-
Postów
6562 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
447
Treść opublikowana przez jonas
-
Ta, jednojajeczny wręcz ten bliźniak. Jednojajowy. No, idealna kopia znaczy. I co to do cholery znaczy "uszknął"?
-
Rozrząd w VAGinach strzela przy 60-70k km (jak jest na łańcuchu), więc przy generalnym remoncie silnika i tak się olej wymieni. A co wcześniej było nie ma znaczenia, bo przecież będzie teraz generalny remont, to logiczne. We wszystkich swoich samochodach zmieniałem co roku, bo 10k nie nastukałem nawet jaszczombem transportując jumany mazut. W przedostatnim roku posiadania jaszczomba było blisko do tego nastukania, bo dziurę wyniosło aż za Lublin, ale mimo to nie dobiłem do 10k rocznie. Bo kiedyś w 1993 roku sąsiad miał wujka od strony siostrzenicy i ten wujek sprowadził samochód z automatem a potem mu się popsuł i żaden Czesiek nie umiał tego naprawić i co teras? Ja nie żartuję, zdumiewająco wiele osób ciągle wierzy w mity z lat 80. - że diesel jest tańszy w utrzymaniu, że automatyczna skrzynia się psuje, że niemiecki samochód się nie psuje, że do japońskiego nie ma części, a włoski to gunwo na patyku. Bo jak masz niemiecki samochód, to siara napisać że coś się popsuło, więc się nie pisze. W autach na F wiadomo, że psuje się absolutnie wszystko od samego patrzenia na nie, więc można pisać co się chce, i tak janusz tego nie kupi bo nie jest niemieckie, a nie-januszowi nie będzie to przeszkadzało. No ale pokładajmy ufność w germańskich oprawcach. Od ładnych paru lat robią wszystko, żeby zawstydzić Alfy Romeo, Łady i inne Renaulty nadzwyczajną awaryjnością, żałosnym resursem albo obfitą korozją.
-
Piekłokot też nie jest niemiecki. Tyle przegrać. W Pile da się kupić tylko Audi Fabię, Forda W11 dla 00 Mondeo i jakieś Mitsubishi. Wyniósł się niedawno Fiat, a przedtem jeszcze Volkswagen i Mercedes. To wada mieszkania na wsi, jak chcesz pooglądać nowe żelazo to trzeba skoczyć gdzieś dalej. Nie wiem o co ci chodzi, nie pomyliłeś z SX4, który ma faktycznie niewygodne krzesła z przodu? Nie pamiętam krzeseł w S-Crossie, doskonale nijaki pojazd, z którego nie zapamiętałem właściwie nic. Niby kanapa miałaby turbo w jakiejś wersji? Bez sensu.
-
Nie wiem na co chcesz czekać jak to już jest. Grał król w kule, przesrał koszulę. Przespali w sposób haniebny, to prawda, bo Symbian Belle powinien mieć premierę co najmniej kilka lat wcześniej, w okolicach trzeciego srajfona i pierwszych Kałdroidów. Podstawowy argument, czyli "jest durzo aplikacji he he a nie jak na symbiana c'nie", nie miałby sensu, gdyby obrodziło zawczasu apkami do pierdzenia, nie szkodzi że w większości bezużytecznymi, jak w Markecie dla Kałdroida. Tenże zostałby wtedy, jak cała reszta Linuksów, niszową ciekawostką dla nerdów i zwyroli, a Google do listy porażek obok na przykład Google+ mogłoby doliczyć jeszcze jedną, z systemem operacyjnym. No ale jak dopuszcza się do głosu prezesów, dyrektorów i menadżerów, z których każdy jest klinicznym idiotą i któremu strach powierzyć w nadzór choćby wiadro rzygowin (poznałem takich przerażająco dużo), to potem jest to co jest. Cztery rdzenie do płynnego przewijania menu, hłe hłe hłe.
-
W tych niektórych częściach kupuje się Skody aszusteczki aczwureczki w tedeiku i kombiku oraz używa cyrylicy.
-
A ty myślisz że Mustanga to byle zasrańcowi sprzedadzą? Trzeba mieć udokumentowane, że się jest elitą, rzutkim biznesmenem albo chociaż prezesem prężnie działającej firmy, a nie byle chmyzem. Ja jestem tylko gastarbeiterem z mordą nie w tamburyn, nie chcieli w ogóle ze mną gadać i nie mam Mustanga teraz. Płakłę.
-
Jak kupili dział mobilny Nokii, to razem z Ashą, martwym Symbianem i całą resztą.
-
Niejeden Mirek handlarz zjechał sobie do tego zdjęcia na ręcznym. Dwa razy.
-
Nie wyśmiewaj się z ludzi dotkniętych straszliwą klęską żywiołową w postaci -3 stopni i opadów rzędu 20 mm śniegu. Toż to zgroza, szok i niedowierzanie.
-
B9? A gdzie B8, nie mówiąc o identycznym z paszczy B7?
-
O, to ja też nie jestem rozrzutny i to wszystko plugawe kalumnie i złośliwe pomówienia, bo mam komplet 215/70 R16 z czarnymi jak sumienie lewaka felgami, kupione w zeszłym roku do mamuta. Teraz będzie na nich śmigał dinozaur, wsteczna ewolucja normalnie. Tylko niektóre dzikusy z północnych górzystych regionów wyspy, tam gdzie nadal się rzadko myją, śpią na drzewach i jedzą surowe owcze żołądki (hagis czy jak tam), używają opon zimowych. Dzikusy nizinne owszem, słyszały o czymś takim, ale nie stosują, bo przy brytyjskiej zimie w stylu +8 stopni i mżawka nie widzą sensu. Kto by pomyślał, niby dzikus a wie.
-
Jesteście czarujący. Mój kolega z podstawówki nigdy nie miał sanek, stał na górce i patrzył, jak inne dzieci zjeżdżają, czasami próbował się wcisnąć na sępa. Jego matka co roku twierdziła, że zimy nie będzie więc nie warto kupować sanek. Tyle przegrać.
-
Dawno chyba na A2 w Bolandzie nie byłeś.
-
Nie stać go było na automatyczny prostownik z Lidla za 59,99? Biedak!
-
Odciągają dodatkowo kilka procent z moich pinionsów (od 2 do 3,5%, zależnie jak zadeklarujesz), a firma dorzuca taki sam procent od siebie i to trafia jako składka do skarbca. Ile z tego przewalą ichniejsi użendnicy i zniknie w czarnej dziurze - bogowie raczą wiedzieć.
-
Królowa nic mi nie będzie płaciła, bo zanim ja doczekam wieku emerytalnego to ona spadnie z rowerka i umrzy, a na jej miejsce wskoczy któryś z jej niesamowicie szpetnych jak wszyscy Brytole potomków. Emerytura rezydentowi takiemu jak ja się nie należy, ale to, co odprowadzają mi do skarbca królowej jako składki emerytalne, mogę teoretycznie dostać na konto jak zdecyduję się wypisać z pracy na rzecz wyspiarskiej gospodarki.
-
No jak, będą, przecież państwo obiecało. Hłe hłe hłe.
-
Darmocha.
-
Może oprawka za mało wytrzymała albo bezpiecznik przewymiarowany prądowo?
-
Prosto z portu w Gdyni była, o czym niezbicie świadczył świstek naklejony po wewnętrznej stronie szyby z nazwą portu docelowego oraz jakimiś krzakami po japońsku (kurczak słodko-kwaśny 4,50 chyba tam było narysowane czy coś takiego). Obejrzałem dokładnie egzemplarz zanim cokolwiek podpisałem, nówka nie nówka, jesteśmy w Bolandzie, pseudopaństwie bezprawia. Jak potem udowadniać, że sztuka spadła ze statku i naprędce poszpachlowali, jeżeli się już podpisało że jest w porzo? Ziąs montujący dodatkowe wyposażenie już na miejscu mógł coś tam puścić, ale w sumie dużo dokładania nie miał i głównie na zewnątrz. E no, lajki też tam latają jak ktoś pomaga albo przynajmniej nie przeszkadza. Ale przeważa jad, cebula, VAG i poznańskie pijane agresją małpyry, przypadkowo zbiegłe z zakładu zamkniętego.
-
Ciułałka nie jeździ w foteliku tylko w pozłacanym transporterze od Jimmy'ego Choo. Biedaku. No bez przesady, 400 litrów przy długości 4,3 metra od zderzaka do zderzaka (4,5 z kołem zapasowym) to nie jest jeszcze miniaturowy bagażnik. Trzydrzwiowa to miała schowek na rękawiczki, nie bagażnik, fakt. No i jakby mnie naszła chęć wozić lodówki, to zamiast wezwać sobie jakiegoś ciecia z Ducato mogę zrobić tak i oszukiwać sam siebie, że to nadal świetny pomysł wozić lodówkę samemu. Ja wątpliwości nie miałem i nie mam, inni mają jak widać i staram się dociec dlaczego.
-
GV różni się od przeciętnego "generic SUVa" (te tam nieodróżnialne klony - Mazda CX-5, Ford Kuga, Hyundai ix35, Kia Sportage i tak dalej) między innymi tym, że ma blokadę mechanizmu różnicowego, reduktor i stały mechaniczny napęd na cztery koła. Niestety nie jest na ramie, więc taką rasową trv kvlt krieg terenówką też nie jest. Panel ekspertów nie zajął jeszcze stanowiska na temat tego, czym ten samochód właściwie jest. Nie kryję rozczarowania. No a czemu takie - cały czas trwa konkurs, do wygrania lajki i szery, jak trafisz chociaż trzy z kilkunastu powodów. Tutaj proponowano mi, nie wiedząc oczywiście że już dawno zdecydowałem, między innymi Forda "W11 dla 00" Mondeo, używane BMW, używane Lexusy, jakieś atrapy samochodów (to się nazywa zdaje się crossover, ni cholery nie wiem o co w tym chodzi), jakieś Gulfy z TFSI do wożenia na lawecie do serwisu, no generalnie to co kto uważa za słuszne w podanym przedziale cenowym. Jedna osoba trafiła dość szybko, wystarczyło się odrobinę zastanowić. No a do trzydrzwiowego samochodu trudno wetknąć fotelik i potem zawartość fotelika. Kucać do tej czynności niewygodnie, dlatego nisko umieszczone fotele/kanapa odpadają. Twarde zawieszenie to też istotna wada, jeśli nie jedziesz sam ścigając się z psami po Warszawie albo frustratami w czipowanych Focusach i Skodach A4/A6, a pasażerowie mają się relaksować i kimać na luzaku, a nie zbierać plomby z podłogi i modlić się do swoich bogów. Na oponach o profilu 70 i zawieszeniu fabrycznie projektowanym w teren nie trzeba specjalnie zwracać uwagi na pomniejsze dziury. Na tor to można tym co najwyżej zaciągnąć lawetę z jakimś okrutnym grzmotolotem, producent przewiduje masę przyczepy do dwóch ton. Tyle że przy masie własnej około 1600 kg to będzie już kategoria C :> KAX, ale on oszukuje bo dolewa rajdowy Mixol do cywilnego klekota.
-
Są klocki z 4x4 (wprawdzie przeważnie z jakimś elektronicznym pedalstwem, ale jednak), które idą dużo lepiej, jak szatan któremu podpalili ogon, Forester XT chociażby. No ale nie kupię ich nowych za cenę GV, koszty utrzymania też dużo większe, nie mówiąc o potencjalnej większej awaryjności (Range Rovery i dresowozy serii X wybitnie bezobsługowe nie są). Nie mam na myśli rewelacyjnych czasów do setki czy coś, ale raczej konsekwencję, z jaką ten dinozaur się rozpędza. No i dobrą elastyczność, ale to przecież nie turbogunwo nędznej pojemności albo inna tam dieslowska abominacja kończąca się w gęstej chmurze z wydechu przy 4k obrotów. Przebieram nogami jak dziewica na wieczorku panieńskim w oczekiwaniu na śnieg, skromne 1.6 bez blokady i reduktora cisnęło całkiem dobrze, jestem cholernie ciekaw co będzie tutaj. - Tato, czy ten samochód jest chory? - Nie synku, to diesel. Bo one nie są do wychwalania, tylko do zasuwania, wożenia gruzu i nawijania setek tysięcy kilometrów. Jakoś wśród dostawczaków na ropę nie widać "niemieckiej dominacji", z rzadka wstydliwie przemknie Crafter lub Caddy, janusze z ekip budowlanych wożą się uparcie T4 udając, że wszystko im zawsze działa. A tymczasem ciężko pracujące białe budy to Ducato z JTD i Jumpery z HDI oraz pomniejsze tałatajstwo z tej rodziny - Scudo, Berlingo i tak dalej. Do wychwalania nie ma to jak TDI oczywiście. Każdy mechanik samochodowy poleci te silniki z całą stanowczością. W końcu z czegoś trzeba się utrzymywać :> Ja w ogóle nie rozumiem jak można kupić Panakoschmarę, skoro w podobnej cenie jest Maserati Quattroporte, przy którym Panakoschmara wygląda jak niedorozwinięty krewny z chowu wsobnego w trzecim pokoleniu. No ale ja ze wsi jestem. Przymierzyłem się do Lancera Evo, w salonie Suzuki w Gorzowie mieści się też Mitsubishi. Fajnie, czas do setki taki niski, <span style='color: red;'>[ciach!]</span>lnięcie na czwórce takie srogie, fotele takie kubełkowe, 1/4 mili taka szybka, wow uszanowanko. Ale jakbym miał za każdym razem siadać w tym prawie na podłodze i wysiadać niczym z kosmicznej kapsuły, to jednak wolę coś wygodniejszego w codziennym użytkowaniu. Na weekendową zabawkę do wkurzania czipowanych klekociarzy jak najbardziej Evo lub WRX STi, może kiedyś sobie kupię coś tego typu, ale przejechać takim huczącym potworem 600 km za jednym razem to bym ogłuchł i zwariował, nie mówiąc o wymiotujących od nagłych przyspieszeń i hamowań pasażerach.
-
Ta, tylko tutaj powyżej 4k nadal jedzie. Na swoim jeszcze nie sprawdzałem, bo na dotarciu, egzemplarz testowy tak objeździłem.
-
Mówiłem przecież, że nie stać mnie na Mustanga bo jestem przegrywem.