Nie wiem czy juz tam nie poszedles, ale ostrzege: CHOCBY CI TEN KOMPUTER NA KOLANACH WYBUCHL - NIE IDZ DO TELEPLANU!!!
Moze krotka historyjka: podczas lekkiego grzebania w kompie (Toshiba Sattelite m30x) ulamalem przypadkiem taki bialy kawalek plastiku, dociskajacy tasme klawiatury do plyty. Glupota taka, przykleilem na tasme i dzialalo, ale irytowalo. Jako ze mieszkam w Bydgoszczy, zadzwonilem do teleplanu czy by mi tego za jakas rozsadna kase nie zrobili. Kobieta jakas odebrala i stwierdzila ze za darmoche albo czekolade to zrobia ale na drugi dzien. Mowie - spoko, jutro bede. Popracowalem na komputerze (wazne info: sporo napisalem kodu przez ten wieczor) i rano w autobus i do teleplanu. Odebralem komputer po 30 minutach, wreczylem czekolade i poszedlem szczesliwy do domu.
Odpalam laptopa i sie okazuje, ze nie dzialaja klawisze enter, backspace i dwa inne (dzialaly na 100% wczesniej, bo jak wspomnialem zdarzylem duzo natworzyc na tym kompie po ostatnim otwarciu go przeze mnie). Weekend minal na nerwach, dzis skoro swit polecialem do nich z komputerem. I co? No juz tak milo nie bylo - okazalo sie ze plyta uwalona prawdopodobnie (jeszcze sie upewnie jak przyjdzie zapasowa klawiatura, ale info pewne na 90%), a babsztyl (taka pewna siebie gowniara o glupim wyrazie twarzy i nosie wyzej niz sufit - ponoc szefowa serwisu) na mnie z oskarzeniami, ze ja od poczatku wiedzialem ze plyta jest uwalona, ze specjalnie wyrwalem ten plastik zeby ich wrobic i ze to nie ich wina bo "sa autoryzowanym serwisem" i ze jestem oszust i mam spieprzac. Nic nie pomogly tlumaczenia, zostalem uznany za oszusta, zarzucono mi jeszcze ze komp wogole zalany byl (zalany to chyba byl ten cwel co go mi zepsul) i 1000 razy rozkrecany. Szkoda ze nie wymyslila ze go wogole ukradlem. Padly tez sugestie, ze ja w sumie nigdy u nich nie bylem, bo nie mam na to zadnego kwita. Jak powiedzialem ze jestem wpisany (wraz z numerem seryjnym komputera) w ksiazce ochrony, to uslyszalem ze to jest ich wewnetrzny kwitek i nic mi to nie da.
I w ten sposob dzieki firmie teleplan, od ktorej chcialem tylko kupic kawaleczek plastiku (i sam go zamontowac, to oni sie uparli ze mam przyjechac), zostalem posiadaczem przycisku do papieru wartego 3000 zlotych. Do tego zostalem zbluzgany ze jestem oszustem i naciagaczem.
Na koniec historii jeszcze jedna rzecz: oczywiscie po przyjsciu do domu wyjelem klawiature, zeby jeszcze ostatnim aktem desperacji rzucic okiem na to wszystko i co zobaczylem? W samym srodku zlacza wielki paproch kurzu - nie ma jak czystosc i profesjonalizm autoryzowanej i powaznej firmy.
Slowem: jesli bardzo, ale to bardzo chcecie zniszczyc swoj komputer, to zapewniam ze jest wiele zabawniejszych i ciekawszych sposobow niz oddawanie go do teleplanu. Jesli natomiast chcecie zeby wasz laptop zostal naprawiony to unikajcie tej bandy niekompetetnych idiotow jak ognia.