-
Postów
6562 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
447
Treść opublikowana przez jonas
-
adroidy dla inwalidy i reszta iphonow dla masonow
jonas odpowiedział(a) na jonathan temat w Ośla łączka
Ta, Galaxy S2,5, z ekranem 3,8 cala i Kałdroidem w wersji 4.2.9.2.1, najnowszy nerdowski dżajlbrejk included. Numeryczny bigos. Widziałem kajsik w sklepie Samsunga Note, makabrycznie wielka brytfanna, ten S3 ma chyba zbliżony areał. Wygląda na to, że Samsung nie może się zdecydować, czy robić tablety, telefony czy jeszcze coś innego, więc robi wszystko w jednym. Grunt, że jest więcej cali niż ajfon, a matryca wielkości łebka od szpilki ma więcej megapikseli. Twarde prawa marketingu. To nic, że z telefonu (!) nie da się praktycznie rozmawiać, bo jakość rozmowy nędzna, zasięg słabiuchny i jest po prostu niewygodnie trzymać takiego rozdętego potworka, którym od biedy można się nakryć w czasie deszczu. Swojego salcesona na Symbianie wziąłem ze względu na aparat i ten daje radę bez zarzutu, ale ergonomia rozmów - zaledwie średnia, a to tylko 3,5". Cóż, postęp. -
Źródło. Seicento/Cinquecento mają 35 litrów, w tym rezerwę, od której kontrolka domaga się atencji przy jakichś 6-7 litrach.
-
To trzeba się przesiąść na jaszczomboidalne twory, one mają małe baki i 300 za pełny zabuli się dopiero przy cenie 10 zł za litr :>
-
No co, przecież milszy jest skruszony łotr, który wnijdzie do "Krulestfa Niebieskiego" łatwiej, niż bogobojny sługa boży. To musi być miejsce pełne drani i sukinsynów, to całe Krulestfo. Nie rozumiem. Była taka akcja a ty sobie spokojnie odjechałeś?
-
Mój top-secret mobil zauważon, pora zmienić miasto. Nie, nie widziałem tego ulepa. Może właściciel przyjrzał mu się w tym słońcu dokładnie i nakrył wstydliwie jakąś plandeką.
-
Bąbelku, to nie dla mnie ma być. Ja bym brał na start Suzuki GS500, a potem coś by się pomyślało. Może nawet Goldwinga, jakby kasabubu było.
-
Tak coś przeczuwałem, jak mówili że benzyna jest droga w utrzymaniu. Naiwnie sądziłem, że chodzi o spalanie, a tu masz :> Temat o motocyklach na moim ólóbionym forumie, no nieźle. Przeszukałem więcej Internetów na temat tych Rometów, przeważają dwie wersje - "idź mi z tom chińszczyznom" oraz "jak się nie boisz kręcić śrubek samemu to bierz". Z samochodem było łatwiej, wybór między wypierdzianym przez Helmuta dresowozem a nowiutką Dacią Sandero zrobioną z butelek PET i gumy od weków był oczywisty.
-
No pacz, a mi cybant w jaszczombie kiedyś też spadł, z rury wlewu do baku, co kosztowało parę litrów zupki w piach i 1,50 zł na nowy cybant. A już myślałem, że w benzynie cybanty nie spadają.
-
Jakie forume znalazłem, o bogowie moi. Nie przypuszczałem nawet, że coś takiego może istnieć, a tu bach. Jan Sebastian.
-
Kilkuletnia japonia to 1-2k więcej. Dopytam jak tam budżet, ile można naciągnąć. Nie nazywaj całej elektroniki użytkowej (ajfon, Nokia, Samsung etc.) oraz m.in. Boscha i Siemensa "kupą". Wszyscy produkują swój szajs w Chinach, więc "nie bo chińczyk" to żaden powód. Interesuje mnie natomiast, czy w tych Rometach nie ma gdzieś plastikowych zębatek, papierowych łańcuchów i korpusów z ciach!olitu. Większa pojemność jest, cytuję, "anacomito", docelowa prędkość maksymalna to 80 km/h. Perswazja jest niestety bezcelowa, ale i tak jest postęp, bo wcześniej były brane pod uwagę piździki 50 ccm.
-
Tyle fantastycznych przygód mnie omija. Mogłem jednak wziąć ropniaka, w jaszczombie dopiero po trzynastu latach wydmuchało uszczelkę pod głowicą, świniaka mam niecały rok i nieco ponad 5k km, więc nic powiedzieć nie mogę. Do rzeczy - czy znana chińska marka Romet robi dobre gawno, czy tylko gawno? Teść po burzliwej konsultacji z teściową został przegłosowany i porzucił myśl o wymianie Audi Octavii na jakiś sensowny samochód, teraz ma hype na motocykle, najlepiej do 125 ccm, do 5-6k złotówek i jeśli to możliwe fabryczne nówki. Okazuje się, że możliwe - modele ZK 125, R150 czy Junak 123 spełniają wszystkie wymogi. Internety są pełne miarodajnych opinii ludzi, którzy mają ten czy inny motorek od dwóch godzin i jest wspaniale, bo w ogóle się nie psuje, odpala i jeździ jak szatan. Wolałbym usłyszeć coś przydatniejszego, jeśli moszna prosić.
-
Ale to najskuteczniejsza metoda, abstraciach!ąc od kwestii moralnych. Oponent uwięziony może z więzienia wyjść, zesłany może wrócić, oczerniony może skrycie szykować zemstę. A oponent martwy jest równie groźny jak słoik dżemu. Zasadniczo polityka mnie nudzi i brzydzi, od mordowania na tym tle głupsze są tylko motywy religijne, ale już sama kara śmierci jest całkiem sensowna. I skoro już przywołano Breivika, to będzie lepiej dla lewactwa, żeby się z nią przeprosiło i zimnokrwistego dzieciobójcę powiesiło, zamiast fundować mu 20 lat luksusowych wczasów w ośrodku o wysokim standardzie, czyli norweskim więzieniu.
-
Nie mam na tyle podzielnej uwagi, by przy 180 km/h gapić się namiętnie w telewizorek i dodatkowo nie rozsmarować się na barierce, o tym też napisałem. Skoro to reaguje opadaniem na odpuszczenie gazu, to pewnie tak właśnie wtedy było jakem kuknął - 180 km/h tu, 9 litrów tam. Teraz sprawdzić 180 km/h nie miałem gdzie, za duży ruch, ale jak to się stabilizuje przy 160 km/h na 10, jak widać, to przy 180 pewnie byłoby 12-14 lub coś około tego. I w to już mi uwierzyć łatwiej.
-
Właściciel samochodu jest często sprytnym czarnuchem, który ma matkę-staruszkę, półślepą babkę albo innego dotkniętego paraluszem krewnego i to "na niego" wyrabia kartkę z niebieskim znaczkiem, bo kierowca wiozący inwalidę również ma pełne prawo stawać na wyznaczonych miejscach. Czy owa babka naprawdę z nim wszędzie jeździ, to już inna sprawa.
-
Wybory są bliżej niż dalej, to widać.
-
Na tankszteli wyobraźnia, magia i placebo nie działają, niestety. Naprawdę jestem ciekaw, skąd ta wskazóweczka bierze informacje. Dokładność zapewne żadna, to wskaźnik, a nie skalibrowany miernik.
-
Nie wiem jaki dokładnie parametr fizyczny silnika ten fallusik pokazuje lub z czego wylicza sobie wskazania, faktem jest, że przy hamowaniu silnikiem wskazówka leży na zerze - teść, wychowany na gaźnikach, bardzo się dziwował. Przy rozpędzaniu opiera się na 20, wiadomo, ale jak już się rozbuja, to sterczy właśnie tak, jak widać. Nie mam trzech rąk, by przy tych prędkościach kręcić śmieszne hehe iksde filmiki na jutuba, przejedź się jakimś dresowozem i zobacz. Mnie samego to dziwi, na powietrze jeździ czy co.
-
Śmigasz lampą? Opowiadaj, ma dobre kopnięcie? Do rzeczy - trasa Piła -> Zielonka /k Krakowa -> Piła, start o 6:40, przyjazd do Zielonek o 14:00, powrót od 15:00 do 23:00. Do Wrocławia tradycyjnie przesrane, wąsko, kręto i tłoczno, ale już potem to same cycki z masłem - A8 i potem A4 niemal pod same drzwi. Co ciekawe odcinek darmowy (jeszcze, bo bramki już stoją rozwarte i gotowe) jest w dużo lepszym stanie i bez chronicznych remontów, w przeciwieństwie do płatnego ogryzka w hanysowni. Screenshot pulpitu: Zadziwiający rodzaj zabawy, żartu, skeczu? w wykonaniu tirowców, czyli wyprzedzanie zestawu jadącego 89 km/h zestawem jadącym 91 km/h. Nie wiem po co to robią, jakieś pomysły? Nie mniej zadziwiający okazał się grzyb, lat na oko 139, który do tej pory jeździł Wartburgiem maksymalnie 80 km/h, bo wtedy żarł mu mniej Mixolu, a dwa pasy ruchu widział w telewizji na amerykańskim filmie. Teraz przesiadł się na Toyotę Corollę sedan (nie wymyśliłem sobie tego, stereotypy rosną na drzewach same), ale przyzwyczajeń nie zmienia. Co tam, że trąbią i pomstują, co tam że autostrada, że wyprzedzają go nawet ciężarówki z gruszką cementu na naczepie, 80 km/h i ani hektara więcej. Przecież prędkość zabija. No i oczywiście, wybaczcie truizm, największą oborę na drodze robi poznańskie bydło. Zresztą obora oborą, przywykliśmy wszyscy, ale numer, jaki odstawił pyrlandzki smegmożerca w pordzewiałym jak każdy Mercedes białym Vito (wielki napis na tylnej szybie "Kominki", dokładnych blach nie zapamiętałem), przebił wszystko i pozwolił mu wygrać 5 sekund oraz całe Internety. Otóż - tir bolandzki, tir litewski, mła, osobówka, jeszcze jedna osobówka, z przeciwka coś tam cięgiem nadjeżdża. Co robi małpi wnuk z Poznania, suddenly z tyłu appears? Zgadliście, bierze się za wyprzedzanie. Cisnął do ostatniej sekundy oraz jeszcze kilka później, a ja miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć na własne oczy, jak wygląda palenie gumy czterdziestotonowym zestawem w czasie awaryjnego hamowania wszystkimi kilkunastoma kołami. Smegmiarz się nie zmieścił, facet z przeciwka nie miał dokąd uciekać (brak pobocza), więc wjechał niemal do rowu i stanął, gdyby nie szybka reakcja dzikiego Litwina, byłoby bardzo smutno. Oczywiście "Kominki" pojechały sobie beztrosko dalej, mam nadzieję, że przyładował gdzieś dalej w grube drzewo i parszywie zdechł, zanim nadjechała pomoc, amen. Drogi święty Mikołaju, w tym roku byłem bardzo grzeczny, a ponieważ jestem chłopcem szlachetnym i dobrym, nie proszę o nic dla siebie. Proszę natomiast o trwający tydzień nalot dywanowy "Dresden 1945 Style" dla miasta Poznania, połączony z drogową blokadą i szczelnym kordonem tak, by nikt i nic stamtąd nie uciekło, by szerzyć zagrożenie na świecie. Dziękuję, loffciam twoje renifery w podogonie.
-
IS I IN HEAVEN? Nei, to A8 wokół Breslau. Autostrada to najlepsza rzecz pod słońcem, z wyjątkiem kropli na kaszel. 1200 kilometrów przejechane na 90 litrach zupinki. Nie wiem o co chodzi z tym rzekomym dużym spalaniem dresowozów, jakieś miejskie legendy albo atechniczni buce z niesprawnymi samochodami. Blogasek później, mimo że 1200 km w świniaku nie męczy tak, jak 300 w jaszczombie, to i tak padam na ryj.
-
Spytaj albo poszukaj tutaj.
-
Wyknułem inakszy - najsampierw na Breslau krajową 11 i 5, potem A4 na Krakau. Na Breslau drogę znam na pamięć, autobana raczej nie będzie obfitować w siurpryzy.
-
Na A2 kiedyś najpierw zażądali złota, a potem zaoferowali jeden pas, bo drugi był "w remoncie", czyli zastawiony kolorowymi słupkami. Alternatywa to przebijanie się od ogryzka A2 na południe, jakiś Łask, Bełchatów, Radomsko i inne diabelskie miejsca. 18 zł w jedną stronę to nie majątek, spodziewałem się czegoś w okolicach 100 zł prawdę mówiąc. Wyjazdy w dzicz, gdzie asfalt dziurawy, a oznakowanie skromne i dezorientujące, zostawiam sobie na wiertniowe przeloty.
-
Gulfy, zwłaszcza z popsutym zawieszeniem, nigdy mnie nie zwilżały. Ale ja ze wsi jestem, to mogę się nie znać. Bąbelki, A4 na odcinku Wrocław - Kraków ile kosztuje? Mnogo tam bramek? Pit-stopy na sikanie są? Nigdy tamtędy nie jechałem, ale na A2 zdziwiłem się kiedyś niemile, widząc znak o następnej tankszteli za 130 km czy coś około tego.
-
Na jaszczomba se zafunduje. Ewentualnie w wersji Biedronka Tuning Team :> Ten facet jara się starym żelazem, robi to ekstremalnie dobrze. Niestety nie kocha włoszczyzny, ale hejtuje VAGiny gromko, więc mogę mu wybaczyć.
-
Jaszczomb tkwi teraz w monster garażu, gdzie już kukają mu do brzuszka. Objawy padniętego termostatu były w nim kiedyś inne - zimne węże od chłodnicy i sama chłodnica, wrzątek w zbiorniku wyrównawczym i wywalanie płynu spod korka.