - nie interesują mnie te dziedziny osobno, jeśli już to tylko medycyna). A że od zawsze ciekawiła mnie bankowość... to pytam ;)

Edytowane przez FoX 13

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...