Karta odbijana jest na specjalnym blankiecie (sales draft). Nie ma autoryzacji online, więc rozliczenie takiej transakcji następuje z większym opóźnieniem. Dlatego na przykład "obrotny" akceptant karty mógł sobie dopisać jakąś dodatkową kwotę. I po to stawia się wyraźną krechę, żeby nie pozostawić miejsca na dopisanie czegokolwiek. Choć oczywiście takie formularze są dwa - jeden dla akceptanta, drugi dla klienta. Oba muszą być podpisane przez klienta. Więc jeśli na oryginale kwota była wyższa niż na kopii, to wykrycie nadużycia było proste.
Inną sprawą jest natomiast fakt, że akceptant z żelazkiem odbijając kartę ma już: imię, nazwisko, numer karty oraz datę jej ważności. Wystarczy więc, że szybko rzuci okiem i zapamięta kod CVV/CVC z odwrotu karty - wtedy może spokojnie dokonywać nią płatności w necie. Ot, taka "drobna" niedoskonałość imprinterów.