Skocz do zawartości
Hanu

Zarobki, praca

Rekomendowane odpowiedzi

Natomiast co do przejmowania firmy "po tatusiu": naprawde nie rozumiem jaki niektorzy maja z tym problem. Wiekszosc wielkich fortuny swiata powstalo, bo dzieci kontynuowaly i rozwijaly dzielo rodzicow. To jest normalne, ze owoc swojej pracy przekazuje sie nastepcy. Jakbym mial firme (poki co nie mam, ale kto wie jak sie zycie potoczy) to tez bym oczekiwal od syna/corki, ze beda w przyszlosci rozwijac moj biznes.

 

Tu bardziej chyba chodziło o to że syn/córka który/która przejmuje firmę po ojcu wmawia biednemu bajki o równym starcie, a przecież ten co przejmuje firmę po ojcu jedyne co musi zrobić to nie spier... tego co już ma, natomiast ten drugi staruje od faktycznego zera. Edytowane przez mastertab

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natomiast co do przejmowania firmy "po tatusiu": naprawde nie rozumiem jaki niektorzy maja z tym problem. Wiekszosc wielkich fortuny swiata powstalo, bo dzieci kontynuowaly i rozwijaly dzielo rodzicow. To jest normalne, ze owoc swojej pracy przekazuje sie nastepcy. Jakbym mial firme (poki co nie mam, ale kto wie jak sie zycie potoczy) to tez bym oczekiwal od syna/corki, ze beda w przyszlosci rozwijac moj biznes.

 

Bo widzisz costi to jest właśnie polskie myślenie... że jak coś dostał od rodziców to gnojek, zarobas, leń, nierób etc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite, jak z czasem zmienia się Wasze myślenie.

Widać, że und3r dociera do jednak do ludzi i uświadamia im prawdę, którą wcześniej oni uważali za "bajki, ściemę" itd.

 

Wracając do wątku.

1. Tak - jest to chore, że większość firm wymaga doświadczenia, bo gdzie można go niby zdobyć, skoro nikt nas nie chce zaraz po studiach.

2. Tak, gdy jesteśmy zatrudnieni w 2 firmach, to w tej drugiej nie płacimy składek i możemy dostawać więcej kasy. Jednak jak bardzo polskie jest wykorzystywanie tego faktu przez pracodawców, aby płacić mniej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Tak - jest to chore, że większość firm wymaga doświadczenia, bo gdzie można go niby zdobyć, skoro nikt nas nie chce zaraz po studiach.

 

Hmm hmm, może na studiach? Myślę, że w życiu statystycznego studenta studiującego dziennie znajdzie się na tyle wolnego czasu, aby można było coś dorobić, zwłaszcza na ostatnich latach gdzie ma się już coś w głowie(a przynajmniej powinno) i czasu jest więcej. Poza tym istnieją różnego rodzaju praktyki wakacyjne, z których też warto skorzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm hmm, może na studiach? Myślę, że w życiu statystycznego studenta studiującego dziennie znajdzie się na tyle wolnego czasu, aby można było coś dorobić

 

Jestem w stanie po doswiadczeniach wlasnych stwierdzic iz mozna spokojnie pracowac przynajmniej na 3/4 etatu na wiekszosci dziennych studiow, nawet na publicznych uczelniach.

 

Najlepszy przyklad UMCS Lublin, dzienne prawo. W tygodniu mialem 6h!!! cwiczen, na wyklady i tak nikt nie chodzil... Taki system jest zreszta chory moim zdaniem, dodatkowo ewentualne argumenty ze trzeba sie duzo uczyc samemu do mnie nie docieraja bo wiem ze wcale tak zle to nie wyglada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o prace podcas studiow, no coz tez mialem dni gdy mialem po 4-6h zajec, ale byly one czesto rozrzucone na caly dzien, ze zaczynalem o 8 konczylem o 18, lub mialem na popoludnia/poranki, wiec wtedy ciezko z praca gdy pracodawca nie jest elastyczny jesli chodzi o nasze godziny pracy.

 

Z drugiej strony doswiadczenie podczas studiow - co z tego jesli bedziemy w czyms mistrzami skoro w CV nie ma nic konkretnego w miejscu "doswiadczenie zawodowe" i pracowdawca moze nawet nie raczyc nas zaprosic na rozmowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2. Tak, gdy jesteśmy zatrudnieni w 2 firmach, to w tej drugiej nie płacimy składek i możemy dostawać więcej kasy. Jednak jak bardzo polskie jest wykorzystywanie tego faktu przez pracodawców, aby płacić mnie?

 

jak się nie zna swoich praw czyli po części prawa pracy to się jest dymanym w pupę i zapierdziela się po 12h na dobę... więc po części na własne życzenie. Edytowane przez slavOK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o prace podcas studiow, no coz tez mialem dni gdy mialem po 4-6h zajec, ale byly one czesto rozrzucone na caly dzien, ze zaczynalem o 8 konczylem o 18, lub mialem na popoludnia/poranki, wiec wtedy ciezko z praca gdy pracodawca nie jest elastyczny jesli chodzi o nasze godziny pracy.

 

Z drugiej strony doswiadczenie podczas studiow - co z tego jesli bedziemy w czyms mistrzami skoro w CV nie ma nic konkretnego w miejscu "doswiadczenie zawodowe" i pracowdawca moze nawet nie raczyc nas zaprosic na rozmowe.

 

Rozsądniej znaleźć robotę i podjąć zaoczne, wtedy doświadczenie leci "samo", a studia da się ogarnąć. Niemal sześć lat tak spędziłem i to nie na uczelni prywatnej imienia Jana Pieniężnego z systemem Pay-2-Pass, a teraz nie dość, że magazynier-insztalator, to jeszcze w lipcu pyknął mi siódmy rok expienia w drucikach przemysłowych.

Pomijam medycynę czy farmację, których nawet nie ma zaocznie o ile wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak się nie zna swoich praw czyli po części prawa pracy to się jest dymanym w pupę i zapierdziela się po 12h na dobę... więc po części na własne życzenie.

 

Owszem - masz do wyboru: albo się zatrudnić u gościa za pół-darmo, albo szukać dalej.

 

Jeśli jednak sam się tam nie zatrudnisz, to znajdą się desperaci, którzy to zrobią. Tym sposobem pracodawcy zdobywają tanią siłę roboczą. A potem płacz i zgrzytanie zębów, jakie to zarobki w PL są małe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OT

Ufff ogarnąłem dwutygodniowe wakacje od topicu. Było ciężko, ale jestem na bieżąco :)

EOT

 

Co do doświadczenia po studiach to powiem coś z własnego poletka. Możliwości pracy na studiach są. Każdy kto mówi inaczej bredzi. Bo wystarczy pójść na każdy kierunek i zawsze są tacy do i pracują i sukcesywnie studiują zaliczając kolejne semestry. Inną kwestią jest jakość takiego wykształcenia. Bo co innego pracować gdy mamy 6h tygodniowo zajęć (Aurora001), wtedy można się dogadać z szefem powiedzmy na tydzień urlopu przed sesją, a co innego pracować gdy (np. mój przypadek studiów mgr inz) ma się 6h dziennie w tym laborki ciężkie do odrobienia. Ale nie mówię że się nie da, bo pracują, tyle tylko że spora część chce mieć tylko papiór i sześć magicznych literek przed imieniem. W przypadku moich studiów ideałem były prace weekendowe, co w Krk jest w zasadzie łatwym rodzajem pracy do znalezienia.

 

Tu jednak dochodzimy do tego o czym już kiedyś pisałem. Chorego systemu edukacji, gdzie student który sam się utrzymuje staje przed wyborem, albo głodujemy i się pilnie uczymy dostając żebrackie ochłapy w postaci stypendium. Albo lejemy na edukację (co przy aktualnym poziomie naszego szkolnictwa wyższego nie jest złym wyjściem) gdzie i tak będą nam w 75% stare belfry, walczące o własny ciepły etacik, wciskały te same informacje co 5, 10, czy 15 lat temu, nie zważając na postępy (Jak byłem niedawno w dużym zakładzie produkcyjnym to sprzęt na jakim my pracowaliśmy na uczelni i traktowany był jak największy skarb, tam był w zakładowym muzeum i podpis mógłby brzmieć "Tak pracowały nasze babcie" ;)) i mamy kaskę na utrzymanie, życie na niezłym poziomie, a jak się noga podwinie to i na sesję poprawkową.

 

I tak przychodzi taki delikwent na uczelnię. Pierwszy rok to się jeszcze oswaja, ale potem staje przed wyborem jednej z tych dwóch ścieżek. I wiecie co mogę powiedzieć po doświadczeniach zarówno z bycia studentem jak i pracownikiem uczelni? Rozumiem naiwność tych którzy chcą zgłębiać tajniki wiedzy i obudzą się po 5 latach z niczym prócz uścisku dłoni rektora, jak i nie potępiam tych drugich, którzy może i nie będą pamiętać tego co było na 1, 2, 3, 4 roku, tego co fajnego powiedział Pan X, ale będą mieli (jeśli dobrze pokierowali karierą przez ten okres, a nie tylko lali z kija browar) jakieś doświadczenie, obycie z rzeczywistym rynkiem, nie tym co jest w podręcznikach pisanych przez nauczyciela akademickiego - relikt PRL.

 

 

Dobrej nocy Państwu życzę mając nadzieję że może troszeczkę odejdziemy od bójki z piaskownicy jaka miała miejsce na ostatnich kilku stronach. I celowo nie wypowiadam się kto według mnie ma rację, żeby ostudzić emocje.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nawet nie jest truizm, to jest jakas demagogiczna papka... drugim dnem tego stwierdzenia jest, ze owe 95% nigdy zadnych swoich marzen nie zrealizuje, wiec poczuj, chamie, zaszczyt wstapienia w szeregi PANOW, na ktorych to szare masy beda pracowac, a ktozry w luksusy oplywac beda, laskawie pozwalajac masom uszczknac cos z ich boskiej wiedzy.

 

Z wielkim smutkiem to przyznaję, ale imo wiele to zdanie od prawdy nie odbiega. Tyle tylko, że tutaj wkraczamy na niemożliwy do dyskutowania temat, bo to jakie kto ma ma marzenia jest sprawą wielce intymną. Przykładowo, swego czasu na Motoryzacji był temat "wymarzony garaż" - wiele osób się tam wypowiadało i naprawdę chciałbym, żeby choć 5% kiedyś taki garaż miała. Albo żeby 5% ludzi oglądających się za Lambo na ulicy mogła sobie kiedyś takie kupić. Albo żeby 5% czytających to osób osiągnęła w życiu taki status, żeby dylematy typu "czy zabrać dzieci do ciepłych krajów czy odpuścić sobie w tym roku, bo wypadałoby remont kuchni zrobić" nie miały nigdy miejsca. Oczywiście zaraz ktoś napisze, że dla niego takie materialne kwestie nie mają znaczenia i jego największym marzeniem jest "kochająca rodzina", ale ja wolałbym mieć kochającą rodzinę, która może pozwolić sobie na realizację hobby i zwiedzanie świata. Ogólnie niewiele jest marzeń, które nie mają nic wspólnego ze stanem materialnym. Problemy finansowe przekładają się negatywnie na większość sfer życia człowieka. Niestety, większość ludzi (czy 95%, nie wiem) żyje od kompromisu do kompromisu. I tylko niektórym udaje się wmówić sobie, że im się to podoba i "nie chcieliby sześciu zer na koncie, bo coś tam". Ja po prostu nie mam takich złudzeń i wiem doskonale, że nie zrealizuję nawet ułamka swoich marzeń bez dużej ilości pieniędzy. Wiem dokładnie ile muszę zarabiać rocznie, żeby powiedzieć sobie "ok, wystarczy" i chce ten poziom osiągnąć możliwie szybko, żeby jeszcze dużo życia zostało na korzystanie z niego ;)
  • Upvote 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Und3r ile ty masz lat? W profilu widnieje wiek 22 wiosny...pytam z ciekawości bo jak dwudziestoparolatek poleci w kosmos, to raczej będzie o tym głośno:)

Tak samo jak o każdych dwudziestoparolatkach którzy zarobili krocie (np dwudziestoparoletni właściciel sieci sklepów Dopalacze;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo lejemy na edukację (co przy aktualnym poziomie naszego szkolnictwa wyższego nie jest złym wyjściem) gdzie i tak będą nam w 75% stare belfry, walczące o własny ciepły etacik, wciskały te same informacje co 5, 10, czy 15 lat temu, nie zważając na postępy (Jak byłem niedawno w dużym zakładzie produkcyjnym to sprzęt na jakim my pracowaliśmy na uczelni i traktowany był jak największy skarb, tam był w zakładowym muzeum i podpis mógłby brzmieć "Tak pracowały nasze babcie" ;)) i mamy kaskę na utrzymanie, życie na niezłym poziomie, a jak się noga podwinie to i na sesję poprawkową.

To chyba oczywiste, że przynajmniej połowy tego, co wmuszano mi na uczelni do łba, nigdy i nigdzie nie użyję, zatem równie oczywiste jest, że nie zaśmiecałem sobie dysku taką wiedzą dłużej, niż to było absolutnie konieczne do zdania czegoś tam. Fachowców i specjalistów kształci się szkoleniami stricte z tej wąskiej dziedziny, w której będą się poruszać, reszta to tylko strata czasu. Nie mam i nie miałem ambicji zdobywać stypendiów czy być na wysokim miejscu w uczelnianych 3DMarkach, bo nikogo nie interesuje, jakie miałem oceny z Teorii Obwodów, tylko jakie mam uprawnienia i co umiem zrobić.

Oczywiście zaraz ktoś napisze, że dla niego takie materialne kwestie nie mają znaczenia i jego największym marzeniem jest "kochająca rodzina", ale ja wolałbym mieć kochającą rodzinę, która może pozwolić sobie na realizację hobby i zwiedzanie świata.

Pogrubiona część zdania nieodmiennie kojarzy mi się z nieopierzonymi małolatami w okresie burzy i naporu, którzy nie przepracowali jeszcze ani godziny, nie musieli komunikować żonie czy rodzinie, że stracili robotę ani nie czapkowali żadnemu szefowi o podwyżkę. Jak się mieszka z mamą, to można sobie ckliwie pitolić, że najważniejsze, byśmy się loffciali, a pogoń za groszem jest objawem skomercjalizowanego umysłu i duszy.

Idealizm i piękne hasła to fajna rzecz, tylko nie da się nikogo nimi nakarmić, dlatego zgadzam się z drugą, niepogrubioną częścią zdania.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż mi się przypomniał cytat z "revolutionary road"

 

Chcesz prowadzić dom, musisz mieć pracę.

Jeśli chcesz prowadzić bardzo ładny, uroczy domek, to trzeba mieć pracę, której nie lubisz.

 

Trzeba wypośrodkować między pracą a rodziną, żeby nie zaniedbać ani jednego ani drugiego.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pytam z ciekawości bo jak dwudziestoparolatek poleci w kosmos, to raczej będzie o tym głośno:)

 

O ile zakład, że do roku max 2020 loty w kosmos będą tak popularne, że kolejne starty nie zasłużą sobie nawet na wzmiankę w teleexpressie?

 

Aż mi się przypomniał cytat z "revolutionary road"

 

Chcesz prowadzić dom, musisz mieć pracę.

Jeśli chcesz prowadzić bardzo ładny, uroczy domek, to trzeba mieć pracę, której nie lubisz.

 

Trzeba wypośrodkować między pracą a rodziną, żeby nie zaniedbać ani jednego ani drugiego.

 

Nie zgadzam się z tym cytatem. Znam bardzo wiele osób (z różnych branż), które zarabiają naprawdę dużo i jeśli oni nie lubią swojej pracy, to muszą się świetnie maskować. W ogóle nie wiem skąd pomysł, że żeby zarabiać dużo trzeba robić coś, czego się nie lubi. Zupełnie jakby ludzie zarabiający mało z założenia swoją pracę lubili ;)
  • Upvote 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile zakład, że do roku max 2020 loty w kosmos będą tak popularne, że kolejne starty nie zasłużą sobie nawet na wzmiankę w teleexpressie?

 

 

Pierwsze loty będą odbywały się grubo poniżej orbity a Ty nazywasz to lotem w kosmos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile zakład, że do roku max 2020 loty w kosmos będą tak popularne, że kolejne starty nie zasłużą sobie nawet na wzmiankę w teleexpressie?

 

 

o MILIARD polskich złotych :lol:

 

2020 moze nie ale 2025-2030 juz realniej

Edytowane przez Maniakalny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze loty będą odbywały się grubo poniżej orbity a Ty nazywasz to lotem w kosmos.

 

:lol:

No rzeczywiście lipa z tą orbitą, powinni latać od razu na Tytana, z międzylądowaniem na Marsie. Chociaż wtedy HiS napisałby pewnie, że co to za lot w kosmos, skoro nawet do granic US się nie zbliża ;)

 

o MILIARD polskich złotych :lol:

 

2020 moze nie ale 2025-2030 juz realniej

 

Stoi :P . Mam nadzieję, że będziesz wypłacalny :P . W 2020 będą istnieć co najmniej 3 firmy z regularnym rozkładem lotów, nikt sobie tym nie będzie głowy zawracał (Tele-express jeśli coś wtedy pokaże, to katastrofę, bo pewnie taka się w końcu zdarzy). Już teraz bilety sprzedają dwie, Virgin Galactic (pierwsze loty 2012, kosmodrom jest na ukończeniu, statki w ostatniej fazie testów) i XCOR (z tyłu za Virgin, ale bilety tańsze :P ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wracając do naszego ulubionego wątku :)

 

Sprzedałem znajomych za pracę

 

Dobry doradca finansowy mruga oczami wtedy, kiedy mruga jego klient. Wtedy łatwiej zdobywa jego zaufanie. Jeśli posiądzie tę sztukę do perfekcji, sprzedaż idzie jak z płatka. A przecież doradca jest po to, żeby sprzedawać.

 

- Zaczęło się pod koniec maja, zaraz po maturze. Znajomy z czasów gimnazjalnych powiedział, że mógłbym być doradcą finansowym, tak jak on. Zabrał mnie na jedno z cotygodniowych spotkań przy piwie, żebym poznał kogo trzeba w firmie i że mnie poleci. Potem byłem jeszcze na krótkiej rozmowie kwalifikacyjnej i tak zostałem współpracownikiem Doradztwa Finansowego Efekt – opowiada Marcin. - Oczywiście nie miałem bladego pojęcia o finansach. Firma zorganizowała mi i innym nowym szkolenie: trzy tygodnie po trzy godziny dziennie. Głównie było to szkolenie z produktów, jakie mieliśmy sprzedawać np. fundusze inwestycyjne, ubezpieczenia, ale dużo też było trików manipulacyjnych. Wmawiali nam na przykład, że powinniśmy mrugać oczami wtedy, kiedy mruga nasz klient, dzięki temu zdobędziemy jego zaufanie i sprzedamy produkt finansowy – mówi Marcin. – Podobno jest to skuteczne - dodaje.

 

więcej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę w tym nic nowego czy dziwnego. OVB działa bardzo podobnie - różnice mogą być w ilości kontaktów.

 

Poza tym niezależnie jaka to by firma nie była, to przy sporych rozmiarach centrala nie jest w stanie kontrolować, jaką czarną robotę odwalają osoby w poszczególnych oddziałach. Jak widzimy, że jakiś oddział leci w kulki, to można to zgłosić do centrali. Inna sprawa, że czasami może się to odbywać za potajemną zgodą i wtedy nasze zgłoszenie to zwykła strata czasu.

 

Druga sprawa, że taki interes w idealnych warunkach nie ma racji bytu, bo kasa nie bierze się z niczego. System ten wykorzystuje niecierpliwość oraz zmienne warunki finansowe ludzi. Wszyscy wpłacają kasę, ale nie wszyscy ją wypłacą, bo wcześniej przyciśnie ich sytuacja finansowa i rezygnują z imprezy tracąc wszystko, co wpłacili. Nie widzę w tym nic złego. Podpisując umowę jesteśmy świadomi tego co robimy i własnym podpisem potwierdzamy zgodę na takie warunki. Nie wspomnę już nawet, że w ciemno to sobie można potwierdzenie odbioru listu poleconego podpisać, a nie wieloletnią umowę, która operuje na naszych finansach. Sam utopiłem tak ponad 2K, ale wiem że była to tylko i wyłącznie moja wina. Pieniądze biorą się głównie z cierpliwości i/lub ciężkiej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawostka - nie istnieje firma Efekt. Istnieje Efect. Błąd jest oczywiście celowy, ponieważ wywiady na końcu nie zostały w żaden sposób autoryzowane przed publikacją (chociaż sens, mimo wyrwania z kontekstu, został jako tako zachowany, jak stwierdzili sami zainteresowani), więc użycie prawidłowej nazwy firmy umożliwiłoby np. wejście na drogę sądową (gdyby nam na tym zależało), a tak następuje prosta linia obrony: o co wam chodzi, przecież to nie was ;) . Nie chcę też tworzyć spiskowej teorii, ale ten art. wali zleceniem konkurencji na kilometr - Open F. bardzo często reklamuje się na Onecie i przy niemal każdym artykule o finansach mają sponsorowane linki, grupa ITI też się trzyma blisko z Getin. No ale nie ma na co narzekać, każdy musi sobie jakoś radzić ;) Poza tym stara prawda głosi, że nieważne jak piszą, ważne, żeby pisali. A główna Onetu to nasz wielki sukces. Szkoda, że nas Król Dopalaczy zdetronizował;]

Edytowane przez und3r
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie chcę też tworzyć spiskowej teorii, ale ten art. wali zleceniem konkurencji na kilometr - Open F. bardzo często reklamuje się na Onecie i przy niemal każdym artykule o finansach mają sponsorowane linki, grupa ITI też się trzyma blisko z Getin. No ale nie ma na co narzekać, każdy musi sobie jakoś radzić ;) Poza tym stara prawda głosi, że nieważne jak piszą, ważne, żeby pisali. A główna Onetu to nasz wielki sukces. Szkoda, że nas Król Dopalaczy zdetronizował;]

 

 

 

Udowodnij.

 

 

Fakt, że ta grupa ma jeden z największych budżetów na kampanie internetowe wśród instytucji finansowych w PL i wie na których portalach warto się reklamować, nie oznacza, że przeznacza te środki na czarny PR. 

Edytowane przez narcyz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udowodnij.

 

Napisałem gdzieś, że mam niezbite dowody na to? Może niech autorka artykułu udowodni najpierw, że tajemniczy "Marcin bez nazwiska" istnieje, oraz że rzeczywiście widział/słyszał to co artykuł imputuje. Art. ma po prostu klasyczną formę artykułu na zlecenie (zero dowodów, oskarżyciel anonimowy, ale podmiot atakowany podany z nazwy - czemu? bo zleceniodawcy zależało na wymierzeniu artykułu w konkretną firmę, nie w całą branżę). Dzielę się tylko swoimi przemyśleniami, kojarząc pewne fakty, jak np. ten:

 

Fakt, że ta grupa ma jeden z największych budżetów na kampanie internetowe wśród instytucji finansowych w PL i wie na których portalach warto się reklamować,

 

EDIT:

Poza tym nie wierzę, że ten artykuł pojawia się "zupełnie przypadkowo" na 3 dni przed rozpoczęciem przez nas cyklu szkoleniowego, więc dokładnie w tym momencie w całej Polsce przeprowadzane są rozmowy kwalifikacyjne. Za 3 dni przyjmiemy na szkolenia kilkaset (pod 1000 gdzieś) nowych osób, co w połączeniu z nowymi narzędziami jakie wdrażamy do pracy ugruntuje naszą pozycję lidera. Oczywistym jest, że Open o tym wie i pewnie liczy na to, że przez taki art. część osób zrezygnuje zanim w ogóle zacznie. Nice try, ale nie rusza nas to. Z tego co wiem, większość rekrutujących dawała dziś ten art. (wydruk) ludziom na start rozmowy z tekstem "proszę to przeczytać zanim zaczniemy i powiedzieć, jakie się Panu nasuwają pytania" :lol:

Edytowane przez und3r
  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawostka - nie istnieje firma Efekt. Istnieje Efect.

 

Istnieje, od 89 roku. Nawet jestem akcjonariuszem :) Inna branża, ale jest.

W maju w niecałe dwa tygodnie zarobiłem na niej >6k

Edytowane przez Tony Soprano

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie masz dowodów. Przeszkadza Ci artukuł bez odpowiednich dowodów. Mimo tego sam stawiasz nie mniej krzywdzące zarzuty. Anonimowość i mniejsze grono odbiorców nie zwalnia Cię z odpowiedzialności.

 

On tego nie publikuje na Onecie jako "całą prawdę o ...", tylko całkiem logicznie przedstawia jak i dlaczego produkuje się paszkwile.

 

Naprawili mi plusiki/minusiki, hura! Niniejszym przyłączam się do zabawy.

  • Upvote 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie


×
×
  • Dodaj nową pozycję...