Skocz do zawartości

S_Works

Stały użytkownik
  • Postów

    1670
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez S_Works

  1. Monster Jam w Chorzowie
  2. To on ma tylko dwa tryby pracy? Pelna automatyka lub manual?
  3. Jak ktores cie interesuje to moge udostepnic w wiekszej rozdzielczosci.
  4. To moze jednak poszukaj kamery ktora robi znosne zdjecia?
  5. Nie przypuszczalem ze Fuji jest az tak kiepskie.
  6. Naprawde fajne hybrydy robi Panasonic (FZ50 obsluguje SDHC) ale raczej mozesz zapomniec o uzywaniu jakis wyzszych ISO, jak taka hybryda nauczysz sie robic foty w pelnym manualu to juz jest jakas podstawa do lapania sie w przyszlosci za lustrzanke (tak bylo ze mna zaczynalem od FZ30, wczesniej tylko analogowe malpki) Jak chcesz zobaczyc to tu masz foty pstrykane 'z marszu' wlasnie tym FZ30 http://picasaweb.google.pl/intimidator69 No i kreci calkiem znosne filmiki, wiaomo ze to nie to co kamera ale czasami przydaje sie ta funkcja.
  7. Wiem o co ci chodzilo, tlumacze tylko ta kwestie ktorej rozumiesz: "mozliwosci systemu jako calosci"
  8. Dla ciebie moze byc bzdurne, dla mnie juz nie. Porownujac oferte natywnych obiektywow (zwlaszcza tych jasnych) oraz mozliwosci i wyposazenie topowych lamp Nikona i Sony (HVL-F58AM mimo ze drozsza wypada dosc zenujaco w porownaniu do SB-900) przewaga jest IMHO zdecydowanie po stronie Nikona a gdzie reszta ficzerow? Kupujac lustrzanke bralem pod uwage ze byc moze bede chcial naprawde mocno wejsc w to hobby i wolalem od razu wybrac rozwojowy system, jedyne co rozwazalem na powaznie poza Nikonem to Canon i Pentax.
  9. Sony o klase wyzej?! W ktorym miejscu? Jedyna ewentualna przewaga Sony i to dosc dyskusyjna to stabilizacja w body, poza tym jednym aspektem Sony a700 moze co najwyzej dreptac zaraz za D90. A gdy przychodzi do porownania mozliwosc systemu jako calosci robi sie jeszcze mniej rozowo.
  10. S_Works

    Wiejski Tuning

    W sprawie tego mercedesa: fakt ze jest starannie wykonany i moze nie zasluguje na okreslenie wiejski tunnig - to raczej pimp my ride. Bryla nadwozia jest IMO niewydarzona, widzialbym raczej pick-upa w stylu Chevroleta El Camino albo Forda Ranchero gdzie linia nadwozia ma jakis sens, ciaglosc i konsekwencje, tutaj raza mnie te wklesle drzwi to chyba nieudana i nie do konca zamierzona proba dodania temu autu muskulatury. Orurowanie z lampami i szesc wydechow jeszcze bardzie poglebiaja wrazenie pimp my ride.
  11. To zaden Skyline tylko zwykly Nissan GTR
  12. S_Works

    Wiejski Tuning

    Zgadzam sie, wyglada moze nieco festyniarsko ale wszystko schludnie wykonane, tylko jak patrze na zdjecie sylwetki bocznej to mam wrazenie ze kola sa odrobine za male do tej krypy wyglada jakby stal na 13".
  13. S_Works

    Ankieta

    Zaraz mi sie przypomnialo "3rd Rock From Sun" :wink:
  14. Do Tychow jezdze tylko na festiwal (nie w tym roku niestety) wiec wielkiego rozeznania nie mam ale nie zauwazylem drogowego chamstwa, a rond to mamy w Rybniku zatrzesienie i mimo dwoch galerii handlowych w samym srodmiesciu kierowcy sa dla siebie uprzejmi, nawet tym z Wodzislawia zaczelo sie udzielac (dzis mnie jeden przepuscil) :wink: Ale Rybnik to generalnie bardzo specyficzne miasto.
  15. Uzywam trasmittera Bellwood w roznych sytuacjach (w pracy, w, aucie, w garazu itp) i spisuje sie calkiem niezle. Wiadomo sa straty na jakosci ale do normalnego sluchania na trasie w zupelnosci wystarcza.
  16. Na Slasku to raczej normalne, w kazdym razie tu gdzie mieszkam nikogo to nie dziwi - to normalna praktyka, chociaz dwoch moich kolegow (z Warszawy i Poznania) bylo autentycznie zaskoczonych kultura jazdy i przepuszczaniem pieszych na pasach.
  17. Mnie fascynuje pewna prawidlowosc - kierowcy malych aut czesto starsznie wsciekle jezdza, mocno po gazie, mocno po hamulcach wciskanie sie na ostatni moment itp. Jedyny watpliwy zysk z takiego stylu jazdy jest taki ze on jest odrobine wczesniej na skrzyzowaniu niz ja a polowa paliwa mu schodzi na to warczenie ze nie wspomne o innych kosztach eksploatacyjnych.
  18. Cytat ktory wkleil und3r rowniez nie jest kompletny - to spory tekst, wkleilem sama kwintesencje tego absurdu oprawa niczego w tych insynuacjach nie zmienia.
  19. @ und3r Czy ten dluzszy cytat cos zmienia? Tak czy owak ta idiotka sugeruje ze rzad chce wymordowac ~25mln Polakow - nawet Hitlerowi sie to nie udalo.
  20. S_Works

    Tapety Motoryzacyjne

    Moja aktualnie ulubiona tapeta:
  21. PiS - partia genetycznych idiotow? Urszula Krupa kandydatka do europarlamentu z ramienia PiS - "Rzad ma zamiar zgodnie z zaleceniem zagranicznych mocodawcow ograniczyc liczbe Polakow do 15 mln. obywateli." :shock: SKAD TYM LUDZIOM TAKIE RZECZY SIE W GLOWIE BIORA?! P.S. Inne rodzynki: Poznanski radny Michal Grzes podejrzewa slonia w Zoo o homoseksualizm. Posel Artur Gorski - intronizacja Chrystusa na krola Polski i nastepny kwiatek stadion narodowy im. JP2.
  22. Wez pod uwage ze D80 juz nie jest produkowany, kupic nowe body bedzie coraz trudniej.
  23. Bardziej przydalaby sie wersja o dostosownej do realiow rozdzielczosci. Badz laskaw nastepnym razem zmniejszyc fotke. Wczytywanie tego nawet na przyzwoitym laczu to koszmar.
  24. W swietle aktualnych przepisow bedzie musial jezdzic z odslonietymi, wiem tylko ze klapy sa otwierane podcisnieniowo - dokladna zasada nie jest mi znana. Z ciekawostek dodam ze sporym zaskoczeniem bylo dla mnie ze auto z 1968r. ma pasy bezpieczenstwa, a jeszcze wiekszym zaskoczeniem bylo ze ma je rowniez z tylu. Klimatyzacja chyba nikogo nie dziwi? Robi wrazenie a zarazem jest niepraktyczny chocby z powodu rozmiaru 5,3m dlugosci i 1,9m szerokosci - a to sporo jak na samochod coupe. (chyba kazdy europejski czy japonski minivan jest mniejszy) Muscle car nie powstawaly po to aby byly praktyczne tylko zeby dawaly frajde. Praktyczne sa pick-upy ;-) » Naciśnij aby pokazać/ukryć tekst oznaczony jako spoiler « - "O co chodzi w niepraktycznych muscle car" Muscle cars Design: Potężne nadwozia, surowe wnętrza i ośmiocylindrowe silniki pod maską. Europejczycy skopiowali od Amerykanów wiele, ale nigdy nie zdołali stworzyć czegoś tak fascynującego jak amerykański muscle car! Amerykańska motoryzacja zawsze miała potężną siłę rażenia, szczególnie w powojennej historii. Dla większości Europejczyków była czymś obcym, niedostępnym i jednocześnie fascynującym, jednak lata 50. były ledwie przygrywką do tego, co stało się dekadę później. Rewolucja była banalnie prosta: dać ludziom coś, co nie będzie miało nic wspólnego z rozsądkiem, sztampą i ekonomią. Wielki silnik opakowano w muskularne, piękne nadwozie i dano kierowcy to, co najlepsze – emocje. Amerykańskie potwory zawsze prowadziły się kiepsko. Równie kiepsko hamowały i miały fatalne zawieszenie, ale doskonale przyspieszały. Liczył się tylko sprint spod świateł. Fenomen Wielkiego Brata Na czym polega fenomen sportowych samochodów zza oceanu? Amerykanie zawsze uważali, że najlepsze są proste rozwiązania i właśnie tak było w tym przypadku. Dodge Charger, Chevrolet Camaro SS, Plymouth Barracuda, Ford Mustang – każdy z tych „smoków” miał swój indywidualny styl. Cechy typowe dla gatunku były jednak zawsze takie same: dwoje drzwi, nienaturalnie szerokie nadwozie, zadarty krótki tył i niebotycznie długa maska. A pod nią potężny silnik. W przypadku muscle cars termin „potężny” oznaczał zawsze osiem cylindrów – ani więcej, ani mniej – i minimum cztery litry pojemności. Taka pojemność, jak na amerykańskie warunki, była dość skromna. Samochód musiał mieć ponad 7-litrowy silnik i moc dochodzącą do 500 koni. Dzięki temu pojazdy te potrafiły rozpędzić się do 100 km/h w czasie poniżej sześciu sekund. Taki wynik nawet dzisiaj robi wielkie wrażenie, a co dopiero 40 lat temu! Muskularne auta wyginęły jak dinozaury. Nagle. Kryzys paliwowy połowy lat 70. zniszczył piękną historię ogromnych silników, które bezkarnie żłopały hektolitry paliwa. Nadeszła era małych, bezpłciowych i ekonomicznych samochodzików dla szarych ludzi, którzy zaczęli traktować je jak zwykłe, bezduszne przedmioty… Powrót legendy? Historia pokazała, że odejście od idei muscle cars było wielkim błędem. Armie klientów znikały w oczach. Ludzie nadal chcieli ogromnej mocy, ale ekonomia była silniejsza. Mustangi, które zaczęły opuszczać fabryki Forda po kryzysie paliwowym wyglądały jak miniaturowe modele z napędem od kosiarek. Nie pomagały mocniejsze silniki czy limitowane wersje. Podobnie postrzegany był Chevrolet Camaro, który z każdą kolejną odsłoną stawał się coraz bardziej plastikowy i tandetny. Chociaż ciągle był bardzo szybki, zwyczajnie… nie miał jaj. Dopiero niedawno wielkie koncerny zrozumiały, że nie można wymyślić niczego lepszego. Do stylistów dotarło, że jedyną gwarancją powodzenia będzie powrót do przeszłości. Styliści odkurzyli więc stare fotografie i zaczęli na nowo tworzyć historię. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Ostatni Ford Mustang to piękne nawiązanie do lat 60., a dwaj najwięksi konkurencji już zapowiedzieli start produkcji nowego Camaro i Challengera. Oba wyglądają tak, jak powinien wyglądać prawdziwy amerykański samochód i są najdoskonalszym wzorem połączenia nowoczesności z klasyką. Szefowie Chevroleta, Forda i Dodge’a mogą spać spokojnie, bo konkurencja nie może im nic zrobić. Legendy nie da się skopiować ot tak... Gwiazdy kina Tym bardziej, że legenda ta była latami konsekwentnie kreowana przez scenarzystów z Hollywood. Słynny „Bullitt” to dla wyznawców samochodowej religii jeden z najważniejszych filmów. Grający głównego bohatera Steve McQueen prowadzi w nim Forda Mustanga. Genialna scena pościgu ulicami San Francisco uważana jest przez środowisko filmowe za jedną z najlepszych w historii kina. Jest też bodaj jedyną, w której nie zastosowano żadnych efektów specjalnych. Innym klasykiem jest „Znikający punkt”. Dzisiaj niewielu pamięta nazwisko grającego główną rolę, Barry’ego Newmana, ale wszyscy doskonale wiedzą, że jeździł Dodge Challengerem. Tak było dawniej, ale dzisiaj filmowcy nadal bardzo chętnie odpoczywają od nowoczesnej motoryzacji. Prawdziwą gwiazdą filmu „60 sekund“ był Mustang Shelby, a bohateriowie remake’u o przygodach detektowów Starskiego i Hutcha znowu wsiedli do Forda Torino. Ciągle w cenie Styliści i inżynierowie Forda, Chevroleta czy Dodge’a tworząc kolejne wersje nasterydowanych coupe na pewno nie przypuszczali, że ich dzieła kiedyś zostaną uznane za jedne z najważniejszych w historii motoryzacji. Europejscy styliści wpadali w kompleksy. Cierpieli, że to nie im dane było stworzyć legendę motoryzacyjnego stylu i ponadczasowy szkic samochodowej muskulatury. Muscle cars w czasach swojej świetności wcale nie kosztowały fortuny. Ferrari, Porsche czy Lamborghini z tamtych czasów kierowane były do milionerów. Amerykanie stworzyli samochody dla tych, którzy szukają potwornej mocy i nieograniczonej frajdy. I niekoniecznie są milionerami. Dzisiaj te samochody kosztują fortunę. Mustang Shelby GT500 –wystarczy mieć wolne pół miliona dolarów. Plymouth Hemi Cuda – jeszcze więcej. Anonimowy kolekcjoner za wersję cabrio zapłacił niedawno prawie 2,5 miliona dolarów. Nikt w historii samochodowych aukcji nie wyłożył tyle na żadne Porsche ani Ferrari… Kacper Wyrwas Dziennikarz TVN Turbo
×
×
  • Dodaj nową pozycję...