Dobra, właśnie na gazeta.pl znalałem taki tekst, poczytajcie sobie,a pomoże;];]
<b>Przed</b>
Na bal najlepiej stawić się wyspanym i wypoczętym. Twój organizm będzie potrzebował energii, by unieszkodliwić zalewający go alkohol.
Jeśli ktoś pali, tego dnia powinien sięgać do paczki dwukrotnie rzadziej - nikotyna potęguje zatrucie alkoholowe.
Godzinę przed wyjściem należy najeść się porządnie (najlepiej tłusto) i popić obficie (ale nie alkoholem - ponoć niezłe efekty daje wypicie szklanki nieodtłuszczonego mleka). Dzięki temu przyswajanie etanolu zacznie się później i będzie rozciągnięte w czasie.
Zaplanuj, co i ile będziesz dziś pił. Pierwsze uchroni cię przed ciężkim kacem, drugie przed spiciem się na umór.
<b>W trakcie</B>
Kolejne drinki wychylaj nie częściej niż co 20 minut, bo tyle mniej więcej czasu potrzebuje organizm na wchłonięcie alkoholu.
Nie przytrzymuj alkoholu w ustach - delektowanie się daje podobny efekt jak picie przez słomkę. Alkohol spożywany w ten sposób szybciej (bo z pominięciem wątroby) uderza do głowy.
Nie mieszaj alkoholi! Mając do wyboru - postaw na gin lub wódkę. Unikaj ciężkich, gatunkowych trunków.
Nigdy nie przepijaj piwem ani szampanem. Zawarty w nich dwutlenek węgla przyspiesza wchłanianie etanolu.
<b>Po </b>
Dwie szklanki wody przed pójściem do łóżka (by rano nie szukać wazonu).
Rano: kogel-mogel lub jajecznica (niekoniecznie z sowich jaj, jak zalecał Pliniusz), puszka bogatego w jony napoju izotonicznego (np. Izostar lub Dynamic), szklanka obfitującego w potas soku pomidorowego (chyba że ktoś woli banany), herbata z cytryną (kwas askorbinowy unieszkodliwia wolne rodniki) i co najmniej dwiema łyżeczkami miodu (zawarta w nim fruktoza przyspiesza rozkład szkodliwego aldehydu octowego.
Uważać z paracetamolem, który nasila uszkadzające działanie alkoholu na wątrobę.
Nie nadużywać środków przeciwbólowych aspirynopochodnych (jak Alka-Prim, czy Alka-Seltzer), które co prawda zmniejszają ból głowy, lecz nadwerężają i tak już podrażnioną przez alkohol śluzówkę żołądka.
A gdyby sępy nadal krążyły nad naszym łóżkiem, pomyślmy, że (o ile oczywiście nie będziemy przedłużać agonii kolejnymi klinami) najpóźniej za 24 godziny nasze cierpienia ustaną. Wystarczająco szybko, byśmy rychło o nich zapomnieli i za rok... powtórzyli wszystko od nowa.