Skocz do zawartości
xacti

Naloty policyjne - nielegalne oprogramowanie

Rekomendowane odpowiedzi

Przypomniało mi się jeszcze jedno. Dlaczego policja nie łapie i nie wsadza do więzienia ludzi noszących podróbki? Przecież to gorsze niż piractwo na własny użytek - praktycznie paserstwo i obnoszenie się z nim publicznie(!).

 

Znaki firmowe są jak najbardziej chronione prawem autorskim, ale co ważniejsze dla ich właścicieli mają ogromną wartość rynkową, poprzez to, że są powszechnie kojarzone i znane.

 

No więc dlaczego nie ścigamy? Bo to się nie opłaca to właścicielowi - lepiej żeby dziewięć osób na dziesięć miało podróbkę, a jedna oryginał, niż tylko jedna oryginał w ogóle. Wtedy byłaby to marka dla snobów.

 

Czyli da się, trzeba tylko patrzeć szerzej niż na "potencjalne zyski". A tak mamy bardzo wybiórcze wybieranie winnych i palenie na stosie. Pojawiają się tylko pojedyncze głosy rozsądku.

Wolisz zbierać śmieci czy złapać śmiecącego ? Likwidujesz sprzedawców, producentów - nie ma odbiorców szkoda czasu i pieniędzy na zabawę z płotkami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tym cytatem to pijesz do złodziei dystrybutorów czy co ? bo chyba tylko tępe wałki kupują u mitycznych piratów bo nie umieją nagrać płyty.

Jest to fragment starej wypowiedzi Kazika, jeszcze z czasów gdy internet w naszym kraju był abstrakcją, a piractwo było głównie "stadionowe". W pełnej wersji brzmi tak:

Bez tej płyty z głodu nie umrzesz. Jeśli tak bardzo kochasz naszą muzykę, że musisz ją kupić od tego, który nam ją ukradł - to wybacz, ale nie chcemy byś jej słuchał. Kto kupuje płyty od złodzieja jest kutasem i niech sp***ala - po dwakroć!

I fakt, postać piractwa zmieniła się od tego czasu, ale pierwsze zdanie ciągle jest aktualne: Bez tej płyty / filmu / programu z głodu nie umrzesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wpadłeś nigdy na to, że można się spytać ile reklam będą dawać i przyjść odpowiednio później? :P

Po dłuższym zastanowieniu postanowiłem odnieść się do własnej wypowiedzi - doszedłem do wniosku, że swoim nieodpowiedzialnym postem mogłem nakłonić użytkowników do kradzieży. Pamiętajcie - celowe omijanie reklam w kinie jest kradzieżą i nie wolno tego robić. Firmy płacą za takie reklamy ciężkie pieniądze i jeśli ich nie oglądamy, to pozbawiamy te firmy potencjalnego zysku (nie kupimy reklamowanego produktu), a zatem dopuszczamy się niczego innego, jak właśnie kradzieży. Tak więc, Grobel, nie dziw się, że pani w okienku nie zdradziła Ci tej informacji - współudział w kradzieży to też przestępstwo. Dlatego cofam co pisałem - pytanie się personelu kina o długość reklam przed seansem jest bowiem niczym innym jak nakłanianiem nieświadomych często osób do współudziału w kradzieży. A jeśli już kraść musimy, to przynajmniej nie mieszajmy w to osób trzecich :P . Edytowane przez und3r

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko jak to ma się jednakowego egzekwowania prawa (jakie by ono nie było)? Przepisy są stosowane pod widzimisię "poszkodowanych".

To nie ma nic wspólnego z dochodzeniem sprawiedliwości i stratami samych twórców (wyimaginowanymi czy też nie).

Wszystko jest przeliczane na pieniądze - widać jak na dłoni pod kogo to prawo jest pisane.

 

PS. A co do kina - polecam seanse do południa i filmy "dla dzieci". W ostatnią sobotę się zdziwiłem w Cinema City, przychodząc spokojnie z pięć minut po zaplanowanej godzinie rozpoczęcia seansu (wiadomo - jak nic dowalą pół godziny reklam), a tu Madagaskar 2 wystartował punktualnie, bez tego chłamu. Oczywiście dla zachowania równowagi na późniejszym "Dniu w którym stanęła ziemia" musiałem zaliczyć podwójną porcję marketingowej sieczki :P Rozumiem w tygodniu, jak bilety są tańsze, to niech już będzie ten blok reklamowy. Ale w weekend? I tak płacę drożej :angry: za bilet.

Edytowane przez Aquarium

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WestCoach, pozwolisz, że zignoruję Twoje odpowiedzi ;) przyczynę możesz sobie sam wymyślić.

 

Oglądając przez szybę obrazy w galerii z płatnym wstępem niby z czego okradam autorów? Z potencjalnych zysków? Abstrakcja.

Wtedy oglądasz co najwyżej wersję demo...

 

No i skoro Ci wszyscy biedni artyści/twórcy/programiści mają aż tak źle, wszyscy ich "okradają", to czemu nie zmienią zawodu jak to czynią wszyscy normalni ludzie w kapitaliźmie?

Tak to może niech każdy kogo okradają zmieni zawód i wszyscy wyjada do irlandii na zmywak, albo do anglii na łabędzie... Niektórzy ludzie mają pasję - trudne słowo, możesz nie wiedzieć co to takiego. Nie widzę nic dziwnego w tym, aby na takiej pasji zarabiać pieniądze i mieć się z czego utrzymywać. Sam artysta.twórca.programista nie sprzeda swojego działa. Do tego potrzebni mu są, drugie trudne słowo - dystrybutorzy. Nic też dziwnego, że i oni chcą zarobić na tym co robią. Bez artystów nie było by dystrybutorów, bez dystrybutorów nie było by artystów - prosta zależność obustronna.

 

Wystarczy poczytać sobie EULA przy instalacji jakiegokolwiek komercyjnego softu i człowiek od razu widzi że jest dymany przez autora/wydawcę aż miło - nie ma gwarancji że program w ogóle zadziała, ani jakiejkolwiek odpowiedzialności za poniesione straty. Wyobraź sobie taką klauzulę przy kupnie samochodu...

Porównanie trochę nietrafne. Auto zazwyczaj włączysz to jedzie po asfalcie. Odpowiednikiem asfaltu dla oprogramowania jest system operacyjny, który może być tak różny, że nikt na świecie nie zagwarantuje Ci nigdy że kawałek kodu zawsze będzie działać. W przypadku auta sprawa jest prosta. Jeździ po ich asfalcie, pojedzie i po polskiej drodze - oczywiście niedługo, ale pojeździ.

 

Myślisz że sadownik obraziłby się za skopiowanie jabłka na Twój własny użytek?

Myślę, że jabłka się nie da skopiować... :wink: i właśnie w tym sęk.

 

Przypomniało mi się jeszcze jedno. Dlaczego policja nie łapie i nie wsadza do więzienia ludzi noszących podróbki? Przecież to gorsze niż piractwo na własny użytek - praktycznie paserstwo i obnoszenie się z nim publicznie(!).

Jeśli producentowi zależy to łapią... nie bój żaby.

 

No więc dlaczego nie ścigamy? Bo to się nie opłaca to właścicielowi - lepiej żeby dziewięć osób na dziesięć miało podróbkę, a jedna oryginał, niż tylko jedna oryginał w ogóle. Wtedy byłaby to marka dla snobów.

Myślę że takim argumentem nie kupisz sobie bułek w sklepie ;). Podobna sytuacja z podróbkami samochodów z chin. Niemcy ostatnio wprowadziły zakaz importu BMW zdaje się made in china. Ludzie chcą być snobami. Chciałbyś mieć oryginalne bmw gdy każdy leszcz w okolicy miałby identyczne, 10x tańsze z chin?

 

Czyli da się, trzeba tylko patrzeć szerzej niż na "potencjalne zyski". A tak mamy bardzo wybiórcze wybieranie winnych i palenie na stosie. Pojawiają się tylko pojedyncze głosy rozsądku.

Niektórzy patrzą, i specjalnie udostępniają muzykę do ściągnięcia za darmo lub co łaska. Zwróć tylko uwagę, że było to ich celowe zagranie, mieli to wliczone w "biznes plan". Co innego jak nie zakładasz takiej drogi dystrybucji i wpływów pochodnych od tego co wypuściłeś na rynek. Prosty przykład, jak zwykle microsoft. Firma odniosła niesamowite zyski nie dlatego, że rozdawali programy za darmo. Myślisz, że im się opłaca to, że 60% userów w polsce nie zapłaciła za windowsa? Częściowo może i tak, bo np ja zainwestowałem w oprogramowanie znając je wcześniej z wersji pirackiej.

 

Spójrzcie na to z tej strony. Robicie jakieś dzieło, niech będzie program komputerowy, fotoszop. Dlaczego, jakim prawem, ktoś ma używać tego programu "na własne potrzeby" skoro nie odwdzięczył się autorowi złamanym groszem? Dlaczego wziąłem własne potrzeby w cudzysłów jest chyba oczywiste. Nie ma takiego czegoś jak własne potrzeby. Nawet jeśli niekomercyjnie to fotoszopa używa się do autoreklamy siebie samego. Nikt przecież nie tworzy grafiki po to aby chować ją w szufladzie . Więc odnosi korzyści takie, że inni go cenią np za umiejętności. Nie wspomnę już o tym, że taki człowiek zyskuje wiedzę, która potem może wykorzystać w celach zarobkowych. I to wszystko właściwie za darmo. Producent się narobił, rzesza programistów wypluwała sobie flaki .. a ktoś sobie tego używa całkiem za friko - no przecież nie ukradł... skopiował.

 

Skoro mówicie, że kopiowanie i używanie to nie jest kradzież właściwa, tylko odbieranie domniemanych zysków, to dlaczego nie widzicie, że używanie czegoś za darmo "na własny użytek" przynosi pośrednie dochody. Nie rozumiem, czemu osiąganie pośrednich dochodów jest w tym przypadku dobre i całkowicie fairplay. Zastanawiam się też, jakie znaczenie ma w takiej sytuacji oprogramowanie freeware do domowego zastosowania - bo czymś to się musi różnić chyba, nie?

Edytowane przez PelzaK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to może niech każdy kogo okradają zmieni zawód i wszyscy wyjada do irlandii na zmywak, albo do anglii na łabędzie... Niektórzy ludzie mają pasję - trudne słowo, możesz nie wiedzieć co to takiego. Nie widzę nic dziwnego w tym, aby na takiej pasji zarabiać pieniądze i mieć się z czego utrzymywać. Sam artysta.twórca.programista nie sprzeda swojego działa. Do tego potrzebni mu są, drugie trudne słowo - dystrybutorzy. Nic też dziwnego, że i oni chcą zarobić na tym co robią. Bez artystów nie było by dystrybutorów, bez dystrybutorów nie było by artystów - prosta zależność obustronna.

Pasja? Jak się ma pasję, to się tworzy dla przyjemności tworzenia, a nie dla pieniędzy, to dwa pojęcia się wzajemnie wykluczają. Tworzysz z pasja - dajesz innym/światu coś od siebie, dajesz, a nie domagasz się za to zapłaty. Pasjonaci tworzyli gry dobre 20 lat temu, teraz wszystko opiera się biznesplanie i potencjalnym zysku wydawcy.

 

Dystrybutorzy odejdą w końcu do lamusa - twórcy wychodzącą najlepiej na własnej dystrybucji -vide Valve+steam (Orange box za 20 zeta, pół roku temu zabuliłem ponad 100 za wersję pudełkową - kto tą kasę zgarnął?). Analogią jest rosnąca lawinowo popularność sklepów internetowych - pośrednicy zawyżający ceny są po prostu pomijani - albo się przystosują, albo zwiną interes.

 

Piractwo można by rzec jest po części formą obrony konsumentów przed cenami z kosmosu.

 

Porównanie trochę nietrafne. Auto zazwyczaj włączysz to jedzie po asfalcie. Odpowiednikiem asfaltu dla oprogramowania jest system operacyjny, który może być tak różny, że nikt na świecie nie zagwarantuje Ci nigdy że kawałek kodu zawsze będzie działać. W przypadku auta sprawa jest prosta. Jeździ po ich asfalcie, pojedzie i po polskiej drodze - oczywiście niedługo, ale pojeździ.

Ciekawe, bo każda aplikacja my wyraźnie napisane wymagania, które użytkownik musi spełnić żeby działała poprawnie (teoretycznie). Szkoda że to nie działa w drugą stronę - one nie dają nawet gwarancji że program się w ogóle odpali...

 

Nawet jeśli niekomercyjnie to fotoszopa używa się do autoreklamy siebie samego. Nikt przecież nie tworzy grafiki po to aby chować ją w szufladzie . Więc odnosi korzyści takie, że inni go cenią np za umiejętności. Nie wspomnę już o tym, że taki człowiek zyskuje wiedzę, która potem może wykorzystać w celach zarobkowych. I to wszystko właściwie za darmo. Producent się narobił, rzesza programistów wypluwała sobie flaki .. a ktoś sobie tego używa całkiem za friko - no przecież nie ukradł... skopiował.

Z fotoszopem to jest akurat śliska sprawa - do zeszłego roku chyba nie było w Polsce nawet wersji edukacyjnej. Moja siostra mogła sobie pozwolić na jej legalne kupno na ostatnim semestrze pięcioletnich studiów magisterskich, gdzie praktycznie co dwa semestry były zajęcia z tegoż programu. Żeby było śmieszniej po ogłoszeniu sprzedaży wersji edu było spore zamieszanie odnośnie licencji - kto kupował ten wie.

 

Wracając do tematu - programy z pakietu Adobe można śmiało używać w wersjach testowych. Pokaż mi czym się różni z perspektywy Adobe Kowalski, który sobie raz miesiąc powiedzmy poprawi levelsy na piracie w kilku zdjęciach i wrzuci na naszą klasę, od Nowaka, który sobie co miesiąc strzeli format i zainstaluje ponownie wersję próbną w tym samym celu? Z punktu widzenia firmy-wydawcy niczym. To jest właściwie kwestia sumienia, a nie jakichś wyimaginowanych strat twórców. Ani Nowak, ani Kowalski nie kupią tego programu. Cena jest zaporowa, a program jest skierowany do profesjonalistów. Do domu jest Photoshop Elements, często sprzedawany z jakimś osprzętem DTP, przy którym żaden programista flaków sobie nie wypruwa - jest to okrojona wersja dużego brata. Problem w tym, że w Polsce jest mało popularny jak samodzielny produkt :/

 

Bardzo przytomnym rozwiązaniem tego problemu są licencje typu - freeware w domu, płatny w firmie. Użytkownik w domu przyzwyczaja się do programu, a w firmie jeśli dojdzie do jego wdrożenia, to zwykle nie w jednej kopii... Microsoft stosuje tę taktykę, tyle że nie wprost - gdyby chciał, to by zablokował na amen wszystkie pirackie windowsy w sieci - tylko po co :) Prawdziwą kasę trzepią na firmach - jak patrzę ile u mnie pieniędzy idzie w "jedyny słuszny soft" to ręce opadają.

 

Prawda jest taka, że do kupna legalnych licencji albo się po prostu dorasta, albo zmusza nas do tego życie - praca zarobkowa. Dzieciaki, młodzież czy studenci nigdy nie cierpią na nadmiar gotówki i wliczanie ich do generujących "straty' jest po prostu idiotyzmem. Sam też dopiero po rozpoczęciu pracy zacząłem kupować po trochu legalne wersje softu - po zakończeniu studiów okazało się tak na prawdę tych niezbędnych aplikacji jest kilka i wcale to nie są te najdroższe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No weź, daj chociaż jakąś wskazówkę :razz:

nie, będę twardy, nie złamiesz mnie ;)

 

A co wiecej oferuje pełna wersja w porównaniu do owego dema?

Przez szybę nie zobaczysz wszystkiego i w takiej samej jakości... ;)

 

Pasja? Jak się ma pasję, to się tworzy dla przyjemności tworzenia, a nie dla pieniędzy, to dwa pojęcia się wzajemnie wykluczają. Tworzysz z pasja - dajesz innym/światu coś od siebie, dajesz, a nie domagasz się za to zapłaty. Pasjonaci tworzyli gry dobre 20 lat temu, teraz wszystko opiera się biznesplanie i potencjalnym zysku wydawcy.

Bynajmniej, racji nie masz. Ludzie szczęśliwi to tacy, którzy robią co lubią i mają z tego pieniądze. Wcale nic tu się nie wyklucza. Ja lubię programować, jest to moja pasja od bardzo dawna, co w tym złego że dostaję za to pieniądze? To nadal jest moja pasja. Nie wyobrażam sobie by programowanie było moją pasją i pracować w biedronce czy tesko na kasie... Sorry, ale imo TO są właśnie dwie rzeczy które się wykluczają. Tacy ludzie po prostu nie wiedzą co chcą w życiu robić, albo nie potrafią spełnić swoich marzeń - być może ich nie mają nawet.

 

Dystrybutorzy odejdą w końcu do lamusa - twórcy wychodzącą najlepiej na własnej dystrybucji -vide Valve+steam (Orange box za 20 zeta, pół roku temu zabuliłem ponad 100 za wersję pudełkową - kto tą kasę zgarnął?). Analogią jest rosnąca lawinowo popularność sklepów internetowych - pośrednicy zawyżający ceny są po prostu pomijani - albo się przystosują, albo zwiną interes.

Nie zwiną, zmienią zakres i pole działania. Twórca nie jest w stanie dystrybuować wszystkiego i wszędzie tak sprawnie jak robi to wyspecjalizowana sieć dystrybutorów.

 

Piractwo można by rzec jest po części formą obrony konsumentów przed cenami z kosmosu.

Z tym się akurat zgodzę. Gdyby chleb w sklepie kosztował 20pln za bochenek, ludzie zaczęli by piracić mąkę...

Chociaż to nie konsument wymyślił piractwo, i nie on na tym zarabia. A zamiast odwdzięczyć się właściwemu autorowi to zasila kieszenie złodziei, piratów jak zwał tak zwał. Przywłaszczanie sobie czyichś korzyści majątkowych można nazwać kradzieżą ;)

 

Ciekawe, bo każda aplikacja my wyraźnie napisane wymagania, które użytkownik musi spełnić żeby działała poprawnie (teoretycznie). Szkoda że to nie działa w drugą stronę - one nie dają nawet gwarancji że program się w ogóle odpali...

No, i auto też ma wyraźnie napisane wymagania. Musisz mieć prawo jazdy, musisz wlewać do baku benzynę, na wodę nie pojedzie. Aplikacja moze się nie odpalić przez wzgląd na specyficznego buga w systemie. Takim bugiem niech będzie np epilepsja u kierowcy. Producent auta też nie zagwarantuje, że jak kierowca dostanie ataku to wyjdzie z tego cało ;)

 

Pokaż mi czym się różni z perspektywy Adobe Kowalski, który sobie raz miesiąc powiedzmy poprawi levelsy na piracie w kilku zdjęciach i wrzuci na naszą klasę, od Nowaka, który sobie co miesiąc strzeli format i zainstaluje ponownie wersję próbną w tym samym celu? Z punktu widzenia firmy-wydawcy niczym. To jest właściwie kwestia sumienia, a nie jakichś wyimaginowanych strat twórców. Ani Nowak, ani Kowalski nie kupią tego programu. Cena jest zaporowa, a program jest skierowany do profesjonalistów.

Domniemuję iż licencja wyklucza instalowanie ponowne aplikacji. W ten sposób można by codziennie instalować dowolny program i stwierdzać, że dopiero dziś zainstalowałem tą instancję programu. Nawet jeśli nowak z kowalskim nie kupią, bo są noobami (i tak powiem) w tej dziedzinie, to znajdzie się 5 innych smithów którzy będą nałogowo używać fotoszopa.

 

Prawdziwą kasę trzepią na firmach - jak patrzę ile u mnie pieniędzy idzie w "jedyny słuszny soft" to ręce opadają.

Zawsze można skorzystać z rozwiązań darmowych, nie ;) Oj, czyżby OpenOffice nie dorównywał MS Officowi... oj jaka szkoda ;). Za jakość się płaci. Ja wolałem np wydać te 200 pln niecałe na MS offica home, mimo, że użyłem może 2 razy worda przez rok niż babrać się w - jak to niektórzy mówią, konkurencyjnym OpenOfisie :). Chociaż namiętnie korzystam z programu OneNote, świetny program, dużo lepszy niż konkurencyjne, najlepsze, darmowe.

 

Prawda jest taka, że do kupna legalnych licencji albo się po prostu dorasta, albo zmusza nas do tego życie - praca zarobkowa. Dzieciaki, młodzież czy studenci nigdy nie cierpią na nadmiar gotówki i wliczanie ich do generujących "straty' jest po prostu idiotyzmem. Sam też dopiero po rozpoczęciu pracy zacząłem kupować po trochu legalne wersje softu - po zakończeniu studiów okazało się tak na prawdę tych niezbędnych aplikacji jest kilka i wcale to nie są te najdroższe.

W zasadzie się z Tobą zgadzam. Ale skoro już takie dzieciaki muszą grać, muszą słuchać muzyki, muszą oglądać filmy... to mogli by przynajmniej nie trzymać tego w terabajtach na dyskach a w szczególności nie udostępniać innym. Jak przeciętny dzieciak musiałby wleźć na strony pełne trojanów i innych syfów, ściągać kraki etc żeby zagrać sobie w nową część NFSa to po kilku formatach by mu się odwidziało. Ale niestety, odpala taki Direct Connect, wchodzi na huba swojego dostawcy internetu i tam co widzi? 200 komputerów w tym 5 serwerów dostawcy na których łącznie 400TB filmów, muzyki, gier. Spokojnie w tej chwili z głowy mógłbym wymienić kilka takich firm we wrocławiu, które oferują nielegalne oprogramowanie swoim użyszkodnikom ;) I nikt nic z tym nie robi, bo każdemu w tej sieci jest to na rękę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domniemuję iż licencja wyklucza instalowanie ponowne aplikacji.

O tak, czekamy na programy z licencją na jednorazową instalację...

 

 

W ten sposób można by codziennie instalować dowolny program i stwierdzać, że dopiero dziś zainstalowałem tą instancję programu.

Jesli codziennie będe instalował dany program to logiczne ze będe twierdził ze go tego dnia zainstalowalem i będzie to prawda. Tymbardziej ze zwykle przed ponowną instalacją trzeba taki program odinstalowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie zawsze śmieszą akcje anty pirackie i te wszystkie nowe zabezpieczenia. Zamiast starać się jak najbardziej obniżyć cenę swojego produktu, to ci na siłę próbują je zabezpieczyć za ciężkie pieniądze które oczywiście idą z naszych kieszeni. Jeżeli wydawcy( producenci) nie zmienią swego podejścia, to niech sie nie dziwią iż piractwo kwitnie :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tak, czekamy na programy z licencją na jednorazową instalację...

czekać długo nie musicie...

wyciąg z licencji total cmd

You have the right to test this program for a period of one month. [..]

Use of this software after the trial period of one month is in violation of international Copyright law! It is also unfair to the author, who has spent hundreds of hours developing this program.

Autor wyraźnie zastrzegł iż używanie wersji unregistered po miesiącu jest nielegalne i unfair. Nawet jeśli sobie codziennie instalujesz od nowa.

 

 

Jesli codziennie będe instalował dany program to logiczne ze będe twierdził ze go tego dnia zainstalowalem i będzie to prawda. Tymbardziej ze zwykle przed ponowną instalacją trzeba taki program odinstalowac.

czepiasz się szczegółów zdania bez odniesienia do ogólnego kontekstu wypowiedzi ;). Też bym się czepiał jakbym nic lepszego wymyślić nie mógł.

 

 

mnie zawsze śmieszą akcje anty pirackie i te wszystkie nowe zabezpieczenia. Zamiast starać się jak najbardziej obniżyć cenę swojego produktu, to ci na siłę próbują je zabezpieczyć za ciężkie pieniądze które oczywiście idą z naszych kieszeni. Jeżeli wydawcy( producenci) nie zmienią swego podejścia, to niech sie nie dziwią iż piractwo kwitnie :]

Nie zawsze i nie wszyscy producenci tak robią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez artystów nie było by dystrybutorów, bez dystrybutorów nie było by artystów - prosta zależność obustronna.

Odważna teza

Prosty przykład, jak zwykle microsoft. Firma odniosła niesamowite zyski nie dlatego, że rozdawali programy za darmo. Myślisz, że im się opłaca to, że 60% userów w polsce nie zapłaciła za windowsa? Częściowo może i tak, bo np ja zainwestowałem w oprogramowanie znając je wcześniej z wersji pirackiej.

Myślę że w ogólnym rozrachunku lepiej na tym wychodzą, niż w sytuacji w której posiadanie os'a "pirat edyszyn" było by nie możliwe.

Nie wspomnę już o tym, że taki człowiek zyskuje wiedzę, która potem może wykorzystać w celach zarobkowych...

...i np kupując już w swojej firmie licencje na użytkowanie tegoż programu, którego obsługę dobrze opanował w domu na piracie.

I to wszystko właściwie za darmo. Producent się narobił, rzesza programistów wypluwała sobie flaki .. a ktoś sobie tego używa całkiem za friko - no przecież nie ukradł... skopiował.

exactly :wink:

Skoro mówicie, że kopiowanie i używanie to nie jest kradzież właściwa, tylko odbieranie domniemanych zysków, to dlaczego nie widzicie, że używanie czegoś za darmo "na własny użytek" przynosi pośrednie dochody. Nie rozumiem, czemu osiąganie pośrednich dochodów jest w tym przypadku dobre i całkowicie fairplay. Zastanawiam się też, jakie znaczenie ma w takiej sytuacji oprogramowanie freeware do domowego zastosowania - bo czymś to się musi różnić chyba, nie?

Fajnie było gdyby tylko można to było przeliczyć na złotówki.

piratów jak zwał tak zwał. Przywłaszczanie sobie czyichś korzyści majątkowych można nazwać kradzieżą ;)

Najpierw one muszą w ogóle istnieć.

Ale skoro już takie dzieciaki muszą grać, muszą słuchać muzyki, muszą oglądać filmy... to mogli by przynajmniej nie trzymać tego w terabajtach na dyskach a w szczególności nie udostępniać innym.

Co to komu szkodzi?

Jak przeciętny dzieciak musiałby wleźć na strony pełne trojanów i innych syfów, ściągać kraki etc żeby zagrać sobie w nową część NFSa to po kilku formatach by mu się odwidziało.

Jeśli się zachowa dzisiejsza tendencja w zabezpieczaniu gier itp, to niedługo ściągnięcie cracka będzie najszybszą i najwygodniejszą metodą odpalenia oryginalnej gry.

 

BTW: Jak oglądam teledyski na YouTube to już kradnę czy jeszcze nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyciąg z licencji total cmd

 

Autor wyraźnie zastrzegł iż używanie wersji unregistered po miesiącu jest nielegalne i unfair. Nawet jeśli sobie codziennie instalujesz od nowa.

To teraz zagadka. Stawiam okna na VPC. Instaluje tcmd. Testuje 30 dni. Po 3 dniach odpalam okna z czystego obrazu i znowy instaluje tcmd. Testuje go na nowym systemie. Udowodnisz mi ze uzywam go nielegalnie?

 

czepiasz się szczegółów zdania bez odniesienia do ogólnego kontekstu wypowiedzi icon_wink2.gif. Też bym się czepiał jakbym nic lepszego wymyślić nie mógł.

A jak się nie czepiac skoro twierdzisz ze licencja wyklucza coś czego jednak w 99,9% przypadków nie wyklucza. Ja wymyslic moge duzo. Tylko c oz tego jak do Ciebie nie trafiają odpowiednie argumenty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zauwacie ze gry sa coraz tansze... A zabezpieczenia gier powiazane sa tylko i wylacznie z piractwem, bylo by mniejsze, bylo by mniej zabezpieczen - normalne. Co do windowsa to mozecie miec troche racji ale od kiedy ja u siebie w pracy zobaczylem jak roznia sie od siebie legalne i nielegalne windowsy to bylem zaskoczony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zauwacie ze gry sa coraz tansze... A zabezpieczenia gier powiazane sa tylko i wylacznie z piractwem, bylo by mniejsze, bylo by mniej zabezpieczen - normalne. Co do windowsa to mozecie miec troche racji ale od kiedy ja u siebie w pracy zobaczylem jak roznia sie od siebie legalne i nielegalne windowsy to bylem zaskoczony.

To kwestia dyskusyjna. Przede wszystkim należy się zastanowić czy zabezpieczenia mają jakikolwiek wpływ na wymiar piractwa, a co ważniejsze na dochody twórców/dystrybutorów.

 

A tu proszę kolejny "Epic FAIL" z DRM :lol2:

http://www.frazpc.pl/news/23038-Posiadacze...ar_ofiarami_DRM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepszym rozwiazaniem jest to jakie stosuje M$ w serii Office Home - tani soft dla użytku domowego i zakaz używania go w sposób komercyjny.

200 zeta i mam Worda&Excela na laptopie, na stacjonarce i jeszcze jedna kopie moglbym wrzucic matce na laptopa gdyby nie miala na nim wersji Small Bussiness :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uhh.. no to jedziem ;)

 

Odważna teza

Oczywiście ,że odważna. Mówię to opierając się na obserwacji chociażby firmy w której pracuję. Oczywiście moglibyśmy sami sprzedawać nasz towar, ale nie uzyskalibyśmy pewnie 10% tego dochodu, który mamy dzięki dystrybutorom. Podobnie działa MS i inne firmy produkujące soft.

 

Myślę że w ogólnym rozrachunku lepiej na tym wychodzą, niż w sytuacji w której posiadanie os'a "pirat edyszyn" było by nie możliwe.

W takim razie wytłumacz, czemu MS wspiera akcję "bądź legalny"? :)

 

exactly :wink:

Ciekawe czy jakby Ciebie tak dymali piraci też byś był taki exactly :wink:

 

Fajnie było gdyby tylko można to było przeliczyć na złotówki.

wiedzę trudno przeliczyć na złotówki.. Ale potem taki ktoś zna dany program na tyle, że grabi ludzi, którzy się na tym nie znają... Czyli wiedzę nabył za darmo, a inni muszą za jego usługi płacić... Nie widzisz tu nic nie fair?

 

Co to komu szkodzi?

Szkodzi, bo przez takich właśnie ludzi istnieje piractwo. Zresztą niezgodne jest to z prawem. Więc skoro Tobie to nie szkodzi i nie przeszkadza, znaczy, że tolerujesz łamanie prawa, więc jesteś współwinny przestępstwa ;)

 

BTW: Jak oglądam teledyski na YouTube to już kradnę czy jeszcze nie?

Tam autorzy dobrowolnie i za darmo udostępniają swoje filmy. Nie rozumiesz chyba różnicy między dobrowolnym udostępnianiem za darmo a wykorzystywaniem czyichś utworów bez wiedzy i zgody autora czy osoby, która ma do tego prawa.

 

Testuje 30 dni. Po 3 dniach odpalam okna z czystego obrazu i znowy instaluje tcmd. Testuje go na nowym systemie. Udowodnisz mi ze uzywam go nielegalnie?

Odpowiedź masz w ostatnim zdaniu cytowanej licencji... Nie muszę nic udowadniać. Kwestia sumienia. Dlatego niektóre programy np przechowują licencję na serwerze producenta, abyś nie mógł ponownie uruchomić programu po 30 dniach nawet po 5ciu formatach ;)

 

Ja wymyslic moge duzo. Tylko c oz tego jak do Ciebie nie trafiają odpowiednie argumenty.

trafiają, tylko wpisane mam w swoją definicję podważanie wszelkich teorii jakie słyszę ;). Wiesz czym się różni avatar od prawdziwego człowieka? :wink:

 

Najlepszym rozwiazaniem jest to jakie stosuje M$ w serii Office Home - tani soft dla użytku domowego i zakaz używania go w sposób komercyjny.

200 zeta i mam Worda&Excela na laptopie, na stacjonarce i jeszcze jedna kopie moglbym wrzucic matce na laptopa gdyby nie miala na nim wersji Small Bussiness :)

I tak i nie. CO z tego że mam worda, excela czy power pointa, skoro nie mogę w nim napisać strony, którą chciałbym dołączyć do sprzedawanego przedmiotu na allegro ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź masz w ostatnim zdaniu cytowanej licencji... Nie muszę nic udowadniać. Kwestia sumienia. Dlatego niektóre programy np przechowują licencję na serwerze producenta, abyś nie mógł ponownie uruchomić programu po 30 dniach nawet po 5ciu formatach ;)

Ale ja nie uzytkuje programu po przekroczeniu xx dni. Robiąc to co napisałem w ogóle nie łamie licencji. Na calkiem nowym systemie mam całkiem nowa kopie programu i po prostu korzystam z niego xx dni, na które pozwala mi licencja.

 

Poza tym jest jeszcze jeden problem. W przypadku tcmd licencja jest zapisana w pliku pomocy. Tylko trzeba być naprawde skonczonym debilem zeby zrobić cos takiego w przestarzałym formacie, który w nowych windows nie jest obsługiwany i nie ma jak tej pomocy wyswietlic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście ,że odważna. Mówię to opierając się na obserwacji chociażby firmy w której pracuję. Oczywiście moglibyśmy sami sprzedawać nasz towar, ale nie uzyskalibyśmy pewnie 10% tego dochodu, który mamy dzięki dystrybutorom. Podobnie działa MS i inne firmy produkujące soft.

Ale jakiś dochód byście osiągnęli. Zresztą miałem na myśli bardziej... tradycyjne znaczenie słowa artysta. Czy gdyby czysto teoretycznie wszystkie firmy zajmujące się dystrybucją np. muzyki trafił szlak to czy muzycy przestaliby tworzyć i dawać koncerty?

W takim razie wytłumacz, czemu MS wspiera akcję "bądź legalny"? :)

Bardzo proszę, otóż każdy dodatkowy "grosz" się przyda. A teraz moje pytanie czemu MS daje tańsze (~30$) licencje na XP na netbooki, albo czemu chciał się wcisnąć w OLPC (tu mogli liczyć co najwyżej na zwrot kosztów nośnika bądź jedynie kilka $ na licencji). Czyżby nie chcieli dopuścić do rozpowszechnienia linuksa? Takich spraw było wiele.

"Lepiej żeby piracili niż używali legalnych rozwiązań konkurencji." Tak chyba nawet wprost stwierdził jakiś pracownik MS. Zresztą nie ma się co dziwić, jak to ktoś powiedział oczywista oczywistość ( :lol2: ).

Ciekawe czy jakby Ciebie tak dymali piraci też byś był taki exactly :wink:

Naturalnie :wink: , bo wiem że "straciłbym" tylko iluzoryczne dochody które w rzeczywistości oscylują wokół zera bo co najwyżej kilka procent piratów kupiłoby mój produkt gdyby nie mieli możliwości ściągnięcia. Za to oni odwdzięczą się dobrą "prasą" oraz przyzwyczają się do owego programu co może zaprocentować w przyszłości. Lepiej walczyć jakością i ceną oraz jakimiś specjalnymi bonusami niż tracić czas na ściganie widma.

wiedzę trudno przeliczyć na złotówki.. Ale potem taki ktoś zna dany program na tyle, że grabi ludzi, którzy się na tym nie znają... Czyli wiedzę nabył za darmo, a inni muszą za jego usługi płacić... Nie widzisz tu nic nie fair?

Już Ci pisałem że jeśli taki gość zamierza na tym zarabiać to zapewne kupi licencje jak już założy firmę. I wszyscy prędzej czy później wyjdą na swoje. :wink:

Szkodzi, bo przez takich właśnie ludzi istnieje piractwo. Zresztą niezgodne jest to z prawem. Więc skoro Tobie to nie szkodzi i nie przeszkadza, znaczy, że tolerujesz łamanie prawa, więc jesteś współwinny przestępstwa ;)

Zwiększa się jedynie skala piractwa, ale w kieszeniach ludzi nie przybywa pieniędzy które mogli by przeznaczyć na takie dobra, czyli większa lub mniejsza dostępność nie wpłwya znacząco na wyniki firm itp. Duże nasycenie rynku jedynie powoduje że wybory dokonywane przez klientów są celniejsze. Nie było by szerokiego dostępu do sieci, wróciłyby straganiki. A współwinny nie jestem bo z p2p nie korzystam, no może od czasu do czasu zassam jakieś linuksowe distro, czy trochę muzyki na cc. A jeśli jak sam się chwaliłeś znasz kilka firm które pozwalają na udostępnianie piratów, to może sam złóż doniesienie do prokuratury, inaczej będziesz współwinny tego niecnego procederu. :razz:

Tam autorzy dobrowolnie i za darmo udostępniają swoje filmy. Nie rozumiesz chyba różnicy między dobrowolnym udostępnianiem za darmo a wykorzystywaniem czyichś utworów bez wiedzy i zgody autora czy osoby, która ma do tego prawa.

Powiedźmy że miałem tam na myśli nieoryginalne teledyski stworzone przez userów. Na YouTube, wrzucie i tym podobnych stronach są całe albumy.

Także ponawiam pytanie "Czy oglądając/słuchając utwory(-ów) na stronach typu YouTube/Wrzuta (nie udostępnionych dobrowolnie przez autorów) kradnę?

LoL, miałem się nie udzielać ale teraz zostałem powalony. A ma wspierać akcje "bądź piratem"? icon_lol.gif

A nie słyszałeś o tej nowej strategii sprzedaży pod taką właśnie nazwą? Ludzie słyszą "bądź piratem" po czym w przypływie uwielbienia dla producenta jaki to on jest el0, pr0 i w ogóle postępowy, bądź po prostu z przekory biegną w dzikim szale do sklepu i wykupują wszystkie produkty tegoż producenta za ostatnie grosze. :wink:

 

 

EDIT:

Co do tych teledysków to po trochę bliższym zagłębieniu się w sprawę wychodzi na to że ich rozpowszechnianie bez zgody autora również jest łamaniem praw autorskich. Sądzisz że osoby które zamieszczały owe treści na YouTube dostały na to pozwolenie? Bo mi się nie wydaje żeby choć ich istotna część o to zabiegała. A więc na moje pytanie możesz odpowiedzieć nawet w oryginalnej formie, a najlepiej na oba :D .

Edytowane przez WestCoach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naturalnie :wink: , bo wiem że "straciłbym" tylko iluzoryczne dochody które w rzeczywistości oscylują wokół zera bo co najwyżej kilka procent piratów kupiłoby mój produkt gdyby nie mieli możliwości ściągnięcia.

Domniemane straty z powodu piractwa są niemożliwe do oszacowania (wbrew myśleniu życzeniowemu RIAA i podobnych), ale można jakieś ogólne wnioski wysnuwać i z całą pewnością nie zawsze będzie to "oscylowało wokół zera" - tak to może być w przypadku np. Photoshopa, którego mało kto potrzebuje (a kto używa jako narzędzia pracy, kupuje). Straty Microsoftu na Windows są na pewno bardzo duże (chociaż pewnie maleją z racji rosnącej popularności notebooków i gotowych komputerów z preinstalowanym, legalnym systemem). Muzyka - bardzo popularne zespoły pewnie sporo tracą na mp3 z p2p.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domniemane straty z powodu piractwa są niemożliwe do oszacowania (wbrew myśleniu życzeniowemu RIAA i podobnych), ale można jakieś ogólne wnioski wysnuwać i z całą pewnością nie zawsze będzie to "oscylowało wokół zera" - tak to może być w przypadku np. Photoshopa, którego mało kto potrzebuje (a kto używa jako narzędzia pracy, kupuje). Straty Microsoftu na Windows są na pewno bardzo duże (chociaż pewnie maleją z racji rosnącej popularności notebooków i gotowych komputerów z preinstalowanym, legalnym systemem). Muzyka - bardzo popularne zespoły pewnie sporo tracą na mp3 z p2p.

No to tylko moje zdanie, z tym zerem to miałem na myśli już po zsumowaniu pozytywnych i negatywnych skutków. Co do MS to IMO obecna sytuacja jest dla niech w miarę korzystna, co prawda mają mniejsze dochody ale też łatwiej jest im utrzymać monopol, gdyby było inaczej pewnie ostrzej walczyliby z piratami. Dużą kasę koszą na firmach i instytucjach publicznych a tam raczej nie wykorzystuje się nieoryginalnych kopii.

Z muzyką też się nie zgodzę, bo łatwy dostęp do niej to potężna promocja. Jak nie miałem stałego dostępu do sieci to w ogóle nie kupowałem CD-ów, a teraz mam swoją małą kolekcję moich ulubionych wykonawców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalezy dla kogo... nie mierz wszystkich swoja miara.

Moim zdaniem większą wadą jest brak Outlooka. Dużo większą. Ja kupiłem wersję SB bo nie opłacalny jest zakup samego Outlooka - 600 złotych kosztuje a pakiet cały tylko trochę więcej. Jestem uzależniony od Outlooka, spotkania, kontakty, zadania, i syncho z pocketPC. Nie wiem dlaczego nie ma tego w wersji domowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalezy dla kogo... nie mierz wszystkich swoja miara.

A przepraszam. Zapomniałem ze niektórzy potrzebują posiadać Worda tylko po to zeby nie korzystac z 99% jego funkcjonalnosci.

 

Moim zdaniem większą wadą jest brak Outlooka. Dużo większą.

MS wyszedł z załozenie ze Outlook nikomu w domu nie jest potrzebny... Co ciekawe w wersji 2003 był on składnikiem w wersji dla uczniów i studentów gdzie praktycznie zadna szkola nie uczy jego obsługi. Accessa juz wtedy postanowili nie dawać...

W sumie jakby MS wypuscil wersje z Outlookiem(tez do synchro z ppc) i Accessem to dałbym nawet te 200zł tylko za nie bez worda i excela, do których są równie dobre zamienniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie



×
×
  • Dodaj nową pozycję...