Mam problem z gwarancją. Jak możecie to pomóżcie. Opisze Wam problem i doradźcie co zrobić.
Wysłałem palmtopa do gwarancji z powodu ciężkiej pracy przycisku 2 i 5 (trzeba było dużo mocniej przycisnąć te przyciski aby zadziałał).
Telefon dotarł do serwisu 03. 02. 2010.
11. 02. 2010 dzwonię do serwisu aby się dowiedzieć co jest z palmtopem i kiedy wróci do mnie. Pan z serwisu poinformował mnie że czekają na części które są zamówione i będą za tydzień. Zrozumiałem więc że telefon został zdiagnozowany i po naprawie będzie odesłany.
15. 02. 2010 dostałem maila. "Sprzęt przysłany do naprawy gwarancyjnej nosi ślady cieczy i oksydacji na płycie głównej. Roszczenie gwarancyjne zostaje odrzucone.
Możliwa jest odpłatna naprawa na życzenie klienta w cenie 920zł brutto."
Odpisałem im. "Nie decyduję się na naprawę.
Mam do Was pytanie. Czemu musiałem tyle czekać na uzyskanie takiej
informacji? Nadmieniam, że dzwoniłem do Was i uzyskałem informację, że
czekacie na części do naprawy (czyli zrozumiałem, że telefon został
zdiagnozowany i z powodu braku części nie został dalej naprawiany).
Nagle teraz dostaję taką informację! Coś jest nie tak, żądam od Was
odpowiedzi. Dlaczego to wszystko trwało tak długo? Na dodatek telefon nie
był nigdy zamoczony, ewentualnie mógł się zapocić przez noszenie go w
kieszeni w czasie biegania. Reklamowałem działanie klawisza 2 i 5. Poza
tym telefon działa dobrze. Nie rozumiem więc skąd nagle jakaś ciecz na
płycie głównej."
Uzyskałem za chwilę odpowiedź. "dopiero w proacesie naprawczym okazało się, że na płycie głównej
widoczne są
slady cieczy. Serwis na każdym etapie naprawy ma prawo poinformawać
klienta
o ewentualnych odkryciach."
18. 02. 2010 dzwonię do serwisu aby się dowiedzieć gdzie jest telefon. Uzyskuję informację telefon jeszcze nie został odesłany.
Co Wy o tym wszystkim sądzicie? Nadmieniam że telefon nigdy nie był zamoczony. Czy nie ma tutaj za dużo przypadków? Przypominam 11. 02 nie było żadnych śladów cieczy na płycie głównej a po trzech dniach o dziwo pokazały się. Telefonu do tej pory nie dostałem, podobno został wysłany 19. 02. 2010. Dzwoniłem też do kierownika pana Krzysztofa Kilisa, który po prostu mnie "spławił". Chciałem nagrywać rozmowę, lecz pan Kilis nie wyraził zgody.