Jadę sobie dzisiaj rano do pracy, śnieg z deszczem lekko pada, w radiu wypowiada się jakiś ciul z drogówki:
- na zimę jesteśmy przygotowani. mamy x ton piasku oraz x ton soli. nie ma się czego obawiać....
Wracam z pracy i co - [ciach!]a cała droga zasypana, plucha na drodze jak cholera. Więcej jak 50 to chyba nie jechałem, bo niebieska strzała dalej na letniakach i w sumie tą jazdę można było porównać do pływania asynchronicznego. Jeszcze na Łagiewnikach w Bytomiu, pod ciężarem śniegu, spadła przede mną dosyć duża gałąź. Po prostu brak słów. Na parkingu w robocie mogliśmy spokojnie bączki na ręcznym kręcić.