-
Postów
1348 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Vennor
-
Pierwszą serię mam z IRC-owego bota Arigatou (R1DVD). Torrenta do filmu w wydaniu THORY można znaleźć na ich stronie. Założyłem taką kolejność: xxxHOLiC Tsubasa Chronicle Tsubasa Chronicle 2 Gekijouban xxxHOLiC xxxHOLiC Kei Tsubasa Chronicle: Tori Kago no Kuni no Himegimi Tsubasa Tokyo Revelations xxxHOLiC Shunmuki Tsubasa Shunraiki Uważam jednak, że można oglądać to - jak wspomina costi - wedle upodobania. Tyle że w filmie Holica na chwilę pojawiają się postaci z Tsubasy. W Tsubasie natomiast spotykamy postaci z Holica i wielu innych anime CLAMP-u. X i Chobits już widziałem, przede mną jeszcze Card Captor Sakura.
-
Tsubasa Chronicle (sezony pierwszy i drugi ogółem) - piękna i wzruszająca, ale również potrafiąca rozśmieszyć historia, ubrana w przyjemną oprawę wizualną i wspaniałą dźwiękową. Niestety, zakończenia obydwu części są nimi właściwie tylko z nazwy, bo nawet po 52 odcinkach niewiele się wyjaśnia. Niemniej, takie podróżowanie z paczką sympatycznych i rozhuśtanych pod względem charakterów bohaterów jest niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Przydałoby się jeszcze ze dwa razy tyle. Najwspanialszym elementem jest dla mnie - bardziej jednak zauważalna w pierwszym sezonie - miłość Sakury i Syaorana, którą anime początkowo wręcz ocieka, później jednak rezygnuje z jej uwypuklania na rzecz pseudopokazowych bójek z demonami i innymi diabelstwami. Do miłego odbioru przyczynia się multum miłych dla ucha głosów, a zwłaszcza Yui Makino w roli Sakury. Przewidywane oceny: 9.0 i 8.5. Gekijouban xxxHOLiC - Manatsu no Yo no Yume - zaskakująco, odświeżająco ładnie i szczegółowo narysowane tła. Poza tym nic ponad serial - ot kolejne ciekawe opowiadanie z życia Watanuki'ego. Ja zdążyłem się przekonać, że większość recenzji Tanuki do mnie nie przemawia. Co więcej, często bywają one zupełnie sprzeczne z moimi odczuciami. Doskonałym tego przykładem jest właśnie School Days. Anime to (wyjąwszy kwestię gry) opisuje dobitnie życiową, pełną rozpaczy i chandry sytuację, na dodatek silnie uderzającą w dzisiejsze społeczeństwo. Główny bohater jest skończonym idiotą, który przez swoje infantylne zachowanie, niezdecydowanie i brak zdrowego rozsądku psuje (nader dosłownie) życie sobie i bliskim. Mnie ta historia okrutnie poruszyła i do teraz pozostaje jedną z moich ulubionych. Fakt, ambitna może nie jest, ale porażająco prawdziwa na pewno. Ostatnio skusiłem się na obejrzenie teledysku do nagrania Allegro Cantabile i tym samym anime zachęciło mnie do siebie. Zatem jeszcze xxxHOLiC Kei i pora na Nodame.
-
Tsubasa Chronicle (sezon pierwszy) połknęło mnie w całości - jestem zachwycony. To fantastyczne, porywające, artystycznie przedstawione opowiadanie - co najskuteczniej do mnie przemówiło - pełne miłości. Mógłbym chwalić właściwie wszystko, bo nie mam na co narzekać. Muzyka jest piękna i rewelacyjna, rysunek ładny, choć prosty, historia wymyślna i pełna polotu, postaci mają silne i skrajnie różne charaktery... Szerokie połączenia z innymi anime ze stajni CLAMP-u jak najbardziej na plus. Coś wspaniałego. W rzeczy samej. Z tej też przyczyny filmy Miyazaki'ego (który obecnie zajmuje się... mangą) cieszą się dubbingową popularnością. Taka zbrodnia czeka najnowsze Gake no ue no Ponyo. "W polskich kinach?" - zapytacie; tak! ale z - u licha - dubbingiem. Ach, i tak, ja też uważam Spirited Away za najlepszy dotychczasowy film Ghibli. Z Nausicaą i Hauru no Ugoku Shiro Mononoke Hime niedaleko w tyle. PS Jeśli zrezygnowaliście z polskich fansubów z uwagi na ich generalnie podłą jakość, ale wciąż jesteście zainteresowani quality subem z prawdziwego zdarzenia, może znajdziecie wśród tych niewielu aktualnie tytułów coś godnego uwagi.
-
Ever17, druga ścieżka. Poznając historię z innej perspektywy, miałem wrażenie, że nie gram w tę samą VN, co poprzednio - tak skrajne są różnice. Tym razem poznałem opowiadanie chłodne, łzawe, wręcz werterowskie - w przeciwieństwie do pierwszego, radosnego, pełnego szczęścia, spokoju i miłości. W zamian fabuła odkryła się przede mną - jestem aktualnie znacznie bardziej zorientowany w sytuacji niż poprzednio. Niestety, przeceniłem swoje umiejętności w analizowaniu reakcji osób trzecich i trafiłem na okrutnie smutny bad end. Cieszę się jednak, że zakończenia te poznałem w takiej właśnie kolejności. Ponadto - jestem już tego pewien - z Evera można się wiele nauczyć (jeśli tylko odpowiednio pokieruje się poczynaniami bohatera) - poruszane są tematy z zakresu fizyki, archeologii, mitologii i zapewne wielu innych działów. Nie pozostaje mi nic innego, jak po raz trzeci rozpocząć grę w tego nienasyconego pożeracza wolnego czasu. Mam parę takich, ale jeszcze nie grałem, więc nie mogę nic powiedzieć.
-
Zamierzasz najpierw zagrać w vn czy obejrzeć anime? Ja podejmę decyzję w oparciu o ocenę serialu. Osobiście - o czym już pisałem - w zniecierpliwieniu czekam na Guin Sagę.
-
Akurat ani tego, ani tego nie widziałem. Nodame leży na dysku i czeka, i jeszcze poczeka. Powoli kompletuję Majora i One Outs, toteż Ookiku Furikabutte z chęcią w swoim czasie obejrzę. Hajime no Ippo przekonało mnie, że anime o tematyce sportowej warto dać szansę, nawet jeśli gatunek na wstępie nie wydaje się interesujący.
-
Po kolei: nie, tak, jeszcze nie widziałem. Wśród wcześniej wymienionych - wyłączywszy, prócz powyższych, Kappa no Coo to Natsuyasumi i Xam'da (wciąż przede mną) - nic wybitnego nie ma. Flag, Ghost Hound i Real Drive mimo wszystko nie wybijają się spośród przeciętnych tworów (według ocen - do 8.0). Najlepszym spośród znanych mi anime z 2008 roku było Gyakkyou Burai Kaiji, bez dwóch zdań. Akane-iro ni Somaru Saka - żeby ładnie zacząć - nie takie złe jak przypuszczałem. Wciąż jednak - choć sympatyczne - nudne i głupie. Obejrzałem głównie ze względu na paczkę dobrych seiyuu: w szczególności Kugimiyię Rie (Yuuhi), ale też Hirano Ayę (Minato), Katou Emiri (Ayanokouji-sama!), Inoue Marinę (Tsuka-chin) i Tanakę Rie (Mitsuki). Za to tępy (jak to zwykle bywa w tego kroju anime) główny bohater głos ma okropny i zupełnie niedopasowany. Muzyka szara i miałka. Rysunek i animacja całkiem ładne. Ścieżka z gry, którą wybrali twórcy anime okazała się dość niespodziewana, ale przede wszystkim niestawiająca ostatecznie kropki nad i, przeto stanowczego, jednoznacznego zakończenia się tu nie uświadczy. Ogółem sztampowe przeciętniactwo.
-
Onegai Twins - od bardzo dawna zwlekałem z oglądaniem. Przypuszczałem, że będzie nudne i pozbawione polotu... Okazało się zupełnie inne od rysu moich domysłów. Anime umiejscowione w świecie znanym z Onegai Sensei - dokładniej: w tym samym, melancholicznym i niemal idyllicznym, mieście - toteż serwujące spotkania ze starymi znajomymi. Ogólnie ujmując, to jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, jakie poznałem. Niesamowicie... nostalgiczne! Tak! Cudne i rozczulające. Dodatkowo zawiera wiele drobnych żartów w dobrym stylu - głównie za sprawą leciusieńkiego ecchi. Oglądając Onegai Twins, uświadomiłem sobie też, jak ślicznie jest rysowane. Widziałem już niemało filmów i seriali animowanych (choć wciąż niedużo), ale tutaj rysunek szalenie mi się spodobał, czy - inaczej powiedziawszy - przypadł mi do gustu. Muzyka w tle JEST i jest miła dla ucha. Jeśli tylko założysz konto i zrobisz użytek z blacklist, polecam moe.imouto.org - choć to przede wszystkim skany. Niemniej, wiele jest tak ładnie przygotowanych, że idealnie nadają się na tapety.
-
Jestem przekonany, że to upscale. Zwłaszcza że Raws-4U mają tendencję do podnoszenia rozdzielczości każdego materiału, jaki przechodzi im przez ręce.
-
G-9 - miało być dobre i nowatorskie, skończyło się na tym, że było... przeciętne. Nie ujęła mnie niekonwencjonalna animacja, a zaprezentowany ułamek fabularny nie jest ani interesujący, ani oryginalny. (Kiedy nie wiem, jak ocenić anime, zwykłem wystawiać 5.0). xxxHOLiC - bardzo przyjemne, sympatyczne i (ku mojemu zdziwieniu) komediowe anime, które - jestem przekonany - przynajmniej z tytułu zna każdy. Czasami przynudza, ale ogląda się je z uśmiechem na twarzy i w oczekiwaniu na kolejne wydarzenia. Można tu spotkać nadzwyczaj... surrealistycznych bohaterów - w tym obleśną! Yuko, śmiesznego (?) Mokonę, uroczą deredere Zashikiwarashi i zarozumiałą, choć pomocną tsuntsun Amewarashi. Jeśli poruszyć kwestię zjawisk nadprzyrodzonych, Ghost Hunt ma kolosalną przewagę, ale nie to jest w Holicu najważniejsze. Tu liczą się, niemal zawsze jednak powiązane z paranormalnymi zajściami, perypetie nadwrażliwego (w pejoratywnym tego słowa znaczeniu) protagonisty - Watanuki'ego. Ode mnie mocne 8.0. Chętnie poznam dalsze losy ulubieńca duchów-nerwusa. Sousei Kishi Gaiarth (lub Genesis Surviver Gaiarth) - całkiem niezłe klasyczne anime z godnym uwagi soundtrackiem. Fajne (choć z oklepanym zarysem fabularnym), ale zarezerwowane dla fanów gatunku (tj. staroci). Szkoda, że jest takie krótkie i niewiarygodnie pobieżnie opisuje główne postaci; gdyby dostało parę dodatkowych odcinków, rezultat mógłby być lepszy. Było parę zajmujących motywów - jak na przykład wędrujące miasto. Nasu: Suitcase no Wataridori - tak samo dobre jak poprzednik - albo i lepsze. Anime jedyne w swoim rodzaju, niewątpliwie interesujące, dające poczuć ducha rywalizacji; bywa poważne, ale zabarwione jest nutką lekkiego, strawnego komizmu. Ładnie narysowane - co dotyczy zarówno postaci, rysowanego otoczenia, jak i malowanych krajobrazów. Obydwie części warto obejrzeć - pomimo zastosowanego (w drugiej) chałowatego i psującego wrażenie dynamizmu 3DCGI. Liczę na zapowiedź kontynuacji. » Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - Za to otoczenia 3D wyszły całkiem ładne... » Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - Wygląda niemal kropka w kropkę jak rysunek Ghibli, prawda? Edycja: fakt, przy Nasu pracuje animator z Ghibli » Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - Polska flaga, lol Nie odpowiadają mi nominacje. Kurenai w best character development i best animation odstręcza. To jedno z najgorszych, pod względem rysunku, technicznie anime, z jakim się spotkałem. Na pierwszy rzut oka widać, że pracowało nad nim wielu rysowników. Różnice w wyglądzie postaci w różnych scenach są uderzające! Ponadto animacja jest niezwykle sztuczna i brzydka (odnosi się silne wrażenie, że faktycznie mówi kto inny, nie dana postać) - choć statyczne rysunki bywają ładne. Brak Kaiji'ego w best soundtrack odrzucił mnie na dobre.
-
Na tyle niskie, że raczej nie ma się czym przejmować. Według Wikipedii: Windows XP/2000/Me/98, 800 MHz Pentium III or AMD Athlon processor, 128 MB RAM, 8x CD-ROM Drive, 2.25 GB of HDD space, 32 MB video card (SVGA 16-bit color). Na mnie czeka VN Tsukihime, ale chyba wpierw powtórzę Ever17.
-
Ever17 -the out of infinity-, czyli to, co znać trzeba - a nieprzestrzeganie tej reguły jest zbrodnią na własnej pasji. W nieświadomym poszukiwaniu ideału wśród visual noveli natrafiłem na powyższy tytuł. Bez zbędnych czynności - jak to ja, nielubiący znać treści materiału przed jego wypróbowaniem - zacząłem grać, czy - adekwatnie powiedziawszy - poznawać historię, wpływając jednocześnie na jej bieg. Ale zaraz!... Nim opowieść ujawniła swój zalążek, zostałem poczęstowany najsmaczniejszym openingiem, jakiego w życiu próbowałem. Wstęp oglądałem za każdym razem, kiedy włączałem Ever17 (przy okazji mącąc sobie wzrok łzami) i wciąż nie mam go dość. Jest literalnie piękny. Do tego stanowi doskonałą bramę między rzeczywistością a faktycznością LeMU - czyli światem gry. To idealne wprowadzenie, które łapie eterycznymi kleszczami, nie pozwalając się oderwać, i prezentuje powab i cudowność uniwersum, do którego jest uwerturą. Wrażenia z właściwej części opiszę poniżej. Jeśli ktoś zamierza grać (a to wręcz obligatoryjne i szczerze do tego zachęcam), proponuję nie zaglądać. » Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - » Informacje sklasyfikowane dla zaznajomionych z treścią Evera « Opisy poszczególnych aspektów. W kolejności, w jakiej wpadają mi do głowy. Wstęp 10/10 Opisany już poza spojlerem. Piękny opening, który perfekcyjnie wywiązuje się z roli, o której często się zapomina, czyli wprowadzenia widza lub gracza, lub czytelnika w atmosferę materiału spoczywającego tuż dalej. Wzorowo dopasowana fantastyczna, prześliczna, poruszająca muzyka (ponadto - z tekstem odpowiadającym charakterowi gry) i równie wspaniała strona wizualna. Muzyka 10/10 W menu za każdym razem spędzałem co najmniej dziesięć minut, słuchając przygrywającej - pięknej - kompozycji. W grze słychać wiele miłych dla ucha melodii, które - co nieuniknione - z czasem zaczynają się powtarzać. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby mi to przeszkadzało. Absolutnie. Historia 10/10 Początkowo czułem się nieco zagubiony - z uwagi na występowanie dwu bohaterów męskich, z których (jak się później okazało) poprzez jedno z pytań zadanych samemu sobie wybrać należy jednego. Z czasem ogół sytuacji zaczął się wyjaśniać. W miarę równym tokiem wszystko potoczyło się do samego końca. Fabuła. Jak wspomniałem, nie miałem pojęcia, z czym przyjdzie mi się zmierzyć w Everze. Awaria w podwodnym parku rozrywki bardzo mnie zaskoczyła - pozytywnie. Czegoś takiego jeszcze nie było. Są tu tajemnice, jest komedia, jak i romans. Nie warto się rozdrabniać i opisywać perypetii pechowej szczęśliwej szóstki - mam zresztą za sobą dopiero małą część całości - bo jest tego zbyt wiele. Ogółem - cudownie. Postaci 10/10 Nie za dużo, nie za mało; a każda z odrębną osobowością i oryginalnym spojrzeniem na świat. Jest gburowaty choleryk w wersji lite Takeshi; cicha, skryta i introwertyczna Tsugumi; żywiołowa, posługująca się śmiesznymi wyrazami hackerka Sara; równie energiczna urocza You; szalenie miła i uprzejma Sora; i tajemnicza Coco, o której właściwie nic nie wiem. Shounena pominąłem, bo właśnie jego wybrałem do roli głównej postaci. Podejmowane przez niego decyzje często pokrywały się z tym, jak ja bym się zachował (choć nie zawsze - ja jestem człowiekiem o niewyczerpanej cierpliwości, Shounen - nie), w krytycznych i czasami błahych (jak wybór przezwiska) przypadkach dostawałem możliwość wyboru. Wszystkie persony barwne i interesujące, zachęcające do bliższego poznania. Trudno się z nimi rozstawać. Atmosfera 10/10 Opowiadać mogę w samych superlatywach. Jest do tego stopnia zjawiskowa, wytworna i wciągająca, że rodzi nieustannie powracającą chęć o uczestniczeniu w tych, tragicznych czy nie, wydarzeniach u boku tej specyficznej paczki. Grając w Evera, zapomina się o wszystkim. Dawno nie czułem się tak zachwycony. Rysunki 10/10 Niewiele mówiąc - ładne i pasują. (...) Tak jak zaplanowałem to na początku, ukończyłem ścieżkę Shounen/You z dobrym endingiem. Dostałem za to ładne artworki z You i odblokowałem zawartość menu "special". Jedyny mankament, jaki mogę wymienić, to mało wyjaśnień na końcu, pozostawienie wielu (zadanych) pytań bez odpowiedzi; ale to tylko jeden z wielu endingów... Więcej będę mógł powiedzieć, kiedy ukończę Evera kilkakrotnie. Poniżej dokładna ścieżka i statystyki: ... Ocena ogólna może być tylko jedna - najwyższa w skali, i ani części setnej punktu niżej. Tyle że... co dobre (za) szybko się kończy. Słowo odnośnie wydania Hirameki: multum błędów, ale dobrze, że jest. Na zakończenie prezentacja formy i wyglądu: » Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - » Dwa neutralne fabularnie screeny « I jeszcze - nie rozumiem, co prawda, znaczenia tytułu (podtytuł wyjąwszy).
-
Wybacz, ale on został urwany - i to nie w połowie, a na początku mangi. To bardzo poważne niedociągnięcie anime - jedyne, zdaje się, co wpłynęło na znacznie obniżenie mojej oceny. Mangę planowałem czytać, ale z czasem zupełnie o tym zapomniałem. Gdyby tylko zdecydowano się na wydłużenie historii (nie robiąc z tego Naruto) animowanych Jastrzębi, Berserk wypadłby w moich oczach znacznie lepiej. Post #5177: Dijkstra, niestety. Ktoś kiedyś o tym wspominał na forum. Jedynym, choć wtedy i teraz bardzo mało prawdopodobnym wyjściem byłoby przeniesienie całej historii do anime.
-
Kurozuka - początkowo niejasne, później dające się złożyć w całość, a na końcu zupełnie nieskładne. Mam wrażenie, że to nieudolnie wyrwana mała część mangi. Ogólnie przeciętne, choć było parę ciekawych efektów - głównie dźwiękowych - i w (krótkiej) części serialu panowała dobra postapokaliptyczna atmosfera. Scena ze starcem przeinaczającym kwestie z religii buddyjskich jest świetnym przykładem. Rysunki dość ładne, ale bardzo specyficzne - w oczy kolą przede wszystkim postaci o niebywale chudych nogach (CLAMP rysuje podobnie, ale przyjemnie i w granicach normalności, tutaj wygląda to okropnie). Ponownie wybrano łatwą drogę ukazywania dynamicznie poruszających się obiektów - dlatego pełno tu beznadziejnego 3DCGI. Walki tandetne, przestawione w taki sposób, że właściwie nie wiadomo, co się dzieje. Przyciągają za to sceny, kiedy Kuro się "budzi" (czy coś... mam na myśli te ze zmienionymi kolorami otoczenia) - niedobrze jednak o tyle, że jest ich trzy na krzyż i trwają po kilka sekund. Postać głównego bohatera nudna i nijaka, reszta nie lepsza. Piękny ending piękna muzyka w endingu, jednak zupełnie niedopasowana do charakteru anime. Zwieńczę użytym już słowem, ale idealnie oceniającym to anime: przeciętne.
-
Anime, do którego początkowo byłem - właściwie bez powodu - niechętnie nastawiony... Tengen Toppa Gurren Lagann - GIGA DRILL BREEEAKEEER! Wchodzi w krew. Właśnie. Akcja i dynamizm do potęgi przeplecione z nietuzinkowym humorem i często latającym dowcipem maści wszelkiej. Są żarty sytuacyjne, słowne, a przede wszystkim niezwykle komiczne postaci - najlepszym przykładem jest chyba Attenborough (kto oglądał Ginga Eiyuu Densetsu wyczuje w tym imieniu znajome brzmienie). Dalej: choć EVY z NGE bardziej mi się podobały, animacja i rysunek są świetne (jak na 27-odcinkową serię - i - poza 4. odcinkiem), fabuła bardzo... ciekawa (nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa, ale nic złego to nie znaczy) - a przynajmniej w kwestii pierwszej części historii. Emocjonujące. Bardzo dobry soundtrack. Ponadto wspaniała gra aktorska - (znakomicie dobrani) seiyuu przyłożyli się do swoich ról (Nia <3). Kończąc krótką listę przymiotów, przejdę do tego, co mi się nie podobało. Tu listy właściwie nie ma, jest jeden punkt: zakończenie - kompletnie zwalone. Z tego też powodu nie wystawiam dychy. Poza tym, od razu widać, że GAINAX jest odpowiedzialny za tę serię. Zwłaszcza jeśli ktoś widział Top o Nerae - druga część Gurrena to jakby zmieniona i rozwinięta wersja tego opowiadania. Jeszcze odnośnie tłumaczeń. Wydanie Black Orderu oglądało się bardzo przyjemnie - sub jest dobry i nigdy nie ucieka. Co więcej, znienawidzone na zachodzie efekty i animacja tekstu, mnie przypadły do gustu. To znacznie lepsze niż kosmiczne karaoke; wpasowuje się w atmosferę. Tłumaczenia Ryuksa (BSS) i Anon nie uświadczyły wydłużania końca linii, przez co często musiałem naciskać strzałkę w lewo. Przypomniało mi się, że jeden z odcinków (26., zdaje się) miał "jokesubs" - muszę sprawdzić. Najlepsza to była OVA Gunbustera. Polecam natychmiastowe sprawienie sobie całego zestawu soundtracków. Są na Boksie.
-
W tej kwestii jest podobnie, tyle że edukacja rozpoczyna się rok wcześniej. Sześć klas szkoły podstawowej (shougakkou) dla dzieci w wieku od 6 do 12 lat, trzy lata gimnazjum (chuugakkou) - od 12 do 15 lat - i trzy lata nieobowiązkowego liceum (koutougakkou) do lat 18. Poza tym system oświaty jest zupełnie odmienny.
-
Jak i dla mnie. Choć oglądałem już ponad rok temu. Chętnie zagrałbym w galge, gdyby nie było H.
-
Kimi ga Nozomu Eien: Next Season - nie jest tak źle, jak wskazywałaby na to nota z anidb, ale przede wszystkim za krótko. Niezłe, choć zestaw OP/ED ma fatalny. Muszę ponownie obejrzeć pierwowzór. Bubblegum Crisis w 956x720 wygląda dość dobrze. No i dźwięk nie ten sam, co na DVD.
-
Prawda. Widziałem to parę dni temu i pomyślałem... że faktycznie przydałby się Blu-ray albo - TAK! - remake lub kontynuacja. Hyakko - przeciętny szablonowy slapstick z niezłą kreską. Nic dodać, nic ująć. Nie mogę się zdecydować (a nie chcę jeszcze oglądać), który fansub nowego Ippo wybrać. Frostii czy Saizen i Ignition-One? Klasę Ureshii każdy zna, ale za konkurencyjnym wydaniem stoją ludzie tłumaczący mangę.
-
Flag - rewelacyjny opening, porównywalny z takimi arcydziełami jak wstęp do Monstera, doskonale spełnia rolę wprowadzenia nas, widzów, w atmosferę tego wojenno-dziennikarskiego anime, obierającego akcję - jeśli się nie mylę - na terenie Pakistanu. Bardzo interesująca i opływająca smutkiem historia pochłoniętego wojną domową obszaru, zamieszkujących go ludzi, żołnierzy i korespondentów wojennych (czy raczej niezrzeszonych dziennikarzy); świetne udźwiękowienie, ładna kreska i - uwaga! - dużo 3DCGI. Odrobinę przeszkadzało, ale nie odstręczało - tzn. zostało ładnie wykonane, ale rysunek zawsze uważam za ładniejszy. Flag poruszyło sceną, zwłaszcza że pełne tłumaczenie pojawiło się dopiero niedawno. Nie będę co do tego odmienny - ode mnie wysoka nota. Oby więcej takich! Pierwsza część, owszem, była znakomita, spowita wielką tajemnicą, skryta i milcząca, i nieskładna. Wszystko to runie wraz z nadejściem Kai, które w moich oczach jest niemal zupełnym przeciwieństwem tego, co zaoferował wcześniejszy sezon. Ale mimo wszystko to nadal dobre anime. Obecnie czekamy na Higurashi no Naku Koro ni Rei i Umineko no Naku Koro ni.
-
Noir - zabójczo nudne i morderczo głupie (głównie na początku, bo ostatnie odcinki są już lepsze), mimo że ma swój niepowtarzalny urok. Jest nim przede wszystkim niebanalny ogólny zarys fabuły, swoista atmosfera i dobra muzyka - szkoda jednak, że w każdym odcinku powtarzają się te same motywy. Bohaterki są prawie nietykalne (jeśli już zostaną zranione, to najczęściej z błahego powodu, nigdy podczas soczystej wymiany ognia), w pojedynkę rozprawiają się z trzydziestoma uzbrojonymi mafiozami, którzy - co już inną sprawą jest - nie krwawią. Niewydarzone strzelaniny połączone z niemal kompletnym brakiem krwi - co jest niewątpliwą odskocznią od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, czyli jej nadmiaru - oferują posmak tandety. Kreska chałowata, animacja jeszcze gorsza. Interesujący jest fakt, że Mirela dostaje zlecenia na zabójstwa mailem. PS Aragorn, ściągnij Byousoku w wydaniu polskiego Kami-Squadu. To jedno z niewielu anime, które zostały ładnie i rzetelnie przetłumaczone przez tę grupę (dokładniej - povdera), a piątkowy polski sub to egzotyk, więc zawsze dobrze takie wydanie mieć.
-
Początkowo wydawało się obiecujące - zwłaszcza że przy Kurozuce pracowali ludzie od Death Note'a - ale aktualna ocena na anidb trochę mnie smuci. Ureshii skończyło tłumaczyć, niedługo obejrzę. Tymczasem kończę kolejne anime ze świata Bubblegum Crisis - Parasite Dolls. To jedno z tych, o których wiele powiedzieć nie można. Niezła muzyka, dobra animacja, przeciętna kreska, szarzy bohaterowie, fabuła jakich wiele, tylko zakończenie całkiem fajne. Oglądało się gładko. Lepsze niż Crash!
-
Bubblegum Crash!, czyli seqel Crisisa, to już nie to samo. Mniej muzyki, nienadzwyczajne BGM-y, Priss zmieniła głos na jakiś pijacki (a to ona brzmiała w poprzedniej części najlepiej. Szkoda, że był to jedyny występ jej seiyuu, Kinuko Oomori), bardziej skupiono się na walce niż na życiu prywatnym Knight Sabers... No i DVD zamiast BD.