Gość Koko_ Opublikowano 24 Listopada 2007 Zgłoś Opublikowano 24 Listopada 2007 Są czarne, gęste, trudne do zauważenia i zawsze sieją zniszczenie. Oto obraz czarnych dziur wykreowany przez literaturę SF i media. Krótko mówiąc: same bzdury. Zazwyczaj czarne dziury funkcjonują w naszej świadomości jako kwintesencja zła, wpisanego w prawa fizyki naszego wszechświata. Utkane z samej czasoprzestrzeni, kryją się w jej zakamarkach, by znienacka zaatakować przelatującą w pobliżu materię, przybierającą niekiedy – dość pechowo – formę astronauty. Ów obraz czarnych dziur, aczkolwiek dość romantyczny, jest jednak bardzo uproszczony. Zgadza się z wiedzą naukową, ale tą sprzed ładnych kilkudziesięciu lat. (Supermasywna czarna dziura w centrum Drogi Mlecznej.)Współczesna fizyka wyróżnia kilka rodzajów czarnych dziur, z którymi związane są różnorodne i skomplikowane procesy fizyczne. Ich pobieżne omówienie wymagałoby całej książki. Z tego powodu medialny stereotyp czarnych dziur spróbujemy zburzyć za pomocą obiektów tylko jednego typu. Przyjrzymy się władcom czarnych dziur – gigantom liczącym od setek tysięcy do dziesiątków miliardów mas Słońca. Są to tzw. supermasywne czarne dziury, oznaczane skrótem SMBH (Supermassive Black Hole). Śródgalaktyczne monstra Najbliższa nam supermasywna czarna dziura, Sagittarius A*, znajduje się w jądrze Drogi Mlecznej, w odległości ok. 26 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Skąd wiemy, jak masywny jest ów obiekt? W ciągu ostatnich kilkunastu lat astronomowie obserwowali ruch 200 gwiazd w jego pobliżu. Zarejestrowane zachowanie gwiazd można było wytłumaczyć tylko wtedy, gdyby w centrum Drogi Mlecznej kryło się monstrum o masie 3,7 ± 0,2 mln mas Słońca. Przy okazji namierzono rekordzistkę pod względem zbliżenia do Sagittariusa A*: okazała się nią gwiazda S0-16, która przeleciała zaledwie 45 jednostek astronomicznych od centrum, poruszając się przy tym z zawrotną prędkością 12 000 km/s! Materia spadająca na supermasywną czarną dziurę tworzy wokół niej wir, tzw. dysk akrecyjny. Cząstki tego wiru, przyspieszane niemal do prędkości światła, emitują promieniowanie o coraz większych energiach i w rezultacie okolica czarnej dziury jest źródłem olbrzymich dawek promieniowania, zwłaszcza rentgenowskiego. W przestrzeni kosmicznej źródłem tego promieniowania są m.in. kwazary i jądra aktywnych galaktyk, w których, jak się przypuszcza, znajdują się właśnie supermasywne czarne dziury. W porównaniu do innych SMBH, czarna dziura w centrum Drogi Mlecznej wydaje się dość spokojna. Niektóre obserwacje astronomiczne sugerują jednak, że w jądrze naszej galaktyki mogło niedawno dojść do rozerwania i „połknięcia” gwiazdy. Z symulacji komputerowych wynika, że gdyby czarna dziura rozerwała gwiazdę rozmiarów czerwonego olbrzyma i wyprodukowała w pobliżu horyzontu dysk akrecyjny, rezultatem byłby intensywny strumień protonów, poruszających się z prędkościami bliskimi c i emitowanych przez kilka tysięcy lat. Oddziaływałby on z gęstym gazem w pobliżu, a to prowadziłoby do emisji promieniowania o energiach rzędu teraelektronowoltów. I takie właśnie źródło promieniowania odkryto niedawno w centrum Drogi Mlecznej. Zdolność czarnych dziur do generowania olbrzymich dawek promieniowania wykorzystano do oszacowania liczby SMBH w obserwowalnej części Wszechświata. Użyto w tym celu dwóch kosmicznych teleskopów: Chandra i Hubble'a. Ten pierwszy działa w zakresie rentgenowskim, wyłapuje więc promieniowanie, które powinno być emitowane z dysków akrecyjnych. Porównanie źródeł emisji rentgenowskiej ze zdjęciami w świetle widzialnym, wykonanymi za pomocą teleskopu Hubble'a, pozwoliło stwierdzić, że obiekty te w wielu przypadkach pokrywały się z obrazami odległych o miliardy lat świetlnych galaktyk. Ponieważ liczbę tych ostatnich potrafimy w miarę ocenić, liczbę supermasywnych czarnych dziur dostępnych dziś naszym obserwacjom oszacowano na ok. 300 milionów. Przy okazji stwierdzono, że aby pożreć masę odpowiadającą milionom mas Słońca i zacząć wytwarzać promieniowanie rentgenowskie, SMBH potrzebuje ok. 700 milionów lat. W skali geologicznej to może nie mgnienie oka, ale i tak niezbyt długo. Supermasywną czarną dziurę nietrudno więc dostrzec z odległości nawet miliardów lat świetlnych. Lecz aktywny obiekt tego typu zaznacza swą obecność nie tylko promieniowaniem – często wytwarza dwie naprawdę wyraźne „strzałki”. Są nimi tzw. dżety, czyli strugi materii, wystrzeliwane z okolic biegunów czarnej dziury. Za ich istnienie jest w zasadzie odpowiedzialne to samo zjawisko, które… pozwala utrzymać równowagę na rowerze. I tu, i tu mamy do czynienia z momentem pędu. Materia spadająca na czarną dziurę krąży wokół niej z coraz większymi prędkościami i w rezultacie czarna dziura musiałaby ciągle zwiększać szybkość wirowania. Tak się jednak nie dzieje. Część materii jest bowiem transportowana nad horyzontem ku biegunom, skąd następnie zostaje wystrzelona w kosmos z prędkościami zbliżonymi do prędkości światła – tak czarna dziura pozbywa się nadmiaru momentu pędu (gdy więc, czytelniku, następnym razem wsiądziesz na rower, z należytym respektem potraktuj utrzymujące cię na nim prawa fizyki). W rzeczywistości proces powstawania dżetów nie jest jednak aż tak prosty jak tu opisano, bo zaangażowane jest tu m.in. pole magnetyczne czarnej dziury i wiele różnych oddziaływań. Można jednak powiedzieć, że supermasywna czarna dziura jest niezwykle efektywnym „urządzeniem”, zamieniającym ruch obrotowy (materii w dysku) w ruch liniowy (cząstek w dżetach). Rezultaty tego procesu są imponujące: dżety wystrzeliwane z jądra galaktyki NGC 6251 przez liczącą miliard mas Słońca czarną dziurę mają długość ok. 1,5 miliona lat świetlnych. W każdą ze stron, co daje strukturę rozciągającą się na 3 miliony lat świetlnych – dystans ponad dziesięć razy większy od średnicy Drogi Mlecznej! Cień niewidocznego Jeśli jakiś obiekt manifestuje swoją obecność na odległościach liczonych w milionach lat świetlnych, raczej nie można go uważać za trudny do zauważenia. Niestety, widzimy wówczas nie samą czarną dziurę, a materię z jej najbliższej okolicy. Czy zatem samej galaktycznej czarnej dziury naprawdę nie widać? Ależ skąd! Świecąca wokół niej materia tworzy przecież jasne tło i nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy mogli zobaczyć czarną dziurę – w dokładnie taki sam sposób, w jaki widzimy nasz cień. Astronomowie już dziś szukają cienia SMBH w Drodze Mlecznej. Próbują tego dokonać za pomocą wielu radioteleskopów, działających w zakresie fal radiowych o długości milimetra i krótszych, sprzężonych ze sobą metodami interferencyjnymi. Gwarantuje to uzyskanie dużej rozdzielczości kątowej, która w powstających instrumentach powoli zbliża się do wymaganej do bezpośredniego zaobserwowania naszej SMBH. Można zatem przypuszczać, że pierwsza fotografia czarnej dziury zostanie wykonana w ciągu najbliższych kilku lat. Supermasywne czarne dziury nie są zatem tak czarne, jakby sugerowała ich nazwa. Odbiegają od stereotypu także innym parametrem: gęstością. Decydujący o rozmiarach sferycznej czarnej dziury tzw. promień Schwarzschilda – odległość horyzontu zdarzeń od środka obiektu – jest wielkością wprost proporcjonalną do masy. Natomiast gęstość jest odwrotnie proporcjonalna do objętości sferycznej czarnej dziury. Jak wiemy, objętość kuli to także funkcja promienia, lecz aż w trzeciej potędze. Zatem im większa czarna dziura, tym rzadsza, bo promień Schwarzschilda rośnie znacznie wolniej od objętości. W rezultacie dostatecznie szalony przedstawiciel którejś z naprawdę wysoko zaawansowanych cywilizacji mógłby się pokusić o wykorzystanie zawartości supermasywnych czarnych dziur do… wypełniania balonów atmosferycznych. Byłoby to – przynajmniej teoretycznie – sensowne, bo gęstość materii największych czarnych dziur może być mniejsza nawet od gęstości powietrza. Los astronautów w pobliżu supermasywnej czarnej dziury także nie byłby aż tak niemiły, jakby się z pozoru wydawało (przynajmniej na początku). W przypadku małej czarnej dziury, o masie – powiedzmy – 8 mas Słońca, siły pływowe rozerwałyby nas najprawdopodobniej już w odległości kilkuset km od środka obiektu (horyzont w tym przypadku znajdowałby się w odległości zaledwie 24 km od centrum). W przypadku SMBH horyzont zdarzeń jest jednakże w dużej odległości od środka czarnej dziury i siły pływowe działające na załogę nie byłyby śmiertelne nawet w chwili jego przekraczania. Szacuje się, że zakrzywienie czasoprzestrzeni przy horyzoncie czarnej dziury w jądrze Drogi Mlecznej jest zaledwie dwadzieścia razy większe od zakrzywienia czasoprzestrzeni wywołanego obecnością Ziemi, a tego ostatniego nie jesteśmy przecież nawet w stanie wyczuć. Dopiero później, w pobliżu środka czarnej dziury, sytuacja astronauty mogłaby się znacznie pogorszyć. Mogłaby, gdyż w zasadzie nikt nie wie, co napotkamy pod horyzontem czarnej dziury. Nie taki władca straszny Wydawałoby się, że takie monstrum jak SMBH niepodzielnie włada czasoprzestrzenią i nie ma się czego obawiać. Ponownie dalibyśmy się zwieść pozorom. Supermasywne czarne dziury tkwią bowiem w jądrach galaktyk, a te – jak wiemy choćby po przykładzie Drogi Mlecznej – często uczestniczą w kolizjach. W wyniku takiej kolizji SMBH może zostać wyrzucona z jądra własnej galaktyki. Sporą szansę na bycie takim „czarnym supersamotnikiem” ma odległy o 3 mld lat świetlnych kwazar HE0450-2958, gigant o masie 400 milionów mas Słońca. Kwazary to w zasadzie jądra wielkich, odległych galaktyk. Problem w tym, że HE0450-2958 nie ma żadnej galaktyki. W odległości ok. 20 tys. lat świetlnych od niego znajduje się natomiast galaktyka, w której zachodzą intensywne procesy formowania gwiazd – efekt, którego należałoby się spodziewać po galaktycznej kolizji. Wydaje się więc, że ok. 100 milionów lat temu HE0450-2958 została wyrzucona z jądra macierzystej galaktyki z prędkością ok. 300 km/s, prawdopodobnie wskutek efektu „katapulty grawitacyjnej” – tego samego mechanizmu, który wykorzystujemy do przyspieszania naszych sond kosmicznych w polach grawitacyjnych planet (inna, wciąż brana pod uwagę możliwość, to prowadząca do odrzutu anizotropowa, gwałtowna emisja fal grawitacyjnych przez czarną dziurę – a więc naturalny silnik grawitacyjny). Najbardziej zaskakującą cechą supermasywnych czarnych dziur jest jednak fakt, że potrafią sprzyjać nie tylko zniszczeniu, ale również kreacji. W jądrze Drogi Mlecznej odkryto pierścień jasnych gwiazd o niewielkiej masie, krążących w odległości zaledwie jednego roku świetlnego od Sagittariusa A*. Obecne analizy pozwalają odrzucić możliwość, że gwiazdy te przewędrowały w pobliże czarnej dziury z dalszych rejonów (byłby to tzw. scenariusz migracji). Znacznie bardziej prawdopodobny jest wariant, że gęstość materii w dysku akrecyjnym jest wystarczająca, aby przezwyciężyć siły pływowe czarnej dziury. W rezultacie materia kondensuje, prowadząc do narodzin gwiazd. Sagittarius A* nie tylko gwiazdy pożera, lecz również produkuje – i to w niezłej liczbie, ocenia się bowiem, że w pierścieniu znajduje się około 10 tysięcy gwiazd. Niektóre z nich podczas zbliżeń do czarnej dziury mogą nawet dostać „grawitacyjnego kopniaka” i uzyskać prędkość dostatecznie dużą, aby opuścić galaktykę (prędkość ucieczki z Drogi Mlecznej szacuje się na 300 km/s w odległości 50 kiloparseków od centrum). Odkryto już kilka takich gwiazd, określanych jako HVS (Hipervelocity Star), poruszających się z prędkościami dochodzącymi do 700 km/s w odległościach 55-75 kiloparseków od centrum. Mamy więc przekonujące wskazówki, że Sagittarius A* potrafi rozsiewać gwiazdy nie tylko w obrębie swojej galaktyki, ale także poza nią. Siewcy życia Na tym się nie kończy. Ciepły gaz, unoszący się znad supermasywnych czarnych dziur, może wywiewać w przestrzeń kosmiczną cięższe pierwiastki, takie jak węgiel czy tlen. Tak zachowuje się czarna dziura w galaktyce NGC 4051, gdzie źródło materii znajduje się w odległości zaledwie 2000 promieni Schwarzschilda od centrum SMBH (w tym przypadku jest to odległość pięciokrotnie większa od odległości Neptuna od Słońca). Z opadającej na czarną dziurę materii 2-5% ulatuje w kosmos z prędkościami dochodzącymi do 6-7 mln km/h. Wydmuchiwany z okolic galaktycznych czarnych dziur pył może zawierać nie tylko ciężkie pierwiastki, ale nawet minerały. Niedawno w otoczeniu kwazara PG2112+059 zaobserwowano ślady sugerujące obecność krystalicznych krzemianów, na Ziemi występujących zazwyczaj jako składniki piachu czy marmurów (ba, doszukano się nawet śladu... rubinów!). Materia ta trafia do międzygwiezdnych obłoków, z których z czasem kondensują gwiazdy i planety. Okazuje się zatem, że część materii niezbędnej do powstania życia pochodzi nie tylko z wybuchów supernowych, lecz jest również rezultatem aktywności obiektów do niedawna kojarzonych wyłącznie z niszczeniem. Wplecione w strukturę czasoprzestrzeni zło okazuje się mieć drugą, tym razem jasną stronę. Źródło: portal wiedzy / nowa fantastyka Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
djsilence Opublikowano 24 Listopada 2007 Zgłoś Opublikowano 24 Listopada 2007 i co to robi w temacie o nowościach komputerowych? jaki sens kopiować całość, zamiast skopiować lead i podać link do reszty ? podpis masz słuszny. :] oby to bylo przed-ostatni raz. PS, onet nawet o tym trąbi. KOMON ! Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
DziubekR1 Opublikowano 24 Listopada 2007 Zgłoś Opublikowano 24 Listopada 2007 Niesamowite rzeczy, zawsze lubie poczytac takie tematy. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
hubi_89 Opublikowano 24 Listopada 2007 Zgłoś Opublikowano 24 Listopada 2007 troche nius bez sensu.. lol.. na glownej onetu jest to samo.. onet.pl Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
und3r Opublikowano 26 Listopada 2007 Zgłoś Opublikowano 26 Listopada 2007 Może i bez sensu jest umieszczanie tego typu "newsow" na forum komputerowym, jednak artykuł jest ciekawie napisany i w prosty sposob wyjaśnia zagadnienia, które są interesujące dla wielu osob :) . Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Prog Opublikowano 27 Listopada 2007 Zgłoś Opublikowano 27 Listopada 2007 Mi tam też nie przeszkadza umieszczenie tego artykułu tutaj. Z onetu nie korzystam. Dzięki Koko_. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...