Skocz do zawartości
Hanu

Zarobki, praca

Rekomendowane odpowiedzi

... nie można np. pozwolić człowiekowi wziąć kredytu z ratą domykającą budżet domowy na zero, gdyż ten chce "spłacić go jak najszybciej". Nie zawsze ludzie to rozumieją, zwykle pojawia się argumentacja typu "przecież im dłuższy mam okres spłaty tym więcej zapłacę odsetek" i tłumacząc Klientom podstawowe zależności bywam posądzany o "naciąganie ich na większe koszta". Trochę z tym tak jak z oszczędzaniem na, no nie wiem, oponach - "dlaczego mam je wymieniać, przecież jeszcze nie pękły" ;) . Albo na jedzeniu przeterminowanej żywności :lol: . Zdarzają się też ludzie chcący oszczędzać np. 1000 pln (mówię tu o oszczędzaniu z użyciem wieloletniej polisy, czyli nałożeniu na siebie stałego zobowiązania) przy zarobkach 5000, bo "teraz spokojnie im tyle zostaje" i nie widzą problemu z tym, że sami mówili o planach powiększenia rodziny etc. To ja muszę to wziąć pod uwagę, bo jak za parę lat pojawią się dzieci i ten 1000 złotych okażę się niemożliwą do odłożenia kwotą, to tacy ludzie nie będą pamiętali, że sami chcieli tyle odkładać, tylko że ja im sprzedałem coś na co nie było ich stać. Tak jak dobry lekarz nigdy nie przepisze recepty bez uprzedniego, dokładnego przebadania pacjenta, tak dobry doradca nie doradzi czegokolwiek bez wzięcia pod uwagę wszystkich niezbędnych zmiennych.

Ja wiem że są już zawody które pomagają ludziom z kasą w najbardziej podstawowych i trywialnych sprawach

-zakupie prezentów pod choinkę (bo zlecający nie ma czasu)

-zawiezienie psa do weterynarza

-styliści pomagają być INDIE:)

Ty swój zawód porównałeś do lekarza....imho bardzo gruba przesada, z twojego opisu wynika jakobyś doradzał głupcom, ludziom nieodpowiedzialnym, rozrzutnym, bez podstawowych zasad ekonomii i matematyki.

Wiedza moja (inż materiałoznastwa) w tym zakresie, oraz żony (technik ekonomista) jest na tyle marginalna, a zarazem wystarczająca że przy użyciu exela+google...byślismy w stanie stworzyć biznesplan na 5 lat (nie wybiegam dalej poza ten czas, bo to jest taki okres że wszystko może się zdarzyć od kolejnego kryzysu, do mojego zejścia z tego świata. A zarobki nie są na tyle duże że mogę "pozamrażać" ich część aby pracowała przez kilkanaście lat) Zaplanować zamianę mieszkania, jego remont, zakup auta, i dwójkę dzieci. Mało tego w połowie tego planu, dorzuciliśmy po zmianie statusu materialnego (aktualnie zarobki o jakich wspomniałeś w tekscie) ogrzewanie gazowe, ( pomyliłem się z głupim zużyciem gazu o 100zl ale nie przewidywałem aż takich mrozów:D). Do tego w sezonie nie grzewczym "tracę" w granicach rozsądku troszkę na forexie...(wolę to stracić niż wpłacić i łudzić się mega zyskiem)

Gdyby twój opis, dotyczył ludzi z grubymi zarobkami, dla których pojawienie się dziecka to żaden wydatek, jedynie radość w życiu, gdyby w końcu omawiane kwoty były na tyle duże, to widziałbym sens i zasadność doradcy w ich życiu. Imho bez lekarza się nie obejdzie człowiek gdy zaczyna go choróbsko męczyć, a bez doradcy (przy kwocie omawianej) może w 100% jeśli tylko pomyśli.....

 

ps. wiem że to jest spore uogólnienie, ale ja odnosze się konkretnie do twojego tekstu, w którym opowiadasz o takim szarym kowalskim..... możesz zaraz rzucic jakiś tekst o polisach, inwestycjach i innych [ciach!]łach, przy których wymięknę w 100%, bo jak mówiłem ma wiedza jest marginalna, a zarobki narazie nie wymuszają abym wchodził w tę "dziedzinę", jednak jesli to sie kiedys zmieni to skorzystam z usług doradzcy bo wizja utopienia sporych pieniędzy nie napawa optymizmem, w takim wypadku trzeba posłuchać mądrzejszych.... mimo iż nie lubię gdy ktoś myśli za mnie...

Pozdrawiam

ps2. Wiesz co mnie jeszcze irytuje? To ze doradca A powie tak, doradca B powie inaczej, a doradca C jeszcze inaczej.... tak jak z ubezpieczeniem auta, lub OFE....kazdy swoje chwali....bo doradce interesuje prowizja, przy konfrontacji (ze gdzies powiedziano inaczej!) zaczyna sie zawsze smieszna scena....

Wiem ze to nie na temat ale opowiem:D

Ostatnio PZU mnie rozwalilo, jak mi proponowali OC...powiedzialem ze za drogo...spytala babka (miła skądinąd)

-a gdzie ma pan taniej?

-wszędzie- odpowiedziałem i wymieniłem jej kilka firm które mi proponowały...Kobiecina poczerwieniała, podziękowała i tyle:)

Edytowane przez HeatheN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z twojego opisu wynika jakobyś doradzał głupcom, ludziom nieodpowiedzialnym, rozrzutnym, bez podstawowych zasad ekonomii i matematyki.

Oj, chyba przeceniasz polskie społeczeństwo. To, że mamy absurdalnie wysoki procent ludzi posiadających lub ubiegających się o wyższe wykształcenie nie oznacza wcale, że są oni odpowiedzialni i rozsądni. A tekst o podstawowych zasadach ekonomii i matematyki mnie rozłożył - otwórz oczy, większość Polaków to finansowi analfabeci, nie dorośli jeszcze do życia w warunkach gospodarki wolnorynkowej. Mentalność rodem z socjalizmu zakorzeniona jest nawet u osób, które socjalizm znają tylko z opowieści rodziców.

 

Imho bez lekarza się nie obejdzie człowiek gdy zaczyna go choróbsko męczyć, a bez doradcy (przy kwocie omawianej) może w 100% jeśli tylko pomyśli.....

Tutaj nie wystarczy "tylko pomyśleć", trzeba jeszcze wiedzieć o czym ;)

 

ps2. Wiesz co mnie jeszcze irytuje? To ze doradca A powie tak, doradca B powie inaczej, a doradca C jeszcze inaczej.... tak jak z ubezpieczeniem auta, lub OFE...

Teoretycznie mylisz doradcę z agentem ubezpieczeniowym, praktycznie jednak - z decydowanej większości przypadków będziesz miał rację. Jest jeszcze wiele na rynku do zrobienia w tej materii. W każdym razie, staramy się to zmienić.

 

kazdy swoje chwali....bo doradce interesuje prowizja, przy konfrontacji (ze gdzies powiedziano inaczej!) zaczyna sie zawsze smieszna scena....

Ja i moi koledzy po fachu jesteśmy zawsze bardzo otwarci na konfrontacje. Sceny tego typu rzeczywiście są śmieszne, bo nie jest łatwo się opanować, kiedy np. kierownik filii ING nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytania o jego własny produkt. Jak Klient chce skonfrontować opinie (rzadko się to zdarza, o dziwo) to chętnie pojadę z nim do siedziby firmy gdzie ma założony dany produkt i dam tam komuś szansę wypowiedzenia się. Oczywiście przebieg takiego spotkania jest praktycznie zawsze taki sam, bo przedstawiciel danej instytucji zna ofertę tej instytucji i nie ma pojęcia o aktualnej ofercie konkurencji. Z kolei jak chcę oszczędzić Klientowi czasu to proszę, aby umówił takie spotkanie ze swoim dotychczasowym doradcą/"doradcą" u siebie w domu i wiesz co się wtedy dzieje? Zawsze coś takiemu człowiekowi wypada w ostatniej chwili ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I o co tu się wykłócać? Niestety my Polacy mamy zakorzenioną w sobie zawiść, jak ktoś zarabia więcej to musi mieć znajomości, bogatych rodziców, złodziejem etc.

Jak to mówi pewne trafne przysłowie "każdy orze jak może".

 

Popularny schemat w moim regionie to rodzina czteroosobowa z czego zazwyczaj jedna osoba pracuje i jak zarabia 2k netto to jest dobrze, jak mniej to i też dobrze bo przynajmniej jest praca. Chociaż trudno to nazwać godnym życiem raczej przetrwaniem z miesiąca na miesiąc, ale takie są nasze realia.

Ponad rok przesiedziałem w USA, nie ukrywam że dzięki znajomościom dostałem pracę w firmie która zasponsorowała mi wizę pracowniczą. Jako specjalista zarabiałem około 1.1k$/tydzien

Wydatki?

- wynajem apartamentu w mieście blisko miejsca pracy (salon, sypialnia, łazienka, wc, kuchnia)ok. 1200$ + oplaty za prad, gaz itp.

- jedzenie taniocha zakupy za 200-300$ pozwalały mi żreć do woli przez cały miesiąc i jeszcze trochę, dla przykładu w promocji których jest tam wiele za 24puszki coca-coli zapłaciłem niecałe 2$, żenada porównując ceny w Polsce.

- benzyna tania, tu było różnie gdyż dość dużo podróżowałem samo auto żarło 12 litrów

Dużo bym tu mógł jeszcze napisać, gdy kończyłem pracę zafundowałem sobie jeszcze miesięczne wakacje, odwiedzając wschodnie i zachodnie wybrzeże. Kupiłem masę sprzętu elektronicznego(co okazało się przy powrocie niezbyt dobrym pomysłem) i wróciłem do ojczyzny gdzie zarabiam 3k netto, żona też pracuję a stać nas na połowę mniej rzeczy niż tam.

Nie przechwalam się tu, chcę tylko pokazać jak bardzo nasze polskie realia odbiegają od tych w "cywilizowanych" krajach.

 

A tak przy okazji teraz zauważyłem dzisiejszy artykuł.

 

 

Pozdrawiam

Edytowane przez rbtck1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że mamy absurdalnie wysoki procent ludzi posiadających lub ubiegających się o wyższe wykształcenie nie oznacza wcale, że są oni odpowiedzialni i rozsądni.

n

 

A tekst o podstawowych zasadach ekonomii i matematyki mnie rozłożył - otwórz oczy, większość Polaków to finansowi analfabeci, nie dorośli jeszcze do życia w warunkach gospodarki wolnorynkowej. Mentalność rodem z socjalizmu zakorzeniona jest nawet u osób, które socjalizm znają tylko z opowieści rodziców.

n+1

 

Gdybyś cały czas pisał takie piękne frazesy ograniczając arogancję i pyszałkowatość to uznałbym Cię za dobrze zapowiadającego się młodego człowieka ;)

 

Wracając do tematu życia za 2k to owszem można. Nigdzie nie powiedziałem, że to nie możliwe. Tylko, że w tym wypadku to mowa już o survivalu, a przy dzieciach to ja już kompletnie sobie tego nie wyobrażam. Uprzedzając ataki - nie piszę tego myśląc o takich ludziach pogardliwie - mnie jest zwyczajnie przykro, że obecna sytuacja polityczno-finansowa powoduje upodlenie narodu poprzez proponowanie tak obelżywych zarobków.

 

A jak ktoś mi zaraz powie, że 2k na rękę to nie jest tak tragicznie to dla mnie jest to książkowy przykład minimalizmu i przejawu typowego marazmu/stagnacji. Wystarczy spojrzeć na ceny, prognozy i poobracać chwilę kalkulatorem, żeby zrozumieć kiedy przy takiej wypłacie można się czegoś spodziewać. Jeśli kiedykolwiek.

 

Jako ciekawostkę mogę jeszcze powiedzieć, że grono moich znajomych, których uznawałem za bliskich, mocno się skurczyło, gdy dowiedzieli się o moich obecnych zarobkach ;)

 

W sumie to cieszę się, bo pozostali przy mnie ludzie którym mogę zaufać. Ot, kolejny przykład polskiego bagienka - sam by zeżarł, a drugiemu nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako ciekawostkę mogę jeszcze powiedzieć, że grono moich znajomych, których uznawałem za bliskich, mocno się skurczyło, gdy dowiedzieli się o moich obecnych zarobkach ;)

Przykre, ale powszechne. Rowniez mnie to spotkalo.

 

Ludzie maja dziwna sklonnosc oceniania ludzi przez pryzmat generowanych dochodow. "Zarabia kilkakrotnie wiecej odemnie to na pewno zarabia je nielegalnie/dostal prace po znajomosci/ukradl i nie ma sensu sie z nim zadawac, to zly czlowiek jest"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak mówiłem, nauczyciel na lekcjach szkolnych się po prostu opierdzielał robiąc wszystko "po łebkach" , aby podkreślić jeszcze bardziej różnicę między uczeniem za darmo a za kasę (dzięki czemu zarabiał). Smutna prawda... :(

Wybacz, ale nie przekonuje mnie to ani trochę. Tak się składa, że ze środowiskiem nauczycieli miałem dużą styczność. Zdarzyło mi się nawet prowadzić zajęcia.

Każdy nauczyciel ma własny sposób myślenia i nauki. Jedni robią to lepiej, inni gorzej. Do tego są mniej lub bardziej pojętni uczniowie. Mi zwykle wystarczało to, co wynosiłem z lekcji. Ci, którzy tego nie potrafili, siadali w domu do książek i czytali do skutku. Sposób wykładu wiedzy wpływa na łatwość jego przyswajania. Jeśli dany sposób tłumaczenia nie podchodzi nam, to szukamy innego tłumaczenia. Niestety to zbyt oczywiste dla obecnego pokolenia - lepiej zapłacić komuś xx PLN/h, aby nam powiedział to samo, co możemy sami przeczytać w książkach. Dla mnie natomiast wydanie nawet 5PLN/h za przedstawienie innymi słowami tego, co możemy sami przeczytać na setki różnych sposobów to istne wywalanie kasy w błoto.

 

Kaaban chrzanisz jak potluczony :lol: Upadek systemu edukacji? :D gdyby nie to ze ludzie chetnie korzystaja z korkow to poziom wiedzy gimnazjalistow i licealistow bylby jeszcze nizszy. Zejdz na ziemie... Sa zdolniejszi i mniej zdolni. Jedni duzo wynosza z samych lekcji, a inni maja problemy z samodzielnym uczeniemi potrzebuja dodatkowych zajec.

Mylisz się. Wolą płacić za to, co mogą mieć za darmo.

Wstyd zapytać o coś nauczyciela? Wstyd zapytać kolegę z klasy/brata/siostrę/ciocię? Pewnie wstyd i obciach.. a może brak motywacji? Lepiej niech matka/ojciec wyda te 20 PLN za godzinę, to wtedy się zmuszę do przyswojenia wiedzy...?

 

Rodzice sami są sobie winni. Mi od początku rodzice tłukli do głowy, że mam się uczyć. Były zakazy TV, potem zakazy kompa. Gdy zauważyli, że wyrabiam, to zakazy się skończyły i miałem normalne życie nastolatka. Jeśli natomiast rodzice od początku dają sobie wchodzić dziecku na głowę i stosują bezstresowe wychowanie, to potem wyniki są takie, a nie inne. Aż mnie strach bierze, jakie będą dzieci osób z roczników 80+.

 

Hmm... Jeśli ten topic służy do pielęgnowania typowo polskiego podejścia do życia, czyli narzekania jak to jest źle i nigdy nie będzie lepiej, to już się zamykam. Może niech się jakiś moderator wypowie, albo chociaż sprecyzuje tytuł tematu, bo zdaję się, że zostałem wprowadzony w błąd^^

Chętnie...

Z jednej strony rzeczywiście Twoje wypowiedzi są częściowo takie (przekolorowane?), jak opisuje Powerslave. Z drugiej jednak strony przyznaję Ci rację niemal we wszystkim, co piszesz.

 

1. Prawda jest taka, że każdy by chciał zarabiać np. 100 tysi miesięcznie. Uprzedzając wszelkie sprzeciwy wobec tego zdania, to und3r w swojej filozofii ma 100% racji. Zanim nie będziesz tyle zarabiał, to nie możesz stwierdzić jednoznacznie, czy chcesz tyle zarabiać. Natomiast to, czy będziesz z tymi zarobkami szczęśliwy, zależy od Ciebie, oraz od rodzaju pracy jaką wykonujesz. Nie trzeba zapierdalać 48h/dobę, by trzepać taką kasę. Niestety większość tego nie pojmuje.

 

2. Wypowiedzi na temat firmy oraz właściciela ograniczaj do minimum, bo przecież Internet jest jedyną słuszną prawdą - z tym nie wygrasz, nawet jak byś wpadł z szefem na zlot PPC.

 

A wracając do wątku głównego... Taki przykład sprzeczny z wszystkimi szufladkami i ogólnikami:

Znajomy ma 33 lata. Zaraz po szkole zawodowej wyjechał za granicę, gdzie spędził 10 lat, poznał obecną żonę (Polkę). Wrócili do kraju, kupili mieszkanie, samochód (Polo z salonu). On pracuje fizycznie i zarabia 1200-1400 miesięcznie, ona 1400-1600 miesięcznie jako z-ca kierownika małego sklepu czy coś w tym stylu. Za mieszkanie w mieście płacą śmieszne opłaty (400-500PLN + media około 100-200 PLN). Mają 3-letnią córkę. Co miesiąc odkładają 800-1000 PLN! Codziennie kupują 1 chleb + 2 bułki, bo "2 chlebów się nie opłaca". No i na koniec kolega codziennie zrzędzi, że jego praca jest do d..., że zapiernicza za śmieszne pieniądze itd....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w jakiej branży pracujesz kas?

 

simica juz ogarnąłem, faktycznie parę stron temu było, nie skojarzyłem. Jak przy 7k ludzie się od was odwracają to :blink:

Edytowane przez Kaaban

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w jakiej branży pracujesz kas?

W kazdej, ktora przynosi odpowiednio wysokie profity.

 

Drobny import, handel. Ostatnio rowniez GPW.

 

simica juz ogarnąłem, faktycznie parę stron temu było, nie skojarzyłem. Jak przy 7k ludzie się od was odwracają to :blink:

Zawiść to podstawowa cecha charakteru Polaków. Ale tak jak pisal simic, przynajmniej ziarna oddzielily sie od plew. Edytowane przez Kas

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiesz Kaaban, że tu nie chodzi o 7k czy 70k. Wystarczy więcej niż ja i już jesteś złyyyyy :D Niestety taka mentalność i długo się to pewnie nie zmieni :wink:

 

Chociaż nie jest takie proste jak mogło by się wydawać. Większość ludzi zwykle rozgląda się wokół siebie planując życie. I tu rozumiem und3r'a czy MaSell'a rodzina/znajomi do czegoś doszli, nie zarabiają mało, a chłopcy chcą więcej i dobrze. Ktoś inny nie ma tyle szczęścia i rodzi się gdzie mama czy tata zarabiają po 1k na głowę, dodatkowo, cóż, znajomych również nie ma wybitnych, więc dla niego te 2k na rękę to i tak super. Na domiar złego ma znajomych którzy zarabiają dużo, ale dzięki rodzicom/kontaktom. No i co taki człowiek ma pomyśleć jak słyszy o zarobkach 10k netto? Także punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i każdego się nie zadowoli. :wink: pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak ktoś mi zaraz powie, że 2k na rękę to nie jest tak tragicznie

Jak juz ktos jednak to powie, to niech odrazu poda odpowiedz na pytanie za co kupi własny dom czy mieszkanie oraz co zrobi jak przez 3 miechy nie bedzie mial pracy ;)

Jako ciekawostkę mogę jeszcze powiedzieć, że grono moich znajomych, których uznawałem za bliskich, mocno się skurczyło, gdy dowiedzieli się o moich obecnych zarobkach ;)

Dlatego o moich zarobkach wiedza tylko moi rodzice i jeden dobry znajomy. Do tego nie wożę się drogim bmw, nie mam iphona czy ciuchów po kilkaset złotych... i wszystko jest tak jak bylo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego o moich zarobkach wiedza tylko moi rodzice i jeden dobry znajomy. Do tego nie wożę się drogim bmw, nie mam iphona czy ciuchów po kilkaset złotych... i wszystko jest tak jak bylo ;)

...i całe forum PPC :lol2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak dzisiaj usłyszałem w radiu Polska ma charakterystyczny dla krajów trzeciego świata współczynnik zarobków.

 

Większość normalnych pracowników zarabia w 10 ( słownie: dziesięć) lat tyle, co prezes spółki giełdowej w miesiąc.

 

Nie muszę, chyba wspominać, że w cywilizowanych krajach zachodnich ten współczynnik jest drastycznie mniejszy, a taki jak u nas występuje głównie w biednych krajach afryki. No i jak by to ładnie podsumować: wszędzie złodzieje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Majkel

 

W Polsce póki co właśnie dysproporcja zarobkowa nie jest aż tak wysoka pomiędzy średnimi zarobkami warstw naszego społeczeństwa a wyższą klasą niż jest to np. w Stanach. Całe spektrum zarobków jest w większości uwarunkowane od ODPOWIEDZIALNOŚCI na danym stanowisku, idąc takim tokiem myślenia, jak twoje z zarobkami (Ceo,prezesów itp) dużych międzynarodowych korporacji ich wynagrodzenie jest jak najbardziej adekwatne do ich odpowiedzialności za wykonywaną przez nich funkcję, ich decyzje mają wpływ na ogromną ilość ludzi jak i kapitału im powierzonego.Zwykły kowalski zarabia i ma zarabiać właśnie przez 10 lat tyle co tacy ludzie w miesiąc, jego jedyne zmartwienie to co zjem na przerwie w pracy i czy majster mi się na ręce patrzy:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po niecałym roku zrezygnowałem ze studiowania.

też doszedłeś do wniosku, że to bezsensu? ja od nowego roku o niczym innym nie myślę :D i to głupie wrażenie straconego czasu.. :unsure:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też doszedłeś do wniosku, że to bezsensu? ja od nowego roku o niczym innym nie myślę :D i to głupie wrażenie straconego czasu.. :unsure:

U mnie sie niedlugo okaże czy te parę lat studiowania się na coś przydało. Myśle że tak. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaaban - szukasz pracy że się tak wypytujesz kto w czym siedzi? :mrgreen:

nie no szukać nie szukam, po prostu ciekawi mnie jakie to branże, jakbym szukał pracy to bym do wszystkich wysłał już pw, albo prosił o szczegóły ;) ot, czysta informacja, moje plany są troszkę inne :razz:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie ma szans, tak samo zawsze od rodziców/dziadków się słyszy, że w latach 50, 60, 70 to byli pewni, że w 2000 to ludzie będą latać na księżyc na wakacje i takie klimaty - ;). Zresztą robot nigdy nie zastąpi człowieka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie kształtowało się to tak 1200->1400->1600->1800->2050 brutto, pracuję prawie 3 lata w małej firmie produkującej komponenty do samochodów. Studiuję zaocznie informatykę, aktualnie jestem na 5 semestrze (sesja w pełni), mieszkam z rodzicami, niewiele wydaję, staram się oszczędzać, ale też bez przesady ;). Mówiąc szczerze - nie wiem, co będę robić za te 2-3 lata. Wybrałem specjalizację sieci komputerowe, ponieważ programistą nie jestem i nigdy nie będę, choć i z sieci nie czuję się pewnie, staram się to nadrobić, zrobiłem Cisco 1 semestr i zamierzam zrobić następny. Nie wyobrażam sobie, żeby za to co zarabiam wynajmować mieszkanie sam (panny nie mam i nie chcę mieć), płacić za studia i jeszcze coś jeść.

 

@poca

Kto wie, może będziemy świadkami jakiegoś tam nowego porządku świata ;).

Edytowane przez Spylon

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, ale nie przekonuje mnie to ani trochę. Tak się składa, że ze środowiskiem nauczycieli miałem dużą styczność. Zdarzyło mi się nawet prowadzić zajęcia.

No spoko, nigdzie nikogo nie chciałem "przekonywać", opisałem tylko sytuację w swoim byłym mieście. ;) Wiem co widziałem, w tym co piszesz też na pewno jest, przysłowiowe "ziarnko prawdy", ale to nie jest tak, że ja się mylę w stu procentach. 

 

Niestety to zbyt oczywiste dla obecnego pokolenia - lepiej zapłacić komuś xx PLN/h, aby nam powiedział to samo, co możemy sami przeczytać w książkach.

Mówiłem już, że do tego dochodzi aspekt psychologiczny, być może (a raczej na pewno) nowsze pokolenia są coraz słabsze psychicznie, być może to też skutek, jak to nazwałeś "bezstresowego", czyli rozpieszczonego wychowywania, może być wiele przyczyn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś cały czas pisał takie piękne frazesy ograniczając arogancję i pyszałkowatość to uznałbym Cię za dobrze zapowiadającego się młodego człowieka ;)

Gdybyś mnie lepiej poznał (nawet nie osobiście, wystarczy, że przejrzysz więcej moich wypowiedzi) to wiedziałbyś, że nigdy nie jestem arogancki bez powodu. Odpowiadam tak, jak zasługuje na to mój interlokutor. Dlatego jeśli moje posty są czasem bezczelne, to przeprosić mogę najwyżej osoby trzecie (jeśli się obraziły ;) ), ale nie użytkownika, do którego się bezpośrednio zwracałem.

 

Z jednej strony rzeczywiście Twoje wypowiedzi są częściowo takie (przekolorowane?), jak opisuje Powerslave. Z drugiej jednak strony przyznaję Ci rację niemal we wszystkim, co piszesz.

Uwierz, że nie mam żadnego celu w "koloryzowaniu" moich wypowiedzi. Składają się na nie albo moje prywatne poglądy, albo czyste fakty. Oczywiście zdaję sobie sprawę, jakie reakcje wywołują moje przekonania w zetknięciu z typową dla naszego kraju mentalnością, ale nie zamierzam przez to pisać mniej dosadnie.

 

1. Prawda jest taka, że każdy by chciał zarabiać np. 100 tysi miesięcznie. Uprzedzając wszelkie sprzeciwy wobec tego zdania, to und3r w swojej filozofii ma 100% racji. Zanim nie będziesz tyle zarabiał, to nie możesz stwierdzić jednoznacznie, czy chcesz tyle zarabiać. Natomiast to, czy będziesz z tymi zarobkami szczęśliwy, zależy od Ciebie, oraz od rodzaju pracy jaką wykonujesz. Nie trzeba zapierdalać 48h/dobę, by trzepać taką kasę. Niestety większość tego nie pojmuje.

To nie jest do końca tak, że "większość tego nie pojmuje". Większość właśnie doskonale to wie, ale nie jest w stanie stłumić uczucia rozgoryczenia tym faktem. Jest to swoista reakcja obronna ego. Ma to nawet swoje uwarunkowania genetyczne - to przecież samiec zawsze był odpowiedzialny za zapewnienie bytu rodzinie, a w gospodarce wolnorynkowej byt ów stał się praktycznie tożsamy z grubością portfela. Kiedy natomiast godziwy byt rodziny nie stanowi już problemu, swoboda majątkowa umożliwia realizację na płaszczyznach, paradoksalnie, niematerialnych. A ponieważ możliwość doświadczania tego świata jest moim zdaniem największym darem jaki mógł mnie spotkać, zamierzam przeżyć tak wiele, na ile pozwoli mi moje krótkie życie, czyli m.in. zobaczyć Ziemię z orbity (sir R. Branson powinien mi w tym pomóc w ciągu najbliższych 4-5 lat), zjeździć ją po wzdłuż i wszerz, dowiedzieć się jak najwięcej i przede wszystkim, zapewnić moim potomkom jak najlepszy start, by mogły doświadczyć jeszcze więcej niż ja. Czy mogę to osiągnąć bez pieniędzy? Nie. Czy więc moim życiowym celem jest posiadanie dużej ilości gotówki? Wręcz przeciwnie - moim celem jest jej wydanie. A jeśli mogę pomóc innym ludziom zaoszczędzić, drogą planowania finansowego, środki pozwalające im również zobaczyć trochę świata, to czemu miałbym sam na tym nie zarobić?

 

2. Wypowiedzi na temat firmy oraz właściciela ograniczaj do minimum, bo przecież Internet jest jedyną słuszną prawdą - z tym nie wygrasz, nawet jak byś wpadł z szefem na zlot PPC.

Ustalmy coś może, raz jeszcze. To nie ja pierwszy w tym topicu podałem nazwę firmy i nie ja pierwszy wspomniałem choćby słowem o jej właścicielu. Personalia założyciela firmy dla jakiej pracuję (a raczej - "z jaką współpracuję") padły jako żałosna w swej głupocie (a głupotę tępię) próba zdeprecjonowania mnie i mojego zawodu, powodowana tym, o czym napisałem wyżej. Mogłem to zignorować, ale nie odebrałbym sobie przyjemności krótkiej (jak zwykle w takich przypadkach) "wymiany" (cudzysłów niezbędny, ze względu na częstą jednostronność) argumentów.

 

majkel, z tymi złodziejami to wyskoczyłeś jak Filip z konopi ;)

Dementuję, Filip nie zaczynał od plantacji konopi. (Nie mogłem się powstrzymać :lol: .) Edytowane przez und3r

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, chyba przeceniasz polskie społeczeństwo. To, że mamy absurdalnie wysoki procent ludzi posiadających lub ubiegających się o wyższe wykształcenie nie oznacza wcale, że są oni odpowiedzialni i rozsądni. A tekst o podstawowych zasadach ekonomii i matematyki mnie rozłożył - otwórz oczy, większość Polaków to finansowi analfabeci, nie dorośli jeszcze do życia w warunkach gospodarki wolnorynkowej. Mentalność rodem z socjalizmu zakorzeniona jest nawet u osób, które socjalizm znają tylko z opowieści rodziców.

Zgadzam się! Tylko ja nie pisałem o ogóle społeczeństwa, jeno o tej części która czegoś się dorobiła, która ma kase i która korzysta z usług doradców! A nie powierz mi ze szary przeciętny kowalski jest w stanie zarobić (pomijam nepotyzm i wygraną w multilotku) grubą kasę...?

Wszyscy moi znajomi którzy się czegoś dorobili, i którzy mogliby korzystać z usług doradcy nie sa finansowymi analfabetami i uwarzam ich za ludzi inteligentnych (szczególnie ci z wlasnymi firmami)

 

Oczywiście przebieg takiego spotkania jest praktycznie zawsze taki sam, bo przedstawiciel danej instytucji zna ofertę tej instytucji i nie ma pojęcia o aktualnej ofercie konkurencji. Z kolei jak chcę oszczędzić Klientowi czasu to proszę, aby umówił takie spotkanie ze swoim dotychczasowym doradcą/"doradcą" u siebie w domu i wiesz co się wtedy dzieje? Zawsze coś takiemu człowiekowi wypada w ostatniej chwili ;)

Ee to czasem masz wesoło widzę:) Swoja drogą byłem pewien że w tej branży poznawanie konkurencji jest na porządku dziennym (podstawieni ludzie etc)

Ps. Z ciekawości jesli moge spytać w umowie masz zaznaczone ze nie mozesz pracowac w konkurencji przez jakis czas jakbys sie z E rozstał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...