Skocz do zawartości

charles

Stały użytkownik
  • Liczba zawartości

    215
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez charles

  1. Pamięci mojej polówki, która odeszła do mojego ojca na wieczne dopracydojeżdżanie. Minuta ciszy przed dalszą lekturą - wspomniane autko zdecydowanie zasługuje na takie wyróżnienie, bo po pierwsze - to mój pierwszy wehikuł, a jego się nie zapomina, a po drugie - że służyło mi wiernie do ostatnich chwil i teraz cieszy tą bezproblemowością mojego ojca - w dobie ogólnej nieudolności polskich polityków coś takiego to naprawdę miła odmiana. No, minuta minęła? Cieszy mnie to. Zatem oto, psze państwa, moja gorąca, włoska nowość (no, prawie, mam ją od połowy lutego 2013): Modern, fresh, and silver. Fiat Punto II FL Classic, rocznik 2009. Ziemia w obwodzie wzdłuż równika wciąż ma więcej, niż ten egzemplarz na liczniku. Co skrywa nadzienie? Ano - silnik 1242ccm, 60KM, benzyna ofkors. Gazować nie planuję, w sensie - LPG nie wchodzi w grę. Nie jestem przedstawicielem handlowym, auto służy wiernie gdy jest niezbędne, a gaz wystarczy mi w butli pod zlewem do zagotowania wody w czajniku. Zresztą, tak czy siak czeka mnie teraz ładnych parę miesięcy spłacania tego nabytku. Do tego ABS, dwie pary drzwi, klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek z pilotem, fabryczne radio Blaupunkt... Słowem: jeździ, śpiewa i chłodzi gdy trzeba. All I need. Joł. Uroda punciaków zawsze dla mnie była dyskusyjna i mocno kontrowersyjna, szczególnie w tej odmianie nadwozia. Lampy przednie nie pasują absolutnie do niczego w tym samochodzie, ale spróbuj tu człowieku zrozumieć Włochów i ich spalone słońcem i przepełnione makaronem mózgownice. Punto dotąd nie kojarzyło mi się dobrze - to na tym aucie przechodziłem kurs na prawo jazdy i poprzysiągłem sobie, że nigdy, ale to przenigdy nie będę miał punto, coby nie przywoływać tego wydarzenia w przyszłości. W tym momencie ironia mnie przygniotła Ale do rzeczy. Włoskie auto, sprowadzone z Francji, globalnej stolicy stłuczek, ogólnego nieposzanowania i wszechobecnego niedbalstwa. Od makaroniarzy, gdzie zostało ono zbudowane, poprzez jedzące ślimaki istoty ludzkie, po kraj długami i wódką spływający, którego symbolem niegdyś sierp i młot był, a dziś ścięta brzoza. Myślałby kto, że takie połączenie ma sens Ale ma. Auto sprowadzone, zatem, jak to w takim przypadku bywa, słowo "kolizja" nie jest mu obce - któremuś z le człowiek tak się spieszyło na wino, bagietki i ser do domu, że chyba zaliczył zbyt wysoki krawężnik ze zdecydowanie zbyt dużą prędkością - przedni zderzak był uszkodzony, prawy przedni błotnik pogięty, a prawe koło "złożone" do środka - do wymiany trafiły zatem zderzak, błotnik, felga, komplet opon przednich, hamulce, amortyzatory, wahacze i prawa półoś. Dużo roboty przy nim nie było, aczkolwiek wystarczy spojrzeć, jak wielki talent mają te osobliwości znad Tamizy w tworzeniu syfu i niesprzątaniu go po sobie. Tak, to zdjęcie pochodzi jeszcze z Francji, zrobione przed kupnem autka: W środku śmierdziało stęchlizną i psem, którego sierść była dosłownie wszędzie. Wszędzie! A piach z wykładziny można było swobodnie wyrzucać szypą, używaną zwykle przez palaczy parowozowych. Cóż, autko po naprawie trafiło zatem do pralni chemicznej, gdzie zostało pięknie odświeżone. Tak pięknie, że efekt zadziwia mnie do tej pory - tapicerki i plastiki wyglądają jak nowe, miast śmierdzieć - pachnie, miast się lepić i kleić - błyszczy się i pięknie prezentuje. Ot, Francja, proszę Państwa. Byłem tam jako nastolatek na wymianie przez dwa tygodnie, od tego czasu jak widać nic się nie zmieniło. A ja jestem szczególnie wrażliwy na brud, więc takie rzeczy nigdy nie umkną mojej uwadze. Silnik pracuje cicho i bardzo kulturalnie, drgań w kabinie się nie uświadczy, a stojąc na światłach nawet w totalnej ciszy ciężko jest usłyszeć pracę jednostki na biegu jałowym. Ach, stare, dobre, solidne, ośmiozaworowe benzyniaki. Nie złopie dużo (komputer pokładowy pokazuje 5,5l - 6l podczas stałej jazdy z prędkością 100km/h), naprawdę ochoczo zbiera się już od 2k rpm (co wcale nie jest taką normą w wolnossących benzynówkach). Testowany w mrozach, które Włochom się nawet nie śniły - przywalony śniegiem, skuty lodem przy -20 odpala bez stęknięcia, skutecznie obala znany i mało śmieszny żart, że włoskie auta dają za wygraną już przy temperaturach w okolicy zera stopni. Precyzja prowadzenia? Cóż, autko jest młode, nie jest wyeksploatowane, zatem jest sztywne, ale trakcja, hmm... no, powiem szczerze, nie jest to najprecyzyjniejszy układ kierowniczy z jakim miałem styczność, a prowadziłem już wiele różnych samochodów. Nawet ford ranger prowadzi się przy tym lepiej. Ale mniejsza, precyzja prowadzenia byłaby istotna, gdyby pod maską gościło ze sto kucy więcej, tutaj jest to kwestia pomijalna Plus za wspomaganie kierownicy - 8-letnie dziecko mogłoby kierować tym autem jedynie przy użyciu nosa, a po włączeniu funkcji 'City' zwiększającej moc wspomagania, wystarczy sam rzut okiem na kierownicę, by ta zaczęła zmieniać swoje położenie wraz z przednimi kołami. W środku nareszcie trochę więcej miejsca, niż w mojej ukochanej ex-polówce. Walory użytkowe wnętrza - ogromny plus! Obszerny schowek, dużo mniej lub bardziej użytecznych zagłębień na drobiazgi, nawet w desce rozdzielczej. Jednak mam istotne pytanie: co te jedzące makaron, podróżujące skuterami po ciasnych uliczkach centr starych miast i noszące wieczną opaleniznę kreatury sobie myślały projektując sposób dostępu do bagażnika? Nie, nie posiada on przycisku/dźwigni/klamki na pokrywie, która umożliwi nam dostęp do niego - do tego trzeba posłużyć się albo cięgłem umieszczonym po lewej stronie fotela kierowcy, albo kluczykiem zapłonowym. No dobrze, takie rozczarowanie można jeszcze przeżyć, ale niezamontowanie w bagażniku choćby najmniejszej żaróweczki, coby wspomóc orientację w jego zawartości w kompletnych ciemnościach, jest już szczytem skąpstwa księgowych fiata. Rozumiem, to auto z założenia budżetowe, ale nie bądźcie aż tak chytrzy i dorzućcie żarówkę za parę groszy, ok? Chociaż, teraz na takie apele już trochę za późno - produkcji tego modelu zaprzestano bodajże rok czy dwa lata temu. Dni mijają, 1000km już nim zrobiłem i muszę przyznać - mimo początkowej niechęci, naprawdę polubiłem ten samochód. Stereotypy odsuwam na bok, fiat punto to dobre auto, o ile nie jest wyeksploatowane i zniszczone. Nie boję się także ewentualnych napraw wynikających z eksploatacji z racji jego budowy, prostej jak konstrukcja cepa. Części zamiennych na naszym rynku jest zatrzęsienie, ich ceny mogą jedynie wywołać pozytywne zaskoczenie, a ich montaż można zlecić byle istocie, która posiada ręce i odrobinę myślącego mózgu. Dobra, kończę, bo i tak nikt tego nie przeczyta. Zdjęcia do wglądu poniżej
  2. Mam świadomość, że przepłaciłem (wszak w RTV Euro AGD jest za 1400zł), ale do najbliższej placówki, w której go dostanę mam prawie 100km, a przez Internet nie chciałem go kupować - w razie czego wolę trochę dopłacić, ale kwestie gwarancyjne wolę załatwiać na miejscu, a nie bawić się w wysyłki. Obym jednak nie musiał ;) Tak też zrobię. Może dorzucą rabat na drugą baterię, którą planuję kupić do niego. No nic, dzięki wszystkim za odpowiedzi i sugestie :)
  3. Trudno powiedzieć, co kupiłem, bo poszedłem do tego sklepu (niesieciowy, jakiś tam fotograf we Wrześni, placówka ładna i w ogóle, od dawna istnieje u nas w mieście, a polecił mi go kumpel-fotograf, bo wszystko ma tam zawsze dobrze i na czas zrealizowane) i zapytałem o ten konkretnie model - powiedział, że bez problemu na zamówienie. Z dodatkami w postaci torby i karty 16GB za 1599zł, więc zamówiłem i musiałem czekać, aż go ściągnie. Po dwóch dniach już był u mnie, ale ta wysoka numeracja zdjęć mnie zaskoczyła. Wszystkie akcesoria w pudełku były ładnie fabrycznie spakowane, widać, że nie było to dzieło rąk ludzkich (ładowarka, bateria, instrukcje, okablowanie, itp.) tylko jakiejś fabrycznej zgrzewarki. Może to faktycznie gdzieś w innym sklepie robiło za egzemplarz wystawowy? Śladów użytkowania nie widać (no jest niby tylko lekkie jakby otarcie w jednym miejscu, ale jakimś kosmetykiem do plastiku można się go bez problemu pozbyć, bo struktura plastiku jest nienaruszona). Edit: warto mi się bić? Ile wytrzymuje taka migawka? Pewnie z 50k wyzwoleń, a mi będzie ciężko dobić do tej liczby tak szybko. Co uważacie?
  4. Wielkie dzięki, zadziałało Cóż, żadna to nówka - nieco ponad 900 pstryknięć i 500 włączeń ma za sobą... Trzeba rozpocząć batalię o swoje. Raz jeszcze dzięki, temat można zamknąć
  5. Witam serdecznie, jestem kompletnym amatorem, jeśli chodzi o fotografię, ale postanowiłem sobie kupić jakiś aparat na najbliższy wyjazd i na przyszłość oczywiście Padło na Panasonica Lumix DMC-FZ150. Aparat kupiony nowy, na raty, w sklepie fotograficznym. Wszystko pięknie, ale mam pewne podejrzenia, że dostałem produkt... używany. Kartę pamięci również kupiłem do niego nową (osobiście rozdzierałem ją z blistra) - pierwsze zrobione aparatem zdjęcie nosi oznaczenie "P1010878" - czy ten licznik nie powinien startować w nowym aparacie od zera? Dodam, że Opanda iExif i inny software, który mógłby podać mi odpowiedź na to pytanie, nie mówi nic na temat przebiegu aparatu... Prosiłbym o pomoc w tej kwestii.
  6. Nietuzinkowy maluch z tegorocznego Woodstocku, zaparkował tuż koło naszego legowiska i nagłośnieniem przebijał główną scenę nieopodal A także to coś, o rozmiarach porównywalnych do niewielkiego lotniskowca, toczącego się po obwodnicy Gniezna (wybaczcie beznadziejną jakość):
  7. Piękne gabloty milimoi, że tak z francuska zaciągnę. Ale teraz odwórcimy trochę proporcje, ponieważ pokażę Wam swoje toczydełko. Ukochane przeze mnie (bo pierwsze, samodzielnie utrzymywane, samodzielnie jak tylko się da - naprawiane), ale znienawidzone przez wszystkich naokoło. 6 lat w rodzinie - odziedziczone po rodzicielce 3 lata temu, służące za auto rodzinne do czasu, aż nie poszedłem na studia - wtedy to otrzymałem je, by móc dojeżdżać 60km na uczelnię i z powrotem każdego dnia. Weekendami - gdziekolwiek mnie poniosło. Parę wyjazdów nad morze i jeziora też zaliczył. I do Łodzi dwukrotnie - gdzie usiłowałem się dostać do szkoły filmowej, niestety z marnym skutkiem. Teraz oprócz tego służy jeszcze do dojazdów do pracy (sporadycznie, jak zaśpię na autobus). Ale mniejsza. Trzymajcie się mocno. VW Polo, model 6N, rocznik 1995 (niespełna miesiąc do osiągnięcia pełnoletności). Nomen omen: Pola, Polówka, Polóweczka. Na pierwszy strzał zdjęcia z zimy A.D. 2010 r. Auto zasypane śniegiem, widok na wygląd ogólny - daremny... Sam byłem zadziwiony, że nie mam niczego bardziej aktualnego... Ale ten wpis doczeka się apdejtu w najbliższych dniach, tymczasem o tej porze nie wykonam żadnego dobrego zdjęcia. Ogólny stan blacharski samochodu: 4-/6 (wgniot na tylnym zderzaku, powyprawiana gdzieniegdzie rdza, ale dość nieudolnie, bo przeze mnie ). Aktualny stan licznika (jeśli w ogóle można mu wierzyć, wszak auto sprowadzono z niemiec za pośrednictwem polskiego handlarza) - niespełna 228 000 km (średnio 10k rocznie). Wspomniałem, że auto znienawidzone przez wszystkich? Ano. Po pierwsze - wnętrze wykonane jest z jasnych obić (niespotykane w tych modelach), a ja utrzymuję w nim pedantyczną czystość. Bo lubię. Aczkolwiek moim pasażerom (choć rzadko ich miewam) często przeszkadza fakt, że nanoszą do niego błota/piachu/etc. (mnie też to przeszkadzało do niedawna, ale sukcesywnie walczę z nadmiernym pedantyzmem i przestałem być tak restrykcyjny - wszak auto ma służyć człowiekowi ). Zatem dla mojego polo: -5 do samopoczucia psychicznego podróżujących. Po drugie - z racji przebiegu i wieku, auto wymaga regularnych nakładów finansowych. Weźmy naprawy choćby z tego roku: wymiana przednich i tylnych hamulców wraz z łożyskami w kołach (coby auto dobrze hamowało, a koła w trakcie jazdy nie szumiały jak te w wagonach PKP). Ponadto wymiana kompletu przednich wahaczy. bo niepokojąco zardzewiały - bezpieczeństwo przede wszystkim! Czynnik denerwujący: "kładziesz tyle forsy w to auto, kup sobie lepiej coś młodszego". Cóż, owszem, to nastąpi, ale sprzedać staroć i kupić coś mającego choćby 5 wiosen mniej, to pakowanie się z jednych kłopotów do drugie. Zbieram na coś sporo młodszego, a to jeszcze trochę potrwa. Dlatego właśnie wehikuł ten, choć wyglądem i stylistyką nie imponuje, to przynajmniej nie można zarzucić mu niesprawności mających wpływ na bezpieczeństwo. Kolejnym elementem dbającym o bezpieczeństwo podróżujących jest silnik. A właściwie coś na jego wzór. Być może jest to nawet jakiś stary, artretyczny chomik napędzający koła przednie. Według specyfikacji ma on pojemność 1043ccm, oznaczenie AEV i produkuje oszałamiające... 45 koni mechanicznych. Ta "moc" pozwala mu się... toczyć. Wykonany w najlepszej ówczesnej technologii wojskowej czyni to auto niewidocznym dla radarów (za sprawą niebywałej... nazwijmy to, dynamiki). Niestety, wyprzedzanie odbywa się tutaj ze sporym zapasem miejsca, o ile w ogóle już do niego dochodzi. Podczas wyścigu na ćwierć mili spod świateł stanowi godnego przeciwnika dla emerytowanego rowerzysty. Jego niekwestionowane zalety? Trwałość i bezawaryjność - niezależnie od warunków pogodowych odpala bez problemu, pracuje cicho i nie potrzebuje wiele życiodajnej złocistej cieczy. Zadowala się regularną wymianą oleju i filtrów. Zatem: +5 dla polo za funkcję kojącą nerwy - w standardzie! Funkcja wspomagania socjalizacji wtórnej (również w standardzie) - uczy cierpliwości. Agresji w kierowcy i jego stylu prowadzenia nie jest w stanie wyzwolić pedał gazu - jego wciskanie do oporu jest daremne. We współczesnym świecie może być niesłusznie odbierany przez innych kierowców jako podsycający antyrządowy bunt anarchista - mimo aspiracji, przyspieszenie niekiedy trwa tak długo, że salwa klaksonów rozlegająca się bezpośrednio za Polą podsyca nienawiść wobec rządu. Spieszę z wytłumaczeniem: młodzi nie mają dobrze płatnej pracy, nie stać ich na porządne auto i walają się po szosach takie zawalidrogi jak ja w swoim aucie. -10 punktów procentowych dla aktualnej partii rządzącej w nadchodzących wyborach (tak tak, uprzednio rządzącą partię właśnie z tego powodu spotkał taki los, a nie inny. Beware!) Odejdźmy choć na chwilę od tematów politycznych. Co mamy na wyposażeniu? Otóż, Panie i Pany, nie tylko blacha (i rdza) zdobi to auto, ale także bogate wnętrze i wyposażenie: wspomaganie kierownicy, elektrycznie sterowane szyby, szyberdach, w pełni centralny zamek (zamykający wszystko, co tylko da się zamknąć, łącznie z wlewem paliwa), dwa airbagi (kierowcy i pasażera) oraz dwudrożny system audio. 3/4 z tego wyposażenia nie ma w swoich polówkach większość ich posiadaczy, a już na pewno nie w tych rocznikach. Jak na tę klasę aut posiada również całkiem pojemny bagażnik - pomieści sporą walizkę na ubrania i człowieka - w całości (sprawdzone), bądź też nie (może mafia z tamtych lat wypowie się w tym temacie...). Punktów jednak w tej kategorii nie przyznam. Wracając do polityki: szyberdach był źródłem wody pod wykładziną auta. Długo jednak nie chciało mi się tego naprawiać i tak woda sobie przy każdym deszczu/myciu karoserii leciała do środka na podłogę, aż w końcu doprowadziła do takiego zawilgocenia, że to naprawiłem. Na tym jednak kłopoty się nie skończyły: feler polówek polegał na ich słabych punktach w płycie podłogowej. Mówiąc wprost: wyrzeźbiły się w niej cztery dość pokaźne dziury, w miejscu otworów technologicznych. Tego lata wyprułem z Poli brutalnie całe poszycie wewnątrz, wysuszyłem je, a biedny tata przystąpił do ich łatania. O, proszę, tak to wyglądało (strzeżcie się, posiadacze tych modeli): W chwili obecnej dziury są fachowo załatane, a płyta podłogowa dobrze zakonserwowana. I jest sucho jak w pampersie. Nigdy więcej parujących szyb A jak to się miało do polityki? Polo pozwoli nam wszystkim zaoszczędzić na podatku od deszczu: dopóki nie skoroduje podłoga, przyjmie on sporą ilość opadów. Mniejsza ilość = mniejszy podatek = mniej wydatków = więcej pieniędzy na przyjemności. +2 dla portfeli nas wszystkich! Nie musicie dziękować. (+15 - działania dla dobra ogółu). Co jeszcze niedomaga? Podświetlenie konsoli centralnej jest... delikatnie mówiąc... niezbyt oślepiające. Pozdychały śmiercią naturalną żaróweczki, wspomagające orientację w warunkach kompletnej ciemności w gąszczu aż trzech pokręteł sterujących nadmuchem i dwóch przełączników odpowiadających za sterowanie szybami. Do zrobienia, jakbym jakimś cudem się nudził któregoś cieplejszego dnia nadchodzącego roku. Podsumowanie: jeżeli dysponujesz jakimiś zaskórniakami i paroma drobnymi na fajki, które zdecydujesz się upłynnić w inny sposób, kup sobie polo. To dobre autko. Wszędzie się zmieści, nie wzbudza zazdrości, nie wygląda tragicznie i ma charakter. Wilk w owczej skórze - potrafi zatrząść globalną gospodarką i wielkimi mocarstwami, co udowodniłem powyżej. Zalecane narzędzia do jego obsługi i napraw znajdziesz u dziadka w piwnicy - poniemiecka saperka pomoże w wydostaniu się tego malucha z zaspy, radziecki młotek znajdzie zastosowanie przy naprawie zawieszenia. Zalecam jednak rzucić palenie/picie, czy też po prostu przejść na dietę w pierwszym miesiącu jego eksploatacji - to stare auta, wiele drobnostek na pewno będzie wymagało wymiany, ale ten cud techniki wykonany z poniemieckich czołgów za dbałość odwdzięczy się bezproblemową eksploatacją. Top tip: nawet nie myślcie o tej wersji silnikowej. Zalecany silnik: benzyna 1.4, 68/75KM. Pali tyle samo, a pędzi jak dźgnięty szczur. Sprawdzone na zasadzie porównania z autem znajomego. Wybaczcie ten beznadziejny felieton. Efekt nudy i nadpobudliwości, spowodowany mroźną aurą na dworze i wypiciem zdecydowanie zbyt dużej ilości kawy uważam za skończony. Masterpiece (of shit). UPDATE - parę nędznych zdjęć.
  8. Niestety, instalator informuje mnie, że podane sterowniki nie pasują do mojego sprzętu. Podejrzewam, że Xtreme Audio w wersji na PCI express nie jest obsługiwana przez ten pakiet... Chyba, że robię coś źle? Ale co?...
  9. W sigu jest wyraźnie napisane: Creative X-Fi Extreme Audio PCI express Sterowniki najnowsze ze strony producenta. edit: problem poruszyłem też na elektrodzie
  10. Nic nie jest wyciszone. Wszelkie opcje dostępne w regulacji głośności mam włączone, wszystko odmutowane, poziomy głośności ustawione na maksimum. Nie słychać nadal dźwięku...
  11. Witam, mam następujący problem, z maszyną jak w sigu: Tuner TV bardzo dobrze działał pod kontrolą systemu Windows 7, ale zmuszony byłem na przesiadkę z powrotem na Windows XP. Od tego momentu jest problem z dźwiękiem w tunerze. Wszystko mam ustawione i podłączone dokładnie tak samo, jak pod Windows 7, ale nie słyszę dźwięku z telewizji. Obraz jest, dźwięku odtwarzanego brak, ale jak włączę rejestrator dźwięku to dźwięk z telewizji jest nagrywany, jednak, jak nadmieniłem, nie jest odtwarzany w czasie rzeczywistym, w głośnikach, czy słuchawkach. W regulacji głośności zaznaczone mam i podgłoszone maksymalnie wejście Line-IN, do którego podpięty mam tuner, jednak dźwięk z telewizji nie jest przesyłany do głośników. Co z tym fantem zrobić? Dodam, że program mam skonfigurowany tak: Czyli tak, jak miałem na Windows 7. Nic nie jest wyciszone, itd. O co chodzi?
  12. Dodam, że desperacko przeinstalowany system nie przyniósł kompletnie żadnych zmian...
  13. Nie posiadam czegoś takiego. Oto, jakie urządzenia są mi oferowane do nagrywania. Pokazane są wszystkie urządzenia, w tym wyłączone i nieaktywne, co widać. Nic więcej się nie ukrywa. Line-in mam domyślnie ustawione, bo korzysta z tego wejścia tuner telewizyjny. What u Hear było obecne w XP, od momentu przesiadki na Win7 nijak nie mogę go uruchomić.
  14. Witam, na ten temat nie mam już siły. Sprzęt jak w sigu, działający pod kontrolą Windows 7 Ultimate Edition 32 bity. Problem uciążliwy, ponieważ opcja What U Hear jest mi bardzo potrzebna. Wszelkie kombinacje ze sterownikami, kombinowanie w panelu sterowania z odkrywaniem ukrytych źródeł dźwięku - wszystko to na nic. Istnieje na to jakakolwiek rada? Proszę o pomoc, ponieważ szukałem już wiele, a odpowiedź w sumie może być na wyciągnięcie ręki...
  15. Problem rozwiązany! Zdecydowałem tym razem ładnie usunąć wszystko, co oprogramowanie Creative'a i jego sterowniki zostawiły w kompie. Uruchomiłem ponownie kompa, a ten przystąpił do instalacji jakichś swoich sterowników do dźwiękówki. Co się okazało? Oto zrzut pokazujący menadżer urządzeń i właściwości sterownika karty: Zainstalowały się sterowniki z bazy sterowników systemu, przez niego samego uważane za wersję starszą od poprzednich. Najnowsze dały po prostu ciała. A te z Microsoftu w obsłudze nie różnią się niczym od tych Creative'a - w mikserze można tak samo, jak w przypadku tamtych włączyć dźwięk 24-bitowy oraz efekty dźwięków takie same, jakie oferuje program Creative Control Panel dołączony do usuniętych przeze mnie sterowników Creative'a. Wszystko działa. Dzięki wszystkim za sugestie ;)
  16. Sterowniki znalazł mi Windows Update. Zainstalował je automatycznie. Na stronie Creative są identyczne, oznaczone jako wersja pod Vistę, 32 bit. Tuner nie powoduje konfliktów, sprawdzałem właśnie odinstalowując go. To musi być coś z X-Fi, które de facto działało wzorowo na XP...
  17. Witam, mam niemały problem z moim Windowsem 7. Zainstalowałem go jakieś 3 dni temu i problemu, który opiszę poniżej, nie miałem przez co najmniej dobę, po tym okresie bardzo zaczął mi dokuczać. Sprzęt jak w sigu. Windows 7 Ultimate w wersji 32 bitowej, RTM, zainstalowały się już chyba absolutnie wszystkie dostępne aktualizacje. Coś jednak zaczęło zżerać mi moc mojego procesora. Doszedłem, że to jeden z 11 procesów o nazwie svchost. Poczytałem trochę o tym w Internecie, jednak nikt nie potrafił tego problemu wyeliminować. Zagłębiłem się więc jednak w związki pomiędzy tymi procesami a sprzętem i doszedłem do wniosku, że to musi być coś z kartą dźwiękową. Szczególnie dlatego, że zużycie procesora skacze nieregularnie, gdy słucham muzyki. Oto wykres z menedżera zadań. Świeżo uruchomiony komputer, włączony winamp i gg: Czasami obciążenie jest tak wysokie, że nie można ruszyć kursorem myszy, nie mówiąc o czymkolwiek innym. Nawet winamp na moment przerywa odtwarzanie (a mówi się, że winamp zawsze umiera ostatni ;) ). Problem znika całkowicie, gdy wyłączę odtwarzanie muzyki, wykres uspokaja się, użycie procesora waha się wtedy pomiędzy 0 a 8%. Kodeki to KLM Codec Pack, najnowsza wersja. Sterowniki do wszystkich urządzeń automatycznie pobrał i zainstalował mi Windows Update. Znalazłem na googlach dość ciekawy artykuł z identycznym problemem odnoszącym się jednak do Visty: klik Metoda ta nie okazała się u mnie skuteczna. Sprawdzałem też komentarze do tego artykułu. Ludzie opisywali, że pomaga wyłączenie urządzeń konkurencyjnych dla karty dźwiękowej w menedżerze urządzeń. Tak też zrobiłem, zostawiłem włączonego tylko X-Fi: Pomogło to tylko doraźnie, po restarcie problem znowu występował. A nie chcę rezygnować z tunera, to chyba oczywiste. Wykluczyłem też wszelkie wirusy. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po postawieniu systemu, była instalacja NODa 32 i zaktualizowanie go. Później robiłem skanowanie całego dysku i nic nie wykryto. Podobnie postąpiłem z narzędziem do usuwania złośliwego oprogramowania od Microsoftu - nic. Jakieś pomysły? Ja wymiękłem ;) PS. reinstalacja sterowników, inne kodeki - wszystko to na nic.
  18. charles

    Płyta Głowna Pod Am2+

    Podepnę się pod wątek, wymagania mam dokładnie te same, jednak wyjątek stanowi cena: płyta może kosztować nie więcej niż 300zł.
  19. Niezły problem z tym mam... Facet, od którego kupiłem ten amorek zaoferował mi dorobienie gwintu, ale muszę opłacić wysyłkę w obie strony. Dzisiaj obskoczyłem całą Wrześnię jak długa i szeroka, od największych molochów rowerowych, po najmniejsze, piwniczne i drobne serwisy rowerowe. Dowiedziałem się tylko, że na ileśtam serwisów tylko jeden miał taką narzynkę, ale coś tam się z nią stało, a nowej nie chcieli kupować, bo 300zł kosztowała. -.- No ale nieważne, ludzie: ktoś zna może taki serwis, który miałby takie narzędzie? Interesuje mnie Gniezno, Słupca, i ogólnie rejony Wrześni w promieniu max 30km od niej... EDIT: już po kłopocie. Wujek tokarz okazał się niezawodny i w 15 minut uporał się z problemem ;) Temat do zamknięcia.
  20. Witam, tak się składa, że mam MTB ale jeszcze na starej ramie, w główkę której wchodzą 1-calowe stery, gwintowane. Miałem w tym miejscu jakiegoś tandetnego, amortyzowanego zooma, który mi się zatarł chyba, bo nic nie tłumił, a że po lesie lubię sobie pojeździć, to chciałem mieć coś miękkiego. Więc zamówiłem na allegro ten oto sprzęt i trochę z braku czasu i trochę ze spokoju o to, że zwykle gwintu jest dużo za dużo na rurach sterowych takich amortyzatorów, nie zmierzyłem jego długości. Gdy jednak widelec przyszedł okazało się, że 5,5cm gwintu to o 2cm za mało, w przypadku mojego roweru. Byłem więc u wujka tokarza, dodam nie byle amatora, a profesjonalisty posiadającego własny, spory warsztat ślusarski i stwierdził, że on nie ma takiego gwintownika i że może to zrobić sposobem, ale nie w ciągu najbliższych dni z racji nawału pracy. Chciałem się więc dowiedzieć, gdzie coś takiego mógłbym szybciej załatwić? Czy w warsztatach rowerowych istnieje taka możliwość, czy takie warsztaty powinny dysponować odpowiednimi gwintownikami? Dzięki z góry za odpowiedzi..
  21. Jakoś tego nie odczuwam ;) +8 do komfortu psychicznego - przynajmniej podłogi nie porysuję :P Próbowałem różnie. Na ziemi się nie sprawdzały, były za nisko. Mam za mało miejsca poza tym wokół stołu, żeby inaczej je ustawić. Z lewej strony ukośny sufit, z prawej grzejnik i okno. Nie dogodzisz ;)
  22. Fakt, fatalnie rozstawione są dwa główne głośniki, ale inaczej nie mogłem z racji specyfiki biurka. A tych satelitek i centralnego bym się nie czepiał - takie rozwiązanie dopuszcza instrukcja, a procesor dźwięku ma odpowiednie ustawienie dopasowane do takiego rozwiązania. ;]
  23. charles

    Topic śmiechu

    The website is down :D
  24. A tutaj moje stanowisko: Monitor LG 19 cali, komp jak w sigu, słuchawki Philips SBC HP250 (ale już się do wymiany kwalifikują, zbyt dużo imprez typu LAN Party przeżyły :P), drukarka Brother DCP-115C - istny czołg, Brother górą, HP, Lexmarki, Canony, etc. kanałami!; wieża Technics EH-770 (niestety podpięta pod zintegrowaną dźwiękówkę, na coś lepszego notorycznie kasy brakuje, a cenię sobie raczej dobry dźwięk...), router Planet, we- i zewnętrzny termometr, zegarek. ;) Nie dało rady wyrwać biurka o na tyle godnej powierzchni blatu i cywilizowanym wyglądzie, żeby był na moją kieszeń, więc wszystko stoi sobie na starej ławie. Kłóci się to z moim wrodzonym pedantyzmem i perfekcjonizmem, ale co tam... A na jednej z wystających belek podpierających belkę stropową w pokoju wiszą sobie najpotrzebniejsze kabelki.
  25. Proponuję patent jonasa ;) A jeżeli chodzi o opinię, że dobre LEDy kosztują od 300 do 800zł, to szczerze - nie zgadzam się z nią. Taniej wychodzi kupienie dwóch lampek za 30zł do przodu i kompletu ładowalnych baterii łącznie z ładowarką. Double power :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...