Ten pomysł to jedna wielka beka.
Żaden młody kierowca nie nauczy się w dwie godziny jak wyprowadzać auto z poślizgu, tym bardziej siedząc na miejscu pasażera. Wychodzenia z niebezpiecznych sytuacji powinno się uczyć na kursie jazdy. Tymczasem kursanci ruszą spokojnie z prawem jazdy, a na dodatkowe szkolenie dostaną pół roku, a przecież w tym czasie też mogą wpaść w poślizg. A ta kwota to wogóle woła o pomstwe do nieba. W szkołach bezpiecznej jazdy za 1h jazdy na specjalnych placach z płytami poślizgowymi, z naprawdę dobrym kierowcą, najważniejsze na miejscu kierowcy, a nie pasażera zapłacimy 50zł.
A najlepsze - gdzie to by miało się odbywać?
By wybudować specjalne place trzeba dużych pieniędzy, kto je da?
P-A-R-A-N-O-J-A