Jeśli można to chciałbym rozwiać pare wątpliwości: przekroczenie prędkości światła w pewien sposób jest możliwe ale nie w taki który by nas interesował :) Po prostu szczególna teoria względności Einsteina nie mówi dokładnie, że niemożliwe jest przekroczenie tej prędkości tylko że niemożliwe jest PRZESYŁANIE INFORMACJI szybciej niż z tą prędkością. I tak np standardowy model kosmologiczny przyjmuje że we wczesnej fazie istnienia wszechświata tzw fazie inflacji wszechświat rozszerzał się z prędkością większą niż prędkość światła, nie łamie to jednak wspomnianej teorii względności. Chodzi bowiem o rozszerzanie się przestrzeni, w ten sposób nie da się przesyłać żadnych informacji. Gdybyśmy chcieli ciało posiadające masę rozpędzić do prędkości światła okazałoby się to nie możliwe - jego masa rosła by asymptotycznie w nieskończoność co powodowałoby coraz większą energię potrzebną do dalszego rozpędzania ciała. W granicy energia ta jest nieskończona, a taką oczywiście nie dysponujemy. Teoretycznie więc można rozpędzić cząstkę dowolnie blisko prędkości światła ale nie do samej prędkości światła. Mogą ją osiągnąć jedynie obiekty nie posiadające masy spoczynkowej (fotony).
Ktoś wspomniał tutaj teorię Hawkinga, mówiącą o tym że jeśli w nicości było 0 energii to mogło powstać dowolnie dużo energii i tyle samo energii o przeciwnym znaku tak że sumarycznie dalej jest 0. Z tego co wiem, w podobny sposób Hawking wytłumaczył promieniowanie czarnych dziur. Jest to napewno jakiś pomysł ale wydaje mi się, że problemu do końca nie rozwiązuje: energia wprawdzie jest zachowana ale czy możemy powiedzieć że w nicości nagle spontanicznie zdarzyło się COŚ ? Być może tak ale w takim razie coś takiego zdarzałoby się co chwilę (bo jeżeli zdarzyło się tylko raz to dlaczego akurat wtedy i dlaczego akurat tyle energii?) i co chwilę mielibyśmy jakiś wielki wybuch.
Co do pytań o granicę wszechświata to szczerze przyznam, że dobrej odpowiedzi nie widzę. No ale zastanówmy się: o co właściwie pytamy ? Czy pytamy o to CO istnieje poza wszechświatem ? Takie pytanie chyba nie ma sensu - gdyby coś istniało poza tym wszechświatem który obserwujemy to należałoby pojęcie wszechświata na to coś rozszerzyć (ma to być przecież wszystko co istnieje). A zatem jeżeli pytamy w co rozszerza się wszechświat to musimy chyba powiedzieć - w nicość. Nicosc to nie znaczy tylko brak materii czy energii ale w ogóle brak przestrzeni, brak areny zdarzeń. Może nawet lepiej powiedzieć: wszechświat w ogóle nie rozszerza się W COŚ, po prostu się rozszerza zwiększa swoje rozmiary. Jego rozszerzanie się nie może być pojmowane jako wypełnianie jakiegoś większego naczynia. Ja to widzę tak, że wszechświat rozszerza się samoistnie - po prostu się realizuje. Nawet jeżeli przeczy to zdrowemu rozsądkowi to żadna nowość - cała mechanika kwantowa przeczy zdrowemu rozsądkowi a mimo wszystko działa. Wszechświat można chyba określić jako ileś wymiarową przestrzeń (a raczej czasoprzestrzeń) wypełnioną przez różne formy energii. Materia to także forma energii i nie jest to żadne rewolucyjne odkrycie. To znaczy było ale ponad sto lat temu gdy ogłosił to Einstein. Realizacja wszechświata to rozszerzanie się przestrzeni (bo energii jest chyba cały czas tyle samo; nie wiemy tego napewno ale mamy powody by w to wierzyć) - ale czemu przestrzeń ma taką właściwość że swobodnie się rozszerza na to pytanie nie znajduję odpowiedzi.
Mogę za to podsunąc pewną koncepcję także autorstwa S. Hawkinga. Mnie wprawdzie koncepcja ta mało przypada do gustu ale być może niektórych by zainteresowała. Otóż Hawking postuluje coś takiego jak warunek "braku brzegów". Tzn. twierdzi, że czasoprzestrzeń jest skończona ale za to pozbawiona brzegów. Żeby to lepiej zrozumieć wyobraźmy sobie powierzchnię kuli. Powierzchnia ta nie zawiera żadnych brzegów - to znaczy że możemy poruszać się po niej i nigdy nie natrafimy na żadną granicę. Idąc po kuli prosto będziemy szli w nieskończoność i regularnie wracali do punktu wyjścia, lecz nasza wędrówka nigdy się nie skończy. Tak jakbyśmy okrążali świat wokół równika. Z drugiej strony powierzchnia kuli jest skończona. Hawking uważa, że podobną ceche może posiadać nasza czasoprzestrzeń - być skończona ale nie mieć brzegów. A zatem lecąc prosto w jakimś kierunku nigdy nie natrafilibyśmy na granicę wszechświata ale za to moglibyśmy wrócić do punktu wyjścia. Także mówienie o granicy wszechświata wcale niekoniecznie musi mieć sens.