Skocz do zawartości
Sid

Codzienność za kierownicą

Rekomendowane odpowiedzi

Weterynarz opiekujący się moim zwierzyńcem zaopatruje się w Rzeszy albo w sklepie IPO w Poznaniu. Swoje psy na wystawy wozi przeważnie w aluminiowej klatce w bagażniku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam prestiżu w tedeiku zeby wozić Bulwa w bagażniku i klatce- zwyczajnie nie jest do tego potrzebna bo nie niszczy niczego i generalnie pomimo swoich około 11kg wagi jest bezproblemowym towarzyszem podróży.

 

Jutro przejrzę dokładnie IPO, moze coś znajdę, bo po obdzwonieniu wszelakich znanych mi hurtowni weterynaryjnych wiem, że nikt takiego <span style='color: red;'>[ciach&#33;]</span>łu nie będzie mi sprowadzał bo w większości nie łapie się to pod profil ichnej działalności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam prestiżu w tedeiku zeby wozić Bulwa w bagażniku i klatce- zwyczajnie nie jest do tego potrzebna bo nie niszczy niczego i generalnie pomimo swoich około 11kg wagi jest bezproblemowym towarzyszem podróży.

 

Jutro przejrzę dokładnie IPO, moze coś znajdę, bo po obdzwonieniu wszelakich znanych mi hurtowni weterynaryjnych wiem, że nikt takiego [ciach!]łu nie będzie mi sprowadzał bo w większości nie łapie się to pod profil ichnej działalności.

Proszę bardzo:

 

http://www.karusek.com.pl/index.php?cat=1054&page=1

 

http://www.psiabuda.com.pl/pl/c/Pies-w-samochodzie/107/2

 

http://www.zoologiczny.sklep.pl/Trixie_Szelki_do_mocowania_psa_w_samochodzie_rozmiar_L__28_107___1210

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie szelki dla psów są normalnie w sklepach zoologicznych - firma trixie ma takie. Zwykłe szelki z oczkiem na karabińczyk, w komplecie jest regulowany kawałek paska z jednej strony z karabińczykiem, z drugiej z wczepką do pasa. Mam takie, nawet drogie bardzo nie było. Używam na seterze irlandzkim (jakieś 25kg) od ~3 lat jako normalne szelki na co dzień i trzymają się nieźle.

 

http://allegro.pl/szelki-samochodowe-dla-psa-pasy-trixie-rozm-xl-i4422411967.html

 

szukaj 'trixie szelki samochodowe', 'trixie pasy dla psa'

 

W każdym lepszym zoologicznym kupisz od ręki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z doświadczenia pracy lek.wet powiem ze te trixie mogą w razie "w" bardziej zaszkodzić niz pomoc (chociaż moze to być zwykły przypadek losowy), ale jak kto woli- ja fizykiem nie jestem, ale dwa punkty przytrzymujace chyba lepiej zatrzymają futrzany pocisk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest bardziej po to, żeby pies nie łaził po całym samochodzie, nie przeciskał Ci się między fotelami do przodu albo nie właził na tylną półkę/do bagażnika. Czy psa uratują, zależy od jego masy i za pewne w jakiej pozycji będzie w momencie wypadku. Z dwoma punktami mocowania na pewno byłoby lepiej, choćby dlatego, że pies nie da rady zawinąć się w pas przypinający do punktu mocowania, co w razie wypadku spowoduje pewnie złamanie kręgosłupa.

 

Jakkolwiek nie łudziłbym się, że pies ma szanse w poważniejszym wypadku samochodowym; jeżeli będzie przeszkadzał w ratowaniu ludzi, zostanie usunięty z samochodu i pozostawiony samemu sobie i raczej ucieknie lub zdechnie - małe szanse, że służby ratunkowe się nim zajmą, chyba że ktoś przytomny ze świadków. Zawsze natomiast się zastanawiałem co dzieje się, jeżeli w samochodzie jest duży pies, który nie pozwala na dostęp do poszkodowanych; przecież chyba go nie zastrzelą, chwytaka z pętlą chyba ani straż, ani pogotowie nie wożą?

 

Co do pocisku - lata całe funkcjonowała legenda, że gaśnica na tylniej półce zamienia się w pocisk przy zderzeniu. Myth busters dowiedli, że nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korbotronic dwufunkcyjny w standardzie - otwieranie okna i obsługa "klimatyzacji" jedną korbą.

U amerykańców od 30 albo i więcej lat wsadzenie kompresora z lodówki za 500zł nie jest żadnym luksusem a raczej normą. 

Edytowane przez Kacimiierz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wole korbotronic niż płacz przy każdym tankowaniu, kupnie częsci eksploatacyjnych, przeglądzie, naprawie oraz szlochanie nad każdą jedną rysą.

 

Jak człowiek na zachodzie chce zjeść steka to idzie na steka. Jak polak chce zjeść steka to kupuję filet z piersi kurczaka bo jest zdrowszy, bo tańszy bo łatwiej się robi... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wole korbotronic niż płacz przy każdym tankowaniu, kupnie częsci eksploatacyjnych, przeglądzie, naprawie oraz szlochanie nad każdą jedną rysą.

Twoje słowa w 100% potwierdza samochód, którym obecnie jeździsz...

A nie, czekaj... masz 911.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy się tak śmieją z auta od dziadka z Niemiec... Mojego Coupe w 1994 kupił w salonie facet urodzony w 1935. Później jeździł nim przez circa 17 lat :)

 

Rozmawiałem z nim po zakupie auta. Bardzo miło wspomina Fiata ;)

 

"... I guess it's just the way I'm wired."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo dobre żelazo, z miejscowym wysypem tlenku żelaza:)

A z tym to różnie bywa. Widziałem już Coupe które były absolutnie zdrowe a i znam takie, że ruda chrupie jak wiewiórka orzechy. W wypadku mojego auto załatwiła poprzednia właścicielka parkując bu o na rok na łące :/

"... I guess it's just the way I'm wired."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Diesel żyje...

Po 9 latach, licznikowych 167k km EGR wyzionął ducha, DPF zostaje bo wciąż sprawny i spełnia swoją funkcję...
Jutro tylko klapy wirowe out i można jeździć do następnej awarii... Opel - marka do czegoś zoobowiązuje :E

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co w tym dziwnego ze ktos ma auto od dziadka.

 

U mnie w rodzinie PRAKTYCZNIE NIGDY nie zostal sprzedany samochod poza rodzina ktory byl DOBRY. Zawsze auta szly i ida do wujka, babci, wnuka, brata i siostry.

Zawsze jest to pewne auto z udokumentowanym przebiegiem i jak ludzie sie znaja to kazdy sam jest w stanie ocenic z czym ma sie doczynienia, a nie zagladanie w kazdy zakamarek.

Edytowane przez Aurora001

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie w rodzinie PRAKTYCZNIE NIGDY nie zostal sprzedany samochod poza rodzina ktory byl DOBRY. Zawsze auta szly i ida do wujka, babci, wnuka, brata i siostry.

Zawsze jest to pewne auto z udokumentowanym przebiegiem i jak ludzie sie znaja to kazdy sam jest w stanie ocenic z czym ma sie doczynienia, a nie zagladanie w kazdy zakamarek.

No widzisz, ja mam na sprzedaż dobry samochód, to nikt nie chce, ani w rodzinie ani poza. Może błąd polega na tym, że nie oferuję złudzeń i oszustwa w "okazyjnej" cenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co w tym dziwnego ze ktos ma auto od dziadka.

 

U mnie w rodzinie PRAKTYCZNIE NIGDY nie zostal sprzedany samochod poza rodzina ktory byl DOBRY. Zawsze auta szly i ida do wujka, babci, wnuka, brata i siostry.

Zawsze jest to pewne auto z udokumentowanym przebiegiem i jak ludzie sie znaja to kazdy sam jest w stanie ocenic z czym ma sie doczynienia, a nie zagladanie w kazdy zakamarek.

 

No widzisz, a większość ludzi kupując używane samochody po prostu nie pojmuje tej właściwości - zawsze gotowi łudzić się, że handlarz specjalnie dla nich trzymał samochód z oryginalnym przebiegiem, serwisowany w aso do końca etc. Dobre samochody - nawet, jeżeli trafiają się handlarzom - lądują w ich rodzinie, wśród znajomych etc.

W dokładnie tych samych okolicznościach kupiłem od szwagra corollę, która od początku jest w rodzinie - nie potrzebowałem samochodu, bo po prawdzie akurat mieliśmy dwa a corolla dołączyła jako trzecia, ale głupotą było jej nie kupić, bo takie auta się nie zdarzają na rynku wtórnym. 

 

Wiadomo, że Ka.

 

Co kto lubi... samochód jest takim dziwnym przedmiotem użytku codziennego, że dla niektórych ma jak najtaniej wieźć z punktu A do punktu B, a dla niektórych ma być fajny i sprawiać radość. Jedni w ramach spędzania wolnego czasu siedzą przed tv z telepizzą, inni idą na spacer albo polatać na paralotni. Ja swoje 25km drogi do pracy i z pracy lubię traktować jako relaks i wolałbym pokonywać je challengerem, nawet ze spalaniem 20/100. Jedni wolą wydawać kasę na piątkowy clubbing, drudzy puszczać ją rurą wydechową jakiegoś anachronicznego silnika nijak nie pasującego do dzisiejszych czasów. Nie ma obiektywnych kryteriów do stwierdzenia który sposób marnowania pieniędzy jest lepszy ;] Ja wiem tylko, że jazda 25km do pracy fordem ka nie sprawiałaby mi większej przyjemności, ale rozumiem potrzebę jego istnienia i to, że jest to potrzeba większości.

 

A teraz jadę po olej do corolli - jakieś 20km w obie strony, czyli pewnie 15zł nie moje ;]

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko różnica jest taka, że Tobie wydaje się, że podobałaby ci się codzienna jazda Challengerem do pracy, a ja dwa lata temu 5.7 hemi jeździłem na codzień, więc wydaje mi sie, że mam nieco lepsze rozeznanie w tej kwestii i kieruje się czym innym niż swoimi wyobrażeniami. Równie dobrze moglibyśmy porozmawiać co sądzisz o zaletach i wadach mieszkania na Marsie.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem przyjemność jeździć tylko w chryslerze 300C. Jeździ, robi hałas, spala benzynę, jest duże i bez sensu. Właśnie czegoś takiego mi trzeba do odpędzenia nudy i rutyny. Ja nie wiem, jakie były Twoje wrażenia, ale wiem, jakie są moje potrzeby. Równie dobrze możemy faktycznie porozmawiać o zaletach i wadach mieszkania na marsie.

 

Moja codzienna jazda do pracy to 20km obwodnicą i 6 km dwupasmówką przez miasto. Czyli mniej więcej chyba do tego zbudowano muscle cary.

 

Właśnie to usiłowałem powiedzieć - ludzie mają różne potrzeby. Jeden chce fotele z masażem, nawiew na mosznę i tv w samochodzie, drugi lubi gołą blachę, fotele kubełkowe i prześwit 8cm nad glebą. Jedni mieszkają na wsi, inni w mieście. Jedni lubią wysokie blondynki, drudzy niskie brunetki. Lub jak to kiedyś napisał Jonas, jedni lubią mandarynki, a inni jak im śmierdzą stopy.

  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomarańcze....z tego co pamiętam to były pomarańcze:)

Dla mnie hamerykańskie muscle cary mogą być. Gorzej za autami "dla ludu"

Cały Chrysler którego przemianowali na Lancię może i pasuje redneckom co jeżdżą do McDonalda na obiad, ale w Europie nie wróżę sukcesu

Edytowane przez HeatheN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Diesel żyje...

 

Po 9 latach, licznikowych 167k km EGR wyzionął ducha, DPF zostaje bo wciąż sprawny i spełnia swoją funkcję...

Jutro tylko klapy wirowe out i można jeździć do następnej awarii... Opel - marka do czegoś zoobowiązuje :E

 

 

Zaślepiłeś EGR? jak tak to DPF szybko szlak trafi, egr jest potrzebny w procesie dopalania DPF.

 

 

http://cimer.otomoto.pl/chrysler-300c-5-7-hemi-awd-wynajem-C33306181.html

jeździłem - bezsens.

Edytowane przez ʞoʌɐls

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...