Przemol^N Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Sarkazz: Nie sprzedaje butow. Od SAS to sa wyrobnicy. Jak ty chcesz osiagnac ten swoj poziom zycia pracujac jakos najnizszy szczebel? Ucz sie pracy ucz. Przyznam ze nie co wynioslem z uczelni albo juz dawno zapomnialem nie przydalo mi sie w pracy. Pracuje w specyficznej moze branzy medycznej, oraz robie vortale miejskie. Uwazam ze placi sie za zaliczenia i magistra tak? Tak mowia osoby, ktore zazdroszcza. Takie moje zdanie. Ja pracowalem na swoje studia, placilem niemalo miesiecznie za nie ale uwazam ze bylo warto. Angielski 8 godzin w tygodniu, niemiecki 6. Grupy po 12 osob. Nie wiem czy teraz tak jest na uczelniach panstwowych ale wtedy tak nie bylo (jakies 5 lat temu). Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Nie sprzedaje butow. Od SAS to sa wyrobnicy. Jak ty chcesz osiagnac ten swoj poziom zycia pracujac jakos najnizszy szczebel? Ucz sie pracy ucz.Podałem ci konkretny przykład, konkretnego przedmiotu który się przydaje. Ty tu wyskakujesz z najniższym szczeblem... O ile wiem, to nie można zająć się matematyką wyższą, nie potrafiąc dodawać, mnożyć... Bo to niszczy szczebel, i tym się zajmują wyrobnicy... taaak? Uwazam ze placi sie za zaliczenia i magistra tak? Tak mowia osoby, ktore zazdroszcza. Takie moje zdanie. Yyy... No. Zazdrość. Mogłem sobie wybrać uczelnie taką jaką chciałem, a teraz zazdroszczę, bo nie poszedłem na uczelnię prywatną która jest lepsza. Taki peszek, że wszyscy studenci uczelni prywatnych jakich znam, to największe tłuki które nigdzie się nie podostawały. Przypadek? Nie chcę generalizować, ale wiesz chyba jaka jest powszechna opinia o uczelniach prywatnych... Tak. W sumie zazdroszczę. Ale kasy, dzięki której mógłbym sobie na SGH studiować, tzn. konkretnie utrzymywać się w warszawie bez zapier... i wegetacji. Angielski 8 godzin w tygodniu, niemiecki 6. Grupy po 12 osob. Nie wiem czy teraz tak jest na uczelniach panstwowych ale wtedy tak nie bylo (jakies 5 lat temu).Wow. Imponujące. Mam certyfikaty C1 z dwóch języków, więc akurat języki na studiach mnie za bardzo nie interesuja. A jestem świeżo po liceum. No ba, ale jak ktoś się nie uczył języków wcześniej, to potem na studiach się musi męczyć... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Przemol^N Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Wow. Imponujące. Mam certyfikaty C1 z dwóch języków, więc akurat języki na studiach mnie za bardzo nie interesuja. A jestem świeżo po liceum. No ba, ale jak ktoś się nie uczył języków wcześniej, to potem na studiach się musi męczyć...Widac ze dopiero liceum skonczyles :cry: C1 - wiesz ile oznaczen maja certyfikaty takie? z glowy powiem ze toles i cgpa. Poza tym chyba w telc sa rozne levele tego C1. Nie znam sie na tym ale to co Ty napisales to dla mnie kpina. Moze umiesz zamowic drinka w pubie ale napisac umowe biznesowa? :wink: Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sawyer188 Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 a ja umiem pisac emaila B-) koniec dyskusji o uczelniach bo państwowe sa lepsze i basta,płatne studia sa tylko dla gorszych uczniów i chyba na tyle Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 (edytowane) Widać właśnie jak się znasz na językach :lol: Różne "levele" C1? C1 to jeden z poziomów Council Of Europe, dodam że przedostatni, i wyżej jest tylko C2, czyli np. CPE, które swoją drogą, zdam sobie jak tylko będzie na to kasa. Telc? Telc się kończy na B2, tego nawet poziomem nazwać nie można. Tak, tak, wszystkie liczące się certyfikaty mają przypisany odpowiednio poziom od A1 do C2. Teraz już to powinieneś wiedzieć. Zresztą C1 z angielskiego zdawałem 2 lata temu, więc przypuszczam że C2 bym z miejsca w tej chwili zdał, bo solidnie pracuje nad biegłością w tym języku. Zamawianie drinka, umowy biznesowe? Biore sobie książkę, i się ucze słownictwa i zasad. Zresztą już się uczę tego na uczelni, no ale jak wiadomo, nauka języków do solidna samodzielna praca, a nie jakieś "8 godzin w grupie 12 osobowej". :lol: Ja mając 1 godzinę tygodniowo w grupie 1 osobowej nauczyłem się w cztery lata angielskiego od zera do C1, więc nie szpanuj już godzinami, bo znajomość języków wśród ludzi po "szkołach językowych" jest fatalna. A tym bardziej po nauce "na uczelni". Bo tam to dopiero nie ma poziomu. to co Ty napisales to dla mnie kpinaKpina to jest że nie wiesz co to C1, a wypowiadasz się w kwestiach certyfikatów językowych. :lol: Toles też się kończy na C1. Edytowane 5 Stycznia 2007 przez Sarkazz Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Przemol^N Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Napisalem wyraznie ze pisze z pamieci, ale nie zgode sie z tym ze C1 to jest jeden poziom. Sa levele na 100%. Jutro pogadam z wlascicielem szkoly jezykowej zeby to wyjasnil ;) Wspolpracuje z nim wiec pewnie chetnie pomoze. Lubie Twoje posty Sarkazz ale jak piszesz ze "umowy biznesowe? Biore sobie książkę, i się ucze słownictwa i zasad" to znaczy ze nie masz kompletnie o tym pojecia. To jest inny swiat, jak bylem mlody to tez tak myslalem, tego nie naucza cie na uczelni, do tego trzeba praktyki. Nawet napisac taka umowe w ojczystym jezyku to nie jest to prosta sprawa. Pozdrawiam i ide szukac wycieczki na pattaya w marcu - mimo ze jestem z kiepskiej uczelni bo prywatnej i gowno nie nauczyli. Pozdrawiam studentow uczelni prywatnych i panstwowych. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Napisalem wyraznie ze pisze z pamieci, ale nie zgode sie z tym ze C1 to jest jeden poziom. Sa levele na 100%. Jutro pogadam z wlascicielem szkoly jezykowej zeby to wyjasnil ;) C1 jest tylko jeden. Council Of Europe wprowadził uniwersalne poziomy A1, A2, B1, B2, C1, C2. Poniżej poziomy + odpowiednie certyfikaty z angielskiego. Przykładowo B2 FCE BEC Intermediate CELS Intermediate C1 CAE BEC Advanced CELS Higher C2 CPE Poniżej (B2) to jest śmiech na sali a nie znajomośc języka. W przypadku wspomnianego TOLESa masz następującą skalę http://www.toles.co.uk/maininfo/english_fo..._exam_agrd.html Gold jest równowazny z C1. Proficient User C2 Can understand with ease virtually everything heard or read. Can summarise information from different spoken and written sources, reconstructing arguments and accounts in a coherent presentation. Can express him/herself spontaneously, very fluently and precisely, differentiating finer shades of meaning even in more complex situations. C1 Can understand a wide range of demanding, longer texts, and recognise implicit meaning. Can express him/herself fluently and spontaneously without much obvious searching for expressions. Can use language flexibly and effectively for social, academic and professional purposes. Can produce clear, well-structured, detailed text on complex subjects, showing controlled use of organisational patterns, connectors and cohesive devices. Independent User B2 Can understand the main ideas of complex text on both concrete and abstract topics, including technical discussions in his/her field of specialisation. Can interact with a degree of fluency and spontaneity that makes regular interaction with native speakers quite possible without strain for either party. Can produce clear, detailed text on a wide range of subjects and explain a viewpoint on a topical issue giving the advantages and disadvantages of various options. B1 Can understand the main points of clear standard input on familiar matters regularly encountered in work, school, leisure, etc. Can deal with most situations likely to arise whilst travelling in an area where the language is spoken. Can produce simple connected text on topics which are familiar or of personal interest. Can describe experiences and events, dreams, hopes & ambitions and briefly give reasons and explanations for opinions and plans. Basic User A2 Can understand sentences and frequently used expressions related to areas of most immediate relevance (e.g. very basic personal and family information, shopping, local geography, employment). Can communicate in simple and routine tasks requiring a simple and direct exchange of information on familiar and routine matters. Can describe in simple terms aspects of his/her background, immediate environment and matters in areas of immediate need. A1 Can understand and use familiar everyday expressions and very basic phrases aimed at the satisfaction of needs of a concrete type. Can introduce him/herself and others and can ask and answer questions about personal details such as where he/she lives, people he/she knows and things he/she has. Can interact in a simple way provided the other person talks slowly and clearly and is prepared to help. Lubie Twoje posty Sarkazz ale jak piszesz ze "umowy biznesowe? Biore sobie książkę, i się ucze słownictwa i zasad" to znaczy ze nie masz kompletnie o tym pojecia. To jest inny swiat, jak bylem mlody to tez tak myslalem, tego nie naucza cie na uczelni, do tego trzeba praktyki. Nawet napisac taka umowe w ojczystym jezyku to nie jest to prosta sprawa.Ja jestem zdania że prawie wszystkiego da się nauczyć z książek. Z pisaniem umów nie miałem do czynienia i prawdopodobnie nigdy nie będe miał. Jakbym miał, najpierw sięgam po kodeksy, potem po ogólną książkę, potem po literaturę fachową. Napierw polska, potem angielską. To nie jest problem, to się da. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Konkor Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Wybacz Sarkazz ale młody jeszcze jesteś a zachowujesz się jakbyś nie wiadomo ile o rynku pracy wiedział.... Ja też studiowałem na UW, teraz prywatne zaoczne. I powiem Ci że pracodawcę w naszej branży [ciach!]o obchodzi co skończyłeś. Jeśli czytałeś moje wcześniejsze wypociny (co teraz robie i ile prac miałem) to powiem Ci że ani razu nie pytano mnie o studia. Zawsze tylko doświadczenie i przygotowanie do konkretnej pracy. Wykształcenie jest zazwyczaj kartą przetargową, jeśli chcesz byc informatykiem w takich instytucjach jak ZUS itp., gdzie pensja sięga niebotycznych 1200zł netto. Prywatne firmy, zarabiające na siebie mają trochę inne kryteria. Niedawno zrobiłem certyfikat, który ma kilkaset osób w Polsce chyba i jest on dla mnie cenniejszy niż np. skończone UW, UJ, czy SGH. Napiszę to trzeci raz w tym wątku - trzeba się dostosowac, bo teraz jest trochę inaczej niż jeszcze parę lat temu... A studenci zaoczni wcale tłumokami nie są, uwierz mi... Ze wszystkich współpracowników z którymi pracowałem, to ci po studiach dziennych najmniej przydatni byli w pracy bo mieli zawsze najkrótsze doświadczenie. Takie są realia. Nie odbierz tego jako zaproszenie do dłuższej dyskusji/kłótni, bo nic ona nie wniesie. :wink: Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Przemol^N Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 C1 jest tylko jeden. Ja jestem zdania że prawie wszystkiego da się nauczyć z książek. Z pisaniem umów nie miałem do czynienia i prawdopodobnie nigdy nie będe miał. Jakbym miał, najpierw sięgam po kodeksy, potem po ogólną książkę, potem po literaturę fachową. Napierw polska, potem angielską. To nie jest problem, to się da. Dzieki wielkie za wyjasnienie certyfikatow, az sobie to wydrukowalem B-) Ja tez tak uwazam ze wszystkiego da sie nauczyc z ksiazek lub z dokumentacji. Lecz nie licz na to ze uda Ci sie latwo to zrobic Da sie ale nie wiesz pewnych spraw..... u nas w kraju sa one decydujace czesto. Dobrze ze mlodzi Polacy chca zarabiac wiecej tak jak ty Bo wiem ze nie skonczysz na na uczelni bo ona (nie wiele Ci da) Moje nowe hobby to fizyka i polykam ksiazki powoli. Sarkazz trzymaj tak dalej a bedziesz mial w zyciu yeyo B-) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Ależ ja doskonale wiem o co ci chodzi. I rozumiem że często osoby które są zmuszone wybrać zaoczne, muszą charować, uczyć się, mają dużo doświadczenia i są teoretycznie cenniejszym nabytkiem. Jak zrobisz identyczny program jak na dziennych - chwała ci, na pewno na tym zyskasz. Ale nie rób ze studentów dziennych jakichś nierobów, bo wśród studentów kierunków informatycznych, standardowo już od 3 roku w górę możesz spokojnie dorabiać sobie jako programista, czy to jako tester, czy może coraz lepiej z czasem. Nie mówiąc już o ludziach których np. programowanie interesowało wcześniej, bo ci już na 1 roku mogą spokojnie dorabiać... Czy uczelnia nie ma znaczenia? Do banku zatrudnisz absolwenta Informatyki UW (chyba najlepsza uczelnia jeśli chodzi o programowanie), czy może hakera, który nie ma papierka, ale cuda robi... I który wyda ci się pewniejszą inwestycją? Zresztą dla przykładu, ktoś tam z mojej uczelni wygrał ostatnio jakąś nagrodę za pracę magisterską w jakimś tam ogólnopolskim corocznym konkursie z informatyki ekonomicznej, i nie była to praca czysto teoretyczna, tylko system analizy, zarządzania dla jakiejś tam konkretnej firmy... I co... takie biedaki po dziennych nie mają doświadczenia i są gorsi bo 5 lat nie pracowali... No niezbyt. Piszesz o przygotowaniu do konkretnej pracy - wszystko zależy od studiów, bo ja np. mam takie przedmioty, że samo ukończenie jest równoznaczne praktycznie z posiadaniem umiejętności do robienia konkretnych rzeczy. I to się da udowodnić na rozmowie kwalifikacyjnej, i nie trzeba wcale mieć 5 lat doświadczenia żeby pokazać co się potrafi. Podobnie wygląda to z językami, dlatego nie jarają mnie papierki w tej chwili. Bo swoją znajomość mogę udowodnić podczas rozmowy kwalifikacyjnej, a nie machając świstkiem. Mimo iż mam dwa. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MeoPL Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 (edytowane) Kolega sarkazz przytoczyl tutaj jedna wazna kwestie dotyczaca mojej skromnej osoby:) Tak chodze na prywatna uczelnie a nie na AE gdzie ejst ten sam kierunek informatyka i ekonometria . Dlaczego? otoz nie ejstem zadnym tepakiem mature zaliczylem na srednia 4,0 srednia z lo 4,3 iq po zbadaniu 127 wiec nie ejst zle . Ja za tepaka sie nie uwazam wielu ludzi umnie na moim kierunku to zdolni ludzie ktorzy chca sie uczyc tylko niestety nie wyszlo im noga sie podwinela . A co nauczania hmm ja jestem niezadowolony tylko z jednego tytulu bo wiecej mam rzeczy typowo ekonomicnzych niz informatyki gdzioe kolega na AE ma wiekszy nacisk na infe:) Ja mzoe nie bede umial tego co on tam na infie a on nie bedzie umial tego co ja czyli badac rynek finansowy inwestowac czy tez grac na gieldzie . Niby te same kierunki podobne zaplecze naukowe bo mam nauczycieli z AE a jednak roznica ktora mysle ze uczelnia wczesniej sobie narzucila. Mam specjalizacje administrator sieci komputerowych temat pracy lic Bezpieczenstwo komputerow ze strony internet mimo tego wszystkiego uwazam ze moge wyladowac nie jako jakis informatyk ale np analityk rynkowy czy tez jakis biurokrata i nie wstydze sie tego. To jakie uczelnie sa wazne jakie nie hmm opinai ejst ze na prywatnej placisz masz , gown..o prawda my tak samo zapierd...my jak ci z panstwowych przynajmniej umnie tak jest . A o uczelnie panstwowa czy spyta sie pracowadca z tego co sie orientowalem to nie wiec jakto powiedziec jedni ucza sie za free inni bula ci "mniej zdolni" jak to kolega powiedzial z czym sie ja nie zgodze i ci ktorym nie chcialo sie zdawac na panstwowke myslac ze bedzie latwiej a okazalo sie ze nie:) bo z 30 osob w mojej grupie pozostalo 14:) wiec pozdrawiam:) Trzeba miec leb zeby 6 roznych matematyk opanowac nie liczac ekonometri statystyki matematycznej opisowe badan oper prognozowania i innych podobych temu badziewi ktore malo co wniosa do mojej pracy . Prywatne uczelnie nie tylko dla tepakow zapamietajcie!! Edytowane 5 Stycznia 2007 przez MeoPL Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
LordFury Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 (edytowane) Podobnie wygląda to z językami, dlatego nie jarają mnie papierki w tej chwili. Bo swoją znajomość mogę udowodnić podczas rozmowy kwalifikacyjnej, a nie machając świstkiem. Mimo iż mam dwa.Dokładnie. Też jakiś czas temu kusiło mnie, żeby zrobić profy, bo nie byłby to problem, ale... po jaką cholerę? Kupa kasy, a pracodawcy, którzy mnie interesują raczej nie zwracają na to uwagi - na porządnym Assessment Centre oraz rozmowie i tak wszystko wyjdzie. W papierki wierzą pracodawcy z bardziej "zacofanym" (z braku lepszego słowa) systemem rekrutacji... Prywatne uczelnie nie tylko dla tepakow zapamietajcie!!W takim razie jesteś IMO na jednej z tych nielicznych, które faktycznie zasługują na miano "uczelni", a nie "sklepu z dyplomami" (no bo nie oszukujmy sie, takich jest również pod dostatkiem). Pogratulować! Edytowane 5 Stycznia 2007 przez LordFury Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Konkor Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Czy uczelnia nie ma znaczenia? Do banku zatrudnisz absolwenta Informatyki UW (chyba najlepsza uczelnia jeśli chodzi o programowanie), czy może hakera, który nie ma papierka, ale cuda robi... I który wyda ci się pewniejszą inwestycją? Zresztą dla przykładu, ktoś tam z mojej uczelni wygrał ostatnio jakąś nagrodę za pracę magisterską w jakimś tam ogólnopolskim corocznym konkursie z informatyki ekonomicznej, i nie była to praca czysto teoretyczna, tylko system analizy, zarządzania dla jakiejś tam konkretnej firmy... I co... takie biedaki po dziennych nie mają doświadczenia i są gorsi bo 5 lat nie pracowali... No niezbyt. Oj to już prawie początek dłuższej rozmowy :wink: Zdziwił byś się kto na takich stanowiskach pracuje... B-) A co do reszty wypowiedzi - są "wyczesy" i sam znam kilku takich, ale byłem świadkiem kilku rozmów kwalifikacyjnych i mam pewne podstawy żeby napisac to co napisałem... Głównie chodzi mi o to że najechałeś trochę na zaocznych i chcesz udowodnic że pracodawca zachwyci się pięknym papierkiem UW... :wink: I owszem - państwowe posadki są dla takich ludzi. Ale duże prywatne firmy gdzie zarabia się już przyzwoite pieniądze rządzą się swoimi prawami więc takie generalizowanie jest nie na miejscu. Nie ważne jaka szkoła - liczy się łeb na karku B-) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Co do samej IiE... Jak dla mnie to bardzo dobry kierunek, bo można samemu poszerzyć wiedzę w pewnych dziedzinach (u mnie będzie to np. programowanie), i spokojnie sobie dostosować do swoich umiejętności i zainteresowań, bo studia dają solidną bazę z informatyki/ekonomi. Tę bazę można rozbudować, ale niekoniecznie. Co do uczelni prywatnych, czy też zaocznych... Ja nie chcę generalizować i kogokolwiek obrażać. Nie każdemu pasuje forma (dzienne, zaoczne, wieczorowe), niektórzy chcą kierunki które są na prywatnych... Uczcie się czego tylko chcecie, wasza sprawa. I tak wiadomo że państwowe dzienne są najbardziej cool :wink: (joke) Dobrze ze mlodzi Polacy chca zarabiac wiecej tak jak ty Bo wiem ze nie skonczysz na na uczelni bo ona (nie wiele Ci da)A tam. Uczelnia dużo daje, to naprawdę zależy od kierunku... ja nie narzekam. Moje nowe hobby to fizyka i polykam ksiazki powoli.Kosmologia jest ciekawsza. Struny, pozawijane wymiary i inne dyrdymałki. Sarkazz trzymaj tak dalej a bedziesz mial w zyciu yeyo B-)Yeyo to slangowa nazwa kokainy :rolleyes: Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
EXO3 Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Aleście pojechali z OT :lol: Sarkazz czytając Twoje posty mam przed oczami człowieka w 100% zadowolonego z życia :D i dobrze bo sam również praktykuje podobne podejście :) aczkolwiek IMO MeoPL także ma troche racji - a może nawet więcej niż trochę... Jaki z tego wniosek? nie można generalizować - ot co... Ludzie są różni - jednemu, certyfikaty, cuda świata, papierki nie pomogą, inny zrobi z tych świstków użytek i mu się przydadzą.... jedni wogóle tych papierków nie będą chcieli widzieć na oczy, inni będą w nie bardziej wpatrzeni niż w ciebie samego.... ps. nie zgodzę się, że wszystko czego uczy się na AE jest przydatne - ale może mam tak dlatego, że sesja się zbliża i trzeba będzie te "zbędne przedmioty" zaliczać w pocie czoła :D Pozdrawiam wszystkich studentów, nie studentów, pracujących, bezrobotnych i wogóle wszystkich. Niech MB Pieniężna ma nas w opiece :D peace! Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Przemol^N Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Kosmologia jest ciekawsza. Struny, pozawijane wymiary i inne dyrdymałki. Yeyo to slangowa nazwa kokainy :rolleyes: Na inne nie odpisuje bo nie ma po co, odpisze za mnie ktos. Yeyo oznacza nie tylko yeyo koco :) (pisownia z tych krajow) wiec doswiadzenia nie ma znaczenia jak uwazasz. Ale tez monete, szmal, zielone, kase, dolce. Wystarczy zwiedzic pare krajow a nie wiedze opierac na filmach. PS uwielbiam Scarface. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
und3r Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 A co to za problem załatwić sobie praktyki? Na ostatnich latach są luzy, więc można już praktycznie normalnie pracować. Poza tym zaoczne :lol: Może jeszcze na niepaństwowej uczelni :lol: To już bym wolał się z książek pouczyć.Jak liczysz tylko na praktyki "na ostatnich latach" to możesz sie nieźle zdziwic potem, tyle Ci powiem :P . Tu się nie ma co śmiać, nad takim niechlujstwem (oczywiście broń Boże wybiórczym, jak próbujesz to tłumaczyć) można tylko zapłakać. mi to nie przeszkadza - to sam sobie wystawiasz laurkę pokazując w ten sposób pośrednio jaki masz stosunek do czytających forum.Często zdarza mi sie czytac na tym forum glupoty, ale czegos takiego dawno nie widzialem :lol: . Po pierwsze sam sobie przeczysz ("mi to nie przeszkadza..."), po drugie jesteś chyba jedyną osobą, która odbiera brak polskich ogonkow w postach jako brak szacunku dla czytających forum i wreszcie po trzecie - po kropce na koncu zdania uzywamy wielkiej litery :lol: . Wybacz Sarkazz ale młody jeszcze jesteś a zachowujesz się jakbyś nie wiadomo ile o rynku pracy wiedział....On tak zawsze ;) Ja też studiowałem na UW, teraz prywatne zaoczne. I powiem Ci że pracodawcę w naszej branży [ciach!]o obchodzi co skończyłeś. Jeśli czytałeś moje wcześniejsze wypociny (co teraz robie i ile prac miałem) to powiem Ci że ani razu nie pytano mnie o studia. Zawsze tylko doświadczenie i przygotowanie do konkretnej pracy.Potwierdzam, aczkolwiek nie można tak generalizować. Sam byłem na rozmowie kwalifikacyjnej (szukałem wtedy pierwszej pracy, zaraz po LO), podczas której "Pan Szef" spytał wprost (po gadce-szmatce typu dlaczego chce tam pracowac, co mogę o sobie powiedziec, itp.), czy chciałbym w przyszłości zostać managerem w ich firmie. Odpowiedzialem, ze oczywiście, jednak zdaję sobie sprawe, ze z moim wykształceniem nie jest to narazie mozliwe. "Pan Szef" powiedział mi wtedy, że w ich firmie wyksztalcenie nie ma zadnego znaczenia, poniewaz stosują własne szkolenia (oparte na jakims systemie japońskim) i interesują ich tylko wyniki pracownika. Wiekszosc firm robi wlasne szkolenia ale nie oznacza to wcale, że studia są nieważne. Wszystko zależy od firmy i od tego, jakie to były studia. » Naciśnij, żeby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler... « Jeszcze taka anegdotka na temat w/w firmy - przed rozmową przejrzalem tylko pobieżnie ich stronę, więc nie wiedziałem o nich zbyt wiele:> . Po przyjściu w umowione miejsce zostałem przywitany w wielkim hallu (w gablotach na ścianach stały jakies nagrody;]) przez sekretarke, ktora poprosiła abym spoczał i poczekał (dostałem tez do wypełnienia ankiete) ;) . W tym momencie uświadomiłem sobie, ze chyba popełniłem bład przychodząc w dzinsach i koszuli :lol: - inni oczekujący byli w garniakach ;) . Jak z gabinetu "Pana Szefa" wyszedl ostatni przede mną, ostro zdenerwowany gosc (tak z 25-30 lat miał) zostałem poproszony o wejście i zlookałem dwa stosiki CV na biurku szefa, przy czym na jednym stosiku były juz ocenione CV (ilosc punktow wypisana markerem), a na drugim nieocenione, w tym moje na wierzchu. Gosc przede mną dostal 54, a na moim CV pod koniec rozmowy (podczas ktorej szef zaznaczał cos w jakims formularzu) ujrzałem 72 :lol: . Wniosek z tego taki, ze doswiadczenie też nie było dla nich wazne :lol: . Te punkty zależały zapewne od rozmowy (pewność siebie, motywacja, komunikatywnosc - w koncu to miala byc praca zwiazana z marketingiem) i od tej ankiety (dość ciekawe pytania tam były), bo szef prawie w ogóle nie pytał o CV. Czasami dobrze jest więc przejsc sie na rozmowe o prace nawet wtedy, kiedy teoretycznie mamy małe szanse - a nuż zrobimy dobre wrazenie i odprawimy z kwitkiem kilku Panów Magistrów ;) . Czy uczelnia nie ma znaczenia? Do banku zatrudnisz absolwenta Informatyki UW (chyba najlepsza uczelnia jeśli chodzi o programowanie), czy może hakera, który nie ma papierka, ale cuda robi... I który wyda ci się pewniejszą inwestycją?Gdzie do banku? Na jakie stanowisko? Jeśli w zabezpieczeniach, to zdecydowanie hakera:> Mało to było przypadkow, w ktorych ktos "z ulicy" przyszedł do firmy, wskazał luke w zabiezpieczeniach i dostal prace? Informatycy bez papierka często dostają całkiem dobre posadki po zademonstrowaniu umiejętnosci - firma robi im tylko stosowne szkolenia. iq po zbadaniu 127 wiec nie ejst zle .Tylko nie wpisuj sobie tego do CV:> Kosmologia jest ciekawsza. Struny, pozawijane wymiary i inne dyrdymałki.Struny i pozawijane wymiary to własnie jest fizyka teoretyczna. Kosmologia jest nauką tak szeroką, ze obejmuje nawet religie i zagadnienia metafizyczne. Poza tym robisz OT:> Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 5 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 5 Stycznia 2007 Gdzie do banku? Na jakie stanowisko? Jeśli w zabezpieczeniach, to zdecydowanie hakera:> Mało to było przypadkow, w ktorych ktos "z ulicy" przyszedł do firmy, wskazał luke w zabiezpieczeniach i dostal prace? Informatycy bez papierka często dostają całkiem dobre posadki po zademonstrowaniu umiejętnosci - firma robi im tylko stosowne szkolenia.Taaa, i pan haker Cię wytrzepie na parę milionów złotych, bo był z ulicy :? I zniknie. Ale to dobry specjalista od zabezpieczeń był! Podobnie w dużych firmach, osobie z ulicy nie daje się posady za bycie hakerem, bo zakosi informacje i sprzeda konkurencji. Jak liczysz tylko na praktyki "na ostatnich latach" to możesz sie nieźle zdziwic potem, tyle Ci powiem .3, 4, 5 rok, wcześniej nie mam zamiaru palcem kiwnąć. Za dużo zajęć. A pracy "w zawodzie" nie znajdę, bo zamiast programować w C# grałem w Counter Strike'a. Więc nie widzę sensu pracowania jako kasjer w Tesco, bo do CV sobie tego nie wpiszę raczej. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
und3r Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 (edytowane) Taaa, i pan haker Cię wytrzepie na parę milionów złotych, bo był z ulicy :? I zniknie. Ale to dobry specjalista od zabezpieczeń był! Podobnie w dużych firmach, osobie z ulicy nie daje się posady za bycie hakerem, bo zakosi informacje i sprzeda konkurencji.Myslisz, ze to by sie odbyło na zasadzie: (...) - Jak sie Pan nazywa? - John Smith - Dziekuje, zaczyna Pan od zaraz, swoje biuro znajdzie Pan na 10 piętrze po prawej od windy. :lol: Jesli firma zdecydowałaby sie na zatrudnienie informatyka bez papierow to zapewne dobrze by go sprawdzili, wiec raczej cięzko by mu bylo "zniknąć". Ukraść pare milionow to moze byle konwojent czy inny pracownik banku, ale tego nie zrobi bo wszedzie by go potem znaleźli:> . Teoretycznie mogłbym sobie wyobrazić, ze haker przygotowuje "akcje" od paru lat, załatwiając sobie fikcyjną tożsamosc (począwszy od aktu urodzenia, az po świadectwa ze szkoły), poczym zatrudnia sie w banku (czy innej duzej firmie), przelewa sobie na konto "bonusową pensje" i znika bez sladu, ale nie jest to taka prosta sprawa (aczkolwiek nie twierdze, ze to niemozliwe). W każdym razie zapewniam Cię, ze naprawde dobry specjalista nie potrzebuje studiow, aby znaleźć swietnie płatną prace. Tacy ludzie to jednak znikomy procent ogólu, co jest oczywiste. Ujmę to w ten sposób - gdybym od podstawowki (no, powiedzmy gimnazjum) katował ostro programowanie czy grafike, to juz teraz zarabiałbym pewnie więcej od ojca. Mało kto jednak w tak młodym wieku wie juz dokladnie co chce w zyciu robic - ci co wiedzą i potrafią rozwijać swoje zainteresowania są na znacznie uprzywilejowanej pozycji. 3, 4, 5 rok, wcześniej nie mam zamiaru palcem kiwnąć. Za dużo zajęć. A pracy "w zawodzie" nie znajdę, bo zamiast programować w C# grałem w Counter Strike'a. Więc nie widzę sensu pracowania jako kasjer w Tesco, bo do CV sobie tego nie wpiszę raczej.Dlaczego zaraz jako kasjer w Tesco? Myslisz, ze student moze tylko jako kasjer w Tesco pracowac? :blink: Jak np. ogarniasz infe to mozesz probowac na helpdesk do jakiejś małej firmy. "Pracy w zawodzie"? A jaki Ty masz zawód? Zawod to bedziesz miał za 2,5 roku :P . Poza tym skoro znasz dwa jezyki to mozesz robic jakies proste tłumaczenia, np. stron www - zawsze to jakies doswiadczenie + szlifujesz jezyk. Edytowane 6 Stycznia 2007 przez und3r Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Konkor Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 (edytowane) Taaa, i pan haker Cię wytrzepie na parę milionów złotych, bo był z ulicy :? I zniknie. Ale to dobry specjalista od zabezpieczeń był! Podobnie w dużych firmach, osobie z ulicy nie daje się posady za bycie hakerem, bo zakosi informacje i sprzeda konkurencji. 3, 4, 5 rok, wcześniej nie mam zamiaru palcem kiwnąć. Za dużo zajęć. A pracy "w zawodzie" nie znajdę, bo zamiast programować w C# grałem w Counter Strike'a. Więc nie widzę sensu pracowania jako kasjer w Tesco, bo do CV sobie tego nie wpiszę raczej. No tutaj to dałeś czadu :lol: Bo taki pan magister to nie może zakosic i zniknąc, nie? :wink: A co do pracy w Tesco to bez przesady. Ja starałem się od początku pracowac w kompach (sprzęt na początku z pasji B-) ) z małymi wyjątkami. Nie wiem skąd się u Ciebie Sarkazz wzięło takie uwielbienie papieru magistra studiów państwowych. Przecież on jest tylko DODATKIEM do tego co tak naprawdę sobą reprezentujesz. A to że "nie zamierzasz palcem kiwnąc", hehe bez komentarza. Tak tak, kończysz cudowne studia dzienne i cały świat Ci się należy :rolleyes: Takie rzeczy tylko w latach 80-90 tych... Zaczęła się chyba niepotrzebna pyskówka o studiach, a rozmawialiśmy o czymś innym. Z drugiej strony od nich trochę zależy, ale tak samo jak od polityki i innych "offtopów", których już w tym wątku nie ma. Niestety - temat rzeka... :? Edytowane 6 Stycznia 2007 przez Konkor Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
lukk_ Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 Taaa, i pan haker Cię wytrzepie na parę milionów złotych, bo był z ulicy :? I zniknie. Ale to dobry specjalista od zabezpieczeń był! Podobnie w dużych firmach, osobie z ulicy nie daje się posady za bycie hakerem, bo zakosi informacje i sprzeda konkurencji. 3, 4, 5 rok, wcześniej nie mam zamiaru palcem kiwnąć. Za dużo zajęć. A pracy "w zawodzie" nie znajdę, bo zamiast programować w C# grałem w Counter Strike'a. Więc nie widzę sensu pracowania jako kasjer w Tesco, bo do CV sobie tego nie wpiszę raczej. Buahahahahaahah sorki, ale się ubawiłem :lol: :lol: :lol: To jak skończysz UW czy inną uczelnię to już jest to równoznaczne z całkowitą uczciwością?? Nie no fajnie ;) JASNE, że POWINNO się zatrudnić hakera, a nie kogoś po UW (oczywiście jesli ten z UW odstaje na minus od hakera). No chyba, ze mają taki sam zasób wiedzy. Wtedy mozna sie zastanawiać. To jest właśnie chore w naszym kraju. Często ludzie W OGÓLE nie przygotowani, bez wiedzy, ale z papierkiem są dawani na bardzo odpowiedzialne stanowiska :? Taki przykład. Mam znajomą. Chodziłem z nią na informatykę zaoczną na państwową uczelnię. Po 1 roku zostało ze 130 osób - 25 :blink: SUPER nacisk położony na mate, fize itd. Ja niestety/stety odpadłem. Przeniosłem się na prywatną. Oczywiście jest (a raczej była bo jestem na 3 roku) mata i fiza. Ale przede wszytskim są NORMALNE kierunki (na państwowej wszytskich do jednego wora) oraz przedmioty nastawione na dany kierunek pozwalające zgłebić wiedze z tego co nas naprawde interesuje i co nam sie przyda w życiu. Jasne, że matę też trzeba umieć, fizy trochę też. Ale idąc do banku jako administrator sieci, nikt nie będzie przecież zadawał pytań w stylu ile jest cos 45 stopni :blink: . I teraz finał jest taki. Koleżanka zdaje na kolejne semestry. Ja też. Ona praktycznie NIC nie umie (nie umie nawet złożyc kompa czy nawet NAZWAĆ części) poza wkutymi całkami, "Newtonami" etc. Ja za to umiem sporo więcej z rzeczy praktycznych (konf. sieci, routera, mamy naprawde dużo Linuxa (robimy ftpy, sambe, nfs, siec bezprz. itd.). I teraz kogo lepiej przyjąć? Ją? Bo co ? Bo skończyła państwową uczelnie? Weź daj spokój :? A tak już do tematu. Naprawde przewraca mi się w żółądku jak słyszę że 4.000 to mało do NORMALNEGO życia. Ludzie no nie przesadzajcie. Chciałbym tyle zarabiać. I gwarantuję że bym nie narzekał (oczywiście jeśli ktoś musi mieć super samochód, mieszkani 100m2 itd. to dla niego i 10.000 bedzie za mało). Ale na dostatnie życie (żona+mąż+dziecko) tyle SPOKOJNIE wystarczy. Oczywiście to nie zmienia faktu że powinniśmy zarabiać wiecej aby nie martwić się o drobiazgi z stylu 200 zeta na grę na miech ;) Ale jedyne co możemy zrobić to napisać petycję do prezydenta ( :lol: :lol: :lol: ) lub wyjechać z kraju. Trudno jest jak jest i trzeba się z tym pogodzić i nie narzekać, że ma się "tylko" 4.000 na ręke :? I jeszcze na koniec. Pieniądze NA PEWNO szczęście dają i tu nie ma żadnego gadania. Nie są jedynym szczęściem w życiu, ale spory % "biorą dla siebie". No chyba że ktoś zarabia 100.000 miesięcznie. Wtedy rzeczywiście juz mu zwisa czy ma te 4.000 w całym swoim majątku więcej czy nie :) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
und3r Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 (edytowane) A tak już do tematu. Naprawde przewraca mi się w żółądku jak słyszę że 4.000 to mało do NORMALNEGO życia. Ludzie no nie przesadzajcie. Chciałbym tyle zarabiać. I gwarantuję że bym nie narzekał (oczywiście jeśli ktoś musi mieć super samochód, mieszkani 100m2 itd. to dla niego i 10.000 bedzie za mało). Ale na dostatnie życie (żona+mąż+dziecko) tyle SPOKOJNIE wystarczy.Widzisz, tylko to znowu zalezy co rozumiesz przez "normalne życie". Czy naprawde normalne jest spłacanie kredytu na mieszkanie przez 30 lat, jesli w ogole uda sie taki kredyt otrzymac? Czy moze mowimy o zyciu w wynajętym mieszkaniu? Albo w mieszkaniu po rodzicach? Poza tym sprecyzujmy - ja postawiłem na początku teze, ze 5k netto miesiecznie dla rodziny z dwojką dzieci to nie jest duzo. Pomiędzy "nie jest duzo", a "jest mało" jest pewna roznica ;) . Są rodziny (dwojka dzieci), ktore utrzymują sie za 600 zł i jakos dają rade (a najlepsze jest, ze z tych 600 zł kilkadziesiat idzie na komorki - sam rozmawialem z takimi ludzmi; albo dochod 1300 netto na 5 osob i prawie 500 zł same rachunki za telefony, bo kazdy komorke ma :blink: - niektorzy ludzie są dziwni), ale to nie znaczy wcale, ze 5k to duzo. Piszesz, ze chciałbys zarabiac 4k - okej. Jednak jak zalozysz rodzine i bedziesz zarabiał te 4k, to zechcesz zarabiac 8k, bo dzieci będą chcialy kupic sobie to czy tamto (chcesz tlumaczyc co chwila dziecku, ze nie moze miec tej zabawki co Michał, bo tate na nią nie stac?) i od czasu do czasu wyjechac na wakacje (tato, tato - Michał był w tym roku w Egipcie - my tez pojedziemy?). Zobacz - moja rodzina składa sie z 5 osob (praktycznie z szesciu, bo babcia mieszka z nami przez większość roku) i moj tata nie moze sobie pozwolic na to, zeby co roku te 5-6 osob wyjechalo na wakacje gdzies za granice, a zarabia troche wiecej niz 5k. Ktos powie, ze spedzanie wakacji za granicą to luksus - w Polsce moze tak, ale na zachodzie jest to standard. Ja np. zamierzam trochę świata zwiedzić (z rodziną), a za 5k miesiecznie raczej mi sie to nie uda. Kazdy chce miec jakąs przyjemnośc z zycia, a niestety na przyjemności trzeba coś odkladac z pensji i przede wszystkim moc sobie pozwolić na urlop trochę dłuższy niż tydzien. Dlatego moim zdaniem 5k netto na 4 osoby to nie jest duzo. EDIT: I zeby była jasność - mowie o zyciu w duzym miescie (w Warszawie). Wiadomo, że w małych miasteczkach wszystko jest tańsze i mieszkanie mozna kupic dwa razy taniej. 5k netto dla kogos mieszkającego na wsi (bez urazy - nie mam na mysli nikogo konkretnego) to faktycznie moze byc astronomiczna kwota, ale w Warszawie sie z tego na mieszkanie nie odlozy (trzeba brac kredyt na xx lat). Edytowane 6 Stycznia 2007 przez und3r Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
LordFury Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 A tak już do tematu. Naprawde przewraca mi się w żółądku jak słyszę że 4.000 to mało do NORMALNEGO życia. Ludzie no nie przesadzajcie. Chciałbym tyle zarabiać. I gwarantuję że bym nie narzekał (oczywiście jeśli ktoś musi mieć super samochód, mieszkani 100m2 itd. to dla niego i 10.000 bedzie za mało). Ale na dostatnie życie (żona+mąż+dziecko) tyle SPOKOJNIE wystarczy. (...) lukk_, to postaw się teraz w mojej przykładowej sytuacji i przemyśl jeszcze raz swoją powyższą wypowiedź. W miarę niedługo kończę "dziennie" jedną z bardziej "perspektywicznych" uczelni w tym kraju, mam już jakieś tam doświadczenie zawodowe, praktyki w miejscach raczej robiących pozytywne wrażenie na pracowawcy, jakieś swoje umiejętności "zawodowe", biegle/bdb 2 języki + w planach kolejne 2 itp. itd. - słowem, CV w miarę przyzwoite. Z dużym prawdopodobieństwem czeka mnie po skończeniu uczelni praca w dużej firmie/korporacji w Warszawie za standardowe na tych pozycjach 4-4,5 tys. złotych brutto, co daje w najlepszym wypadku 3,5 tys. zł netto. Startuję tutaj absolutnie od zera, a więc nie mam domu po rodzicach/dziadkach a najbliższa rodzina mieszka jakieś 250km stąd, rodzice są nauczycielami, więc też raczej nie mogą mi jakoś nadzwyczajnie pomóc finansowo. Zakładam wariant łatwiejszy, a więc nie mam rodziny/dzieciaków na utrzymaniu - "wszystko dla mnie". I w tej chwili zaczynają pojawiać się koszty: 1. Muszę gdzieś mieszkać - o zakupie czegokolwiek nie mam co marzyć, zdolnośc kredytowa praktycznie żadna, więc tylko wynajem. Standardowo 1000zł/mies za małe mieszkanie. Zostaje 2,5 tys zł 2. Opłaty stałe - wypadałoby się umyć od czasu do czasu, bez prądu/gazu/telefonu/netu/biletów na komunikację nie da rady. Zostaje 2,2 tys zł. 3. Trzeba by coś zjeść od czasu do czasu. Zakładam wariant "max. oszczęności", więc zaopatruję się w supermarketach i gotuję wyłacznie sam, żadnych wyjść do knajp/pubów itd. Zostaje 1,7 tys zł 4. Ubrania/buty mają głupi zwyczaj zużywania się, więc trzeba je co jakiś czas wymieniać (oczywiście tylko to, co naprawdę niezbędne, żadnego szpanowania markowymi). Zostaje 1,5 tys. zł Powiedzmy, że to tylko tyle wydatków. A więc mamy sytuacje, gdzie żyję za absolutne możliwe minimum i poświęciłem się całkowicie gromadzeniu oszczędności. Nie mam znajomych i życia towarzyskiego, bo oczywiście nigdzie nie wychodzę (za droga to rozrywka), a zdrowie mi siada, bo odżywiam się do [gluteus maximus]. I przy takim poświęceniu po całym roku harówki oszczędzam... 18 tysięcy złotych. Osiemnaście ku.wa tysięcy złotych. W takim tempie, zanim będę w stanie kupić sobie jakiekolwiek choć w miarę przyzwoite autko i będę mógł choć zacząć oszczędzać na mieszkanie (ceny 10k+/m2), zdążę wykończyć się fizycznie i psychicznie (nie wiem, co nastąpiłoby wcześniej). No ale nie oszukujmy się - opisany powyżej tryb życia jest po prostu nierealny! Przecież od czasu do czasu po prostu trzeba gdzieś wyjść, spotkać się ze znajomymi, zabrać gdzieś dziewczynę (o ile by ze mną tak długo wytrzymała), mogą pojawić się też dodatkowe, nieprzewidziane wydatki. W efekcie z tych 1,5k robi się kilkaset złotych miesięcznie max. I co, dalej uważasz, że te przecież "spokojnie wystarczające" pieniądze to taka przyjemna pensja? Przykro mi, że może zburzę Twój światopogląd, ale to naprawdę nic specjalnego, nawet bez rodziny na utrzymaniu. Owszem, w sytuacji gdy można mieszkać z rodzicami/dziadkami albo otrzymuje się po nich w spadku mieszkanie, to sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ale gdy musisz po prostu dorobić się SAM i zaczynając OD ZERA w Warszawie, te wspaniałe 4k nie dają żadnych oszałamiających możliwości. Pozdr. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
und3r Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 (edytowane) Trochę żeś to wszystko pozawyżał ;) . Koszty o kilkaset zł, a cene za metr to nie wiem skad wziąłes ;) . Gdzie Ty chcesz mieszkac, ze liczysz 10k/m2? Aż tak drogo to jeszcze nie jest* ;) . Jednak rozumowanie jak najbardziej słuszne - wyjedź moze na pare miechow za granice i zarob na start te kilkadziesiat tysi;] *Licz 7-8k za metr (no chyba, że chcesz mieszkac w jakims nowym lokum w Środmiesciu, albo na Złotej 44 ;) - wtedy faktycznie wychodzi te Twoje 10k+ ;) ). Edytowane 6 Stycznia 2007 przez und3r Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
guziq Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 (edytowane) Na tej ostatniej stronie tak natłukliscie ze nie chce mi sie czytac :) Mam jednak jedna uwage do Pana Sarkazz-a: I rozumiem że często osoby które są zmuszone wybrać zaoczne, muszą charować, uczyć się...A może chca wybraz zaoczne? Nie pomyslałes o tym? Czy Ty zazdroscisz ludziom których stac na zaoczne studia oraz pracujac moga sie juz czesciowo uniezaleznic od rodziców? A Ty (nie wiem co Ty tam studiujesz i gdzie) musisz wiecznie, przynajmniej przez pierwsze 3 lata studiów dziennych, życ na garnuszku rodziców, nie mając "swoich" pieniedzy. PS. Piszac o zaoczych studiach mam na mysli zaoczne studia na UW, SGH, PW itp. Jesli mówimy o prywatnych uczelniach to taki np. Łazarski nie ma sie czego wstydzic. Edytowane 6 Stycznia 2007 przez guziq Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 (edytowane) A ja myślę że to ty zazdrościsz ludziom którzy się dostali na dzienne... I przez 5 lat w zasadzie nic nie muszą robić... Zajęcia mają cały tydzień, a nie tylko w weekend, oczywiście bez problemów zrobisz ten sam program na zaocznych, c'nie? :lol: Zamiast do pracy, to do pubu, na imprezke... super, c'nie? Na garnuszku rodziców? Mam 3 dni w tygodniu wolne, na spokojnie mogę sobie pracować, może nie dorwę wymarzonej pracy, ale da się... wszystko się da, jak się chce. Buahahahahaahah sorki, ale się ubawiłem :lol: :lol: :lol: To jak skończysz UW czy inną uczelnię to już jest to równoznaczne z całkowitą uczciwością?? Nie no fajnie ;)Nie, jak jesteś np. laureatem olimpiady, masz same świadectwa z paskiem, i jesteś kujonikiem z UW ze super średnią, to jesteś gorszy niż haker, który ma super wiedze, i cię orżnie że hohoho. Wybacz, w dziedzinie zabezpieczeń IT w dużych firmach pracy ludziom z ulicy się nie daje. Edytowane 6 Stycznia 2007 przez Sarkazz Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MeoPL Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 Wypowiem sie tez cos:) Wiec tak jeden z wykladowcow ktory mnie uczy pracuje w MICROSOFT Warszawa koles ma leb na szyji swoja firme jest w PTI (Polskie Towarzystwo Informatykow na wysokim stolku) ma zalednwie 30 lat . Skonczyl politechnike Slaska na kierunku telekomunikacja . Koles jest bardzo spoko powiedzial ze od serca kazdemu z nas zyczy te 10kola na miesiac:) ale reasymujac dal nam do zrozumienia ze nalezy jak najwiecej kursow robic i to nie poto zeby mie durny papierek na ktory czasem jakis mniej obyty pracodawca patrzy ale z tych kursow i uzyskanych certyfikatow wyniesc jak najwiecej informacji - nauki , gdyz teraz nie liczy sie tylko papierek a nawet on w mniejszymn stopniu co tak naprawde umiejestnosc sprzedania swoiich umiejetnosci:) Tyle odemnie . Co do studii zaocznych ja jestem na dziennych w pewnym sensie na garnuszku rodzicow na uczelnie sam sobie zarabiam inwestujac na gieldzie:) wiec nie ejst zle:) ale mam do studentow zaocznych wielkie peace , gdyz ciezko studia z praa pogodzic i pelen podziw dla nich ze chca rodzicom pomoc i usamodzielniac sie :) Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
lukk_ Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 @under, LordFury - ale ja Was chłopaki rozumiem, że jako porównanie do zarobków zagranicznych czy też jako samo porównanie czy damy radę kupić sobie LCD'ka po 2 miechach odkładania kasy itd. to to jest mało. Ale JEŚLI już żyjemy w takim kraju, to musicie patrzeć na pensje ludzi w naszym kraju. Różowo nie jest i naprawde gro osób zarabia 1000-2000 zł i co maja zrobić? Też żyją. Może to dla Was jest wegetacja jak tu ktoś określił, ale taki są realia. Dlatego 4k to naprawde sporo. Jasne under jeśli Twój tata chce wziąć Was np. na Majorke na wakacje to nie może sobie na to pozwolić, bo za duże koszta. Ale to już nie jest potrzebne do życia. Można się obyć w życiu BEZ pobytu na Majorce. I znowu w kwestii wyjaśnienia. Nie jest to ŻADEN luksus w krajach zachodnich. Też tak u nas powinno być. Zgadzam się! Ale co zrobić jeśli mamy takie zarobki? Takie państwo niestety :? A ja myślę że to ty zazdrościsz ludziom którzy się dostali na dzienne... I przez 5 lat w zasadzie nic nie muszą robić... Zajęcia mają cały tydzień, a nie tylko w weekend, oczywiście bez problemów zrobisz ten sam program na zaocznych, c'nie? :lol: Zamiast do pracy, to do pubu, na imprezke... super, c'nie? Na garnuszku rodziców? Mam 3 dni w tygodniu wolne, na spokojnie mogę sobie pracować, może nie dorwę wymarzonej pracy, ale da się... wszystko się da, jak się chce. Naprawde jesteś odporny na wiedzę przekazywaną poprzez pismo :? I to juz nie pierwszy raz na tym forum to zauważyłem u Ciebie. Czytałeś mój przykład z koleżanką?? Program nie raz na zaocznych uczelniach (jak w moim przypadku) jest lepszy i bardziej treściwy. Studia z założenia polegają na STUDIOWANIU i czy to studia dzienne czy zaoczne, ludzie powinni sami dokształcać swoją wiedzę w domu. Jeśli sam czegoś nie zrobisz, nie nauczysz się etc. to studia same za Ciebie na pewno tego nie zrobią. W skończeniu studiów wiesz co jest ważne? Aby mieć PAPIEREK! Bo zycie samo zweryfikuje czy jesteś dobry w tym co robisz czy nie :) Nie, jak jesteś np. laureatem olimpiady, masz same świadectwa z paskiem, i jesteś kujonikiem z UW ze super średnią, to jesteś gorszy niż haker, który ma super wiedze, i cię orżnie że hohoho. Wybacz, w dziedzinie zabezpieczeń IT w dużych firmach pracy ludziom z ulicy się nie daje. A czy ja napisałem że gorszy? Heh. Weź nie odwracaj kota ogonem. Najpierw pisałeś o studencie UW, teraz juz ten student ma mieć olimpiady itd. I znów przeczytaj mojego poprzedniego posta o koleżance i mnie. Komu dałbyś pracę? Czyli teraz student z UW z olimpiadami i czerwonymi paskami (choć paski z tego co jeszcze pamiętam ;) są max. w liceum - i co sadzisz że pracodawca będzie takiemu kazał przynieść swiadectwa z liceum na rozmowe kwalifikacyjną? :lol: :lol: Może jeszcze z podstawówki?) nie zrobi przekrętów tak? Ciekawa teoria. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sarkazz Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 Weź już nie ciągnij tego wątku, Informatyka na UW jest obsadzana właśnie przez takich ludzi jak pisze, olimpiady, konkursy. I takich ludzi się potem zatrudnia np. w bankach, i takim ludziom się płaci 5 cyfrowe kwoty. Na studiach są świadectwa? Jakie? To po co korelujesz świadectwa z paskami ze studiami? Chodzi o PRZESZŁOŚĆ. I wybacz, osoby które są super w hackingu, nie dostają prac w bankach. Bo bank to nie jest sklep osiedlowy. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Przemol^N Opublikowano 6 Stycznia 2007 Zgłoś Opublikowano 6 Stycznia 2007 Co wy tak z tymi bankami? Przeciez tam malo placa;) Jesli chcecie zarabiac pieniadze to zdecydowanie nie na stanowiskach adminisratorow sieci, szefow bezpieczenstwa. Pieniadze sa w zarzadzaniu i nadzorowaniu tych wlasnie pracownikow. Co do dziennych studiow to owszem fajnie bylo na 1 roku, ale ile mozna pic piwo i zaliczac laski? Mi sie znudzilo po roku beztroskie zycie. Na dziennych rowniez sam sie utrzymywalem. Wolalem rozwijac dalej firme przechodzac na zaoczne. Dawalo mi to wieksza satysfakcje. Przepraszam za chaotyczne zdania ale ostatnio cos slaba kawe sprzedaja ;) BTW to praca informatyka/administratora jest strasznie nudna. Jakbym mial tyle lat co Ty Sarkazz teraz tp nie wybralbym drugi raz ksztalcenia, kursow zwiazanych z IT. Trzymalbym sie z dala od komputerow. Sa nudne. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...