Skocz do zawartości
kucyk

Filmy - co warto obejrzeć?

Rekomendowane odpowiedzi

The Experiment - ten sam film, który nakręcili już dawno temu Niemcy, tylko po amerykańsku: zamiast psychopatycznych aryjskich strażników Muzinek z odlepionym oczkiem, paru mdłych statystów i wypacykowany pedał (facet malujący oczy i paznokcie, o ile nie robi tego na scenie teatru lub sali koncertowej, jest pedałem i kropka), zamiast więźniów walczących o przetrwanie pyskaty żylasty Pianista, chorowity grubasek i neonazista wyglądający jak parodia samego siebie, a także kilkunastu wypełniaczy drugiego planu. A zamiast sensownych wniosków, jak i dlaczego eksperyment wyrwał się spod kontroli, obrazki z czytanek świadków Jehowy pt. "jaki piękny jest nasz świat, jeśli kochasz Pana Boga". Odgrzewany hamburger, na którego mięso złożył się pies siekany razem z budą. Strata czasu. 3/10

 

Disappearance of Alice Creed - trzech aktorów, dwa samochody, jedno wnętrze i jeden plener oraz kilka rekwizytów i mamy gęsty, zawiesisty film o ludziach w sytuacji ekstremalnej, o ile zrobią go Europejczycy, w tym przypadku Angole. Niestety jeden z aktorów okazuje się brytyjskim pasztetem, ale gra jak na pasztet dobrze, więc można przymknąć oko. Kilka zakrętów akcji, na których lepiej trzymać się mocno. Kawałek dobrego ciach!a. 8/10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety jeden z aktorów okazuje się brytyjskim pasztetem

Akurat mi ten brytyjski pasztet (jeśli mówimy o tej samej osobie) całkiem dobrze "smakuje" B-)

 

Splice - Co tu dużo pisać - zaczyna się ciekawie i tyle, później już tylko pikuje w dół... Szkoda, że nawet ocząt nie ma na czym zatrzymać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oglądał już ktoś L' Immortel z Jean Reno? Obejrzałem pierwsze 10minut wczoraj, do sceny na parkingu i muszę przyznać że klimatem miażdży ładnie. Coś ciekawego się zapowiada, zresztą JR w końcu. Jak znajdę czas to się dziś za to wezmę :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pirania - Byłem pozytywnie nastawiony do tego filmu, niestety moje oczekiwania nie zostały spełnione. Pierwsze 50 minut filmu jest nudne jak flaki z olejem, kompletnie nic się nie dzieje, dopiero w ostatnich 20 minutach film się rozkręca, mamy flaki, morze krwi i inne całkiem śmieszne rzeczy, film posiada mnóstwo absurdalnie śmiesznych scen których nawet nie chce mi się wypisywać. Ogólnie wyszło bardzo średnio, może efekty 3D uratują trochę ten film, w co nie bardzo chce mi się wierzyć. Jednak pomysł na film dobry, lecz nie został dobrze wykorzystany. Ocena 4/10 (było by 3/10, dałem +1 pkt za ładne cycki w paru scenach :-P) Edytowane przez MaRuH

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wolałem obejrzeć wersję 2D i stwierdzić czy film zasługuję na to by go zobaczyć w 3D. Po domowym seansie wiem że na niego nie pójdę

traf chciał że na dysku natrafiłem na tą produkcję

że tak napiszę - bez pytań .. :huh: :blink:

Resident Evil: Afterlife - 2/10 - dno, dno, dno.. Seria strasznie po[gluteus maximus]dła. Zero fabuły, zero napięcia, zero zadowolenia. Efekty wymuszone, sztuczne, przesadzone. To już było.. I oby więcej nie powróciło.. Tylko dla nieograniczonych fanów oraz tym co się śmiertelnie nudzi!

Edytowane przez D.rek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Koszmar z ulicy wiązów (2010) - Jak ktoś nie widział orginalnej wersji to lepiej obejrzeć starą, jak ktoś widział dawno starą i kusi go żeby obejrzeć tą nową to lepiej niech sobie przypomni starą. Remaki czasem są ok, ale w tym przypadku nowa wersja absolutnie daje pupy : historyjka jakaś taka usmętniona, wplątany mdły wątek miłosny(btw słabiły mnie smutne miny kola z parki która przeżyła), Freddy jakiś taki nijaki, bez emocji, wymuszony śmiech jakby go z dalekiej północy przywieźli, dużo bardziej podobał mi się tu Robert Englund(te miny jakie walił, śmiech to jest to). Orginalny film obecnie mnie rewelacyjnie bawi(co innego było kilkanaście lat temu :wink: ), ale ogląda się go bardzo przyjemnie, a ten nowy twór cóż, jakoś obejrzałem, ale ani się nie pośmiałem ani tym bardziej przestraszyłem, większość sequeli orginału jest od niego lepsza. Nie polecam -4/10

 

 

Frozen - Nie ma absolutnie żadnego dobrego powodu abyście oglądali ten film. Absurd goni absurd a debilizm bohaterów konkuruje z debilizmem twórców i vice versa. Nuda, absurd i głupota - nic więcej w tym filmie się nie dzieje. Ciekawiej można spędzić czas patrząc się na czarny ekran przez 1,5 godziny...

 

 

Nic dodać nic ująć, skusiłem się przez względnie wysoką ocenę na IMDB... Jak dla mnie  2/10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Expendables - fabularnie prosty jak design deski rozdzielczej Gulfa filmik w dobrym starym stylu necro: republika bananowa w bliżej niesprecyzowanej Ameryce Południowej, zgraja dobrych-złych-chłopców-od-czarnej-roboty, Zły Jankes, Zły Bananowy Dyktator, Źli w obstawie, banda statystów z plastikowymi karabinami, żeby miał kto masowo ginąć, jedna laska o męskich rysach, samolot, jakieś samochody, dużo broni palnej. I cóż? Jak się to wszystko wybełtało, wstrząsnęło i schłodziło przed podaniem, wyszedł całkiem znośny trunek, choć raczej z segmentu win A.D. 2010 na podwójnej siareczce, niźli wytrawnego Bordeaux A.D. 1855. Po pięciu minutach zapomina się, o czym to było. Czasami śmieszne. 6/10

 

Centurion - widziana oczami rzymskiego żołdaka opowiastka o nieudanym podboju Szkocji. Masakryczne ilości hemoglobiny, rany cięte, kłute, miażdżone i tak dalej. Żadnej debilnej magii wyciągniętej z psiego anusa, żadnych pedalskich elfów o tak wdzięcznych imionach jak Urinal na przykład, surowy klimat górskiego terenu, krew na śniegu, sporo gonitw po lesie. Trochę razi jednostronność przedstawienia - "dobrzy" to mówiący po angielsku Rzymianie, "źli" to mówiący w russenorsk Piktowie. Ale to raczej nie miał być psychologicznie głęboki dramat wojenny, tylko kostiumowa nawalanka do kotleta. Albo i tatara, wszak tyle mięcha na ekranie. 6/10

 

Night of the Demons, trylogia - część pierwsza datowana jest na 1987, druga na 1994, trzecia na 1997. Pierwsza podobno ma status "kultowej", coś jak "Evil Dead", podobno. O co chodzi? Ależ to całkiem proste, Watsonie, jest Halołin, grupka gajsów z hajskula, nawiedzony dom, impreza i seks przedmałżeński. Oraz powalające na cyc efekty w rodzaju gumowej ręki zawieszonej na żyłce albo domniemanego demona sunącego przed przedpokój na deskorolce. A propos cycków - obok czerwonej farby oraz kilku śmiesznych tekstów to jedyna zaleta tego cyklu filmów, przy czym najładniejsze biusty hasają po ekranie w części pierwszej, a najsmętniejsze w ostatniej. Były nawet jakieś bobry, tak stare to są dzieła. Widać niestety spadkową tendencję w budżecie - o ile pierwsza i druga część miały jakieś tam FXy oraz sensowne plenery, o tyle trzecia wygląda jak kręcona naprędce VHSem w domu rodziców pod ich nieobecność na weekend. Ciężko oceniać teraz takie ramoty, ostatnią część obejrzałem w trybie japońskiego turbo-turysty, czyli przewijając co chwilę o pięć sekund w przód. Być może po kilku piwach jest to wyborne kino zapomnianego przez Akademię Oskarową reżysera, ale oglądać na własne ryzyko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Predators

Pierwszy plus tego filmu to, że nie jest to Alien vs. Predator i to by było na tyle. Jednak rozpiszę się co nieco. Zaskoczył mnie Brody. Po zwiastunach pytałem się co u diabła on tam robi? Po obejrzeniu całego filmu muszę przyznać, że koleś w sumie daje radę. Scena z gołą klatą na końcu to jednak nie jego liga. Co to miało być - nawiązanie do Arniego? Pan Morfeusz (L. Fishburne) nie popisał się, a stawiałem właśnie na niego (kolejny przykład na to jak to zwiastuny kit wciskają). Chyba najbardziej co raziło w oczy w tym filmie był wygląd predatorów. Poza jednym, cała reszta wyglądała jakby im ktoś hełm od motocykla na łeb wsadził. Równie dobrze mogły by być to nocniki! Pomijam fakt, że babka bełkotała, tak jakby wynikało, iż jest to ta sama laska co w jedynce. Pod koniec filmu kobitka raczyła nas powiadomić jak ma na imię - Isabela? Wow! Bo o ile ja pamiętam to w 1987 była Anna? No cóż znowu coś się w hollywoodzie pokitrasiło kolesiom scenarzystom z pamięcią. Początek jak i koniec nijaki. Cały film chaotyczny i bez sensu. Aaa. Jest jeszcze jeden plus - motyw muzyczny A. Silvestriego. Przy czym nawet to nie ratuje tego filmu. Gubernator miał chyba rację rezygnując już dawno temu z roli w tej serii.

Daję 3+, z czego plus za to co napisałem na początku - to nie jest Alien vs. Predator.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kick-Ass - zakompleksiony nastolatek w pinglach ma dość bycia poniewieranym, zamawia więc zieloną piżamkę z eBaya i próbuje łoić złoczyńców. Złoczyńcy łoją jego, ale w sukurs przybywa Nikolas Trzy Miny Kejdż oraz jego filmowa córeczka w fioletowej peruce. Córeczka ma 10 lat, ale szlachtuje ludzi jakąś dai-kataną lepiej, niż Uma Thurman. Nie wiem, dla kogo jest ten film - dla dzieci zbyt krwawy, dla dorosłych za durny, dla nastolatków nudny, bo nie ma cycków. Dziwne to. W jednym miejscu zagrał motyw z "28 dni później", nie wiem o co chodziło. 4/10

 

Shortcut - nuda, banał i zgaga, schemat Amerykanie-w-lesie, schemat dom-w-którym-mieszka-obłąkany-szpetny-starzec, schemat och-jakie-straszne-rzeczy-się-tu-kiedyś-działy. Pięciu aktorów na krzyż, ani straszno, ani śmieszno, trochę krwi, młot kowalski w roli broni obuchowej. Końcówka niegłupia, ale cała reszta pozostawia spory niesmak i nie sposób się delektować. 3/10

 

Piranha 2D - cycki i krew, krew i cycki. Przeważnie sztuczne, ble. Aha, jest jeszcze woda i łódki. Poza tym animowane na Atari ryby, historyjka durna do imentu, odgryzione penisy i silikonowe implanty, poza tym miliardy ran gryzionych i wagony masakry. Będzie sequel, bądźcie tego pewni. Niestety. 1/10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shortcut - nuda, banał i zgaga, schemat Amerykanie-w-lesie, schemat dom-w-którym-mieszka-obłąkany-szpetny-starzec, schemat och-jakie-straszne-rzeczy-się-tu-kiedyś-działy. Pięciu aktorów na krzyż, ani straszno, ani śmieszno, trochę krwi, młot kowalski w roli broni obuchowej. Końcówka niegłupia, ale cała reszta pozostawia spory niesmak i nie sposób się delektować. 3/10

 

Jeżeli w tym klimacie to Friday 13th (Piątek trzynastego) - Jason chodzi szybciej niż wszyscy biegają, jest w kilku miejscach na raz. Też siecze i uleje fajnymi brońmi białymi. A jedyna broń palna przeciwko szaleńcowi oczywiście wypada z rąk w panice.

Utopiony, przebity, poszatkowany - Jason wiecznie żywy. 3/10 za kilka sterczących cycków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hot Tub Time Machine - lekka, łatwa i miejscami zabawna (!) komedyjka o trójce kumpli z hajskula, którzy przechodzą kryzys wieku średniego i wyjeżdżają w Góry Szare, gdzie złota, jak wiadomo, nie ma. Dodatkowo taszczą ze sobą nieletniego siostrzeńca jednego z nich, ale nie w celach pedobearycznych bynajmniej. Zasiadają w jacuzzi, na panel sterujący wylewa się energy-drink o wdzięcznej nazwie "Chernobyl" i nagle fik, są w 1986. Temat samograj, więc musi zadziałać. 7/10

 

Ichi - klimatyczna opowiastka o zemście i innych żądzach, okraszona widoczkami japońskiej przyrody. Mnóstwo juchy, widowiskowe i świetnie pokazane walki na miecze i kije, ładne to było. Nie wiem jak ze zgodnością historyczną, czy naprawdę byle obszarpany wieśniak dysponowałby samurajskim mieczem i tak dalej, ale kogo to obchodzi. Zacne kino, do chłonięcia w samotności. 8/10

 

Losers - nie wiem, czy jest to ekranizacja komiksu czy jakiejś durnowatej gry, gdzie biega się grupką żołnierzyków, a medyk ginie ci zaraz na początku. Nieważne, historyjka głupia do szpiku kości, nawet po obaleniu połówki byłbym w stanie napisać lepszą. Ba, zwłaszcza po obaleniu połówki. Gra aktorska na poziomie szkolnej akademii ku czci hutnika, dużo broni palnej i elektronicznych-gadżetów-które-robią-ping!, wszędobylska flaga US & A (oni mają na tym punkcie jakiegoś ostrego ciach!lca, powiadam wam), Zły Zły, Zła Firma, smakowita, choć nieco za sucha jak na mój gust czekoladka na deser, niestety ma dużo mówionego, a drugie niestety - mówione jest arcygłupie. I od cholery sloł-mołszona jako głównego FXa, nie wiem po co. 2/10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Koszmar Ulicy Wiązów - Szkoda czasu. Horroru w tym tyle co w Modzie na Sukces, a sam wygląd głównego bohatera przywodzi raczej na myśl kosmitę... I niestety, mimo wszechobecnego trendu - brak gołych cycków, zresztą główna bohaterka urodą nie grzeszy, to może i lepiej że ich nie pokazała... Poprzednik jest o wiele, wiele lepszy...

 

Going Postal - Utworu Pratchetta na motywach którego film zrobiono nie czytałem, więc nie mam porównania. Sam film całkiem sympatyczny i mimo tego, że trwa bite 3 godziny, nie nudziłem się ani razu. Na plus - odtwórca roli głównego bohatera i ewentualnie David Suchet...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"w dobrym starym stylu necro" - widzę słuchacz ARKI S.:-P

 

Co do filmów:

 

Dorzucę swoją cegiełkę do opinii o filmie Piranie 3D - kupa jakich mało, po takim filmie oczekujesz taniej rozrywki, krwi, śmiechu, bez sensownej śmierci śliny na koszulce a co otrzymujesz półtora godzinnego gniota, nudnego, oklepanego podchodzącego śniętą rybą. Czy już naprawdę nie można się porządnie poślinić w kinie?

 

Ostatnio oglądałem po raz drugi "Skandalista Lary Flint" polecam, daje troszke do myślenia, momentami śmieszny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RED - Imo swietne, cos w kwestii expendables, ale duzo lepsze. Przynajmniej nie jest tak prostolinijne i z wiekszym jajem. Bawilem sie naprawde niezle, w przypadku expendables zalamywalem rece mimo ze od filmu nie oczekiwalem wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Red 6/10 - Obiecująca obsada, oklepana fabuła, kolejny szpiegowski film akcji po którym za dużo sobie obiecywałem. Mogło być dużo lepiej. Fajna postać pani snajper - MGS się kłania.

Piranha - 2/10 - Nawet komentować mi się nie chce, +1 za "syreny" co najwyżej :]

The hole 3/10 - Obiecujący początek - motyw z oglądaniem kasety niezły, ale potem to już sztampa... A zakończenie jak w kreskówce dla 12latków...

Knight and day 4.5/10 - Jeszcze jeden mission impossible w ostatnim czasie. Naciągany jak gumki od majtek, strasznie rwana akcja - istny mix miejscówek - w dwie godziny dookoła świata. Wątek romansowy mdli i skręca człowiekowi żołądek. Właściwie robi się z tego romantyczna komedia akcji czy cuś...

Zombieland 4.5/10 - zombie na wesoło i przymrużeniem oka. Głupota bohaterów większa niż spacerujących nieumarłych. Nie wiem po co te przemyślenia pierwszoplanowej postaci. Film ratuje Woody Harrelson.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

The Experiment - przewidywalny az do bolu, ludzie wzieci z ulicy do eksperymentu - symulacji zycia wieziennego. Podzieleni losowo, lub wg nieznanych im kryteriow na wiezniow i straznikow. Chyba wiadomo jak to sie skonczy. Z nudy czy braku innych opcji mozna obejrzec 6/10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Resident Evil: Afterlife - jak powiada Konfucjusz, kiedy skupiasz się na efektach 3D i kręcisz film tak, by wcisnąć ich możliwie najwięcej, a wszystko inne pomijasz wzgardliwie, zaprawdę będzie to ciepłym, parującym, tandetnym stolcem. Nie oczekuję od serii RE klinicznego czy balistycznego realizmu, bieganie po ścianach i fikołki na wysokości drugiego piętra też mi nie przeszkadzają, fizyka wzięta z Quake'a jedynki też nie, ale na demony i diabły, to tutaj jest jawnym robieniem z widza totalnego debila. Fabuła nie istnieje, dialogi oszczędne jak deska rozdzielcza Melexa i nędzne jak wyposażenie Gulfa w standardzie, nie ma biustów, juchy zaledwie średnio, amunicja jest jak srajtaśma z pewnej reklamy - nigdy się nie kończy. Wyjątkowo niedobre to było, znacznie lepsza, mimo że też durnawa, była ta część gdzie biegali po pustyni. 2/10

 

A Nightmare of Elm Street 2010 - raz, dwa, trzy, Freddy to pała. Nie wiem co to miało być, remake Dobrego Starego Pana W Prążkowanym Sweterku, jakaś kontynuacja "X lat później", komediodramat czy teen-horror. Słabizna, Freddy wygląda jak krówka ciągutka, gada niczym ciota na kacu, historyjka sprana do szczętu, nuda, banał i zgaga. Marna kalka dawnych "Elm Streetów", bez Roberta Endlunga i Johnny'ego Deppa. Śmiesznostki tylko dwie - "czego się drzesz, przecież cię nawet nie ciachnąłem!" oraz końcówka z lustrem. 3/10

 

Predators - z nieba spada Drużyna Chwatów, żywcem wzięta z jakiejś strzelanki taktycznej: dwóch szturmowców, snajper, dwunożny czołg, medyk polowy, ktoś tam jeszcze. Jak już się ogarniają i podejmują raźny marsz, z drzew spadają predatory i zaczyna się. Sporo strzelania, biegania, patetycznych dialogów, wymachiwania lufami i magazynkami. Ładne FXy, fabułka niewymagająca, nic wybitnego ani też straszliwie durnego. 5/10

Edytowane przez jonas

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Harry Lloyd

Niestety ale niedługo połowa filmów to będą remake-i i restarty. Nie chce mi sie już tego oglądać nawet, bo samo dziadostwo.

 

Jeszcze faktyczny restart jak na przykładzie Batmana to fajny pomysł, ale opowiadanie tej samej historii lekko zmienionej i z nowymi elementami fajne nie jest. Dlatego np. zupełnie nie czekam na restart Spider-Mana, bo te trzy ostatnie złe nie były, a znowu narodzenia się cżłowieka pająkta mi sie oglądac nie chce, wolałbym poprzedni jeszcze raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

The Social Network właśnie wróciłem z kina, w kategoriach filmów obyczajowych jest ok, nie nudziłem się, czas przeleciał dosyć szybko, film obrazuje proces powstawania facebooka i ukazuje jak z gościa mającego w d. otaczającą go rzeczywistość poprzez dążenie do osiągnięcia swoich celów można stać się miliarderem :)

Fincher pokazał flaki z olejem w bardzo ciekawy, interesujący i przystępny sposób ukazując nie tylko ów proces a i relacje międzyludzkie.

jak dla mnie 7/10

Edytowane przez slavOK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iron Man 2 - nie wczytywałem się w listę płac na końcu filmu, więc nie wiem w jakim stopniu armia US & A sponsorowała ten kał, ale hamerykański patos wylewający się kubłami z ekranu przywodził na myśl literaturę epoki socrealizmu, gdzie sprawnie i planowo masy pracowały na chwałę partii i Stalina. Nie pozostało z pierwszej części nic poza głównym bohaterem i jego blaszanym ubrankiem, reszta jest nawozem, jak mawiał Szekspir. A jak nie mawiał, to po projekcji by powiedział. Masa efektów specjalnych, nawet niczego sobie, trochę rozwałki, sporo wybuchów, dialogi i fabuła nienatrętne, czytaj słabe. Niedobre to było, fuj. Co w tym robił Mickey Rourke? Najwyraźniej zabłądził albo potrzebował kasy, chociaż nawet znośnie mówi po rosyjsku. 2/10, punkt więcej za Scarlett Johansson w bieliźnie i obcisłych strojach.

 

Salt - Angelina Końska Szczęka Jolie jako podwójna agentka. Ciekawostka: Rosjan określa się mianem "Sowietów", ostatni raz słyszałem to w filmikach z Red Alerta 2. Do tego Daniel Olbrychski z silnym słowiańskim akcentem i mordą wschodnioeuropejskiego pijaka jako Rusek, sporo drugoplanowych wypełniaczy, nieco bzdur i braku realizmu, ale ogółem kawałek dobrego ciach!a. 7/10

 

Jonah Hex - nie jestem pewien, czy nie było komiksu pod tym tytułem. Czasy wojny secesyjnej, pan z brzydką buzią jako łowca nagród i nekromanta pędzi w Góry Szare (gdzie złota jak wiadomo nie ma) i szuka tam Johna Malkovicha w śmiesznej fryzurze. Do tego masa durnoty, indiańskiej magii i fantastyki, świecąco-eksplodujące kuleczki gejszy wystrzeliwane z Grubej Berty, działka Gatlinga zamontowane na koniu (poważnie), jakiś bliżej nie znany lachon, historyjka pogmatwana, ale można się domyślić, o co chodzi - panu z buzią John Malkovich spalił żonę, dzieciaka i chawirę, zatem otrzyma tęgi łomot, niech no go tylko znajdę. I przy okazji rozwalę kilkuset statystów, a co tam. 3/10

 

Dorian Gray - portret bogatego i zepsutego moralnie młodziana starzeje się i gnije zamiast niego. Młodzian tarza się w rozpuście, morduje i deprawuje, zażywa substancje, przy których dopalacze to słodzik do herbaty, po czym marne kilkadziesiąt lat później odkrywa, że wieczna młodość jest do rzyci i on tak dalej nie wyrobi. Starannie przygotowana i nastrojowa scenografia, aktorzy pasujący do swych ról, żadnego pieprzenia w bambus o tym, że źle jest krzywdzić bliźniego swego. Oglądać, bo warto. 9/10

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taka ciekawostka, średnia ocen z 371 (aktualnej) strony to 4,31 , co oznacza poniżej akceptowalnego poziomu. ;) Ubolewam nad tym, że nie ma nic dobrego ostatnimi czasy (poza Incepcją). W kinie nudy, na BR/DVD nie ma co kupić... kiedy będzie znowu "boom" na dobre filmy ? :| 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...