Skocz do zawartości
Sid

Codzienność za kierownicą

Rekomendowane odpowiedzi

Nie znam posiadacza nowego auta (człowieka, który kupił sobie nowe auto w salonie), który by cofał licznik przed każdą wizytą w autoryzowanym serwisie. Ilu Ty znacz?

 

A dlaczego zawężasz do nowych? I tak, znam takich, ale oni mają to już w kalkulowane od razu...

Doskonale znasz chyba różnicę w cenie pomiędzy np 3 latkiem z przebiegiem 30 tys. a 200 tys.?

Myślisz, że np w ASO, nie cofają po znajomości? Myślisz, że diagności nie wpisują "lewych przebiegów"? Ech temat rzeka.

 

Inną sprawą, znasz sporo ludzi wymieniających nowy samochód z salonu po 3-5 latach? Czy raczej jeżdżą dłużej? Jak znasz sporo, to winszuję towarzystwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego zawężasz do nowych?

 

Używanymi autami ludzie (drugi-trzeci itd. właściciel) niespecjalnie jeżdżą do ASO

 I tak, znam takich, ale oni mają to już w kalkulowane od razu...

 

Poziom krętactwa niektórych mnie zadziwia.

Doskonale znasz chyba różnicę w cenie pomiędzy np 3 latkiem z przebiegiem 30 tys. a 200 tys.?

 

Nie :) A jaka jest różnica? Wystawiłeś kiedyś auto z przebiegiem 200 tys, a np. tydzień-miesiąc później z cofniętym o 170 tys?

Myślisz, że np w ASO, nie cofają po znajomości? Myślisz, że diagności nie wpisują "lewych przebiegów"? Ech temat rzeka.

 

Nie wiem. Nie miałem z tym do czynienia.

Edytowane przez Kyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja staram się być uczciwym człowiekiem.

Pooglądaj ceny samochodów z tego samego rocznika, ale z innym przebiegiem, najlepiej zagranicą.

 

Naprawdę temat sprzedaży samochodów to temat rzeka. Nigdy nie słyszałeś np. że ktoś oddał samochód do ASO - odsprzedał, bo np. kupił u nich nowe, a w rozliczeniu zostawił stary, a to samo ASO wystawiło samochód z cofniętym licznikiem? Lol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samochód z przebiegiem powyżej 200k km jest niemalże niesprzedawalny w realiach bolandyjskich, to co się dziwisz? Takich, którzy zamiast koloru, przebiegu, rocznika i telewizorków na desce rozdzielczej (czyli rzeczy drugorzędnych lub zgoła bez znaczenia) kupują stan techniczny (czyli najważniejszą kwestię w skomplikowanym mechanizmie), jest zdecydowana mniejszość. Klient nasz pan, ludzie chcą być, a więc będą oszukiwani.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inną sprawą, znasz sporo ludzi wymieniających nowy samochód z salonu po 3-5 latach? Czy raczej jeżdżą dłużej? Jak znasz sporo, to winszuję towarzystwa.

 

W uj jest takich ludzi, bo to jest okres kiedy lizingi się kończą.

 

Samochód z przebiegiem powyżej 200k km jest niemalże niesprzedawalny w realiach bolandyjskich

 Bo nowe auta przy tym przebiegu są szrotami, już o tym rozmawialiśmy dominik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie słyszałeś np. że ktoś oddał samochód do ASO - odsprzedał, bo np. kupił u nich nowe, a w rozliczeniu zostawił stary, a to samo ASO wystawiło samochód z cofniętym licznikiem? Lol.

Szczerze to nigdy o takim czymś nie słyszałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie słyszałeś np. że ktoś oddał samochód do ASO - odsprzedał, bo np. kupił u nich nowe, a w rozliczeniu zostawił stary, a to samo ASO wystawiło samochód z cofniętym licznikiem? Lol.

 

Słyszałem, jak ktoś oddał auto do handlarzyny (non ASO) i były takie numery. Natomiast w przypadku ASO to nie wiedziałem nic o takich oszustwach. Takiemu ASO powinny zostać odebrane "prawa ASO"/powinna zostać zerwana umowa między ASO a producentem, czy co oni tam mają. Jeśli coś takiego miało miejsce, to może uprzejmy "mejlik" do producenta, z pytaniem "co Wy na to?". Oszustwa trzeba tępić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słowo, którego szukasz, to "autoryzacja".

 

Należy się 50 zł.

 

Bo nowe auta przy tym przebiegu są szrotami, już o tym rozmawialiśmy dominik.

Nowe europejskie auta, zgadza się.

Ale mowa o używanych, na przykład taki pierwszy z brzegu Passerati bepiąteczka albo Skoda aszusteczka aczfureczka w tedeiku i kombiku. Jak ma 200+k km na zegarach, to typowy klient na tego rodzaju pojazd, pan Waldemar lat 48, w życiu na takiego strucla nie spojrzy. Zwłaszcza że tam obok są takie same tylko tańsze i 175k km pacz Grażyna kupować czeba umieć he he.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

100 mil jadąc 120 km/h. Na paliwie 91 oktanów. Zgadnijcie jakie spalanie? 

 

 

9.4 L/100 km ! Corsa pali podobnie przy tej prędkości. Jakby go zalali normalnym paliwem 95 oktanów to by było pewnie jeszcze mniej. Przy 140 km/h na pewno Hellcat pali mniej od Corsy, która przy 140 km/h wciąga około 11.5.

Edytowane przez Kilokush

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego? Przecież, jak auto jest tak lekko stuknięte, że jedynie jakaś blacha zewnętrzna i zderzak jest do wymiany,

 

Jak auto jest tak stuknięte to niemiec je naprawia a nie sprzedaje za psi grosz. To co wjeźdza do Polski to złom! Prosta ekonomia sie kłania.

Patrz moja uwaga odnośnie lepszej kontroli pojazdów

Takiej nigdy nie będzie,handlarz zawsze znajdzie "znajomego" diagnostę co lubi pieniądze.

Ewidentną sprawą są i sami kupujący, którzy oszczędzają na upewnieniu się o stanie technicznym samochodu, ale to temat rzeka...

To każdy kupujący musiał by mieć wiedze mechanika i dobrego blacharza,

Nie znam posiadacza nowego auta (człowieka, który kupił sobie nowe auto w salonie), który by cofał licznik przed każdą wizytą w autoryzowanym serwisie. Ilu Ty znacz?

Zwykły prywatny nabywca nie,ale firmy owszem,stosuja takie praktyki.Wiedza że auto pójdzie do Polski z magicznym przebiegiem ok.150-170tyś.Oczywiście igła i bezwypadkowy.

Szczerze to nigdy o takim czymś nie słyszałem.

Ja słyszałem,ba nawet znam gościa.Tyle że jego Toyota miała już 10 lat i zeszła w mgnieniu oka bo była w rewelacyjnym stanie.Mały przebieg.Takie autko na działkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak auto jest tak stuknięte to niemiec je naprawia a nie sprzedaje za psi grosz. To co wjeźdza do Polski to złom! Prosta ekonomia sie kłania.

 

Chyba mam kuzynkę w Niemczech i wiem jak tam jest drogo, z którego to powodu wszystko w aucie naprawiają w Polsce, więc nie pleć bzdur o naprawach w Niemczech "za psi grosz". Sam miałem 7 letnie auto sprowadzone przez handlarza z Niemiec, stuknięte z przodu (wymieniony reflektor, blacha nad nadkolem, zderzak), który to handlarz naprawiał to w PL i sprzedawał.

Edytowane przez Kyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba mam kuzynkę w Niemczech i wiem jak tam jest drogo, z którego to powodu wszystko w aucie naprawiają w Polsce, więc nie pleć bzdur o naprawach w Niemczech "za psi grosz".

 

Panie. Ja znam takich co z UK tu jeżdżą samochody naprawiać :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak auto jest tak stuknięte to niemiec je naprawia a nie sprzedaje za psi grosz. To co wjeźdza do Polski to złom! Prosta ekonomia sie kłania.

Jak niemiec stukie 4-5 letnie auto to wychodzi z założenie, że i tak już było "stare" i miał niedługo zmieniać wiec nie naprawia bo lepiej sprzedać to co zostało, zainkasować odszkodowanie i udać się do salonu po nowe.

 

Takiej nigdy nie będzie,handlarz zawsze znajdzie "znajomego" diagnostę co lubi pieniądze.

A co za problem ominąć zakaż importu uszkodzonych? Już teraz do nas turasy zwożą auta powypadkowe do naprawy po czym wracają do niemiec na plac jako bezwypadkowe.

 

To każdy kupujący musiał by mieć wiedze mechanika i dobrego blacharza,

Wystarczy zdrowy rozsądek ewentualnie kolega który ochłodzi nasz zapał. Bo nie ma nic gorszego niż napalony na auto facet. Dodatkowo koszt kupna miernika lakieru jest nieporównywalny z zakupem auta wiec warto się wyposażyć. Również wizyta w serwisie wcale nie jest tak droga. Dla chcącego nic trudnego ale niestety w Polsce CCC czyli cena czyni cuda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytaj ze spokojem jeszcze raz co napisałem.

 

Moja wina, przekręciłem. Nie mniej jednak Niemiec wychodzi z założenia jak kolega KAX_ napisał:

 

 

 

Jak niemiec stukie 4-5 letnie auto to wychodzi z założenie, że i tak już było "stare" i miał niedługo zmieniać wiec nie naprawia bo lepiej sprzedać to co zostało, zainkasować odszkodowanie i udać się do salonu po nowe.

 

Edytowane przez Kyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak niemiec stukie 4-5 letnie auto to wychodzi z założenie, że i tak już było "stare" i miał niedługo zmieniać wiec nie naprawia bo lepiej sprzedać to co zostało, zainkasować odszkodowanie i udać się do salonu po nowe.

Czyli znaleźliśmy źródło problemu - Niemcy. Zakażmy Niemców, ludzkość tylko na tym skorzysta.

 

Wystarczy zdrowy rozsądek ewentualnie kolega który ochłodzi nasz zapał. Bo nie ma nic gorszego niż napalony na auto facet. Dodatkowo koszt kupna miernika lakieru jest nieporównywalny z zakupem auta wiec warto się wyposażyć. Również wizyta w serwisie wcale nie jest tak droga. Dla chcącego nic trudnego ale niestety w Polsce CCC czyli cena czyni cuda.

O tak, miernik lakieru podstawą udanego zakupu. Może być plujący olejem zdychający agregat pod maską, w kabinie może być syf jak w cygańskiej chacie, w papierach może być sytuacja pt. "pożar w burdelu", czyli nikt nic nie wie. Ale jak był niemalowany, to bierę panie, pisz umowę bo nie mam czasu.

O tym, że malowanie można robić choćby po obcierce parkingowej, miłośnik miernictwa ani nie chce słyszeć. Wszędzie ci oszuści przecież, malowane = złom.

 

No ale tacy nigdy niczego nie kupują, w<span style='color: red;'>[ciach&#33;]</span>iają tylko komisiarzy bieganiem od jednego do drugiego z tym miernikiem i zadawaniem durnych pytań.

  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tak, miernik lakieru podstawą udanego zakupu. Może być plujący olejem zdychający agregat pod maską, w kabinie może być syf jak w cygańskiej chacie, w papierach może być sytuacja pt. "pożar w burdelu", czyli nikt nic nie wie. Ale jak był niemalowany, to bierę panie, pisz umowę bo nie mam czasu.

O tym, że malowanie można robić choćby po obcierce parkingowej, miłośnik miernictwa ani nie chce słyszeć. Wszędzie ci oszuści przecież, malowane = złom.

Znów pokazujesz swoją motoryzacyjna ignorancje. Tematem aktualnej dyskusji są auta powypadkowe, a w takim aucie pierwsze co robisz to sprawdzasz stan nadwozia. Ponadto po parkingowej obcierce miernik pokaże, że auto było tylko polakierowane, a jak nam wywali error bo nie będzie w stanie przebić się przez szpachel to już daje do myślenia. Oczywiście lakiernicy kombinatorzy mają sposoby i na unikniecie wykrycia szpachli ale w wielu przypadkach miernik pozwala wykryć tonę szpachli na aucie bo może nie miałeś takowego w ręku ale one nie pokazują tylko dwóch komunikatów "kupuj" lub "nie kupuj". Dopiero po odpowiedniej interpretacji wyników możemy ewentualnie auto zabrać do serwisu o czym również wspomniałem.

Edytowane przez KAX_

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Srancję, sprzedałem jak dotąd trzy używane samochody, co czyni ze mnie eksperta. Wszystkie były malowane, wszystkie potencjalny kupiec oblatywał miernikiem lakieru w poszukiwaniu zaginionej Arki czy innego Graala, nigdzie nie zaglądał pod maskę ani nie sprawdzał papierologii. Chociaż nie, sorry, krótką Vitarę jak żeniłem jakiemuś handlarzynie, to chciał żeby moja żona też podpisała umowę, bo auto było na nas oboje. 1 mm szpachli na lewym nadkolu trochę mu przeszkadzał, ale tylko trochę. Na ścieżkę diagnostyczną samochodu nie zabrał, maski nie otwierał, o termin wymiany filtrów nie pytał, magiczny miernik doktora Paj Chi Wo pokazał mu "kup, gorzej bywało" i kupił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co sie dziwisz jak jedno to nawet nie było auto, a drugie to był dresowóz? Jakie auta taka klientela :D

 

Po moje pewnie przyjedzie jakiś napalony małolat wraz z ojcem. Młody będzie się ślinił widząc obniżone zawieszenie i 18", a stary będzie pod nosem brzdąkał, ze "alfy siem psujom i mają drogie czensci lepiej kupic golfa" :lol:

Edytowane przez KAX_
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega sprzedawał swoją Corollę E11, tę brzydką co wygląda z przodu jak robak. Biała, 1.6 benzyna, trzydrzwiowa, wydłubał tłumik środkowy i tak dojechał sprzęgło, że brało tylko pod koniec. Klient w postaci młodego napalonego oraz starego studzącego zapał łyknęli jak pelikany bajkę o tym, że to sportowe sprzęgło ceramiczne i dlatego chwyta tak agresywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

100 mil jadąc 120 km/h. Na paliwie 91 oktanów. Zgadnijcie jakie spalanie?

 

9.4 L/100 km ! Corsa pali podobnie przy tej prędkości. Jakby go zalali normalnym paliwem 95 oktanów to by było pewnie jeszcze mniej. Przy 140 km/h na pewno Hellcat pali mniej od Corsy, która przy 140 km/h wciąga około 11.5.

Ale to tylko znaczy że Corsa jest beznadziejna ;) Jakbyś miał normalny silnik to by wciągał 7 litrów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega sprzedawał swoją Corollę E11, tę brzydką co wygląda z przodu jak robak. Biała, 1.6 benzyna, trzydrzwiowa, wydłubał tłumik środkowy i tak dojechał sprzęgło, że brało tylko pod koniec. Klient w postaci młodego napalonego oraz starego studzącego zapał łyknęli jak pelikany bajkę o tym, że to sportowe sprzęgło ceramiczne i dlatego chwyta tak agresywnie.

 

Bo tak jest. Gdyby to była Alfa czy Ford to by mówili, że sprzęgło, dwumas i skrzynia do wymiany. I w ogóle silnik na dojechaniu :lol: Mój wuja diagnosta kupił VW Polo z pękniętą głowicą, malowanym tylnym błotnikiem, że z daleko było widać inny odcień i klepiącymi popychaczami jak dzikie świnie na rykowisku. No ale VW się nie psują i była książka z serwisami wszystkimi.

 

@Imperator Kret

Corsą poniżej 6 litrów w trasie zejdziesz spokojnie ale jak nie przekraczasz 90 km/h. Powyżej 120 zaczynają się już obroty w okolicach 4K i auto zaczyna wciągać sporo.

Edytowane przez Kilokush

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega sprzedawał swoją Corollę E11, tę brzydką co wygląda z przodu jak robak. Biała, 1.6 benzyna, trzydrzwiowa, wydłubał tłumik środkowy i tak dojechał sprzęgło, że brało tylko pod koniec. Klient w postaci młodego napalonego oraz starego studzącego zapał łyknęli jak pelikany bajkę o tym, że to sportowe sprzęgło ceramiczne i dlatego chwyta tak agresywnie.

Nie przebije to chyba tego, że znajomy był świadkiem sprzedaży auta ze szpachlowanym dachem i powiedzieli gościowi, ze dach jest z karbonu dlatego miernik nic nie pokazuje :lol:

  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ciekawostki:

- Silnik 5.2L w Fordzie waży 13 KG mniej od silnika 4.5L w Ferrari 458.

- Przedni Splitter w McLarenie P1 jest z carbonu i kosztuję tyle co 2 Mustangi albo dom. W Mustangu tylko parę stów bo jest z tworzywa ABS.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...