Skocz do zawartości
kilobajt

Topic śmiechu

Rekomendowane odpowiedzi

Dwóch facetów zgubilo sie w lesie. Bladzili tak juz od wielu dni i byli smiertelnie glodni. Pewnego razu zobaczyli mala chatke na polanie.Z chatki wylazla Baba Jaga.

- Babciu, dasz nam cos do zjedzienia? umieramy z glodu...

- dam, pod warunkiem, ze mnie zaspokoicie.

Jeden z nich pomyslal: Wole juz umrzec, niz przeleciec

to próchno! i usiadl zrezygnowany pod domkiem, a drugi wszedl do srodka. Baba rozbiera sie, zdejmuje okulary i kladzie sie na lózko mówiac "no dalej mój Romeo".

Facet patrzy, a tu na stole lezy kukurydza, wiec uzyl jej w

wiadomym celu

a potem wywalil przez okno- baba byla zaspokojona w

100% , dala mu sie najesc i napic za wszystkie czasy. Potem wychodzi zadowolony z domku i widzi swojego kumpla.

- E, ty taki frajer jestes, musiales zaspokoic to babsko a mi przez okno wypadla kukurydza... nie dosc ze ciepla to jeszcze z maslem.

 

 

:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Turysta w Zakopanem wchodzi do baru, siada przy barze i pyta:

- Barman, co polecisz do picia?

Barman na to:

- Ano, panocku drink "Góra cy"!

Turysta:

- Jak to "Góra cy"?!

Barman:

- Widzicie, bierzemy sklanecke wina... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka. Poźniej bierzemy sklanecke piwa... no dwie... góra cy i wlewamy do tego samego garnka. Następnie sklanecke wódecki... dwie... no góra cy i wlewamy to do tego samego garnecka. Na koniec bierzemy sklanecke koniacku... no dwie... góra cy i wlewamy do garnka. Garnek stawiamy na ogniu i miesając gzejemy cas jakiś. Poźniej nalewamy i pijemy sklanecke... dwie... no góra cy. Po wypiciu wstajemy... robimy krocek... dwa... no góra cy!

 

_____________________________

 

Plywa sobie żółw po oceanie... piekna pogoda slonko swieci, żółw relaksacyjnie macha swoimi lapkami.. obok plywa rekin...tak krąży i krąży wokół żólwia i nagle podplynal i odgryzl mu lapke... Żólw patrzy na niego oburzony i mowi... "No bardzo k.u.r.w.a smieszne"

 

_____________________________

 

Dresiarz z bejsbolem wchodzi do pralni. - Czy jest chleb wiejski?

- Przecież to jest pralnia

Drechu wziął i wpier****ł pracownikowi pralni.

Nastepnego dnia drech znów wchodzi do pralni.

- Bagietke poproszę!

- Chłopie zrozum t.o.j.e.s.t.p.r.a.l.n.i.a

- Bagietke poprosze!

- Spierd***j!

Dresiarz znów pobił pracownika pralni.

Trzeciego dnia facet pracujący w pralni kupił 10 gatunków chleba. Znów wchodzi dres.

- Czy macie banany?

- Przecież wczoraj i przedwczoraj chleb chciałeś?

- Cóż... chleb teraz nawet w aptece kupić można...

 

____________________________

 

-Niedźwiedź zakazał w lesie się załatwiać.

Ale pewnego dnia zajączek był w samym jego środku i nagle mu się strasznie zachciało.

Nie wie co zrobić ale jednak musiał, więc się załatwił. Ale słychać, że niedźwiedź idzie. Więc wiele nie myśląc wziął i ukrył kupę w łapkach. Przychodzi niedźwiedź i pyta:

- Ej, Zajączek, a co ty tam trzymasz w tych łapkach?- Nic takiego, motylka...

- Pokaż go tu. - mówi niedźwiedź.

Zajączek otwiera łapki i powiada:

- Ale świntuch! Aaaaleee kupe nawalił !!!

 

____________________________

 

Spotyka sie kroliczek z zyrafa. Zyrafa nagle zaczyna zachwalac swoja szyje

- Bo wiesz, jak ja jem trawke to ja ten smaczek tak czuje tak dlugo, tak wspaniale mi jest, tak pysznie. A np jak sie napije zimnej wody ze strumyczka latem to mi tak chlodzi ta szyje tak dlugo i ja czuje tak dlugo ta wode, wogole jest wspaniale...

No i tak zachwala, zachwala, 5 minut, 10 minut, 15 minut, w koncu zbulwersowany kroliczek mowi

- Te zyrafa, a rzygalas kiedys?

 

____________________________

 

Ida trzy zolwiki przez pustynie.

Skonczyl sie prowiant,zostala tylko butelka wodki.ale jak tu wypic wodke bez kieliszkow?Trzeba pojsc po miarki.

-Ja nie pojde,powiedzial pierwszy.

-Ja tez nie,jestem zmeczony-rzekl drugi

-Dobra,to ja pojde-powiedzial trzeci i poszedl

nie ma go dzien,dwa,trzy...

Dwa pozostale zolwiki zaczynaja sie zastanawiac:

-Sluchaj moze nie bedziemy czekali na niego,wypijemy wodke z gwinta?

Zza pobliskiej wydmy odzywa sie glos:

-Bo nie pojde!

 

18*

» Naciśnij, żeby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler... «

Ona: Dobrze. Więc teraz powiedz mi jak to się robi. Tyle o tym słyszałam od koleżanek.

On: Najpierw weź go do ręki.

Ona: ALE OBLEŚNE

On: Zapewniam cię, że nie ma w tym nic obleśnego. Chwyć go za główkę jedną ręką.

Ona: Tak? I co dalej?

On: Tak, dobrze, a później pociągnij drugą ręką

Ona: Ach tak

On: A widzisz jak ci dobrze idzie?

Ona: I co teraz?

On: Teraz possij.

Ona: No ty chyba żartujesz

On: Nie, nie żartuję. Zacznij ssać.

Ona: Obleśne. Naprawdę ludzie tak robią?!

On: Tak.

Ona: Jesteś pewny?

On: Tak, przecież mówiłem ci, że jestem doświadczony. Dla mnie to nie pierwszy raz. Uwierz mi. Possij chwilę.

Ona (ssie): Hmmmm….

On: I jak?

Ona: Słonawy w smaku..

On: No to chyba dobry, nie?

Ona: Nawet nie głupie, a co teraz?

On: Teraz rozsuwasz nóżki.

Ona: Co ty powiedziałeś?!

On: Rozsuwasz nóżki.

Ona: Tak miałeś na myśli?

On: Tak, tylko musisz bardziej odgiąć nogi, bo będzie ciężko dojść. Daj, pokażę ci.

Ona: A, rozumiem.

On: Właśnie. I znowu bierzesz go do rączki.

Ona: Hmmm….

On: Jak go już wyciągniesz, to weź go do buzi.

Ona: Taaak.

On: Ooooo, właśnie tak…

Ona: A co zrobić z tym żółtawym? To też się połyka?

On: Zależy od upodobania. Można połknąć jak się chce.

Ona: Spróbuję… Hmmmm…. PYCHA Spróbuj!

On: Nie, to głupie…

Ona:-----

On: Popatrz teraz na mnie. Spróbuję wyciągnąć to różowe palcami…

Ona: Oooo…

On: Czasami są małe problemy, dlatego można sobie pomóc ustami…

Ona: Hmmmm….

On: Można też possać, czasem to pomaga.

Ona (ssie): Hmmm….

On: Aaaaa, teraz poszło.

Ona: Tak, czułam.

On: I jak było, smaczne?

Ona: Muszę przyznać, że nie głupie.

On: Chcesz więcej?

Ona: Tak, chętnie. Tylko mi powiedz, czy to musi być tak cholernie skomplikowane?!

On: No, kochanie. Ja nic nie poradzę, tak się je raki.

;)

 

:lol2: :ploom:

Edytowane przez greg505

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idzie Jasiu ulica i spotyka swoja nauczycielke:

- Witaj Jasiu czym sie zajmujesz?

- Wykładam chemie...

- Jasiu nie doceniałam cie, no popatrz Boze jaki człowiek był głupi... A gdzie?

- W Castoramie.

 

Czym się różni student pijący przez pięć lat od pijaka pijącego przez pięc lat?

- Pijak po pięciu latach pójdzie na odwyk, a student dostanie magistra!

 

- Jak poznać ginekologa na kongresie lekarzy?

- Tylko ginekolog nosi zegarek na bicepsie.

 

Siedzi facet u dentysty. Od kilku godzin dentysta meczy się przy jego trzonowcach, wreszcie ociera pot z czoła i pyta facia:

- To co, zrobię przerwę na papierosa?

- O tak, tak, proszę!

I dentysta wyrwał mu obie jedynki...

 

Pijani studenci podchodzą do taksówkarza:

- Panie kochany, zawieziesz nas pan do akademika za dychę?

- Coście, zwariowali? Nie opłaca się!

- A za trzy, cztery?

- Dobra, wsiadajcie.

Podjeżdżają pod akademik.

- Jesteśmy na miejscu - mówi taksówkarz.

Jeden ze studentów odwraca się do kolegów i mówi:

- No to chłopaki trzy, czteeery...

- Dzięęęękuuuuujeeeemyyy!

 

Dwóch Arabów miało kilka spraw w USA do załatwienia.

Udało im się je załatwić je za jednym zamachem!

 

 

BTW: fajne te Wasze linki ale już nudne to się robi jak trzeba ogladac jakieś badziewie co ludkom do głowy strzeliło, a mając kamere to widze, że teraz wszystko trafia na filmowy śmietnik jutjubi :(

Ludki wykażcie sięi poszperajcie w pamięci albo zeszytach, na półkach albo chociaż w necie i wrzucajcie kawały do poczytania bo się już rzygać za przeproszeniem jutjuibami chce :twisted: chociaz wodzionka mi poprawiła humor, ale i tak kicz na grande :(

 

Pozdrawiam i zycze poprawy :D

Edytowane przez PC_Speaker

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PC_Speaker: Przecierz nikt nikomu nie rozkazuje wchodzic w linki na youtube ani nie osadza bezposrednio filmow wiec ocb? Imo tak jak jest jest dobrze, czasem kawaly czasem filmiki i git :)

 

Teraz powrot do tematu.

 

Był sobie pewien niezwykle bogaty a przy tym ekscentryczny milioner.

Osiągnął w życiu wszystko. Wreszcie, przeszedłszy na emeryturę, postanowił

zrealizować największe marzenie swojego życia - wybrać się w podróż dookoła

świata wierną kopią średniowiecznego żaglowca.

 

Wszystko w tej podróży miało być tak, jak było w średniowieczu. Żaglowiec

musiał być zrobiony dokładnie tak samo, przy użyciu tych samych materiałów,

narzędzi i technologii, jak kiedyś. Na pokładzie nie mogło być żadnych

innych urządzeń, jak tylko te znane w średniowieczu. Zapasy żywności

przygotowano w ten sam sposób. Załoga była ubrana w repliki

średnioweicznych ubrań. Sam miloner, pasjonat żeglarstwa, miał zostać

kapitanem.

 

Nie było łatwo zrealizować ten plan. Samo zbudowanie wiernej kopii żaglowca

okazało się niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem. Wybudowano

średniowieczną stocznię. Zatrudniono z całego świata najlepszych

szkutników, którzy mieli pojęcie o budowie średniowiecznych statków.

Niektóre technologie trzeba było odtworzyć. Płótno na żagle zostało utkane

specjalnie na potrzeby ekspedycji przy użyciu starych metod. W podobny

sposób zostały wykonane liny... itp.

 

 

Równocześnie kompletowano załogę. Na podstawie starych dokumentów ustalono,

jakie profesje czy umiejętności były przydatne na statku. Zbierano i

przeszkalano chętnych. Produkowano narzędzia.

 

 

Wreszcie wszystkie prace zostały zakończone. Ustalono datę wyjścia w morze.

Piękny żaglowiec kołysał się majestatycznie przy nabrzeżu. Na pokładzie

gorączkowo krzątała się załoga. Nawigator ostatni raz przeglądał pożółkłe

pergaminy map, polerował szkła sekstansu, sprawdzał tablice gwiazd.

Żaglomistrze sortowali setki metrów kwadratowych żagli, kontrolowali

kilometry konopnych lin. Bosman razem z cieślą dokonywali ostatniej

inspekcji kadłuba. Kuk liczył beczki z solonym mięsem. Załoga pod pokładem

rozwieszała hamaki i worki ze swoimi rzeczami.

 

Wtem na nabrzeżu pojawił się mały, niepozorny człowieczek, ubrany w ciemną,

długą szatę. Pod pachą trzymał niewielką, drewnianą, obitą płótnem

skrzynkę. Bez wahania skierował się na trap i zaczął wchodzić na pokład.

 

- A wy kto? - zapytał bosman.

- Jak to kto? - zdumiał się człowieczek - jestem ostatnim członkiem waszej

ekspedycji.

Bosman pośpiesznie wyjął listę załogi. Wyglądało na to że nikogo nie

brakuje.

- Na prawdę? A kim jesteście? Jaka wasza profesja?

- Jestem glutownikiem - wyjaśnił człowieczek - Wiem, że wasza ekspedycja

nie

ma jeszcze glutownika.

- Eeee.... glutownikiem? - spytał z głupią miną bosman.

- Właśnie! Przecież nie wypłyniecie w morze bez glutownika!

Bosman nie miał pojęcia, kim jest glutownik, ale żeby nie stracić twarzy,

postanowił się do tego nie przyznawać.

- Cóż, macie rację, dobry człowieku. Jednakowóż, decyzję o waszym

dołączeniu

do załogi podjąć musi kapitan. Może ma innego nagadanego glutownika?

 

Bosman pośpieszył do kajuty kapitana na rufie, zameldował się służbiście i

rzekł:

- Panie kapitanie! Melduję, że na statek zgłosił się glutownik!

- Kto? - spytał ze zdumieniem milioner?

- Glutownik, kapitanie! Nie mamy jeszcze w naszej załodze glutownika, a

przecież jutro wychodzimy w morze. Czy mam dołączyć go do załogi? A może

pan kapitan ma nagadanego innego glutownika?

Kapitan - milioner zawahał się. Nie miał pojęcia, kim jest glutownik, a

przecież przeczytał wiele dzieł traktujących o średniowiecznej żegludze.

Ale - może coś pominął? Wyglądało na to że bosman doskonale orientuje się w

temacie, a to przecież nie lada fachowiec! Skoro twierdzi, że glutownik

jest w podróży niezbędny...

- W porządku, bosmanie! Rzeczywiście, nie mieliśmy dotąd glutownika. Nie

udało mi się, eeee..., żadnego znaleźć. To bardzo rzadka profesja.

Obawiałem się płynąć w morze bez glutownika, ale nie miałem wyboru. To

szczęście, że zgłosił się do nas ten człowiek! Proszę zapewnić mu wszystko,

czego będzie potrzebował do swoich, eeee...., czynności glutowniczych.

Zresztą, sami dobrze wiecie bosmanie co robić!

- Rozkaz, kapitanie - odpowiedział bosman, zasalutował i wyszedł,

postanawiając później wyciągnąć jakoś od kapitana, czym zajmują się

glutownicy. Tymczasem, w swej kabinie kapitan wsparł głowę na rękach i

dumał, jak podejść bosmana by ten niepostrzeżenie wyjawił mu prawdę o

glutowniku...

 

Glutownik nie miał duzych wymagań. Polecił jedynie rozstawić na pokładzie

mały namiocik i zakazał komukolwiek wchodzenia do środka.

 

Podróż rozpoczęła się. Żaglowiec przecinał fale, prowadzony pewną ręką

sternika. Załoga na masztach pracowała niczym dobrze zestrojony mechanizm.

Nawigator dbał o to żeby statek nie zszedł z przewidzianego kursu.

 

Jedynie działania glutownika owiane były mgła tajemnicy. Co jakiś czas, z

malego namiociku dobiegały jakieś stuki, trzaski, odgłosy piłowania, jednak

efekty jego pracy nie były dostrzegalne dla reszty załogi.

 

Kapitan czasami próbował wyciągnąć od bosmana informacje o tym czym zajmuje

się glutownik. Pytał:

- Powiedzcie mi, bosmanie, na jakim etapie są czynności naszego glutownika?

Czy wszystko przebiega jak trzeba?

Na co bosman odpowiadał niezmiennie:

- Wszystko jest w najlepszym porządku, kapitanie!

 

Z kolei bosman próbował podpytać glutownika o jego pracę, ale otrzymywał od

niego odpowiedź podobną do tej, której sam udzielał kapitanowi.

 

[tu mozna z pięć minut rozwijać temat...]

 

Wreszcie kapitan nieco się zniecierpliwił, i pewnego dnia spytał

glutownika:

- Dobry człowieku. Minęły już prawie dwa miesiące naszej ekspedycji. Z

niecierpliwością czekamy na efekty waszych prac glutowniczych. Kiedy

będziemy mogli je obejrzeć?

Glutownik spojrzał ze zdziwieniem na kapitana.

- Jak pan Z PEWNOŚCIĄ WIE, panie kapitanie, czekamy na bezchmurną pełnie

księżyca. Do tej pory mieliśmy dwie pełnie, niestety księżyc był zasłonięty

przez chmury. NA PEWNO orientuje się pan, ze bezchmurne niebo jest

warunkiem wprost kluczowym dla powodzenia moich czynności.

- Ehmm, tak, oczywiście... - wymamrotał kapitan i nie rozwijał już tematu.

Jednak później tego dnia, chcą udowodnić bosmanowi że nie gorzej niż on

orientuje się w czynnościach glutowniczych, powiedział mu:

- Nie mogę się wprost doczekać, bosmanie, kiedy wreszcie będzie bezchmurna

pełnia, by obejrzeć efekty działań naszego przyjaciela glutownika.

- Eeeee... tak, panie kapitanie - powiedział bosman, utwierdzając się w

przekonaniu że o glutowniku kapitan wie wszystko.

 

Wreszcie nadeszła bezchmurna pełnia. Na pokładzie dało się odczuć

narastające podniecenie. Glutownik poprosił nawigatora o dokładne

wyznaczenie północy. Niestety, pod wieczór przyszły chmury i rozszalał sie

sztorm...

 

Wreszcie nadeszła kolejna pełnia. Tym razem chmur nie było. Cała wolna od

obowiązków załoga zgromadziła sie na pokładzie. Wzeszedł księżyc. Glutownik

poprosił kapitana, aby zmieniono kurs tak by księżyc świecił ze sterburty.

Uczyniono to. Nawigator zdjął dokładną pozycje statku i dokładnie obliczył

lokalny czas, przygotowując się do wyznaczenia północy.

 

Na pół godziny przed północą na pokład wyszedł glutownik ubrany w

uroczystą,

purpurową szatę. Na pokładzie postawił swą skrzynkę. Wyjął z niej małą

deszczułkę o przekroju trójkątnym, i położył ją tak by ostry koniec

trójkata sterczał ku górze. Na tej deszczułce położył w poprzek drugą,

płaską, tak że całość stanowiła coś w rodzaju huśtawki czy też dźwigni. Na

jednym z końców dzwigni połozył małą, drewnianą, pomalowaną na złoto kulkę.

W rękę trzymał misternie rzeźbioną krótką pałkę.

 

Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Powoli zbliżała się północ. Świecił księżyc.

Lekki wiatr pchał statek przed siebie.

 

Wreszcie nawigator dał znać, że północ nastąpi za pół minuty. Wszyscy

wstrzymali oddech. Ostatnie dziesięć sekund nawigator odliczał dźwiękiem

okrętowego dzwonu.

 

Kiedy nastąpiło ostatnie, dziesiąte uderzenie dzwonu, glutownik zamachnął

się trzymaną w ręku pałką i z całej siły uderzył w wolny, sterczący do góry

koniec deszczułki na której drugim końcu spoczywała kuleczka. Kuleczka

wystrzeliła do góry, błyszcząc w świetle księżyca, zatoczyła wielki łuk nad

relingiem i wpadła do wody wydając głośny dźwięk...

 

...GLUT!!!

 

:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dowcip dla nieco starszych (choc niekoniecznie) forumowiczow:

 

RWPG opiera się na ruskiej uczciwości, polskiej pracowitości, niemieckim poczuciu humoru, czeskiej solidarności, rumuńskim porządku, bułgarskiej czystości i powszechnej znajomości języka węgierskiego.

 

Kawal stary jak swiat, ale za kazdym razem zwala mnie z nog xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio po szkole wstąpił do mnie kumpel. Chciałem nalać nam coś do picia, więc wskazałem na barek i mówię do niego:

-Podaj pokale.

A on z dziwną miną do mnie:

-Po czym?

Edytowane przez koti

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...