Kurde, weźcie mnie jakoś zmotywujcie ;) Zima minęła, przybyło to czego miało nie przybyć, lato idzie a ja sie nie umiem wcisnąć w krótkie spodenki :P Znaczy się, wcisnąć się umiem, zapiąć też, ale już nie jest tak wygodnie i luźno jak w zeszłym roku. Zacząłem jechać z 6 Weidera. Pierwszy dzień za mną. Czuje się jak po 4 godzinnym biegu :P Rzuciłem cukier, staram się rzucić gazowane picie. Problem jest z obiadami - matka gotuje i powiedziała że specjalnie dla mnie nie będzie robić drugiego obiadu. Myślę nad jakąś skuteczną alternatywą do codzinnych obiadków. Co byście polecili ? Tak żeby się zapchać, ale też żeby nic się nie odłożyło ?