Witam Koti,
Przeglądnęłam cały wątek w nadziei, że znajdę jakąś wskazówkę, jak przepędzić zadomowioną w naszym dachu kunę. Niestety, widzę że wszyscy dobrze się bawią, a Ty Koti (i ja) zostajesz z problemem sam. A że to poważny problem, wiem doskonale. Też nam skrobie. Czasami budzą nas przerażliwe piski - nie wiem tylko, czy to kuna, czy jej ofiary. Zostawia odchody. Jej królestwem jest przestrzeń pomiędzy deskowaniem dachu, a płytami gipsowymi. Watę mineralną podobno służy jej do budowy gniazd. Słyszę ją, jak przemieszcza się wzdłuż drewnianych podbitek dachu, albo wewnątrz stropu (nad garażem na nieszczęście mamy strop drewniany). Historia mojej walki z kuną jest długa. Łącznie z zakupem profesjonalnej łapki na kuny ściągniętej z Warszawy (łapały się do niej ... koty). Byli też specjaliści z profesjonalnej firmy z Krakowa, który podczas dwóch wizyt porozkładali trutki... Było też (powiązane z remontem dachu) szukanie potencjalnego wejścia kuny. Nawet jedno robotnicy znalezli i zabezpieczyli. Niestety, jak się okazało - nie jedyne. Był też elektroniczny odstraszacz na strychu. Jak na razie kuna(y) sobie z tego wszystkiego kpi. Co gorsza, do tej pory kuny doskwierały w zimie (pewnie chroniły się przed mrozami), a teraz buszują też w lecie (sierpień). Podejrzewam, że urzadziły sobie u nas gniazdo.
Forumowicze proponują koty. Mamy trzy. Łowne (ptaki, nornice, myszy). Psa nie mamy. Zaagażowanie myśliwego rozaważaliśmy - problem w tym, że w ciągu paru lat kuna była widziana na zewnątrz raz, może dwa.
Ciekawa jestem, czy udało Ci się uzyskać gdzieś konstruktywną radę. Będę wdzięczna za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam.