Skocz do zawartości
KAMILcom

Tanie Auto Z Duszą

Rekomendowane odpowiedzi

niech OP kupi sobie Taunusa będzie miał tone duszy ;) i na zloty będzie mógł pojeździć a jak kupi wersje 2,3 v6 to i dressa w calibrze objedzie :D i będzie mógł bokiem pojeździć :)

Jak kupi SC po swapie na 1.2 i z modyfikacjami dolotu i wydechu, to objedzie wszystko, co ma powyżej 10 sekund do setki, jeśli już o tym mowa. Tyle że po pierwsze duszy w tym nie ma za grosz, po drugie jest dużo powyżej 3 tysięcy. Fakt, na zloty pojedzie, Centomania to potężna siła w tym kraju :>

Aż zatęskniłem za Benitem, ten to wszędzie i każdemu wciskał Gulfa po swapie na 1.9 TDI. To był fanatyzm dopiero.

Jonas biję sie w pierś brudną ręką, :damage_wall: :damage_wall: nie wiem czemu ale myślałem że jeździsz CC:D , do SC (mimo iz laik nie zauwazy roznicy) nic nie mam:) i wcale on taką kromką ze smalcem nie jest:P to taka kroma smalcu domowego+ ogóreczek kiszony....a jak wiadomo to smakuje chyba każdemu :P

Pzdr

Nie świruj jarzębiny, CC i SC mają te same płyty podłogowe oraz silniki 900 (CC miało 700 i 900, CC Sporting 1.1, SC 900 i 1.1, Sporting 1.1 z nieco krótszą skrzynią). Chleb ze smalcem, tyle że SC ma ten smalec nieco estetyczniej ułożony na kromce - wnętrze CC to szalone lata 80., SC podczołguje się niesmiało pod XXI wiek.

To może stereotypy, ale mając taką alfę to tylko auto ma duszę? Bo z tego co na mieście mówią to i kierujący ma duszę... na ramieniu?

Na mieście mówią też, że najlepsze auto do miasta to Passat TDI kombi.

Mieć AR z serii 33 i dalej, dopóki nie pokazały się 147/156, to faktycznie loteria - od modelu 33 zaczęła się osławiona na biesiadnych legendach awaryjność marki, która pokutuje w przesądach cały czas, mimo że to już od dobrej dekady nieprawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie świruj jarzębiny, CC i SC mają te same płyty podłogowe oraz silniki 900 (CC miało 700 i 900, CC Sporting 1.1, SC 900 i 1.1, Sporting 1.1 z nieco krótszą skrzynią). Chleb ze smalcem, tyle że SC ma ten smalec nieco estetyczniej ułożony na kromce - wnętrze CC to szalone lata 80., SC podczołguje się niesmiało pod XXI wiek.

Nie świruję. Dla mnie te dwa auta dzieli epoka...o płytach podłogowych nie mysle, ani o silnikach bo jakby tak na to patrzeć to połowa aut to klony...klonów, klonów etc:) I potem sie dziwic ze czesci z jednego pasuja do drugiego etc. Mowisz estetyka...a prawda jest taka ze ludzie kupują oczami, i o ile w CC jak siedze dostaje wylewu:) o tyle do SC nie mam wiekszych zastrzeżeń (jako dupowozu miejskiego) :wink:

 

CC, UNO, TICO to sa mniejskie odkurzacze....bo przypominają odkurzacz moich rodzicow (jakis stary zelmer)

Edytowane przez HeatheN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...) i o ile w CC jak siedze dostaje wylewu:) o tyle do SC nie mam wiekszych zastrzeżeń (jako dupowozu miejskiego) :wink: (...)

To powiedz co takiego skopali w tym CC skoro ja jeżdżąc SC czułem się jak w maluchu :lol: Nie śmiem porównywać do SC jonasa, bo z tego co tam kojarzę to on ma 1,1 (ja doświadczyłem 0,9L) i dodatkowo coś tam grzebał z hamulcami, a ja jeździłem serią :wink:

 

Nie ma co smarować... Aż tak :wink: pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To powiedz co takiego skopali w tym CC skoro ja jeżdżąc SC czułem się jak w maluchu :lol: Nie śmiem porównywać do SC jonasa, bo z tego co tam kojarzę to on ma 1,1 (ja doświadczyłem 0,9L) i dodatkowo coś tam grzebał z hamulcami, a ja jeździłem serią :wink:

 

Nie ma co smarować... Aż tak :wink: pzdr

Właśnie.

 

SC to dalej maluch, tylko że ma nieco nowszy wygląd wnętrza (patrz Allegro). Fakt, różnica między 0.9 a 1.1 jest zasadnicza, ale trzeba się przejechać, żeby zrozumieć - to nie tylko kwestia pojemności o szklaneczkę większej. Niczego nie "grzebałem", tylko wymieniłem tarcze i klocki z przodu oraz kompletne bębny z tyłu, bo przyszedł już ich czas.

Jakbym chciał zrobić z tego rajdówkę, dałoby się, ale wtedy już nie byłby to samochód do użytku na co dzień, jak teraz. Zrobiłoby się głośno, twardo, nieekonomicznie jak cholera. Bez sensu dopóki nie mam drugiego auta jako statecznego dupowoza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://img137.imageshack.us/img137/5294/16112009768.jpg

Moze taki, 2.0 150km :) ? 5000pln :D

 

Silnik: C20XE

 

» Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - "123"

Hamulce: seria

Zawiaszenie: seria

Opony: seria

:lol2:

Edytowane przez kretfr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

E tam jonas, jeździsz po tych gulfach w tę i spowrotem, a prawda taka, że to dobre auto. W mojej rodzinie były same fiaty. Pierwsze co pamiętam, to jak w 99 tata kupił pięknego 3-letniego 3-drzwiowego punciaka 11 z alusami i małym zadziornym spojlerkiem i podjechał pod dom. Lubiłem to auto, ale drugą rzecz jaką pamiętam to że w cieplejsze dni, jak wnętrze się nagrzało to plastiki tak capiły, że było mi niedobrze i po godzinie podróży umierałem. Potem kolejne punto, 2 gen. Wyglądało jak taczka, prowadziło się jak taczka, było bordowe i miało zero wyposażenia, ale spełniało swoją rolę i plastiki mimo, że lipne, to przynajmniej nie produkowały toksycznych wyziewów niczym czynny wulkan. Ogólnie ok. Ale jak tylko wrzuciłem go na otomoto i skubany kropek się o tym dowiedział, to postanowił się zemścić i w ciągu tygodnia zepsuło się wspomaganie, zrobiła dziura w wydechu, i rozładował się akumulator, a maska zacięła tak że nie dało się otworzyć, żeby coś z tym zrobić. (Przyjeżdża kupiec, auto nie odpala, to bierzemy go na pych, a silnik brzmi jak wrak jakiegoś traktora- wszystko w imię dobrego wrażenia, bo klient nasz pan :lol: ) Auto z duszą, nie ma co. Prawie jak Herby z tych filmów o garbusie. ;-) Ale w końcu sprzedaliśmy złoma i jakoś w 05-06 i rodzice kupili golfa 4. W prawdzie był żarówiaście czerwony, z silnikiem 1.4 75km i nie miał nawet elektrycznych szyb, ale krajowy, kupiony od znajomego i z przebiegiem tylko 50tys był miodzio. Moja mamuśka mimo, że wie o autach tyle co ja o balecie, od razu stwierdziła, że zawsze lubiła punto i nic jej nie brakowało, tak dopiero w golfie zrozumiała jaka jest różnica między autem a tanią puszką. Ja też mimo braków zawsze lubiłem to auto, bo mimo prostoty dawało poczucie jakości i solidności. Teraz mamy mazdę 6 z 2007 i w prawdzie też podstawowa wersja, ale jak to u japońców ma prawie wszystko i mimo to stwierdzam, że w porównaniu do golfa 4 to krok wstecz. Auto duże i ładne, ale kipi tandetą. Jakościowo wnętrze, wyciszenie i wykończenie detali w porównaniu nawet do starszych i biedniejszych niemiaszków to nawet nie ta sama planeta. Wiem, że w aucie jest tysiąc innych ważnych rzeczy, ale jak coś nie budzi poczucia jakości, to nie mogę z tym żyć. To mówię ja- który zanim nie miałem w domu golfa nienawidziłem "burakowatych" niemców bardziej niż jonas i który zanim miałem mazdę dałbym się pokroić za japońską motoryzację. Hawk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak. Od 0 do setki w 5 sekund. Gorzej w drugą stronę. ;]

 

Wracając do tematu, to jak tam poszukiwania samochodu?

dajlej jestem w ciemnej d$%^... chce auto kupić najpóźniej na wiosne (wtedy może dozbieram 1-2k więcej)... ale im dłużej czytam tym bardziej skłaniam się ku autom miejskim jak corsa itp.. najgorsze jest to, ze nawet stosunkowo duze auta moga byc ciasne... w mondeo brata jest spoko, jako kierowca jest tylko problem z wsiadaniem/wysiadaniem, bo kierownica jest dziwnie nisko... ale juz ten sam rocznik i escort combi i jest mega ciasno... ciasniej niz podanej wyzej corsie (chodzi mi o szerokosć bo na długość nie narzekam)... znajdz teraz auto dla takiego chlopa (prawie 2m i ponad kwintal wagi), zeby malo palilo, bylo w miare wygodne i nie rozpadlo sie w drodze na uczelnie/do pracy

Edytowane przez grzechuk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

E tam jonas, jeździsz po tych gulfach w tę i spowrotem, a prawda taka, że to dobre auto.

Nigdy nie twierdziłem inaczej, co więcej, gdybyś nudził się do tego stopnia, że czytałbyś wszystko, co piszę o szeroko pojętej motoryzacji, zauważyłbyś nieraz, że chwaliłem niemiecką precyzję pasowania elementów. Makaroniarze muszą się w tej materii sporo podszkolić. Idealnym samochodem byłby ten zaprojektowany przez Włochów, wykonany przez Niemców (nie Turków), z japońskim silnikiem, chińską ceną, francuskim komfortem i tankowany po amerykańskich cenach paliwa. No. Wykonać! :>

 

Bawi mnie natomiast i szydzę, co powtarzam do znudzenia chyba milionowy raz, z wynoszenia owych Gulfów na piedestał, jako supersamochodów, w których kompletnie nic złego się nie dzieje, zero awarii, lać i jeździć, przecież kupiony od dziadka-lekarza i coś tam jeszcze o kościele. Bulszit to stokrotny i cicho siedzieć nie będę. Zwłaszcza kiedy podobne stwierdzenia wygłaszają ludzie jeżdżący uratowanymi spod prasy egzemplarzami i znający adresy wszystkich szrotów z częściami do VW w okolicy.

Na temat fiatowskich plastików nie musisz nic mówić, mam tę rozkosz obcować z nimi dość często. Ale dziwne, nawet nagrzane nie śmierdzą jakoś szczególnie. Poczekam do lata i zweryfikuję tę teorię, bom ciekaw, a nie pamiętam podobnych doznań.

To mówię ja- który zanim nie miałem w domu golfa nienawidziłem "burakowatych" niemców bardziej niż jonas i który zanim miałem mazdę dałbym się pokroić za japońską motoryzację. Hawk

Bez nadmiernej ekscytacji - pokroić za samochód, nawet AR 159, nie dam się nikomu. Jeśli już o tym mowa, wchodzą w grę dyskretne usługi seksualne w zamian za Brerę :>

Nie mówię, że nie kupię nigdy niemieckiego samochodu - takie Audi, mimo że w benzynie chleje jak skacowane, a w dieslu śmierdzi i hałasuje, ma swoją konserwatywną linię designu i niezmiennie bardzo dobrą jakość montażu. W środku wprawdzie DDR-owska meblościanka albo ksero ze Skody, ale taki już urok nazistowskich aut z jednego koncernu. Ale że dobrze mieć jakieś zasady, jedną z moich jest "keine Gulfen".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idealnym samochodem byłby ten zaprojektowany przez Włochów, wykonany przez Niemców (nie Turków), z japońskim silnikiem, chińską ceną, francuskim komfortem i tankowany po amerykańskich cenach paliwa. No. Wykonać! :>

Dlaczego akurat japońskim? ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dajlej jestem w ciemnej d$%^... chce auto kupić najpóźniej na wiosne (wtedy może dozbieram 1-2k więcej)... ale im dłużej czytam tym bardziej skłaniam się ku autom miejskim jak corsa itp.. najgorsze jest to, ze nawet stosunkowo duze auta moga byc ciasne... w mondeo brata jest spoko, jako kierowca jest tylko problem z wsiadaniem/wysiadaniem, bo kierownica jest dziwnie nisko... ale juz ten sam rocznik i escort combi i jest mega ciasno... ciasniej niz podanej wyzej corsie (chodzi mi o szerokosć bo na długość nie narzekam)... znajdz teraz auto dla takiego chlopa (prawie 2m i ponad kwintal wagi), zeby malo palilo, bylo w miare wygodne i nie rozpadlo sie w drodze na uczelnie/do pracy

Hehe. Widzę, że zapatrywania powoli się zmieniają. Na początku była sugestia co do większego samochodu i obojętnie na jakim paliwie. Teraz zaczynasz mówić o Corsie i małym spalaniu.

 

Jak szukasz auta szerokiego w barach, to raczej na długość też nie będzie skromne. To natomiast pociąga za sobą wagę, a ta odpowiedni silnik z odpowiednim spalaniem.

 

Odnośnie kierownicy w Mondeo, to w szanującym się wyposażeniu powinna być regulacja kierownicy. Sam tak miałem, aż kilka dni temu (po 20 miesiącach użytkowania auta - sic!) odkryłem regulację wysokości kierownicy - czasami dobrze jest powycierać deskę od spodu. Generalnie szukaj auta dobrze wyposażonego, z regulacjami foteli i kierownicy w jak największych płaszczyznach. Wtedy nawet w małym samochodzie da się ustawić wszystko tak, aby nie wsiadać jak do F1, z odczepianiem kierownicy włącznie.

 

Patrząc na spalanie samochodu, pamiętaj że mały silnik nie zawsze jest oszczędny. Dla przykładu 1.6 w E36 pali tyle co 1.8 i niewiele mniej niż 2.0. Natomiast doświadczony użytkownik jest w stanie z 2.0 pod maską mieć spalanie mniejsze niż nowicjusz za kółkiem z 1.6.

 

Jeśli szukasz auta taniego i bezproblemowego, to zazwyczaj musisz brać to, czego jeździ dużo. Osobiście (przy Twoim wzroście) zrezygnował bym z Corsy i jej podobnych wynalazków. Poszukiwania zaczął bym od Astry F, Mondeo czy Audi 80. Przy czym nie napalaj się na jakiś TDI. W tej cenie dobry TDI raczej nie występuje, więc lepiej wziąć 1.8 z gazem (który nie sprawia raczej żadnych problemów), niż jeździć potem po mechanikach ze swoim TDI.

 

I jeszcze akapit o LPG. Nie bój się go. Kupujemy jedzenie w biedronkach, jemy w fastfoodach (o alkoholu, papierosach i innych używkach nie wspominam), a do samochodu nie zakładamy LPG, bo szkoda nam silnika. Gdybyśmy tak dbali o swoje zdrowie, jak o samochód, to średnia życia znacznie by się wydłużyła.

W starszych silnikach (tych, o których mowa w tym temacie) LPG nie sprawia żadnych problemów. Jeśli tylko kable WN, świece i układ chłodzenia w samochodzie będą działać poprawnie, to LPG nie sprawia problemów. Daje nam za to dużo tańszą jazdę. Problemy są dopiero w przypadku zakładania LGP 2/3gen do auto z plastikowym kolektorem. No i źle ustawione sekwencje też potrafią napsuć zdrowia. Najczęściej jednak przyczyną problemów z gazem jest zły stan samochodu. To, że np raz na jakiś czas silnik traci moc na benzynie, trzeba naprawić zanim założy się gaz. W przeciwnym wypadku, zwala się potem winę na gaz.

Druga sprawa, to zapoznanie się z podstawową zasadą działania instalacji gazowych. Oczekiwanie, że gaz przełączy się już po 2-3 km od wyjechania spod domu, przy temperaturze bliskiej zera i podczas jazdy bez mieszania biegami jest czystą naiwnością. Główną przyczyną narzekania na gaz jest jego niepoprawne użytkowanie. Nie wolno przełączać na gaz na zimnym silniku i nie powinno się gasić samochodu na gazie, bo w niektórych wypadkach są potem problemy z odpaleniem, gdy pompa po przekręceniu kluczyka nie zdąży nam dociągnąć paliwa do silnika. O jeżdżeniu na prawie pustym baku i odpalaniu na gazie, kończącym się zwykle zajechaniem pompy, już nie wspominam.

 

Edit:

I jeszcze jedno. Dozbieranie parę setek do dobry pomysł. Można kupić coś wartego uwagi już za 3-3.5 tysiąca, ale jak się ma możliwość (i przede wszystkim czas) dozbierania więcej zielonych, to warto poczekać. Do tego 1 stycznia wszystkim autom przeskoczy licznik o rok. Będzie to nadal ten sam samochód, ale już rok starszy, co zapewne da nam możliwość zbicia ceny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma i jest zadowolony, to zawsze będzie chwalił co jego, a potem kwestia czy jest wiejskim głupkiem ma już mniej do rzeczy.

Co do plastików wątpie że je wyczujesz. Punto było z 96 roku. W gen 2 z 2000 już było ok. Poza tym jako 8-10 latek masz dużo czulszy węch niż jako dorosły.

Co do alfy 159 nie mógłbym się bardziej zgodzić. Najseksowniejsza fura w klasie średniej. Nawet mojego racjonalnie myślącego tate uwiodła śliczna czarna kombi na 18-stkach, z ciemnoczerwoną skórą i 1.9JTD. Była idealna, ale 12k CHF różnicy w stosunku do mazdy zrobiła swoje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Druga sprawa, to zapoznanie się z podstawową zasadą działania instalacji gazowych. Oczekiwanie, że gaz przełączy się już po 2-3 km od wyjechania spod domu, przy temperaturze bliskiej zera i podczas jazdy bez mieszania biegami jest czystą naiwnością. Główną przyczyną narzekania na gaz jest jego niepoprawne użytkowanie. Nie wolno przełączać na gaz na zimnym silniku i nie powinno się gasić samochodu na gazie, bo w niektórych wypadkach są potem problemy z odpaleniem, gdy pompa po przekręceniu kluczyka nie zdąży nam dociągnąć paliwa do silnika. O jeżdżeniu na prawie pustym baku i odpalaniu na gazie, kończącym się zwykle zajechaniem pompy, już nie wspominam.

Pod warunkiem ze gasząc auto na gazie mielismy odcięta pompę paliwa:) a to rzadko się zdarza stąd zatarte pompy (brak odcięcia cały czas pracuje) przy jeździe na psutym baku. Od siebie dodam że gaz to jest do kuchenek, a nawet dobre zapalniczki są na paliwo:P

A tak poważnie, sam ULLISSES piszesz o tym ze malo ludzi dobrze użytkuje gaz, zgadzam się w 100%...dlatego trzeba mieć świadomość że kupując auto ze starą instalacją gazową mamy większe szanse na kłopoty, niz zakładając gaz samemu z głową. I żeby nie było że coś tam coś tam...przez prawie 2 lata jeździłem na podtlenku LPG...i mimo iz bylem dośc zadowolony, nie zamierzam do niego wracać:) To juz wolalbym TDI ze wszelkimi przykazaniami jak dbac o turbinke..przy gazie, jak mnie gazownik ()@*#%*(&@$#% za to jak mu opowiedziałem jak użytkuje gaz (przy wymianie reduktora) doszedłem do wniosku ze gaz sie dla mnie nie nadaje. Bo auto mam odpalic i jechac. (no dobra nowe instalacje sekwencyjne sa idiotoodporne ale przy omawianym budżecie raczej takowej nie dostaniemy)

Reasumując, polecam założyć gaz do autka jesli po kalkulacji nam to sie zwróci, ale nie polecam zakupu autka z instalka gazową w omawianym budżecie. Bo jest spora szansa iz:

-w przypadku prawie nowej instalacji, nagla sprzedaż autka źle wróży (no bo kto pakuje w auto 3k na instalke LPG a za rok je sprzedaje? raczej mina na 90%)

- w przypadku starych instalacji (tak bedzie w wiekszosci) instalki sa zakladane bo ludzie chca oszczedzic, jesli ktos zamiast 41zł woli wydac 25zł i przy okazji mało jeździł, to równie dobrze mogl "oszczedzac" na filtrach, wymianie oleju etc etc.

- w przypadku LPG z duzym przebiegiem, niejednokrotnie trzeba duzo w samej instalacji wymienic wiec wcale takie oszczednosci to to nie sa (reduktor, same węże sparciałe, a to sterownik, no i wizyty u gazownika nie wiem czemu to bagtelizujesz ULLISSES pisząc o wymianie filtra. Instalacja LPG to nie tylko filtr...i naprawde może przysporzyć sporych kłopotów, szczególnie gdy nowy gazownik patrzy na nią świerzo i nie zgadza się z jej monterem, i sie zaczyna " za słaby reduktor", zle dolotustawiony, zle zapłon ustawiony przy LPG, padł silnik krokowy z LPG" a ty niby tylko chiales spytac o falowanie na biegu jałowym a tu sie okazuje ze cała LPG w danym aucie to nieporozumienie....brzmi znajomo? To dosc czesty przypadek...dlatego przy LPG to trzeba miec gazownika z jajami)

Edytowane przez HeatheN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pod warunkiem ze gasząc auto na gazie mielismy odcięta pompę paliwa:) a to rzadko się zdarza stąd zatarte pompy (brak odcięcia cały czas pracuje) przy jeździe na psutym baku.

Nie. Wystarczy, że mamy odpowiednio duży samochód i/lub pompa minimalnie nie trzyma ciśnienia. Zarówno E30, jak i E34 robiło czasem fochy po dłuższym postoju. Nauczyłem się gasić na benzynie i jest ok.

 

Od siebie dodam że gaz to jest do kuchenek, a nawet dobre zapalniczki są na paliwo:P

Analogicznie, ropa jest do maszyn rolniczych i ciężkiego sprzętu. ;]

 

No tak - lepiej być chojrakiem w swojej benzynowej Corsie 1.0, niż mieć gaz w normalnych rozmiarów samochodzie. Proszę Cię, nie zaczynajmy tego tematu po raz kolejny. Gdzieś tam na forum jest temat LPG vs BP. Jeśli z jakiegoś powodu nie ma, możesz go z czystym sumieniem założyć - tam sobie podyskutujemy takimi argumentami. Tutaj liczą się fakty, a nie "gaz jest do zapalniczek".

 

A tak poważnie, sam ULLISSES piszesz o tym ze malo ludzi dobrze użytkuje gaz, zgadzam się w 100%...dlatego trzeba mieć świadomość że kupując auto ze starą instalacją gazową mamy większe szanse na kłopoty, niz zakładając gaz samemu z głową.

A jakież to niby kłopoty? Wylanie parafiny z parownika raz na rok? Czy wymiana filtra za 10 PLN? Proszę Cię..

Zakładanie gazu się nie opłaca przy takiej cenie samochodu. Chyba, że zamierzamy nim robić ponad 1000 km miesięcznie przez następne 2 lata.

 

I żeby nie było że coś tam coś tam...przez prawie 2 lata jeździłem na podtlenku LPG...i mimo iz bylem dośc zadowolony, nie zamierzam do niego wracać:) To juz wolalbym TDI ze wszelkimi przykazaniami jak dbac o turbinke..przy gazie, jak mnie gazownik ()@*#%*(&@$#% za to jak mu opowiedziałem jak użytkuje gaz (przy wymianie reduktora) doszedłem do wniosku ze gaz sie dla mnie nie nadaje. Bo auto mam odpalic i jechac. (no dobra nowe instalacje sekwencyjne sa idiotoodporne ale przy omawianym budżecie raczej takowej nie dostaniemy)

Tylko jak o 6 rano przy -10*C wsiądę do samochodu i zacznę deptać (bo zaspałem do pracy), to auto specjalnie tego nie odczuje. Natomiast turbina w TDI nie będzie z tego specjalnie zadowolona.

Czy to takie wielkie wymagania, aby nie palić na gazie, nie przełączać zaraz po wrzuceniu drugiego biegu i nie gasić na gazie? Jak nauczyłeś się jeździć, używać świateł i kierunkowskazów, to te 3 proste rzeczy nie są chyba nie do ogarnięcia przez przeciętnego kierowcę.

I nie zaczynaj mi tu o TDI, bo TDI w tej cenie nie ma. Trzymajmy się chociaż trochę tematu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego akurat japońskim? ;-)

Widziałem kilka żółtków z przebiegami rzędu 300~500k km, wolnossących benzyn, katowanych niemiłosiernie przez szczęśliwych właścicieli, jeżdżących bez oleju, 150 km/h na trójce, hamujących silnikiem w ten sposób, że przy 120 km/h wrzucali drugi bieg i tak dalej. I one nadal jeździły i ciągnęły dość zacnie, pomijam kwestię okrutnego zużycia wnętrza, wykonanego z szarej plasteliny. Makaroniarskim silnikom też niewiele brakuje, ale jednak gorzej znoszą podobne traktowanie. TDI przez litość przemilczę, nie dość, że podobne przebiegi wbrew pozorom nie są w nich takie oczywiste, to jeszcze tego typu traktowanie na pewno oznacza ich rychły zgon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałem kilka żółtków z przebiegami rzędu 300~500k km, wolnossących benzyn, katowanych niemiłosiernie przez szczęśliwych właścicieli, jeżdżących bez oleju, 150 km/h na trójce, hamujących silnikiem w ten sposób, że przy 120 km/h wrzucali drugi bieg i tak dalej. I one nadal jeździły i ciągnęły dość zacnie, pomijam kwestię okrutnego zużycia wnętrza, wykonanego z szarej plasteliny. Makaroniarskim silnikom też niewiele brakuje, ale jednak gorzej znoszą podobne traktowanie. TDI przez litość przemilczę, nie dość, że podobne przebiegi wbrew pozorom nie są w nich takie oczywiste, to jeszcze tego typu traktowanie na pewno oznacza ich rychły zgon.

Kumpel miał Omegę A 2.0 8v na blacie ponad 500 tys. km (a ile cofnął poprzedni właściciel to tylko on wie), podłoga przegniła, progów i nadkoli już prawie nie było, ale silnik jeszcze "ciągnął", ostatecznie Omega pojechała na złom w momencie jak woda z kałuży wlała się przez podłogę do środka auta :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apropos VW mogę jeszcze jedno napisać - przez to, że panuje opinia o niezniszczalności i wyższości tej marki nad innymi, VW dużo traci :)

Dlaczego? Ano dlatego, że potem jeden wieśniak z drugim kupuje takie auto i katuje, bo przecież VW nie można zepsuć, zajechać, bo to VW. I dlatego mamy mnóstwo podjechanych Golfów, zwieśniaczonych spojlerami... Marki nietypowe, jak np. AR wybierają często ludzie zamożniejsi (tacy, którzy kupują auto na 2 lata) i te samochpdy w znacznej części są serwisowane i w lepszym stanie.

 

Ja będę powtarzał, że VW robi bardzo dobre auta, jeśli się tylko o nie dba. Jakbym miał Fiata, napisałbym to samo :) Jakbym jeździł Mercem, też :) Jak się dba, to każda marka jest OK. Bardziej od awaryjności mechaniki ważna jest blacha, która np. w Oplach do 95 r. to jakaś masakra jest!

 

P.S. Fajnie sobie pogadaliście o mnie na poprzedniej stronie.

Edytowane przez Bombay

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja będę powtarzał, że VW robi bardzo dobre auta, jeśli się tylko o nie dba. Jakbym miał Fiata, napisałbym to samo :) Jakbym jeździł Mercem, też :) Jak się dba, to każda marka jest OK. Bardziej od awaryjności mechaniki ważna jest blacha, która np. w Oplach do 95 r. to jakaś masakra jest!

Porównanie Fiata i Merca czy nawet VW to jednak lekkie nieporozumienie.

 

Bardziej ważna jest blacha? Również przesadzasz. Blachy zazwyczaj są tanie, a malowanie (u znajomego, lub znajomego mojego znajomego) nie kosztuje wiele. No i z powodu zżartego nadkola auto nie stanie na drodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałem kilka żółtków z przebiegami rzędu 300~500k km, wolnossących benzyn, katowanych niemiłosiernie przez szczęśliwych właścicieli, jeżdżących bez oleju, 150 km/h na trójce, hamujących silnikiem w ten sposób, że przy 120 km/h wrzucali drugi bieg i tak dalej. I one nadal jeździły i ciągnęły dość zacnie, pomijam kwestię okrutnego zużycia wnętrza, wykonanego z szarej plasteliny. Makaroniarskim silnikom też niewiele brakuje, ale jednak gorzej znoszą podobne traktowanie. TDI przez litość przemilczę, nie dość, że podobne przebiegi wbrew pozorom nie są w nich takie oczywiste, to jeszcze tego typu traktowanie na pewno oznacza ich rychły zgon.

Przebiegi "bez oleju" są za to bardzo łatwe do przewidzienia. Nad TDI się nie lituj. Ma inne zalety. Mniej więcej 2 razy taniej za paliwo niż w 2 litrowej beznynie. Jednak jeśli kogoś fasycynuje ile wyciągnie na dwójce, to faktycznie nie jest auto dla niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nad TDI się nie lituj. Ma inne zalety. Mniej więcej 2 razy taniej za paliwo niż w 2 litrowej beznynie.

To może jeszcze jakaś jedna zaleta? Może być na przykład sprawne i luzackie ciągnięcie dwutonowej przyczepy. Tylko że to sam powiedziałem, nie liczy się :>

 

ULLISSES - ejże, kawalerze, blachy i malowanie tanio? Nie każdy ma znajomego lakiernika, kiedy ja miałem i zaoferował mi 800 pesos za odświeżenie całego samochodu nową farbką, tom odmówił, durny. A teraz znajomy jeździ na ciężarówkach za granicę i nie brudzi się już w lakierni. Zostają mi zatem nieznajomi lakiernicy, którzy za element życzą sobie 250~300 zł. Dodaj do tego koszty surowca, spawania i tak dalej i nie wiem, gdzie tu jest tanio.

 

Bombay - do usług.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ULLISSES - ejże, kawalerze, blachy i malowanie tanio? Nie każdy ma znajomego lakiernika, kiedy ja miałem i zaoferował mi 800 pesos za odświeżenie całego samochodu nową farbką, tom odmówił, durny. A teraz znajomy jeździ na ciężarówkach za granicę i nie brudzi się już w lakierni. Zostają mi zatem nieznajomi lakiernicy, którzy za element życzą sobie 250~300 zł. Dodaj do tego koszty surowca, spawania i tak dalej i nie wiem, gdzie tu jest tanio.

Jak nie masz znajomego, który od czasu do czasu coś pomaluje, to rzeczywiście może nie jest tak tanio, ale... można zawsze szukać naszego koloru. Do tego pasta za 20-30 PLN, trochę machania szmatką i różnicy nie widać.

 

Blachy? Do auta za 3K? Że niby drogie? Za 1000 PLN można sobie z zagranicy przywlec cały komplet blach, razem z wszystkimi częściami zamiennymi.

Progi 100-150 PLN (nówki), błotniki poniżej 100 (średnio 50-60). Drzwi poniżej 200 (do mniejszych zabawek nawet i poniżej 100 za sztukę). I mamy nówkę fabrykę - tego nie robi się co rok i nie jest to potrzebne do szczęścia. No chyba, że trzeba wymienić wszystkie w/w na raz. ;]

 

Zresztą, jak ktoś kupuje auto za 3K i patrzy bardziej na blachy, niż żeby auto jeździło we wszystkich kierunkach i hamowało jak trzeba, to powodzenia w życiu życzę...

Chyba jasne jest, że auta za 3K nie są dla pedantów, którzy co niedziela myją auto i stawiają na podjeździe, żeby wzbudzić zazdrość sąsiadów.

 

A z tym malowaniem to rzeczywiście dałeś ciała. Znajomy pomalował bratu w podobnej cenie trochę większą zabawkę - Gulfa 3. Oczywiście farby, podkłady wliczone w cenę.

 

Inna sprawa, że podobno SC mają ocynk i w tym roczniku przecież rdza nie występuje. Co innego stary Mercedes czy BMW ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ULLISSES - znacznie bardziej wolał bym wymienić silnik nic kawałek błotnika progów itp. silniki benzynowe można kupić za 500-1000 zł a takie malowanie ? 250-300 zł za element i możesz być pewien że za 2 lata znowu zacznie wychodzić blacha raz grzebana zawsze będzie gniła spawy bardzo przyspieszają rdze, niechlujstwo lakiernika tez szybko wychodzi .... do tego przy wymianie zawsze idzie szpachel..... po lakierowaniu często odcień nie pasuje ....

 

łatwiej wymienić zawieszenie, silnik itp. niż blachy .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam myślałem, że jak się kupuje auto to ma być i sprawne i dobrze wyglądać. Niby cena czyni cuda, ale bez przesady. Szukamy dalej albo jak fundusze nie pozwalają obniżamy wymagania nt marki, modelu, rocznika. Bo dziura w podłodze czy więcej niż 2 ślady pozostawione przez auto na drodze to sorry, dyskwalifikują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ULLISSES - znacznie bardziej wolał bym wymienić silnik nic kawałek błotnika progów itp. silniki benzynowe można kupić za 500-1000 zł a takie malowanie ? 250-300 zł za element i możesz być pewien że za 2 lata znowu zacznie wychodzić blacha raz grzebana zawsze będzie gniła spawy bardzo przyspieszają rdze, niechlujstwo lakiernika tez szybko wychodzi .... do tego przy wymianie zawsze idzie szpachel..... po lakierowaniu często odcień nie pasuje ....

O ile wymiana zawiasu, czy nawet układu kierowniczego (przerabiałem na własnej skórze) jest jeszcze zabiegiem do przełknięcia, o tyle wymiana silnika to już nie jest "hop-siup".

Pomijając już, że wymiany nie dokona pierwszy lepszy mechanik - bo może nie mieć sprzętu, to jest kwestia zakupu. Jak nie mamy opcji sprawdzenia silnika przed zakupem, to kupujemy kota w worku. Znajomy przerabiał historią na 2.5 TDS w BMW. Kupił, poskładał i kaplica. Silnik zwrócił, kasę dostał, ale robocizna poszła się paść. Dopiero drugi silnik działał jak należy. Nadal wolę wymienić blachy, niż silnik. Poza tym, jak mamy dłużej jeździć, to lepiej pomyśleć o remoncie - czasami lepiej się na tym wyjdzie.

 

Ja tam myślałem, że jak się kupuje auto to ma być i sprawne i dobrze wyglądać. Niby cena czyni cuda, ale bez przesady. Szukamy dalej albo jak fundusze nie pozwalają obniżamy wymagania nt marki, modelu, rocznika. Bo dziura w podłodze czy więcej niż 2 ślady pozostawione przez auto na drodze to sorry, dyskwalifikują.

Oczywiste jest, że takich aut nie ma co oglądać. Ale jeśli np mamy zżarte nadkole, co w tych rocznikach jest raczej normą, niż odosobnionym przypadkiem, to nie ma co panikować. Jeśli nadkole nie jest zżarte, to zazwyczaj dlatego, że już było robione. Całe blachy w oryginalne przy tym przedziale cenowym, to raczej rzadkość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ULLISSES - ja jako totalny amator wyciągałem i wkładałem u siebie w garażu bez kanału silnik z mojej Laguny II i nie było w tym wielkiej filozofii jedynie musiałem kupić nasadkę 16 i 18 bo francuzy wymyśliły sobie .... oczywiście że jeśli kupować silnik to tylko z auta które chodzi a nie z "palety" .....

 

jeśli auto jest w ocynku (głownie francuzy w tamtych latach) i nie było bite to nie jest "pognite" nawet jeśli ma 20 lat i więcej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w 50%.

1. Nie wydaje mi się, aby francuzy w tamtych latach miały ocynk. A jeśli nawet, to za 3K-4K nie kupisz takiego, który nie był bity. Chyba, że po znajomości lub przy skrajnie wielkim szczęściu.

2.Kogoś, kto wyciągnie i włoży (+podłączy) silnika w Lagunie II, nie nazwał bym amatorem. ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ma inne zalety. Mniej więcej 2 razy taniej za paliwo niż w 2 litrowej beznynie.

Nie każdemu zależy na taniości, porównałeś tutaj diesla do 2.0 benzyny. Kto kupuje 2.0 benzynę mając na uwadze "jak najtańsze jeżdżenie" ? Kupuje się takie wynalazki jak 2.0L benz. i jeszcze najlepiej + turbo, nie po to, aby liczyć grosz do grosza ile wydałem na benzynę. :) Jeśli ktoś szuka auta z duszą to chyba po to, aby też mieć przyjemność z jazdy. Np. ja jestem przeciwnikiem firmy BMW (wybacz ULLISSES ;) ) ale jakbym szukał sobie samochodu do 10k pln, to wybrałbym mocną benzynę z RWD, a na to jedynie pozwoliłaby mi firma BMW. ;) 

 

Nie mówię, że diesel nie może dać przyjemności z jazdy, ale mimo wszystko zawsze to będzie to "oczko niżej" niż benzyna pod tym względem. :) 

 

 

Może śmiała teoria, ale wydaje mi się, że auto z duszą musi dużo palić. (LPG zabija ducha definitywnie, a diesel "to nie to" ). :)

Edytowane przez MaciekCi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...