Skocz do zawartości
Sid

Codzienność za kierownicą

Rekomendowane odpowiedzi

Chłopaki, pilna sprawa.

Musze jechać zobaczyć auto (które chcemy kupić), a żaden ze mnie specjalista.

Na co zwrócić największa uwagę? Jak nie dać się nabić w butelkę?

 

Jeśli to komis - nie słuchaj, co mówi sprzedawca. Zresztą zawsze mówią to samo - samochód od dziadka rocznik 35, w środku niepalone, auto zadbane, jeździła nim kobieta, mały przebieg, gratis choinka zapachowa, nie stuka, nie puka, lać i jeździć, stoi w tej cenie tylko do jutra, bo już tam horda klientów czeka za płotem, dzierżąc w spoconych dłoniach żywą gotówkę. Jakiś czas temu w modzie był weterynarz z Niemiec, rocznik zasłużony w Hitlerjugend oczywiście, jako poprzedni właściciel, a także Jedynie Słuszny Przebieg 175 000 km. W tym sezonie jest to 168 000 km i niepaląca kobieta, a co.

Przebieg pokazywany na zegarach to kwestia estetyczna, jeszcze mniej istotna niż kolor. W znakomitej większości samochodów jest on do ustawienia na życzenie klienta w ciągu kwadransa, bo chyba nawet Dacia i Twójstary nie mają już mechanicznych liczników, które wymagały więcej dłubaniny.

Co dalej - obejrzyj kilka egzemplarzy tego samego modelu, bo co bardziej przedsiębiorczy handlarz poinformuje cię, że w tym roczniku to norma, że to odpada, tamto nie działa, a to jest do wymiany. Jak obejrzysz kilka sztuk, będziesz mógł go wyśmiać i zbesztać, jeśli zacznie pieprzyć głupoty (a zacznie). Polecam, Piotr Fronczewski.

"Czy auto było gdzieś malowane?" daje ciekawe efekty:

- "Aaaale, co pan" - jeśli egzemplarz ma więcej niż pół roku i nie stał ćwierć wieku na kocyku w ocieplanym garażu, ta odpowiedź to ... kłamstwo

- "Nie wiem, ja nic przy nim nie robiłem" - szpachlowane zwłoki ściągnięte od Turasów na szybki handelek

- "Tu obcierka, tam wgniotka, tu poprawka po zimie" - ta odpowiedź to ... prawda, choć jeśli mówi to komisowy ścierwojad, można sobie wsadzić podobne zapewnienia w glory hole, jak zresztą wszystko co taki smegmożerca powie

 

A poza tym spokój, zen i medytacja, kasa, brief i orientacja :>

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki, pilna sprawa.

Musze jechać zobaczyć auto (które chcemy kupić), a żaden ze mnie specjalista.

Na co zwrócić największa uwagę? Jak nie dać się nabić w butelkę?

 

Koniecznie wejść pod auto (najlepiej do kanału) sprawdzić podłużnice czy nie robione, sprawdzić czy nie ma śladów po klamrach z ramy, sprawdzić luzy na maglownicy, obejrzeć półosie.

Warto zrobić diagnostykę komputerową.

 

Najlepiej jechać z autem do serwisu żeby zobaczył to fachowiec, imo lepiej wydać parę złotych na dokładne sprawdzenie autka niż później bujać się w kosztowne naprawy, lub jeździć niebezpiecznym szmelcem który tylko ładnie wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli to komis - nie słuchaj, co mówi sprzedawca. Zresztą zawsze mówią to samo - samochód od dziadka rocznik 35, w środku niepalone, auto zadbane, jeździła nim kobieta, mały przebieg, gratis choinka zapachowa, nie stuka, nie puka, lać i jeździć, stoi w tej cenie tylko do jutra, bo już tam horda klientów czeka za płotem, dzierżąc w spoconych dłoniach żywą gotówkę. Jakiś czas temu w modzie był weterynarz z Niemiec, rocznik zasłużony w Hitlerjugend oczywiście, jako poprzedni właściciel, a także Jedynie Słuszny Przebieg 175 000 km. W tym sezonie jest to 168 000 km i niepaląca kobieta, a co.

 

A to ciężko w brief czy tam włoskie Certificato popatrzeć ? tam wszytko pisze :wink:

Resztę tych bzdur to trzeba zignorować i sprawdzić co należy, zresztą to chyba żeś na jakiś natrętów trafiał bo zazwyczaj to takich pierdół nie opowiadają :lol:

 

o ścierwojadach to byś sobie odpuścił bo to praca jak każda inna, a to czy ktoś kłamie czy nie zależy raczej od człowieka a nie stanowiska ;)

 

Podstawowa zasada, nie kupować emocjami bo to zazwyczaj największy błąd, pracowałem swego czasu w komisie i zazwyczaj było tak, że przychodzili z mechanikami itd. magik mechanik mówił gościowi, że np. tu było uderzone, tam malowane itd. a gość i tak na 2gi dzień przychodził i kupował bo zwyczajnie się napalił to imho największy błąd, wiele moich znajomych którym odradzałem w ten sposób pokupowało złomy, bo sami siebie zaczynają oszukiwać, a bo jak już przyjechaliśmy, a bo malowany ale może bardzo nie bity, a bo stuka ale pewnie wystarczy rozrząd wyregulować :rolleyes: później wychodzi, że ćwiatrtka była wstawiana a stukała panewka i trzeba remontować silnik :lol:

Edytowane przez slavOK
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pierwszego linka:

(...)Jeśli chcemy nieco przepłacić, ale jednak mieć więcej pewności, zawierzmy komisom.

Ich właściciele to najczęściej dobrzy fachowcy, zajmują się sprzedażą aut od lat, a więc rzadko dadzą się nabrać przyjmując w komis trefne auto. Zarówno pod względem technicznym jak też prawnym. Pamiętajmy też, że wielu właścicieli komisów sprowadza samemu auta z zagranicy. Ściągają samochody w dobrym stanie technicznym i w przyzwoitej cenie.(...)

:D
  • Upvote 5

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to ciężko w brief czy tam włoskie Certificato popatrzeć ? tam wszytko pisze :wink:

Resztę tych bzdur to trzeba zignorować i sprawdzić co należy, zresztą to chyba żeś na jakiś natrętów trafiał bo zazwyczaj to takich pierdół nie opowiadają :lol:

 

o ścierwojadach to byś sobie odpuścił bo to praca jak każda inna, a to czy ktoś kłamie czy nie zależy raczej od człowieka a nie stanowiska ;)

 

Podstawowa zasada, nie kupować emocjami bo to zazwyczaj największy błąd, pracowałem swego czasu w komisie i zazwyczaj było tak, że przychodzili z mechanikami itd. magik mechanik mówił gościowi, że np. tu było uderzone, tam malowane itd. a gość i tak na 2gi dzień przychodził i kupował bo zwyczajnie się napalił to imho największy błąd, wiele moich znajomych którym odradzałem w ten sposób pokupowało złomy, bo sami siebie zaczynają oszukiwać, a bo jak już przyjechaliśmy, a bo malowany ale może bardzo nie bity, a bo stuka ale pewnie wystarczy rozrząd wyregulować :rolleyes: później wychodzi, że ćwiatrtka była wstawiana a stukała panewka i trzeba remontować silnik :lol:

 

Papier przyjmie wszystko, nieważne w jakim jest języku. Poza tym wolę auto od faceta, który wie kiedy zmienia się olej i gdzie jest korek wlewu płynu chłodniczego, niż od półślepego zdziecinniałego staruszka, którego ASO kroiło niemiłosiernie na portfelu, a auta nawet nie dotykali, jeśli nie musieli. Nie mówiąc już o samochodzie od kobiety, ale takim naprawdę od kobiety, w którym, dopóki odpalał i jechał do przodu, maski nikt nie otworzył :>

 

Trafiałem na to, na co trafiałem, w szeroko pojętej Wielkopolsce, szkoda zaiste, że nie nagrywałem co lepszych rozmów. Stąd też "ścierwojady", których ani myślę odpuścić, bo wyjątkiem jest w tej branży nie-ścierwojad. A praca jak każda inna, fakt. Kontroler biletów w autobusie też ma pracę jak każdą inną, a jakoś mało kto go kocha :>

 

O napalaniu się i samooszukiwaniu czysta prawda, podpisuję się wszystkimi kończynami.

 

To chyba pisał właściciel komisu.

 

Niekoniecznie.

"Weź szwagier machnij jakiś dobry tekst do tych twoich internetów, to ci alusy do twojego Gulfa dam za półdarmo, nówki prawie, 3000 km tylko przejeździły". Praca zespołowa :>

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj w drodze do pracy miałem dość niemiłą przygodę, jechałem do pracy na nocną zmianę wiec było już dość ciemno i na przejściu dla pieszych prawie przejechałem jakieś małe dziecko.

Wszystko było by ok gdyby nie to, że dziewczynka wyskoczyła mi pod koła na czerwonym świetle w odległości może ze 20 metrów. ABS chyba uratował mi dupę bo zauważyłem tylko jej cień, to przejście jest praktycznie nieoświetlone przez żadne latarnie, wdepnąłem w heble i odbiłem na w prawo żeby ją ominąć, zarzuciło mi dupę i już widziałem jak wlatuję na słup z sygnalizatora ale szybka kontra i na szczęście nikomu się nic nie stało.

Wydaje mi się, że dziecko przebiegało do jakiejś grupy starszych osób po drugiej stronie, rodziców czy cokolwiek ale taki mi adrenalina podskoczyła, że nawet nie pomyślałem o trąbieniu, zatrzymaniu się żeby któremuś z nich w ryj dać ani o czymkolwiek. Dopiero po parunastu sekundach do mnie zaczęło docierać i tylko pomyślałem sobie 'o [ciach!]a'.

Oby jak najmniej takich sytuacji. :/

Edytowane przez Kacimiierz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacimiierz- smutna codzienność podbijająca statystyki... Cóż- dobrze, że wyszło jak wyszło, ale grube miliony, które poszły na edukację innych użytkowników dróg i odblaskowe świcidełka na rękę/dupsko/szyję, poszły jak krew w piach. Nie ma na to metody- trzeba po prostu do tego przywyknąć i mieć oczy szeroko otwarte.

 

W ciągu ostatniego miesiąca natłukłem około 4kkm, i powiem tyle- wakacje przyszły, to mózg został chyba w domu. I o ile na wioskach jestem przyzwyczajony do możliwości wybiegnięcia jakiejś podrośniętej ameby, to jeżdżąc w dalsze trasy, naprawde cięzko mi zrozumieć kogoś, kto zapier*la za przeproszeniem po 23 na zupełnie nieoświetlonym rowerze...

Inna kategoria to osoby, które nie dbają o podstawowy stan techniczny pojazdu- pal licho ich zdrowie mentalne i fizyczne- ale na boga- czy cięzko wozić z sobą zapasową żarówkę? Przecież nawet najtańsza, to koszt 3-4 piw marki siur. A jednak Jednookich Rycerzy spotykam coraz więcej- ba, najlepsze dopiero przed nami- kiedy jedynym działającym światłem jest światło od strony pasażera...

O światłach "zaadaptowanych" z anglików nie bedę już nic mówił- kiedyś już wołałem o pomstę do nieba w tej sprawie...

 

Ale na deser zostawiłem sytuację z końca lipca- jechałem na trasie Olsztyn-Brodnica, sytuacja miała miejsce gdzieś od okolic wioski która chyba nazywała się Tama Brodzka (czy jakoś tak...). Pan w Oplu Astrze na blachach CGD, wtoczył się na jezdnię- ok, rozpędź się i jedź jak człowiek. Ale nie- linia podwójna ciągła i toczy się ~40-50km/h na 90tce. Linia ciągła się skończyła prawie na równi z moją cierpliwością, uruchamiam kierunkowskaz, redukuję z 5 na 4 i zaczynam przyspieszać, wyprzedzam, jestem na wysokości drzwi kierowcy- a tu nagle w głowie jegomościa urodził się jakiś chory pomysł, żeby przyspieszyć jak ostatni kretyn. Sytuacja była o tyle bezpieczna, że był w miarę długi prosty, i co najwazniejsze- pusty odcinek drogi. No, ale ok- odpuszczam, przyhamowuję, i chcę wrócić na swój pas- a gość daje po hamulcach, i zwalnia tak, że nijak mogę wrócić na pas. Rzuciłem okiem w lusterko czy nikt nie wkomponuje mi się w zad i wykonałem manewr za który moja kobieta dała mi po głowie czyli hamowanie awaryjne. Wróciłem na pas- sytuacja się powtarza- ślimaczy się niemiłosiernie, więc sprawę wykonamy inaczej- bieg 2 kończy się w okolicach 90km/h, ponownie ORT: ORT: <span style='color: red;'>ORT: włancza</span>m kierunek i przyspieszam dosyć żwawo- a gość robi to samo, przy czym widać było, że jakoś mało sprawnie wychodziła mu ta ucieczka do prędkości ~120km/h, otrąbiłem człowieka, a on dalej dawał ogień- ok, chill- odpuszczam. Cytując jonasa- "Czasu mam w cholerę, a życie tylko jedno", zapaliłem papierosa i jechałem normalnie.

 

To nie koniec opowieści- spotkałem jego powóz w Brodnicy- stał na parkingu mcdonaldsa, i jak na prawdziwego wkurzonego neardentala przystało- w ramach rewanżu odrzuciłem wszystkie zasady kultury osobistej, co zaowocowało opluciem szyby i klamki jegomościa. Miłego dnia.

 

 

EDIT. Jestem świadomy tego, że za chamstwo mogę zostać zminusowany, ale w mojej opinii, za wielokrotne tworzenie takich niebezpiecznych sytuacji, gość powinien nie umyć auto, a być skierowany na wizytę u protetyka i kurs bezpiecznej jazdy...

Edytowane przez KWS89
  • Upvote 8

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Jestem świadomy tego, że za chamstwo mogę zostać zminusowany

 

Pfff, pewnego pięknego razu coś pęknie w moim sumieniu i jeden z drugim stracą lusterka od klucza do kół...

 

Co do wyprzedzania, to jak grochem o ścianę... mało razy było pisane w tym temacie że wyprzedza się z rozbiegu a nie spod doopy...?

 

Do cichociemnych trzeba się chyba przyzwyczaić, bo każdy inny sposób rozwiązania problemu gwarantuje bliskie spotkanie z prokuratorem. Rowerowych ninja mam w swojej rodzinnej miejscowości pełno i nie raz prawie rowy zwiedzałem z wrażenia po spotkaniu. Niestety rzeczywistość jest brutalna i w przypadkach kiedy coś wyskoczy na drogę pozostaje jedno - brać na maskę. W przeciwnym wypadku winny się zmyje szybko i bez śladu, a my lądujemy na latarni/drzewie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KHOT- wyprzedzanie z bliska było wałkowane naście razy, ale polskie drogi mają to do siebie, że zachowując bezpieczny odstęp od poprzedzającego pojazdu, kończy sie tym, że po kilkunastu sekundach ktoś inny wparowuje w te miejsce i z całego misternego manewru na wleczącym się jegomościu idzie w łeb...

 

Poza tym- w sprawie brania pieszych na maskę- to już powinien chyba każdy sam przemyśleć- drzewka/latarnie/inne auto + niesprzyjające warunki atmosferyczne? Z pełną odpowiedzialnością wybrał bym większe szanse przeżycia dla pasażerów i samego siebie, niż życie kogoś komu ono nie jest miłe. Ale coż- lepiej pomyśleć za kogoś i zastosować zasadę wyjątkowo ograniczonego zaufania, niż mieć kogoś na sumieniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy cięzko wozić z sobą zapasową żarówkę? Przecież nawet najtańsza, to koszt 3-4 piw marki siur.

 

Nie problem, w moim aucie jeździ taka żarówka. Jest jednak inny problem. Konstruktorzy nowych samochodów silą się aby wymianę żarówki sprowadzić do czynności serwisowej. Tak jest chyba np. w Megance II. Tam dostęp do żarówki jest bodaj przez nadkole. Nie wiem na ile jest to skomplikowane, szwagier twierdził, że po godzinie grzebania przy lampie był w punkcie wyjścia. Rozeznał jak sprawa wygląda w Loganie, ponoć to samo rozwiązanie mocowania żarówki, tyle że wszystko na widoku. Wtedy udało mu się wygrzebać starą żarówkę i wymienić na nową.

 

wymiana żarówki megane ii - Szukaj w Google

 

Jest jednak inna sprawa, żarówki świateł pozycyjnych przednich. Palą się chyba szybciej niż halogeny świateł mijania a nikt się nimi nie przejmuje. W sytuacji przepalenia żarówki świateł mijania pozycyjne na pewno znacznie poprawia widoczność auta.

Żeby nie było, w poprzednim aucie zainteresowałem się pozycyjnymi, gdy zwrócił na to uwagę diagnosta w SKP.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozycyjne zdecydowanie polepszają widoczność jednookich, to przyznaję z ręką na sercu- lepsza pięciowatowa żarówka, niż nic.

A co do aut w których ciężko się wymienia oświetlenie- to jest ich tylko jakiś procent pojazdów poruszających się na naszych drogach- więc nawet jeżeli jest to problematyczne, czy zdarzy się to na trasie- niech ten ktoś uruchomi wyobraźnie, i pomyśli że może pierdyknąć kogoś, albo ktoś w niego- i niech nie czeka do przeglądu, tylko pojedzie do tego serwisu i poprawi bezpieczeństwo własne i innych, a nie na siłę się pcha zadowolony z życia. A nawet jeżeli mu strzeli ta żarówa na trasie- może to być niezgodne z przepisami, lub wkurzające- ale niech w nocy włączy halogeny i będzie widoczny...

 

Sam miałem kiedyś taką sytuację, kiedy podczas jazdy w nocy, skończył mi się żarnik ksenonowy przetwornica- po prostu przepaliła już chyba swoje godziny i umarła, miałem dwa warianty- "Jurand" albo przeciwmgłowe- włączyłem przeciwmgłowe, a zespół wymieniłem na dniach...

Edytowane przez KWS89

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat przeciwmgielne nie są wcale taką złą alternatywą. O ile to prawdziwe fabryczne przeciwgielne a nie halogeny z allegro, czy zamienniki po 20 zł komplet, to nie mają prawa oślepiać kiedy są dobrze ustawione.

 

Co do ciężkiej wymiany żarówek, to niestety na "cyklopa" albo "ninja" jeżdżą w przeważającej większości samochody z czasów gdy jeszcze wymiana żarówki oznaczała śrubokręt krzyżyk i 5 min roboty z max 4 śrubkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Start - Wodzisław Śląski

Stop - Jastarnia

 

Którą trasę polecacie:

1. Wodzisław-Gliwice-Częstochowa-Piotrków Tryb- Łódź-Włocławek-Toruń-no i później w górę mapki pipidówami aż do Gdańska i wyżej.

2. Wodzisław-Rowień/Żory-Katowice-Częstochowa-reszta to samo

3. Wodzisław-Rybnik-Gliwice-Opole-Kępno-Kalisz-Konin-Inowrocław-Święcie-i w górę aż do Jastarni

 

Poszczególny kilometraż znam, orientacyjne czasy znam.

Jednak pytam o jakość dróg. Szczególnie, że jadę w nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak Łódż - Toruń to radzę uważać na to

 

Leciałem w kwietniu od Dąbrowy Górniczej do Tczewa i chyba oprócz tego odcinka nie było jakiś większych problemów, no może rozkopany Włocławek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To aby ominąć ten najgorszy ponoć kawałek mogę wjechać na A2 za Zgierzem i zjechać z niej w stronę Konina ?

Od Konina jechał ktoś w stronę Bydgoszczy ?

Trasa co prawda się wydłuża o 60km i jakieś 20min ale może warto ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toruń-no i później w górę mapki pipidówami aż do Gdańska i wyżej.

 

Nie lepiej skorzystać z A1?

 

A jeśli chodzi o ten "ser szwajcarski" to go chyba już nie ma ;)

Jechałem tą drogą do Gdyni pod koniec kwietnia i rzeczywiście była "masakra". Ostatnio jechałem z Gdyni w kierunku Łodzi i nie natknąłem się na ten podziurawiony odcinek. Więc albo go zrobili albo zupełnie nieświadomie zrobiłem jakiś objazd ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dzisiaj przyglądać się przypadkiem samochodowi, R75 2.0 CDTI. Ogólnie wiadomo stara śpiewka, na zdjęciach cud miód i malina. W żywo łapiemy się synchronicznie za głowę. Wahacz do roboty, przy skręcaniu coś rzęzi spod maski. Tu coś zadrapane, tu pęknięta lampa, tu niedziałający halogen. W środku jakiś dziwny przełącznik żywcem zabrany od lampki domowej, wentylator na chłodnicy tylko na jednym biegu (klima pa pa), środek pokatowany. Na silniku połamana obudowa i pokrywa komory akumulatora, coś się poci, że prawie cieknie. Jednak moim osobistym zwycięstwem był zderzak i czujniki parkowania. Fabrycznie jest ich 4, tu tylko 3 i jedno miejsce ładnie zaszpachlowane :lol2: Za to wszystko mające 260 tysięcy z 2002r i bite krzyczał 19k zł.

 

 

A tak swoją drogą ktoś może podzielić się jakimiś ciekawostkami z na temat dwulitrowego diesla z tego pojazdu? Pochodzi z BMW więc bardziej nastawiałbym się na opinie kogoś siedzącego w BMW, ULLISSES oświecisz? ;d

Edytowane przez Konar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

połamana [...] pokrywa komory akumulatora

Oj tam, standard ;) . Kiedyś zapomniałem tej pokrywy założyć i dziwiłem się czemu maska nie chciała się zamknąć :lol: . Nie powiem w jakim samochodzie bo mnie spalicie na stosie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale na deser zostawiłem sytuację z końca lipca- jechałem na trasie Olsztyn-Brodnica, sytuacja miała miejsce gdzieś od okolic wioski która chyba nazywała się Tama Brodzka (czy jakoś tak...). Pan w Oplu Astrze na blachach CGD, wtoczył się na jezdnię- ok, rozpędź się i jedź jak człowiek. Ale nie- linia podwójna ciągła i toczy się ~40-50km/h na 90tce. Linia ciągła się skończyła prawie na równi z moją cierpliwością, uruchamiam kierunkowskaz, redukuję z 5 na 4 i zaczynam przyspieszać, wyprzedzam, jestem na wysokości drzwi kierowcy- a tu nagle w głowie jegomościa urodził się jakiś chory pomysł, żeby przyspieszyć jak ostatni kretyn. Sytuacja była o tyle bezpieczna, że był w miarę długi prosty, i co najwazniejsze- pusty odcinek drogi. No, ale ok- odpuszczam, przyhamowuję, i chcę wrócić na swój pas- a gość daje po hamulcach, i zwalnia tak, że nijak mogę wrócić na pas. Rzuciłem okiem w lusterko czy nikt nie wkomponuje mi się w zad i wykonałem manewr za który moja kobieta dała mi po głowie czyli hamowanie awaryjne. Wróciłem na pas- sytuacja się powtarza- ślimaczy się niemiłosiernie, więc sprawę wykonamy inaczej- bieg 2 kończy się w okolicach 90km/h, ponownie ORT: ORT: <span style='color: red;'>ORT: włancza</span>m kierunek i przyspieszam dosyć żwawo- a gość robi to samo, przy czym widać było, że jakoś mało sprawnie wychodziła mu ta ucieczka do prędkości ~120km/h, otrąbiłem człowieka, a on dalej dawał ogień- ok, chill- odpuszczam. Cytując jonasa- "Czasu mam w cholerę, a życie tylko jedno", zapaliłem papierosa i jechałem normalnie.

 

Stary, z całym szacunkiem, ale... naucz się dobrze wyprzedzać. ;) Buduje się prędkość ZANIM się zmieni pas. Gdybyś to zrobił, to uwzględniając Twoją furę, ta Astra musiałaby mieć z 500KM i nitro żeby nie dać się wyprzedzić. ;) Kiedyś miałem identycznego delikwenta tylko, że w starej M3. Oczywiście manewr "zmiana pasu i 2ka" w Lancerze 1.8 nie mógł sobie z Beemką poradzić nijak, więc przyhamowałem, zbudowałem prędkość, wpadłem w jego tunel aerodynamiczny ( ;) ) i musiałby chyba mieć jakiegoś GTRa żeby nie dać się wyprzedzić. Przyspieszył, fakt, ale to już mu mało dało. Jak mój ojciec mawia " W latach 70tych to i się maluchem mercedesy wyprzedzało". ;)

 

A co do "wciskających się na Twoje miejsce" no toż to jak ? Hamujesz troszeczkę i rura zanim ktoś zdąży się wepchnąć... A czasem warto stracić jedną czy dwie pozycje, żeby potem mieć rozpęd i wyprzedzić tych dwóch/trzech na raz. ;)

Edytowane przez MaciekCi
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...