Skocz do zawartości
kilobajt

Topic śmiechu

Rekomendowane odpowiedzi

wiem ze komentarze niesa milewidziane , ale to co ta kobieta zrobiła to przebiło wszystko , stwierdzam fakt ze moja rodzina jest jak najbardziej normalna nawet jesli im czasami odbija :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

narcyz nadzieja matka .... oczywiscie ze było

 

pewien marine wraca autostrada z pentagonu do domu w swoim "hamerze" gdy nagle trafia na ogromny korek czeka tak z 15 minut gdy nagle widzi gliniarza idacego w jego kierunku który rozmawia z kazdym napotkanym kierowcą no i w koncu podchodi do marinsa :

M; cosie dzieje panie policjancie ?

P; mamy kryzysową sytuacje!

M;ale co sie stało?

P; nasrodku autostrady stoi w poprzek zaparkowana limuzyna a obok niej stoi Bill Clinton

M; noi ..?

P; jest strasznie wqrwiony bo nie ma 20mln $ na opłacenie swoich prawnikow i hilary wykopała go z domu . Grozi ze obleje się benzyną i podpali !

M; no i co pan na to ?!

P; żal mi go więc chodze od samochodu do samochodu i prosze o darowizne

M; no i ile zebrałes do tej pory ?

P; 30 galonów ale w chwili gdy rozmawiamy wielu kierowców jeszcze spuszca benzyne ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://film.onet.pl/10948,film.html <- klik, potem rozwińcie pierwszy komentarz :lol:

 

Post niżej mnie zainspirował... thx Orgiusz :)

Zombie home

Szukaj zombie

Zombmoc

_____________________

Podstawowe zazombienia

co zzombić

o zombie i forum

zombie i podkręcanie

Procesory i zombie główne:

-zombie 462/ zombie A

-Pzombium

Lapzombie i zombie przenośne

Zombienie i zombifikacje

-chłodzenie zombie i inne metody...

Oprogramowanie:

-Zombisoft Windzombs

-Zombix, Zombnux i inne

Sieci zombie i Zombienet

Łączka zombie

Zombie testowe

Sprzedam zombie

Kupię zombie

Inne zombie (zostanę zombie)

Archiwum- tylko dla zombie

Edytowane przez MareCeK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedz facet w kulturalnej knajpce wyraznie nastawiony na podryw.

Nagle widzi kobiete o ponadprzecietnej urodzie siedzaca przy sasiednim stoliku.

Taka kobieta, sama wiec znak oczywisty iz ona rowniez jest na podrywie.

 

Podejde do niej, zagadam. Nie, nie moge bo sie skwasze, zawale, cos powiem nie tak i sie zrazi.

Ale taka okazja moze mi sie nie nadazyc juz w zyciu. Ale co ja mam powiedziec "czesc, jestes piekna - przeciez mnie wylacha".

Ale jezuuu, ja sie w niej zakochalem, musze to wykorzystac bo nie wytrzymam.

Nagle kobieta wychodzi.

Uff, przynajmniej mam z glowy.

Kobieta wraca.

Raz kozie smierc !

Facet dopija drinka i podbija z haslem

 

- SRAŁAŚ ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość mocno starsze małżeństwo położyło się wieczorem do łóżka...

Po kilku minutach facetowi wyrwał się głośny pierd...

- Siedem punktów - mówi

Jego żona odwraca się i pyta:

- Co to miało znaczyć?

- To [ciach!]wy footbal... prowadzę 7-0

Kilka minut później żona puściła głośnego bąka:

- Przyłożenie! Jest remis!

Po kolejnych 5 minutach gościu znowu głośno wydalił z siebie gazy:

- HA! Przyłożenie - prowadzę 14-7 !

Jego żona od razu odpowiedziała pierdem i mówi:

- I znowu remis

Minęło 5 sekund i kobieta puściła "cichacza":

- Strzał z pola, prowadzę 17-14

Gościu jest pod dużym napięciem, nie chce przegrać z kobietą... Skupia się z

całych sił ale bez rezultatu... Widząc, że czas upływa i porażka coraz

bliżej wykonuje heroiczny skurcz mięśni dolnych części układu pokarmowego

ale niestety... puściły mu zwieracze i do łózka zamiast gazu wyskoczyło

małe, rzadkie g...

Żona patrzy na niego i pyta:

- Co to do cholery było?

Starzec odpowiedział:

- Koniec pierwszej połowy - zmiana stron!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może niektorzy to znają ale do tych co nie znają to naprawde polecam przeczytac od początku do konca tekst może nie jest śmieszny ale może diametralnie zmienic twoje spojrzenie na świat.

 

Był sobie pewien niezwykle bogaty a przy tym ekscentryczny milioner.

Osiągnął w życiu wszystko. Wreszcie, przeszedłszy na emeryturę, postanowił

zrealizować największe marzenie swojego życia - wybrać się w podróż dookoła

świata wierną kopią średniowiecznego żaglowca.

 

Wszystko w tej podróży miało być tak, jak było w średniowieczu. Żaglowiec

musiał być zrobiony dokładnie tak samo, przy użyciu tych samych materiałów,

narzędzi i technologii, jak kiedyś. Na pokładzie nie mogło być żadnych

innych urządzeń, jak tylko te znane w średniowieczu. Zapasy żywności

przygotowano w ten sam sposób. Załoga była ubrana w repliki

średnioweicznych ubrań. Sam miloner, pasjonat żeglarstwa, miał zostać

kapitanem.

 

Nie było łatwo zrealizować ten plan. Samo zbudowanie wiernej kopii żaglowca

okazało się niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem. Wybudowano

średniowieczną stocznię. Zatrudniono z całego świata najlepszych

szkutników, którzy mieli pojęcie o budowie średniowiecznych statków.

Niektóre technologie trzeba było odtworzyć. Płótno na żagle zostało utkane

specjalnie na potrzeby ekspedycji przy użyciu starych metod. W podobny

sposób zostały wykonane liny... itp.

 

 

Równocześnie kompletowano załogę. Na podstawie starych dokumentów ustalono,

jakie profesje czy umiejętności były przydatne na statku. Zbierano i

przeszkalano chętnych. Produkowano narzędzia.

 

 

Wreszcie wszystkie prace zostały zakończone. Ustalono datę wyjścia w morze.

Piękny żaglowiec kołysał się majestatycznie przy nabrzeżu. Na pokładzie

gorączkowo krzątała się załoga. Nawigator ostatni raz przeglądał pożółkłe

pergaminy map, polerował szkła sekstansu, sprawdzał tablice gwiazd.

Żaglomistrze sortowali setki metrów kwadratowych żagli, kontrolowali

kilometry konopnych lin. Bosman razem z cieślą dokonywali ostatniej

inspekcji kadłuba. Kuk liczył beczki z solonym mięsem. Załoga pod pokładem

rozwieszała hamaki i worki ze swoimi rzeczami.

 

Wtem na nabrzeżu pojawił się mały, niepozorny człowieczek, ubrany w ciemną,

długą szatę. Pod pachą trzymał niewielką, drewnianą, obitą płótnem

skrzynkę. Bez wahania skierował się na trap i zaczął wchodzić na pokład.

 

- A wy kto? - zapytał bosman.

- Jak to kto? - zdumiał się człowieczek - jestem ostatnim członkiem waszej

ekspedycji.

Bosman pośpiesznie wyjął listę załogi. Wyglądało na to że nikogo nie

brakuje.

- Na prawdę? A kim jesteście? Jaka wasza profesja?

- Jestem glutownikiem - wyjaśnił człowieczek - Wiem, że wasza ekspedycja

nie

ma jeszcze glutownika.

- Eeee.... glutownikiem? - spytał z głupią miną bosman.

- Właśnie! Przecież nie wypłyniecie w morze bez glutownika!

Bosman nie miał pojęcia, kim jest glutownik, ale żeby nie stracić twarzy,

postanowił się do tego nie przyznawać.

- Cóż, macie rację, dobry człowieku. Jednakowóż, decyzję o waszym

dołączeniu

do załogi podjąć musi kapitan. Może ma innego nagadanego glutownika?

 

Bosman pośpieszył do kajuty kapitana na rufie, zameldował się służbiście i

rzekł:

- Panie kapitanie! Melduję, że na statek zgłosił się glutownik!

- Kto? - spytał ze zdumieniem milioner?

- Glutownik, kapitanie! Nie mamy jeszcze w naszej załodze glutownika, a

przecież jutro wychodzimy w morze. Czy mam dołączyć go do załogi? A może

pan kapitan ma nagadanego innego glutownika?

Kapitan - milioner zawahał się. Nie miał pojęcia, kim jest glutownik, a

przecież przeczytał wiele dzieł traktujących o średniowiecznej żegludze.

Ale - może coś pominął? Wyglądało na to że bosman doskonale orientuje się w

temacie, a to przecież nie lada fachowiec! Skoro twierdzi, że glutownik

jest w podróży niezbędny...

- W porządku, bosmanie! Rzeczywiście, nie mieliśmy dotąd glutownika. Nie

udało mi się, eeee..., żadnego znaleźć. To bardzo rzadka profesja.

Obawiałem się płynąć w morze bez glutownika, ale nie miałem wyboru. To

szczęście, że zgłosił się do nas ten człowiek! Proszę zapewnić mu wszystko,

czego będzie potrzebował do swoich, eeee...., czynności glutowniczych.

Zresztą, sami dobrze wiecie bosmanie co robić!

- Rozkaz, kapitanie - odpowiedział bosman, zasalutował i wyszedł,

postanawiając później wyciągnąć jakoś od kapitana, czym zajmują się

glutownicy. Tymczasem, w swej kabinie kapitan wsparł głowę na rękach i

dumał, jak podejść bosmana by ten niepostrzeżenie wyjawił mu prawdę o

glutowniku...

 

Glutownik nie miał duzych wymagań. Polecił jedynie rozstawić na pokładzie

mały namiocik i zakazał komukolwiek wchodzenia do środka.

 

Podróż rozpoczęła się. Żaglowiec przecinał fale, prowadzony pewną ręką

sternika. Załoga na masztach pracowała niczym dobrze zestrojony mechanizm.

Nawigator dbał o to żeby statek nie zszedł z przewidzianego kursu.

 

Jedynie działania glutownika owiane były mgła tajemnicy. Co jakiś czas, z

malego namiociku dobiegały jakieś stuki, trzaski, odgłosy piłowania, jednak

efekty jego pracy nie były dostrzegalne dla reszty załogi.

 

Kapitan czasami próbował wyciągnąć od bosmana informacje o tym czym zajmuje

się glutownik. Pytał:

- Powiedzcie mi, bosmanie, na jakim etapie są czynności naszego glutownika?

Czy wszystko przebiega jak trzeba?

Na co bosman odpowiadał niezmiennie:

- Wszystko jest w najlepszym porządku, kapitanie!

 

Z kolei bosman próbował podpytać glutownika o jego pracę, ale otrzymywał od

niego odpowiedź podobną do tej, której sam udzielał kapitanowi.

 

[tu mozna z pięć minut rozwijać temat...]

 

Wreszcie kapitan nieco się zniecierpliwił, i pewnego dnia spytał

glutownika:

- Dobry człowieku. Minęły już prawie dwa miesiące naszej ekspedycji. Z

niecierpliwością czekamy na efekty waszych prac glutowniczych. Kiedy

będziemy mogli je obejrzeć?

Glutownik spojrzał ze zdziwieniem na kapitana.

- Jak pan Z PEWNOŚCIĄ WIE, panie kapitanie, czekamy na bezchmurną pełnie

księżyca. Do tej pory mieliśmy dwie pełnie, niestety księżyc był zasłonięty

przez chmury. NA PEWNO orientuje się pan, ze bezchmurne niebo jest

warunkiem wprost kluczowym dla powodzenia moich czynności.

- Ehmm, tak, oczywiście... - wymamrotał kapitan i nie rozwijał już tematu.

Jednak później tego dnia, chcą udowodnić bosmanowi że nie gorzej niż on

orientuje się w czynnościach glutowniczych, powiedział mu:

- Nie mogę się wprost doczekać, bosmanie, kiedy wreszcie będzie bezchmurna

pełnia, by obejrzeć efekty działań naszego przyjaciela glutownika.

- Eeeee... tak, panie kapitanie - powiedział bosman, utwierdzając się w

przekonaniu że o glutowniku kapitan wie wszystko.

 

Wreszcie nadeszła bezchmurna pełnia. Na pokładzie dało się odczuć

narastające podniecenie. Glutownik poprosił nawigatora o dokładne

wyznaczenie północy. Niestety, pod wieczór przyszły chmury i rozszalał sie

sztorm...

 

Wreszcie nadeszła kolejna pełnia. Tym razem chmur nie było. Cała wolna od

obowiązków załoga zgromadziła sie na pokładzie. Wzeszedł księżyc. Glutownik

poprosił kapitana, aby zmieniono kurs tak by księżyc świecił ze sterburty.

Uczyniono to. Nawigator zdjął dokładną pozycje statku i dokładnie obliczył

lokalny czas, przygotowując się do wyznaczenia północy.

 

Na pół godziny przed północą na pokład wyszedł glutownik ubrany w

uroczystą,

purpurową szatę. Na pokładzie postawił swą skrzynkę. Wyjął z niej małą

deszczułkę o przekroju trójkątnym, i położył ją tak by ostry koniec

trójkata sterczał ku górze. Na tej deszczułce położył w poprzek drugą,

płaską, tak że całość stanowiła coś w rodzaju huśtawki czy też dźwigni. Na

jednym z końców dzwigni połozył małą, drewnianą, pomalowaną na złoto kulkę.

W rękę trzymał misternie rzeźbioną krótką pałkę.

 

Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Powoli zbliżała się północ. Świecił księżyc.

Lekki wiatr pchał statek przed siebie.

 

Wreszcie nawigator dał znać, że północ nastąpi za pół minuty. Wszyscy

wstrzymali oddech. Ostatnie dziesięć sekund nawigator odliczał dźwiękiem

okrętowego dzwonu.

 

Kiedy nastąpiło ostatnie, dziesiąte uderzenie dzwonu, glutownik zamachnął

się trzymaną w ręku pałką i z całej siły uderzył w wolny, sterczący do góry

koniec deszczułki na której drugim końcu spoczywała kuleczka. Kuleczka

wystrzeliła do góry, błyszcząc w świetle księżyca, zatoczyła wielki łuk nad

relingiem i wpadła do wody wydając głośny dźwięk...

 

...GLUT!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A oto zdjęcie procka wyciągniętego z komputera kupionego w Realu w Słupsku

 

zdjęcie

drugie tyle pasty na coolerze

 

O dziwo działał tak ok 3 lata i ni z gruchy ni z pietruchy przestał. Po przeczyszczeniu (szczoteczka do zębów + mydło + suszarka do włosów działa dalej.

Edytowane przez Leonidas

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak pieknie odwalonej roboty to nigdy nie widzialem!!! mam znajomego co ma sklep i mi kiedys opowiadal ze jego klient kupil kompa w czesciach AXP + jakas srebrna pasta. Cala tubke na niego wywalil i potem przyszedl do niego z pretensjami ze komp sie nie wlacza :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...