Mam taki problem dosć dziwny... Na poczatku zacznę od tego że jakieś tydzień temu kupiłem uzywaną płytę główna mikroATX Biostar M6VCF z prockiem celeron 900 i wszystko chodziło 3 dni. Wczoraj wieczorem wyłączyłem normalnie koputer a dziś rano jak tylko go włączyłem do sieci to sam sie uruchomił (bez wciskania przycisku) i nie było zadnego obrazu, bios sie nie załadował , nie było żadnego sygnału z głosniczka, nie paliła sie zielona dioda od zasilania, natomiast ta od dysku paliła sie nieprzerwanie przez jakąś minutę po czym gaśnie. Wszystkie wiatraczki chodzą . Mam w domu dwa kompy więc przełozyłem RAM- nie pomogło, przełozyłem grafę- nie pomogło. Odłączyłem dysk twardy - nie pomogło ale co dziwne lampka od dysku zachowywała sie tak samo (pałiła sie minutę). Moze wina leży w kabelkach albo w złym podłączeniu (...nie wiem jak to sie nazywa...) panelu kontrolnego - tam gdzie sie podłącza kabelki od diód od wyłącznika, resetu i głosniczka obudowy?? Ale podłączyłem wszystko tak jak było w instrukcji no i przecież komp działał tydzień... Myślicie ze poszedł procek?? Z góry wielkie dzieki.[/img]