Dolaczam sie do zdolowanych. Odkad zaczely sie studia i spedzam 60% czasu poza domem. Nie chce mi sie uczyc chociaz kolokfia zaliczam (motywuje sie wieczor przed) prawie codziennie wale piwo ze znajomymi bo siedzenie w pokoju na stancji przed kompem doprowadza mnie czasami do qrwicy. Dziewczyna w ktorej mozna powiedziec sie zabujalem ma strasznie ciezki charakter i bardzo trudno do niej dotrzec, ale kazda chwila z nia spedzona to jak kawalek nieba. Ehh... Gdyby nie znajomi to tez bym zaczol szukac psychiatry. Trzymaj sie berkut.