Skocz do zawartości
Hanu

Zarobki, praca

Rekomendowane odpowiedzi

Stary, czy Ty w ogole byles kiedys w biedniejszych rejonach naszego wspanialego kraju? Bo po Twoich postach mam ogromne watpliwosci. Ambicja i ciezka praca ciezko nie wystarczy jesli mieszkasz w regionie, w ktorym najblizsze duze miasto, w ktorym jest szansa zarabiac Twoje "podstawowe" 3500zl, jest oddalone o kilka linii PKS'ow i dwa pociagi PKP. Mam rodzine w roznych regionach kraju, niektorzy pracuja za 1200 brutto ciezej niz Ty w zyciu bo po prostu innej pracy tam dla nich nie ma, a nie rzuca wszystkiego by jechac 200km dalej do miasta zaczac wszystko od nowa. Kazdy z nich mimo zarobkow jest szczesliwy i to chyba jest w zyciu najwazniejsze, a nie pieniadze i pieprzenie ze kazdy moze zarabiac mnostwo jak tylko zechce i kazdy ma rowny start... bollocks.

 

 

O tym napisalem powyzej, czesto trzeba jechac bardzo daleko zeby znalezc sie w miejscie w ktorym jest szansa na dobre zarobki, a wielu na to nie stac mimo ciezkiej pracy.

 

 

Jestes moim bogiem, pracodawcy pewnie sledzili Twoja "kariere" od momentu narodzin.

 

 

Wybacz, ale czytajac Twoje posty ponownie czuje sie jak bym rozmawial z bananowa mlodzieza. "Przeciez w zyciu jest tak latwo, kazdy moze zarabiac dziesiatki tysiecy jak ja, a kazdy pracodawca chce mnie zatrudnic, mimo iz nigdy nie wyslalem CV". I to juz nie pierwszy raz odnosze takie wrazenie, temat ucichl, ale widze powrociles w blasku swojej chwaly..

 

Zgadzam się.

Draak i und3r zrozumcie że praca w wielkich międzynarodowych korporacjach w dużych miastach jest troszkę inna od pracy w małej prywatnej firemce z zagranicznym kapitałem w której darmowe nadgodziny, dodatkowe obowiązki (z poza zakresu i uprawnień) czy też przymus wyjazdów/delegacji są na porządku dziennym.

W dużych firmach od momentu przyjęcia człowiek zna jasno cele i zadania jakie przed nim stoją, zna drogę awansu i rozwoju wie co musi zrobić i jak bardzo się poświęcić aby osiągnąć sukces.

Naprawdę co innego tyrać ze świadomością to mi się opłaci za rok będzie lepiej, a co innego tyrać z przymusu ze świadomością braku profitów z tego tytułu...

 

W większości polskich firemek niestety po przyjęciu walczy się co roku o podwyżkę , wypruwając sobie flaki, cały czas myślisz że pracujesz na swój rachunek a oni mają cie w tyłku..... I nie mówię czy się "stoi czy się leży" 5k się należy, płaca ma być odpowiednia i adekwatna do wykonanej pracy.

 

Dla mnie zapierniczanie na początku jest jak najbardziej do przyjęcia, gdy ze znajomym otworzyliśmy interesik to na początku wypruwaliśmy sobie flaki, czuliśmy że pracujemy na swoje własne konto no ale się nie udało.

Ale nie zamierzam zapierniczać w u krwiopijcy za marne grosze, po to aby on zbierał całe kokosy a ja dostawał ochłapy (nie chce mi się nawet pisać jak firmy potrafia kombinować z dotacjami, dofinansowaniami itd) płaca ma być wymierna do nakładu pracy.. i chce opcji (dodatkowe nadgodziny/delegacje/zlecenia) aby zarobić więcej a nie PRZYMUSU.

Swoja pracę wyceniam na 4k netto, niestety tyle nie otrzymuje, a w mojej 120 osobowej firmie zarobki potrafia przekroczyć 2 krotnośc tej kwoty.... więc to nie jest tak że średni zarobek 3k i mam siedzieć cicho, bo zarobki są większe...awansów brak i trzeba walczyć o podwyżki. Gdy nadodatek praca nie jest łatwo wymierna jak u handlowców/przedstawicieli/produkcji "zwiększyć sprzedaż o 10%", "skrócić czas realizacji zamówienia o 5 dni" człowiek czuje poprostu że robi swoje.

 

Znajomy zarabia 4,5k netto tyrając w HUF Tychy po 10h wraz z sobotami... mnie to nie urządza, dla mnie podstawa+premia (8h 5dni w tygodniu) ma być na tyle dobrze płatna abym czuł się dobrze wynagrodzony. Chce na te 4k netto zapracować! Nie mówie dać 4k ZA NIC bo mi się należy, bo juz teraz stosowany jest system motywacyjny i wiem ze nie moge popuścić bo stracę premię, chce przyczyniać się do tworzenia wartości dodatniej w firmie i czuć się docenionym, ale chce mieć czas na dzieci, na hobby, na odpoczynek w weekend...

Gdy widzę mojego teścia (nadsztygar na kopalni), brakuje mu roku do emerytury (51lat) musi robić po 2-3weekendy w miesiącu (sobota+niedziela)! mimo iż nie chce bo nie potrzebuje więcej $$!!!!! ponieważ po prostu nie ma ludzi/urlopy itd...a koleś chciałby sobie na działke pojechać, odpocząć....żal mi go.

 

Więc nie wyzywaj draak od soviectusów nikogo, bo ja rozumiem że ktoś ma taki model rodziny gdzie praca jest najważniejsza i żyje by pracować i jest szczęśliwy, ale niektórzy wolą pracować by żyć, co nie znaczy HAROWAĆ! i mając mniej też będą szczęśliwi (mniej nie oznacza marne grosze)

Edytowane przez HeatheN
  • Upvote 5

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość chaos`theory

Pomijajac fakt, ze Panowie w tym efect s.a takie kokosy zbijaja, ale jak trzeba zwrocic za paliwo agentowi 495 zl to siedza cicho.

Tak tak, und3r, moj przyjaciel pracowal w tym gownie Twoim.

Nie bede sie wdawal z Toba w dyskusje tak czy inaczej - ja nie pracowalem - przyjaciel owszem i powiedzial mi jakie tam jaja u Was i jakie kity wciskacie klientom ;)

Czekaj, czekaj, niech sobie przypomne jak to u mnie byli, bo podstawilem sie jako zainteresowany klient, zeby przyjaciel mial wiecej analiz finansowych.

 

Przyjechali z jakas jasno zielona ksiazeczka w ktorej byly moje dane z analizy finansowej juz spisane na komputerze itp

Przestawili mi cala oferte, AEGON'u i dopasowali coś tam dla mnie, tłumaczyli jak działa poduszka kredytowa bla bla, a ja słuchałem tego od niechcenia, ale w dalszym ciągu zwracając uwagę na to co mówią pod względem już nie merytorycznym, ale żeby ich na coś złapać :D

 

1. wpadka

 

pokazują mi jakieś opłaty za wejście i po całym tłumaczeniu mówią mi, że AKURAT TERAZ te opłaty są zniesione dla klientow efectu, bo jest promocja, więc powinienem się szybko zastanowić, bo mogę stracić możliwość wejścia bez opłat dodatkowych. Pech, bo strona AEGON'u otwarta i pisze, że WSZYSCY są zwolnieni z tych oplat do konca sierpnia. A byli u mnie w lipcu. FAIL nr 1.

I nie omieszkałem ich o tym poinformować. Mocne zmieszanie z ich strony.

 

2. wpadka

rozmowa:

efect: "skoro już mamy Pana analizę finansową i wytłumaczyliśmy Panu wszystko to powinniśmy Pana sprawdzić pod kątem oszustw podatkowych itp, bo bez tego nie będzie mógł Pan dołączyć do programu" i w tej chwili podsuwają mi do podpisu tą książeczkę zieloną co ze sobą przywlekli.

Sprawdzam dane i pytanie:

ja - "A po co mam to podpisywać jak podpisałem się pod analizą finansową i tych danych od tamtej pory nie zmieniłem, a te które macie w książeczce nic nowego nie wnoszą?"

efect - "bo tak" ( uśmiech w myślach jacy idioci :D )

ja - no dobra. jak widać książeczka ma dwie części - w pierwszej moje dane, co jest w tej drugiej?

efect - "eee nie wiemy w sumie"

ja - "wiec dajecie mi cos do podpisu i sami nie wiecie co?"

efect - "..."

[...] O tu moj smiech, slowo "zegnam" i wypad chlopcy z mojej posesji ;)

 

 

Jestem sklonny wierzyc und3r, że kazda rozmowa tych waszych smiesznych agentów tak wygląda i jest to zenujace. Zenujace, bo po pierwsze klamia jakoby tylko ich klienci mieli promocje na darmowe wejscie do AEGON'u, a po drugie nie wiedza co daja klientom do podpisu. Ciekawe hmm...

 

I uprzedzam, że nawet nie bede z Toba dyskutowal. Opisalem tu z grubsza tu sytuacje jak wygladala kiedy do mnie przyjechali i nie wybronisz tych kolesi ;)

 

PS. Nazwiska mam, jak jestes z jakiegos oddzialu małopolskiego tego śmiesznego czegoś co się nazywa efect i chcesz te nazwiska to proszę bardzo PW. W kazdym razie sadze, ze wszyscy tam, lacznie z Toba odznaczaja sie takim ogarnieciem co w ogole ze soba przywoza do klienta i wciskaja kit, a przynajmniej chca to robic na kazdym kroku.

Edytowane przez shoX1ty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku ;) Z jednej strony rozumiem und3ra, jego zaangażowanie i sposób spojrzenia na niektóre kwestie biorąc pod uwagę etap, na którym się znajduje. Trudno odmówić mu racji w wielu kwestiach ale też ciężko w niektórych się z nim zgodzić. Ja - ogólnie - odbieram go pozytywnie, choć zdaję sobie sprawę, że nie mam szans w moim regionie robić takich wyników, jak jego biuro. W Polsce nie wydobywa się tyle gazu ziemnego co w Rosji, prawda? Nie hodujemy też tylu owoców tropikalnych co w tropikach. Nie jest tak? I choćbyśmy stawali na głowie - nie będzie inaczej. I tu dochodzimy do sedna - Warszawa? Hell yeah! Gdybym tam mieszkał, to z pewnością perspektywy byłyby inne a i o wyniki pokroju tych, o których und3r pisze byłyby w zasięgu ręki (znając moją przedsiębiorczość i zaangażowanie). Ale: po pierwsze, nie mieszkam w pobliżu żadnego większego miasta, a nawet gdybym mieszkał, to nie poświęcę czasu spędzanego z żoną i córką kosztem większej ilości $ w portfelu. Mi kasy wystarczy tyle, bym mógł zapewnić rodzinie to, czego potrzebuje i z czego czerpie radość, a nie tyle, by za rok okrążyć ziemię dookoła. Po drugie: nie jestem tego typu człowiekiem. Pracuję w inny sposób niż preferuje się choćby w OVB. Ich produkty mają być tylko uzupełnieniem oferty kredytowej, która za moim pośrednictwem będzie dostępna.

 

Do czego zmierzam - nie ma się co bulwersować chłopaki. Ja to widzę tak: najważniejsze w życiu nie jest to, ile ma się kasy, ale to, by być na każdym etapie życia zadowolonym. By podejmowane przez nas decyzje uświadczały nas w przekonaniu, że postępujemy słusznie, by członkowie rodziny byli z nas zadowoleni i z tego, w jaki sposób żyją. Do tego potrzebna jest kasa - jak najbardziej. Kto widział oczy dziecka w momencie, gdy nie ma się $ na to, by się przejechało na konikach w lunaparku - ten wie o czym mówię. Czasami wystarczy sięgnąć do portfela/znaleźć bankomat, ale czasem - jest tam pustka. Dlatego kasa jak najbardziej jest potrzebna. Czasami wystarczy 1317 brutto na rękę miesięcznie, czasem 5k na tydzień to mało.

und3rowi się powodzi i super - cieszy mnie to - tacy ludzie (pod warunkiem, że pisze szczerze i jest uczciwy w swojej pracy - a wierzę, że jest) są nam potrzebni i nie wmówicie mi, że jest inaczej. Ale są też potrzebni tacy, którzy boją się podjąć ryzyka i "przejść na wyższy poziom", ale dzięki nim mamy chleb, pracuje komunikacja, nie toniemy w śmieciach. und3r wydaje mi się, że wierzy w to, że każdy ma równy start i może sobie poradzić, no ale co by było, jakby tak się stało? Armageddon! Ja generalnie w to nie wierzę. Uwarunkowań genetycznych nie da się jeszcze naprostować, trzeba by było każde dziecko wychowywać pod kontrolą, rodziny patologiczne magiczną różdżką konwertować na normalne... Hmmm... Nie, nie każdy ma równy start.

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tego całego "doradztwa" nie rozumiem.

Owszem sam zastanawiałem się nad tego typu pracą ze względu na wykształcenie i niezłe zarobki ale praktyki w postaci wciągania w to rodziny, znajomych zniechęciły mnie do tego. Ponadto trzeba przekonywać tych ludzi i namawiać do produktów na rzecz których uprawiasz akwizycję, chociaż często twoja wiedza i znajomość rynku pozwala ci na wybór lepszych instrumentów do oszczędzania, ubezpieczania, kredytów. Innymi słowy wciskanie kitu. Trzeba nie mieć wstydu.

 

A co do klientów to właśnie tego nie rozumiem : Jakim lamusem trzeba być, żeby pod wpływem "doradztwa" 20 letniego akwizytora np. zamrażać oszczędności na 10 lat bez możliwości obracania nimi pod groźbą utraty 99% ich wartości w danym produkcie i jeszcze płacić prowizję co roku ( jeżeli dobrze zrozumiałem).

 

A sama praca ? Jak każda inna tego typu(przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza)-szkoda, że często kosztem znajomych i swojego dobrego imienia ale inaczej na GT3 nie zarobisz-chociaż ostatnio słyszałem, ze w tych kręgach łodzie stają się modne a koledzy z forum słyszę, że sie w kosmos za niedługo wybierają (czego życzę z całego serca).

 

Und3r 2 pytania jeśli można:

 

-zdarzyło Ci się oddawać prowizję ?

-jak stałe(chodzi o wysokość) są twoje zarobki ? w sensie: w jednym miesiącu zdarza się 10000 zł w drugim 1500 zł czy raczej jest to constans ?

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@HeatheN, pisząc "Dla mnie zapierniczanie na początku jest jak najbardziej do przyjęcia, gdy ze znajomym otworzyliśmy interesik to na początku wypruwaliśmy sobie flaki, czuliśmy że pracujemy na swoje własne konto no ale się nie udało." przychylasz się do mojej opinii. Uważam, że będąc na początku ścieżki zawodowej i udanie godząc ciężką pracę z dalszą kierunkową edukacją można i w Polsce po kilku latach osiągnąć sporo. Trzeba jedynie chcieć, być mobilnym (gdy zachodzi taka konieczność) i faktycznie mieć coś w głowie. Pisząc o "sovieticusach" miałem na myśli osoby, którym się nie chce, a mimo to narzekają, że w życiu im się nie przelewa. Nie ma to jednak nic wspólnego z umiejętnością godzenia pracy z życiem osobistym (aktualnie w biurze nie jestem dłużej, niż 7h dziennie, fakt, że BB cały czas świeci na czerwono).

  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisząc o "sovieticusach" miałem na myśli osoby, którym się nie chce, a mimo to narzekają, że w życiu im się nie przelewa.

 

A to sorki Winnetou:) nie zajarzyłem:)

Jeśli chodzi o tę kwestię to tragedia..znam ją z autopsji mój szwagier po zawodowce pragnie zarabiać miliony nie pracując;)!

Albo sąsiedzi, 3 dzieci 40m^2 on na poczcie, ona bezrobotna (pracowala jako sprzątaczka) sama gada ze nie idzie do pracy bo zarobi mniej nizli dostanie od panstwa, dodatkow, zasilkow (dzieci alergicy) itd itd...

A co miesiąc :"sąsiad masz 100zł do 10ego pożyczyć" takich ludzi to i ja osobiście nie trawię... on na kopalnie nie pojdzie (u nas na śląsku dla prostych ludzi to najlepszy interes tak naprawdę) bo nie bedzie na dół zjeżdżał ...woli autem z poczty (fiat doblo chyba) przywozic stare lodówki, inne klamoty i je wybebeszać w piwnicy aby sprzedać na złomie miedź...i ciągłe narzekania.

ale po co my sie mamy martwic a innych...niech narzekają:)

Pozdrawiam

Edytowane przez HeatheN
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mógłbym iść do pracy gdzie moge zarobić 5000zł a podstawa wynosi 500zł (lub zero gdy niekiedy trzeba własną działalność otworzyć i firma tylko na opłaty łoży) bo co mi szkodzi? Ale jak mam rodzinę i dwójkę dzieci na utrzymaniu, i mam 3,5 netto PEWNE, do tego pewne zobowiązania finansowe to w życiu nie pójdę do pracy gdzie MOGĘ zarobić 5000netto. Bo w mojej sytuacji liczy sie stabilność zatrudnienia i poczucie że za miesiac beda pieniazki. I jeśli poczujesz się lepiej to tak, jestem tchórzem, bo bałbym się nagle powiedzieć 2 letniej córeczce NIE MA PIENIĄŻKÓW W TYM MIESIĄCU NA CUKIERKI tylko dlatego ze tatusiowi sie nie udalo niepewnych 5000netto zarobic... bo niestety pensja żony jest za mała aby utrzymać czworo.

Moim zdaniem najpierw powinno się "ustawić" zawodowo i finansowo, a dopiero później rozmnażać, bo przez odwrotne postępowanie tworzą się niezdrowe sytuacje o jakich piszesz wyżej. Może jestem zbyt zapobiegawczy, ale nie odważyłbym się zakładać rodziny bez posiadania przynajmniej własnego mieszkania i zapasu gotówki, żeby przeżyć kilka(naście) miesięcy bez pracy. Wstydziłbym się powiedzieć żonie, że w tym miesiacu nie ma na waciki ;)

 

jedynym problemem dla "przeciętnego Kowalskiego" może tu być fakt, że na starcie trzeba zapier#$ć po naście h na dobę. To może być ponad siły niektórych homo- soveticusów. I koło się zamyka, a zaczynają dyskusje o niesprawiedliwościach społecznych, dorabianiu się na "dilerce" (gdzie rzekomo dorabiający się wcale nie jeździ Veyronem :lol:) i wyjazdach z kraju.

W tym jest problem, wszyscy by chcieli mieć, a mało komu się naprawdę chce ;) . Do niedawna normą było dla mnie pracować po 12-14h dziennie (zdażało się po 18h), na początku tego roku przez 5 miesięcy miałem dokładnie 6 dni wolnego, liczac świeta i weekendy. Robie tak dopóki jestem młody (zdrowie nie sługa), nie mam rodziny, do tego nie wiadomo czy za pare lat bede mial możliwość zarabiać takie pieniądze jak teraz. Nie wspominając już o tym, że każdego dnia mogę mieć poważny wypadek i do końca życia liczyć na łaske innych.

 

Tak ogólnie to jestem leniwy i wiem, że musze teraz pracować bo mając 30 lat nie będzie mi sie chciało nic robić :D :D :lol:

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem najpierw powinno się "ustawić" zawodowo i finansowo, a dopiero później rozmnażać, bo przez odwrotne postępowanie tworzą się niezdrowe sytuacje o jakich piszesz wyżej. Może jestem zbyt zapobiegawczy, ale nie odważyłbym się zakładać rodziny bez posiadania przynajmniej własnego mieszkania i zapasu gotówki, żeby przeżyć kilka(naście) miesięcy bez pracy. Wstydziłbym się powiedzieć żonie, że w tym miesiacu nie ma na waciki ;)

 

Mam robotę na stałe z żoną mamy z 5k netto, własne mieszkanie i tylko kredyt na centralne ogrzewanie (gazowe założyłem ale to raptem 10k) do tego oszczędzamy na czarną godzinę:), w mojej poprzedniej wypowiedzi wyraźnie oddzieliłem moje aktualne zarobki i sytuację życiowa od POTENCJALNIE lepszej....dlatego wybrałem to co mam teraz pewne, a co zapewnia mi byt na odpowiednim poziomie (pkt widzenia zalezy od pkt siedzenia)

Poza tym ile miałbym czekać? Mam 26 lat i uważam że to czas najwyższy na własną rodzine i nie mieszkanie z rodzicami. A większość osób które nie zakładają rodziny tak naprawdę się nie ustawia tylko szaleje i żyję chwilą...

Znajomy ma 35 lat na karku i właśnie stracil pracę razem z żoną, przeżyli 4 miesiące bo mieli oszczędności, ale to dobitnie świadczy że jeśli chciałbym się ustawić maksymalnie i zabezpieczyć to musiałbym z dziećmi bardzo długo czekać...bo primo kariera by przeszkadzała, secundo troche by ustawianie trwało:) a i tak potem wystarczy jeden nieszczęśliwy wypadek/choroba i można nieźle popłynąć...i co nagle znowu z dzieci rezygnujesz? To troszkę nie tak działa.

Broń boże nie namawiam do płodzenia 10 dzieci czy jak sąsiedzi 3 nie mogąc zapewnić im godziwego bytu, ale nie ma też nagle co histeryzować. Dzieci to troszkę inna kwestia niż zakup auta na kredyt.. mając znikomą zdolność kredytową;)

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 26 lat i uważam że to czas najwyższy na własną rodzine i nie mieszkanie z rodzicami [...] a i tak potem wystarczy jeden nieszczęśliwy wypadek/choroba i można nieźle popłynąć...i co nagle znowu z dzieci rezygnujesz? To troszkę nie tak działa.

Akurat dzieci to bardzo delikatny temat i trzeba je płodzić z dużym rozsądkiem. Znam przypadek faceta po 30stce, ma dwójke dzieci z pierwsza zona, dwójke z drugą i wszystko wskazuje na to, ze będzie musiał poszukać trzeciej żony - troche nieodpowiedzialnie, nieprawdaż? Wydatki się zaczną jak trzeba bedzie je wysłać do przedszkola, szkoły, czy na studia.

 

Wypadek czy choroba? Nikt tego nie przewidzi ani nie zapobiegnie.

 

A większość osób które nie zakładają rodziny tak naprawdę się nie ustawia tylko szaleje i żyję chwilą...

Czyli jakieś 90% społeczeństwa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będę odpowiadał tylko na konkretne argumenty czy zapytania, bo polemika z niektórymi userami nie ma sensu.

 

Mówisz o niepewności i pewnym zarobku... Gdybym miał 22 lata i mieszkał z rodzicami którzy mnie żywią i utrzymują, to mógłbym iść do pracy gdzie moge zarobić 5000zł a podstawa wynosi 500zł (lub zero gdy niekiedy trzeba własną działalność otworzyć i firma tylko na opłaty łoży) bo co mi szkodzi? Ale jak mam rodzinę i dwójkę dzieci na utrzymaniu, i mam 3,5 netto PEWNE, do tego pewne zobowiązania finansowe to w życiu nie pójdę do pracy gdzie MOGĘ zarobić 5000netto. Bo w mojej sytuacji liczy sie stabilność zatrudnienia i poczucie że za miesiac beda pieniazki. I jeśli poczujesz się lepiej to tak, jestem tchórzem, bo bałbym się nagle powiedzieć 2 letniej córeczce NIE MA PIENIĄŻKÓW W TYM MIESIĄCU NA CUKIERKI tylko dlatego ze tatusiowi sie nie udalo niepewnych 5000netto zarobic... bo niestety pensja żony jest za mała aby utrzymać czworo.

 

Widzisz, tutaj pełna zgoda - jest dla mnie zupełnie zrozumiałe, że ojciec rodziny z parką dzieci i kredytem hipotecznym na głowie nie będzie nagle rezygnował z etatu i zakładał firmy, jeśli nie ma zabezpieczeń. Jednak wolałbym, aby taka osoba nie narzekała jak to źle jej płacą i jak ma ciężko w życiu, bo sama sobie takie życie wybrała. Ileż rodzin poznałem z ratami kredytów przekraczającymi 50% dochodów - oczywiste jest przecież, że podjęcie ryzyka mniejszych zarobków w celu wygenerowania większych w przyszłości w takiej sytuacji nie wchodzi w grę. Ale samo doprowadzenie do takiej sytuacji jest po prostu życiową nieodpowiedzialnością.

 

Zawsze jest ktoś wyżej:)

 

Dlatego najlepsze miejsce pracy to własna firma, a potem wiele firm i zaufani managerowie. Zmierzam do tego usilnie.

 

Mam rodzine w roznych regionach kraju, niektorzy pracuja za 1200 brutto ciezej niz Ty w zyciu bo po prostu innej pracy tam dla nich nie ma, a nie rzuca wszystkiego by jechac 200km dalej do miasta zaczac wszystko od nowa. Kazdy z nich mimo zarobkow jest szczesliwy i to chyba jest w zyciu najwazniejsze, a nie pieniadze i pieprzenie ze kazdy moze zarabiac mnostwo jak tylko zechce i kazdy ma rowny start... bollocks.

 

Demagogia. Nigdzie nie twierdziłem, że ktoś kto zarabia 1200 brutto nie może być szczęśliwy. W ogóle szczęście w życiu nie musi mieć nic wspólnego z sytuacją finansową. Miliarder może być nieszczęśliwy tak samo, jak żebrak szczęśliwy. Miliarder może też być mega-szczęśliwy i usatysfakcjonowany, a żebrak w ciągłej depresji. Nie rozumiesz chyba sensu tego co piszę - odsyłam to wcześniejszych postów, parę stron temu, nie chce mi się powtarzać. Jeśli członkowie Twojej rodziny są szczęśliwi za 1200 to absolutnie nic do nich nie mam i nie wiem czemu powołujesz się na ich przykład. Co próbujesz mi udowodnić? Że niektórzy zarabiają 1200 brutto? Myślisz, że nie znam takich ludzi? Znam masę. Znam też takich, gdzie dodanie do tej sumy dwóch zer było by mało. I w pierwszej i w drugiej grupie są ludzie szczęśliwi - nie ma to natomiast związku z tym co pisałem wcześniej. Jeśli dla kogoś zarabianie 1200 jest OK i więcej mu do szczęścia nie trzeba, to mogę takiej osobie tylko zazdrościć (ja chce doświadczyć w życiu jak najwięcej, a za 1200 byłoby ciężko - nie jestem typem ascety, ale też nie wątpię, że są na świecie ludzie, co mogą pełne szczęście odnaleźć nawet gapiąc się w ścianę). Jednak jeśli ktoś zarabia 1200 i daje wszystkim do zrozumienia, że właśnie nie jest szczęśliwy, i że za jego pracę więcej mu się należy, itp., a jednocześnie nic nie robi aby swoją sytuację zmienić - nie toleruję.

 

Jestes moim bogiem, pracodawcy pewnie sledzili Twoja "kariere" od momentu narodzin.

 

Naprawdę tak ciężko pojąć, że nie trzeba wysyłać CV żeby mieć pracę? O osobistym kontakcie z drugą osobą słyszał, czy internet zastąpił już real w relacjach zawodowych całkowicie? Pierwsza udokumentowana praca - ost. klasa LO - szybka analiza co bym chciał robić, rzut oka na firmy w okolicy i idę. Odwiedziłem chyba z 6 firm, w niektórych nie szukali nikogo, w niektórych coś mi nie odpowiadało, ale pytałem też o namiary przy okazji, jeszcze tego samego dnia miałem szkolenie w Instytucie Badań Rynkowych, który ktoś z tych firm, po których chodziłem, mi polecił. Wymagania - dobra komunikatywność i podstawowa obsługa komputera, płacili trochę powyżej ówczesnego minimum za godzinę. Potem był wyjazd (autokarem) na Wyspy, szukanie pracy wyglądało dokładnie tak samo - plecak na ramię i jazda po mieście, chyba z 20 kilosów dziennie robiłem, głównie po hotelach i klubach. Po tygodniu pracowałem jako Boy - praca przede wszystkim fizyczna ale wymagająca komunikatywnego angielskiego, płacili też kilkadziesiąt pensów ponad minimum, do tego bardzo przyzwoite bonusy. Hotel był cztero-gwiazdkowy i przyznam, że po każdym dniu byłem pół żywy, dlatego po pierwszym przelewie wracałem taksówkami, przez pierwszy tydzień 45 min spacer. Potem króciuteńki epizodzik z telemarketingiem (tele2) w Polsce, praca znaleziona tak samo jak dwie poprzednie - wiedziałem po prostu, że chce pracować na telefonie, ale chce mieć prowizję od sprzedaży (czego w Instytucie nie miałem, bo niczego nie sprzedawałem ;) ). Epizod był raptem kilkudniowy, bo równolegle chodziłem na rozmowy w firmach doradztwa finansowego. Open, Exp, itd. Ogólnie przyjmowali wszędzie z otwartymi ramionami (takie były czasy w branży), wybrałem ofertę najlepszą (mimo, że bez podstawy), w Efect sp. z o. o. (wtedy jeszcze nie S. A.). Rekrutujący mnie człowiek był najbardziej konkretny i najmniej owijał w bawełnę. Przed rozmową z nim czytałem fora internetowe o Efect przez całą noc, 95% opinii skrajnie negatywnych (że firma krzak, oszukuje pracowników, klientów, ogólnie wszystkich ;) ), po 10 min rozmowy (zadałem pytania o te zarzuty, które miały chociaż pozór wiarygodności) wiedziałem, że to właśnie chce robić, z tą konkretnie firmą. Gdzieś po dwóch miesiącach pracy spędziłem całą noc na malowaniu biura, bo nie było nas (mojego szefa i całej ekipy) stać na wynajęcie ekipy remontowej, a biuro wyglądało tragicznie. Po roku biuro przeniosło się do Złotych Tarasów (niecałe 700m2, obok siedziby Private Banking BZ WBK), a po dwóch malowałem już własne biuro, które wynająłem w centrum miasta, kiedy ZT przestało już wystarczać. Jestem przekonany, że będę kiedyś patrzył na zdjęcia z tej prowizorki z wielkim sentymentem i mam poczucie, że idę w dobrym kierunku. Jeśli ktoś dobrze czuję się ze swoim życiem stojąc w miejscu, to też spoko, chociaż ja tak nie potrafię.

 

Wybacz, ale czytajac Twoje posty ponownie czuje sie jak bym rozmawial z bananowa mlodzieza. "Przeciez w zyciu jest tak latwo, kazdy moze zarabiac dziesiatki tysiecy jak ja, a kazdy pracodawca chce mnie zatrudnic, mimo iz nigdy nie wyslalem CV". I to juz nie pierwszy raz odnosze takie wrazenie, temat ucichl, ale widze powrociles w blasku swojej chwaly..

 

NIGDZIE nie napisałem, że zarabiać kilkadziesiąt tysięcy jest łatwo. Pierwszy rok pracowałem bez prawka - myślisz, że łatwo jest dojeżdżać codziennie x kilometrów (często do podwarszawskich miejscowości) komunikacją, pksami? Przez 6 miesięcy wszystko co zarabiałem wydawałem na dobre ubrania (bo faktem jest, że bardzo ważne w mojej pracy jest pierwsze wrażenie, a nikt nie musi wiedzieć, że dojechałem na spotkanie PKSem), wydaje Ci się, że to spoko uczucie wracać np. o drugiej w nocy (zdarzało mi się po pierwszej wychodzić ze spotkań, zresztą, nadal mi się zdarza) autobusem bo brzegi wypchanym kibicami legii w garniaku za kafel, z teczką (w której masz dokumenty Klienta) i pod krawatem? Autobus dojeżdża na pętle pod Pałacem i czekasz 45 minut na następny, jedząc w między-czasie kebaba jako pierwszy posiłek od śniadania, bo wcześniej nie miałeś czasu zjeść. Zdarzało mi się iść w nocy godzinę z buta (-15, garniak i lekki płaszczyk), bo nie chciało mi się czekać na nocny (lepiej iść niż siedzieć). Potem, jak zacząłem zarabiać lepiej, wydawałem po 2 kafle miesięcznie na taksy, ale prawko zrobiłem dopiero po roku. Teraz, kiedy mogę kupić naprawdę porządny samochód z trzech pensji nawet miło te czasy wspominam, ale nigdy nie było (i nie jest) łatwo, a czasem był po prostu hardcore. Każdy kto do czegoś doszedł w mojej firmie mógłby tydzień opowiadać takie historie. Ile klamek pocałował (bo ktoś sobie na forum przeczytał, że każdy doradca to oszust i akwizytor) i ile razy nie miał za co zjeść, bo mu się pensja przesunęła przez jakieś błędy formalne na nast. miesiąc. Sorry że przynudzam, ale mam alergię na takie wypowiedzi jak Twoja. Pogadaj z dowolnym przedsiębiorcą, który do czegoś doszedł. Zapytaj się go, czy pracował po 16 godzin dziennie, czy miał momenty, że nie miał za co żyć. Zdecydowana większość odpowie, że tak. Nie jest łatwo zostać milionerem, zapewniam Cię. Dlatego 95% ludzi nawet nie próbuje.

 

W dużych firmach od momentu przyjęcia człowiek zna jasno cele i zadania jakie przed nim stoją, zna drogę awansu i rozwoju wie co musi zrobić i jak bardzo się poświęcić aby osiągnąć sukces.

Naprawdę co innego tyrać ze świadomością to mi się opłaci za rok będzie lepiej, a co innego tyrać z przymusu ze świadomością braku profitów z tego tytułu...

 

Wybacz HeatheN, ale nie rozumiem. Jak ktoś nie widzi profitów z pracy jaką wykonuje, albo perspektyw, to niech zmieni pracę, a nie płacze na forum jak mu źle.

 

Więc nie wyzywaj draak od soviectusów nikogo, bo ja rozumiem że ktoś ma taki model rodziny gdzie praca jest najważniejsza i żyje by pracować i jest szczęśliwy, ale niektórzy wolą pracować by żyć, co nie znaczy HAROWAĆ! i mając mniej też będą szczęśliwi (mniej nie oznacza marne grosze)

 

I nie wygaduj, że jak ktoś dużo zarabia, to żyje dla pracy, a chodzi o to, żeby pracować dla życia. Naprawdę, takie tanie frazesy brzmią niepoważnie. To nie można pracować dla życia (pracować, nie harować) i zarabiać setkę miesięcznie? Też można. Nawet, jeśli na początku trzeba ostro harować, to życie potem jest tego warte.

 

 

Pomijajac fakt, ze Panowie w tym efect s.a takie kokosy zbijaja, ale jak trzeba zwrocic za paliwo agentowi 495 zl to siedza cicho.

 

Pewnie, może jeszcze samochód mu kupić, a niech ma.

 

(...)

blablablablabla

(...)

PS. Nazwiska mam, jak jestes z jakiegos oddzialu małopolskiego tego śmiesznego czegoś co się nazywa efect i chcesz te nazwiska to proszę bardzo PW. W kazdym razie sadze, ze wszyscy tam, lacznie z Toba odznaczaja sie takim ogarnieciem co w ogole ze soba przywoza do klienta i wciskaja kit, a przynajmniej chca to robic na kazdym kroku.

 

Co do reszty wypowiedzi, to poważnie zastanów się, czy na pewno to byli ludzie z Efect, bo trochę już pracuje i nie widziałem żadnej "zielonej książeczki" i nie mam zielonego (nomen omen) pojęcia, o co chodzi. Wiem natomiast jedno, skoro "masz nazwiska" ludzi, którzy dali Ci coś do podpisania i nawet nie wiedzieli co (ja też nie wiem), to wejdź na stronę, dzwoń na infolinię, proś dział etyki i podaj nazwiska tych ludzi, opisz całą sytuację, a nie użalaj się anonimowo na forum.

 

und3r wydaje mi się, że wierzy w to, że każdy ma równy start i może sobie poradzić, no ale co by było, jakby tak się stało? Armageddon! Ja generalnie w to nie wierzę. Uwarunkowań genetycznych nie da się jeszcze naprostować, trzeba by było każde dziecko wychowywać pod kontrolą, rodziny patologiczne magiczną różdżką konwertować na normalne... Hmmm... Nie, nie każdy ma równy start.

 

Stary, nie podnoś tutaj kwestii genetycznych, bo nigdzie nie napisałem, że każdy może sobie poradzić w dokładnie taki sam sposób. Jeden sobie poradzi pisząc książki, inny pracując w kopalni. Genetyki w to nie mieszaj.

 

-zdarzyło Ci się oddawać prowizję ?

 

Ze dwa razy w całej mojej pracy i wiedziałem dokładnie jeszcze przed jej wypłaceniem, że będę ją musiał oddać. Prowizję oddaje się wtedy, kiedy Klient zgodzi się na jakieś rozwiązanie, ale potem się rozmyśli z dowolnego powodu - im lepiej zdiagnozujesz potrzebę Klienta, tym większa pewność, że nie trzeba będzie zmieniać planu działania. Ogólnie w moim biurze zdarza się to bardzo rzadko.

 

-jak stałe(chodzi o wysokość) są twoje zarobki ? w sensie: w jednym miesiącu zdarza się 10000 zł w drugim 1500 zł czy raczej jest to constans ?

 

Przez pierwszy rok pracy bardzo zmienne - dobre miesiące około 15000, średnie 3000-5000, w beznadziejnych 1000. Ścieżka kierownicza to zupełnie co innego, długo by opisywać zależności - najważniejsze, że starcza na koszty stałe (wynajem biura, samochód, mieszkanie), które wynoszą u mnie ponad 7k i coś tam jeszcze zostaje ;) . Jednak zmienność dochodów jest dużym problemem, dlatego dywersyfikuje je, działając też trochę w innych branżach, poza tym bardzo niedługo otwieram kolejną firmę, w GB, co powinno spłaszczyć moją krzywą przychodów. Powiem Ci szczerze, że stałość przychodów osiąga się przy mniej-więcej stu osobach w strukturze. Wynoszą one wtedy nie mniej niż 50k ze stałą tendencją rosnącą, wynikającą ze stale obsługiwanej bazy Klientów (co bardzo ważne, umowa z firmą jest skonstruowana w taki sposób, że spora część dochodów jest wypłacana dożywotnio, nawet jeśli ktoś zdecyduję się zakończyć pracę). Celuję w ten poziom w perspektywie 3-4 lat, co jest stosunkowo długim okresem, ale nie skupiam się tylko na prowadzeniu biura. Edytowane przez und3r
  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie było (i nie jest) łatwo, a czasem był po prostu hardcore. Każdy kto do czegoś doszedł w mojej firmie mógłby tydzień opowiadać takie historie.

 

LOL no prawdziwy hardcorr te doświadczenia...to co powiesz na :

-kopanie rowów i problem z krzyżem

-wyciąganie wiórów z oka

-problemy ze skórą (emulsja chłodząca przy obróbce metalu)

-kolesiowi na budowie 2teownik noge prawie odciął

-kolesiowi na tokarce urwało palce

Część moich doświadczeń, reszta 2 kumpli... młodzi ludzie 26 lat...

ps. owszem wesoło nie miałeś, ale jak już pisałeś o hardcorze to bylem pewien ze zaraz pojawi sie akcja z nozem i kibolami, albo pobicie z kradzieżą i tydzien w szpitalu, lub klient ktory zamyka cie w piwnicy domku i wykorzystuje przez tydzien... to dla mnie harcrore:) a ty piszesz o hardcorze bo jechałeś busem, jadłeś śniadanie na kolację lub też piłeś kawe na spotkaniu z klientem... i non stop w przepoconej koszuli łaziłeś.

Plisss.. no chyba że za dużo na sadisticu siedzę i troszkę inaczej odbieram hardcore;)

 

Wybacz HeatheN, ale nie rozumiem. Jak ktoś nie widzi profitów z pracy jaką wykonuje, albo perspektyw, to niech zmieni pracę, a nie płacze na forum jak mu źle.

 

Z reszta polemizowac nie będę bo pokrętnie piszemy o tym samym, tu jednak sprostuję.

Pracowałem w dużej japońskiej firmie, wiedziałem ze starając sie moge zostac liniowym, potem team liderem, potem moze kierownikiem bo tak tez awansowali aktualni ludzie na tych stanowiskach, zaczynając od zera i linii montażowej.

W późniejszych firmach i mojej aktualnej to mniej wiecej wyglada tak:

 

specjalista technolog

projektant

logistyk

kierownik produkcji

ksiegowa

glowna ksiegowa

jakościowiec

etc

Na tych stanowiskach pracują ludzie ktorzy od razu na nie aplikowali, przechodza szkolenia rozwijaja sie, ale wiedza ze za 5 lat nadal beda na tym stanowisku z ewnetualnie lepszymi $$$ które wywalczą.

I nie twierdze ze tym ludziom (w tym i mi) jest źle! Twierdze że krwiopijca troszke nie docenia naszej pracy. I tu raczej chodziło o ten brak perspektyw...bo jak w biurach jest 20 osob to jakie tu można mieć perspektywy z specjalisty technolologa zostanę główną księgową? A tak jak pisano tu wielokrotnie nie zawsze jest alternatywa.

pozdrawiam

Edytowane przez HeatheN
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość chaos`theory

Pewnie, może jeszcze samochód mu kupić, a niech ma.

 

Co do reszty wypowiedzi, to poważnie zastanów się, czy na pewno to byli ludzie z Efect, bo trochę już pracuje i nie widziałem żadnej "zielonej książeczki" i nie mam zielonego (nomen omen) pojęcia, o co chodzi. Wiem natomiast jedno, skoro "masz nazwiska" ludzi, którzy dali Ci coś do podpisania i nawet nie wiedzieli co (ja też nie wiem), to wejdź na stronę, dzwoń na infolinię, proś dział etyki i podaj nazwiska tych ludzi, opisz całą sytuację, a nie użalaj się anonimowo na forum.

Jak mu szef powiedział na początku pracy, że dostanie maksymalnie 495zł zwrotu za paliwo, a nie dostał? To co to jest? oh, tak, efect.

 

Tak, tak, odwracaj kota ogonem, że to niby nie byli ludzie z efect. Rozkladana książeczka z efectu na której tłumaczą klientowi czym jest efect, analiza finansowa podbijana tysiacami pieczątek efectu wraz z podpisami jakichś ludzi, ta "zielona ksiazeczka" z potwierdzeniem danych pod katem sprawdzenia oszustw podatkowych z logiem, pieczątkami i czym tam jeszcze.

 

Nikomu się nie użalam. Piszę ludziom prawdę jak było kiedy przyszli do mnie ludzie z efectu. I jeszcze raz powtarzam. NIGDY nie byłem zainteresowany żadną usługą czy czymkolwiek w tym waszym syfie, który się nazywa efect. Podstawiłem się, bo początkujący pracownicy (mój przyjaciel) potrzebują jak najwięcej analiz finansowych zrobić, więc udałem zainteresowanego (i przyjaciel o tym wiedział, bo sami to ustawiliśmy). Potem dzwonili do mnie z efectu, umawiali się i w końcu przyjechało tych dwóch kolesi - całą sytuację opisałem.

Tak, naciągnąłem tą Twoją firemkę na straty, specjalnie ściągając ludzi z efectu 25km za miasto, a jednocześnie wiedząc, że nigdy nic nie podpisze :D

Edytowane przez shoX1ty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@und3r

Nie bede cytowal bo za duzo tu wycianania, wiec po kolei..

 

Pisales ze nigdy nie wyslales CV i zabrzmialo to jakby to zawsze sie o Ciebie bili pracodawcy, nagle teraz piszesz jakie to hardcorowe miales poczatki, chodzenie od drzwi do drzwi i pytanie o prace, powroty z buta czy jezdzenie autobusem po polnocy, nie chce Cie martwic ale nie ma tu nic hardcorowego, to raczej normalne dla kazdego kto szuka jakiejs pracy czy zaczyna nowa. Hardcorowe sytuacje to takie jak wspomnial HeatheN, a Twoje sa raczej "typowe" i pewnie wiele osob na forum zawstydzilo by Cie gdyby opisalo swoje poczatki.

 

Jesli chodzi o zarobki 1200, doczepiles sie do slowa "szczescie", a nie o to chodzilo mi w mojej wypowiedzi, tylko o to ze ludzie pracuja o wiele ciezej niz Ty, zarabiaja o wiele mniej, a Ty smiesz tu pisac ze kazdy moze spokojnie dobic do 3500 jesli tylko zechce. Widze ze nie obale Twojego swiatopogladu, ale tak nie jest...

 

Jesli chodzi o firme Efect sp. z o.o. (dawniej nie podawales nazwy albo samo E, ciekawe..) to nie bede juz z Toba polemizowac bo to nie ma sensu, wszystkie te firmy sa takie same i w 99% sytuacji chcecie wycisnac z klienta jak najwiecej i nie musisz nam tu mydlic oczu ze tak nie jest, ze to wy jestescie uczciwi a inni nie sa bo to bzdura. Super masz zarobki, ale cudzym kosztem co dla mojego sumienia nie jest takie kolorowe.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wszystkie te firmy sa takie same i w 99% sytuacji chcecie wycisnac z klienta jak najwiecej i nie musisz nam tu mydlic oczu ze tak nie jest, ze to wy jestescie uczciwi a inni nie sa bo to bzdura. Super masz zarobki, ale cudzym kosztem co dla mojego sumienia nie jest takie kolorowe.

 

Wybacz, ale w tej chwili to Ty piszesz jakieś brednie. Klient kupuje świadomie produkt zgodnie z jego specyfikacją - jeżeli cokolwiek mu w nim nie odpowiada, to zwyczajnie nie kupuje. Na tej samej zasadzie możesz oskarżać o działanie cudzym kosztem babci z warzywniaka na osiedlu, a cały sektor finansowy (firmy ubezpieczeniowe, banki) to "złodzieje" i "hieny". Dude, rozumiem że kasą trzymasz w puszce na herbatę, nie jesteś nigdzie ubezpieczony, itd. Produkt jest specyficzny, ale ma masą świadomych nabywców którzy kupili go bez prania mózgu i który bardzo dobrze im funkcjonuje. Zwyczajnie takie decyzje trzeba podejmować bardzo świadomie. Nie orientuję się dokładnie jak to wygląda w innych firmach, ale przy produktach Aegon której nazwa padła zawsze masz 60 dni na odstąpienie od umowy bez żadnych kosztów - cała kasa jest zwracana jeżeli się rozmyślisz (OT w kwestii promocji wyjaśnienie - nie wiem, czy promocja o której była mowa dotyczyła tego roku, ale jeżeli tak, to warunkiem skorzystania jest podpisanie obok unit-linka też dowolnego NW, które AFAIK nie jest dostępne poza siecią własną, więc gość z Efectu nie mógł tego proponować (chyba że coś się w tej materii zmieniło i NW trafiło też do sprzedaży w Efect)).O samej idei unit-linków nie ma sensu pisać, bo zwyczajnie 97,3% użytkowników tego forum nie jest klientem docelowym dla nich, więc dyskusja jest zbędna.
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie pisze bredni, pisze to z doswiadczenia mojego, rodziny i znajomych, ktorzy sami mi proponowali/odradzali wiele "produktow", nic nie wyssalem sobie z palca. Owszem niektore oferty moga byc korzystne, ale nie powiesz mi ze sprzedawcy nie koloruja swoich produktow by sprzedac je jak najwiekszej ilosci osob. Starasz sie sprzedac wszystko, niewazne czy zysk jest -10%, +1% czy +50%.

Edytowane przez Powerslave
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powerslave, HeatheN, und3r widać że pochodzicie z różnych środowisk, dla jednego żyć za 5tyś. miesięcznie czy pójść po wódkę do sklepu ciemną ulicą to hardcore, drugiemu starcza 2tyś. na życie w 4osobowej rodzinie a ciemna i podejrzaną ulicą wraca codziennie do domu po pracy, und3r bez urazy ale z tym wracaniem do domu dałeś czadu ja bym się nie przyznawał (w pewnych środowiskach uznany byś był jako taki metroseksualny) takie wycieczki robiłem jak miałem 15lat, zresztą w tamtym czasie byłem już w miarę niezależny od rodziców, ciuchy, sprzęt audio, wakacje organizowałem sobie sam, imałem się różnych zajęć dość ostro zapierniczałem fizycznie żeby coś mieć, ale innej rady nie było bo rodzicie raczej cienko przędli, dziś w 3osobowej rodzinie mamy do dyspozycji średnio 5tyś czasem więcej lub mniej, samochód, zachcianki co chce to jem na wodzie i ogrzewaniu nie oszczędzam, fakt mieszkam w bloku ale tam się wychowałem i mi nie przeszkadza jak się chcę uwolnić to jadę na wczasy albo na działkę z letniakiem, generalnie idzie przeżyć a nawet ciut odłożyć 5kafli na miesiąc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, ale w tej chwili to Ty piszesz jakieś brednie. Klient kupuje świadomie produkt zgodnie z jego specyfikacją - jeżeli cokolwiek mu w nim nie odpowiada, to zwyczajnie nie kupuje.

 

Na tym właśnie polega manipulacja...sam dałem sobie wcisnąć karte kredytową (nieświadomie) uwierz mi oni są w tym mistrzami (und3r nie pisze tu do ciebie tylko ogolnikowo).

Zreszta spójrz na praktyki reklamowe...szczególnie te niedozwolone i zakazane...to naprawde pierze mózg, a na każdym kroku trzeba się pilnować...przychodzi do ciebie kolo w gangolu oferuje gruszki na wierzbie, na pytanie czy chce kawy, herbaty..odpowiada

-jak jest ciastko to kawe, jak nie to herbate

Ty myslisz na kogo trafiłeś, a tu nagle pyk... ostanio głupie OFE wybierałem, jeden przez drugiego pukali do drzwi...a sami eugeniusze, a jak zacząłem 15min czytac umowę to kolesie bledli:) (doswiadczenie z kartą było bezcenne)

Dlatego moim zdaniem troszkę się mylisz KHOT

Ale z drugiej strony każdy orze tak jak morze więc ja tego nie potępiam:)

Edytowane przez HeatheN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

      Und3r co ty gadasz o równym starcie. Weź sobie wyobraź że ja np. (nie jestem za wyciąganiem swoich spraw na forum ale akurat argument myślę dobry) zapindalam za najnoższą krajową i mam na sobie 2 kredyty za które miałbym starszego Lancerka Evo. A czemu? Bo akurat rodzina była w dołku i trzeba było. Problem finansowy ciagnie się od paru lat i żeby spłacić jedno trzeba zaciągnać drugie, słowem z kredytu w kredyt. W tym momencie kwota rat równa jest zarobkom w domu. Powiesz mi może że mam możliwość wyjechać 150km dalej do wawy i ryzykować pracę bez stałej pensji? Jeden m-c bez pracy i kto zapłaci raty? Jakby nam jakaś pinda w banku nie zepsuła życia to teraz wszelki długi byłyby wyrównane jednym hipotecznym/konsolidacyjnym. Ale idiotka podała błędną kwotę do uregulowania na zamknięcie rachunku i wyobraź sobie że po 2 latach dopiero wypłynęło matki zadłużenie w BIKu o 1zł (słownie jeden zł), a człowiek siedział i w zachodził w głowę dlaczego kredytu nie chcą przyznać.

 

      Równy start to w jakiejś utopii zasranej. Gdzie nikt nie ma problemów finansowych i po prostu żyje biednie ale żyje okey, od wypłaty do wypłaty. A takich jest niewiele, znam kilkanaście z podobnymi problemami. A znajomi którzy mieli spokojnie w domu już siedzą w większych miastach, nie dziwię im się, też bym chciał.

 

Jak masz złoty środek na coś takiego to poproszę, bo piszesz większość z sensem, nie mówię że nie.

 

      A do reszty, dajcie spokój z tym najazdem na praktyki działania w takiej firmie. Biznes jak biznes, marketing i tyle. Tak samo jak w poprzednim akapicie, Utopia nie istnieje a life is brutal ;-)

 

Ja gniję w sklepiku komputerowym a nade mną jest tylko szef, byłoby fajnie gdyby nie to że jest nas 2 i on ;-D Ludziom trzeba wciskać kit, trzeba jakiegoś HPka z krzywą klawiaturą zachwalać i odciągać ich od patrzenia na nią, a zwrócić uwagę na piękną błyszczącą matrycę, pomijając oczywiście że nic nie zobaczą przy ostrzejszym świetle słonecznym. Tak to działa i już. Tu kolega zachwali ubezpieczenie, kredycik czy coś tam, a że 10 lat nie tkniesz kasy, cóż. Masz patrzeć na korzyści jakie płyną z tych 10 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mu szef powiedział na początku pracy, że dostanie maksymalnie 495zł zwrotu za paliwo, a nie dostał? To co to jest? oh, tak, efect.

 

To jest po prostu kłamstwo i tyle - nigdy nikomu nie zapewnialiśmy zwrotów za paliwo, ani za nic. Zresztą, umowa jest dokładnie taka sama dla każdego. Tak dla mnie, jak dla nowego pracownika. Każdy może ją sobie przeczytać przed rozpoczęciem pracy. Chcesz rozmawiać z użyciem argumentów - służę; chcesz rzucać wyssane z palca oskarżenia zasłyszane "od kolegi" - rozumiem, że frustrację fajnie czasem wyładować, ale nie zamierzam w tym uczestniczyć.

 

Tak, tak, odwracaj kota ogonem, że to niby nie byli ludzie z efect. Rozkladana książeczka z efectu na której tłumaczą klientowi czym jest efect, analiza finansowa podbijana tysiacami pieczątek efectu wraz z podpisami jakichś ludzi, ta "zielona ksiazeczka" z potwierdzeniem danych pod katem sprawdzenia oszustw podatkowych z logiem, pieczątkami i czym tam jeszcze.

 

Stary, żaden z tych elementów z wyjątkiem prezentacji firmy na początku spotkania nie występuje w mojej firmie. Nie ma żadnych "zielonych książeczek" pod kątem sprawdzenia oszustw podatkowych (nie jesteśmy doradztwem podatkowym), nie ma żadnej "masy pieczątek". Przez kilka miesięcy pracował z mojego polecenia jeden użytkownik z forum (bryken chyba, przepraszam, jeśli pomyliłem nick), w oddziale bodajże Katowickim i może Ci powiedzieć, czy wypełniał jakieś zielone książeczki o podatkach. Nigdy niczym takim się nie zajmowaliśmy. Więc albo ściemniasz na poczekaniu, albo miałeś "przyjemność" z kimś, kto się za nas podawał z jakiegoś sobie znanego powodu.

 

Pisales ze nigdy nie wyslales CV i zabrzmialo to jakby to zawsze sie o Ciebie bili pracodawcy

 

LOL, po prostu stwierdziłem, że nigdy nie wysłałem nigdzie CV. To, że Ty sobie dopowiedziałeś do tego, że pracodawcy się o mnie bili, to już nie mój problem.

 

Jesli chodzi o zarobki 1200, doczepiles sie do slowa "szczescie", a nie o to chodzilo mi w mojej wypowiedzi, tylko o to ze ludzie pracuja o wiele ciezej niz Ty, zarabiaja o wiele mniej, a Ty smiesz tu pisac ze kazdy moze spokojnie dobic do 3500 jesli tylko zechce

 

Zrozum wreszcie, że ja wiem ile ludzie zarabiają (mój zawód wręcz polega na tym, żeby to wiedzieć), i szanuję każdego uczciwego człowieka, choćby zarabiał 400 pln. Pod warunkiem jednak, że taki gość nie wygaduje mi, że zarabia tyle ile zarabia bo nie da się więcej, choćby nie wiem jak się starał. To jest bzdura i kropka. I tak, śmiem pisać, że do 3500 (człowieku, to jest w wielu krajach poniżej pensji minimalnej) dobić może każdy kto chce. Tyle tylko, że ludzie wcale nie chcą i to wynika bezpośrednio z mentalności, nie z jakichś tajemniczych praw rynku.

 

Jesli chodzi o firme Efect sp. z o.o. (dawniej nie podawales nazwy albo samo E, ciekawe..)

 

Słuchaj - powtarzam raz jeszcze. Chcesz podyskutować na poziomie, proszę bardzo. Ale póki co wymyślasz w jaki sposób zdyskredytować to co robię i mnie samego, przez najzwyklejsze ściemy i puste pomówienia. Naprawdę mam Ci pokazać moje posty z samego początku topicu, gdzie piszę konkretnie gdzie pracuję? Rzeczywiście, w wielu postach jest samo E., bo jeśli wcześniej podawałem nazwę sto razy, to uznałem za sensowne przejście do formy skrótowej. Ty jednak widzisz w tym teorię spiskową, ok, Twoja sprawa, ale dla mnie oznacza to tyle, że masz jakiś problem.

 

Super masz zarobki, ale cudzym kosztem co dla mojego sumienia nie jest takie kolorowe.

 

Zechcesz mi powiedzieć, z łaski swojej, na jakiej podstawie rzucasz takie oskarżenia w moją stronę? Wiesz, jak rozmawiam z Klientami? Przyłapałeś mnie na pisaniu bzdur pod kątem merytorycznym w tematach poświęconych ekonomii (nawet na tym forum czasem się udzielam). Podasz mi jakiś przykład, gdzie zarobiłem choć złotówkę kosztem klienta? Bo zapewniam Cię, że moje sumienie jest krystalicznie czyste. Gdyby nie było, to moi Klienci nie pisali by mi listów rekomendacyjnych i nie prosili o kolejne spotkania kiedy chcą jakiś temat omówić. Dlatego albo sprecyzujesz swoje zarzuty, albo zamilknij, bo się ośmieszasz tylko. Nie kumasz, że ja docieram do Klientów wyłącznie z polecenia? Czy Ty poleciłbyś dalej doradcę, który wygenerował Ci zbędny koszt, nie wspominając już o straceniu pieniędzy? Odpowiedz.

 

OT w kwestii promocji wyjaśnienie - nie wiem, czy promocja o której była mowa dotyczyła tego roku, ale jeżeli tak, to warunkiem skorzystania jest podpisanie obok unit-linka też dowolnego NW, które AFAIK nie jest dostępne poza siecią własną, więc gość z Efectu nie mógł tego proponować (chyba że coś się w tej materii zmieniło i NW trafiło też do sprzedaży w Efect))

 

Wyjaśnię może - NW proponujemy, lecz nie w AEGONIE a w kilku innych firmach, bo w Aegonie nie jest po prostu najlepsze. Co do promocji, to jak najbardziej możemy ją proponować, bo jako największy w tym momencie pośrednik na rynku mamy olbrzymie pole do negocjacji. U nas nie trzeba było łączyć ULa z NW, żeby nie ponosić opłat przez pierwszy rok. Nie takie rzeczy już z Aegonem negocjowaliśmy. Po prawdzie, przez cały 2009 mieliśmy lepsze warunki AEGONA niż oferował Klientom sam AEGON. Zresztą nic w tym dziwnego, skoro sprzedajemy więcej kontaktów UL w AEGONIE niż sam AEGON. W 2008 mieliśmy też większą sprzedaż narzędzi AXA niż AXA Polska.

 

O samej idei unit-linków nie ma sensu pisać, bo zwyczajnie 97,3% użytkowników tego forum nie jest klientem docelowym dla nich, więc dyskusja jest zbędna.

 

Z tym mógłbym polemizować. Ale mi się nie chce ;)

 

@Havok

Co do sytuacji z BIKiem, którą opisałeś - widzisz, od tego właśnie są doradcy finansowi. Znam problem z autopsji bardzo dobrze i pomagam też Klientom wyprostować prawnie tego typu kwestie.

Edytowane przez und3r
  • Upvote 4

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

und3r pięknie opisałeś swoją historie kariery normalnie zabrzmiało jak na tych szkoleniach dla początkujących doradców :lol2: Tak czytam Twoje posty i mam pytanie kogo Ty chcesz oszukać? Przecież zarówno Ty jak i my dobrze wiemy, że nie zawsze klient wychodzi od Was z tym czego tak naprawdę potrzebuje ale z drugiej strony nie rozumiem też tych, którzy robią nagonkę na te firmy za "wciskanie kitu", przecież kit ludziom wciskany jest w każdym sektorze gospodarki i każdy sprzedawca będzie próbował wcisnąć klientowi takie produkty jakie oferuje. Pójdziesz do sklepu komputerowego gdzie pan sprzedaje tylko sprzęt firmy xx i to właśnie ten sprzęt będzie Ci próbował wcisnąć zachwalając go jak to to on nie jest super, a w dodatku wciśnie Ci drukarkę, skaner itp. twierdząc, ze bardzo Ci się to przyda. Na tym niestety polega marketing i nic na to nie poradzimy co prawda nie ta skala bo komputer to nie kredyt na 20 lat ale pokazuje, że jeśli ktoś o czymś nie ma pojęcia to często jest dymany w dupę i to nie tylko przez firmy zajmujące się doradztwem finansowym...

Edytowane przez KAX_
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

und3r pięknie opisałeś swoją historie kariery normalnie zabrzmiało jak na tych szkoleniach dla początkujących doradców :lol2:

 

A nie zastanawiałeś się nigdy, dlaczego te szkolenia tak wyglądają? Bo ludzie, którzy je prowadzą, to są właśnie dwudziesto-paro letni goście, często w trakcie studiów, którzy jeszcze 3 czy 4 lata temu mogli sobie co najwyżej Porsche jako tło Pulpitu ustawić, a w momencie kiedy robią pierwsze spotkanie informacyjnie z nowo-przyjętymi, mają już ten swój wymarzony samochód na parkingu pod biurem, albo wiedzą, że będą mogli go mieć w perspektywie najbliższych lat ciężkiej pracy. Co Ty byś chciał, żeby ci ludzie mówili? Mówią prawdę o tym, jak im się udało wykorzystać rynkową niszę, jak ciężką pracą osiągnęli w życiu znacznie więcej niż ich rówieśnicy. Jak ja przyjmuję ludzi do pracy to mówię im w pierwszej kolejności to, co sam przeżyłem i ile mnie to kosztowało. Dopiero wtedy czuję się moralnie usprawiedliwiony do stawiania wymogów, a wymagam dużo. Wymagam dużo, bo zależy mi, żeby moi pracownicy byli jak najbardziej zadowoleni z efektów swojej pracy, i żeby mieli łatwiejszy start ode mnie. A start teraz jest nieporównywalnie łatwiejszy od mojego startu, bo firma zwiększyła się ponad trzykrotnie, zmieniła status prawny, oferuje pełne wsparcie merytoryczne, formalne, techniczne. Nie było nic z tego, kiedy ja zaczynałem. Dla zdecydowanej większości społeczeństwa (nawet to forum, które teoretycznie, ze względu na swoją główną tematykę, powinno zrzeszać ludzi inteligentnych, jest tego świetnym przykładem) opowiadanie ludziom, że mogą zarabiać kilkadziesiąt tysięcy po kilku latach pracy to "wciskanie kitu" czy "pranie mózgu" i nikogo nie obchodzi, że jest to w pełni realne w przypadku tej branży. Zadaniem rekrutujących jest zaś odfiltrowanie jak największej ilości tych "niewierzących" już na etapie rozmów kwalifikacyjnych, żeby późniejsze spotkania informacyjne, poprzedzające szkolenia merytoryczne, adresowane były do ludzi otwartych na nowe wyzwania, bez tej typowo polskiej, roszczeniowej postawy.

 

Możesz się śmiać ile chcesz, ale sam też prowadzę te szkolenia i bardzo często łapię się na tym, że więcej mówię o tym jak wyglądały moje początki pracy, niż o tym jak teoretycznie powinny one wyglądać w przypadku ludzi przyjętych na okres aplikacyjny. I nie obchodzi mnie, że część sali widzę wtedy ostatni raz, bo wedle ich "wiedzy o świecie", ukształtowanej przez kumpli od piwka, to jest wciskanie kitu, opowiadanie bajek, czy jakkolwiek nazwą to potem na forach i w rozmowach ze znajomymi. Jak ktoś nie wierzy w potencjał branży i nie przemawiają do niego dane liczbowe, to wolę, aby poszedł w swoją stronę po spotkaniu informacyjnym, a nie po dwóch miesiącach, w czasie których będzie "chodził po kolegach" (patrz kilka postów wyżej), żeby mieć "więcej spotkań", z których totalnie nic nie wynika, bo taki człowiek nie chce się sam dokształcać i być coraz lepszym, tylko zarobić jak najszybciej (co się oczywiście nie udaje, bo nikt poważny nie będzie z takim typem pracował) i uciec z firmy czym prędzej.

 

Tak czytam Twoje posty i mam pytanie kogo Ty chcesz oszukać?

 

Może jakieś konkrety? W którym miejscu miałbym kogoś oszukiwać? Czy naprawdę NIKT (a temat powraca w topicu cyklicznie od lat) nie potrafi wskazać, gdzie konkretnie wciskam kit i oszukuję? W jaki sposób krzywdzę klientów? Dlaczego moja praca jest zła i nieetyczna? Halo? Wiecie jak mnie śmieszy ta jednostronna polemika? Kieruję te słowa do osób obrzucających mnie i mój zawód epitetami oraz stawiających minusy przy moich postach - czy naprawdę nie potraficie, przy całym swoim "lepszym niż moje rozumieniu życia i świata" dyskutować z użyciem argumentów? Tak, wiem, "dyskusja ze mną nie ma sensu, bo nic nie rozumiem i mózg mam wyprany". To jest jedyny "argument", jaki tu cały czas pada. Doprawdy, tragi-komizm w najlepszym, internetowym wydaniu :P Ale za to właśnie kocham fora internetowe, można się przy nich nieźle rozerwać ;)

 

Przecież zarówno Ty jak i my dobrze wiemy, że nie zawsze klient wychodzi od Was z tym czego tak naprawdę potrzebuje

 

A gdzie ja coś takiego napisałem? Zacytuj może ten fragment. Oczywistym jest, że to ja przychodzę do Klienta, nie siedzę za biureczkiem w banku. Oczywistym jest też to, że bardzo często to ja mówię Klientowi, czego ów Klient potrzebuje w danej chwili - mało kto ma na tyle świadomości, żeby to samemu wiedzieć. Czy jak Ty spotykasz się z lekarzem, to sam się diagnozujesz, stwierdzasz przyczynę dolegliwości i mówisz mu tylko, jakie leki ma Ci przepisać, czy jednak dajesz się zbadać lekarzowi, po czym realizujesz recepty jakie Ci przepisze?

 

ale z drugiej strony nie rozumiem też tych, którzy robią nagonkę na te firmy za "wciskanie kitu", przecież kit ludziom wciskany jest w każdym sektorze gospodarki i każdy sprzedawca będzie próbował wcisnąć klientowi takie produkty jakie oferuje.

 

A co jeśli sprzedawca może zaoferować wszystkie produkty, jaka dana branża ma w danej chwili do zaoferowania?

 

Pójdziesz do sklepu komputerowego gdzie pan sprzedaje tylko sprzęt firmy xx i to właśnie ten sprzęt będzie Ci próbował wcisnąć zachwalając go jak to to on nie jest super, a w dodatku wciśnie Ci drukarkę, skaner itp. twierdząc, ze bardzo Ci się to przyda. Na tym niestety polega marketing i nic na to nie poradzimy co prawda nie ta skala bo komputer to nie kredyt na 20 lat ale pokazuje, że jeśli ktoś o czymś nie ma pojęcia to często jest dymany w dupę i to nie tylko przez firmy zajmujące się doradztwem finansowym...

 

Dobra, wykaż się - w którym konkretnie miejscu, Twoim zdaniem, dymam klienta w d? Bardzom ciekaw. Edytowane przez und3r
  • Upvote 4

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie zastanawiałeś się nigdy(...)

Doskonale wiem dlaczego tak pięknie opowiadacie aby taki student, któremu ledwo kasy starcza na piwo z kumplami po wysłuchaniu tego monologu wyobraził sobie siebie za kilka lat w Ferrari i garniaku za kilka(naście) tysięcy niestety tak jak sam pisałeś tylko mały odsetek będzie na tyle "silny", że dorwie się do "koryta" i zarobi spora kasę...

 

Możesz się śmiać ile chcesz, ale sam też prowadzę te szkolenia(...)

Tak też myślałem i przyznam Ci, ze jesteś w tym naprawdę dobry...

 

A gdzie ja coś takiego napisałem? Zacytuj może ten fragment. Oczywistym jest, że to ja przychodzę do Klienta, nie siedzę za biureczkiem w banku. Oczywistym jest też to, że bardzo często to ja mówię Klientowi, czego ów Klient potrzebuje w danej chwili - mało kto ma na tyle świadomości, żeby to samemu wiedzieć. Czy jak Ty spotykasz się z lekarzem, to sam się diagnozujesz, stwierdzasz przyczynę dolegliwości i mówisz mu tylko, jakie leki ma Ci przepisać, czy jednak dajesz się zbadać lekarzowi, po czym realizujesz recepty jakie Ci przepiszę?

Czasem też idziesz do lekarza ze zwykłym przeziębieniem, przepisuje Ci receptę, a z apteki wychodzisz z kartonem niepotrzebnych piguł...

 

A co jeśli sprzedawca może zaoferować wszystkie produkty, jaka dana branża ma w danej chwili do zaoferowania?

Przeważnie oferuje to na czym najwięcej zarobi...

 

Dobra, wykaż się - w którym konkretnie miejscu, Twoim zdaniem, dymam klienta w d? Bardzom ciekaw.

To Ty się wykaż i wskaż, w którym konkretnie miejscu napisałem, że to Ty osobiście kogoś dymasz w dupę? No właśnie nigdzie bo Cię nie znam ale jak w każdym zawodzie i w tym zdarzają się osoby, które na niewiedzy klienta chcą jak najwięcej zarobić i choć nie wiem jak byś zachwalał Efect nie uwieże, ze wszyscy wasi doradcy są nieskaziteli i priorytetem dla nich jest dobro klienta...

 

Z mojej strony eot poczekam aż znowu zejdzie z tematu "firmy na E..."

Edytowane przez KAX_
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

und3r, ja już sie wypowiadałem w tym temacie, mieliśmu tu niamałą debate jakiś czas temu dokładnie na ten sam temat, ale ja nie o tym. Zauważ jedną rzecz, ludzie nie kwestionują tu produktów jakie firma sprzedaje, tylko metody jakimi to robi. Produkty te są potrzebne na rynku, szczególnie w naszy pięknym kraju, gdzie absurd goni absurd, bo jak sami nie zadbamy to nic nie będziemy mieli, ale ludzi zwyczajnie na to nie stać, przynajmniej nie wszystkich. No bo jak taki ktoś zarabiają 1200/m-c mając do opłacenia rachunki i paru ludzi do wyżywienia, gdy nie ma pieniędzy "do 1-ego" ma jeszcze oszczędzać? Napiszesz pewnie, że z takimi ludźmi wogóle nie wchodzisz w interesy (czemu sie nie dziwie), ale sam coś wspominałeś o równym starcie i możliwościach tak? Czasami tych możliwości nie ma.

 

Ale ale, zapędziłem sie bo nie o tym chciałem pisać. Jak już mówiłem, produkty są ok, ale metody ich sprzedaży już nie do końca. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich, ale część, ba, powiedziałbym że większość takich osób, to zwykli akwizytorzy i ludzie conajmniej niekompetentni.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się szczerze mówiąc aż zainteresowałem tymi szkoleniami/zajęciami wprowadzającymi. Chyba się nawet kiedyś wybiorę na takie do Und3ra tylko najpierw skończę czytać biblię psychologii marketingu co by mi nie zmącili we łbie za bardzo :-) Bo na pewno Und3r ma taką wiedzę opanowaną, wszak tego typu książki/szkolenia/wiedza jest ważna w takim zawodzie, tak jak i moim. Jak kolega wyżej napisał, ode mnie też klienci wychodzą z drukarką i laptopem mimo że przyszli głośniki ;-) Jak pisałem, taki biznes, trzeba człowiekowi jak to się mówi "uświadomić jego potrzeby". Zbyt dużo czasu zmarnowałem na doradzanie ludziom co jest dobre a co złe. Po godzinnej namowie na sprowadzenie fajnego sprzętu, szli sobie gdzie indziej i kupowali ciach!o. Jest sens? Nie, ludzie nie wiedzą lepiej, ale i tak idą kupić po swojemu jeśli się nie przyłożysz, trzeba niestety wpłynąć im na mózgownicę bo 90% społeczeństwa nie jest uświadomiona jak obecni tu na forum. Zmieniłem więc pracę, zacząłem się szkolić z marketingu. Powiedzcie że wyzbyłem się wstydu jeśli chcecie, ale tak jest lepiej. Tak przynajmniej są wyniki sprzedaży.  Inna sprawa że pracuję bez prowizyjnie za ciach!ianą podstawę.

Edytowane przez Havoc
  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mam jedna prosbe.

 

Nie ciach!l ze wiesz jak to jest w rodzinach gdzie czasami jedna osoba musi zarabiac na cztery, a pieniedzy musi starczyc ze sredniej krajowej.

 

 

To ze masz wiedze ze takowe rodziny istnieja, nie ma sie ni jak do tego, jak to jest zyc w takiej rodzinie.

 

 

 

 

+1 

 

 

 

 

Oto to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pokazują mi jakieś opłaty za wejście i po całym tłumaczeniu mówią mi, że AKURAT TERAZ te opłaty są zniesione dla klientow efectu, bo jest promocja, więc powinienem się szybko zastanowić, bo mogę stracić możliwość wejścia bez opłat dodatkowych. Pech, bo strona AEGON'u otwarta i pisze, że WSZYSCY są zwolnieni z tych oplat do konca sierpnia. A byli u mnie w lipcu. FAIL nr 1.

I nie omieszkałem ich o tym poinformować. Mocne zmieszanie z ich strony.

 

Ale to jest typowe nie tylko w tej branży. Ma to na celu przekonanie klienta, że jest wyjątkowy lub przyspieszenie jego decyzji. Typowe zagrania, o których można się dowiedzieć praktycznie na każdym szkoleniu na temat sprzedaży aktywnej.

 

A co do klientów to właśnie tego nie rozumiem : Jakim lamusem trzeba być, żeby pod wpływem "doradztwa" 20 letniego akwizytora np. zamrażać oszczędności na 10 lat bez możliwości obracania nimi pod groźbą utraty 99% ich wartości w danym produkcie i jeszcze płacić prowizję co roku ( jeżeli dobrze zrozumiałem).

 

Bo ludzie nie biorą wtedy pod uwagę, że można te pieniądze inaczej pomnożyć. Nie mają o tym pojęcia, a wpłacenie przykładowo 24 tysi (przez 10 lat) i wybranie później 50 tysi i więcej przemawia do nich. Szkoda jednak, że nie biorą pod uwagę inflacji itp.

 

Tak, tak, odwracaj kota ogonem, że to niby nie byli ludzie z efect. Rozkladana książeczka z efectu na której tłumaczą klientowi czym jest efect, analiza finansowa podbijana tysiacami pieczątek efectu wraz z podpisami jakichś ludzi, ta "zielona ksiazeczka" z potwierdzeniem danych pod katem sprawdzenia oszustw podatkowych z logiem, pieczątkami i czym tam jeszcze.

 

No proszę Cię. Nie pracuję w tej firmie i nawet jej nie znam, ale takie uogólnianie to paranoja. Zastanowiłeś się przez chwilę nad tym, że taką dużą firmą nie steruje jedna osoba? Że gość siedzący na szczycie piramidy nie ma pojęcia, co robią jego podwładni? Każdy oddział firmy (i jest to w każdej większej firmie) rządzi się swoimi prawami. W przypadku firmy tego typu nie ma chyba żadnych specjalnych wymogów i kanonów pracy - każdy region kraju jest inny i w każdym wyniki uzyskuje się w inny sposób. Jeśli w Twoim rejonie pracuje młody dorobkiewicz, który idzie do celu po trupach i drukuje zielone książki z logiem firmy, to nie znaczy że wszystkie oddziały takie drukują. Co więcej, może się nawet okazać, że gość nie ma pozwolenia na użycie tego logo w swojej książeczce lub po prostu upchał swoje śmieci w firmowym segregatorze - to akurat mu wolno.

 

Jesli chodzi o zarobki 1200, doczepiles sie do slowa "szczescie", a nie o to chodzilo mi w mojej wypowiedzi, tylko o to ze ludzie pracuja o wiele ciezej niz Ty, zarabiaja o wiele mniej, a Ty smiesz tu pisac ze kazdy moze spokojnie dobic do 3500 jesli tylko zechce. Widze ze nie obale Twojego swiatopogladu, ale tak nie jest...

 

Może wyjdzie na to, że stoję po stronie und3r'a, ale gdzie napisał, że może dobić 3500 w swoim zawodzie? Każdy może zarabiać wiele kasy, ale trzeba chcieć. Czasami wystarczy kilka drobnych wyrzeczeń, czasami trzeba zaryzykować bycie pod kreską, wyjechać i oddać cały wolny czas. Nie wszyscy się na to zdecydują, bo nie wszyscy mogą - założenie działalności kosztuje, założona już rodzina musi mieć stałe przychody by przeżyć. Gdy jednak ktoś najpierw myśli o przyszłości, a nie o du..eniu panienek, to może dobrze wystartować. A jak ktoś wpadł i wziął ślub bo rodzice kazali, to już jego problem.

 

Jesli chodzi o firme Efect sp. z o.o. (dawniej nie podawales nazwy albo samo E, ciekawe..) to nie bede juz z Toba polemizowac bo to nie ma sensu, wszystkie te firmy sa takie same i w 99% sytuacji chcecie wycisnac z klienta jak najwiecej i nie musisz nam tu mydlic oczu ze tak nie jest, ze to wy jestescie uczciwi a inni nie sa bo to bzdura. Super masz zarobki, ale cudzym kosztem co dla mojego sumienia nie jest takie kolorowe.

 

Ale przecież na tym polega aktywna sprzedaż (akwizycja), więc w czym masz problem? Każdy ma rozum i wolną wolę, więc jak na prawdę czegoś nie chcesz, to i tak nie weźmiesz. Nikt spluwy do skroni Ci nie przystawia na takich spotkaniach. Podobnie jak z tymi pijakami chodzącymi po mieście, którzy chcą od Ciebie złotówkę na wino - jak nie chcesz to im nie dasz i koniec. Nikt Cię do tego nie zmusi.

 

Ja gniję w sklepiku komputerowym a nade mną jest tylko szef, byłoby fajnie gdyby nie to że jest nas 2 i on ;-D Ludziom trzeba wciskać kit, trzeba jakiegoś HPka z krzywą klawiaturą zachwalać i odciągać ich od patrzenia na nią, a zwrócić uwagę na piękną błyszczącą matrycę, pomijając oczywiście że nic nie zobaczą przy ostrzejszym świetle słonecznym. Tak to działa i już. Tu kolega zachwali ubezpieczenie, kredycik czy coś tam, a że 10 lat nie tkniesz kasy, cóż. Masz patrzeć na korzyści jakie płyną z tych 10 lat.

 

No właśnie tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Jak Ci koleś wciska jakiś ciach!iany sprzęt i zachwala go pod niebiosa, bo akurat innego w tej cenie nie ma na stanie, to jest git majonez i spoko koleś. Ale jak gość z branży finansowej proponuje Ci kredyt, OFE czy inne pomnażanie pieniędzy, to jest oszust, kłamca i zło w czystej postaci. Ludzie! Taką gość ma prace i koniec. Jak Wam powie prawdę, to pewnie połowa z Was powie, że akurat przy Waszym trybie życia to się nie sprawdzi. Tak jednak nie może powiedzieć, bo jego praca nie polega na robieniu ludziom dobrze, tylko na zarabianiu i przy okazji (czasami) robieniu ludziom dobrze.

 

Tu sie wszystko wali. Bo odwalasz piekna bajeczke o tym jak to wszyscy maja rowny start itd, a wcale bym sie nie zdziwil jak twoj rowny start zapewnil Ci ojciec, ktorego bylo na to stac... I nie widze w tym nic zlego, to normalny obowiazek rodzica, zapewnc dobry start potomkowi.

 

johna, nie spodziewałem się po Tobie takiego podejścia. Ja akurat miałem styczność z branżą i wiem, że można mieć naprawdę różne zarobki w miesiącu. Jeśli więc trafił na bogatsze rodziny i przez nie polecany kolejnym, to żaden problem wyciągnąć 15K i otworzyć biuro.

 

und3r, ja już sie wypowiadałem w tym temacie, mieliśmu tu niamałą debate jakiś czas temu dokładnie na ten sam temat, ale ja nie o tym. Zauważ jedną rzecz, ludzie nie kwestionują tu produktów jakie firma sprzedaje, tylko metody jakimi to robi. Produkty te są potrzebne na rynku, szczególnie w naszy pięknym kraju, gdzie absurd goni absurd, bo jak sami nie zadbamy to nic nie będziemy mieli, ale ludzi zwyczajnie na to nie stać, przynajmniej nie wszystkich. No bo jak taki ktoś zarabiają 1200/m-c mając do opłacenia rachunki i paru ludzi do wyżywienia, gdy nie ma pieniędzy "do 1-ego" ma jeszcze oszczędzać? Napiszesz pewnie, że z takimi ludźmi wogóle nie wchodzisz w interesy (czemu sie nie dziwie), ale sam coś wspominałeś o równym starcie i możliwościach tak? Czasami tych możliwości nie ma.

 

Ale ale, zapędziłem sie bo nie o tym chciałem pisać. Jak już mówiłem, produkty są ok, ale metody ich sprzedaży już nie do końca. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich, ale część, ba, powiedziałbym że większość takich osób, to zwykli akwizytorzy i ludzie conajmniej niekompetentni.

 

Jak zupełnie zielonemu klientowi wciska się lustrzankę, aby sobie robił zdjęcia z rodziną na grillu, to nikt nie marudzi. Druga sprawa, że jak kogoś naprawdę nie stać, to odprawia takiego akwizytora z kwitkiem. Nie dajmy się zwariować.

 

+1

 

Oto to.

 

Krzyczy ten, co ma w sigu równowartość mojego samochodu. Zdecyduję się zwrócić Ci honor, gdy powiesz że używasz tego sprzętu do głownie do pracy.

Innymi słowy odnoszę wrażenie, że twoje "+1" jest tylko po to, aby podtrzymać kontrę, a o biedzie słyszałeś od znajomych, dalszej rodziny. Nie traktuj tego jako wycieczki osobistej. Chciałbym jednak zauważyć 2 rzeczy - dość przeciwstawne:

1. Jak ktoś jest naprawdę biedny, to niektórych rzeczy po prostu nie kupuje - np mocnego kompa.

2. Jak ktoś jest biedy, to najczęściej na własne życzenie. Przez 2 i pół roku słuchałem w pracy narzekania na zarobki, że wyzysk, obóz pracy. Owszem, zarobki nie były duże, ale ta sama osoba później chlała piwo/wódkę przez cały weekend, paliła papierosy jeden za drugim i zamawiała pizzę. I nie była to tylko jedna osoba. Ewenementem natomiast była osoba, która narzekając na zarobki była w stanie (żyjąc razem z żoną i córką) odłożyć miesięcznie prawie 1000 PLN i trzymać pod blokiem (bo jazdą trudno to nazwać) kupionego w salonie VW Polo.

 

PODSUMOWANIE:

Pewnie za powyższego posta dostanę dużo minusów - to nic, Wasz problem. Macie zbyt małą wiedzę, wyobraźnię, ambicje.

Chciałbym tylko powiedzieć, że:

1. Aktualnie nigdzie nie pracuję, nie pracowałem nigdy w żadnym sektorze finansowym, ale pracowałem jako akwizytor.

2. Tak, pozbyłem się 2400 PLN bezpowrotnie w ramach oszczędzania OVB, ale potrafię przyznać, iż była to strata pieniędzy tylko i wyłącznie z mojej winy. Sam założyłem taki plan i zdecydowałem się odkładać 200 PLN miesięcznie. A że moje plany z czasem się zmieniły, to miałem wybór - albo żyć o kromce chleba by móc odkładać, albo mieć 200 PLN miesięcznie więcej i zapomnieć o już odłożonych 2400. Wybrałem opcję drugą. Z początku pukałem sobie w głowę, ale z czasem doszedłem do wniosku, że człowiek uczy się na błędach. Znacznie więcej puściłem z dymem w postaci dymu papierosowego i jeszcze nie raz pewnie wywalę dużo kasy w błoto. Takie jest życie i jedyne co można robić, to starać się popełniać jak najmniej takich błędów.

  • Upvote 5

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)Gdy jednak ktoś najpierw myśli o przyszłości, a nie o du..eniu panienek, to może dobrze wystartować. A jak ktoś wpadł i wziął ślub bo rodzice kazali, to już jego problem.(...)

Powiedz to Havoc'owi :wink:

 

Już kiedyś w tym temacie doszło się do tego typu wniosków, ale przyszła kolejna wiosna i czas na kolejną dyskusję.

 

Co do równego startu to niektórzy muszą zrozumieć, że nie każdy startuję od zera! Czasami startuję się z dużym debetem (niekoniecznie finansowym) i niekoniecznie dlatego, że tak się zachciało, więc panowie więcej zrozumienia :) pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...